Adres bloga:
szuflada-marzeń
Oceniająca: hope
Autor: Corriente
Ocena:
Standardowa
Okładka 5/5
Od razu zaciekawiona postanowiłam wejść na bloga, gdy po raz
pierwszy zobaczyłam jego adres. Jest krótki, prosty i chwytliwy – łatwo go zapamiętać. A szuflada od razu daje do zrozumienia, że nie znajdziemy na blogu
jednego opowiadania, tylko zbiór różnych historii. W końcu kto z nas nie trzyma
w swojej szufladzie tysiąca kartek z niedokończonymi opowiadaniami?
Grafika 7/10
Pewnie dostałabyś więcej punktów, ale poprzedni szablon
podobał mi się o wiele bardziej i chociaż nie był przystosowany do każdej
przeglądarki – prezentował się o niebo lepiej. I mnie osobiście bardziej
zachęcał do przyjrzenia się treści. Muszę jednak przyznać, że ten jest bardziej
neutralny, jeśli chodzi o tematykę, bo nie prezentuje nic, co mogłoby wskazywać
temat bloga. Nie sądzę, żebyś znalazła wspólny motyw dla siedmiu miniaturek,
ośmiu części jednej historii i trzech drugiej. Przez tamten nagłówek przez
chwilę miałam wrażenie, że będę miała do czynienia z romansem, a po wczytaniu
się w zakładki mam pewne wątpliwości.
Gwoli wyjaśnienia – pierwszy punkt obcinam za zmieniające
się czcionki. Każda część/miniaturka pisana jest innym stylem. Warto byłoby,
żebyś narzuciła sobie jeden konkretny rodzaj i wielkość czcionki i tego się
trzymała. Drugi za treść, która znajduje się w lewej części przeglądarki. Nie
jest to może żaden znaczący błąd, ale ja osobiście strasznie się męczę przy
czytaniu czegoś, co jest całkowicie z lewej bądź prawej strony. Może chociaż menu
przeniosłabyś z lewej strony przed tekst?
I trzeci punkt – czy w informacjach 1, 2, 3 i 4 muszą być
każde w oddzielnej linijce? Brzydko to wygląda. Nie można umieścić tego po
przecinku jedno za drugim?
Zakładki uporządkowane, zawierają wszystkie najważniejsze
informacje, nie znalazłam w nich żadnych błędów. Nie ma więc nic, do czego
mogłabym się przyczepić.
Treść 40/60
Najpierw kilka słów odnośnie oceniania. Prosiłaś, żebym pod
lupę wzięła tylko Mgnienia, chyba że
będę miała nastrój na więcej. Otóż miałam nastrój na więcej, tylko nie bardzo
wiem, jak rozłożyć punktację (wiesz, za mało punktów, a za dużo do ocenienia).
Dlatego skomentuję wszystkie miniaturki, ale w punktacji uwzględnię tylko Mgnienia. Myślę, że to będzie najlepsze
rozwiązanie dla obu stron.
Życzenia [fanfiction –
Zmierzch]
Jak zobaczyłam, że to fanfiction Zmierzchu spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Lois słusznie
zauważyła w komentarzu, że brakuje ffków, w których krytykuje się Bellę i jej
idealny związek. Ty to zrobiłaś i to bardzo zgrabnie. Pomysł z mailem, chociaż
dość banalny, bardzo dobrze przedstawiony. Komentarze do niego świetnie dobrane
i przy okazji opisujące w kilku słowach sytuację, kontakt, jaki ma Angela z
Bellą oraz czas i miejsce akcji. Jestem pełna podziwu, szczególnie, że
umiejętnie wkomponowałaś to w tekst, a nie tylko podałaś suche informacje.
Znalazłam tylko jeden, nie do końca dla mnie jasny szczegół:
Dwadzieścia
nieprzeczytanych wiadomości. Bella nie wiedziała nawet, ile rzeczy ją ominęło.
To Bella nie przeczytała tych wiadomości, tak? Wiadomości od Angeli? Ale jeśli
tak, skąd Angela o tym wiedziała?
Chcę więcej! Zabrakło mi dłuższego
opisu małżeństwa Bena i Angeli. To w końcu ich porównywałaś do Belli i Edwarda,
prawda? Moim zdaniem mogłabyś to bardziej rozwinąć. Scena z albumem była dla
mnie stanowczo za krótka. Chętnie dowiedziałabym się więcej o ich miłości.
Maskarada
Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie końcówką, bo kompletnie
nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń. Żałuję tylko, że do samego końca
nie zostałaś przy nie używaniu imion. Ta Ana nie pasowała mi w ostatnim
fragmencie, ale rozumiem, że ciężko było Ci napisać to inaczej.
- Nie miej do niej żalu. Prawie cię nie znała. Z
dzieciństwa, te wspomnienia zdążyły się zatrzeć.
- Wiem. Nie byłem na nią zły. Pomogła mi zrozumieć… wiele
spraw.
Milczenie.
- Więc jak teraz będzie? Liczyłeś, że po prostu
przyjdziesz, popchnięty przez córkę, po ponad piętnastu latach, a ja… a my…
Zrezygnowałabym ze
wstawki milczenie. Psuje cały urok tych dialogów i burzy schemat, który
obrałaś. Lekko mylące jest także to przejście do tematu córki, jeśli czyta się
po kolei cały tekst, a nie tylko skupia na dialogach. Ale to tylko moje drobne
odczucie.
Poza tym puenta
podnosi na duchu i daje nadzieję. Zastanawia mnie jedynie, jakie oczy miała w
końcu główna bohaterka. Najpierw piszesz o stalowym spojrzeniu, a później o
brązowych oczach. Na upartego to stalowe spojrzenie można podciągnąć pod nieugięte,
nieznoszące sprzeciwu, przeszywające, ale to nie zmienia faktu, że moim
pierwszym wrażeniem był po prostu kolor szary. I pogubiłam się, jak później
przeczytałam, że bohaterka ma jednak brązowe oczy.
Nie jestem
zwolenniczką lektur, praktycznie w ogóle ich nie czytam i powoli zastanawiam
się, jak zdam maturę. Ale jeśli wszystkie byłyby tak wciągające, jak Twoja
miniaturka, to połykałabym je w tempie błyskawicznym. Zdradzisz więc, na czym
się opierałaś? Albo raczej – co Cię zainspirowało? Bo mam pewne podejrzenia,
chciałabym sprawdzić czy słuszne.
Umierając powoli
Tekst jest dobrze napisany, a do tego informacja ponad nim
od razu zachęca do czytania. Zastanawiam się czy ta miniaturka jest pisana na
podstawie prawdziwej historii? Bo tak zrozumiałam z tego dopisku nad właściwym
tekstem.
Ogólnie jest tylko jedna rzecz, do której mogę się
przyczepić – brakuje mi przesłania. Tylko tytuł może wskazywać, do czego
prowadzi styl życia Kobiety i samotność, w której się pogrąża. Nadal jednak
chętnie przeczytałabym końcówkę, która wyjaśniłaby chociaż troszkę więcej i przyjemniej
w małym stopniu narzuciła nam zakończenie tej historii.
Chętnie w komentarzu przeczytałabym, jaki miałaś zamysł,
pisząc tę historię. W tej, jak i w poprzednich miniaturkach, widać, że nie
lubisz ukazywać wszystkiego wprost. Chciałabym poznać Twoją interpretację tych
tekstów.
Mówię [fanfiction – Atramentowe serce]
Atramentową trylogię czytałam lata temu i przyznam szczerze,
że niewiele z niej pamiętam, a research na nic się nie zdał, bo informacji o
tych książkach jest w Internecie tyle co nic. Po co to mówię? Żebyś miała
świadomość, że sięgam po tę miniaturkę nie do końca znając kanon. Albo inaczej
– znając kanon, ale nie do końca go pamiętając.
Zacznę od tego, że Mówię
jest świetnie dobranym tytułem do fanfiction o Atramentowym Świecie, kto
czytał, na pewno wie dlaczego.
Och, ale narobiłaś mi ochoty na Atramentowe Serce! Świetnie to opisałaś i chociaż nie przypominam
sobie (moje źródła też nie), żeby w książce Elinor i Dariusza coś łączyło, to
Ty pięknie to opisałaś i chętnie przeczytałabym jakiś dłuższy fanfic w Twoim
wykonaniu o tej parze. Nigdy bym nie przypuszczała, że ich miłość może być tak
dobrze opisana w kilku słowach. Nigdy bym nie przypuszczała, że jakakolwiek miłość może być tak dobrze
opisana w kilku słowach. Gratuluję.
Bombonierki
faszerowane
Przeczytałam tekst dwa razy i zdecydowanie przyznaję Ci
rację – tekst jest kompletnie niezrozumiały i nawet nie wiem, jak mogłabym go
skomentować. Ale mogę Cię pochwalić za brak błędów i bardzo umiejętnie
prowadzone dialogi. Przez większość tekstu się uśmiechałam – za to plus. Ale
zastanawiam się, jaki miałaś pomysł na ten tekst. Dążyłaś do czegoś
konkretnego? Czy tylko do tego, żeby był niezrozumiały?
I jaki związek z tekstem ma tytuł?
Kawa po parysku
Za krótko, za mało i do tego odniosłam wrażenie, że tekst
potraktowałaś po macoszemu. Jakbyś napisała go od niechcenia, w dużym
pośpiechu, myślami będąc gdzie indziej. Widać, że koncepcję na niego miałaś,
ale przelanie tego na papier (klawiaturę) nie poszło Ci najlepiej.
Z tych kilku akapitów nie dowiedziałam się niczego
konkretnego. Ot, zwykła historia miłosna, która nie pozostawia po sobie śladu i
niestety nie zapada w pamięć. Piszesz ogólnikami, nie dajesz czytelnikowi
żadnych konkretów. Po prostu opisujesz miłość, która się pojawiła, a potem
zniknęła – ale nikt nie wie, jak i dlaczego to się stało. Brakuje mi bardziej
szczegółowego przedstawienia postaci, ich historii i motywów, które nimi
kierowały. Bo tekst, który opublikowałaś, bardziej przypomina streszczenie
koleżance w kilku słowach miłości siostry, niż miniaturkę z jakąś koncepcją.
Liczba niedoskonała
Tekst pod względem technicznym napisany bardzo dobrze, ale
nie wiem czy był sens pisać kontynuację Maskarady.
Tamta miniaturka zapadła mi w pamięci właśnie dlatego, że skończyła się tak, a
nie inaczej. Mogłam usiąść po jej przeczytaniu, pomyśleć i sama zdecydować, jak
ta miłość powinna się zakończyć. Dodając Liczbę
niedoskonałą, poniekąd popsułaś czytelnikowi całą zabawę.
Nie zrozum mnie jednak źle. Nie uważam, że tekst powinnaś
usunąć. Po prostu na Twoim miejscu przemyślałabym, czy nie warto dodać go jako
odrębny tekst (oczywiście zmienić w nim co nieco) i nie wiązać w żaden sposób z
Maskaradą. Ale to Twój wybór.
Pozwól, że przejdę już do ostatniej części, a mianowicie do Mgnień. Drugiego opowiadania nie biorę
pod uwagę, bo jest to dłuższa forma, a na razie ma tylko trzy rozdziały – sama rozumiesz,
że ciężko oceniać mając tak mało materiału.
Mgnienia
Od razu rzucasz czytelnika na głęboką wodę. Nie ma
przedstawienia głównej bohaterki, miejsca ani czasu, w którym rozgrywa się
akcja – żadnych solidnych postaw pod dalszą fabułę. Trochę zbiło mnie to z
tropu, bo po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiem niewiele więcej niż przed
jego lekturą, ale muszę przyznać, że bardzo mnie tym zaintrygowałaś. Dlatego z
oceną czy wyszło Ci to na dobre czy nie – poczekam do ósmej, ostatniej jak na
razie, części.
W rozdziale pierwszym
piszesz: Percy postawił przed nią cynowy
dzban i dwa kufle. A kilka wypowiedzi dalej: Wzruszył ramionami i odszedł, a po chwili wrócił z tacą, na której stał
pękaty dzbanek i dwa kubki. Dwa razy poszedł przynieść ten dzbanek z winem?
Podobnie z deszczem. Pierwsze zdanie brzmi: Padał
deszcz. Natomiast siedem akapitów niżej: Król zdołał wymamrotać jedynie kilka słów, po czym lunęło jak z cebra,
co uratowało go przed dalszą kompromitacją. „Lunęło jak z cebra” sugeruje,
że wcześniej nie padało. Oczywiście można się spierać, że ten pierwszy deszcz to
była mżawka, a dopiero później naprawdę się rozpadało, ale pierwsze skojarzenie
i tak jest inne. Dlatego proponuję to zmodyfikować, a wpadkę z dwukrotnym
przynoszeniem tacy jak najszybciej usunąć.
Po przeczytaniu kolejnych dwóch rozdziałów niestety niewiele
się dowiedziałam. Stworzyłaś nowy, całkowicie autorski świat, ale kompletnie go
nie opisujesz. Pojawiają się nazwy własne, wspomnienia o wojnie i zmianach na
tronie, które niedawno zaszły. Ujawniasz też wyrwane z kontekstu informacje o
bohaterach – Percy długo nie rozmawiał z siostrą, a Will nie chce być królem.
Ale co ja mam zrobić z tymi suchymi faktami? Czytelnicy pragną historii związanej
z Twoimi postaciami, chcą znać i czuć bohaterów – nie tylko o nich czytać.
Wytłumacz powody długiej rozłąki Percy’ego z siostrą, rozwiń motywy Willa i
jego żony – dlaczego podstępem dorwał się do władzy, skoro wcale jej nie
pragnie? A świat? Jakimi rządzi się prawami? Jak wygląda? Dlaczego jest
zniszczony? Który to wiek, rok? A może tego świata nie można „objąć” naszym
czasem? Mogłabym zadawać pytania bez końca, bo też bez końca mnożą się one w
mojej głowie. Rozumiem oczywiście, że nie wszystko możesz opisać od razu – nie
przesadzajmy w drugą stronę. Miałaś jednak mnóstwo okazji, żeby rozwinąć pewne
kwestie, wplatając je zgrabnie w tekst. Zazwyczaj to aż bije po oczach, że w
tym i w tym miejscu powinno się znaleźć jakieś rozwinięcie, wyjaśnienie. Percy
już ze dwa razy wspominał o siostrze, Vala również – mogłaś w narracji
przynajmniej o tym wspomnieć. A przy ruinach zniszczonej wioski? Czemu, znów
korzystając z okazji, nie opisałaś wojny – a przynajmniej jej przyczyn? Królowa
mówi otwarcie o niechęci Willa do rządzenia – kolejna okazja, by w narracji
rozwinąć ten wątek i przy okazji przybliżyć świat, który kreujesz. Takich
fragmentów i niedomówień jest wiele i myślę, że musisz to następnym razem
lepiej rozplanować. Jestem w stanie zrozumieć nutkę tajemnicy, którą starasz
się wprowadzić, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność – coś musisz czytelnikowi zdradzić.
Wybuch Vali ożywił akcję i pchnął ją lekko do przodu –
pomysł bardzo trafiony. W końcu coś, co przybliża część historii i sprawia, że
tekst staje się bardziej dynamiczny. Jeśli ludzie się kłócą i wyrzucają z
siebie słowa szybciej niż zwykle, czytelnik to szybciej chłonie. Mgnienia potrzebowały właśnie czegoś
takiego.
Szukam celu, jaki miałaś w napisaniu sceny pomiędzy Regan i
Williamem. Oczywiście oprócz tego, że kobieta trzyma go pod pantoflem i że Will
kompletnie się na króla nie nadaje – chociażby dlatego, że tym ciągłym
przepraszaniem za głupoty (bo, bądźmy szczerzy, podniesiony głos użyty w jednym
czy dwóch słowach, nie jest jeszcze poważnym
powodem), pokazuje, jaki jest uległy. Jeszcze po raz kolejny przypominasz, że
Vala nic im nie może zrobić (znów aż się prosi, żebyś to rozwinęła) – jednak to
wszystko, co wymieniłam, pojawiło się już w poprzednim fragmencie dotyczącym
tej pary. Po co ciągle bombardować czytelników tymi samymi informacjami?
Znów zmarnowałaś scenę, w której tyle mogłaś
wyjaśnić! Rozmowa Percy’ego ze zmarłym przyjacielem dobrze przemyślana, bo ma
solidne podstawy, ale po co ona się tak naprawdę pojawiła? Tylko dlatego
krótkiego przepraszam? Cały akapit rozmyślań Percy’ego, dlaczego to robi i że
dziwnie się z tym czuje, tylko po to, żeby wybełkotać kilka mało składnych
zdań? Mam tylko nadzieję, że Colin zrozumiał, za co Percy go przeprasza. Bo ja
szczerze mówiąc nie bardzo.
Doczekałam się wyjaśnień niektórych faktów, chociaż nadal
uważam, że część z nich mogłaś zdradzić już wcześniej. Teraz byś tylko wszystko
przypieczętowała, a kłótnią (rozmową?) Vali i Percy’ego wyjaśniła pozostałe
kwestie, przy okazji wszystko porządkując. Warto pomyśleć o tym przy tworzeniu
kolejnych dłuższych tekstów.
Na początku piątej części atakujesz nas informacją o wróżkach,
które tam (bo nie wiem jeszcze, jak kraina się nazywa) żyły – kolejny przykład
na to, że za mało opisujesz świat, który przedstawiasz. W życiu w krainie,
którą do tej pory pokazałaś, nie umiejscawiałabym wróżek.
O, a teraz jeszcze wyglądają jak wiewiórki i mogą zamieniać
się w ludzi? Pogubiłam się. A może wróżki są naszych rozmiarów? Bo mnie się
raczej kojarzą z Dzwoneczkiem z Piotrusia Pana niż dorosłą kobietą, która ma
metr sześćdziesiąt. Zdecydowanie powinnaś skupić się na opisie świata
przedstawionego, bo z każdym rozdziałem coraz bardziej kuleje.
W końcu z czystym sumieniem mogę Cię pochwalić –
charakterystyka wiedźm nie dość, że dokładna, to jeszcze płynnie zmienia się w
opis bieżących wydarzeń i przy okazji krok po kroku opisuje sytuację
polityczną, w jakiej znajduje się Królestwo. Tego mi właśnie brakowało. Mam
nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Szczególnie, że to właśnie polityka ma
być tematem przewodnim.
Nie jestem teraz
pewna, w którym rozdziale, ale na samym początku Mgnień wspominałaś o ubiorze Vali. Nie był to żaden rozbudowany
opis – jedynie kilka zdań pojawiających się bardziej mimochodem niż w
konkretnym celu. Ale to mi wystarczyło, żeby strój głównej bohaterki wyobrazić
sobie mniej więcej tak *zdjęcie*.
Natomiast gdy przychodzi czas balu, sukienkę, chociażby królowej, opisujesz
bardziej jako taką małą czarną, która
kompletnie nie kojarzy się z dawnymi czasami, bo jest wytworem współczesności.
Nie czepiałabym się tego, bo w opowiadaniu nie podajesz czasu, kiedy to
wszystko ma miejsce, więc na upartego bogatych może być stać na takie kreacje,
a ja nie powinnam porównywać dam dworu do zwykłej chłopki mieszającej w małym
domku na skraju wioski. Ale! Gdy Vala podróżowała z Percym, ten powiedział
kapitanowi statku, że są małżeństwem, bo wspólne podróże są nieprzyzwoite.
Czy w takim razie ludzie nie powinni takich sukienek, odsłaniających sporą
część ciała, również za takie uważać? Bo wyzywający stój jest równie
nieprzyzwoity, co spędzanie tyle czasu z mężczyzną, który nie jest Twoim mężem,
prawda?
Dialog pomiędzy Percym i Elleen poprowadzony bardzo dobrze,
a do tego ujawnia kolejne fakty. Przypomniało mi się jednak w trakcie, że
pracujesz nad mapką, która mogłaby ułatwić czytelnikom wyobrażenie sobie całej
krainy. Myślę, że powinnaś jak najszybciej wcielić to w życie, bo łatwo się pogubić.
Taka ściągawka na pewno wszystkim bardzo by się przydała. I może drzewo
genealogiczne? Widzę, że pojawia się coraz więcej rodzinnych zawiłości,
dziedziczenie tronów, ucieczki... Warto byłoby to na bieżąco uzupełniać i w
odpowiednim momencie dodać na blogu.
Cały czas w opowiadaniu przewija się hrabia. Jednak po ostatnich opowieściach Percy’ego, mam wrażenie,
że hrabiów jest (było?) dwóch. Może warto ponadawać jemu (im?) imiona? Łatwiej
będzie ich zapamiętać i skojarzyć z konkretnym wydarzeniem czy wspomnieniem.
Ostatnia opublikowana część wydała mi się najbardziej
dopracowana, chociaż zabrakło mi opisu podróży pod względem tego, co ich otaczało
– nie mówię o długim rozwodzeniu się o przyrodzie, ale chociaż kilku zdaniach,
które pozwoliłby czytelnikowi wyobrazić sobie to, co otaczało Valę i
pozostałych podczas wycieczki do zamku. Ale tej jeden raz postaram się
zapomnieć o niedociągnięciach i cieszyć tym, że się rozwijasz, bo z rozdziału
na rozdział, opowiadanie jest lepsze.
1) Fabuła/Wątki 6/10
Widać, że wiesz, o czym piszesz i całą sytuację polityczną
panującą w krainie masz już w głowie poukładaną. Można to dostrzec szczególnie
we fragmentach, gdzie Percy bądź Vala opowiadają o tym własnymi słowami. Nie
zdarzają Ci się tam nielogiczności, a każde zdarzenie ma swoją przyczynę. Muszę
przyznać, że jak na osiem rozdziałów, powoli tworzysz sobie solidną podstawę, z
której może powstać naprawdę dobre opowiadanie.
Odnoszę jednak wrażenie, że zaczynasz pewne wątki i ich nie
kończysz. Wspominałam o tym już na początku oceny treści. Chociażby siostra
Percy’ego – miałaś tyle okazji, żeby o niej napisać, żeby pokazać, jakie więzi
łączyły ją z bratem i dlaczego zostały przerwane, jak to się stało, że Percy ją
zostawił, a teraz nie wie, gdzie się ona znajduje. Rozumiem, że mogłaś chcieć
zachować to na później i być może wiąże się to z jakąś bombą, którą zamierzasz
spuścić na czytelników (kto wiem, kim okaże się siostra Percy’ego?), ale myślę,
że ujawnienie przeszłości tego nie zepsuje i powinnaś zająć się tym wcześniej,
gdy była na to pora.
To samo tyczy się tego, jak Vala mogłaby zaszkodzić królowi
i jego żonie. Ciągle się tego boją, wciąż o tym wspominają, ale ani oni, ani
Vala nie zdradzają, o co może chodzić. A tajemnicza wiedźma, której szukali
strażnicy w jednym z pierwszych rozdziałów? Wtedy wydawało mi się to istotne
(Vali również), ale wątek przeszedł bez echa i wydajesz się o nim zapomnieć.
Jeśli to było coś ważnego dla dalszego rozwoju wydarzeń – niech Vala czasem o
tym myśli (chociażby w chwili zobaczenia Tinaig, która też jest wiedźmą,
przecież mogła wtedy przypomnieć sobie o wyglądającej znajomo poszukiwanej
kobiecie, prawda?), albo przynajmniej przelotnie o tym wspomina. A jeśli cały
ten wątek nie miał znaczenia i był tylko zapchajdziurą – zrezygnuj z niego, bo
tylko podsycasz ciekawość czytelnia, a nigdy nie wracasz do tematu. To trochę
takie wysyłanie sprzecznych sygnałów i odwracanie uwagi od tego, co jest
naprawdę istotne.
Wracaj do wątków politycznych także w narracji – chociażby ujmując
to jako przemyślenia bohaterów. W końcu z zakładki wynika, że jest to motyw
przewodni opowiadania, więc warto byłoby wracać do tego częściej niż tylko w
dialogach.
2) Rozwinięcie akcji 4/6
Cały czas wydaje mi się, że wszystko postępuje bardzo,
bardzo powoli, ale gdy dłużej się nad tym zastanawiam, nagle zdaję sobie
sprawę, że w tych ośmiu częściach zawarłaś naprawdę dużo informacji i poszłaś z
akacją do przodu. Wszelkie nowinki są jednak ukryte i wydają się strasznie
porozrzucane po opowiadaniu, dlatego ciągle brakuje mi fragmentów, gdzie
starałabyś się to podsumowywać, żeby czytelnik zobaczył, że to wszystko trzyma
się logicznie całości.
Chwilami odnosiłam wrażenie, że bardziej skupiasz się na opisach,
jak Percy poszedł na spacer i o czym sobie wtedy myślał, podczas gdy więcej
miejsca powinny zająć przeprosiny Colina – to w końcu po to wyszedł z domu
Vali, prawda? O tym przykładzie również pisałam już wcześniej. Chodzi mi po
prostu o to, że mając tak dużo informacji do przekazania (o bohaterach, o
świecie, o wydarzeniach – tych kiedyś i tych teraz), za bardzo skupiasz się na
wszystkim wokół tylko nie na tym. Kompletnie pomijasz to, co naprawdę istotne,
zapominając o tym, bądź odwlekając później. Niepotrzebnie. Nie musisz zdradzać wszystkiego
od razu, ale warto napisać coś, czym zatrzymasz u siebie czytelnika. Zdradzaj
sekrety, pozwalaj nam poznać swoich bohaterów – wtedy opowiadanie nabiera
sensu.
3) Świat
przedstawiony 4/10
Miałam się tu rozgadać, ale chyba wiesz już, co mam Ci do
zarzucenia, prawda? Przyłóż się do opisów miejsc, do ukazania krainy, która ma
wyraźny zarys w Twojej głowie, ale nie ma go w opowiadaniu. Widać, że pomysł
jest świetny i ma ogromny potencjał (nawet dla mnie – osoby, która z polityką jakiejkolwiek krainy jest na bakier),
musisz tylko dokładnie rozplanować to, jak opowiadanie ma wyglądać i ściśle się
tego trzymać, bo chyba się trochę w połowie zgubiłaś.
Miałam wrócić do rzucenia czytelnika na głęboką wodę już w
pierwszy rozdziale. Jak wspomniałam – bardzo mnie to zaintrygowało, ale szybko stwierdziłam,
że powinnaś żałować tej decyzji. Pierwszy rozdział jest idealnym miejscem na
opisy miejsca, w którym znajdują się bohaterowie, na przedstawienie stworzeń,
które tam żyją – przynajmniej w wielkim skrócie. Już nawet na bohaterach
mogłabyś się skupić bardziej w kolejnych częściach, stopniowo ich ukazując –
myślę, że to jest dużo łatwiejszy i mniej czasochłonne niż opisywanie
czytelnikowi nowego miejsca, całkowicie odmiennego świata, który rządzi się
własnymi, unikalnymi prawami. Szkoda tylko, że po tylu częściach nadal nie
jestem w stanie wyobrazić sobie, jak to wszystko wygląda, jakie to są czasy i jak pięknie Ty to sobie wyobrażasz. Bo w to,
że masz na to koncepcję nie zwątpiłam ani razu. Musisz tylko popracować nad
przelaniem tego, co masz w głowie do Worda.
I na koniec – nie bój się opisów. Są one u Ciebie naprawdę
skromne. Nie tylko te dotyczące miejsc, ale także bohaterów, ich wyglądu,
charakteru i – przede wszystkim – emocji! Czasem można sobie darować, jak kto
był ubrany, jaką miał minę i czy lubi rano wstawać, czy nie. Ale jeśli darujesz
sobie emocje – bohater staje się martwy, nierzeczywisty, a czytelnik nie może
się z nim utożsamić. A my lubimy utożsamiać się z bohaterami!
4) Bohaterowie 5/10
Uwielbiam tę część oceny, a Ty sprawiłaś, że nie wiem, co
mogłabym napisać. Rzadko się na to decyduję, ale nie opiszę każdego bohatera
oddzielnie. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
Przede wszystkim nie chcę ich rozdzielać i wypowiadać się o
każdym, bo wszyscy powielają pewien schemat – są zwykli. Nie mają w sobie nic,
co sprawiłoby, że chce się o nich czytać, że czytelnik chciałby ich bliżej
poznać. Ich historię – owszem! – ale niestety nic więcej. Wszyscy wypowiadają
się podobnie, przy okazji sprawiając wrażenie, że nie mają nic ciekawego do
powiedzenia. Do tego nigdzie nie przybliżasz nawet, ile mają lat, a strasznie
mnie to intrygowało. Szczególnie, że Regan i Will momentami zachowują się jak
para nastolatków, a nie (podobno) dorośli ludzie, który zasiadają na tronie i
kierują całym Królestwem. Ich sprzeczki, przeprosiny Williama i rozmowa na balu
kompletnie nie pasowały mi do króla i królowej. Uważam, że nawet jeśli nie chcą
władzy, to powinni zachowywać się doroślej, skoro postanowili się jednak do
tronu dorwać.
Vala, Percy… Nie mają w sobie nic nadzwyczajnego. Nie znam
ich uczuć i mimo że ich romans będzie (prawdopodobnie) jednym z głównych wątków,
to nie wiem ani jak do tego doszło kiedyś, ani dlaczego do siebie wrócili, ani
na dobrą sprawę nawet tego, co do siebie czują. A Ty przecież twierdzisz, że
popędziłaś z akcją, jeśli chodzi o tę dwójkę. Po raz kolejny – nie bój się
opisów, pokaż w końcu czytelnikowi, co łączy Valę i Percy’ego. Myślę, że
wszyscy czekają na to z utęsknieniem. Czasem warto zwolnić z wydarzeniami, żeby
opisać więcej szczegółów – wtedy czytelnik ma czas zżyć się z Twoją historią.
Tinaig – wspominam o niej tylko dlatego, że ma ogromny
potencjał, ale mam wrażenie, że już zaczynasz to marnować. Przemyśl dobrze, jak
chcesz ją wykreować, bo początkowo zdawało mi się, że wiedźmy będą trochę jaki
tacy starzy mędrcy, którzy wiele wiedzą o życiu, a Ty tymczasem w towarzystwie
Elleen zrobiłaś z Tinaig rozchichraną nastolatkę. Trochę teraz wyolbrzymiam,
ale naprawdę wygląda na to, ze do tego zmierzasz. I po raz kolejny – ile one
mają lat? Zarówno Tinaig i Elleen? Wnioskuję, że Vala musi być chociaż parę
ładnych lat starsza od Elleen, skoro ta nazywa ją matką, wspomniałaś jednak, że Elleen jest już dorosła. Dlatego
intryguje mnie ile wszyscy mają lat. Przynajmniej mniej więcej. Warto, żebyś wspomniała
o tym w opowiadaniu, bo zwykłe określenie, że ktoś jest dorosły to naprawdę pojęcie względne i każdy może to interpretować
po swojemu.
Podsumowując – z nieznanych powodów najbardziej polubiłam
Colina i to szczególnie jego historia mnie zaintrygowała. Szkoda, że nie żyje.
5) Dialogi/Narracja 8/10
Tutaj bez zastanowienia daję osiem punktów. Słowa
bohaterów mówią najwięcej o Twojej historii. Mam wrażenie, że gdyby nie oni i
ich rozmowy, nie wiedziałabym nic o świecie przedstawionym ani opowiadaniu, które
piszesz. To dialogi ratują Mgnienia.
Jeden punkt jednak za nie obcięłam, bo w pierwszym rozdziale wydawały się
strasznie wymuszone (mam na myśli rozmowy pomiędzy Valą i Percym – były tak
naprawdę o niczym, a dodatkowo nudziły strasznie i zniechęciłam się odrobinę do
czytania).
Drugi odebrałam za narrację. Powinnam więcej, ale znęcałam
się nad Tobą już w poprzedniej części oceny, więc stwierdziłam, że odjęcie się
kolejnych punktów za to samo będzie niesprawiedliwe. Do czego dążę? Punkt znów
tracisz na tym, że narracja jest uboga – nie wykorzystujesz jej do opisów
świata przedstawionego, bohaterów… Do opisów czegokolwiek. Ale o tym już było.
Miej po prostu świadomość, że to strasznie rzuca się w oczy i odbiera na
wartości opowiadaniu.
6) Styl 3/4
Ciężko było mi przebrnąć przez Mgnienia, oj ciężko. Miniaturki wręcz połknęłam, a te osiem części
ciągnęło się za mną w nieskończoność. Nie mogę stwierdzić, dlaczego tak było.
Na pewno wiele utrudniał fakt, że narrację skrzywdziłaś brakiem opisów, a
bohaterów trudno od siebie odróżnić. Co do samego stylu jednak, nie mogę się
przyczepić, bo widać chociażby po miniaturkach, że umiesz dobrze pisać i wiesz,
co robisz. Po prostu w Mgnieniach
trochę się zagubiłaś. Mam nadzieję, że jeszcze dasz radę to wszystko naprawić –
bo widać, że Cię na to stać.
7) Oryginalność 10/10
Mogę się czepiać, że źle ukazałaś swój pomysł, ale nie mogę
się przyczepić do tego, że jest on całkowicie Twój i nie raz zaskoczyłaś mnie
tym, co wymyśliłaś – chociażby te wróżki. I smok! Och, smok był cudowny, jak
mogłam zapomnieć o nim napisać! Zdecydowanie częściej powinnaś otaczać swoich bohaterów
magicznymi stworzeniami. W tych właśnie momentach przypominałam sobie, że
czytam przecież fantastykę, a w tej bajce
będą smoki. Szczerze mówiąc widząc te słowa na podstronie, nie spodziewałam
się, że mówisz serio. Oczywiście jestem mile zaskoczona. Obyś miała więcej
takich pomysłów!
Poprawność 17/20
Życzenia
[fanfiction – Zmierzch]
Dawniej
darzyła Bellę głęboką przyjaźnią – nawet, kiedy dziewczyna popełniała głupie i
niekiedy niebezpieczne dla życia decyzje, jak te nieszczęsne skoki z klifu.
– podejmowała. Popełniamy błędy, nie decyzje; bez przecinka przed jak.
Z
drzew spadały wielkie, złoto-rude liście, chwilę tańczące na wietrze, by po
zaraz opaść ciężko na ziemię. – samo zaraz
albo po chwili. Chociaż polecałabym
to pierwsze, żeby uniknąć powtórzenia.
.. byli z Tobą, kiedy będziesz tego
potrzebować. – zjadło Ci jedną
kropkę na początku.
Maskarada
Zaczęliśmy rozmawiać o
błahostkach, jak dwójka nowo poznanych ludzi we wcale nie tak małym mieście.
– bez przecinka przed jak.
W kawiarni było gorąco
– wachlowałaś się ulotką, a na twarz wypłynął ci ładny rumieniec. –
wpłynął.
Tak więc mam uwierzyć, że przyszedłeś tu przepraszać, z
własnej woli? – bez przecinka
przed z własnej woli.
Jest jeden. Słownie: jeden. – Dosłownie?
Z dzieciństwa, te wspomnienia zdążyły się zatrzeć. – bez przecinka. I może na odwrót? Te
wspomnienia z dzieciństwa.
Nie chcę burzyć tego,
co zdążyłaś zbudować wokół siebie, na stabilnych podstawach. – bez
przecinka przed na stabilnych podstawach.
Umierając powoli
Natarczywy dźwięk
dzwonka przerywa konsumpcję śniadania, ciepłą kąpiel, czytanie fascynującej
książki, czy wreszcie pracę. – bez
przecinka.
Jest twarda, musi być
twarda, ale kiedy zdarza jej się płakać cicho na środku schodów, zastanawia się
cicho, czy naprawdę tego chce. – powtórzenie cicho.
Mgnienia
2. Kontrasty i
obyczaje
Musieli użyć trochę
mocnych argumentów, żeby do tego doprowadzić. – mocniejszych.
To znaczy, głównie za
jego rządów zrównano z ziemią część od strony Góry, a tę parę wiosek(…) –
te kilka wiosek? Tę parę brzmi, jakby to były tylko dwie wioski.
Chwilę po wyjechaniu z
pogranicza lunął deszcz, tak silny, że rzeki wezbrały zbyt mocno(…) – bez
przecinka przed tak.
Otworzył szeroko oczy
i zobaczył Valę, pochylającą się na nim z jednocześnie wściekłym i zatroskanym
wyrazem twarzy. – nad nim.
powiedziała do
Percy’ego , jakby rozmowa przed chwilą w ogóle nie miała miejsca. –
niepotrzebna spacja przed przecinkiem.
3. Powroty
Zawsze najbardziej
lubił wschody słońca, nie zachody – były dużo mniej sentymentalne i uznawał je
za ładniejsze. Niezależnie od tego, jakie zdanie miały wszystkie kobiety tego
świata. – przekształć to jakoś, bo w pierwszej chwili po przeczytaniu
zdania po pauzie, można pomyśleć, że odnosi się to do zachodu, a nie wschodu.
Trochę tam namieszałaś.
bardzo szybko przemieścili się na rzece – przepłynęli rzekę brzmi lepiej.
w osłupieniu wpatrując
się na zrujnowaną chatę – w zrujnowaną chatę.
William był otoczony wściekłymi
kobietami ze wszystkich stron, postanowił więc w miarę możliwości załagodzić sytuację, okazało się jednak, że pojmowanie
płci przeciwnej znacznie przekracza jego możliwości.
– powtórzenie; może podziel to zdanie na dwa?
Will nie bardzo
rozumiał toku myślowego żony – tok myślowy.
Błędów nie popełniasz wiele i raczej są to drobne potknięcia
czy zgubione przecinki, dlatego nie betuję pozostałych rozdziałów. Wolałabym
się skupić na ich treści merytorycznej.
Na koniec jeszcze jedna uwaga – zauważyłam, że wkradają Ci
się czasem podwójne spacje w tekście. Jest dobry sposób na wyłapanie ich
(oczywiście, jeśli piszesz w Wordzie). Wystarczy kliknąć ctrl+h i w znajdź „wpisujemy” podwójną spację,
natomiast w zamień na pojedynczą. I
po kłopocie.
Punkty dodatkowe 2/5
Za dobre chęci. I miniaturki, które naprawdę mnie urzekły.
Podsumowanie
Pracuj nad opisami! Przede wszystkim! Przemyśl jeszcze raz,
jak ma wyglądać Twój świat, a w między czasie spróbuj tchnąć trochę więcej
życia w swoich bohaterów.
Ilość zdobytych punktów:
71
punktów, czyli Średniak (Dobry – 4)
Nie będę kłamać, ocenę naciągnęłam punktami dodatkowymi.
Dostajesz ode mnie czwórkę z minusem, która momentami skłaniała się do trójki z
plusem. Myślę jednak, że jeśli dużo popracujesz (przynajmniej nad opisami), czwórkę
możesz dostać lekką ręką.
Ściskam,
Mała pomyłka: "Tutaj bez zastanowienia daję dziewięć punktów", a widać, że dałaś osiem :)
OdpowiedzUsuńNa dłuższy komentarz nie bardzo mam czas, ale gratuluję przebrnięcia przez tyle tekstów.
Dziękuję za zwrócenie uwagi, rzeczywiście początkowo było dziewięć punktów, a potem oczywiście coś mi się przypomniało i obcięłam jeszcze jeden. A tekstów nie było tak dużo ^^
UsuńNa początku chciałabym Ci serdecznie podziękować za tak ciekawą, rozbudowaną ocenę, naprawdę dobrze się ją czytało, nie tylko dlatego, że chwalisz, ale także dlatego, że konstruktywnie krytykujesz, brakowało mi tego ;)
OdpowiedzUsuńKomentarz też będzie rozbudowany, ale nie mam wielu uwag, raczej słowotok.
*** Jeśli zamierzasz dalej czytać to opowiadanie jako zwykła czytelniczka, to pomiń spoilery (zaznaczone), a jeśli nie zamierzasz czytać dalej albo wolałabyś posłużyć radą, to byłoby wskazane przeczytać całość ;)
Grafika:
Och, nawet nie zauważyłam tych czcionek, dzięki za zwrócenie uwagi. To pewnie kwestia tego, że każdy szablon miał inną domyślną czcionkę i z przyzwyczajenia zamieniałam na Georgię, a później zapomniałam. Zajmę się tym ;)
Życzenia
Z tymi wiadomościami chodziło bardziej o "Undelivered message returned to sender" i brak potwierdzenia otrzymania wiadomości. W "Księżycu w nowiu" była chyba taka zagrywka, a skoro Bella żadnego maila nie otworzyła bądź go nie odebrała...
Maskarada
Inspirowana była "Opium w rosole", czytałam ją chyba w drugiej albo jeszcze pierwszej klasie gimnazjum, ale tekst chodził za mną ponad pół roku ;) Nie mogłam w końcu do niego nie usiąść, skoro tak długo nie chciał się odczepić ;)
Umierając powoli
Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, na ile prawdziwa jest ta historia. Zdaje mi się, że nie bardzo. To było tak: nagle trafiłam na jakiegoś bloga, zupełnie znikąd, i zerknęłam na pierwszą notkę. Potem drugą. I trzecią. I przeczytałam całość, a potem czytałam go przez tydzień, ale potem niestety zniknął z internetu.
Ten blog nie zawierał jakichś wielkich opisów, tragicznych historii i tak dalej, ale było w nim coś tak przerażająco smutnego i przytłaczającego, że ten tekst powstał właściwie sam. Nie sądzę, żeby zgadzał się z życiem tamtej kobiety (do dzisiaj pamiętam, że miała psa i dwie dorosłe córki, gdzie ja to przechowuję?), ale chyba bije od niego taki sam... smutek. Właśnie o to mi chodziło, żeby pokazać te scenki, ten bezsens i przytłoczenie, i nawet uważam, że końcówka jest dość kiczowata jak na mój gust, ale brakowało mi zakończenia. Nie umiem pisać zakończeń.
UsuńMówię
Och, teraz totalnie się rumienię :)
Ja tak już mam, jestem beznadziejna, wszędzie widzę pairingi. "Atramentowa śmierć" tak mnie momentami nudziła, że wypatrywałam bohaterów, żeby powiedzieć o nich coś ciekawego, a poza tym zawsze uważałam, że musi coś być w tym, jak opiekuńczy jest Dariusz wobec Elinor. Ja na jego miejscu bym zwariowała, a on się o nią martwi. Cóż.
Bombonierki były ćwiczeniem, chciałam sprawdzić, jak mi idzie samo pisanie dialogów. Szło zaskakująco łatwo i cieszę się, jeśli Cię rozśmieszyłam, bo głównie o to chodziło ;)
Kawę po parysku znielubiłam, kiedy tylko ją skończyłam. Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że jest ulubionym tekstem mojej przyjaciółki i muszę ją trzymać na szufladzie, bo to jedyna szansa, że wejdzie i przeczyta resztę tego, co tam napisałam ^^
Im bardziej zastanawiam się nad Liczbą , tym bardziej przyznaję Ci rację, bo jednak było coś takiego w "Maskaradzie", co zamykało tamten tekst. "Liczba" powstawała długo i zawiera refleksje "co by się mogło stać po...?", ale chyba funkcjonuje równie dobrze jako odrębny tekst.
Och, szkoda, że nie wspomniałaś o "Wiedźmach". Może powiesz chociaż kilka słów, poza oceną? Naprawdę jestem ciekawa Twojego zdania ;)
Mgnienia
O kurczę, ale wtopa z tacą! :D Co nie zmienia faktu, że jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła, a przecież ja sama czytałam ten tekst z dziesięć razy!
Przy scenie balu miałam na myśli raczej taką kieckę, tylko czarną i z tymi kwiatkami (była w tym samym filmie "Elżbieta", zakochałam się w niej, kiedy tylko ją zobaczyłam).
Drzewko i mapkę dodam niedługo, dobrze, że komuś się przyda ;)
Świat przedstawiony:
UsuńFaktycznie, mało tam opisów i wiem, że wszystko może się wydawać niejasne, ale to dlatego, że planuję naprawdę ogrom treści, w której to wszystko będzie wyjaśnione. Napisałam na samym początku, że chyba popełniłam błąd w koncepcji, nie wiem, czy zauważyłaś? No więc ten błąd polega na tym, że podzieliłam sobie "Mgnienia" na trzy części, które nie są ułożone chronologicznie. To działa tak:
I część (obecnie się dziejąca): powiedzmy rok 15
II część: rok 0
III część: rok 15/16 (lata robocze, bo nikt się specjalnie nie przejmuje kalendarzem, ale to tylko to wyjaśnienie koncepcji).
W II części pojawi się najwięcej wyjaśnień, chociaż niektórych mogę udzielić już teraz, bo nie mam bladego pojęcia, kiedy do tego dojdę (i, no dobra, nie ukrywam, że wolałabym wiedzieć, czy to się trzyma kupy). A więc SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER: SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER:
Vala została królową Doliny, która była pogrążona w totalnym chaosie. Próbowała rządzić, ale kiepsko jej to szło, bo lud był raczej oporny. Mimo wszystko zakochała się w Percym, rycerzu z jej gwardii, prowadzili coś w rodzaju ukrytego romansu i żyło się jej całkiem dobrze. Jej wuj-protektor nie miał jednak wielkiego uznania dla jej zasług, w dodatku rosło napięcie na Północy i granicy Federacja-Południe, a Dolina była bezbronna jak ten łabądek, co tylko ślicznie wygląda. Postanowił więc wydać siostrzenicę za mąż. O jej rękę konkurowali król Południa i ówczesny dziedzic tronu Północy... yy, a przynajmniej tacy kandydaci, że to było sensowne w ówczesnej sytuacji politycznej (Corriente: mistrz gubienia ważnych kartek z planami level infinity). Vala wybrała tego z Północy, bo to była stabilniejsza opcja, ale Północ i tak zaatakowała Południe, zamek został oblężony, Vala nie zdążyła wyjść na księcia, dużo wcześniej Percy się zwinął, bo jego ukochana zamierzała wyjść za innego... Percy pojechał na Północ, wstąpić do armii, a potem trenować żołnierzy, Vala na Południe, gdzie znalazła Elleen, Colin uratował ją od śmierci, ukrywając jako swoją żonę i obywatelkę Południa. Wojska Północy zrobiły taki przemarsz przez Południe, że połowa kraju płonęła (tutaj między innymi siostra Percy'ego - nie wiedział o tym, bo nie mógł pojechać na Południe jako na początku wróg, a później oddany żołnierz Północy, który musiał robić wszystko, by wydawało się, że jest bezgranicznie oddany swojemu krajowi). I nie widzieli się przez piętnaście lat. Ale potem Percy przestał trenować żołnierzy i poczuł się bezpiecznie, postanowił odwiedzić swoją zapomnianą siostrę, no i tak się spotkali. Świat jest mały, jeśli się nad tym zastanowić.
(Znajdę te kartki, naprawdę, GDZIEŚ muszą być. Nie wyrzucam takich rzeczy).
KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA
Z kolei w części III akcja naprawdę ruszy i to już będzie ta najstabilniejsza część całości.
(A wszystko przez to, że nie chciałam zaczynać od dziedziczek tronu i tradycyjnych rozwiązań, pięknie).
Percy nie mógł długo i rozwlekle przepraszać Colina, bo to Percy. Dzielny i nieustraszony rycerz, który się nie rozkleja, a jak już palnie coś sentymentalnego, to jego ukochana, też mało tradycyjna, zaśmiewa się z tego przez kilka lat ;) Colin był najlepszym przyjacielem Percy'ego i myślę, że nie trzeba im było wielu słów.
Od następnej części opisów będzie znacznie więcej, bo sama wkraczam na nieznane wody (łohohoho, obozowiska, zamki, błoto i te sprawy), ale zgadzam się, że powinno ich być więcej. Jestem akurat w trakcie czytania "Gry o tron" Martina i tam ten brak opisów mnie niesamowicie wkurza, ale chyba u mnie jest ich troszkę, troszeczkę chociaż więcej, chociaż to zupełnie, zupełnie inny pułap :D
UsuńBohaterowie:
O tak, oni są zwykli, bo właśnie mieli być zwykli. Tak naprawdę żadne nie nadaje się na pozycję, w której się właśnie znalazło: to widać najbardziej w przypadku Williama i Regan, którzy nie nadają się na parę królewską i właściwie nie chcieli nią być. William to taki poczciwy chłopak, któremu ktoś kiedyś oddał wielką przysługę, tamten się do niego przywiązał (to był jeden z hrabiów. Ten drugi jest bardzo zły) i teraz zrobi wszystko, by oczyścić jego dobre imię, a sam jest tylko marionetką.
(Btw, z tym krzyczeniem na Regan to chodzi o to, że ona ma bardzo niemiłe wspomnienia i ogólnie traumę, jeśli chodzi o zamek i krzyki, i na to też jest osobne miejsce w drugiej części... muszę przestać używać tego zdania.)
Jeśli chodzi o wiek bohaterów, to zawsze muszę się zatrzymać, zanim podam dokładne daty, bo to "piętnaście lat", które rzuciłam wcześniej, też było mniej-więcej orientacyjne. Ale pomyślmy... Kiedy Vala zostawała królową, miała dwadzieścia pięć lat (no tak, stara była, ale broniła się ze wszystkich siłi, żeby tam nie pojechać, bo:
{to pojawi się w pierwszym rozdziale drugiej części}
SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER
Przed laty, kiedy w Dolinie panował dobrobyt, na tron wstąpił dziadek Vali, człowiek agresywny i porywczy. Skłócił się ze wszystkimi, z kim można się było skłócić, a bardziej od dzieci obchodziła go kuchnia królewska i zapas alkoholu. Matka Vali dużo po nim odziedziczyła i stała się zimna, apodyktyczna i zamknięta w sobie. Córka uciekła z zamku tak szybko, jak tylko mogła – nikt więc nie wiedział, jaka jest księżniczka, a przyszła królowa.
Minęło przeszło dziesięć lat. Dwudziestopięcioletnia Vala pojawiała się nagle, znikąd, by objąć władzę w kraju, który nie pamiętał pokoju i bogactwa. Nic dziwnego, że nikt nie wiązał z nią wielkich nadziei.
KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA KONIEC SPOILERA )
No więc, Vala miała dwadzieścia pięć lat, a teraz ma około czterdziestu. Percy był starszy, miałby około... czterdziestu siedmiu. Wiek Tinaig to gigantyczna tajemnica, której mi nie zdradziła, ale trzeba pamiętać, że ona jest raczej outsiderką, a Elleen to zawsze było dla niej dziecko, więc nie mówi do niej jak do młodej kobiety, którą Elleen już jest.
Will i Regan są młodsi od Vali i Percy'ego, ale niezbyt dużo. Tylko, jak już wspomniałam, oni nie są na swoim miejscu i zachowują się... no, nie tak, jak powinni, oni ciągle czują się nieswojo i przez to cofnęli się trochę w rozwoju.
(Chyba strzeliłam sobie w kolano tym wiekiem, teraz to wygląda jeszcze gorzej?)
Nie dziwię się, że polubiłaś Colina, bo sama go lubię i aż żal mi było go uśmiercać (na razie tylko umysłowo), bo wolałabym go zatrzymać i przytulić, chociaż nie zamierzam go opisywać jako misia bez kręgosłupa ;)
W ogóle jeśli chodzi o moje teksty, to ja uwielbiam zmuszać czytelnika, żeby co jakiś czas rewidował swoje poglądy na jakąś postać i na akcję, lubię myślenie przy czytaniu, a sama rzadko trafiam na książki, które mnie do tego zmuszają. Nie chodzi o to, żeby bohater zaczął się nagle zachowywać zupełnie niekanonicznie, ale żeby spojrzeć na niego i jego przeszłość z innej perspektywy i wyciągnąć nowe wnioski.
UsuńDialogi w pierwszym rozdziale są wymuszone... że tak powiem, samą naturą ich spotkania. Oni nie bardzo wiedzą, o czym rozmawiać, więc czepiają się takich bezsensów.
Czyli, opisy. Okej. Zawsze się nad nimi waham, bo boję się, żeby nie popaść w kicz, ale mam nadzieję, że dam radę :D Nie miałam jeszcze okazji ukazać pełni bohaterów (wściekła i zgryźliwa Vala była na razie tylko w małej dawce, Vala na swoim podejściu byłam-królową-i-wiesz-o-tym-młotku byłaby cudowna, ale wtedy wszystkie zmiany, jakie przeszła przez piętnaście lat, byłyby bez sensu. Vala jest chwilowo stonowana i może nawet lekko zrezygnowana, to ukrycie w zapyziałej dziurze miało na nią jednak wpływ).
Ooo tak, w tej bajce będą smoki. Smokój bojowych nie obiecuję, ale...
Błędy:
ARGH, przecież "Życzenia" były betowane, dlatego później już nie szukałam tam błędów! Nie można ufać wszystkim betom.
Noale to było trzy lata temu...
Z przecinkiem przed "jak" się nie zgodzę, według mnie to wtrącenie; same decyzje mogłyby zostać bez szkody dla tekstu i logiki.
Nie zgodzę się też z błędami do "Maskarady" (rumieniec wpływający na twarz? Pierwsze słyszę), bo większość zdań, w których nie powinno być przecinka, to wtrącenia właśnie. "Pamięta cię trochę, bo znała cię w dzieciństwie, a te wspomnienia zdążyły się zatrzeć", o to chodziło ;)
"Trochę mocnych argumentów" omójboże, jak mogłam stworzyć coś takiego.
Will nie bardzo rozumiał toku myślowego żony – tok myślowy.
Chyba jednak nie....
I poza tym dziękuję za takie omówienie "Mgnień", to mój pierwszy tak wielki projekt literacki (były inne, ale nie aż tak duże) i jakby moje dziecko, więc bardzo się cieszę z każdej uwagi - co pewnie różni mnie od matki małego dziecka ;)
Mój problem z "Mgnieniami" jest taki, że - nie wiem, czy widzisz to podobnie - niby tekstu jest mnóstwo, fabuła się rozrasta, a ja mam wrażenie, że prowadzę strasznie wąską narrację. Z drugiej strony wiem też, że im więcej postaci i wątków wprowadzę (a zamierzam w późniejszych częściach), tym trudniej będzie mi z tym dojść do ładu i w pewnym momencie sama się w tym wszystkim zaplątam. Nie wiem, jak to ogarnąć. Znaczy, wątki mogę rozplanować (jeszcze więcej kartek!), ale boję się, że w pewnym momencie z samego ich opisywania zrobi się zapchajdziura, a akcja będzie stała w miejscu, podczas gdy ja będę opisywać jedno maleńkie wydarzenie, żeby zaktualizować resztę wątków. Tu jest mój problem, który momentami powoduje u mnie kryzysy twórcze.
Dziękuję serdecznie za ocenę, hope, naprawdę mi nią pomogłaś!
Ściskam,
Corriente
Nie bardzo wiem, co mogłabym dodać albo jak wyjaśnić. Mówisz, że świat przedstawiony będzie jeszcze rozwinięty - to świetnie, wtedy większość moich zastrzeżeń jest nieważna ;) myślę, że jak to dobrze rozegrasz to fakt, że planujesz wyjaśnić całą sytuację dopiero w drugiej części, wcale nie będzie krzywdzący dla Mgnień. Może nawet wyjdzie lepiej? Wtedy rzeczywiście nie będziesz od początku nudzić czytelnika sprawami politycznymi, a w zamian zaczniesz go w to wprowadzać, kiedy już sam będzie błagał o jakiekolwiek informacje xd
UsuńPrzeczytałam spojlery i uważam, że to wszystko jak najbardziej trzyma się kupy. Tylko naprawdę znajdź te kartki, żeby potem się nie pogubić ;P
Nie sądzę, żebyś prowadziła wąską narrację. Masz Valę, masz Percy'ego, masz Willa i Regan, Elleen, a teraz jeszcze wiedźmę. Możesz spokojnie z tego wykrzesać coś ciekawego (a jak rozwiniesz wszystkie wątki to i narracja się poszerzy). W tej kwestii nie ma co przesadzać. Jeśli to Twój pierwszy tak duży projekt, nie przesadzaj z wątkami - sama tak kiedyś zrobiłam i uwierz, że szybko pożałowałam ^^
Cieszę się, że mogłam pomóc. Aż miło jak się widzi, że ktoś docenia Twoją pracę. Ale jesteś oceniającą, więc na pewno wiesz, o czym mówię ;)
Pozdrawiam,