środa, 8 maja 2013

[46] klejnot-jeziora.blogspot.com

Adres bloga: klejnot-jeziora
Oceniająca: Noisia Weltschmerz
Autor: Uszati
Ocena: standardowa
Na wstępie przypominam, że oceniam stary szablon. Autorka bloga zapytała, czy może zmienić szatę graficzną, kiedy akurat miałam już napisaną całą ocenę, pozostało mi wprowadzić ostatnie poprawki i czekać na swoją kolej w publikacji, tak więc nie widziałam powodu, dla którego nie miałabym się zgodzić. 

Okładka (5/5pkt.) 
Wow! Jestem pewna, że każdy potrafi docenić piękno wykonanego przez Ciebie szablonu, który od razu wprowadza nas w klimaty opowiadania. Podobno o gustach się nie dyskutuje i zazwyczaj tego nie robię, ale naprawdę – taki wystrój to strzał w dziesiątkę. Szczerze mówiąc, gdybym nie dostała za to po łapach, to za samo pierwsze wrażenie dostałabyś sześć punktów na pięć możliwych. Niestety, kryteria oceniania przypominają mi gorzko, że to nie samowolka. 

Grafika i dodatki (9/10pkt.) 
Posprawdzałam wszystkie zakładki i wygląd wcześniejszych rozdziałów. A tak liczyłam na to, że tutaj też będę mogła Ci wystawić maksymalną liczbę punktów – niestety, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to to, że w tekście brakuje akapitów. Jeszcze nie zaczęłam czytania, ale już jestem pewna, że będzie mi to przeszkadzało w lekturze.

Menu jest przejrzyste, posiadasz też informacje o tematyce bloga i o pojawieniu się nowego rozdziału – masz wszystko, czego blogowi potrzeba. Próbuję wyzbyć się uprzedzeń względem zakładki z bohaterami, ale zostaję miło zaskoczona – prezentujesz tam jedynie ich zdjęcia, podpisane imionami i nazwiskami, oraz wiekiem. Żadnych niepotrzebnych spoilerów i opisów charakterów, jestem – jednym słowem – usatysfakcjonowana. 

A teraz słówko odnośnie nowego szablonu – nie sądzisz, że jest trochę... Nie, stanowczo zbyt jasny? Moim zdaniem nie pasuje do opowiadania, psuje nastrój. 

Treść (44/60pkt.) 
Prolog 
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony muszę Cię pochwalić, bo chociaż sama nie lubię tekstów pisanych w czasie teraźniejszym, to obrałaś mało spopularyzowaną ścieżkę, co od razu mnie zaciekawiło – przez niewiele napisanych tak książek zdołałam przebrnąć, więc oczywiście zastanawiałam się, czy Twoje opowiadanie zdoła mnie oczarować, pomimo tej właśnie narracji. 

Droga Uszati – masz szczęście, że byłam już jako-tako zaznajomiona z członkami tego zespołu (swojego czasu miałam przyjaciółkę, która miała niezłego hopla na punkcie k-popu), bo w przeciwnym razie musiałabym co pięć sekund zaglądać do zakładki z bohaterami, żeby dowiedzieć się kim jest „blondynek” i „szatyn”, a później żeby nie musieć się domyślać, jak wygląda Onew. Wiem, że wszystkiego w krótkim prologu zmieścić nie można, ale mogłaś wpleść w tekst jakieś opisy postaci w czasie, gdy przedzierali się przez las. Jestem pewna, że gdybym wcześniej nie widziała Key i Jonghyuna, to w mgnieniu oka zapomniałabym, który kolor włosów był czyi, bo tylko o tym wspomniałaś, jakby był to jakiś nieważny fakt. Jestem świadoma tego, że opowiadanie jest głównie skierowane do fanów SHINee, ale myślę, że powinnaś też pomyśleć o czytelnikach, którzy nigdy o nich nie słyszeli. 

Próbowałaś oczarować czytelnika tajemnicą i wprowadzić specyficzny klimat, co nawet Ci się udało. Pomimo tego, że nie potrafiłam sobie wyobrazić żadnej postaci – byłam zaciekawiona tym, co pchnęło Minho do wyjazdu i co się z nim stało. Miejmy nadzieję, że zbyt szybko tej zagadki nie rozwiążemy. 

Rozdział pierwszy 
Tylko tak napominam, że podkład muzyczny mi nie odpowiada – nie dlatego, że nie jestem fanką tego gatunku muzycznego, ale niestety nijak pasuje do tekstu. Nie uważasz, że jest trochę... zbyt szybki? 

Przedstawiasz Minho jako początkującego pisarza, który zbyt bardzo polega na wenie. Rozwodzi się nad brakiem inspiracji i na samym wstępie irytuje mnie swoim narzekaniem, nastawiając sceptycznie względem reszty rozdziałów. Chyba nie przewidziałaś, że może on wzbudzać takie emocje, a wątpię, byś miała na celu wywrzeć w czytelnikach podobne odczucia – w końcu Minho to główna postać, którą powinniśmy darzyć sympatią. W jednym momencie jestem skłonna do ponownego rozważenia kwestii polubienia go, kiedy okazuje się, że skrywa w zanadrzu kilka bystrych odzywek, ale niedługo później znów karmisz nas pisarskim użalaniem się nad sobą, co niebezpiecznie gra mi na nerwach. Ach, nadszedł moment na wyolbrzymianie całej sprawy (zwykle chodzi to w parze z melancholią, więc czyżby Minho stawał się przewidywalny już w pierwszym rozdziale?) i stwierdzenie, że bez pisania „chyba nie przeżyje”. Nie brzmi to jak coś, co powiedziałaby normalna osoba, ale skoro na pierwszy rzut oka główny bohater sprawia wrażenie zranionego, nostalgicznego pisarzyny, to jestem w stanie przełknąć taką nowinkę, choć z trudem. Na deser zmuszasz nas do przetrawienia dość dziwnej reakcji, jaką zaprezentował nam Key – nagłe zblednięcie i monolog myślowy, odnoszący się do tego, że w głębi duszy bardzo chciałby móc powiedzieć przyjacielowi, że ten kiedyś „powróci w wielkim stylu”. Moje pytanie – dlaczego tego nie zrobił? Myślę, że takie słowa otuchy bardzo przydałyby się Minho, ale nierozważany w tym momencie przez Key opieprz byłby jeszcze lepszy – może chłopak wreszcie przestałby narzekać i wziął się w garść, zamiast bezcelowo gapić się w monitor komputera... 

Kolejne pytanie – kto o zdrowych zmysłach zareagowałby w ten sposób na kilkutygodniowy wyjazd przyjaciela do małej, malowniczej miejscowości, położonej przy stanowiącym atrakcję turystyczną jeziorku? Nieważne, co myślał sobie Key; inna sprawa, jeżeli znałby dokładną historię jeziora Szklanego – wtedy mógłby wyrazić swój sprzeciw, ale czy naprawdę ktokolwiek próbowałby odwieść przyjaciela od wyjazdu tylko dlatego, bo mu się to nie podoba? Przepraszam, nie kupuję tego. 

Powoli zaczyna mnie drażnić to, że używasz słów „brunet” i „blondyn” (ewentualnie „starszy” i „młodszy”) jako substytuty do imion. Gdybyśmy nie znali tożsamości bohaterów – jak najbardziej mogłabyś ich używać, ale przecież znamy i wiemy, że rozmowa toczy się między (akurat w tym momencie) Key i Minho! Oczywiście nie jest to żaden błąd, ale po prostu świadczy to o tym, że jeszcze nie wypracowałaś sobie dobrego stylu, chociaż na sam tekst jest nieźle napisany – czyta się go łatwo i szybko, ale odnoszę wrażenie, że unikasz powtórzeń jak ognia. Powtórzenia dzielą się na: dobre – zamierzone przez autora, dzięki nim tekst zyskuje na charakterze, i złe – wyrazy powielane nieświadomie. Rozumiem, że wielokrotne używanie imion w krótkich odstępach nie jest dobre, ale czasami po prostu nie musisz ich wstawiać, np.: 

„Key prycha pod nosem, zatrzymując swoje dłonie na biodrach. Jedną nogą tupie o drewniane panele, które pod jego ciężarem lekko skrzypią. 
- Jesteś niemiły - odzywa się blondyn (…).” 

Powyższy krótki akapit opisujący czynności, które wykonuje Key sprawia, że słowo „blondyn” jest zupełnie niepotrzebne, bo możemy wywnioskować, że to właśnie on się odzywa (inna sprawa, gdyby postanowił odezwać się jednak Minho). 

Rozdział drugi 
Miło poznaje się cząstkę osobowości Key – z początkowych akapitów można wywnioskować, że chłopak lubi się stroić i eksperymentować ze swoim stylem, ale widać też w nim troszkę powierzchowności i może nawet skrzętnie skrywany brak wiary w siebie. Wręcz uwielbiam, kiedy autorzy wplatają do tekstu takie fragmenty, chociaż pewnie innych mogą one nudzić, ale to właśnie dzięki nim Key ukazuje się nam jako prawdziwy człowiek z krwi i kości, a nie jak bezcielesny zlepek literek na monitorze. Z doświadczenia wiem, że pisanie takich scenek pomaga samemu autorowi w zrozumieniu własnych postaci i właśnie dlatego tak je ubóstwiam. Dzięki temu jestem w stanie zignorować niczym nieuzasadnione zachowanie chłopaka z poprzedniego rozdziału i darzę go sympatią, chociaż przeczuwam, że nie odegra on zbyt kluczowej roli w Twoim opowiadaniu. Narrator określa go jako nieśmiałego, więc mam nadzieję, że w przyszłości spróbujesz nam to jakoś udowodnić.

Zdecydowaną większą część tego rozdziału poświęciłaś Key i Jonghyunowi, co z początku mi się podobało, ale później zaczęłam dostrzegać, że właściwie te fragmenty nie wnoszą nic do fabuły. Serwujesz nam (przyznaję) urocze rozprawianie pary na temat wypadu do kina, filmów i w końcu rozmowa schodzi na temat dzieci – nic szczególnego, nic ciekawego, a w połączeniu z ogólnym brakiem Minho i jakiejkolwiek akcji całość jest po prostu nużąca. Jeżeli już chciałabyś upierać się przy tym, że ten fragment jest dla Ciebie ważny i pomaga czytelnikowi poznać postacie (dowiedziałam się tyle, że Key woli bajki, a Jonghyun horrory – nie powaliło mnie to na kolana, niestety), to i tak myślę, że umieszczanie go w zaledwie drugim rozdziale opowiadania było złym pomysłem. Takie sceny bardziej pasowałyby mi wrzucone gdzieś pomiędzy ważniejsze wydarzenia (na przykład, podczas poszukiwań Minho para uświadamia sobie, jak bardzo są dla siebie ważni i że chcą zdecydować się na jakiś poważniejszy krok w związku), kiedy czytelnik już będzie dość dobrze znał postacie i – co najważniejsze – kiedy będzie już je lubił. W pierwszych rozdziałach poszukujemy raczej czegoś, co pokaże nam cele postaci, zarysuje fabułę, a nie czegoś, co nas zanudzi i nie wprowadzi niczego ważnego do historii. 

Z jednej strony brak mi pewnego napięcia w wątku romantycznym między Key a Jonghyunem, ale z drugiej – cieszę się ich szczęściem. Sprawiają wrażenie dobrze dobranej pary, a ich związek wydaje się być zbudowany na silnych fundamentach. 

Rozdział trzeci 
W tym rozdziale chyba najbardziej gryzie w oczy brak akapitów... 

Nigdy nie sądziłam, że to powiem – ale naprawdę przesadzasz z opisami. Nie zrozum mnie źle, bądźmy realistami. Rozdziały (w mojej opinii) są przeraźliwie krótkie, a w dodatku żeby dotrzeć do jakiejkolwiek chociażby najmniejszej akcji, trzeba się przedrzeć przez fale opisów, które raz po raz w nas uderzają, po trochu przyduszając naszą ciekawość. Gdybyś pisała dłuższe rozdziały, które obfitowałyby w większą ilość ciekawych wydarzeń, gdybyś szybciej rozwijała akcję – w życiu bym ci tego nie zarzuciła. Odnoszę wrażenie, że ograniczasz sama siebie – z jednej strony wiesz, że nie wszystko trzeba opisywać, ale czasami rozckliwiasz się nad drobnymi szczególikami, podczas kiedy nie ma na to najmniejszej potrzeby. Myślę, że w takich chwilach zawsze dobrze jest znaleźć jakiś złoty środek – na Twoim miejscu pisałabym dłuższe rozdziały i starała się zakańczać je w takich momentach, by rozbudzić ciekawość czytelnika względem następnych wydarzeń. W połączeniu z brakiem akapitów, przez początek tego rozdziału było mi strasznie trudno przebrnąć, chociaż byłam wtedy bardzo pozytywnie nastawiona do zagłębienia się w lekturę Twojego opowiadania. 

Odnoszę też wrażenie, że fragment pisanej przez Minho powieści, który przytoczyłaś na początku, był zupełnie niepotrzebny. Mówił nam o jakimś nieznanym, trochę uogólnionym bogu i zawierał w sobie cząstkę przemyśleń – ale nie wiemy czy Minho podziela te poglądy, czy naprawdę tak uważał, czy jest wierzący, a może religijny, czy po prostu pisał tak ze względu na pomysł, który starał się zrealizować. Nigdy się tego nie dowiemy, bo jestem niemalże pewna, że już nic na ten temat nam nie wspomnisz – dlatego uważam, że był to nietrafny sposób na rozpoczęcie rozdziału. Z drugiej strony, jeżeli dasz mi do zrozumienia, że Minho zawarł w tym krótkim fragmencie cząstkę siebie, to zgarniesz dodatkowe punkty – pożyjemy, zobaczymy. 

Plusem tego rozdziału jest fakt, że tym razem po przebrnięciu się przez przytłaczającą masę opisów mamy okazję natrafić na ślad ważnej dla fabuły akcji. Pomyślałby kto, że skoro tak bardzo rozwodzisz się nad odpowiednim uchwyceniem świata przedstawionego, to poświęcisz chwilę ze swojego czasu, by dostatecznie szczegółowo przedstawić nam nową postać – Lu Hana. Nic bardziej mylnego; nieszczęśnika obdarzyłaś zaledwie jednym zdaniem uwagi. Nowo poznany chłopak opowiada Minho o zasłyszanej od babci historii jeziora, a raczej jego klątwy. Umiejętnie zdradzasz nam jedynie część prawdy, zawzięcie strzegąc najważniejszych aspektów, dzięki czemu wreszcie wzbudzasz we mnie zainteresowanie. Sami wyciągamy pewne wnioski, które co prawda mogą okazać się błędne, ale to dobrze; skłaniasz czytelnika do zastanowienia się, zagłębienia w historię i sprawiasz, że chce rozwikłać tę zagadkę. 

Rozdział czwarty 
Na końcu pierwszego wpisu z pamiętnika zapomniałaś o zamknięciu cudzysłowu. Na początku byłam odrobinę zirytowana tym, w jaki sposób je napisałaś, ale prędko zrozumiałam, że to zabieg zamierzony. Łatwo uwierzyć, że takie zwierzenia wyszły spod pióra młodej dziewczyny, która została wciągnięta w wir chaotycznych wydarzeń, chociaż i tak po pewnym czasie męczyło mnie ich czytanie. 

„- Jonghyun - mruczy młodszy, zarzucając ręce na szyję szatyna, który obraca głowę w bok i kątem oka spogląda na blondyna.” - o matko, zabrakło Ci tu jeszcze określenia „starszy”... 

„Wchodzi powoli, uważając, by nie potknąć się o przedmioty wolno leżące na zagraconej podłodze. Schyla się i sięga po kartki z zapiskami, po czym chowa je do pustej teczki, znajdującej się na niskim stoliku.” - jakie przedmioty? Mam wrażenie, że bardzo starałaś się znaleźć jakikolwiek synonim, byleby tylko się nie powtórzyć. 

Podczas kiedy w rozdziale pierwszym mieliśmy okazję zaobserwować nienaturalną reakcję Key na wyjazd Minho – tym razem przyszła kolej na Jonghyuna, który podnosi z ziemi kilka kartek, na których najwyraźniej widnieją informacje na temat miejsca podróży jego przyjaciela. Każe swojemu chłopakowi dzwonić do Onew (o którym nie było żadnej wzmianki od prologu) i powiedzieć mu, żeby się pakował, bo jutro wyjeżdżają, by odnaleźć nieodbierającego telefonu pisarza. Skąd tak niespodziewana reakcja, skąd tak nagłe zmartwienie sprawą? Czyżby na stronach internetowych biura podróży wszech i wobec ogłaszały, że nad jeziorem Szklanym znikają ludzie? Jeżeli tak, to pewnie nie działało to dobrze na tamtejszą turystykę, nie sądzisz? 

Na końcu dołączyłaś notatkę, informującą nas, że uważasz początek tego rozdziału za „zupełnie do dupy”. Jeżeli Tobie nie podoba się coś, co sama napisałaś, uważasz to za nudne i nieinteresujące, to jaki jest sens we wrzucaniu tego na bloga? Może przed publikacją warto byłoby wziąć sobie chwilę wolnego, żeby przemyśleć wszystko i zastanowić się, czy istnieje inny sposób na przekazanie czytelnikowi tego, co sobie zaplanowałaś? Prawdopodobnie weźmiesz mnie za chorą perfekcjonistkę, ale ja zazwyczaj ślęczę nad jednym rozdziałem bardzo długo, a rzadko kiedy zdarza się tak, że nie przepiszę całości – właściwie w większości przypadków przepisuję rozdziały dwa, a nawet trzy razy. Nie opublikuję tak długo, aż jestem pewna, że już lepiej nie jestem w stanie tego napisać... Wspomniałaś też, że rozdział jest krótki – chwała potencjalnej sile wyższej za to, że zdajesz sobie z tego sprawę. Dla czytelników średniej długości rozdziały to świetna sprawa, ale dla oceniającego to zmora. 

Rozdział piąty 
Obiecałaś nam, że w tym rozdziale pojawi się więcej akcji, ale nie jestem pewna, jak powinnam to odebrać. Zważywszy na to, że w ciągu czytania poprzednich wpisów dosłownie przymierałam nudą, to pewnie i w tym będzie nudno, ale nie aż tak. Na początku jak zwykle witasz nas obfitymi opisami i już modlę się w duchu, by coś (cokolwiek!) się wydarzyło. Z mojej piersi wyrywa się westchnienie ulgi, kiedy wyjaśniasz nam pochodzenie zagadkowej melodii, którą Minho miał już raz okazję usłyszeć, a w dodatku poznajemy tożsamość tajemniczego chłopaka – drugi raz udało Ci się przykuć moją uwagę. 

„Minho czuje się dziwnie, kiedy ten chłopak zatrzymuje swój przenikliwy wzrok na jego ciele, ale doskonale wie, że nie musi się go obawiać. 
- Nie męczy cię chodzenie nocą po lesie? - dodaje po chwili ciszy młodszy chłopak, jakby chciał na dłużej zatrzymać przy sobie bruneta.” - w tej chwili nie mam pojęcia, kto w tym zestawieniu jest młodszy, a kto starszy (nie, nie będę zaglądać teraz do zakładki z bohaterami). Wcześniej określiłaś Taemina jako rudego, ale później zmieniasz wersję i twierdzisz, że jego włosy są koloru burgundy. Może i część ludzkości sądzi, że kobiety znają się na kolorach, bo są kobietami, ale dziwnym trafem nie posiadam takich nadprzyrodzonych zdolności. Otwieram nową kartę w przeglądarce i googluję frazę „burgund”, żeby się dowiedzieć, z czym mam do czynienia. Szczerze mówiąc, jeżeli już byłabym zmuszona do uogólnienia tego, co widzę, to skłoniłabym się do użycia słowa brunet, a nie rudowłosy. Kto wie, może z natury jestem odporna na te fantazyjne określenia kolorów, ale i tak wprowadziłaś zamęt – nie miałam pojęcia kto wypowiedział tę kwestię, musiałam się tego domyślać i próbować wywnioskować to z reszty dialogów. 

Wreszcie akcja rusza do przodu, a w dodatku pojawiają się akapity, więc mogę odetchnąć z ulgą. Powoli zaczęło mnie nużyć, że odbijałaś czytelnikami niczym piłeczką, między ciekawymi momentami, które poświęciłaś Minho, i fragmentami z Key i Jonghyunem, których waga, pod względem fabuły, plasowała się zazwyczaj poniżej przeciętnej. Pojawia się nowa postać – Sora – do której opisu nie przywiązałaś zbyt wiele wagi, co mnie zawiodło. Znów nie jestem w stanie określić, czy jest to zamierzony zabieg, ale po prostu nie lubię Onew – jest wredny, bezczelny i okrutnie potraktował Sorę, która niczym mu nie zawiniła. Dialog rozmowy telefonicznej też powinien być zapisany od myślnika, a nie od tyldy. Na uparciucha możesz już zostawić tę kursywę, ale dobry zapis tekstu nie pozostawiałby czytelnikowi żadnych wątpliwości co do tego, kto wypowiedział daną kwestię i po której stronie słuchawki się znajdował. 

Rozdział szósty 
I wreszcie zirytowałam się – wiem, że chcesz wprowadzić do opowiadania element tajemniczości i budować napięcie, ale na początku prawie każdego rozdziału jesteśmy zmuszeni domyślać się o kim mówi nam narrator, a to nie jest tajemnicze, tylko denerwujące i wprowadza niepotrzebny zamęt. Byłam stuprocentowo pewna, że początek poświęciłaś Lu, ale okazało się, że to jednak Taemin – znów unikasz imion jak ognia... 

Przyznaję, zaczynasz (powoli, bo powoli) rozkręcać akcję, ale tym razem po prostu zabiłaś napięcie. Minho topi się w jeziorze i całą tę wciągającą scenę zakańczasz jego utratą przytomności... Niestety sekundę później, w następnym akapicie dowiadujemy się, że Lu Han już go ocucił. Lepiej by było, gdybyś opisała jego zmagania z udzielaniem pierwszej pomocy (w końcu to nie aż tak proste, na jakie to wygląda) i związane z tym emocje, a gdybyś to wszystko postanowiła jednak przerzucić do następnego rozdziału, to też bym nie narzekała, a czytelników aż skręcałoby z ciekawości. 

Rozdział siódmy 
Początek wydaje się być ładnie opisaną i niezwykle długą zapchajdziurą, która sprawiła, że nagle zaczęłam myśleć o niebieskich migdałach, wzrokiem śledząc tekst, ale tak naprawdę nic z niego nie wiedząc. Gdybym nie musiała oceniać treści, to jako czytelnik (bez większych wyrzutów sumienia, bo właściwie nic ważnego się tam nie znalazło) przeszukałabym wzrokiem treść w poszukiwaniu ciekawszych kąsków. Odnoszę wrażenie, że zbytnio idealizujesz Minho – jakoś trudno mi uwierzyć, żeby jakikolwiek nastolatek potrafił posługiwać się słowem tak wspaniale, by za sprawą zwykłego szkolnego konkursu zainteresowało się nim poważne wydawnictwo i wydało jego pierwszą książkę, nie szczędząc mu komplementów odnośnie „genialnego” pomysłu na fabułę. W którymś z wcześniejszych rozdziałów wspomniałaś, że owa powieść zyskiwała jedynie pochlebne opinie, więc patrzę na to wszystko bardzo sceptycznie. 

Ten akapit przeraża mnie swoimi krótkimi i nierozbudowanymi zdaniami, które psują płynność czytania: 

„Nagle, bez żadnego ostrzeżenia melodia brutalnie zostaje przerwana. Uśmiech na twarzy Minho również niknie. Bojąc się, iż może nie zdążyć i nie zobaczyć chłopaka, przyspiesza. Jego kroki stają się pewniejsze i dłuższe. Tym sposobem dociera na miejsce szybciej niż zwykle. Zatrzymuje się dopiero przy zakończeniu dróżki, widząc skrzypka w towarzystwie dziewczyny. Po raz kolejny jest odwrócona tyłem i widzi tylko zarys jej postury, którą przysłaniają długie włosy. Ręce podpiera o biodra i wpatruje się w Taemina stojącego centralnie przed nią. Oboje milczą, jakby byli zaklęci, jednak nie trwa to długo. Dziewczyna zabiera głos wcześniej, lecz nie słychać jej przez odległość. Minho podchodzi bliżej, kryjąc się za gąszczem drzew. Nie może dać się przyłapać.” 

Część z tych zdań mogłabyś bez problemu połączyć – dobrze wiem, że jeżeli tylko byś zechciała, to potrafiłabyś od nowa napisać cały ten akapit znacznie lepiej. 

Kiedy akcja wreszcie mogłaby się rozkręcić (na koniec rozdziału akurat zostawiając czytelnika z poczuciem niezaspokojenia), Ty postanawiasz uraczyć nas niezbyt ważnymi w tej chwili (co prawda uroczymi, ale nudnymi) sprzeczkami kochanków, którzy wyruszają na misję ratunkową i nawzajem rzucają uszczypliwe uwagi, jadąc samochodem. Tak, przyznaję, przyprawiło mnie to o uśmiech na twarzy, ale w żaden sposób nie zachęciło do zapoznania się z treścią następnego rozdziału. Gdyby nie świadomość tego, że czwórka przyjaciół jedzie po Minho, to czułabym się tak, jakbym czytała krótki rozdzialik zupełnie innego opowiadania.

Rozdział ósmy 
W czasie, kiedy ja piszę ocenę – Ty wstawiłaś nowy rozdział, więc zabieram się do czytania. Jak zwykle, na początku zabijasz ciekawość czytelnika nieważnym gramoleniem się z łóżek bohaterów (co prawda pierwszy akapit ślicznie opisałaś – za to plusik), a dopiero później zabierasz nas do Minho. Wielkimi krokami zbliżasz się do zakończenia opowiadania (lub jego pierwszej części; wnioskuję z Twoich dopisków), a więc akcja powinna stopniowo narastać – niestety na początku rozdziału umierałam z nudy, później (najwyższa pora, Minho! – wysapałam, wachlując się zeszytem do historii) wreszcie się wciągnęłam i nawet udało Ci się mnie zainteresować, a kiedy byłam bliska oderwania się na chwilę od opowiadania i naskrobania kilku słów pochwały za to, że byłaś nieprzewidywalna – nadeszła pora na Key i Jonghyuna. Załamuję ręce – lepiej by było, gdybyś zakończyła rozdział wtedy, kiedy Minho miał dokonać wyboru, czym wprowadziłabyś napięcie i zachęciłabyś czytelników do przeczytania następnego rozdziału. Marudzenie Key było zupełnie niepotrzebne, spotkanie Lu Hana nic nie wniosło – kolejna zapchajdziura. 

  1. Fabuła/Wątki (6/10pkt.)
    Niewiele mogę tutaj powiedzieć – wątek przewodni jest tylko jeden – Minho wyrusza nad jezioro, jego przyjaciele niedługo później zaczynają się o niego martwić i wyruszają mu na ratunek. Tajemniczy lazurowy naszyjnik bardzo przypomina mi bransoletkę z książki „Błękitna Miłość” – czytałaś ją może? Pytam z czystej ciekawości, bo fabuła opowiadania też jest trochę podobna.

    Ogólnie rzecz biorąc – wszystko trzyma się kupy, akcje bohaterów ciągną za sobą konsekwencje. Na początku potrafiłaś utrzymać klimat i scenki z Key i Jonghyunem były urocze, ale później stały się po prostu nużące i odstraszające, bo (jak już mówiłam) niestety nie wnosiły nic ważnego. Byłaś nieprzewidywalna i kilka razy mnie zadziwiłaś, co Ci się chwali.

    Nie wiem, czy już zdecydowałaś się na napisanie drugiej części tego opowiadania, ale myślę, że nie potrzeba Ci żadnych dodatkowych wątków pobocznych, o ile postanowisz, że jednak Key i Jonghyun będą w nim odgrywali jakąś poważniejszą rolę.
  2. Rozwinięcie akcji (3/6pkt.) Gdzieś wspominałaś, że (nie licząc prologu i epilogu) część pierwsza będzie miała bodajże dziewięć rozdziałów – więc moim zdaniem akcja strasznie się wlecze. A to wszystko dlatego, że najmniej skupiłaś się na Minho, który jest tutaj najważniejszą postacią. Pamiętaj, że liczy się jakość, a nie ilość. Od momentu, w którym zaczęłam ocenę Twojego opowiadania – Ty opublikowałaś, o ile się nie mylę, trzy nowe rozdziały. Widać, że masz wenę i pomysły, a całe opowiadanie wydaje się być dobrze rozplanowane, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Myślę jednak, że lepiej by było, gdybyś odłożyła trochę publikacje i wydłużyła rozdziały, zamieściła w nich więcej akcji. Wtedy opisy, które nam serwujesz, byłyby jedynie zdrową odskocznią dla wrodzonej ciekawości, czymś co poprzedza ważne wydarzenia i czymś, czego nie chcielibyśmy przeskakiwać wzrokiem. Dzięki temu zyskałabyś miejsce na perypetie Key i Jonghyuna, a w połączeniu z dostateczną ilością ważnych wydarzeń nikt nie mógłby powiedzieć, że coś ich zanudziło.
  3. Świat przedstawiony (7/10pkt.) Bardzo rozckliwiasz się nad opisami natury, podczas kiedy prawie wcale nie opisujesz swoich bohaterów, przez co poczułam niedosyt. Wciąż rozprawiasz o blondynach i brunetach, młodszych i starszych, o kocich oczach i malinowych ustach – ale więcej na temat wyglądu postaci się nie pojawiło (do rozdziału ósmego, gdzie pięknie opisałaś śpiącego Kibuma), za co odbieram Ci trzy punkty.
  4. Bohaterowie (6/10pkt.) Key – jest odrobinę powierzchowny. Zbyt wielką wagę przykuwa do swojego wyglądu, jakby się bał, że bez tego Jonghyun będzie patrzeć na niego inaczej. Obrażalski i troskliwy, dobry przyjaciel. Byłby znacznie bardziej sympatyczny (właściwie: byłby najsympatyczniejszy ze wszystkich postaci), gdyby tylko poświęcone mu fragmenty nie opierały się na wiecznym marudzeniu i gdyby pojawił się w nich choć cień jakiejkolwiek akcji. Wiecznie go sabotujesz, właściwie nie pozwalając mu zostać przez kogokolwiek polubionym, ze względu na to, że w Twoim opowiadaniu (pomimo głębi, wad i zalet) jest po prostu nudny.

    Minho – sprawia wrażenie melancholijnego i jak większość młodych pisarzy – zbyt bardzo polega na wenie. Nie potrafił napisać ani jednego słowa od wielu miesięcy, wymawiając się brakiem natchnienia i inspiracji, ale ja biorę to za zwykłe narzekanie i lenistwo – jeżeli miałby naprawdę dobry pomysł na książkę, to wystarczy ustalić sobie zwięzły plan wydarzeń i zacząć pisać, wtedy właściwie weny nie potrzeba, chociaż z nią praca jest zawsze łatwiejsza. Jak łatwo się domyślić, jest najbardziej interesującą postacią, ale nie dlatego, że jest łatwy do polubienia, tylko dlatego, że jedynie wokół niego coś się dzieje. Pod względem umiejętności pisarskich jest wyidealizowany do skraju możliwości, a jego trudności z napisaniem chociaż kilku zdań sprawiają, że pod tym względem wydaje się być po prostu nierzeczywisty.

    Jonghyun – właściwie nie wiemy o nim nic oprócz tego, że lubi dogryzać swojemu chłopakowi. Nie mam zielonego pojęcia, po co umieściłaś go w swoim opowiadaniu, skoro jego postać nie ma żadnego celu, żadnego charakteru, a sceny z nim wpływają na fabułę tyle, co pierwszy odcinek Muminków na trylogię „Władcy Pierścieni”.
  5. Dialogi/Narracja (10/10pkt.) Dialogi czyta się przyjemnie, nie są w żaden sposób wymuszone czy nieprawdopodobne, a ich słownictwo jest dobrze dobrane. Raz czy dwa razy wkradło Ci się „iż”, którego w życiu nie słyszałam w mowie potocznej, i „dnia dzisiejszego” (wypowiedziane przez Lu Hana), co brzmiało zbyt oficjalnie jak na progi zwykłej rozmowy prowadzonej przez dwóch młodych ludzi. Dobrze opanowałaś narrację pisaną w czasie teraźniejszym, co nieczęsto się zdarza pośród blogowych opowiadań, dlatego przyznaję Ci maksymalną ilość punktów.

  6. Styl (3/4pkt.) 
    Wypracowałaś sobie pewien styl, ale naprawdę powinnaś przestać bać się imion! Czasami podczas dialogów ani razu nie wspomnisz, kto wypowiedział kwestię, a przy dłuższych wywodach jest łatwo się pogubić. Gdyby nie powiewało nudą, to czytałoby się szybko i przyjemnie.

  7. Oryginalność (9/10pkt.) Pomimo tego, że fabuła w pewien sposób przypominała mi książkę „Błękitna Miłość”, o czym wspominałam już wcześniej, to muszę przyznać, że sam pomysł był dość oryginalny, jeżeli chodzi o opowiadania blogowe. Myślę, że trochę rzuciłaś się na głęboką wodę, kiedy postanowiłaś, że Key i Jonghyun od początku będą razem (zabrakło mi napięcia między nimi), ale oczywiście taki pewny i trwały związek jest czymś raczej trudnym do spotkania. Muszę przyznać, że przy pierwszej wizycie na Twoim blogu (pomimo tajemniczego wystroju) spodziewałam się czegoś zupełnie innego – typowego opowiadania o gwiazdach – na szczęście ani razu nawet nie spojrzałaś w stronę jakiegokolwiek schematu, który byłby powielany na blogosferze, i obrałaś własną ścieżkę. 
Poprawność (17/20pkt.) 
Prolog: 
„Kibum kiwa głową, próbując dać do zrozumienia Jonghyunowi, że wierzy mu, ale to wszystko przez strach i obawę, o stratę przyjaciela.” - bez przecinka przed „o stratę”. 

„Pasjonowały go wszystkie, niewyjaśnione, tajemnicze historie, które za wszelką cenę pragnął rozwiązać.” - bez przecinka przed „niewyjaśnione”. 

Rozdział pierwszy: 
„- Nie nabijaj się ze mnie, przerośnięta Żabo!” - „żabo” powinno być napisane małą literą, o ile nie jest to ksywka. W przeciągu ośmiu rozdziałów pojawia się to dość często, więc wytykam tylko pierwsze. Czuję, że wszelkie „dinozaury” i „kreatury” używasz jako pieszczotliwe zwroty, takie jak „kochanie”, więc nie zapisuj ich wielką literą. 

„Jeżeli tak bardzo chcesz poczuć się rodzicem, po matkuj Jongyunowi, przyda mu się troszkę dyscypliny.” - po prostu „matkuj”. Literówka w imieniu. 

„To jak Jongi, może zjesz coś?” - przecinek przed „Jongi”, bo to wtrącenie. 

„Twarz chłopaka jest cała w torcie, który został kupiony w jednej, z najlepszych cukierni w mieście.” - bez przecinka przed „z najlepszych”. 

„- Ona odkąd pierwszy raz go zobaczyła, zaczęła się w nim podkochiwać, podobnie jak reszta dziewczyn z liceum.” - niepotrzebny zaimek „ona”, wbiły Ci się również dwie spacje przed „zaczęła”. 

„Nie dziwię się, że ona nie wytrzymała.” - niepotrzebny zaimek. 

„Mam złe przeczucia, nie chce by coś mu się stało” - „nie chcę”. 

Rozdział drugi: 
„W pospiechu zabiera telefon leżący na komodzie, oraz klucze.” - bez przecinka przed „oraz”. 

„- Na pewno jesteś pewny, że nie chcesz iść na dobry film akcji, albo horror?” - bez przecinka przed „albo”. Powtórzenie.

„Nie chcę, żeby odrzucili mnie ze względu na orientacje.” - „orientację”. 

Rozdział trzeci: 
„Wystarczy jeden, niewłaściwy ruch, by je całkowicie zniszczyć.” - bez przecinka przed „jeden”. 

„Czuje potrzebę porozmawiania z nimi, chce zapytać o całą tę tajemnice, która intrygowała go od samego początku, oraz o dźwięki skrzypiec słyszane ubiegłej nocy.” - „tajemnicę”. 

„Wzdycha ciężko, pozwalając, by jego oczy opadły, pozbawiając go widoczności przez krótką chwilę.” - z reguły, to raczej powieki opadają, a nie oczy. 

„Ciągłe wzniesienia i kamienie leżące na dróżce, utrudniają dotarcie do celu, ale nie poddaje się.” - bez przecinka przed „utrudniają”. 

„Ten ksiądz, patrzył całkiem inaczej na świat niż wierzący, co później się zmieniło.” - bez przecinka przed „patrzył”. 

„Ma śnieżno-białe, długie kudły, przez które wygląda tak niewinnie i spokojnie.” - „śnieżnobiałe” piszemy razem. 

Rozdział czwarty: 
„Różni jedynie długość czarnych, niczym heban włosów (…).” - bez przecinka przed „niczym” (przed porównaniem nie stawia się przecinków). 

„Jest zmęczony, ale nie poddaje się, twierdzi, że jest na dobrej drodze do poznania klątwy i tego, jaką tajemnice skrywa przed nim jezioro.” - „jaką tajemnicę” ewentualnie „jakie tajemnice”. 

„Zaciska w wąską linie wargi, złoszcząc się lekko.” - „linię”. 

„I nawet nie licz, że taka randka, jak poprzednio coś da.” - bez przecinka przed „jak”. 

Rozdział siódmy: 
„Wyznacza sobie dwa zadania, które za wszelką cenę ma wykonać. Musi pomóc Taeminowi za wszelką cenę, a on sam dzięki temu poczuje się lepiej, (…).” - powtórzenie. 

Rozdział ósmy: 
„- Bummie, wstawaj. Musimy już jechać – komunikuje melodyjny głosu.” - „głos”. 

„- Ja tez, ale moje przeczucia zawsze się sprawdzają, Jjong.” - „też”. 

„- Co chcesz wiedzieć? - Pyta, podnosząc swój wzrok.” - „pyta” powinno być napisane małą literą. 

„Nie wie, czy to błędne koło, czy też rodzaj klątwy, która jest bardzo łatwa do przezwyciężenia.” - bez przecinka przed pierwszym „czy”. 

„Nic by ci się nie stało, gdybyś wjechał dalej – żali się dalej (…).” - powtórzenie. 

Punkty dodatkowe (2/5pkt.) 
- za trwały związek Key i Jonghyuna. 
- za oryginalność 

Podsumowanie 
Ogólnie rzecz biorąc wywarłaś na mnie bardzo pozytywne wrażenie – piszesz nienagannie i widać, że masz jakiś plan, a nie błądzisz po fabule opowiadania jak dziecko we mgle. Chyba z całości najbardziej podobał mi się prolog – był tajemniczy i zachęcający do dalszej lektury. W notatce przed rozdziałem ósmym wspominałaś o spadku popularności bloga, więc od razu mówię, że to nie przez nietypową narrację, a (moim zdaniem) przez trudne do przebrnięcia fragmenty, które poświęciłaś Key i Jonghyunowi – powinnaś była pisać więcej o Minho, bo to właśnie wokół niego toczyła się akcja, ewentualnie nadać tej parze jakiś inny cel niż obściskiwanie się. 

Ilość zdobytych punktów: 

77/100 – Średniak (Dobry – 4).

23 komentarze:

  1. Szczerze powiedziawszy po przeczytaniu początku oceny byłam niemalże pewna, że dostanę znacznie niższą ocenę niż 4, która później mnie zaskoczyła.
    Zacznę może od początku.
    Bardzo cieszę się, że spodobał Ci się szablon, który wcześniej zdobił mój blog. Niestety, sama nie potrafiłam dostrzec tego 'piękna' i postawiłam tym razem na prostotę. Ten nowy szablon, o którym tylko wspomniałaś, nawiązuje do dalszych rozdziałów opowiadania, które bardzo będą różnic się od tych już opublikowanych. Ale prawdopodobnie jeszcze i tak nieraz zmienię szablon, ponieważ mi się znudzi.
    Masz rację, "Klejnot Jeziora" kierowałam jedynie do fanów Koreańskiego popu, więc nawet nie trudziłam się z opisywaniem bohaterów dokładniej, myśląc, że każdy czytelnik będzie wiedział o kogo chodzi. Z czasem jednak pojawiło się kilka (nie wiele, ale jakaś cząstka) osób, które nie mają prawie wcale styczności z tym rodzajem muzyki.
    Nad opisami będę pracować, postaram się zmniejszyć ich ilość, choć nie wiem jak mi to wyjdzie. Już tak weszły mi w nawyk, że nie jestem w stanie chyba ich ograniczyć, co nie zmienia faktu, że popracuję nad tym.
    Tak samo jak imiona. Unikałam ich, ale nieświadomie. Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Przestanę ich unikać.
    Jeżeli chodzi o wątek Jonghyuna i Key, nie jestem pewna, czy dobrze byłoby gdybym go zlikwidowała w następnych rozdziałach, lub jeżeli wcale go nie było od samego początku. Poniekąd mają jakiś związek z głównym wątkiem i są jakby odskocznią od tego ponurego klimatu. Co więcej lubię ich ja i przede wszystkim czytelnicy, więc mimo wszystko będę nadal ciągnęła ich wątek.
    Jestem zdziwiona tym, że jednak dobrze postąpiłam, wybierając taką narrację. "Klejnot Jeziora" jest pierwszym, jakie piszę w czasie teraźniejszym i miałam pewne obawy, że jednak sobie nie poradzę. Jak widać udało się, więc teraz mogę odetchnąć z ulgą, ale i pracować dalej, żeby pisać coraz lepiej, a nie jeszcze gorzej.
    „Błękitną Miłość” owszem, czytałam, ale jedynie do połowy. Dalej książka leży, może kiedyś ją dokończę, jednak nie spieszy mi się z tym. Nie spodobała mi się i ciężko mi się ją czytało. Głównie przeraziło mnie to, jak główni bohaterowie po kilku dniach znajomości wyznali sobie miłość, co dla mnie było tak śmieszne i nierealne, że aż odechciało mi się poznania dalszej fabuły. Szybko się zniechęcam. I w sumie jak teraz pomyślę o fabule tej książki, fakt, nieco przypomina "Klejnot Jeziora", jednak nie inspirowałam się nią, właściwie czytałam ją po zaczęciu pisania mojego opowiadania. Ale w KJ chodzi o coś innego, niż w "Błękitnej Miłości".
    Także podsumowując, tak jak pisałaś - postaram się nieco wydłużyć rozdziały, gdzie opisy nie będą tak wadzić lub zwyczajnie nie ograniczę i również będę pracować nad akcją, która do tej pory się wlekła oraz innymi, wymienionymi przez Ciebie błędami. Jakie uzyskam efekty, nie wiem, to okaże się za jakiś czas, ale zawsze warto próbować.
    Dziękuję bardzo za ocenę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam na myśli tego, byś przestała pokazywać Key i Jonghyuna - jak już mówiłam, polubiłam Key, ale głównie chodzi o to, że oni właściwie nie robią nic poza obściskiwaniem i droczeniem się, a później wyruszają na poszukiwania Minho. I gdyby nie to, to w gruncie rzeczy nijak nie mieli by się do tego, o czym piszesz. Nie chcę naciskać, ale dobrze by było, gdybyś po prostu nadała im jakiś cel, gdyby mieli jakieś własne życie, które nie musi kręcić się wokół Minho, dla którego tak nagle wszystko rzucili.

      Co do "Błękitnej Miłości" - skoro nie doczytałaś, to nie polecam marnować na to czasu :P. Wzięłam się za nią tylko dlatego, że byłam chora i nie miałam niczego innego pod ręką, ale chyba w trakcie lektury stan zdrowotny mi się pogorszył... ;P

      Usuń
  2. Bardzo dobra ocena, Noisiu. Podoba mi się, że rozdziały opisałaś dość wyczerpująco, a wszelką krytykę konkretnie uzasadniasz ;)

    Mam tylko taką sugestię co do zdania - Na pewno jesteś pewny, że nie chcesz iść na dobry film akcji, albo horror? Za dużo tych ,,pewności’’. Myślę, że wystarczy samo ,,jesteś pewny, że…’’.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że o tym zdaniu wspomniałaś, bo nawet tego nie zauważyłam... :)

      Usuń
  3. Oh my Rowling, jak przeczytałam tę ocenę, to aż się boję, jak napiszesz o moich wypocinach :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz jeszcze masę czasu na poprawę niedociągnięć! :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, trochę tu cicho. Ale za siebie mogę powiedzieć, że pracuję nad oceną. I wiem, że większość dziewczyn również jest w trakcie pisania, więc mam nadzieję, że na dniach ukaże się nowa ocena ;)

      Usuń
    2. Demonie, jestem w trakcie pisania Twojej oceny. Wybacz mi duży poślizg, na przełomie kwietnia i maja miała urwanie głowy i choć próbowałam zaczynać, to dwa tygodnie były jak wyjęte z życia.

      Usuń
    3. Nic nie szkodzi naprawdę:) Po prostu strasznie tu cicho, jak nigdy :D

      Usuń
    4. Wybaczam wszystkim, chociaż czuję się opuszczona :P

      Usuń
  5. Droga oceniająco bloga szamańska kukiełka. Zmieniłam, a właściwie dodałam parę rzeczy do arkusza CSS. Szablon nie zmienił się jedynie wzbogacił o parę elementów, ale chcę zapytać czy te drobne zmiany łamią już regulamin odnoście niezmieniania wyglądu? Jeżeli tak usunę je. Pytam, bo zmiany nie wydają mi się drastyczne, ale mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaczęłam jeszcze oceny Twojego opowiadania, więc zmiany możesz zostawić. W tym miesiącu mam trochę na głowie i jeżeli chcesz wprowadzić jeszcze jakieś (nawet bardziej drastyczne) zmiany, to do przyszłego tygodnia nie musisz się o nic martwić, bo raczej dopiero wtedy zacznę pisać ocenę.
      Pozdrawiam,
      N.W.

      Usuń
    2. No nawet dobrze, bo mam ogromną ochotę wyrzucić obecny nagłówek ;)

      Usuń
  6. Dziewczyny, przepraszam, że się nie odzywałam. Miałam komentować Wasze oceny, a wyszło fiasko. Tak jak Wy, nie miałam nawet czasu na pisanie swojego bloga (tak btw. to tam publikuję teraz raz na jakiś czas oceny, by nie wyjść z wprawy, w razie gdyby jednak coś się zmieniło). W każdym razie zaglądam tu codziennie, nie zapomniałam o Was.

    Trzymajcie się,

    OdpowiedzUsuń
  7. Dementorko - bardzo Ci dziękuję... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochane oceniające, wiem, że to zabrzmi jak marudzenie, ale czy nie dałoby się jakoś zmienić koloru tła? Bo zanim ten obrazek mi się załaduje, wszystko jest czarno-fioletowe i wygląda jak jakaś kiepska strona o UFO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym coś z tym zrobiła (chociaż u mnie wszystko ładuje się dosyć szybko i nie wygląda źle), ale nie bardzo wiem, jak się z tym uporać. Szablony nie są moją mocną stroną, a nie chcę nic popsuć. Chyba że wiesz, jak to naprawić? :>

      Usuń
    2. Podpisuję się, u mnie od razu się ładuje, więc nie wiem nawet na czym polega problem.

      Usuń
    3. U mnie też wszystko działa i ładuje się od razu, pewnie zależy od przeglądarki

      Usuń
    4. Po prostu w projektancie szablonów zmienić kolor;) Wejść w zaawansowane i pierwsze na górze - kolor tła. Wtedy nie będzie czarne podczas ładowania strony.

      Usuń
  9. A można wiedzieć dlaczego Pogrzebana odeszła?

    OdpowiedzUsuń