czwartek, 29 sierpnia 2013

[56] magia-uczuc.blogspot.com

Na początku chciałabym się przywitać. Jestem Leaena [Lijena], czyli lwica (mój znak zodiaku), i już kiedyś tutaj oceniałam. Wracam, by pomóc dziewczynom pokonać kryzys oraz zająć się czymś produktywnym. Mam nadzieję, że współpraca będzie nam się układać znakomicie.
Ocenę czytałam z siedem razy i błędy przestałam zauważać, za co wybaczcie. W razie możliwości byłabym wdzięczna za takowych wskazanie. Porady bardzo mile widziane.

Oceniająca: Leaena
Autor: Aileen
Ocena: standardowa


Okładka (3/5pkt.)
Pierwsze wrażenie określiłabym mianem „przeciętne”. Cała okładka wpasowuje się w schemat powstających w ostatnim czasie blogów z opowiadaniami, czyli naturalnie nie wywołuje skrajnych emocji.
Chciałabym  pochwalić ideę ujęcia romansu Draco i Hermiony za pomocą innych zwrotów niż draco-heermi-love. O belce krótko — cytat nie tylko wzięłaś w cudzysłowie, lecz także podałaś autora. Szacunek dla czyjejś twórczości to dobry krok, by inni szanowali Twoją.
Gdybyś zwracała większą uwagę na jednolitość pod względem kroju i wielkości czcionek oraz na wcięcia akapitowe w postach, byłoby całkiem nieźle. Ale nie zwracasz, dlatego na stronie głównej panuje chaos — akapity są za duże (powinnaś je zmniejszyć przynajmniej o połowę), natomiast czcionki w niektórych przypadkach mało czytelne (mam na myśli przede wszystkim aktualności, których tekst zlewa się z tłem, jest zbyt jaskrawy i zbyt drobny).
Dwa punkty odejmuję za bałagan na stronie głównej.

Grafika i dodatki (7/10pkt.)
Szablon nie jest zły. Krótko go opisując, rzekłabym: stara się stworzyć romantyczny klimat z całkiem dobrym skutkiem. Fiolet nie jest ani za ciemny, ani za jasny, czcionka w poście dobrze widoczna — pod względem kolorystyki nie mam nic do zarzucenia.
ALE jestem zagorzałą przeciwniczką umieszczania Emmy Watson w wersji seksi-kobiecej w szablonach o tematyce potterowskiej. Owszem, modelka kiedyś grała postać Hermiony Granger, ale nie oddaje zbyt wiernie (aktualnie, podkreślam) ani jej wyglądu, ani stylu bycia. Wyobrażasz sobie Hermionę w  balowej sukience, idealnym makijażu i fryzurze jakby prosto spod ręki wizażysty, patrzącej zalotnie w stronę Draco i szepcącej: „Draco, chcę być twoją księżniczką, nie szlamą”? Nawet jeśli mamy do czynienia z kontrowersyjnym romansem, trzymanie się granic wytyczonych przez Rowling jest nie tylko wskazane, lecz także konieczne.
„Streszczenia” to z pewnością jeden z gorszych pomysłów, zważywszy na to, jakie niosą przesłanie: Możesz czytać od którego rozdziału zechcesz, ponieważ podsuwam Ci gotowe opisy wszystkich postów. Może takie podejście Ci nie przeszkadza, ale będę natrętna i wyrażę swoją opinię — powinnaś przerobić streszczenia na reklamy. Skomponuj tekst tak, by zachęcić do jego przeczytania, nie zniechęcić.
W „O blogu” zmieniło Ci czcionkę na Times New Roman. Podoba mi się gadżet „Aktualności” — masz poważne podejście do czytelnika.
Siedem punktów — nie jest źle.

Treść (41,5/60pkt.)

1) Fabuła/Wątki (6/10pkt.)
Jak większość internetowych opowiadań, i Ty zaczęłaś prologiem, który nie dość, że prologiem nie jest, to na dodatek nie wnosi nic do treści. Wbrew powszechnej opinii prolog nie jest ani konieczny, ani tym bardziej, jak to się mówi, szpanerski ­— teoretycznie ma służyć przywoływaniu scen dziejących się przed właściwym czasem akcji, które mają istotne znaczenie.
Nie ulega wątpliwości, że rozmyślania Hermiony na temat klaty Draco (czy jakiegokolwiek innego mężczyzny, jeśli się pomyliłam), podczas gdy minister magii przemawiał z okazji rocznicy Bitwy o Hogwart, były zbędne. Co więcej, są niezwykle szkodliwe, gdyż  stawiają główną bohaterkę w bardzo złym świetle (hm, ktoś snujący fantazje podczas minuty ciszy upamiętniającej ofiary Katynia raczej nie jest zdrowy), psują nastrój i od razu rzucają czytelnika na głęboką wodę odmętów nieszczęśliwej miłości Hermiony. Poza tym, z jakiejkolwiek strony nie patrząc, kojarzą się opkami. Nie chcesz pisać opka, prawda?
Jeszcze słówko, dlaczego Twój prolog nie jest prawdziwym prologiem: otóż scena zaprezentowana tam jako wprowadzająca nijak ma się do reszty opowiadania i w żaden sposób nie pomaga zrozumieć zawiłości fabuły. Posłużę się teraz twórczością Rowling jako przykładem. Czytałaś pierwszy rozdział pierwszej części, tak (który spełnia wszystkie wymagania prologu)? Akcja toczy się dziesięć lat przed właściwym czasem akcji, i scena ta pomaga wyobrazić sobie, jak przebiegało podrzucenie Harry’ego Dursleyom. U Ciebie z prologu wyłuskałam tylko garść przemyśleń, które i tak powieliły się w pierwszym rozdziale — a cała otoczka, uroczystość, była niepotrzebna. Mam nadzieję, że zrozumiałaś, co chcę przekazać.
Rozdział pierwszy to przede wszystkim przemyślenia. Twoja  Hermiona nie przypomina tej kanonicznej, zaradnej, pewnej siebie i przede wszystkim patrzącej na świat przez pryzmat logiki Hermiony Granger, ale sposób, w jaki ją przedstawiłaś, zaintrygował mnie (choć bardziej pasowałoby tu słowo „rozbawił”) i spowodował, że ciekawa jestem następstw w związku z jej postępowaniem. Kwestia usunięcia pamięci rodzicom jest jednak już mniej interesująca (i logiczna) — jedyne, co mi się ciśnie na usta w formie komentarza, to „nie, nie, nie!”
Naprawdę sprawiłaś, że ta inteligentna, wrażliwa na przemoc i niesprawiedliwość Hermiona Granger zrobiła coś takiego? To było tak egoistyczne, krótkowzroczne i głupie, że... czuję się zbulwersowana.
Pozwól, że przedstawię chociaż trochę argumentów przeciw.

  1. Sąsiedzi (przyjaciele, rodzina, pani z warzywniaka) zauważyliby, że coś jest nie tak, i z pewnością zapytaliby państwa Grangerów o Hermionę. Jeśli Grangerowie w ogóle nie wiedzieliby, o kim mowa, skończyłoby się, powiedzmy, diagnozą jakiejś choroby, która miałaby wpływać na ich mózg, powodując nagłą amnezję. Między innymi dlatego w kanonie Hermiona wyprowadziła ich do Australii.
  2. A jak byś się czuła, gdybyś żyła sobie spokojnie, aż pewnego dnia jeden z Twoich pokoi zamieniłby się w zdemolowaną sypialnię (zakładając, że Hermiona usunęła im pamięć, myśleli, że przez całe życie byli samotni, tak więc pomieszczenie w którym kiedyś spała, w alternatywnej przeszłości służyło do czegoś innego).
  3. Zaklęcie czyszczące pamięć to nie to samo, co zaklęcie rozweselające. Hermionie już drugi raz mogło się nie udać.
  4. Hermiona nie zrobiłaby tego. Bardzo kochała swoich rodziców i nie wierzę, że mogłaby postąpić tak nieodpowiedzialnie. W tym przypadku zdecydowanie naruszyłaś jej kanoniczny charakter.
  5. Używanie magii do takich celów było karalne.
  6. Hermiona, która przeżyła bitwę i czasy, gdy manipulacja za pomocą zaklęć niewybaczalnych, tortur oraz sztuczek typu zaklęcie zapomnienia była powszechna, powinna zachowywać się bardziej humanitarnie.

„Całował ją wtedy namiętnie, ale… ona nic nie czuła, żadnej przyjemności, chęci, pożądania, impulsu… Sądziła, że to normalne. Tego samego dnia, a może nocy, wrócili razem do motelu, gdzie mieszkali od kilku dni. Doszło tam do ich pierwszego razu. Dziewczyna była szczerze zawiedziona, zła, nieszczęśliwa i skrzywdzona. Być może poczuła się nawet jak osoba wykorzystana lub zwykła prostytutka, która również tylko zaspokajała potrzeby innych mężczyzn. Nie tak powinien wyglądać seks z osobą, którą się kocha...”
Już po raz drugi z odstępem czasowym zaledwie kilkudniowym spotykam się z wersją Ron-tyran i Hermiona-wykorzystana. Jakoś nie za bardzo rozumiem, co motywuje ludzi do tworzenia takich traumatycznych wydarzeń, których potem nie pozwalają bohaterom przepracować, i chyba wolę nie wiedzieć. W każdym razie rzucanie Hermiony w objęcia Draco, jeśli takowe planujesz, nie jest dobrym pomysłem. Trudno teraz na ich romans patrzeć pod kątem prawdopodobieństwa psychologicznego, skoro nawet nie doszło do pierwszego spotkania, ale jeśli szykujesz się na wersję Draco-pocieszyciel i Hermiona-zagubiona, wiedz, że będzie trudno (i prawdopodobnie tandetnie, ale żadna ze mnie wieszczka, więc możesz próbować). Nie sądzę, by po tym wszystkim Hermiona dostrzegła w nim tego jedynego, musiałaby być naiwna, a przecież kanonicznej Hermionie Granger nie można tego zarzucić. Tak więc… ostrożnie.
Nie za bardzo rozumiem ideę wyjazdu do Norwich, skoro, jak sama napisałaś, Hermiona chciała się odciąć od wszystkiego, co znane. Pragnęła samotności i możliwości zaczęcia wszystkiego od nowa. Niby potrafię wyobrazić sobie nalegających na przyjazd przyjaciół, ale po tym, co zrobiła… nie sądzisz, że po prostu nie była gotowa? Właśnie zmodyfikowała rodzicom pamięć i została bez niczego, a teraz po prostu jedzie na wczasy? To przecież nie w stylu Hermiony robić to, na co nie ma ochoty. Z jednej strony ciągle podkreślałaś jej depresyjny nastrój, z drugiej i tak ciągnęłaś fabułę w tym dziwnym kierunku. Kiedy to piszę, nielogiczność jest niekoniecznie widoczna, ale podczas czytania da się zauważyć ledwo dostrzegalną sprzeczność. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie.
Kiedy tak na to patrzę, zaczynam zauważać, że nie w samej fabule tkwi problem, ale w Twojej Hermionie. Napiszę o tym później, bo czuję, że moje nadzieje co do interesującej interpretacji jej charakteru legły w gruzach.
Podróż sama w sobie opisana była, jak na Twoje możliwości, bardzo dobrze, tylko nie rozumiem, dlaczego Hermiona z taką naiwnością dała się wciągnąć w podchody matki mężczyzny, a w jego — gadki-flirty. Urwałaś jej z inteligencji, niestety. Hermiona z pewnością przejrzałaby zamiary nieznajomego, czego przykładem była kłótnia z Ronem w czwartej części. Dziewczyna ma pazurek.
Chciałabym jeszcze dodać, że scena, gdy Hermiona została uwięziona w uścisku mężczyzny była… naciągana. Nie, to nie jest do końca dobre określenie, takie sytuacje się zdarzają, ale niestety jej reakcja zahaczała o zachowania typowe dla bohaterek tandetnych romansideł, które tak namiętnie czytała. „Owszem, była w niekomfortowym położeniu, na co sama narzekała, ale teraz zaczęła znajdować w tym dużo plusów. Mogła do woli patrzeć w brązowe tęczówki – oczywiście, kiedy starsza pani wychodziła po coś w wnuczką […]” W tej scenie jest coś żenującego. I zupełnie nie pasującego do Hermiony.
Nie wierzę w miłości jedenastolatków, tak nawiasem mówiąc. Ani dwunastolatków. Trzynastolatków też. W ogóle nie wierzę, że można się zakochać, będąc jeszcze dzieckiem lub niedojrzałym psychicznie nastolatkiem i tę miłość pielęgnować przez prawie dziesięć lat. Hermiona mogła tamtemu chłopakowi w jakiś szczególny sposób utknąć w pamięci, mogła stanowić żywy przykład na to, że w swoim życiu popełnił głupi błąd, ale żeby od razu zadurzać się na wieki wieków i płakać przez całe swoje życie za dziewczyną, do której było się raz niemiłym? Ciekawe, czy jak kiedyś nie dał odpisać zadania domowego koledze, a kolega dostał jedynkę, to później też wpadł w depresję, bo dowiedział się, że kolega nie miał czasu odrobić lekcji, bo rodzice kazali mu przez cały dzień grabić siano... Ot, co o tym wątku myślę.
Rozmowa z Harrym to bardzo dobry pomysł, by przedstawić realia świata magii po bitwie. Jeżeli już o nich mówimy, może dodam, że niezwykle przypadły mi do gustu. O czymś takim jeszcze nie czytałam (choć może to kwestia tego, że nie czytam dużo potterowskich fan fików). Sposób, w jak przedstawiasz świat magii po wojnie, jest oryginalny i przede wszystkim możliwy. Chciałabym, żebyś się nie poddawała i próbowała obronić pomysł, bo poniżej przedstawiam problemy, które w związku z Twoimi tezami mi się nasunęły.
Przede wszystkim zastanawia mnie, dlaczego czarodzieje zatrudniali się na mugolskich posadach, skoro wszystko należało zbudować od nowa i pracy było (znaczy: powinno być) pod dostatkiem, przynajmniej w moim mniemaniu. Azkaban przeludniony, Mung również pękał w szwach, w Hogwarcie prace restauracyjne szły pewnie pełną parą, zresztą tak samo jak w Gringocie czy innych magicznych „twierdzach”. W ministerstwie również zwolniło się dużo stanowisk, w końcu wtyki Voldemorta dotknęła sprawiedliwość. Trochę jak powojenna Warszawa.
Nie mówię, że pomysł jest zły — wręcz przeciwnie, bardzo spodobał mi się wątek czarodziei, którzy łapali się każdej, nawet mugolskiej pracy, byleby przetrwać — ale niestety realia realiami i trzeba myśleć przyszłościowo. Nie znam się na ekonomii, ale wydaje mi się, że czarodzieje zarabiający w większości dolary, i wymieniający je w Gringocie na galeony, są dla czarodziejskiej gospodarki obciążeniem. Bo przecież na co komu dolary w takiej ilości? Czarodziejski bank może nimi spokojnie obracać, jak jest ich mało, ale czym więcej, tym bardziej uzależnieni są od gospodarki mugolskiej. To takie błędne koło, które sprawia, że twoja wizja jest kusząca, ale naciągana.
Wątek wysyłania listów do Narcyzy/jej przebywania w więzieniu jest w porządku — nie razi oryginalnością, ale prowadzony był konsekwentnie i z głową, za co masz plusika. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na fakt, że kiedy otrzymała w Azkabanie kopertę, w środku było kilka mniejszych listów, nie jeden dłuższy. W domu Draco również pisał listy (nie list, tylko listy), a mimo to w narracji cały czas mówiono o liście jako o jednej, napisanej od początku do końca tego samego dnia formie wypowiedzi. Jeśli był to tylko skrót myślowy, traktujący list jako kopertę z zawartością, która istotnie była jedna, albo Draco oszukał Countury’ego, należało o tym wspomnieć.
Właśnie. John Countury to bardzo ciekawa postać, z której nie wyciągnęłaś wszystkiego. Od początku, gdy tylko mężczyzna zagadnął Draco pod Dziurawym Kotłem, wiedziałam, że tkwi w nim potencjał. Potencjał na postać dalszoplanową, oczywiście, gdyż nie wydaje mi się koniecznym rozwijania jego perypetii na tyle, by miał jakieś większe znaczenie — ale zawsze jakiś, prawda? Otóż jego przeszłość i to, że musi toczyć wewnętrzną walkę — nienawidząc Draco, gdyż jest „jednym z tych, którzy zabili mu rodzinę”, a jednocześnie mając polecenie sprawować pieczę nad jego sprawą, bycie niejakim „obrońcą”, daje interesujący efekt. I właśnie w tym momencie nie pasowało mi Twoje niezdecydowanie, gdy raz przez Country’ego przemawiała prawdziwa natura, raz jakby robot, papierowa postać, której nie potrafiłaś ożywić. Powinnaś od początku do końca ukazywać jego wewnętrzne rozdarcie; należało w jak najmniejszej ilości słów zebrać jak najwięcej emocji. Na koniec mogę  dodać, że bardzo spodobała mi się jedna z kwestii: „Mężczyzna rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Podszedł do niego wolnym krokiem i wbił w jadowite spojrzenie w jego błękitne tęczówki (niepotrzebne „w”). // - Każdy z nas stracił kogoś bliskiego. W moim przypadku była to cała rodzina. Zostałem sam, w dużym, rodzinnym domu. Nie wiesz gnoju, jak ja się czuję stojąc tutaj przed tobą, chyląc ci słowa grzeczności. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno gniłbyś w więzieniu z całym sztabem dementorów na karku.” I jak tu nie narzekać, widząc, że jak chcesz, to potrafisz?
Podsumowując, bo nie mam za bardzo co oceniać, główny trzon fabuły jest obiecujący i oryginalny, ale zepsułaś efekt niuansami. Nawet jeśli postacie nie zachowują się jakoś bardzo nieprawdopodobnie, to właśnie one stoją na przeszkodzie wiarygodności poszczególnych wątków. Zdaję sobie sprawę, że ten problem przewinął się przez oceny wiele razy, ale jak trzeba powtarzać, to trzeba: jeśli nie czujesz się na siłach wiernie odtworzyć kanonicznych bohaterów, dlaczego to robisz? Myślę, że to Hermiona utrudnia Ci rozwinięcie skrzydeł, jeśli chodzi o historię, bo próbujesz „za dużo i za mocno” przekazać, jak według Ciebie wygląda świat magii, pisząc z perspektywy osoby, która się do tego nie nadaje (albo nadawałaby się, gdybyś nie wpakowała jej w takie problemy i nie zmodyfikowała cech). Podczas rozmowy z Harrym to ona zadawała pytania, jakby mieszkała na innej planecie, dotyczące obecnej sytuacji, żebyś mogła wprowadzić czytelnika w tajniki Twojej wizji społeczeństwa po wojnie. Właśnie przez takie sytuacje niektóre momenty opowiadania zakrawały o absurd (Hermiona, która nie ma pojęcia o otaczającej ją rzeczywistości? Kiepski żart).

2) Rozwinięcie akcji (3/6pkt.)
Przydługawe opisy w miejscach, w których są bardzo, ale to bardzo niepotrzebne, często psują płynność. Chociażby:
„Jak na tę porę roku dość często padał deszcz. Sączył się powoli z nieba z wysokości chmur, na której zachodził proces kondensacji. Podobno para wodna jest niewidoczna, a ta, która ucieka nam z gotującego się czajnika nią nie jest, tylko w gruncie rzeczy mamy do czynienia z mikroskopijnymi kropelkami wody unoszącymi się w powietrze podczas przemiany gazowej. I można by tak deliberować na temat meteorologii w nieskończoność, ale… Czy jest taka potrzeba? Wystarczy tylko dodać, że oprócz deszczu (już nie wchodząc w szczegóły czy jest przelotny czy też nie) wiał silny, porywisty wiatr.”
Co? Przypominam, że akcja toczy się z perspektywy Draco, który siedzi w tej chwili w areszcie i nawet jeśli nagle, nie wiadomo nawet dlaczego, zmieniłaś narratora na wszechwiedzącego, klimat obskurnej celi bez okien nie pasuje do wynurzeń naukowych.
W rozdziale trzecim, co zresztą musiałaś zauważyć, bo podzieliłaś go na dwie części, akcja Ci się rozwlekła. Skupiałaś się na naprawdę mało interesujących szczegółach, które sprawiły, że czytało się długo i bez zaangażowania.
Na początku, gdy byłam podczas lektury początkowych rozdziałów i przeczytałam w aktualnościach, że Draco i Hermiona prawdopodobnie spotkają się w ósmym rozdziale, myślałam, że żartujesz. Teraz już nie jestem nastawiona tak negatywnie, ale nadal sądzę, że powinnaś przyjrzeć się swoim rozdziałom bardziej krytycznie. Zbyt duży ułamek treści to zwykłe „gadanie”, która nie daje żadnego efektu poza ujęciem historii w większej ilości słów.

3) Świat przedstawiony (7/10pkt.)
Tak jak wcześniej wspomniałam, starasz się być skrupulatna i dbasz o swój świat. Chociaż opisy do najlepszych nie należą, można z nich wiele wyciągnąć i na pewno nie mogę zarzucić Ci, że bohaterowie poruszają się w próżni. Czasami, na przykład w domu Grangerów, pewne rzeczy musiałam dopowiadać sobie sama, ale to tylko pojedyncze przykłady.
Jedyne, co mnie zastanawia, to fakt, kiedy rozgrywa się akcja. Prolog sugeruje, że jest to kilka lat/miesięcy po rocznicy bitwy o Hogwart (przypominam, że prolog opisuje wydarzenie mające miejsce dużo wcześniej), choć z drugiej strony… nie oszukujmy się, teraz mało osób dba o takie szczegóły, jak prawdziwe zastosowanie prologu (proszę się nie zgłaszać; wbrew pozorom wierzę, że jeszcze tacy istnieją). Jedyne, co udało mi się znaleźć, to napomknięcie narratora, że jak na tę porę roku często padał deszcz. Lato (zgaduję — nie opisywałaś zbytnio strojów). Ale który rok? Dobrze byłoby, gdybyś sprecyzowała.
Ach, chciałam jeszcze pochwalić, że napisałaś, że Hermiona ma puszyste włosy. Nie kręcone czy falowane (brak też wspomnienia o kobiecych kształtach i metamorfozie w stylu ubierania się) — puszyste. Jak miło, że ktoś nie idealizuje Hermiony.

4) Bohaterowie (4/10pkt.)
„– Dobra, dobra, to weź chociaż dzisiejszą gazetę. Nie widać jeszcze, żebyś ją czytał. Brak obślinionych rogów kartki – [Blaise] mówiąc to wytknął język, a następnie zaczął nakładać w sposób obrzydliwy przezroczystą maź na swoje palce. // - Jesteś obleśny! – krzyknął blondyn”, tupiąc nóżką i słodko marszcząc nosek. — Nie rozmawiam z tobą!
Ach, ten Draco. Na pewno nie można powiedzieć o nim „twardziel”, tak samo zresztą jak o innych Ślizgonach, jednakże robienie z niego wrażliwego-romantycznego młodzieńca to już chyba przesada… Rozumiem, że przeżycie bitwy (nie mówiąc już o pozostałych incydentach) wyzwala w człowieku pewne skrywane dotąd emocje/zachowania/postawy, ale… mimo wszystko „nie”. Nie jestem w stanie uwierzyć w to, że jest aż tak miękką kluchą.
Z drugiej jednak strony dokładnie przyjrzałam się zachowaniom egocentrycznym, których u Twojego Draco nie brakuje, i doceniam to, w jaki sposób próbujesz ukazać jego psychikę. Stereotyp syneczka (bogatej, bo to ważne) mamusi świetnie wpasowuje się w zestaw cech, którymi obdarzyłaś Draco, i gdyby nie miejscami ta zbyt wyeksponowana niezaradność, podobałoby mi się.
Twojej Hermiony nie lubię, gdyż zabrałaś jej wszystko, co w kanonicznej ceniłam. Spryt, inteligencja, pewność siebie, zawziętość, ironiczny dowcip… zastąpiłaś ją swoim wyobrażeniem na temat tego, jaka Hermiona powinna być, żeby pasowała do Draco — bo aktualnie przypomina zagubioną mysz, która zrobi wszystko, cokolwiek jej ktoś powie, byleby tylko nie musiała stawiać czoła własnym problemom. Delikatna, czuła, dziewczęca. Twoja Hermiona również taka jest, ale w wydaniu słodko-naiwnym, nie kobiecym.
Reszta bohaterów stanowi niejakie tło i pojawiają się tylko wtedy, gdy potrzeba przekazać jakieś informacje. Wyjątkiem może być rodzina z pociągu albo John. O tym drugim już mówiłam, natomiast pierwsi są na tyle stereotypowi, by nie widzieć potrzeby doszukiwania się w nich głębi. Ot, są, by nie było białej plamy. Od razu sprostuję — nie sądzę, że posługiwanie się stereotypami (wtrącająca się w życie syna matka, lubiące słodycze dziecko) jest złe (wszak kiedyś czytałam książkę, w której autor stworzył wąską grupę nastolatków, których można by przypisać do popularnych na temat określonych grup społecznych stereotypów, i świetnie się podczas lektury bawiłam), ale ostrzegam. Nie ma nic gorszego, niż podświadome posługiwanie się stereotypami i sztampą. Z tego pierwszego można korzystać, świadomie ułatwiając czytelnikowi odbieranie świata przedstawionego, ale należy być ostrożnym. Także… ostrzegam.

5) Dialogi/Narracja (5/10pkt.)
Prolog został napisany stylem stylizowanym na wzniosły i romantyczny — idealnie pasującym do melancholijnej Hermiony. Czytało się bez emocji zachwytu i muszę przyznać, że byłam wtedy mocno zniechęcona. Rozdział pierwszy jednak uległ znaczącej poprawie i doszłam do wniosku, że po prostu dałaś się nabrać stereotypom krążącym po internecie — stereotypom, które mówią: Jeśli piszesz prolog, musi on być tajemniczy, mroczny i pełen przemyśleń. Otóż od razu wyprowadzę Cię z błędu: to, jaki jest prolog (rozdział, epilog) zależy tylko od Ciebie, od tego jakie masz intencje, jakie emocje chcesz wywołać, co chcesz przekazać.
Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na to, że w rozdziale drugim doczekałam się małej pogadanki na tematy polityczne, gospodarcze, społeczne i… etyczne. Ujmując zwięźle — na takie, które nie powinny obchodzić narratora. W prologu miałam do czynienia z narracją personalną, w rozdziale pierwszym również, natomiast drugi przypominał wycinek z powieści Tolkiena, kiedy to między opisy przyrody i przemyślenia bohaterów wplatał ciekawostki na temat fantastycznych krain i ich mieszkańców. Narracja powinna być jedna i niezmienna (tak jak główny bohater, poza wyjątkami, powinien mieć określony charakter, wygląd i imię), dlatego upraszam się, byś zachowała konsekwencję. I tyle.
Później Twój warsztat ulega poprawie, choć pogadanka na temat pary wodnej w obliczu wtrącenia do Azkabanu na długo mi utknie w pamięci. Moja ulubiona kwestia jest jednak z samego początku powieści i idealnie oddaje charakter Twojej Hermiony: „Ostatnimi czasy przypadły jej do gustu ckliwe romansidła. Należała do ludzi zbyt inteligentnych i wykształconych, by zachwycać się nad ich poziomem artystycznym, ale… Miały coś w sobie”. Kiedy czytam przemyślenia Twojego autorstwa, w których wielokropków jest więcej niż ogólnych stwierdzeń, trochę mi smutno. Hermiona nie zwykła używać wielokropków, ona była bardzo logiczna i umiała ubrać to, co czuje i myśli, w słowa. Poza tym, piszesz tutaj, że jest wykształcona, a kilkanaście stron dalej — że nie może znaleźć pracy, bo nie ukończyła Hogwartu. Kon-se-kwen-cja.
 „- Wybacz, że przerywam ten pasjonujący atak słowotoku, ale sądzę, że to idealna pora, aby stąd zmykać.”
Jeszcze nigdy nie czytałam bardziej sztucznej wypowiedzi Harry’ego Pottera. A, nie, pomyliłam się.
„Widzisz – wskazał palcem na wymykającą się z tunelu turystów – Jeszcze parę sekund, a ci emeryci nie dosyć, że zmiotą nas z powierzchni ziemi dziurawiąc nasze ciała ostrzami lasek, to zatamują ruch w tym miejscu na co najmniej kilkadziesiąt minut poszukując odpowiedniego pociągu. Chodźmy. – Pchnął ją lekko do przodu.”
 „Wydaje mi się, że dorośliśmy i tym samym przestaliśmy zajmować się masą niepotrzebnych rzeczy, które ówcześnie wypychały nam mózgi.”
Nie, nie, nie. Chyba nie wmówisz mi, że autorem tych słów jest Harry? Masz niemały problem z przelaniem charakterów niektórych postaci na papier i dotyczy to nie tylko bohatera cyklu, ale również Twojej głównej bohaterki.
Od razu dodam, że dialog ten był o tyle bez sensu, że miałam zamiar pisać o nim w „Fabule/Wątkach”, ale się powstrzymałam. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale zrobiłaś tam z Hermiony taką cieszącą się wszystkim Mionkę, która nie dość, że prawie w ogóle nie orientowała się w realiach kraju, w którym żyła, to na dodatek rażąco często dawała „sójki w bok” (cokolwiek to było), co już zupełnie do niej nie pasowało. Wybacz, ale nie wezmę na wiarę tego, że Harry tłumaczył, że muszą się jednoczyć… że trzeba utrzymać uczucie wspólnoty… i inne frazesy. Zrobiłaś z niego typowego mądralę, natomiast Hermiona zachowywała się jak jego młodsza siostra. Zdecydowanie najgorszy dialog, jaki napisałaś (interesujący był, gdyż uświadamiał wiele rzeczy tyczących się Twojego świata magii, ale sposób wykonania miał po prostu za wiele do życzenia).
„- Harry…? – zapytała najdelikatniej jak potrafiła. // - Tak? – Spojrzał na nią w ułamku sekundy i powrócił do obserwowania jezdni. Zdążył jednak zauważyć, że to coś poważniejszego. Taki też przybrał wyraz twarzy. // - Bo widzisz… Zmieniliśmy się, prawda? Jesteśmy jacyś inni…”
Jak przestraszona życiem dziewczynka, która szuka bezpieczeństwa w słowach ojca, prawda?
Poza tym nic mi aż tak nie zgrzytnęło. Owszem, zdarzały się pojedyncze niedociągnięcia, na przykład podczas rozmowy w pociągu Hermiona i nieznajomy zapomnieli się sobie przedstawić (domyślam się, że było to celowe, ale nie udało Ci się tego uniknąć w sposób naturalny; zostawiłaś białą plamę), ale ogólnie rzecz biorąc, tragicznie nie jest. Kiedy patrzę na Twoje dialogi, nasuwa mi się tylko jedna, skierowana typowo do Twojego stylu rada: pilnuj ciągłości. Często zdarza się, że Twoi bohaterowie plotą trzy po trzy, jakby nie pamiętali, o co dokładnie pytał rozmówca. Przykład.
„- Tak… wiem coś o tym. Byłam w podobnej sytuacji, kiedy szukałam czegoś dorywczo. Bo przecież o stałym zatrudnieniu nie było nawet mowy. I tak pracowałam po trochu w różnych miejscach przez jakiś czas. Ale jak wiadomo, z kasą ciężko…”
Ta niewinne kwestia, jeżeliby jej się przyjrzeć dokładniej, jest mało spójna.
„- Tak… wiem coś o tym. Byłam w podobnej sytuacji, kiedy szukałam czegoś dorywczo. [Czyli miała do czynienia ze światem magicznym. W takim razie dlaczego zadaje tyle głupich pytań?] Bo przecież o stałym zatrudnieniu nie było nawet mowy. I tak pracowałam po trochu w różnych miejscach przez jakiś czas [Jak to zdanie ma się do poprzedniego?]. Ale jak wiadomo, z kasą ciężko… [A jak to? Czyżby fakt, że nie ma za dużo pieniędzy, sprawiał, że nie może znaleźć stałej pracy?]
Pracuj nad tym, bo będzie źle.

6) Styl (1,5/4pkt.)
Do naprawdę dobrego stylu jeszcze dużo Ci brakuje, ale sądzę, że jesteś na dobrej drodze. Na dzień dzisiejszy mogłabym na przykład wskazać parę cech, dzięki którym możliwym jest odróżnienie fragmentu Twojego tekstu od tekstu innej osoby (liczne wtrącenia, dygresje, skupianie na drobiazgach), ale jeśli chodzi o potworki — nie zamierzam nawet polemizować co do tego, że pod tym względem nie jest dobrze.
Tak naprawdę mnóstwo Twoich błędów wynikało ze źle użytych słów, zbyt dużej liczby zaimków i tworzeniu konstrukcji o dwuznacznym lub niezrozumiałym dla zwykłych zjadaczy chleba znaczeniu. Niektóre zdania wyglądały tak, jakbyś przed opublikowaniem nacisnęła przycisk „mieszaj”, co dało efekt losowego zamieniania wyrazów miejscami. Popatrzmy chociażby na rozmyślania Hermiony:
„Nie była też na skraju załamania nerwowego jak inne wdowy w dniu obecnym, chociaż niektóre straciły także swoje dzieci.”
Pozwól, że przetłumaczę, co na początku zrozumiałam: Hermiona nie była załamana nerwowo, tak jak inne kobiety, które „w tym dniu” [rocznica bitwy Hogwart] są wdowami, chociaż, tak jak ich (zdradzieckie słówko „także” zmieniło całkowicie kontekst), jej dzieci zmarły  podczas bitwy o Hogwart. Jeszcze raz, tylko bez nawiasów: Hermiona nie zwariowała jak wdowy, z którymi musiała przebywać, chociaż jej dzieci również zmarły podczas bitwy o Hogwart… uff. Niezły galimatias, prawda?
W zasadzie nie powinnam chwalić się swoją głupotą, ale mam nadzieję, że to zilustruje, jak trudno czasami zrozumieć, co chciałaś przekazać.
Oprócz tego powtarzającego się miejscami problemu chciałabym zaznaczyć, że mieszasz style: raz używasz zwrotów podwórkowych, raz języka naukowego (rozmyślania o parze wodnej w celi bez okien), raz czegoś, co przypomina sztampę. O ile w dialogach widoczna indywidualizacja języka poszczególnych postaci jest szczególnie wskazana, tak w pozostałych, neutralnych częściach tekstu, powinnaś zdecydować się na określony styl, i konsekwentnie się go trzymać. No i nie zapominajmy, że to, w jaki sposób opisujemy rzeczywistość, zależy od bohatera, z perspektywy którego piszemy, ale o tym powinnam pisać w „Dialogi/Narracja”
Na razie otrzymujesz półtora punkcika, choć pierwotnie miałam dać Ci dwa. Stwierdziłam jednak, że nie przeszłaś jeszcze więcej, niż połowę drogi dzielącej autora od wypracowania lekkiego pióra.

7) Oryginalność (5/10pkt.)
Właściwie to nie wiem, jak mam Cię ocenić. Piszesz dramione, jednak po sześciu rozdziałach nie wydarzyło się nic konkretnego, więc jak mam to ugryźć? Pozostaje mi jedynie skupić się na wątkach pobocznych.
Hermiona, która zostawia wszystko tylko dlatego, bo doznała zawodu miłosnego, to znaczy rzuca na rodziców zaklęcie zapomnienia, rezygnuje z pracy, odcina się od przyjaciół, a potem nagle postanawia odnowić kontakt… Nie. To nie jest oryginalne. To jest bez sensu. I gdybyś pisała o innej osobie, z pewnością miałbym lepszy stosunek do chaosu w jej głowie i życiu prywatnym, ale na pewno nie będę pobłażać takiemu lekceważącemu traktowaniu kanonu.
Z Draco o wiele lepiej. Podoba mi się to, jak widzisz jego historię, gdy wkroczył w dorosłość. Tutaj z pewnością mogę powiedzieć o jakimś pomyślunku i świeżości.
Za Hermionę miałabyś zero, ale Draco Cię uratował.

Poprawność (8/20pkt.)
Popełniasz dużo błędów składniowych i merytorycznych, czasami interpunkcyjne. Bywa, że nie rozumiem, co chciałaś przekazać. Uważaj, to jest chyba najgorsze, co może być — opowiadanie, w którym każde zdanie jest skrzywione niczym człowiek z artretyzmem. Trzeba nad tym pracować.
Zanim opublikujesz, czytaj wiele razy, najlepiej od trzech do pięciu (z odpowiednimi odstępami czasowymi). Wiele błędów można wyeliminować, po prostu wymazując słowo tu, ujmując tę samą myśl w inne słowa tam. Gdy pisałam tę ocenę, po przeczytaniu niektórych fragmentów również miałam wrażenie, że ich sens może nie dotrzeć do odbiorców. Dotyczy to wszystkich.
Poza tym bywa, że mieszasz związki frazeologiczne, choć w tym przypadku to zapewne literówka.
„- Wiem, że zrobiłbyś wszystko, aby mi pomóc. Dlatego gdybym przymierzała [przymierała] głodem, na pewno się do ciebie zgłoszę.”
Zbyt często uderzasz w patos, a potem rodzą się różne potworki. Ale to też kwestia stylu.

Prolog

„Było cicho. Co jakiś czas ten stan rzeczy zagłuszał niemy szept wiatru pieszczący źdźbła trawy, niebieską taflę jeziora i twarze przybyłych na uroczystość.” — Po pierwsze, niemy, jako nie wydający żadnego dźwięku, więc nie rozumiem na jakiej podstawie sądzisz, że wiatr mógłby zakłócać ciszę. Po drugie, „zagłuszać ciszę” brzmi jak oksymoron, bo skoro pojawił się jakiś dźwięk, to ciszy już nie ma — cisza jest brakiem dźwięków. Może miałaś na myśli „zakłócanie ciszy”? Po trzecie, lepiej usunąć „rzeczy” i pozostawić sam „stan”.
„Kryły się na nich oznaki wyraźnej tęsknoty zmieszanej z domieszką bólu.” — Nie można się kryć na czymś. Wtedy to nie jest ukrywanie. Pewnie chodziło Ci o „kryły się w”, ewentualnie „widać było na nich”.
„W tamtej bitwie wszyscy byli jedną, wielką rodziną i nieważne były różnice pomiędzy nimi.” — Powtórzenie czasownika „być”. Poza tym, nie lepiej brzmiałoby „podczas tamtej bitwy”?
„Wśród tłumu, w czarnym płaszczu do ziemi, owinięta wokół szyi szalikiem, trzymająca się kurczowo swoich kolan na jednym z przednich krzeseł nieopodal odsłoniętego pomnika ku czci poległym, siedziała brązowooka dziewczyna.” — Za dużo szczegółów, za mało miejsca. Zanim dobrnęłam do końca, dostałam zadyszki. Żeby było przyjemniej, proponuję podzielić zdanie na dwie części lub usunąć zapychacze (te odnośnie szala chociażby).
„Nie była też na skraju załamania nerwowego jak inne wdowy w dniu obecnym, chociaż niektóre straciły także swoje dzieci.” — To zdanie nie ma sensu. Proponowałabym gruntownie je przeredagować, zaczynając od wyrzucenia wdów i ich zmarłych dzieci, np. „Nie była też na skraju załamania nerwowego, jak wiele obecnych tutaj czarownic”.
„Nie była w stanie zjednać się z cierpieniem tych wszystkich osób, które straciły bliskich na polu bitwy. Myślami była gdzieś dalej.” — Znowu powtórzyłaś czasownik „być”. No i drugie zdanie: „Myślami była gdzieś indziej” zamiast „dalej”.
„W swych ludzkich wspomnieniach przed oczami widziała jedną twarz.” — Jestem za usunięciem określenia „ludzkich”, ponieważ nadaje to wypowiedzi niepotrzebnie patetyczny charakter i sugeruje, że wspomnienia mogą być jakieś inne (nieludzkie).
„Błękit egzotycznego morza w jego tęczówkach mącił jej w głowie.” — Jeżeli mówisz teraz o Draco, to on miał oczy szare, czy, jak podaje Harry Potter Wiki, stalowoszare.
„Dybała sobie jeszcze na temat jego sylwetki, której mógłby pozazdrościć mu niejeden zawodowy pływak [...]”— Hm. [Link]
„A cała ta sielanka była tylko zjawą o wizji prawdziwej miłości, a ona, inteligentna Hermiona Granger, dała się ponieść chwilowemu szczęściu płacąc za swoją głupotę głęboką raną na sercu, która w żaden sposób nie chciała się zabliźnić…” — Przecinek po „szczęściu”. Imiesłów.
„Położyła ciepłą dłoń na zaciśniętych knykciach Hermiony przyglądając się badawczo wyrazowi twarzy dziewczyny.” — Przecinek po „Hermiony”. Imiesłów.
„Obie powolutku i po cichu przedzierały się przez gęste rzędy siedzeń, a następnie ludzi stojących tuż za nimi.” — Nie mogły przedzierać się po cichu. [Link]
„Nawet nie miała czasu, aby jej świadomość zaczęła pracować i kojarzyć ową osobę, bo Luna zadbała o to, żeby szturmem wydostać się z tej całej eskapady.” — To zdanie jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że z ceremonii nie wyszły po cichu.
„Szły w kierunku niewielkiego wzniesienia, które trudno nazwać polaną.” — To zabrzmiało tak, jakby ktoś owo wzniesienie wcześniej nazwał polaną, a mi (czytelnikowi) nic o tym nie wiadomo, czyli zrobiło się bez sensu. Zresztą nigdzie nie było wspomniane, że są w Zakazanym Lesie, bo przecież polana to trawiaste, nieporośnięte drzewami miejsce właśnie w lesie. 
„Został wykonany na kształt trującego grzyba muchomora.” — Świstoklikiem mogły być tylko śmieci lub rupiecie.
„Nie wiedziała, co tam robiła, ani czy ją chociaż dostrzegła, ale jedno było pewne – to był On.”— Bardzo niemile widziane jest używanie wielkiej litery w takich przypadkach. Chciałaś przez to podkreślić, że to był obiekt jej westchnień? W takim razie napisz „on” małą, i tak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi.
„Jakby na potwierdzenie swojej tezy cały jej organizm wysyłał do mózgu bodźce o słuszności swojego twierdzenia. Poczuła, jak serce chciało wyrwać się z jej ciała, jak płuca zaczęły w końcu oddychać pełną piersią, jak w brzuchu rozpoczęły wylęgać się motyle i zrozumiała, że cały JEJ świat to właśnie ON. ” — Człowiek nie jest świadomy takich mechanizmów, jak wysyłanie impulsów nerwowych do mózgu.
„Stał tam na brzegu, niewzruszony, obojętny i zimny jak zawsze.” — A skąd ona to niby może wiedzieć? Pamiętaj, że posługujesz się narracją personalną, czyli Twój narrator nie posiada więcej danych niż Hermiona.

Rozdział 1

„Pojedyncze żółte, pomarańczowe, czerwone oraz brązowe liście opadały delikatnie na aleje parku Hyde Park w Londynie.” — Opadały na aleje parku Parku? Bez tego „parku” małą literą wszystko jest dobrze (tylko nie zapomnij wtedy zamienić „Park” na „Parku”) .  
„Lekki powiew wiatru pozwolił im dryfować swobodnie z nutką subtelności w powietrzu.” — „Lekki” jest niepotrzebny, gdyż „powiew” z definicji jest lekki, łagodny.
„Zefirek pieścił kolejno stare korony drzew.” — *wyobraża sobie Pana Zefirka chodzącego od drzewa do drzewa i gładzącego po korze spragnione czułości buki* Nie o to Ci chodziło, prawda? Proponowałabym usunięcie wyrazu „kolejno” oraz zastanowienie się nad alternatywą do „pieścił”, które brzmi bardzo lirycznie i nie pasuje.
„Nieskazitelny odcień czystego błękitu ukazywał na niebie każdą, choćby nawet drobną zapowiedź zmiany pogody.” — Skoro niebo było nieskazitelne, to brakowało chmur, które mogłyby zwiastować deszcz lub burzę. A skoro nie było chmur, to o jakiej zmianie pogody mówimy? Poza tym proponuję wyrzucić albo „nieskazitelny”, albo „czysty”, gdyż w zasadzie mowa o tym samym zjawisku.
„Oprócz niezwykle malowniczego, jesiennego obrazu można było dostrzec mniejszych mieszkańców owego magicznego miejsca.”— Zwierzęta i ludzie również mogą być częścią krajobrazu. Używając tego słowa, nie mamy na myśli tylko martwej natury i szaty roślinnej. Z pewnością słyszałaś kiedyś wyrażenie „krajobraz miejski”, prawda? A wyobrażasz sobie przeciętne  miasto zachodu bez śpieszących gdzieś ludzi oraz zjadających resztki gołębi, wróbli, kotów i szczurów?
„Były to rozmaite gatunki ptaków i gryzoni zamieszkujące wyżej wspomniane drzewa oraz sekretne nory ukryte w niedostępnych dla ludzi mchach i porostach.” — Podczas czytania powinno się płynąć, dlatego wszelkie wstawki typu „jak wyżej” stosowane przez narratora od razu wybijają czytelnika z rytmu.     
„Szary wróbelek ostrożnie opadł na gałązkę krzewu rosnącego nieopodal drewnianej ławki.” —  Może lepiej brzmiałoby „sfrunął”?
„Była to w zasadzie młoda kobieta, która spędzała zwykle tutaj swoje wolne od pracy popołudnia.” — Namąciłaś z tym „zwykle tutaj swoje”. Proponuję: „Była to młoda kobieta, która ostatnimi czasy spędzała tutaj wolne od pracy popołudnia”. Mała zmiana, a wzrok cieszy.
„Należała do ludzi zbyt inteligentnych i wykształconych, by zachwycać się nad ich poziomem artystycznym, ale… Miały coś w sobie.” — Istnieje zasada, że jeżeli kwestia po wielokropku jest dalszą częścią zdania (czyli gdybyśmy usunęli wielokropek, zdanie miałoby sens), to piszemy ją małą literą. Jeśli nie, wtedy, tak jak każde nowe zdanie, zaczynamy dużą. W tym przypadku, jak już pewnie się domyśliłaś, „miały” małą. 
„Być może zawsze do czegoś tęskniła, czegoś niespełnionego, czegoś, co… Tak bardzo pragnęła ale, niestety, nigdy nie doświadczyła.” —Jw. (Kolejny raz już nie będę przytaczała zdań z tym błędem.)
„Marzyła o gorącym uczuciu połączonym z miłością a niekoniecznie pożądaniem.” — To w takim razie co ma na myśli Hermiona, myśląc o  „gorącym uczuciu”? Bo mnie pierwsze do głowy przyszło właśnie pożądanie, ewentualnie miłość platoniczna.
„Nie myślała o roli kochanki, tylko… O kimś tego pokroju.” — Nic z tego nie rozumiem, naprawdę. Hermiona albo z natury nie wie, czego chce (co wypadałoby zaznaczyć), albo, Aileen, nie potrafisz ubrać myśli bohaterki w słowa.
„Wyobrażała sobie w myślach piękną Mariettę w scenie finałowej, w której zamierzała rzucić się w przepaść z powodu nieodwzajemnionej miłości i tym samym popełnić samobójstwo.” — Ostatni człon zdania („[...] i tym samym popełnić samobójstwo”) mogłabyś pominąć. Brzmi niezwykle łopatologicznie.
„Mały kolega dziobnął ją w ramię płaszcza.” — Wróble podchodzące do ludzi i dziobiące ich pieszczotliwie w ramiona? Chyba pomyliłaś z magicznymi sowami.
„- Aua! – Zerwała się na równe nogi. Może nie tyle, co ją to zabolało, ale bardzo się przestraszyła.”  — Dziobnięcia wróbla? Zamyślona i w jesiennym płaszczu — w rzeczywistości nawet by nie poczuła.
„Nie mogła w to uwierzyć, że siedziała już tutaj tyle czasu.” — Bez „w to” będzie o wiele lepiej.
„Czym prędzej pobiegła do domu jak tylko udawało jej się to w butach na obcasie.”— Nie rozumiem sensu tego zdania.
„Co prawda potrącała po drodze wielu przechodniów, którzy wykrzykiwali za nią krótkie wulgaryzmy, ale nie zwracała na nie uwagi.” — Te „krótkie wulgaryzmy” brzmią tak, jakby wszyscy  przeklinali, a używali li tych cztero- pięcioliterowych. Nie traktuj ludzi szablonowo, żyjemy w erze skrajnego indywidualizmu.
„Gdyby tylko jej się tak nie śpieszyło, na pewno wróciłaby i przeprosiła za swoje zachowanie.” — Myślę, że gdyby jej się tak nie śpieszyło, w ogóle nie potrącałaby przechodniów.
 „Najbliżsi uszanowali jej wolę, choć martwili się o nią i namawiali na przyjazd do Norwich, gdzie obecnie mieszkała cała rodzina Weasley wraz z Harrym Potterem.” — „Uszanowali jej wybór”, poza tym nazwisko „Weasley” się odmienia, więc „Weasleyów”.
„Przenieśli się tam, gdyż Molly Weasley otrzymała w spadku duży dom wraz z działką na peryferiach tego miasta.” — Bez „tego miasta”. Można się z łatwością domyślić, o jakie peryferie chodzi, w końcu wsie nie mają peryferii.
„Wszystkim to wyszło na dobre – każdy miał własny pokój i wreszcie nie było problemów z indywidualną prywatnością oraz kłótniami na ten temat.” — Proponuję zamiast „indywidualnej prywatności” „kwestię prywatności”. Ostatni człon zdania, jak dla mnie, do wyrzucenia.
„Jakże się pomyliła…” — „Myliła”, gdyż spodziewam się, że Hermiona nie była w pomyłce przez kilka sekund, a miesięcy, może nawet lat.
„Ze wstrętem odrzucała od siebie te wspomnienia, które za każdym razem były coraz bledsze, zawierały mniej szczegółów.” — Myślałam, że tego typu wspomnienia pozostają żywe aż do końca. Tym bardziej, kiedy są traumatyczne.
„Pociąg London – Norwich odjeżdżał lada moment z peronu trzeciego.” — Po polsku powinno być Londyn, prawda?
„Jednak musiała się z tym pogodzić dopóty, dopóki nowy zarząd w Ministerstwie nie wydał stosownych ustaw.” — Z kontekstu wynika, że Ministerstwo Magii jeszcze nic nie wydało, więc „wyda”.
„Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy na wspomnienie skwaszonej miny Ronalda, który musi wszystkie te inne czynności wykonywać ręcznie np. zmywać naczynia.” — Bez „inne”, bo po co? Poza tym, w narracji nie stosuje się skrótów. „Na przykład” powinno być napisane w całości. I na sam koniec: „na przykład” to wtrącenie, więc przed nim powinien być przecinek.
„W takim właśnie zaciszu brązowooka postanowiła odizolować się od otaczającej ją rzeczywistości i oddać się w otchłań własnych przemyśleń.” — Pierwsza część jest w porządku (chociaż ta brązowooka…), ale drugą zamieniłabym na coś w stylu „ i oddać własnym rozmyślaniom”.
„Siedząc w pociągu nie pogrążyła się, jak to zwykle miała w zwyczaju, w dobrej lekturze, lecz oddała się rozmyślaniom.” — Powtarzasz się. Nawiasem mówiąc, po „pociągu” przecinek.
„Zamroczonym, może nawet martwym wzrokiem » śledziła«  przestrzeń za oknem.” — Istnieje takie określenie, jak „śledzić coś wzrokiem”, więc po co cudzysłów?
„Wróciła niegdyś późno do domu – celowo – informując wcześniej rodziców o przymusie zastania dłużej w pracy (którą w istocie rzuciła parę dni wcześniej – było to jej pierwsze kłamstwo).”— A oszukanie profesor McGonagall co do wyjaśnienia, dlaczego Harry, Ron i ona są w łazience dziewczyn i polują na trolla, nie było kłamstwem? Albo mętne tłumaczenia, gdy w trzeciej części posiadała zmieniacz czasu i znajdowała się w kilku miejscach naraz? Hermiona nie była chodzącym ideałem.
„Została jeszcze komoda. Stały na niej dwie oprawione w ramki fotografie z różnych okresów jej życia. […] Dwoma energicznymi ruchami różdżki posłała dwie strugi jasnego światła w świadomość swoich rodziców. Nie było już odwrotu. Praca skończona. ” — Widzę tutaj mocny wpływ sceny z „Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. 1”, gdy Hermiona opuszczała swój dom i rzucała zaklęcie zapomnienia na rodziców.
„Wytarła wierzchem dłoni pojedyncze łzy spływające po jej policzkach.” — A czyich innych? Zbędnym zaimkom mówimy „nie”!
„- Choć tyle minęło lat ty wciąż jesteś taki sam” — Po „lat” przecinek. Oddzielamy dwa czasowniki.
„» Co ja robię…? Przecież to śmieszne. Nie jestem już małą Hermioną. Nie czas na sentymenty.« ” — Jak zapisujesz myśli, używaj albo kursywy, albo cudzysłowu. 
„Wyszła z mieszkania zostawiając za sobą przeszłość, tak jak to sobie zaplanowała.” —  Po „mieszkania” przecinek. Imiesłów.
„Dopiero ten moment wyrwał pannę Granger z prywatnych rozmyślań.” — Bez „prywatnych” (łopatologia).
„Było ich coraz więcej i więcej, aż połączyły się i utworzyły kilkanaście smug rozmazując przy tym krajobraz.”—  Przecinek po pierwszym „więcej” oraz „smug”. W pierwszym przypadku wtrącenie, w drugim — imiesłów.
„Nawet nie przymykając oczu widziała przed sobą żywe obrazy, które malowały się na tle sąsiadującego siedzenia.” — Po „oczu” przecinek. Imiesłów.  
„Słychać było tupot ludzkich stóp, a raczej dźwięczne dzwoneczki, które wydawały damskie obcasy o różnych wysokościach.” — Obcasy wydają stuk, nie żadne „dźwięczne dzwoneczki”.
„Doszedł do tego kolejny instrument – tajemniczy szept o różnych barwach głosu na zróżnicowanych poziomach.” — Jeden głos nie może mieć wiele barw i tonów.
„Wciągnęła głęboko i powoli powietrze, a następnie wypuściła je w gęstą przestrzeń wokół niej.” — „Gęsta przestrzeń wokół niej”? Proponuję: „Wzięła głęboki wdech, a następnie wypuściła powietrze przed siebie.” Nie brzmi może fenomenalnie, ale nic innego, co trzymałoby się Twojej myśli, nie przyszło mi do głowy.
„Pomyślała, że nie ma ochoty wchodzić w rozmowy z jej przyszłymi towarzyszami podróży, którzy niebawem zapewne przybędą do jej przydziału, więc wymyśliła chytry plan. Postanowiła zagłębić się w lekturze książki i zagłuszyć swoje myśli.” — Po pierwsze, „przedziału”, nie „przydziału”. Po drugie, ten plan Hermiony jest tak chytry, że aż odebrał mi mowę. Trochę hiperbolizowałaś, nieprawdaż? 

Rozdział 2 

„Kolejny piorun uderzył w szarą ścianę lasu. Zaraz po nim pojawił się oślepiający błysk.” — Ten „błysk” to właśnie z definicji jest piorun. 
„Ulewa utrudniła widoczność wszystkim mieszkańcom Londynu. Co prawda wyłącznie kierowcom, gdyż żadni szaleńcy nie spacerowali w taką pogodę po mokrych chodnikach tego miasta.” — Najpierw piszesz, że ulewa przeszkadzała wszystkim, a zaraz potem, że tylko kierowcom. Poza tym, usunęłabym „tego miasta”. Zapychasz tekst niepotrzebnymi słówkami, które psują płynność.
„W szklaną taflę uderzały kolejno zimne krople wody.” — *wyobraża sobie ustawiające się w kolejce krople, czekające na swoją kolej uderzenia w szybę* Bez „kolejno”. Ten błąd już się wcześniej powtórzył, przy Panu Zefirku, pamiętasz?
„Opadały na parapet tworząc tłoczną kałużę pojedynczych, malutkich kropelek.” — Po „parapet” przecinek. Imiesłów.
„W tak zgranej masie już żadna z nich nie była niepowtarzalna czy inna. Nie było wśród tej gromady kogoś niezwykłego.” — Mówisz o kroplach, a używasz zaimka „ktoś”. Wiem, Ziemia to jeden wielki organizm, ale trudno powiedzieć o wodzie jako „kimś”. W ogóle drugie zdanie jest powtórzeniem pierwszego – piszesz o tym samym, tylko inaczej ubierasz to w słowa.
„Wszystkie zjednoczyły się swym jednorodnym myśleniem.” — Biotop nie myśli. Doświadcza swego istnienia, ale nie zdaje sobie z niego sprawy (bo nie posiada samoświadomości). To najprymitywniejsza forma życia-nieżycia.
„Przy zgaszonym świetle, oczarowującym mroku i pustce, siedział na krześle dorosły mężczyzna.”  — Mężczyźni mogą być tylko dorośli. Teoretycznie oczywiście.
„To nieprawdopodobne, jak człowiek może zmienić się w przeciągu niecałego miesiąca przy niezdrowym odżywianiu, popadnięciu w nałóg oraz nie stosowaniu żadnych kremów czy balsamów na skórę.” — Tym ostatnim stwierdzeniem to mnie zabiłaś. Uwierz, można nie używać kosmetyków i być ładnym, i zadbanym. Chyba że kierowałaś się w tej chwili myślą: „Sztuką jest wyglądać, gdy się nie wygląda”.
„Parę z tych stert papieru pochodziło z niedawnego okresu czasu, natomiast reszta nawet i sprzed roku.” —  „Okres czasu” to pleonazm.  [Link] W takim wypadku należy pozostawić samo wyrażenie „okres”.
„Dlatego przypadek pani Malfoy uznano za cud godny porównania z czynem Lilianny Potter w ostatnich sekundach jej życia.”  — Skoro wszystkie imiona piszesz w wersji oryginalnej, nie możesz zrobić wyjątku.
„Zapewne wypadałoby wyjaśnić pewne rzeczy związane z Wielką Bitwą, a raczej z konsekwencjami, jakie ze sobą przyniosła. Jasne jest, że Czarny Pan zmarł bezpowrotnie(wszyscy wierzą, że ten stan rzeczy się utrzyma, choć wiadomo nie od dziś, iż ludzie lubią plotkować i wymyślać coraz to nowe spekulacje).” — Do kogo się teraz zwracasz? Do mnie jako czytelnika?  Narrator nie powinien w tak otwarty sposób manifestować swojej obecności, nie Twój. Po drugie, umrzeć można tylko bezpowrotnie.
„Po pierwsze – złapano wszystkich Śmierciożerców i ewidentnych wspólników, którzy mogli mieć do czynienia z tą sprawą.” — „Śmierciożerców” piszemy małą, tak samo, jak na przykład aurorzy.
„Wśród nich znalazł się m.in. Blaise Zabini, wierny przyjaciel Draco Malfoya.” — Skrótów nie używamy w narracji, o czym już wspomniałam.
„Być może ten tani chwyt by nie przeszedł, ale oczarował na dodatek swoją słodką historią o chorej matce panią sędzinę oraz panie w ławie przysięgłej, że te nie mogły dopuścić do tego, aby ten młodzieniec tryskający życiem i troskliwością w stosunku do swej matki, został skazany za niepoczytalne działanie pod wpływem narkotyków.” — Oczywiście, że tak. Zaledwie kilka zdań wcześniej pisałaś, że czarodzieje byli tak zdesperowani, że posłali śmierciożerców na śmierć — byleby tylko odzyskać dawne poczucie bezpieczeństwa. W takim razie pytam się: kim musiałby być Zabini i jak przemyślaną mieć wymówkę, by uniknąć kary? Jak to się mówi, nie kupuję tej historii.
„Niektórzy ratowali się ucieczką na emigrację, która czasami faktycznie dawała jakieś to efekty, ale z kolei powodowała niezamknięcie sprawy na kolejne lata, w których ludność chciała iść do przodu, a nie wracać do sądzenia i chodzenia na rozprawy w formie świadka.” — Niecierpliwi ci czarodzieje. Sprawa wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. w Polsce ciągnie się za Jaruzelskim do dzisiaj.  Po drugie, „która czasami faktycznie dawała jakieś to efekty” brzmi pokracznie. Może zamienimy na: „która w większości zamiatała problem pod dywan”?   
„Taką egzystencję byłych skazańców można porównać do aresztu domowego, choć (o ironio!), byli to ludzie teoretycznie wolni, tylko że bez prywatności.” — „O, ironio!”
„Pan Zabini zupełnie się tym nie przejmował, ba! Widział w tym nawet zabawę i mnóstwo korzyści dla siebie.” — Z „ba!” to jest tak, że można go wstawić w środek zdania, oddzielając jedynie przecinkami. Czyli: „Pan Zabini zupełnie się tym nie przejmował, ba!, widział w tym nawet zabawę i mnóstwo korzyści dla siebie.”
„Powoli drzwi pomieszczenia, w którym się znajdował, zaczęły się delikatnie uchylać i stopniowo skrzypieć.” — Najpierw był stopień niższy, a potem wyższy skrzypienia? Wiem, co masz na myśli, ale należy ubrać to inaczej w słowa. Proponuję: „Drzwi pomieszczenia, w którym się znajdował, zaczęły delikatnie skrzypieć; ktoś był po drugiej stronie.”
„- Niespodzianka! Dobry dzień – powiedział pogodnie mężczyzna przekraczając próg drewnianych drzwi.” — Przecinek po „mężczyzna”. Imiesłów.
„Ubrany schludnie i czysto w ciemny płaszcz sięgający prawie do ziemi oraz długie, czarne buty, w których na pewno – nawiasem mówiąc – było mu za ciepło.” — Można być ubranym czysto, ale „ubranym czysto w płaszcz” już nie, dlatego wypada postawić przecinek.
„Twarz miał świeżo ogoloną, oczy bystre i charakterystyczną falę we włosach, którą spotęgował szalejący wiatr na zewnątrz.” — Miałaś na myśli to, że jego włosy były falowane? Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
„Uwagę panicza Malfoya przykuła mocna woda po goleniu, która doprowadzała do łez pojawiających się w powiekach oraz lekkich mdłości.” — Powieka to ta górna fałdka skóry zakończona rzęsami. Łzy produkują specjalne gruczoły łzowe, a powieki je tylko rozprowadzają, więc wyrażenie „łzy pojawiające się w powiekach” jest błędne.
„- Stary, jak ty wyglądasz? – zapytał, siadając na krześle przy stole bacznie przyglądając się przyjacielowi.” — Po „stole” przecinek. Imiesłów.
„- Wystarczy! – Zerwał się Malfoy i podbiegł do zlewu opierając się dłońmi o jego najdalej wysuniętą prawą i lewą krawędź.” — Może: „ - Wystarczy! – Zerwał się Malfoy i podbiegł do zlewu, opierając dłonie o krawędzie”? Zwróć uwagę na dodatkowy przecinek po „zlewu”. Imiesłów.
„Niezwykle piękna, biegająca beztrosko na łące pełnej kwiatów w czasie pełni wiosny.” — Jak już, to biegała „po” łące.     
„Draco spojrzał na przyjaciela ze wstrętem i obrzydzeniem.” — Tutaj te wyrazy występują jako synonimy. Wybierz jeden.
„Blondyn wiedział, że być może ostatnimi czasy zbyt nerwowo reaguje i nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami jak kiedyś.” — Po „emocjami” przecinek. Porównanie paralelne.
„Ten, nieco zdziwiony, wziął jednego i zapalił go rzucając zaklęcie różdżką.” — Po „go” przecinek. Imiesłów. Poza tym, mam wrażenie, że zaimek „go” jest zbędny i psuje płynność zdania.
„- A daj mi spokój – Nie mając ochoty na dalszą dyskusję Draco podsunął mu stos makulatury leżącej na stole.” — Po „dyskusję” przecinek. Imiesłów.  
„Był to przeważnie Prorok Codzienny oraz dosłownie pojedyncze wycinki Żonglera ze zdjęciami Dracona, które zostały przyozdobione w obfity artykuł na jego temat.” — Obfity może być posiłek, ale nie artykuł. Może „obszerny”?
„Myślę, że cię zainteresuje – powiedział Draco wstając z miejsca.” — Po „Draco” przecinek. Imiesłów.
„- Tylko uważaj, żeby wir spłukiwania cię nie wciągnął. – Puścił mu oczko, ale widząc jego kpiące zażenowanie, dodał tylko – Dobra, dobra, to weź chociaż dzisiejszą gazetę.” — Kiedy w dialogu następuje wtrącenie narratora, które opiera się na schemacie „zrobił coś, po czym dodał/powiedział/sprostował itp.”, a potem kolejna kwestia bohatera, poprzedzamy ją dwukropkiem, czyli: „- Tylko uważaj, żeby wir spłukiwania cię nie wciągnął. – Puścił mu oczko, ale widząc jego kpiące zażenowanie, dodał tylko: – Dobra, dobra, to weź chociaż dzisiejszą gazetę.” 
„Brak obślinionych rogów kartki – mówiąc to wytknął język, a następnie zaczął nakładać w sposób obrzydliwy przezroczystą maź na swoje palce.”  — Wystarczą same „rogi”. Poza tym, co to znaczy, że ślinił palce „w sposób obrzydliwy”?
„- Jesteś obleśny! – krzyknął blondyn, wziął wspomnianą wyżej gazetę do ręki, a następnie uderzył nią lekko w ramię kolegi. Przystanął na chwilę na progu drzwi. – Jestem tuż za ścianą, więc zachowuj się przyzwoicie jak na mojego gościa przystało – powiedział to z dumą w głosie, że mógł pouczyć starszego od siebie Blaise’a i dać mu lekcję dobrego wychowania.” — Po „przyzwoicie” przecinek. Porównanie paralelne.
„- Ok, spasuję – rzekł stanowczo Draco rozdrażniającym się tym, że ponownie Zabini dał radę mu się odgryźć.” — Powinno być: „- Ok, spasuję – rzekł stanowczo Draco, rozdrażniony, że ponownie Zabini dał radę mu się odgryźć. 
„Blaise odchylił się lekko na krześle do tyłu trzymając w dłoni zwinięty skrawek papieru i zastanawiał się przez chwilę, czy powinien go przeczytać.” — Po „tyłu” przecinek. Imiesłów.
„Zupełnie nie słyszał, że Draco wyszedł już z toalety i stoi nieopodal w drugim pomieszczeniu bacznie go obserwując.” — Po „pomieszczeniu” przecinek. Imiesłów.
„Co ja narobiłem? – myślał sobie.” — Powinnaś być konsekwentna w zapisywaniu myśli.

Rozdział 3 cz. 1

„W całym tym zamieszaniu wielu ludzi zapominało o celu swej wizyty na stacji, kiedy wówczas życie biegło dalej, a tym samym na kolejnych peronach pojawiały się nowe pociągi, które niedługo potem odjeżdżały.” — Musiałam przeczytać to zdanie wolno dwa razy, by zrozumieć, o co Ci chodziło. Wyłuskać z tej wielokrotnej-złożoności sens = dłuższe posiedzenie i zgubienie rytmu. Czytać powinno się płynnie. Poza tym ludzie, którzy wchodząc na stację, tak zachwycają się lokomotywą, że zapominają, po co przyszli, to już chyba Twoje widzimisię... nieprawdaż? 
„Miał co prawda półgodzinny postój w tej miejscowości, toteż zatrzymał się tutaj na dłużej w porównaniu z innymi pojazdami szynowymi stojącymi na sąsiadujących torach.” — Eh, łopatologia. Skoro miał postój, to chyba oczywiste, że się zatrzymał.
„Przy tym właśnie peronie stał młody mężczyzna z czteroletnią dziewczynką – którą trzymał za rączkę – wraz ze starszą kobietą. Czekali, aż inni pasażerowie wysiądą z ów wspomnianego pociągu, aby zająć w nim wolne miejsca.” — Gdyby zależało im na wolnych miejscach, już dawno nie staliby na peronie. Lepszą wymówką wydaje mi się niechęć do przeciskania się w tłumie.
„Wszystko odbyło się w błyskawicznym tempie, gdyż nie było wielu podróżujących.” — Skoro nie było wielu podróżujących, to na co jeszcze czekali? Pociągi mają wejścia przy każdym wagonie.
„Można by rzecz, iż był przystojny, ale to zapewne kwestia gustu nie jednej kobiety.” — Nie rozumiem sensu tego zdania. Znaczy… domyślam się, o co mogło chodzić, ale pewności nie mam.
„Jeśli zaś chodzi o najmłodszą podróżniczkę, była to czteroletnia dziewczynka o brązowych oczach i długich, blond włosach, które powiewały delikatnie przy jakimkolwiek ruchu tej niewielkiej istoty.” — Za bardzo uderzyłaś w patos.
 „Uzgodnili, że obie panie poszukają na początek toalety w pociągu, a on natomiast weźmie walizki i poszuka dogodnego przedziału.” —  Powtórzenie słowa „poszukać”.
„Potęgowało ją napięcie. No może obok niej mężczyzna wydawał z siebie co jakiś czas zduszone dźwięki.” – Początek drugiego zdania jest bez sensu.
„Młoda kobieta spojrzała za okno. Miała nadzieję ujrzeć zalążek cywilizacji, a nie tylko drzewa jak do tej pory. Oznaczałoby to, że dojeżdżają na miejsce i skończyłaby się ta nieszczęsna przygoda. Niestety, niczego takiego nie zauważyła, a to oznaczało jeszcze ileś tam minut drogi, która może się przedłużyć ze względu na częste przystanki i postoje.” — Skoro były „częste przystanki i postoje” to oznacza, że musieli być ludzie. A skoro byli ludzie, to nie mogło być samych drzew. Poza tym: po „drzewa” przecinek. Wtrącenie.  
„- Babciu, spójrz! Jaka brzydka pogoda! Chyba nadciąga burza! W Norwich też tak będzie? – zapytała dziewczynka wskazując okno.” — Po „dziewczynka” przecinek. Imiesłowów.
„Hermiona głęboko westchnęła. Faktycznie, deszcz padał w dalszym ciągu, a ona nie przygotowała się pod względem ubrań do takiej pogody.” — Po pierwsze: skoro rzuciła na rodziców zaklęcie zapomnienia i wyjechała, powinna zatrzeć ślady swojej obecności. Czyli zabrać wszystkie rzeczy ze sobą (niepotrzebne ewentualnie wyrzucić, tak jak to zrobiła w rozdziale pierwszym). Po drugie: czy mówimy o tej samej Hermionie, która na weselu Billa i Fleur miała ze sobą wszystko, co potrzebne do ucieczki przed Voldemortem „na wszelki wypadek, gdyby...” (część siódma)?
„- Nie bardzo… - odpowiedział jej ochryple, poczym odchrząknął – Wiecie, co? Chyba polubię swoją chorobę.” — Pomiędzy „wiecie” a „co” przecinek niepotrzebny. A „po czym”  pisze się osobno.

Punkty dodatkowe (2/5pkt.)
  1. Za gadżet aktualności, w którym informujesz na bieżąco o postępach w pisaniu rozdziałów.
  2. Za zakładkę o blogu, która wyjaśnia w interesujący sposób to, dlaczego piszesz dramione.

Podsumowanie
Po pierwsze, nie chcę, byś myślała, że moje liczne „ale” były celowe. Nawet teraz, gdy ocena jest już skończona, mam wrażenie, że postępuję niegrzecznie, a przynajmniej nietaktownie, publikując ją na Oceny Opowiadań. Mimo wszystko wierzę, że taki kubeł zimnej wody podziała na Ciebie lepiej niż nieszczere pochlebstwa (i przy okazji motywująco), dlatego z bólem serca wystawiam niską ocenę.
Po drugie, uważam, że opowiadanie da się uratować, potrzeba tylko znaczących zmian i licznych poprawek. Mam wielką nadzieję, że uczynisz coś w kierunku poprawy stylu, bohaterów i fabuły. Trzymam kciuki, by się udało. Aktualnie wypada to tak:

Punkty: 51,5/100
Poniżej przeciętnej, czyli dwa. Przykro mi.

PS Tak się składa, że nie wiem ani jak dodać etykietę, ani jak zrobić, by mój post nie był jedynym na stronie głównej. Ktoś pomoże?

6 komentarzy:

  1. Pozwoliłam sobie edytować Twoją ocenę, wstawiając zwijanie tekstu i dodając etykietkę ;) Nie krzycz na mnie za to zbyt głośno ^^ A następnym razem sama o tym pamiętaj :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A. I staraj się nie dawać połówek punktów, bo kryteria mamy do tego nieprzystosowane ^^

      Usuń
    2. Patrz na ostatnie zdanie w ocence. ;-)
      Ale OK, może wujek Google jakoś pomoże.

      Usuń
    3. Przepraszam -,- tak to jest, jak się człowiek najpierw weźmie za komentowanie, a dopiero potem za czytanie...
      Spieszę z wyjaśnieniami - jeśli chcesz zwinąć tekst, ustawiasz kursor za wstępem, który ma być na stronie głównej i klikasz w ikonkę "wstaw zwijanie tekstu" (znajduje się ona pomiędzy "wstaw film wideo" a "wyrównanie", tutaj masz link, jeśli nadal nie jesteś pewna - http://1.bp.blogspot.com/-Yu_t_ccoVC4/UTu0otCCZAI/AAAAAAAAAG8/q7yXT_rlpFg/s1600/wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww.jpg).
      Etykietka. Jak wchodzisz w edycję posta, to po prawej stronie w ustawieniach posta, jako pierwsza jest "Etykieta". Rozwijasz to i klikasz niebieskie "Leaena". Zatwierdzasz i gotowe! Jakbyś miała jeszcze jakieś wątpliwości, to pisz śmiało ^^ I wybacz mój wcześniejszy komentarz. Nie przeczytałam dopisku PS...

      Usuń
    4. Dziękuję za wyjaśnienie. I wszystko jasne.

      Usuń
    5. Przeczytałam ocenę. Znasz moje zdanie, Leaeno. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza "pani z warzywniaka";)) Wyrabiasz się, moja droga.

      Usuń