Przepraszam,
że tak krótko, ale gdybyście miały napisać dwie oceny w kilka dni, też byście
się spieszyły.
Adres bloga: occupy-hogwarts
Oceniająca:
Dementorka
Autorki: Amelia,
Eta, Kit, Lysia, Magda, Moll, Soł, Sylf, Tilly
Ocena: szablonowa
Okładka
4/5
Przez to, że teraz na języku polskim
omawiamy czasy wojny i okupacji, a niedawno zaliczyłam lekturę „Kamienie na
szaniec”, słowo occupy nawet bez
tłumacza kojarzy mi się z okupowaniem. Tłumacząc tytuł, oznacza „Okupowanie
Hogwartu”. Dlaczego, drogie Autorki, nie wykorzystałyście tej polskiej wersji?
Nie wiem skąd tak nagle wzięła się moda na angielskie tytuły, które akurat
według mnie wcale (w większości przypadków) nie zachęcają do czytania, ale to
się szerzy.
W zgłoszeniu przedstawiciel Waszego bloga napisał:
czasy Huncwotów ale bez Huncwotów, więc
powinno nie być tak źle. Biorąc pod uwagę tytuł i króciutką informację, na
myśl nachodzą mi tylko wydarzenia związane młodością Jamesa Pottera i czasami,
gdy Voldemort zyskiwał coraz większą władzę. Może będzie chciał mieć wpływy w
Hogwrcie? Jednak to tylko przypuszczenia, bo to przecież czasy Huncwotów bez Huncwotów.
Grafika
4/10
Tutaj informacja, że to są czasy
Huncwotów, jakby nie bardzo ma swoje odbicie. Mam na myśli szablon, gdzie
znajduje się palący Hogwart z Harry
Potter i Insygnia Śmierci cz.2. Tło bloga jest ładne i pomysłowe. Za to
mniej przekonuje mnie ta mała czcionka. Nie tylko w tekście, ale również w
menu. Tekst linków za bardzo zlewa się z tłem i jest zdecydowanie zbyt drobny.
Teraz krój czcionki. Wyjustowany test i
brak akapitów (w moim przypadku) utrudnia czytanie. Już na zapas wiem, że często
będę się gubiła w tekście, ponieważ wszystko zlewa się moim krecim oczom. Zanim
zaczęłam czytać, musiałam powiększyć widok ekranu na 125%
.
Treść 54/60
Rozdziały
1-4
Początek bardzo chaotyczny. Główna
bohaterka zaczęła mówić o rozpoczęciu roku szkolnego, by za chwilę wspomnieć,
że jest głodna. Przeczytałam połowę rozdziału i już wiem, że to opowiadanie
będzie swego rodzaju komedią.
Nie jakieś Glyn, Glun, Glan, różnie już ludzie
próbowali, jakby w życiu Szkota nie słyszeli. – Po
pierwsze, o ile mi wiadomo, Glen jest dziewczyną, więc jakim prawem nazywają ją
Szkotem? Po drugie, w Hogwarcie wszyscy mówili po angielsku. Glen mogła po
prostu rzec: „Jakby nigdy szkockiego imienia nie słyszeli” – pewnie o to Wam chodziło. Mimo wszystko, jak dla mnie, czytając
to zdanie, łatwiej jest się śmiać, niż myśleć nad tym „co poeta miał na myśli”.
Glen lubi Remusa za to, że jest, jak wy to
nazwałyście… „fajnym tyłkiem”? Już wiem, mam do czynienia z typową nastolatką.
Niezbyt inteligentną. Przez ten wpis śmiałam się jak głupi do sera:
Myślałam
więc o tym, co zjem na kolację, marzyły mi się też eklerki na deser, bo ja
bardzo lubię eklerki.
Zastanawiam się też, dlaczego prefekci
naczelni przemawiają na uczcie powitalnej. Po przeczytaniu przemowy Glen stwierdziłam,
że w czasach Huncwotów uczniowie naprawdę byli nieinteligentni.
Gdy przeczytałam drugi rozdział, byłam
pewna, że to parodia. […]
–
Żądamy nosów!
–
Żądamy uwolnienia Glen!
–
Żądamy jedzenia!
[…]
–
Cisza! – krzyknął Dumbledore.
Tłum
nie ucichł, wręcz przeciwnie. Skandował:
–
Uwolnić Glen!
– Uwolnić przepływ informacji!
– Uwolnić orkę!
– Uwolnić jedzenie!
Uczniowie chcą i jedzenia, i jakieś
orki, i nosów, i znów jedzenia. Nie wiem co myśleć: głowa mi pęka, a brzuch
boli od spazmów śmiechu.
Rozdział trzeci. Ta sama sytuacja, po
tej samej awanturze, w tym samym miejscu. Powoli zaczyna mnie to nudzić.
Jedynie poznaję kolejną bohaterkę, Rosalię – pannę wredną jak przystało na
Ślizgonkę. Dalsza część to już ta sama historia, co w drugim rozdziale. Jedyna
nowa informacja, to taka, że Syriusz Black jest playboyem Hogwartu. Większej
bzdury nie czytałam.
Była nieinteligentna Barbie, teraz (w rozdziale
czwartym) czas na Adama. Już pierwsze wpisy, jak i opis „O ff-ku” mówią jasno,
że jest… Dobrze, nie będę go komentować, bo to, co chciałam napisać, jest
nieetyczne.
Potem akcja znowu się powtarza, a
jedyne, co napisałyście nowego, to pocałunek Adama z Rosalią. I na tym
zakończyła się jedyna scena w Wielkiej Sali. Jedno wydarzenie, a tyle
rozdziałów z tylu perspektyw. Czytelnik może się pogubić, nawet jeśli akcja
jest powtarzana CZTERY razy!
Rozdziały
5- 7
Chce mi się płakać i śmiać. Córka
Voldemorta, ile można. Niezbyt dokładnie czytałam „O ff-ku”, stąd moje zdziwienie.
Nie chodzi jednak tylko o to… Znowu jest ta sama scena! Tylko że tym razem
zamiast „uwolnić” jest słówko „żądamy”. Ach… Jeżeli jest to ta sama sytuacja, powinniście
nie zmieniać dialogów.
O,
akcja brnie dalej. Już Gryfoni mają zaatakować, gdy do akcji wkracza Flitwick;
wszystkie różdżki wędrują pod sufit i niespodziewanie pada deszcz. Cóż, przynajmniej włosy Seva przez dwa dni
będą wyglądały schludnie.
W następnym rozdziale jest kolejna
osóbka, którą poznajemy. Wampira, a raczej wampirzycę. Do tego wariatkowa to
tylko smoka brakuje.
Akcja brnie do przodu, jak żółw
przechodzący przez drogę. Jeden dzień, jeden krok… W rozdziale 5. pada deszcz, rozdział 6 – deszcz
nagle przestaje padać. Jedynie co się zmienia, to perspektywy.
Czas na Joe – chłopca-wielbiciela,
mroku. Jak wcześniej wspomniałam (i cały czas będę to przypominać), nie ma tu
ani grama logiki. Jak uczeń Hogwartu mógł się teleportować przy wszystkich w
Wielkiej Sali.
Gdyby nie imiona bohaterów z perspektywy
których będzie pisany rozdział na samym początku posta, w życiu bym nie
odróżniła jednego od drugiego. Szczerze, Joe i Adam to praktycznie te same
osoby. Czy Malina, czy Mortia, czy Rosalie… nie ma różnicy. Tak samo się
wypowiadają, tak samo zachowują. Nie widać, który jest wredny, a który,
powiedzmy, rozważny. Wszyscy są jak klony!
Siedem rozdziałów, a dopiero zaczyna się
druga scena.
Rozdziały
8
Kolejny absurd. Glen słucha Slughorna, a
raczej udaje. Nie o to chodzi, tylko o fakt, jak Glen uciekła od szlabanu.
Ja
nie miałam czasu na zadawanie pytań. Musiałam brać okazję, jaką była. Nie
miałam nawet czasu mu się przyjrzeć, ale co tam, z grusza nie wyglądał tak źle.
- Mój rycerz! Szybko i spadamy w stronę zachodzącego słońca!
- Mój rycerz! Szybko i spadamy w stronę zachodzącego słońca!
No
to żeśmy pobiegli.
Biegliśmy
tak i biegliśmy, bo ja dobra ze sportu jestem. W końcu jestem członkiem
drużyny. Może nie kapitanem, bo w Slytherinie panuje pieprzony patriarchat, ale
umiem śmigać!
Na miejscu Slughorna pomyślałabym, że
mam do czynienia z niedorozwiniętą osobą. Gdzie biegli? I co quidditch (sport
na miotłach!) ma wspólnego z bieganiem? Inna też sprawa, że ja jestem
beznadziejna ze sportu, a biegać potrafię –jakbym umierała, ale potrafię.
„Długo biegłam bez zmęczenia, bo jestem dobra ze sportu” o wiele lepiej
brzmi.
Jeszcze jedno „ale”. Skoro był to czas po uczcie,
to po jakie licho oni poszli do jakieś klasy? I po co wstawiliście tam Kentigernę,
która raczej nie miała tam prawa być?
Rozdziały
9-19
Poznaję
bohaterów. Hm… bardzo dziwne. Żadnego z nich nie lubię i żadnemu nie kibicuję.
Nie są wiarygodni ani oryginalni.
Nawiasem mówiąc, uczniowie nie mogą
rzucać zaklęć na korytarzu.
Ach… rozdział 9 i 10 to znowu taka sama
sytuacja, tylko z perspektywy innego bohatera. Na szczęście nie została tak
przedłużona jak scena w Wielkiej Sali. Powoli opowiadanie robi się nudne. Już tyle
rozdziałów, a tu nawet rozwinięcia akcji nie ma; cały czas tkwię we
wprowadzeniu.
Czytając dalsze posty, fabuła nabiera tempa,
ale bardzo powolutku. Cały czas posługujecie się takim samym schematem: jeden rozdział,
jedno wydarzenie, milion pięćset sto dziewięćset myśli głównego bohatera. A w
sprawie wampirów z 13 rozdziału, krucyfiksu się nie wbija w serce. Kołek jak
już.
Ogólnie zachowanie Marceliny podobało mi
się. Przesadą było stwierdzenie, że mogła zabić Adama, ale w porównaniu do
pozostałych scen, ta prezentuje się nie najgorzej. Jak na razie rozdział 13
przykuł moją uwagę.
W rozdziale 16 Mortia wspomina coś o
zwierzątkach, którymi Voldemort karmi Nagini. Jakoś nie przypominam sobie, by Czarny
Pan miał węża w czasach Huncwotów. Nagini pojawiła się w Czarze Ognia, nie
wcześniej i nie później.
Zastanawia mnie fakt, jak Perpetua miała
odrabiać szlaban za Glen. Przecież uczeń w szkole, czy to w Hogwarcie, czy
podstawówce i gimnazjum, nie może przejmować czyjeś kary. Tak jest w świecie i
rzeczywistym i magicznym i jeszcze nie wiadomo jakim.
W rozdziale 18 myśli Maliny rozłożyły
mnie na łopatki. Ona naprawdę jest na szóstym roku? Naprawdę? Jej wypowiedzi
można porównać do rozumowania dziesięciolatka.
[…] coś
mruknął i uznałam, że może się wstydzi, no to jak się wstydzi, to trzeba go
rozruszać i zaczęłam gadać, a on się wypłoszył. Jak sarenka jakaś.
Czytając ten rozdział, jak i
inne z jej udziałem, czułam się, jakby mnie wysłano z powrotem do zerówki. Co
trzeba zrobić, jak ktoś się wstydzi? Rozruszać go, prawda, dzieci? Rozumiem, że
taki styl pisania jest celowy. Powiedzcie, że tak. Przeraziłabym się gdyby to
na poważnie było.
Mam mieszane uczucia co do tego
opowiadania. Występuje tutaj sporo absurdalnych wydarzeń i zachowań, akcja
wlecze się jak żółw, ale jest znośna. Wierzcie mi, gdybym nie musiała Was
ocenić, w życiu bym tego nie czytała.
Co mnie zaciekawiło najbardziej?
Dlaczego, skoro Adam jest zakochany w Glen, zaleca się do Rosalie. Naprawdę
jest taki kochliwy czy może niezdecydowany? Z kontekstu trudno się domyślić.
Dalej… ta cała rebelia Glen. Więcej myślenia niż robienia. Niecierpliwię się.
Już przecież 19. rozdział za nami.
A skoro mowa o 19 rozdziale… W Hogwarcie
nie palono fajek!!! Joe z Glen stoją
sobie na korytarzu i tak po prostu palą papierosy? W szkole?! Zapalili sobie i
gawędzą przy papierosku? A nauczyciele? Przecież Hogwart to szkoła jak każda
inna, z wyjątkiem szczególiku związanego z magią. Rozumiem, że pewnie chciałyście dodać coś
swojego i komicznego, ale proszę… papierosy.
Rozdziały
20- 30
Dobrze, lecimy dalej. W rozdziale 20. (z
perspektywy Glen) pojawia się bójka między Adamem a Joe, dołączył także Larry. Jaki
był powód? Joe napluł na buty Adama? Nie pamiętam, by takie wydarzenie miało
miejsce z perspektywy Adama czy Joego: że niby, gdy ten pierwszy dostał
Drętwotą, drugi na niego napluł. Gubię się w całym opowiadaniu. Był rozdział z
Adamem, skończył się i zaczęła się nowa postać i nowe wydarzenie. Po pewnym
czasie znowu jest Adam i cofamy się do wydarzenia na którym skończył się
rozdział z jego perspektywy. Te ciągle cofanie i wracanie… Ach, kręćka można
dostać.
Skoro mowa o Adamie, w rozdziale 21
wspomina coś o ubytku dużej ilości krwi. Przecież dostał dzbankiem w głowę i
zemdlał; nic i nikt nie wspominał o tym.
Scenę w bibliotece z perspektywy
Rosalie, muszę komentować? Cała ta sytuacja z kotkiem… nie wiem o co chodzi,
tak szybko się pojawił i za pewnie szybko zniknie. Interes by sprzedać „fajki”.
Pomysł marny.
W scenie, gdzie Slughorn wypytuje się
Joego o osoby, które się aportowały, widać, że Black jest niewychowany. Inna
sprawa, o co chodzi z tą teleportacją? Przecież poprzednio to Joe bił się z
Adamem i Larrym. A tu nagle wizyta u nauczyciela z innego niewyjaśnionego
powodu. Joe aportował się na początku roku, a reprymenda dopiero kilka dni
później. To nie ma sensu.
Kolejna niewyjaśniona sprawa. Dlaczego
Slughorn kazał gonić Glen i Joego jak nic nie zrobili? A, i kolejny absurd! Co
się nagle naddało Glen, że tak polubiła Joego, tak, że się całowali? Nawet w
następnym rozdziale nie znalazłam słówka wyjaśnienia. Narzekałam na brak akcji,
a teraz mam problem z szybkim „rozwojem uczuć”, jeżeli można to tak nazwać.
Coś mi się tutaj nie zgadza. Slughorn
lubił towarzystwo sławnych uczniów, i Joe Black się do nich zaliczał. Nazwisko
zobowiązuje. Dlaczego go tak nie znosił? Nie było uzasadnione. Chociaż może
było… Ja już naprawdę gubię się w fabule.
Rozdziały
31-35
31 rozdział, a główny wątek, pt.
„Okupowanie Hogwartu”, pojawia się i znika jak murzyn na pasach. Raz po raz
jest coś wspomniane, ale Glen i tak ma tylko w głowie papierosy, Malina jakieś
kotki… Dopiero teraz zdałam sobie z czegoś sprawę. Glen jest Ślizgonką. Po
jakie licho przejmuje się tym, co się dzieje? Wojna trwa. Ani razu nie było
wspomniane jaka wojna. Domyślam się, że z Voldemortem. Więc dlaczego Ślizgonka
chce się sprzeciwić…? Hm, może pragnie mieć więcej lekcji OPCM lub informacji?
Mortia jest córką Czarnego Pana, widzi, że szykuje się bunt i z tego, co
wyczytałam, jest „tatusiowi” oddana, czemu więc nic mu nie przekazuje. A to, że szykuje się bunt na ojca, to ma w
nosie. Wszystko jest tak pokręcone, że szkoda słów. Ha, Ślizgoni planujący
rewolucję…
Rozbrajają mnie rozdziały z Rosalią i
Adamem w roli głównej. Sam fakt, że Ślizgon zaleca się do Gryfonki jest
komiczny. Wróć, sama sytuacja, że inni Ślizgoni i uczniowie na to nie zwracają
uwagi wart jest zastanowienia. Przecież Voldemort powoli rośnie w siłę. Czasy
Huncwotów, to czasy, gdy zdobywał władzę, miał mnóstwo sojuszników, a tu, w
Hogwarcie, wszyscy solidarni.
Podoba mi się wątek zakochanego Larrego.
Może dlatego, że jest w tym, hm, logika? W ogóle Wasz sposób opisywania
zauroczenia Larrego do Marceliny bardzo mi się podoba. Szkoda, że Wasz
pół-wampir wykorzystuje jego uczucia, ale tak to by nie było tego dreszczyku
emocji.
.
Fabuła/Wątki 5/10
Mimo że w tytule jest „occupy
hogwarts”, to tego occupy jest tyle,
co kot napłakał. Stworzyłyście dziewięć
głównych bohaterów. Tylko dwójka, mianowicie Glen i Malina, raz po raz co
wspomniały o rebelii. Reszta to już inna historia.
Generalnie fabuła nie jest zła, ale
niezgodności z kanonem rażą. Jak wcześniej wspominałam, już w pierwszym
rozdziale pojawił się błąd, potem było coraz gorzej. Można uczynić sytuację
komiczną, nie zmieniając postaci. Wystarczy wyśmiać ich oryginalne cechy.
Poza tym, jak już wcześniej wytknęłam,
wątek nie jest główny, mianowicie przytłaczają go takie bzdury jak kotki
Maliny, papieroski Glen, fantazje Adama o Rosalie. Postarajcie się, by
okupowany Hogwart znów wrócił do łask.
Rozwinięcie
akcji 2/6
Trudno mi tutaj
powiedzieć coś nowego. Akcja była strasznie powolna, zbyt powolna. Rozumiem, że
musicie pisać opowiadanie z kilku perspektyw, ale możecie to robić, opisując
różne, a nie te same sceny.
Świat
przedstawiony 2/10
Cóż, tutaj nie mam wątpliwości. Nie było ani
jednego opisu: czy to postaci, czy miejsca. Może fakt, że piszecie ff, po
części Was usprawiedliwia, ale, proszę, żeby przedstawić nawet nowych postaci?
Całe szczęście,
że Wasi bohaterowie trochę myśleli (chociaż…). Mogłam z tego wywnioskować parę
rzeczy, o których nikt nie wspomniał bezpośrednio w narracji. Ale to i tak za
mało.
Bohaterowie
6/10
I co ja mam
tutaj napisać… Wszyscy byli tacy sami. W podstronie „O ff-ku” przedstawione były ich motta
życiowe, rodzina, charakter, ale gdzie to ma odniesienie w treści? Np.: Adam
był kochliwy, uganiał się za Rosalie, w ogóle jego myśli były zboczone. Joe,
mimo że był „panem mroku”, też miał podobne zapędy. Nasuwa się tutaj wniosek, że teoretycznie są
różni, a w praktyce tacy sami.
Uważam, że w
Joe powinno być więcej buntownika, tak jak w scenie, gdy kłócił się
Slughorn’em. Malina natomiast jest zbyt dziecinna – przecież to szósty rok! Na
koniec zostawiam sobie córkę Voldemorta. Tutaj to już przesadziłyście z tą
„nieśmiałością”.
Dialogi/Narracja 8/10
Tutaj jestem miło zaskoczona. Czyta się
przyjemnie, choć treść mnie nie porwała, dialogi też niczego sobie. Czasami
jednak miałam wrażenie, iż narrator został zwabiony z drzewa garścią orzeszków.
Przykład:
–
Nie wiem, co się z tym zamkiem dzieje – powiedziałam dokładnie, bo ja
generalnie mówię to, co myślę i myślę to, co mówię, co jest czasami kłopotliwe,
kiedy powiem zanim pomyślę albo… chociaż nie, odwrotnie by miało sens, chyba
nawet mama mi mówiła „Malina, ty myśl, zanim powiesz”, ale to dawno było.
Myślę, że byłoby to naprawdę dobre, gdyby
było parodią. Ale nie jest, dlatego śmiem zarzucić Wam niekonsekwencję. Może
warto by było umieścić malusieńką wzmiankę o tym, że nie piszecie na poważnie.
Mnie oszczędziłybyście nerwów, a opowiadaniu utraty punktów.
Styl 4/4
Jest dobrze, a nawet lepiej. Czyta się
przyjemnie, nie ma błędów. Słownictwo również bogate. Na mam Wam nic do
zarzucenia, chyba że czasem zbyt częste używanie wyrazów potocznych w
narracji.
Oryginalność
10/10
Takiego ff-ku to ja jeszcze nie czytałam.
Dziewięć głównych bohaterów, ich nieobliczalne zachowania, przedstawienie
Hogwartu z całkiem innej perspektywy. „Dam Wam puchar za ten suchar” powiedziałby
Jankes z radia Eska.
Poprawność
17/20
Tutaj składam pokłony. Dlaczego? Może dlatego, że chociaż fabuła
przedstawia komiczne i nierealne sytuacje, błędów naprawdę było bardzo mało. W
odpowiednich miejscach były przecinki, składnia z dania też niczemu sobie.
Rozdział 5
-Tatuś
już raz tłumaczył swoim Śmierciożercom, że gdyby
chciał, abym miała męża lokaja, to wydałby mnie za skrzata.- śmierciożercom
piszemy z małej litery.
-Odwrócił
się do uczniów i wtedy profesor Flitwick wskoczył na stół i bach! wszystkie różdżki powędrowały pod sufit, bach! zaczarowane sklepienie zakłębiło się od chmur, w sali
zapanował mrok i… lunął deszcz.- wszystkie i zaczarowane powinny
być z dużej litery.
Rozdział 7
- No
więc zrobiłem to i stanął twarzą w twarz z rudym
demonem trzymanym pod ręce przez takich dwóch.- stanąłem.
Rozdział 8
- Puść
mnie! Muszę mu obić tę psią mordę, puszczaj, mówię! Nie będzie mnie "Co tu
się..."-ował!- wołał.
Wiecie,
faceci lubią tajemnice i niezdobyte kobiety.- tajemnicze.
Rozdział 9
(…)grał
na pozycji ścigającego a (przecinek) jego plan
zajęć był łudząco podobny do mojego (w tej chwili straciłam już jakąkolwiek
nadzieję).
Rozdział 13
-
Leży w Skrzydle Szpitalnym! Haha.- skrzydło
szpitalne piszemy z małej litery.
Dodatki
3/5
Podstrona „O ff-ku” okazała się moim wybawieniem. Gdyby
nie ona, zapewne straciłabym rachubę w bohaterach już dawno. Poza tym napomknę,
że przydałaby się podstorona o autorkach. No wiecie: ile macie lat, że lubicie
dżem i takie tam. No i nie zapominajmy o imionach na początku każdego rozdziału
- niezła nawigacja.
Podsumowanie 3/5
W trakcie czytania dopisywał mi
niezły humor. Naprawę umiecie rozbawić czytelnika. Mogłybyście to wykorzystać,
pisząc oficjalnie parodię. Tak, to chyba najlepsze wyjście, zwracając uwagę na
fakt, jak wiele nielogiczności i absurdów występuje. Do mnie osobiście to nie
trafiło, ale myślę, że znają się i tacy, którym będzie odpowiadał tego rodzaju
komizm.
Ilość
zdobytych punktów:
68/100,
czyli jesteście Żuczkami (dostateczny).
PS. Przy ocenie pomagała mi Leaena. Poprawiła min. najbardziej rażące błędy.
A to nie lepiej wystawić ocenę nawet po dwóch miesiącach, ale taką, jaka ma być, a nie się tłumaczyć "przepraszam, że tak krótko"? Nie atakuję, nie naskakuję - pytam.
OdpowiedzUsuńMimo że pomagałam Dementorce, to była to tylko kwestia interpunkcji i innych elementów poprawności. Wiem, i tak jest wiele błędów, lecz było to sprawdzanie "na szybko".
OdpowiedzUsuńZostawiłam parę uwag dla siebie. Oto one:
1. Uważam, że mimo wszystko w ocenie zawarte zostało mało rad. Doceniam to, iż wytknęłaś wszystkie błędy logiczne i niedociągnięcia, aczkolwiek brakuje mi w tym czegoś na wzór sugestii, jak te błędy naprawić.
2. Myślę także, że zbyt surowo oceniłaś grafikę. Według mnie, co prawda, przydałaby się czytelniejsza czcionka, lecz nie widzę powodu dla którego obcięłaś za nią aż sześć punktów.
3. Spójrz na "poprawność". Wydaje mi się, iż powinnaś bardziej zwracać uwagę na sprawy kosmetyczne, np. myślniki zamiast dywiz oraz duże litery po nich.
W zasadzie to miałabym więcej uwag, ale sądzę, że sytuacja usprawiedliwia Dementorkę, przynajmniej częściowo. Musi napisać jeszcze jedną ocenę. A tak w ogóle, to chyba nie poszło jej tak źle, jeżeli oceniała bloga, którego nie miała w ogóle chęci czytać.
Mam jeszcze małe pytanko do Angeliki: kiedy pojawi się znowu nasz stary szablon? Wiem, jeszcze jest okres poświąteczny, lecz już nie mogę się doczekać. Fatalnie mnie się na nim czyta. I w ogóle jakoś tak nie lubię zmian, więc wiesz...
Chciałabym opublikować post pierwszego stycznia, w którym będzie mnóstwo informacji organizacyjnych, bo szczerze mówiąc... Zaczyna się tu robić bałagan, ale o tym później:) I między innymi przedyskutować sprawę z szablonem.
UsuńA jeszcze oprócz tego dwa inne posty, które muszę gdzieś wcisnąć, więc ja nie wiem...
Jak zwykle nie mogę się z niczym wyrobić.
Pozdrawiam!:)
to ja się wypowiem krótko, bo mnie (jak wszyscy już wiedzą) nie wolno komciać (sylf mi zabroniła):
OdpowiedzUsuńoccupy hogwarts to nawiązanie do occupy wallstreet, czy ktokolwiek w blogosferze jeszcze ogląda wiadomości?
rebelia się rozegrała. powody, dla których glen zależy na rebelii też zostały dokładnie wyjasnione. wystarczyłoby przeczytać do końca.
uwaga o szkotach jest jak najbardziej poprawna, kto nie rozumie to chyba nigdy w życiu szkota nie słyszał, że się tak powtórzę. o akcent chodzi. nie o język jako taki.
nagini jest horcruxem, tutaj to sylf musi powiedzieć, kiedy ją stworzono, ale na pewno po szóstym tomie.
to z tych głównych.
ale nie martwcie się, jak będzie trzeba, to ja zawsze coś jeszcze znajdę :)
buziaki-pysiaki
lysia
Dzieńdobrywieczór,
OdpowiedzUsuńja się za długo wypowiadać nie będę, bo półsłupki gubię przez czytanie, ale jak przeczytałam, to skomentować muszę, bo nieładnie inaczej, a do tego mi się tryb Malinowy włącza, to już w ogóle żal zmarnować. Nie żebym szczególnie wiele mogła o trybie Malinowym powiedzieć, skoro został niejako zrugany - albo bardziej pominięty, nie mogę się zdecydować. Prawdę mówiąc nie do końca zrozumiałam motyw z 'rozdział X do Y', skoro streszczenie/omówienie nie zostało doprowadzone do końca. Jasne, sama idea zacna, ale myślałam, że należycie do tych nielicznych ocenialni, które czytają wszystko - ba, w 'zgłoszeniach' była na ten temat cała dyskusja. No ale nic, święta były, nie powinnam marudzić, prawda?
Uwaga kluczowa i największa, jaką mam: napisałaś "Nawiasem mówiąc, uczniowie nie mogą rzucać zaklęć na korytarzu.", co nie ma żadnego sensu. W czasie bójki na korytarzu przedłużono zęby Hermiony [3 tom? 4 tom? jakoś tak], w 1 tomie Harry i Draco mieli odbyć pojedynek o północy (problemem był raczej Filch, a nie fakt, że będą rzucać zaklęcia); ba, idźmy dalej - jak uczniowie mają ćwiczyć poznane w czasie zajęć zaklęcia, jeśli nie poza salami lekcyjnymi?
Poza tym mi przykro, że nie dotarłaś do rozdziałów z Łatkiem i szalenie intertekstualnej rebelii, bo jestem z tych fragmentów zadowolona na tle całości. Tak już od dziecka mam, że mi ambicje nie sięgają kostek, no trudno. Niemniej w imieniu swoim i pozostałych (choć myślę, że pojawi się tu od nich więcej komciów) dziękuję za poświęcony czas i balansowanie na granicy stwierdzenia 'a może to parodia'. To ważne, bo większość oceniających z góry uznaje, że mamy osiem lat i jesteśmy kretynkami, które piszą to na poważnie. A tu zonk - nie jesteśmy :D
Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku,
Sylf (pisząca Malinę)
Nie dziwię się, że nie jesteście usatysfakcjonowane z oceny. Nie trafiłyście po prostu z oceniającą - no wiecie, Dementorka lubi pomarudzić, ale jeżeli chodzi o coś bardziej konstruktywnego, to różnie bywa. W regulaminie pisze, iż możecie zgłosić się jeszcze raz (do niej bądź innego oceniającego) za miesiąc.
UsuńMoim zdaniem (choć ani autorką, ani oceniającą nie jestem) pomysł na opisywanie w kółko tej samej sceny z punktu widzenia DZIEWIĘCIU osób jest kompletnie poroniony. Sama siedzę na forum rpg, gdzie każdy ma swoją postać, tam jednak każdy opisuje krótko poczynania własnej postaci. Na bloga to jednak nie pasuje. Generalnie rzecz biorąc jakoś nie bardzo widzę coś takiego w formie opowiadania i myślę, że choćby nie wiem jak dziewczyny się starały z fabułą czy postaciami (a z tego co pisze oceniająca, to nie bardzo się starały), to i tak czytelnik się zmęczy po raz n-ty czytając tą samą scenę. Po jakimś czasie może po prostu zacznie czytać tylko ostatni rozdział z jednej sceny, o ile będzie wszystko opisywał? Nie oszukujmy się, szkoda na to czasu.
OdpowiedzUsuńZacznę od początku oceny, bo mam wyjątkowo dużo do powiedzenia. Tak żeby się nie pogubić ;)
OdpowiedzUsuńPopieram Leaenę, za surowo oceniłaś grafikę. I wydaje mi się, że za mało wspomniałaś o tle, a zdaje się, że to ono tak utrudnia czytanie. Wąska kolumna bloga, dużo "napaćkanego" tła. Myślę, że tę kwestię też powinnaś poruszyć.
"Jedyna nowa informacja, to taka, że Syriusz Black jest playboyem Hogwartu. Większej bzdury nie czytałam" - nie rozumiem. Przez chwilę zastanawiałam się czy znam dobrą definicję słowa playboy. Więc poszperałam i znalazłam taką: "młody mężczyzna, który uwodzi kobiety, spędza czas na zabawach i oddaje się innym uciechom życia" oraz taką "z lekceważeniem, obraźliwie: bogaty mężczyzna, chłopak szukający w życiu zabawy i przyjemności, głównie seksualnych". Dlaczego to nie może być opis Syriusza? Dużo osób pisząc FF tak go właśnie opisuje. Sama tak go sobie wyobrażam. Ale może niech Jaelithe się wypowie, ona o nim pisze, więc pewnie będzie wiedzieć najlepiej. Tak czy siak moim zdaniem nieuzasadnione jest, że taka koncepcja Ci się nie podoba. Jest realna i już, jeśli autorki tak to widzą, to mają do tego całkowite prawo. Nawet jeśli inni nie wyobrażaliby sobie go w ten sposób.
"Już pierwsze wpisy, jak i opis „O ff-ku” mówią jasno, że jest… Dobrze, nie będę go komentować, bo to, co chciałam napisać jest nieetyczne" - a dla mnie przede wszystkim niemiłe. Odniosę się tutaj też do dalszej części oceny (konkretnie opisu treści). Przez cały podpunkt wyrażasz się o autorkach z lekceważeniem, wyższością. A to nie na tym polega nasza "praca". Mamy dać milion dobrych rad, a przy tym posługiwać się dyplomatyczną uprzejmością. Jedyną ocenialnią która znana jest mi z "jeżdżenia" po bloggerach jest opieprz. Okej, mają swój styl, nie mam nic przeciwko. W końcu autorzy blogów ciągle się do nich zgłaszają (a to o czymś świadczy), ale robią to na własną odpowiedzialność. Wydaje mi się, że u nas nie takie było założenie. Mamy pomagać, a przy tym uprzejmie się o wszystkim wyrażać. Nawet jeśli nam się to nie podoba. Ja też nie zawsze trafiam na blogi, których tematyka mi pasuje. Ale staram się od tego odciąć i myśleć "co bym napisała, gdybym była fanką tego tematu/bloga?". A tymczasem Ty streściłaś opowiadanie, wplatając w to złośliwe komentarze. To nie o to chodziło.
Dlaczego oceniłaś 35 rozdziałów skoro na blogu są aż 72?
Usuń"główny wątek, pt. „Okupowanie Hogwartu”, pojawia się i znika jak murzyn na pasach." - rozłożyłaś mnie na łopatki tym testem xd dawno się tak nie uśmiałam. Nie jestem rasistką i nie lubię takich tekstów, ale przy tym po prostu nie mogłam xdd
Doczytałam rozdział do końca i nagle całkowicie zmieniłabym komentarz xd (wybacz, ale wolałam pisać na bieżąco)
Nie zmienię go jednak, tylko dodam, że w trakcie czytania podpunktu "fabuła/wątki" zgłupiałam. Miałam wrażenie, że czytam opinię całkowicie innej osoby, nie Twoją. Zmieniłaś sposób wypowiedzi, wyrażałaś się delikatniej i wydawało mi się, że zaczęłaś bardziej radzić niż krytykować (a jak już wspomniałam - na początku było na odwrót). Tłumacz się więc - skąd ta nagła zmiana w połowie? ^^
Podsumowując całą ocenę - wydaje mi się, że zbyt krytycznie podeszłaś do tego bloga. Przeczytałam jeden z rozdziałów, a później cytaty z opowiadania, które wstawiłaś do oceny i mogę stwierdzić, że te dziewczyny mają po prostu taki styl i to jest w nich ciekawe. Nie wszyscy muszą pisać poważne, płaczliwe dramaty, a Hogwart nie zawsze musi być starą szkołą z twardymi zasadami. Trochę absurdu przyda się i tam.
Fakt, autorki mogły o tym wspomnieć, ale nie musiały. Czy gdy bierzesz książkę do ręki to widzisz na okładce wielki, tłusty napis "kryminał" albo "komedia"? A przed czytaniem wiersza? Widziałaś kiedyś pod tytułem dopisek autora "nie bierz dosłownie tego, co piszę - w moim wierszu jest drugie dno"? Są treści, po których powinniśmy się domyślić, w jakim zamyśle tekst został napisany. Wydaje mi się, że ten blog jest tego żywym przykładem. Powinno się to czytać z przymrużeniem oka i zdecydowanie docenić, bo widać, że zrodził się on z naprawdę ciekawego pomysłu. Nie możemy od razu krytykować czegoś tylko dlatego że jest inne ;)
PS. Wybaczcie powtórzenia, ale jest późno i mimo że je dostrzegłam - naprawdę nie mam już siły ich poprawiać. Chciałam skomentować ocenę na świeżo i skoro już ją przeczytałam to postanowiłam też skomentować.
Pozdrawiam,
Musiałam opublikować w dwóch, bo w jednym mi się nie zmieściło o.O
Usuń"pojawia się i znika jak murzyn na pasach" - no ładnie... Uśmiałam się.
OdpowiedzUsuńOgólnie ocena nie jest zła, tylko rzeczywiście trochę brakuje mi w niej rad. I jest jakaś taka krótka. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
Syriusz playboyem? Tak zdecydowanie. Jest to jego najczęstszy wizerunek i wydaje mi się najbardziej poprawny. Bo jak jaki miałby być Black? Miły, grzeczny i poważny? Co to to nie!
hope: Z tego ci się orientuje to już nie tylko Opieprz, gdyż powstało dużo jego klonów, przy czym najczęściej nie mogą się z nim równać, a oceniani nic z oceny nie wynoszą poza zmieszaniem z błotem.
Pozdrawiam cieplutko,
Domyślam się, że już nie tylko oni funkcjonują na tych zasadach, ale szczerze mówiąc nie znam żadnego innego bloga o tej podstawie. Dlatego jako przykład podałam właśnie Opieprz ;) Nie uważam, że ten sposób przedstawiania swojej opinii jest zły, pod warunkiem, że autor bloga, który wpada w ich łapki, wie, na co się pisze. Nie nazwałabym tego jednak ocenianiem. Bo gdzie uzasadniona, konstruktywna krytyka? ^^
UsuńNo właśnie w tych "kopiach" najczęściej jej brak, co najgorsze. To bardziej takie blogaski, żerujące na naiwności blogerów, tworzone tylko po to by się na kimś wyżyć. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie.
UsuńW ogóle zetknęłam się ostatnio z odmową wystawioną z powodu, że oceniana poprosiła o ocenę wszystkich rozdziałów. Powiem szczerze, że w chwili obecnej już nie jestem w stanie zrozumieć, jak można oceniać na podstawie dwóch czy trzech rozdziałów :p To taka ciekawostka, jakby nie do końca na temat ;)
Widziałam tę odmowę. Aż żal serce ściska. :/
Usuń"31 rozdział, a główny wątek, pt. „Okupowanie Hogwartu”, pojawia się i znika jak murzyn na pasach"
OdpowiedzUsuńDopiero po chwili dotarło do mnie, co miałaś na myśli;) Swoją drogą w tym miejscu przeszły mi nerwy, które narastały im dalej czytałam. Zastąpił je śmiech.
Myślę, że z początku, a nawet jeszcze w drugiej połowie tylko krytykowałaś i wiem, że ciężko powiedzieć coś dobrego, gdy absurdy denerwują, ale zawsze staraj się wplatać w ocenę dobre rzeczy. Najlepiej na zmianę ze złymi. Pod koniec zauważyłeś kilka ciekawych drobiazgów.
Zaskoczył mnie punkt Poprawność, ponieważ przeczytałam część opowiadania(nie moje klimaty, dlatego niewiele) i znalazłam błędy, które zostawały pomijane. Przede wszystkim powtórzenia. Trzeba na nie bardzo uważać. Tekst zawiera sporo zbędnych zaimków. Widać je nawet w zdaniach, które poprawiłaś. Należy je oszczędzać.
"(…)grał na pozycji ścigającego a (przecinek) jego plan zajęć był łudząco podobny do mojego (w tej chwili straciłam już jakąkolwiek nadzieję)" - przecinek przesunął się za "a".
Poza tym mówisz, że czytając, śmiałaś się, a mam zupełnie inne wrażenie;)
Rozumiem, że masz mało czasu, a rozdziałów było dużo. Pewnie dlatego oceniłaś połowę, nawet nie do końca i pominęłaś wiele rzeczy, choć wypisałaś wszelkie błędy logiczne. Myślę, że wiele z nich wstawiano po to, aby nieco odstawać od kanonu. W tej kwestii ciężko mi się wypowiadać, bo mam mieszane odczucia, ale choć tekst miejscami brzmi bardzo naiwnie, jednak jest w tym coś komicznego i przyciągającego uwagę. Jest taki...inny.
Mimo wszystko cieszę się, że podjęłaś wyzwanie;)
Pozdrawiam;)
Przeczytałam wczoraj, a dzisiaj wracam z komentarzem.
OdpowiedzUsuńPomimo wytłuszczonej, na początku oceny, informacji i tak bardzo uderzył mnie wygląd oceny i ilość tekstu w niej zawartego. Nie chciałam jednak przedwcześnie Cię oceniać, by zobaczyć czy może w tych kilku paragrafach, do każdego podpunktu, zamieściłaś wystarczająco swoich komentarzy, rad i przemyśleń. Niestety nie mogę powiedzieć, żebym popierała Twoje pisanie na szybko.
Jak dla mnie, Syriusz też zawsze był playboyem Hogwartu (piąteczka, hope ^^). Różnie się go przedstawia w farfoclach, ale zazwyczaj ma ten taki specyficzny, zawadiacki charakterek, nie? Poza tym, nie możesz czegoś nazywać bzdurą tylko dlatego, że Tobie takie przedstawienie postaci nie odpowiada. Przecież to jest fanfiction! Czy założeniem tego typu utworów nie jest właśnie pisanie własnej wersji danej powieści?
Dość wcześnie w swojej wypowiedzi doszłaś do wniosku, że masz do czynienia z komediową wersją opowiadania, a i tak do końca oceny komentowałaś jego absurdalność, brak logiki. Po co? Jaki był w tym sens? Jestem pewna, że autorki w pełni zdają sobie z tego sprawę, a Twoje powtarzanie się, nic do oceny nie wniosło. Tak samo upierasz się przy wspominaniu, że znowu kolejne rozdziały są pisane z tej samej perspektywy. Powinnaś się tego wyzbyć; mnie osobiście to troszkę irytowało.
O, a dlaczego niby nie można użyć krucyfiksu, jako kołka i wbić go wampirowi w serce? Wampiry krucyfiksów nie lubią, to myślę, że jeszcze mniej by je lubiły wystające z piersi. A fakt, iż Nagini pojawia się w książkach dopiero w Czarze Ognia, nie znaczy, że Voldemort nie miał jej już wcześniej. Radziłabym Ci, żebyś nie wytykała błędów logicznych, jeśli nie jesteś pewna, że one takimi właśnie są.
I mam wrażenie, że nie do końca zrozumiałaś koncept autorek co do kreacji bohaterów. Powtarzałaś wiele razy, że wydają Ci się niedojrzali, a nawet przygłupi. A nie przyszło Ci do głowy, że takie właśnie wypowiedzi i myśli postaci mają za zadanie wprowadzić do opowiadania humor? Jak dla mnie, wypowiedzi, które cytowałaś, były właśnie zabawne i pasujące do atmosfery opowiadania. Nie nazwałabym ich ani dziecinnymi, ani głupimi.
Podsumowując, nie pisz na szybko i zostawiaj sobie przynajmniej dzień przerwy pomiędzy kończeniem oceny, a jej publikacją, by ją na spokojnie zredagować. Pisz na spokojnie, albo wcale ;)
Czekam na kolejną ocenę i pozdrawiam serdecznie!
Ps. Dziewczyny, jakie plany na Sylwestra?
Jak jakie plany?:) Oczywiście impreza!
UsuńA tak na poważnie to miły wieczór z przyjaciółmi przy dobrym maratonie filmowym:)
Ojej... Pod postem zrobił się niezły młynek. Najpierw przeczytałam komentarze, bo byłam ciekawa, kto się tak porwał na rzucanie opinii. Widzę... wszyscy bez wyjątku:) Nieco przeraziłam się na wzmiankę o tym, co Dementorka powypisywała o wyglądzie, dlatego też niemal natychmiast wzięłam się za czytanie oceny. Zapewne nie będę pisała kolejnego podsumowania stażu, dlatego też tutaj wyrażę swoją opinię.
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmi ironicznie, ale rozczarowałam się. Nie było na początku żadnych pikantnych momentów. Choć co prawda niepotrzebnie Droga Oceniająco tak naskoczyłaś na Autorów, bo adres nie przypadł Ci do gustu. Jedni lubią polski, inni angielski, a jeszcze inni niemiecki, francuski, hiszpański... Co nam do tego? Ale w porządku, wyraziłaś swoją opinię. Następnie nie dziwię Ci się, że skrytykowałaś czcionki. Weszłam na oceniany blog i wprost nie idzie nic przeczytać, a już na pewno nie duże ilości tekstu.
Na początku stwierdziłaś, że masz do czynienia z komedią. Myślę, że ta historia ma być oderwaniem od rzeczywistości z dużą szczyptą humoru. Sama nazwa "Okupowany Hogwart" jest już dość dziwna i ma w sobie pewien haczyk, przy którym powinna zapalić się czerwona lampka "coś jest nie tak". Pomijając te absurdy, które być może są urokiem tego opowiadania, zgodzę się jednak, że przedstawiania danej sytuacji ileś razy w prawie niezmienionym poście nie ma najmniejszego sensu. Co innego, gdyby postacie były bardziej indywidualne. Z Twojej oceny wnioskuję, iż tak nie jest. Mnie również zdenerwowałaby niekonsekwencja, kiedy opisy bohaterów przedstawiają zupełnie inne postacie niż te przedstawione w opowiadaniu. Zresztą zobacz Dementorko, sama zauważyłaś, że Autorzy nie nastawiają się na opisy, dlatego też trudno podchodzić do takiego opowiadania poważnie. Z innej zaś strony pomyślałam... W jakim celu zgłosili się do oceny? I wydaje mi się, że nie tylko do nas. Co do poprawności nie mam nic do powiedzenia, gdyż nie czytałam ocenianego bloga.
Ogólnie Dementorko... Z pośpiechu zrobiłaś ileś tam banalnych błędów, które podczas pierwszego ponownego czytania powinnaś wychwycić. Dobrze byłoby, gdybyś je z czasem poprawiła.
Widać również, że ocenę napisałaś w biegu i niemal natychmiast opublikowałaś. "Czuć" świeże emocje. Tekst powinien trochę odleżeć, jednak z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć Twoją sytuację.
W tym poście dużo komentowałaś, ale trochę zabrakło tego, co Autorzy powinni poprawić, nad czym popracować.
Co tu więcej...? Czekamy na kolejną ocenę.
Pozdrawiam!
M, trochę się spóźniłam, aż dziwne, że tak mało osób od nas skomentowało, ale wiecie co? Mamy uraz po opieprzu. Ja to już w ogóle miałam zamknąć się w sobie i nie komentować nigdy więcej, ale tym razem ktoś przeczytał (i skomentował! bo na opieprzu laska mnie uprzejmie pominęła, haa) Joego, no i ja zawsze dziękuję za oceny, ktoś poświęca w końcu swój czas, nie? A studenci cenią czas, oj cenią.
OdpowiedzUsuńTak więc podoba mi się obserwacja, że Joe jest podobny do Adama. I chyba masz rację, metody może inne, ale cel podobny. Tyle że on odkrywa gdzieś w sobie zaangażowanie, co mu się wcale nie podoba i jest cały "pełen ambiwalencji", że tak pozwolę sobie zacytować nasze "ulubione" dramione. Wygłupiamy się, szalejemy, palimy na korytarzach, aportujemy się (choć to niemożliwe), nauczyciele nas nienawidzą i tłuczemy w kółko te same sceny, bo chyba nie nastawiłyśmy się na jakikolwiek rezultat, a samą pracę. Podśmiewamy się ze stylu i wypowiedzi bohaterów (wiesz, te, którym się chce, też się zajmują ocenianiem i trudno czasem nie nawiązać do czyjejś głupoty, ba, często nieraz głupoty rodem z jakiegoś szalenie popularnego, ale naszym zdaniem słabego, ff), a na boku każda coś tam sobie skrobie na poważnie. Podobają mi się Twoje uwagi o nudnej fabule, może i inicjatywa Maliny w późniejszych rozdziałach, których nie czytałaś, faktycznie popchnęła coś do przodu, ale... To jest śmieszne ff (właściwie: prześmiewcze), ale dla wielu osób nieciekawe i takie uwagi faktycznie zmieniają nastawienie autora. (Opieprz zaczął po nas jeździć, że jesteśmy głupie i to już było przegięcie, ale dosadna i konkretna ocena nie jest zła.)
Dziękuję jeszcze raz