Na
początku chciałabym się przywitać. Jestem Leaena [Lijena], czyli lwica (mój znak zodiaku), i już
kiedyś tutaj oceniałam. Wracam, by pomóc dziewczynom pokonać kryzys oraz zająć
się czymś produktywnym. Mam nadzieję, że współpraca będzie nam się układać
znakomicie.
Ocenę
czytałam z siedem razy i błędy przestałam zauważać, za co wybaczcie. W razie
możliwości byłabym wdzięczna za takowych wskazanie. Porady bardzo mile
widziane.
Adres
bloga: magia-uczuc.blogspot.com
Oceniająca:
Leaena
Autor:
Aileen
Ocena:
standardowa
Okładka (3/5pkt.)
Pierwsze
wrażenie określiłabym mianem „przeciętne”. Cała okładka wpasowuje się w schemat
powstających w ostatnim czasie blogów z opowiadaniami, czyli naturalnie nie
wywołuje skrajnych emocji.
Chciałabym pochwalić ideę ujęcia romansu Draco i
Hermiony za pomocą innych zwrotów niż draco-heermi-love. O belce krótko — cytat
nie tylko wzięłaś w cudzysłowie, lecz także podałaś autora. Szacunek dla
czyjejś twórczości to dobry krok, by inni szanowali Twoją.
Gdybyś
zwracała większą uwagę na jednolitość pod względem kroju i wielkości czcionek
oraz na wcięcia akapitowe w postach, byłoby całkiem nieźle. Ale nie zwracasz,
dlatego na stronie głównej panuje chaos — akapity są za duże (powinnaś je zmniejszyć
przynajmniej o połowę), natomiast czcionki w niektórych przypadkach mało
czytelne (mam na myśli przede wszystkim aktualności, których tekst zlewa się z
tłem, jest zbyt jaskrawy i zbyt drobny).
Dwa
punkty odejmuję za bałagan na stronie głównej.
Grafika i dodatki (7/10pkt.)
Szablon
nie jest zły. Krótko go opisując, rzekłabym: stara się stworzyć romantyczny
klimat z całkiem dobrym skutkiem. Fiolet nie jest ani za ciemny, ani za jasny,
czcionka w poście dobrze widoczna — pod względem kolorystyki nie mam nic do
zarzucenia.
ALE
jestem zagorzałą przeciwniczką umieszczania Emmy Watson w wersji seksi-kobiecej
w szablonach o tematyce potterowskiej. Owszem, modelka kiedyś grała postać
Hermiony Granger, ale nie oddaje zbyt wiernie (aktualnie, podkreślam) ani jej wyglądu,
ani stylu bycia. Wyobrażasz sobie Hermionę w
balowej sukience, idealnym makijażu i fryzurze jakby prosto spod ręki
wizażysty, patrzącej zalotnie w stronę Draco i szepcącej: „Draco, chcę być
twoją księżniczką, nie szlamą”? Nawet jeśli mamy do czynienia z kontrowersyjnym
romansem, trzymanie się granic wytyczonych przez Rowling jest nie tylko
wskazane, lecz także konieczne.
„Streszczenia”
to z pewnością jeden z gorszych pomysłów, zważywszy na to, jakie niosą
przesłanie: Możesz czytać od którego rozdziału zechcesz, ponieważ podsuwam Ci
gotowe opisy wszystkich postów. Może takie podejście Ci nie przeszkadza, ale
będę natrętna i wyrażę swoją opinię — powinnaś przerobić streszczenia na
reklamy. Skomponuj tekst tak, by zachęcić do jego przeczytania, nie zniechęcić.
W „O
blogu” zmieniło Ci czcionkę na Times New Roman. Podoba mi się gadżet
„Aktualności” — masz poważne podejście do czytelnika.
Siedem
punktów — nie jest źle.
Treść (41,5/60pkt.)
1) Fabuła/Wątki (6/10pkt.)
Jak
większość internetowych opowiadań, i Ty zaczęłaś prologiem, który nie dość, że
prologiem nie jest, to na dodatek nie wnosi nic do treści. Wbrew powszechnej
opinii prolog nie jest ani konieczny, ani tym bardziej, jak to się mówi, szpanerski
— teoretycznie ma służyć przywoływaniu scen dziejących się przed właściwym
czasem akcji, które mają istotne znaczenie.
Nie ulega
wątpliwości, że rozmyślania Hermiony na temat klaty Draco (czy jakiegokolwiek
innego mężczyzny, jeśli się pomyliłam), podczas gdy minister magii przemawiał z
okazji rocznicy Bitwy o Hogwart, były zbędne. Co więcej, są niezwykle szkodliwe,
gdyż stawiają główną bohaterkę w bardzo
złym świetle (hm, ktoś snujący fantazje podczas minuty ciszy upamiętniającej
ofiary Katynia raczej nie jest zdrowy),
psują nastrój i od razu rzucają czytelnika na głęboką wodę odmętów
nieszczęśliwej miłości Hermiony. Poza tym, z jakiejkolwiek strony nie patrząc,
kojarzą się opkami. Nie chcesz pisać opka, prawda?
Jeszcze
słówko, dlaczego Twój prolog nie jest prawdziwym prologiem: otóż scena zaprezentowana
tam jako wprowadzająca nijak ma się do reszty opowiadania i w żaden sposób nie
pomaga zrozumieć zawiłości fabuły. Posłużę się teraz twórczością Rowling jako
przykładem. Czytałaś pierwszy rozdział pierwszej części, tak (który spełnia
wszystkie wymagania prologu)? Akcja toczy się dziesięć lat przed właściwym
czasem akcji, i scena ta pomaga wyobrazić sobie, jak przebiegało podrzucenie
Harry’ego Dursleyom. U Ciebie z prologu wyłuskałam tylko garść przemyśleń,
które i tak powieliły się w pierwszym rozdziale — a cała otoczka, uroczystość, była niepotrzebna. Mam
nadzieję, że zrozumiałaś, co chcę przekazać.
Rozdział
pierwszy to przede wszystkim przemyślenia. Twoja Hermiona nie przypomina tej kanonicznej,
zaradnej, pewnej siebie i przede wszystkim patrzącej na świat przez pryzmat
logiki Hermiony Granger, ale sposób, w jaki ją przedstawiłaś, zaintrygował mnie
(choć bardziej pasowałoby tu słowo „rozbawił”) i spowodował, że ciekawa jestem
następstw w związku z jej postępowaniem. Kwestia usunięcia pamięci rodzicom
jest jednak już mniej interesująca (i logiczna) — jedyne, co mi się ciśnie na
usta w formie komentarza, to „nie, nie, nie!”
Naprawdę
sprawiłaś, że ta inteligentna,
wrażliwa na przemoc i niesprawiedliwość Hermiona Granger zrobiła coś takiego?
To było tak egoistyczne, krótkowzroczne i głupie, że... czuję się zbulwersowana.
Pozwól,
że przedstawię chociaż trochę argumentów przeciw.
- Sąsiedzi (przyjaciele, rodzina, pani z warzywniaka) zauważyliby, że coś jest nie tak, i z pewnością zapytaliby państwa Grangerów o Hermionę. Jeśli Grangerowie w ogóle nie wiedzieliby, o kim mowa, skończyłoby się, powiedzmy, diagnozą jakiejś choroby, która miałaby wpływać na ich mózg, powodując nagłą amnezję. Między innymi dlatego w kanonie Hermiona wyprowadziła ich do Australii.
- A jak byś się czuła, gdybyś żyła sobie spokojnie, aż pewnego dnia jeden z Twoich pokoi zamieniłby się w zdemolowaną sypialnię (zakładając, że Hermiona usunęła im pamięć, myśleli, że przez całe życie byli samotni, tak więc pomieszczenie w którym kiedyś spała, w alternatywnej przeszłości służyło do czegoś innego).
- Zaklęcie czyszczące pamięć to nie to samo, co zaklęcie rozweselające. Hermionie już drugi raz mogło się nie udać.
- Hermiona nie zrobiłaby tego. Bardzo kochała swoich rodziców i nie wierzę, że mogłaby postąpić tak nieodpowiedzialnie. W tym przypadku zdecydowanie naruszyłaś jej kanoniczny charakter.
- Używanie magii do takich celów było karalne.
- Hermiona, która przeżyła bitwę i czasy, gdy manipulacja za pomocą zaklęć niewybaczalnych, tortur oraz sztuczek typu zaklęcie zapomnienia była powszechna, powinna zachowywać się bardziej humanitarnie.
„Całował
ją wtedy namiętnie, ale… ona nic nie czuła, żadnej przyjemności, chęci,
pożądania, impulsu… Sądziła, że to normalne. Tego samego dnia, a może nocy,
wrócili razem do motelu, gdzie mieszkali od kilku dni. Doszło tam do ich
pierwszego razu. Dziewczyna była szczerze zawiedziona, zła, nieszczęśliwa i
skrzywdzona. Być może poczuła się nawet jak osoba wykorzystana lub zwykła
prostytutka, która również tylko zaspokajała potrzeby innych mężczyzn. Nie tak
powinien wyglądać seks z osobą, którą się kocha...”
Już
po raz drugi z odstępem czasowym zaledwie kilkudniowym spotykam się z wersją
Ron-tyran i Hermiona-wykorzystana. Jakoś nie za bardzo rozumiem, co motywuje
ludzi do tworzenia takich traumatycznych wydarzeń, których potem nie pozwalają
bohaterom przepracować, i chyba wolę nie wiedzieć. W każdym razie rzucanie
Hermiony w objęcia Draco, jeśli takowe planujesz, nie jest dobrym pomysłem.
Trudno teraz na ich romans patrzeć pod kątem prawdopodobieństwa
psychologicznego, skoro nawet nie doszło do pierwszego spotkania, ale jeśli
szykujesz się na wersję Draco-pocieszyciel i Hermiona-zagubiona, wiedz, że
będzie trudno (i prawdopodobnie tandetnie, ale żadna ze mnie wieszczka, więc
możesz próbować). Nie sądzę, by po tym wszystkim Hermiona dostrzegła w nim tego jedynego, musiałaby być naiwna, a
przecież kanonicznej Hermionie Granger nie można tego zarzucić. Tak więc…
ostrożnie.
Nie
za bardzo rozumiem ideę wyjazdu do Norwich, skoro, jak sama napisałaś, Hermiona
chciała się odciąć od wszystkiego, co znane. Pragnęła samotności i możliwości
zaczęcia wszystkiego od nowa. Niby potrafię wyobrazić sobie nalegających na przyjazd
przyjaciół, ale po tym, co zrobiła… nie sądzisz, że po prostu nie była gotowa? Właśnie
zmodyfikowała rodzicom pamięć i została bez niczego, a teraz po prostu
jedzie na wczasy? To przecież nie w
stylu Hermiony robić to, na co nie ma ochoty. Z jednej strony ciągle
podkreślałaś jej depresyjny nastrój, z drugiej i tak ciągnęłaś fabułę w tym
dziwnym kierunku. Kiedy to piszę, nielogiczność jest niekoniecznie widoczna,
ale podczas czytania da się zauważyć ledwo dostrzegalną sprzeczność. Ciekawa
jestem, co z tego wyniknie.
Kiedy
tak na to patrzę, zaczynam zauważać, że nie w samej fabule tkwi problem, ale w
Twojej Hermionie. Napiszę o tym później, bo czuję, że moje nadzieje co do
interesującej interpretacji jej charakteru legły w gruzach.
Podróż
sama w sobie opisana była, jak na Twoje możliwości, bardzo dobrze, tylko nie
rozumiem, dlaczego Hermiona z taką naiwnością dała się wciągnąć w podchody
matki mężczyzny, a w jego — gadki-flirty. Urwałaś jej z inteligencji, niestety.
Hermiona z pewnością przejrzałaby zamiary nieznajomego, czego przykładem była
kłótnia z Ronem w czwartej części. Dziewczyna ma pazurek.
Chciałabym
jeszcze dodać, że scena, gdy Hermiona została uwięziona w uścisku mężczyzny
była… naciągana. Nie, to nie jest do końca dobre określenie, takie sytuacje się
zdarzają, ale niestety jej reakcja zahaczała o zachowania typowe dla bohaterek
tandetnych romansideł, które tak namiętnie czytała. „Owszem, była w
niekomfortowym położeniu, na co sama narzekała, ale teraz zaczęła znajdować w
tym dużo plusów. Mogła do woli patrzeć w brązowe tęczówki – oczywiście, kiedy
starsza pani wychodziła po coś w wnuczką […]” W tej scenie jest coś żenującego.
I zupełnie nie pasującego do Hermiony.
Nie
wierzę w miłości jedenastolatków, tak nawiasem mówiąc. Ani dwunastolatków.
Trzynastolatków też. W ogóle nie wierzę, że można się zakochać, będąc jeszcze
dzieckiem lub niedojrzałym psychicznie nastolatkiem i tę miłość pielęgnować
przez prawie dziesięć lat. Hermiona mogła tamtemu chłopakowi w jakiś szczególny
sposób utknąć w pamięci, mogła stanowić żywy przykład na to, że w swoim życiu
popełnił głupi błąd, ale żeby od razu zadurzać się na wieki wieków i płakać przez całe swoje życie za dziewczyną, do
której było się raz niemiłym? Ciekawe, czy jak kiedyś nie dał odpisać zadania
domowego koledze, a kolega dostał jedynkę, to później też wpadł w depresję, bo
dowiedział się, że kolega nie miał czasu odrobić lekcji, bo rodzice kazali mu
przez cały dzień grabić siano... Ot, co o tym wątku myślę.
Rozmowa
z Harrym to bardzo dobry pomysł, by przedstawić realia świata magii po bitwie.
Jeżeli już o nich mówimy, może dodam, że niezwykle przypadły mi do gustu. O
czymś takim jeszcze nie czytałam (choć może to kwestia tego, że nie czytam dużo
potterowskich fan fików). Sposób, w jak przedstawiasz świat magii po wojnie,
jest oryginalny i przede wszystkim możliwy. Chciałabym, żebyś się nie poddawała
i próbowała obronić pomysł, bo poniżej przedstawiam problemy, które w związku z
Twoimi tezami mi się nasunęły.
Przede
wszystkim zastanawia mnie, dlaczego czarodzieje zatrudniali się na mugolskich
posadach, skoro wszystko należało zbudować od nowa i pracy było (znaczy:
powinno być) pod dostatkiem, przynajmniej w moim mniemaniu. Azkaban
przeludniony, Mung również pękał w szwach, w Hogwarcie prace restauracyjne szły
pewnie pełną parą, zresztą tak samo jak w Gringocie czy innych magicznych „twierdzach”.
W ministerstwie również zwolniło się dużo stanowisk, w końcu wtyki Voldemorta
dotknęła sprawiedliwość. Trochę jak powojenna Warszawa.
Nie
mówię, że pomysł jest zły — wręcz przeciwnie, bardzo spodobał mi się wątek
czarodziei, którzy łapali się każdej, nawet mugolskiej pracy, byleby przetrwać
— ale niestety realia realiami i trzeba myśleć przyszłościowo. Nie znam się na
ekonomii, ale wydaje mi się, że czarodzieje zarabiający w większości dolary, i
wymieniający je w Gringocie na galeony, są dla czarodziejskiej gospodarki
obciążeniem. Bo przecież na co komu dolary w takiej ilości? Czarodziejski bank
może nimi spokojnie obracać, jak jest ich mało, ale czym więcej, tym bardziej
uzależnieni są od gospodarki mugolskiej. To takie błędne koło, które sprawia,
że twoja wizja jest kusząca, ale naciągana.
Wątek
wysyłania listów do Narcyzy/jej przebywania w więzieniu jest w porządku — nie
razi oryginalnością, ale prowadzony był konsekwentnie i z głową, za co masz
plusika. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na fakt, że kiedy otrzymała w
Azkabanie kopertę, w środku było kilka mniejszych listów, nie jeden dłuższy. W
domu Draco również pisał listy (nie list, tylko listy), a mimo to w narracji
cały czas mówiono o liście jako o jednej, napisanej od początku do końca tego
samego dnia formie wypowiedzi. Jeśli był to tylko skrót myślowy, traktujący
list jako kopertę z zawartością, która istotnie była jedna, albo Draco oszukał
Countury’ego, należało o tym wspomnieć.
Właśnie.
John Countury to bardzo ciekawa postać, z której nie wyciągnęłaś wszystkiego.
Od początku, gdy tylko mężczyzna zagadnął Draco pod Dziurawym Kotłem,
wiedziałam, że tkwi w nim potencjał. Potencjał na postać dalszoplanową,
oczywiście, gdyż nie wydaje mi się koniecznym rozwijania jego perypetii na
tyle, by miał jakieś większe znaczenie — ale zawsze jakiś, prawda? Otóż jego
przeszłość i to, że musi toczyć wewnętrzną walkę — nienawidząc Draco, gdyż jest
„jednym z tych, którzy zabili mu rodzinę”, a jednocześnie mając polecenie
sprawować pieczę nad jego sprawą, bycie niejakim „obrońcą”, daje interesujący
efekt. I właśnie w tym momencie nie pasowało mi Twoje niezdecydowanie, gdy raz
przez Country’ego przemawiała prawdziwa natura, raz jakby robot, papierowa
postać, której nie potrafiłaś ożywić. Powinnaś od początku do końca ukazywać
jego wewnętrzne rozdarcie; należało w jak najmniejszej ilości słów zebrać jak
najwięcej emocji. Na koniec mogę dodać,
że bardzo spodobała mi się jedna z kwestii: „Mężczyzna rzucił mu ostrzegawcze
spojrzenie. Podszedł do niego wolnym krokiem i wbił w jadowite spojrzenie w
jego błękitne tęczówki (niepotrzebne „w”). // - Każdy z nas stracił kogoś
bliskiego. W moim przypadku była to cała rodzina. Zostałem sam, w dużym,
rodzinnym domu. Nie wiesz gnoju, jak ja się czuję stojąc tutaj przed tobą,
chyląc ci słowa grzeczności. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno gniłbyś w
więzieniu z całym sztabem dementorów na karku.” I jak tu nie narzekać, widząc,
że jak chcesz, to potrafisz?
Podsumowując,
bo nie mam za bardzo co oceniać, główny trzon fabuły jest obiecujący i
oryginalny, ale zepsułaś efekt niuansami. Nawet jeśli postacie nie zachowują
się jakoś bardzo nieprawdopodobnie, to właśnie one stoją na przeszkodzie
wiarygodności poszczególnych wątków. Zdaję sobie sprawę, że ten problem
przewinął się przez oceny wiele razy, ale jak trzeba powtarzać, to trzeba:
jeśli nie czujesz się na siłach wiernie odtworzyć kanonicznych bohaterów,
dlaczego to robisz? Myślę, że to Hermiona utrudnia Ci rozwinięcie skrzydeł,
jeśli chodzi o historię, bo próbujesz „za dużo i za mocno” przekazać, jak
według Ciebie wygląda świat magii, pisząc z perspektywy osoby, która się do
tego nie nadaje (albo nadawałaby się, gdybyś nie wpakowała jej w takie problemy
i nie zmodyfikowała cech). Podczas rozmowy z Harrym to ona zadawała pytania,
jakby mieszkała na innej planecie, dotyczące obecnej sytuacji, żebyś mogła
wprowadzić czytelnika w tajniki Twojej wizji społeczeństwa po wojnie. Właśnie
przez takie sytuacje niektóre momenty opowiadania zakrawały o absurd (Hermiona,
która nie ma pojęcia o otaczającej ją rzeczywistości? Kiepski żart).
2) Rozwinięcie akcji (3/6pkt.)
Przydługawe
opisy w miejscach, w których są bardzo, ale to bardzo niepotrzebne, często psują
płynność. Chociażby:
„Jak
na tę porę roku dość często padał deszcz. Sączył się powoli z nieba z wysokości
chmur, na której zachodził proces kondensacji. Podobno para wodna jest
niewidoczna, a ta, która ucieka nam z gotującego się czajnika nią nie jest,
tylko w gruncie rzeczy mamy do czynienia z mikroskopijnymi kropelkami wody
unoszącymi się w powietrze podczas przemiany gazowej. I można by tak
deliberować na temat meteorologii w nieskończoność, ale… Czy jest taka
potrzeba? Wystarczy tylko dodać, że oprócz deszczu (już nie wchodząc w
szczegóły czy jest przelotny czy też nie) wiał silny, porywisty wiatr.”
Co?
Przypominam, że akcja toczy się z perspektywy Draco, który siedzi w tej chwili
w areszcie i nawet jeśli nagle, nie wiadomo nawet dlaczego, zmieniłaś narratora
na wszechwiedzącego, klimat obskurnej celi bez okien nie pasuje do wynurzeń naukowych.
W
rozdziale trzecim, co zresztą musiałaś zauważyć, bo podzieliłaś go na dwie
części, akcja Ci się rozwlekła. Skupiałaś się na naprawdę mało interesujących
szczegółach, które sprawiły, że czytało się długo i bez zaangażowania.
Na
początku, gdy byłam podczas lektury początkowych rozdziałów i przeczytałam w
aktualnościach, że Draco i Hermiona prawdopodobnie
spotkają się w ósmym rozdziale, myślałam, że żartujesz. Teraz już nie jestem
nastawiona tak negatywnie, ale nadal sądzę, że powinnaś przyjrzeć się swoim
rozdziałom bardziej krytycznie. Zbyt duży ułamek treści to zwykłe „gadanie”,
która nie daje żadnego efektu poza ujęciem historii w większej ilości słów.
3) Świat przedstawiony (7/10pkt.)
Tak
jak wcześniej wspomniałam, starasz się być skrupulatna i dbasz o swój świat.
Chociaż opisy do najlepszych nie należą, można z nich wiele wyciągnąć i na
pewno nie mogę zarzucić Ci, że bohaterowie poruszają się w próżni. Czasami, na
przykład w domu Grangerów, pewne rzeczy musiałam dopowiadać sobie sama, ale to
tylko pojedyncze przykłady.
Jedyne,
co mnie zastanawia, to fakt, kiedy rozgrywa się akcja. Prolog sugeruje, że jest
to kilka lat/miesięcy po rocznicy bitwy o Hogwart (przypominam, że prolog
opisuje wydarzenie mające miejsce dużo wcześniej), choć z drugiej strony… nie
oszukujmy się, teraz mało osób dba o takie szczegóły, jak prawdziwe
zastosowanie prologu (proszę się nie zgłaszać; wbrew pozorom wierzę, że jeszcze
tacy istnieją). Jedyne, co udało mi się znaleźć, to napomknięcie narratora, że
jak na tę porę roku często padał deszcz. Lato (zgaduję — nie opisywałaś zbytnio
strojów). Ale który rok? Dobrze byłoby, gdybyś sprecyzowała.
Ach,
chciałam jeszcze pochwalić, że napisałaś, że Hermiona ma puszyste włosy. Nie
kręcone czy falowane (brak też wspomnienia o kobiecych kształtach i
metamorfozie w stylu ubierania się) — puszyste. Jak miło, że ktoś nie
idealizuje Hermiony.
4) Bohaterowie (4/10pkt.)
„– Dobra, dobra, to weź chociaż
dzisiejszą gazetę. Nie widać jeszcze, żebyś ją czytał. Brak obślinionych rogów
kartki – [Blaise]
mówiąc to wytknął język, a następnie zaczął nakładać w sposób obrzydliwy
przezroczystą maź na swoje palce. // - Jesteś obleśny! – krzyknął blondyn”, tupiąc nóżką i słodko
marszcząc nosek. — Nie rozmawiam z tobą!
Ach,
ten Draco. Na pewno nie można powiedzieć o nim „twardziel”, tak samo zresztą
jak o innych Ślizgonach, jednakże robienie z niego wrażliwego-romantycznego
młodzieńca to już chyba przesada… Rozumiem, że przeżycie bitwy (nie mówiąc już
o pozostałych incydentach) wyzwala w człowieku pewne skrywane dotąd
emocje/zachowania/postawy, ale… mimo wszystko „nie”. Nie jestem w stanie
uwierzyć w to, że jest aż tak miękką kluchą.
Z
drugiej jednak strony dokładnie przyjrzałam się zachowaniom egocentrycznym,
których u Twojego Draco nie brakuje, i doceniam to, w jaki sposób próbujesz ukazać
jego psychikę. Stereotyp syneczka (bogatej, bo to ważne) mamusi świetnie wpasowuje
się w zestaw cech, którymi obdarzyłaś Draco, i gdyby nie miejscami ta zbyt
wyeksponowana niezaradność, podobałoby mi się.
Twojej
Hermiony nie lubię, gdyż zabrałaś jej wszystko, co w kanonicznej ceniłam.
Spryt, inteligencja, pewność siebie, zawziętość, ironiczny dowcip… zastąpiłaś
ją swoim wyobrażeniem na temat tego, jaka Hermiona powinna być, żeby pasowała
do Draco — bo aktualnie przypomina zagubioną mysz, która zrobi wszystko,
cokolwiek jej ktoś powie, byleby tylko nie musiała stawiać czoła własnym
problemom. Delikatna, czuła, dziewczęca. Twoja Hermiona również taka jest, ale
w wydaniu słodko-naiwnym, nie kobiecym.
Reszta
bohaterów stanowi niejakie tło i pojawiają się tylko wtedy, gdy potrzeba
przekazać jakieś informacje. Wyjątkiem może być rodzina z pociągu albo John. O
tym drugim już mówiłam, natomiast pierwsi są na tyle stereotypowi, by nie
widzieć potrzeby doszukiwania się w nich głębi. Ot, są, by nie było białej
plamy. Od razu sprostuję — nie sądzę, że posługiwanie się stereotypami
(wtrącająca się w życie syna matka, lubiące słodycze dziecko) jest złe (wszak
kiedyś czytałam książkę, w której autor stworzył wąską grupę nastolatków,
których można by przypisać do popularnych na temat określonych grup społecznych
stereotypów, i świetnie się podczas lektury bawiłam), ale ostrzegam. Nie ma nic
gorszego, niż podświadome posługiwanie się stereotypami i sztampą. Z tego
pierwszego można korzystać, świadomie ułatwiając czytelnikowi odbieranie świata
przedstawionego, ale należy być ostrożnym. Także… ostrzegam.
5) Dialogi/Narracja (5/10pkt.)
Prolog
został napisany stylem stylizowanym na wzniosły i romantyczny — idealnie
pasującym do melancholijnej Hermiony. Czytało się bez emocji zachwytu i muszę
przyznać, że byłam wtedy mocno zniechęcona. Rozdział pierwszy jednak uległ
znaczącej poprawie i doszłam do wniosku, że po prostu dałaś się nabrać
stereotypom krążącym po internecie — stereotypom, które mówią: Jeśli piszesz
prolog, musi on być tajemniczy, mroczny i pełen przemyśleń. Otóż od razu wyprowadzę
Cię z błędu: to, jaki jest prolog (rozdział, epilog) zależy tylko od Ciebie, od
tego jakie masz intencje, jakie emocje chcesz wywołać, co chcesz przekazać.
Pragnę
jeszcze zwrócić uwagę na to, że w rozdziale drugim doczekałam się małej
pogadanki na tematy polityczne, gospodarcze, społeczne i… etyczne. Ujmując
zwięźle — na takie, które nie powinny obchodzić narratora. W prologu miałam do
czynienia z narracją personalną, w rozdziale pierwszym również, natomiast drugi
przypominał wycinek z powieści Tolkiena, kiedy to między opisy przyrody i
przemyślenia bohaterów wplatał ciekawostki na temat fantastycznych krain i ich
mieszkańców. Narracja powinna być jedna i niezmienna (tak jak główny bohater,
poza wyjątkami, powinien mieć określony charakter, wygląd i imię), dlatego
upraszam się, byś zachowała konsekwencję. I tyle.
Później
Twój warsztat ulega poprawie, choć pogadanka na temat pary wodnej w obliczu
wtrącenia do Azkabanu na długo mi utknie w pamięci. Moja ulubiona kwestia jest
jednak z samego początku powieści i idealnie oddaje charakter Twojej Hermiony:
„Ostatnimi czasy przypadły jej do gustu ckliwe romansidła. Należała do ludzi
zbyt inteligentnych i wykształconych, by zachwycać się nad ich poziomem artystycznym,
ale… Miały coś w sobie”. Kiedy czytam przemyślenia Twojego autorstwa, w których
wielokropków jest więcej niż ogólnych stwierdzeń, trochę mi smutno. Hermiona
nie zwykła używać wielokropków, ona była bardzo logiczna i umiała ubrać to, co
czuje i myśli, w słowa. Poza tym, piszesz tutaj, że jest wykształcona, a
kilkanaście stron dalej — że nie może znaleźć pracy, bo nie ukończyła Hogwartu. Kon-se-kwen-cja.
„- Wybacz, że przerywam ten pasjonujący atak
słowotoku, ale sądzę, że to idealna pora, aby stąd zmykać.”
Jeszcze nigdy nie czytałam
bardziej sztucznej wypowiedzi Harry’ego Pottera. A, nie, pomyliłam się.
„Widzisz
– wskazał palcem na wymykającą się z tunelu turystów – Jeszcze parę sekund, a
ci emeryci nie dosyć, że zmiotą nas z powierzchni ziemi dziurawiąc nasze ciała
ostrzami lasek, to zatamują ruch w tym miejscu na co najmniej kilkadziesiąt
minut poszukując odpowiedniego pociągu. Chodźmy. – Pchnął ją lekko do przodu.”
„Wydaje mi się, że dorośliśmy i tym samym
przestaliśmy zajmować się masą niepotrzebnych rzeczy, które ówcześnie wypychały
nam mózgi.”
Nie,
nie, nie. Chyba nie wmówisz mi, że autorem tych słów jest Harry? Masz niemały
problem z przelaniem charakterów niektórych postaci na papier i dotyczy to nie
tylko bohatera cyklu, ale również Twojej głównej bohaterki.
Od
razu dodam, że dialog ten był o tyle bez sensu, że miałam zamiar pisać o nim w
„Fabule/Wątkach”, ale się powstrzymałam. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale zrobiłaś
tam z Hermiony taką cieszącą się wszystkim Mionkę, która nie dość, że prawie w
ogóle nie orientowała się w realiach kraju, w którym żyła, to na dodatek rażąco
często dawała „sójki w bok” (cokolwiek to było), co już zupełnie do niej nie
pasowało. Wybacz, ale nie wezmę na wiarę tego, że Harry tłumaczył, że muszą się
jednoczyć… że trzeba utrzymać uczucie wspólnoty… i inne frazesy. Zrobiłaś z
niego typowego mądralę, natomiast Hermiona zachowywała się jak jego młodsza
siostra. Zdecydowanie najgorszy dialog, jaki napisałaś (interesujący był, gdyż
uświadamiał wiele rzeczy tyczących się Twojego świata magii, ale sposób
wykonania miał po prostu za wiele do życzenia).
„-
Harry…? – zapytała najdelikatniej jak potrafiła. // - Tak? – Spojrzał na nią w
ułamku sekundy i powrócił do obserwowania jezdni. Zdążył jednak zauważyć, że to
coś poważniejszego. Taki też przybrał wyraz twarzy. // - Bo widzisz… Zmieniliśmy
się, prawda? Jesteśmy jacyś inni…”
Jak
przestraszona życiem dziewczynka, która szuka bezpieczeństwa w słowach ojca,
prawda?
Poza
tym nic mi aż tak nie zgrzytnęło. Owszem, zdarzały się pojedyncze
niedociągnięcia, na przykład podczas rozmowy w pociągu Hermiona i
nieznajomy zapomnieli się sobie przedstawić (domyślam się, że było to celowe,
ale nie udało Ci się tego uniknąć w sposób naturalny; zostawiłaś białą plamę),
ale ogólnie rzecz biorąc, tragicznie nie jest. Kiedy patrzę na Twoje dialogi,
nasuwa mi się tylko jedna, skierowana typowo do Twojego stylu rada: pilnuj
ciągłości. Często zdarza się, że Twoi bohaterowie plotą trzy po trzy, jakby nie
pamiętali, o co dokładnie pytał rozmówca. Przykład.
„-
Tak… wiem coś o tym. Byłam w podobnej sytuacji, kiedy szukałam czegoś dorywczo.
Bo przecież o stałym zatrudnieniu nie było nawet mowy. I tak pracowałam po
trochu w różnych miejscach przez jakiś czas. Ale jak wiadomo, z kasą ciężko…”
Ta
niewinne kwestia, jeżeliby jej się przyjrzeć dokładniej, jest mało spójna.
„-
Tak… wiem coś o tym. Byłam w podobnej sytuacji, kiedy szukałam czegoś dorywczo.
[Czyli
miała do czynienia ze światem magicznym. W takim razie dlaczego zadaje tyle
głupich pytań?] Bo przecież o stałym zatrudnieniu nie było nawet mowy. I
tak pracowałam po trochu w różnych miejscach przez jakiś czas [Jak to zdanie
ma się do poprzedniego?]. Ale jak wiadomo, z kasą ciężko… [A jak to? Czyżby
fakt, że nie ma za dużo pieniędzy, sprawiał, że nie może znaleźć stałej pracy?]”
Pracuj
nad tym, bo będzie źle.
6) Styl (1,5/4pkt.)
Do
naprawdę dobrego stylu jeszcze dużo Ci brakuje, ale sądzę, że jesteś na dobrej
drodze. Na dzień dzisiejszy mogłabym na przykład wskazać parę cech, dzięki
którym możliwym jest odróżnienie fragmentu Twojego tekstu od tekstu innej osoby
(liczne wtrącenia, dygresje, skupianie na drobiazgach), ale jeśli chodzi o
potworki — nie zamierzam nawet polemizować co do tego, że pod tym względem nie jest
dobrze.
Tak
naprawdę mnóstwo Twoich błędów wynikało ze źle użytych słów, zbyt dużej liczby
zaimków i tworzeniu konstrukcji o dwuznacznym lub niezrozumiałym dla zwykłych
zjadaczy chleba znaczeniu. Niektóre zdania wyglądały tak, jakbyś przed
opublikowaniem nacisnęła przycisk „mieszaj”, co dało efekt losowego zamieniania
wyrazów miejscami. Popatrzmy chociażby na rozmyślania Hermiony:
„Nie
była też na skraju załamania nerwowego jak inne wdowy w dniu obecnym, chociaż
niektóre straciły także swoje dzieci.”
Pozwól,
że przetłumaczę, co na początku zrozumiałam: Hermiona nie była załamana
nerwowo, tak jak inne kobiety, które „w tym dniu” [rocznica bitwy Hogwart] są
wdowami, chociaż, tak jak ich (zdradzieckie słówko „także” zmieniło całkowicie
kontekst), jej dzieci zmarły podczas
bitwy o Hogwart. Jeszcze raz, tylko bez nawiasów: Hermiona nie zwariowała jak
wdowy, z którymi musiała przebywać, chociaż jej dzieci również zmarły podczas
bitwy o Hogwart… uff. Niezły galimatias, prawda?
W
zasadzie nie powinnam chwalić się swoją głupotą, ale mam nadzieję, że to
zilustruje, jak trudno czasami zrozumieć, co chciałaś przekazać.
Oprócz
tego powtarzającego się miejscami problemu chciałabym zaznaczyć, że mieszasz
style: raz używasz zwrotów podwórkowych, raz języka naukowego (rozmyślania o
parze wodnej w celi bez okien), raz czegoś, co przypomina sztampę. O ile w
dialogach widoczna indywidualizacja języka poszczególnych postaci jest
szczególnie wskazana, tak w pozostałych, neutralnych częściach tekstu, powinnaś
zdecydować się na określony styl, i konsekwentnie się go trzymać. No i nie
zapominajmy, że to, w jaki sposób opisujemy rzeczywistość, zależy od bohatera,
z perspektywy którego piszemy, ale o tym powinnam pisać w „Dialogi/Narracja”
Na
razie otrzymujesz półtora punkcika, choć pierwotnie miałam dać Ci dwa.
Stwierdziłam jednak, że nie przeszłaś jeszcze więcej, niż połowę drogi
dzielącej autora od wypracowania lekkiego pióra.
7) Oryginalność (5/10pkt.)
Właściwie
to nie wiem, jak mam Cię ocenić. Piszesz dramione, jednak po sześciu
rozdziałach nie wydarzyło się nic konkretnego, więc jak mam to ugryźć?
Pozostaje mi jedynie skupić się na wątkach pobocznych.
Hermiona,
która zostawia wszystko tylko dlatego, bo doznała zawodu miłosnego, to znaczy
rzuca na rodziców zaklęcie zapomnienia, rezygnuje z pracy, odcina się od
przyjaciół, a potem nagle postanawia odnowić kontakt… Nie. To nie jest
oryginalne. To jest bez sensu. I gdybyś pisała o innej osobie, z pewnością
miałbym lepszy stosunek do chaosu w jej głowie i życiu prywatnym, ale na pewno
nie będę pobłażać takiemu lekceważącemu traktowaniu kanonu.
Z Draco
o wiele lepiej. Podoba mi się to, jak widzisz jego historię, gdy wkroczył w
dorosłość. Tutaj z pewnością mogę powiedzieć o jakimś pomyślunku i świeżości.
Za
Hermionę miałabyś zero, ale Draco Cię uratował.
Poprawność (8/20pkt.)
Popełniasz
dużo błędów składniowych i merytorycznych, czasami interpunkcyjne. Bywa, że nie
rozumiem, co chciałaś przekazać. Uważaj, to jest chyba najgorsze, co może być —
opowiadanie, w którym każde zdanie jest skrzywione niczym człowiek z
artretyzmem. Trzeba nad tym pracować.
Zanim
opublikujesz, czytaj wiele razy, najlepiej od trzech do pięciu (z odpowiednimi
odstępami czasowymi). Wiele błędów można wyeliminować, po prostu wymazując
słowo tu, ujmując tę samą myśl w inne słowa tam. Gdy pisałam tę ocenę, po
przeczytaniu niektórych fragmentów również miałam wrażenie, że ich sens może
nie dotrzeć do odbiorców. Dotyczy to wszystkich.
Poza
tym bywa, że mieszasz związki frazeologiczne, choć w tym przypadku to zapewne
literówka.
„-
Wiem, że zrobiłbyś wszystko, aby mi pomóc. Dlatego gdybym przymierzała [przymierała]
głodem, na pewno się do ciebie zgłoszę.”
Zbyt
często uderzasz w patos, a potem rodzą się różne potworki. Ale to też kwestia
stylu.
Prolog
„Było
cicho. Co jakiś czas ten stan rzeczy zagłuszał niemy szept wiatru pieszczący
źdźbła trawy, niebieską taflę jeziora i twarze przybyłych na uroczystość.” — Po
pierwsze, niemy, jako nie wydający żadnego dźwięku, więc nie rozumiem na jakiej
podstawie sądzisz, że wiatr mógłby zakłócać ciszę. Po drugie, „zagłuszać ciszę”
brzmi jak oksymoron, bo skoro pojawił się jakiś dźwięk, to ciszy już nie ma —
cisza jest brakiem dźwięków. Może miałaś na myśli „zakłócanie ciszy”? Po
trzecie, lepiej usunąć „rzeczy” i pozostawić sam „stan”.
„Kryły
się na nich oznaki wyraźnej tęsknoty zmieszanej z domieszką bólu.” — Nie można
się kryć na czymś. Wtedy to nie jest ukrywanie. Pewnie chodziło Ci o „kryły się
w”, ewentualnie „widać było na nich”.
„W
tamtej bitwie wszyscy byli jedną, wielką rodziną i nieważne były różnice
pomiędzy nimi.” — Powtórzenie czasownika „być”. Poza tym, nie lepiej brzmiałoby
„podczas tamtej bitwy”?
„Wśród
tłumu, w czarnym płaszczu do ziemi, owinięta wokół szyi szalikiem, trzymająca
się kurczowo swoich kolan na jednym z przednich krzeseł nieopodal odsłoniętego
pomnika ku czci poległym, siedziała brązowooka dziewczyna.” — Za dużo szczegółów, za mało miejsca. Zanim dobrnęłam do końca, dostałam zadyszki. Żeby było przyjemniej,
proponuję podzielić zdanie na dwie części lub usunąć zapychacze (te odnośnie
szala chociażby).
„Nie
była też na skraju załamania nerwowego jak inne wdowy w dniu obecnym, chociaż
niektóre straciły także swoje dzieci.” — To zdanie nie ma sensu. Proponowałabym
gruntownie je przeredagować, zaczynając od wyrzucenia wdów i ich zmarłych
dzieci, np. „Nie była też na skraju załamania nerwowego, jak wiele obecnych
tutaj czarownic”.
„Nie
była w stanie zjednać się z cierpieniem tych wszystkich osób, które straciły
bliskich na polu bitwy. Myślami była gdzieś dalej.” — Znowu powtórzyłaś
czasownik „być”. No i drugie zdanie: „Myślami była gdzieś indziej” zamiast
„dalej”.
„W
swych ludzkich wspomnieniach przed oczami widziała jedną twarz.” — Jestem za
usunięciem określenia „ludzkich”, ponieważ nadaje to wypowiedzi niepotrzebnie
patetyczny charakter i sugeruje, że wspomnienia mogą być jakieś inne
(nieludzkie).
„Błękit
egzotycznego morza w jego tęczówkach mącił jej w głowie.” — Jeżeli mówisz teraz
o Draco, to on miał oczy szare, czy, jak podaje Harry Potter Wiki, stalowoszare.
„Dybała
sobie jeszcze na temat jego sylwetki, której mógłby pozazdrościć mu niejeden
zawodowy pływak [...]”— Hm. [Link]
„A
cała ta sielanka była tylko zjawą o wizji prawdziwej miłości, a ona, inteligentna
Hermiona Granger, dała się ponieść chwilowemu szczęściu płacąc za swoją głupotę
głęboką raną na sercu, która w żaden sposób nie chciała się zabliźnić…” —
Przecinek po „szczęściu”. Imiesłów.
„Położyła
ciepłą dłoń na zaciśniętych knykciach Hermiony przyglądając się badawczo
wyrazowi twarzy dziewczyny.” — Przecinek po „Hermiony”. Imiesłów.
„Obie
powolutku i po cichu przedzierały się przez gęste rzędy siedzeń, a następnie
ludzi stojących tuż za nimi.” — Nie mogły przedzierać się po cichu. [Link]
„Nawet
nie miała czasu, aby jej świadomość zaczęła pracować i kojarzyć ową osobę, bo
Luna zadbała o to, żeby szturmem wydostać się z tej całej eskapady.” — To
zdanie jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że z ceremonii nie wyszły
po cichu.
„Szły
w kierunku niewielkiego wzniesienia, które trudno nazwać polaną.” — To
zabrzmiało tak, jakby ktoś owo wzniesienie wcześniej nazwał polaną, a mi
(czytelnikowi) nic o tym nie wiadomo, czyli zrobiło się bez sensu. Zresztą
nigdzie nie było wspomniane, że są w Zakazanym Lesie, bo przecież polana to
trawiaste, nieporośnięte drzewami miejsce właśnie w lesie.
„Został
wykonany na kształt trującego grzyba muchomora.” — Świstoklikiem mogły być
tylko śmieci lub rupiecie.
„Nie
wiedziała, co tam robiła, ani czy ją chociaż dostrzegła, ale jedno było pewne –
to był On.”— Bardzo niemile widziane jest używanie wielkiej litery w takich
przypadkach. Chciałaś przez to podkreślić, że to był obiekt jej westchnień? W
takim razie napisz „on” małą, i tak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi.
„Jakby
na potwierdzenie swojej tezy cały jej organizm wysyłał do mózgu bodźce o
słuszności swojego twierdzenia. Poczuła, jak serce chciało wyrwać się z jej
ciała, jak płuca zaczęły w końcu oddychać pełną piersią, jak w brzuchu
rozpoczęły wylęgać się motyle i zrozumiała, że cały JEJ świat to właśnie ON. ” —
Człowiek nie jest świadomy takich mechanizmów, jak wysyłanie impulsów nerwowych
do mózgu.
„Stał
tam na brzegu, niewzruszony, obojętny i zimny jak zawsze.” — A skąd ona to niby
może wiedzieć? Pamiętaj, że posługujesz się narracją personalną, czyli Twój
narrator nie posiada więcej danych niż Hermiona.
Rozdział
1
„Pojedyncze
żółte, pomarańczowe, czerwone oraz brązowe liście opadały delikatnie na aleje
parku Hyde Park w Londynie.” — Opadały na aleje parku Parku? Bez tego „parku”
małą literą wszystko jest dobrze (tylko nie zapomnij wtedy zamienić „Park” na
„Parku”) .
„Lekki
powiew wiatru pozwolił im dryfować swobodnie z nutką subtelności w powietrzu.” —
„Lekki” jest niepotrzebny, gdyż „powiew” z definicji jest lekki, łagodny.
„Zefirek
pieścił kolejno stare korony drzew.” — *wyobraża sobie Pana Zefirka chodzącego
od drzewa do drzewa i gładzącego po korze spragnione czułości buki* Nie o to Ci
chodziło, prawda? Proponowałabym usunięcie wyrazu „kolejno” oraz zastanowienie
się nad alternatywą do „pieścił”, które brzmi bardzo lirycznie i nie pasuje.
„Nieskazitelny
odcień czystego błękitu ukazywał na niebie każdą, choćby nawet drobną zapowiedź
zmiany pogody.” — Skoro niebo było nieskazitelne, to brakowało chmur, które
mogłyby zwiastować deszcz lub burzę. A skoro nie było chmur, to o jakiej
zmianie pogody mówimy? Poza tym proponuję wyrzucić albo „nieskazitelny”, albo
„czysty”, gdyż w zasadzie mowa o tym samym zjawisku.
„Oprócz
niezwykle malowniczego, jesiennego obrazu można było dostrzec mniejszych
mieszkańców owego magicznego miejsca.”— Zwierzęta i ludzie również mogą być
częścią krajobrazu. Używając tego słowa, nie mamy na myśli tylko martwej natury
i szaty roślinnej. Z pewnością słyszałaś kiedyś wyrażenie „krajobraz miejski”,
prawda? A wyobrażasz sobie przeciętne
miasto zachodu bez śpieszących gdzieś ludzi oraz zjadających resztki gołębi,
wróbli, kotów i szczurów?
„Były
to rozmaite gatunki ptaków i gryzoni zamieszkujące wyżej wspomniane drzewa oraz
sekretne nory ukryte w niedostępnych dla ludzi mchach i porostach.” — Podczas
czytania powinno się płynąć, dlatego wszelkie wstawki typu „jak wyżej”
stosowane przez narratora od razu wybijają czytelnika z rytmu.
„Szary
wróbelek ostrożnie opadł na gałązkę krzewu rosnącego nieopodal drewnianej
ławki.” — Może lepiej brzmiałoby
„sfrunął”?
„Była
to w zasadzie młoda kobieta, która spędzała zwykle tutaj swoje wolne od pracy
popołudnia.” — Namąciłaś z tym „zwykle tutaj swoje”. Proponuję: „Była to młoda
kobieta, która ostatnimi czasy spędzała tutaj wolne od pracy popołudnia”. Mała
zmiana, a wzrok cieszy.
„Należała
do ludzi zbyt inteligentnych i wykształconych, by zachwycać się nad ich
poziomem artystycznym, ale… Miały coś w sobie.” — Istnieje zasada, że jeżeli
kwestia po wielokropku jest dalszą częścią zdania (czyli gdybyśmy usunęli
wielokropek, zdanie miałoby sens), to piszemy ją małą literą. Jeśli nie, wtedy,
tak jak każde nowe zdanie, zaczynamy dużą. W tym przypadku, jak już pewnie się
domyśliłaś, „miały” małą.
„Być może zawsze do czegoś
tęskniła, czegoś niespełnionego, czegoś, co… Tak bardzo pragnęła ale, niestety,
nigdy nie doświadczyła.” —Jw. (Kolejny raz już nie będę przytaczała zdań z tym
błędem.)
„Marzyła
o gorącym uczuciu połączonym z miłością a niekoniecznie pożądaniem.” — To w
takim razie co ma na myśli Hermiona, myśląc o
„gorącym uczuciu”? Bo mnie pierwsze do głowy przyszło właśnie pożądanie,
ewentualnie miłość platoniczna.
„Nie
myślała o roli kochanki, tylko… O kimś tego pokroju.” — Nic z tego nie
rozumiem, naprawdę. Hermiona albo z natury nie wie, czego chce (co wypadałoby
zaznaczyć), albo, Aileen, nie potrafisz ubrać myśli bohaterki w słowa.
„Wyobrażała
sobie w myślach piękną Mariettę w scenie finałowej, w której zamierzała rzucić
się w przepaść z powodu nieodwzajemnionej miłości i tym samym popełnić
samobójstwo.” — Ostatni człon zdania („[...] i tym samym popełnić samobójstwo”)
mogłabyś pominąć. Brzmi niezwykle łopatologicznie.
„Mały
kolega dziobnął ją w ramię płaszcza.” — Wróble podchodzące do ludzi i dziobiące
ich pieszczotliwie w ramiona? Chyba pomyliłaś z magicznymi sowami.
„-
Aua! – Zerwała się na równe nogi. Może nie tyle, co ją to zabolało, ale bardzo
się przestraszyła.” — Dziobnięcia
wróbla? Zamyślona i w jesiennym płaszczu — w rzeczywistości nawet by nie
poczuła.
„Nie
mogła w to uwierzyć, że siedziała już tutaj tyle czasu.” — Bez „w to” będzie o
wiele lepiej.
„Czym
prędzej pobiegła do domu jak tylko udawało jej się to w butach na obcasie.”—
Nie rozumiem sensu tego zdania.
„Co
prawda potrącała po drodze wielu przechodniów, którzy wykrzykiwali za nią
krótkie wulgaryzmy, ale nie zwracała na nie uwagi.” — Te „krótkie wulgaryzmy”
brzmią tak, jakby wszyscy przeklinali, a
używali li tych cztero- pięcioliterowych. Nie traktuj ludzi szablonowo, żyjemy
w erze skrajnego indywidualizmu.
„Gdyby
tylko jej się tak nie śpieszyło, na pewno wróciłaby i przeprosiła za swoje
zachowanie.” — Myślę, że gdyby jej się tak nie śpieszyło, w ogóle nie
potrącałaby przechodniów.
„Najbliżsi uszanowali jej wolę, choć martwili
się o nią i namawiali na przyjazd do Norwich, gdzie obecnie mieszkała cała
rodzina Weasley wraz z Harrym Potterem.” — „Uszanowali jej wybór”, poza tym
nazwisko „Weasley” się odmienia, więc „Weasleyów”.
„Przenieśli
się tam, gdyż Molly Weasley otrzymała w spadku duży dom wraz z działką na
peryferiach tego miasta.” — Bez „tego miasta”. Można się z łatwością domyślić,
o jakie peryferie chodzi, w końcu wsie nie mają peryferii.
„Wszystkim
to wyszło na dobre – każdy miał własny pokój i wreszcie nie było problemów z
indywidualną prywatnością oraz kłótniami na ten temat.” — Proponuję zamiast
„indywidualnej prywatności” „kwestię prywatności”. Ostatni człon zdania, jak
dla mnie, do wyrzucenia.
„Jakże
się pomyliła…” — „Myliła”, gdyż spodziewam się, że Hermiona nie była w pomyłce
przez kilka sekund, a miesięcy, może nawet lat.
„Ze
wstrętem odrzucała od siebie te wspomnienia, które za każdym razem były coraz
bledsze, zawierały mniej szczegółów.” — Myślałam, że tego typu wspomnienia
pozostają żywe aż do końca. Tym bardziej, kiedy są traumatyczne.
„Pociąg
London – Norwich odjeżdżał lada moment z peronu trzeciego.” — Po polsku powinno
być Londyn, prawda?
„Jednak
musiała się z tym pogodzić dopóty, dopóki nowy zarząd w Ministerstwie nie wydał
stosownych ustaw.” — Z kontekstu wynika, że Ministerstwo Magii jeszcze nic nie
wydało, więc „wyda”.
„Lekki
uśmiech pojawił się na jej twarzy na wspomnienie skwaszonej miny Ronalda, który
musi wszystkie te inne czynności wykonywać ręcznie np. zmywać naczynia.” — Bez
„inne”, bo po co? Poza tym, w narracji nie stosuje się skrótów. „Na przykład” powinno
być napisane w całości. I na sam koniec: „na przykład” to wtrącenie, więc przed
nim powinien być przecinek.
„W
takim właśnie zaciszu brązowooka postanowiła odizolować się od otaczającej ją
rzeczywistości i oddać się w otchłań własnych przemyśleń.” — Pierwsza część
jest w porządku (chociaż ta brązowooka…), ale drugą zamieniłabym na coś w stylu
„ i oddać własnym rozmyślaniom”.
„Siedząc
w pociągu nie pogrążyła się, jak to zwykle miała w zwyczaju, w dobrej lekturze,
lecz oddała się rozmyślaniom.” — Powtarzasz się. Nawiasem mówiąc, po „pociągu”
przecinek.
„Zamroczonym,
może nawet martwym wzrokiem » śledziła«
przestrzeń za oknem.” — Istnieje takie określenie, jak „śledzić coś
wzrokiem”, więc po co cudzysłów?
„Wróciła
niegdyś późno do domu – celowo – informując wcześniej rodziców o przymusie
zastania dłużej w pracy (którą w istocie rzuciła parę dni wcześniej – było to
jej pierwsze kłamstwo).”— A oszukanie profesor McGonagall co do wyjaśnienia,
dlaczego Harry, Ron i ona są w łazience dziewczyn i polują na trolla, nie było
kłamstwem? Albo mętne tłumaczenia, gdy w trzeciej części posiadała zmieniacz
czasu i znajdowała się w kilku miejscach naraz? Hermiona nie była chodzącym
ideałem.
„Została
jeszcze komoda. Stały na niej dwie oprawione w ramki fotografie z różnych
okresów jej życia. […] Dwoma energicznymi ruchami różdżki posłała dwie strugi
jasnego światła w świadomość swoich rodziców. Nie było
już odwrotu. Praca skończona. ” — Widzę tutaj mocny wpływ sceny z „Harry Potter
i Insygnia Śmierci cz. 1”, gdy Hermiona opuszczała swój dom i rzucała zaklęcie
zapomnienia na rodziców.
„Wytarła
wierzchem dłoni pojedyncze łzy spływające po jej policzkach.” — A czyich
innych? Zbędnym zaimkom mówimy „nie”!
„-
Choć tyle minęło lat ty wciąż jesteś taki sam” — Po „lat” przecinek. Oddzielamy
dwa czasowniki.
„» Co ja robię…? Przecież to śmieszne. Nie
jestem już małą Hermioną. Nie czas na sentymenty.« ” — Jak zapisujesz
myśli, używaj albo kursywy, albo cudzysłowu.
„Wyszła
z mieszkania zostawiając za sobą przeszłość, tak jak to sobie zaplanowała.” — Po „mieszkania” przecinek. Imiesłów.
„Dopiero
ten moment wyrwał pannę Granger z prywatnych rozmyślań.” — Bez „prywatnych” (łopatologia).
„Było
ich coraz więcej i więcej, aż połączyły się i utworzyły kilkanaście smug rozmazując
przy tym krajobraz.”— Przecinek po pierwszym
„więcej” oraz „smug”. W pierwszym przypadku wtrącenie, w drugim — imiesłów.
„Nawet
nie przymykając oczu widziała przed sobą żywe obrazy, które malowały się na tle
sąsiadującego siedzenia.” — Po „oczu” przecinek. Imiesłów.
„Słychać
było tupot ludzkich stóp, a raczej dźwięczne dzwoneczki, które wydawały damskie
obcasy o różnych wysokościach.” — Obcasy wydają stuk, nie żadne „dźwięczne
dzwoneczki”.
„Doszedł
do tego kolejny instrument – tajemniczy szept o różnych barwach głosu na
zróżnicowanych poziomach.” — Jeden głos nie może mieć wiele barw i tonów.
„Wciągnęła
głęboko i powoli powietrze, a następnie wypuściła je w gęstą przestrzeń wokół
niej.” — „Gęsta przestrzeń wokół niej”? Proponuję: „Wzięła głęboki wdech, a
następnie wypuściła powietrze przed siebie.” Nie brzmi może fenomenalnie, ale
nic innego, co trzymałoby się Twojej myśli, nie przyszło mi do głowy.
„Pomyślała,
że nie ma ochoty wchodzić w rozmowy z jej przyszłymi towarzyszami podróży,
którzy niebawem zapewne przybędą do jej przydziału, więc wymyśliła chytry plan.
Postanowiła zagłębić się w lekturze książki i zagłuszyć swoje myśli.” — Po
pierwsze, „przedziału”, nie „przydziału”. Po drugie, ten plan Hermiony jest tak
chytry, że aż odebrał mi mowę. Trochę hiperbolizowałaś, nieprawdaż?
Rozdział
2
„Kolejny
piorun uderzył w szarą ścianę lasu. Zaraz po nim pojawił się oślepiający
błysk.” — Ten „błysk” to właśnie z definicji jest piorun.
„Ulewa
utrudniła widoczność wszystkim mieszkańcom Londynu. Co prawda wyłącznie
kierowcom, gdyż żadni szaleńcy nie spacerowali w taką pogodę po mokrych
chodnikach tego miasta.” — Najpierw piszesz, że ulewa przeszkadzała wszystkim,
a zaraz potem, że tylko kierowcom. Poza tym, usunęłabym „tego miasta”.
Zapychasz tekst niepotrzebnymi słówkami, które psują płynność.
„W
szklaną taflę uderzały kolejno zimne krople wody.” — *wyobraża sobie
ustawiające się w kolejce krople, czekające na swoją kolej uderzenia w szybę* Bez
„kolejno”. Ten błąd już się wcześniej powtórzył, przy Panu Zefirku, pamiętasz?
„Opadały
na parapet tworząc tłoczną kałużę pojedynczych, malutkich kropelek.” — Po
„parapet” przecinek. Imiesłów.
„W
tak zgranej masie już żadna z nich nie była niepowtarzalna czy inna. Nie było
wśród tej gromady kogoś niezwykłego.” — Mówisz o kroplach, a używasz zaimka
„ktoś”. Wiem, Ziemia to jeden wielki organizm, ale trudno powiedzieć o wodzie
jako „kimś”. W ogóle drugie zdanie jest powtórzeniem pierwszego – piszesz o tym
samym, tylko inaczej ubierasz to w słowa.
„Wszystkie
zjednoczyły się swym jednorodnym myśleniem.” — Biotop nie myśli. Doświadcza
swego istnienia, ale nie zdaje sobie z niego sprawy (bo nie posiada
samoświadomości). To najprymitywniejsza forma życia-nieżycia.
„Przy
zgaszonym świetle, oczarowującym mroku i pustce, siedział na krześle dorosły
mężczyzna.” — Mężczyźni mogą być tylko
dorośli. Teoretycznie oczywiście.
„To
nieprawdopodobne, jak człowiek może zmienić się w przeciągu niecałego miesiąca
przy niezdrowym odżywianiu, popadnięciu w nałóg oraz nie stosowaniu żadnych
kremów czy balsamów na skórę.” — Tym ostatnim stwierdzeniem to mnie zabiłaś.
Uwierz, można nie używać kosmetyków i być ładnym, i zadbanym. Chyba że
kierowałaś się w tej chwili myślą: „Sztuką jest wyglądać, gdy się nie wygląda”.
„Parę
z tych stert papieru pochodziło z niedawnego okresu czasu, natomiast reszta
nawet i sprzed roku.” — „Okres czasu” to
pleonazm. [Link] W takim wypadku należy pozostawić samo wyrażenie
„okres”.
„Dlatego
przypadek pani Malfoy uznano za cud godny porównania z czynem Lilianny Potter w
ostatnich sekundach jej życia.” — Skoro
wszystkie imiona piszesz w wersji oryginalnej, nie możesz zrobić wyjątku.
„Zapewne
wypadałoby wyjaśnić pewne rzeczy związane z Wielką Bitwą, a raczej z
konsekwencjami, jakie ze sobą przyniosła. Jasne jest, że Czarny Pan zmarł
bezpowrotnie(wszyscy wierzą, że ten stan rzeczy się utrzyma, choć wiadomo nie
od dziś, iż ludzie lubią plotkować i wymyślać coraz to nowe spekulacje).” — Do
kogo się teraz zwracasz? Do mnie jako czytelnika? Narrator nie powinien w tak otwarty sposób
manifestować swojej obecności, nie Twój. Po drugie, umrzeć można tylko bezpowrotnie.
„Po
pierwsze – złapano wszystkich Śmierciożerców i ewidentnych wspólników, którzy
mogli mieć do czynienia z tą sprawą.” — „Śmierciożerców” piszemy małą, tak samo,
jak na przykład aurorzy.
„Wśród
nich znalazł się m.in. Blaise Zabini, wierny przyjaciel Draco Malfoya.” — Skrótów
nie używamy w narracji, o czym już wspomniałam.
„Być
może ten tani chwyt by nie przeszedł, ale oczarował na dodatek swoją słodką
historią o chorej matce panią sędzinę oraz panie w ławie przysięgłej, że te nie
mogły dopuścić do tego, aby ten młodzieniec tryskający życiem i troskliwością w
stosunku do swej matki, został skazany za niepoczytalne działanie pod wpływem
narkotyków.” — Oczywiście, że tak. Zaledwie kilka zdań wcześniej pisałaś, że
czarodzieje byli tak zdesperowani, że posłali śmierciożerców na śmierć — byleby
tylko odzyskać dawne poczucie bezpieczeństwa. W takim razie pytam się: kim
musiałby być Zabini i jak przemyślaną mieć wymówkę, by uniknąć kary? Jak to się
mówi, nie kupuję tej historii.
„Niektórzy
ratowali się ucieczką na emigrację, która czasami faktycznie dawała jakieś to
efekty, ale z kolei powodowała niezamknięcie sprawy na kolejne lata, w których
ludność chciała iść do przodu, a nie wracać do sądzenia i chodzenia na rozprawy
w formie świadka.” — Niecierpliwi ci czarodzieje. Sprawa wprowadzenia stanu
wojennego w 1981 r. w Polsce ciągnie się za Jaruzelskim do dzisiaj. Po drugie, „która czasami faktycznie dawała
jakieś to efekty” brzmi pokracznie. Może zamienimy na: „która w większości zamiatała
problem pod dywan”?
„Taką
egzystencję byłych skazańców można porównać do aresztu domowego, choć (o
ironio!), byli to ludzie teoretycznie wolni, tylko że bez prywatności.” — „O,
ironio!”
„Pan
Zabini zupełnie się tym nie przejmował, ba! Widział w tym nawet zabawę i
mnóstwo korzyści dla siebie.” — Z „ba!” to jest tak, że można go wstawić w
środek zdania, oddzielając jedynie przecinkami. Czyli: „Pan Zabini zupełnie się
tym nie przejmował, ba!, widział w tym nawet zabawę i mnóstwo korzyści dla siebie.”
„Powoli
drzwi pomieszczenia, w którym się znajdował, zaczęły się delikatnie uchylać i
stopniowo skrzypieć.” — Najpierw był stopień niższy, a potem wyższy
skrzypienia? Wiem, co masz na myśli, ale należy ubrać to inaczej w słowa.
Proponuję: „Drzwi pomieszczenia, w którym się znajdował, zaczęły delikatnie
skrzypieć; ktoś był po drugiej stronie.”
„-
Niespodzianka! Dobry dzień – powiedział pogodnie mężczyzna przekraczając próg
drewnianych drzwi.” — Przecinek po „mężczyzna”. Imiesłów.
„Ubrany
schludnie i czysto w ciemny płaszcz sięgający prawie do ziemi oraz długie,
czarne buty, w których na pewno – nawiasem mówiąc – było mu za ciepło.” — Można
być ubranym czysto, ale „ubranym czysto w płaszcz” już nie, dlatego wypada
postawić przecinek.
„Twarz
miał świeżo ogoloną, oczy bystre i charakterystyczną falę we włosach, którą
spotęgował szalejący wiatr na zewnątrz.” — Miałaś na myśli to, że jego włosy
były falowane? Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
„Uwagę
panicza Malfoya przykuła mocna woda po goleniu, która doprowadzała do łez
pojawiających się w powiekach oraz lekkich mdłości.” — Powieka to ta górna
fałdka skóry zakończona rzęsami. Łzy produkują specjalne gruczoły łzowe, a
powieki je tylko rozprowadzają, więc wyrażenie „łzy pojawiające się w powiekach” jest błędne.
„-
Stary, jak ty wyglądasz? – zapytał, siadając na krześle przy stole bacznie
przyglądając się przyjacielowi.” — Po „stole” przecinek. Imiesłów.
„-
Wystarczy! – Zerwał się Malfoy i podbiegł do zlewu opierając się dłońmi o jego
najdalej wysuniętą prawą i lewą krawędź.” — Może: „ - Wystarczy! – Zerwał się
Malfoy i podbiegł do zlewu, opierając dłonie o krawędzie”? Zwróć uwagę na
dodatkowy przecinek po „zlewu”. Imiesłów.
„Niezwykle
piękna, biegająca beztrosko na łące pełnej kwiatów w czasie pełni wiosny.” — Jak już, to biegała „po” łące.
„Draco
spojrzał na przyjaciela ze wstrętem i obrzydzeniem.” — Tutaj te wyrazy
występują jako synonimy. Wybierz jeden.
„Blondyn
wiedział, że być może ostatnimi czasy zbyt nerwowo reaguje i nie potrafi
zapanować nad swoimi emocjami jak kiedyś.” — Po „emocjami” przecinek.
Porównanie paralelne.
„Ten,
nieco zdziwiony, wziął jednego i zapalił go rzucając zaklęcie różdżką.” — Po
„go” przecinek. Imiesłów. Poza tym, mam wrażenie, że zaimek „go” jest zbędny i
psuje płynność zdania.
„- A
daj mi spokój – Nie mając ochoty na dalszą dyskusję Draco podsunął mu stos
makulatury leżącej na stole.” — Po „dyskusję” przecinek. Imiesłów.
„Był
to przeważnie Prorok Codzienny oraz dosłownie pojedyncze wycinki Żonglera ze
zdjęciami Dracona, które zostały przyozdobione w obfity artykuł na jego temat.”
— Obfity może być posiłek, ale nie artykuł. Może „obszerny”?
„Myślę,
że cię zainteresuje – powiedział Draco wstając z miejsca.” — Po „Draco”
przecinek. Imiesłów.
„-
Tylko uważaj, żeby wir spłukiwania cię nie wciągnął. – Puścił mu oczko, ale
widząc jego kpiące zażenowanie, dodał tylko – Dobra, dobra, to weź chociaż
dzisiejszą gazetę.” — Kiedy w dialogu następuje wtrącenie narratora, które
opiera się na schemacie „zrobił coś, po czym dodał/powiedział/sprostował itp.”,
a potem kolejna kwestia bohatera, poprzedzamy ją dwukropkiem, czyli: „- Tylko
uważaj, żeby wir spłukiwania cię nie wciągnął. – Puścił mu oczko, ale widząc
jego kpiące zażenowanie, dodał tylko:
– Dobra, dobra, to weź chociaż dzisiejszą gazetę.”
„Brak
obślinionych rogów kartki – mówiąc to wytknął język, a następnie zaczął
nakładać w sposób obrzydliwy przezroczystą maź na swoje palce.” — Wystarczą same „rogi”. Poza tym, co to
znaczy, że ślinił palce „w sposób obrzydliwy”?
„-
Jesteś obleśny! – krzyknął blondyn, wziął wspomnianą wyżej gazetę do ręki, a
następnie uderzył nią lekko w ramię kolegi. Przystanął na chwilę na progu
drzwi. – Jestem tuż za ścianą, więc zachowuj się przyzwoicie jak na mojego
gościa przystało – powiedział to z dumą w głosie, że mógł pouczyć starszego od
siebie Blaise’a i dać mu lekcję dobrego wychowania.” — Po „przyzwoicie”
przecinek. Porównanie paralelne.
„-
Ok, spasuję – rzekł stanowczo Draco rozdrażniającym się tym, że ponownie Zabini
dał radę mu się odgryźć.” — Powinno być: „- Ok, spasuję – rzekł stanowczo
Draco, rozdrażniony, że ponownie Zabini dał radę mu się odgryźć.
„Blaise
odchylił się lekko na krześle do tyłu trzymając w dłoni zwinięty skrawek
papieru i zastanawiał się przez chwilę, czy powinien go przeczytać.” — Po
„tyłu” przecinek. Imiesłów.
„Zupełnie
nie słyszał, że Draco wyszedł już z toalety i stoi nieopodal w drugim
pomieszczeniu bacznie go obserwując.” — Po „pomieszczeniu” przecinek. Imiesłów.
„Co
ja narobiłem? – myślał sobie.” — Powinnaś być konsekwentna w zapisywaniu myśli.
Rozdział
3 cz. 1
„W
całym tym zamieszaniu wielu ludzi zapominało o celu swej wizyty na stacji,
kiedy wówczas życie biegło dalej, a tym samym na kolejnych peronach pojawiały
się nowe pociągi, które niedługo potem odjeżdżały.” — Musiałam przeczytać to
zdanie wolno dwa razy, by zrozumieć, o co Ci chodziło. Wyłuskać z tej
wielokrotnej-złożoności sens = dłuższe posiedzenie i zgubienie rytmu. Czytać
powinno się płynnie. Poza tym ludzie, którzy wchodząc na stację, tak
zachwycają się lokomotywą, że zapominają, po co przyszli, to już chyba Twoje
widzimisię... nieprawdaż?
„Miał
co prawda półgodzinny postój w tej miejscowości, toteż zatrzymał się tutaj na
dłużej w porównaniu z innymi pojazdami szynowymi stojącymi na sąsiadujących
torach.” — Eh, łopatologia. Skoro miał postój, to chyba oczywiste, że się
zatrzymał.
„Przy
tym właśnie peronie stał młody mężczyzna z czteroletnią dziewczynką – którą
trzymał za rączkę – wraz ze starszą kobietą. Czekali, aż inni pasażerowie
wysiądą z ów wspomnianego pociągu, aby zająć w nim wolne miejsca.” — Gdyby
zależało im na wolnych miejscach, już dawno nie staliby na peronie. Lepszą wymówką wydaje mi się niechęć do przeciskania się w tłumie.
„Wszystko
odbyło się w błyskawicznym tempie, gdyż nie było wielu podróżujących.” — Skoro
nie było wielu podróżujących, to na co jeszcze czekali? Pociągi mają wejścia
przy każdym wagonie.
„Można
by rzecz, iż był przystojny, ale to zapewne kwestia gustu nie jednej kobiety.” —
Nie rozumiem sensu tego zdania. Znaczy… domyślam się, o co mogło chodzić, ale
pewności nie mam.
„Jeśli
zaś chodzi o najmłodszą podróżniczkę, była to czteroletnia dziewczynka o
brązowych oczach i długich, blond włosach, które powiewały delikatnie przy
jakimkolwiek ruchu tej niewielkiej istoty.” — Za bardzo uderzyłaś w patos.
„Uzgodnili, że obie panie poszukają na
początek toalety w pociągu, a on natomiast weźmie walizki i poszuka dogodnego
przedziału.” — Powtórzenie słowa
„poszukać”.
„Potęgowało
ją napięcie. No może obok niej mężczyzna wydawał z siebie co jakiś czas
zduszone dźwięki.” – Początek drugiego zdania jest bez sensu.
„Młoda
kobieta spojrzała za okno. Miała nadzieję ujrzeć zalążek cywilizacji, a nie
tylko drzewa jak do tej pory. Oznaczałoby to, że dojeżdżają na miejsce i
skończyłaby się ta nieszczęsna przygoda. Niestety, niczego takiego nie
zauważyła, a to oznaczało jeszcze ileś tam minut drogi, która może się
przedłużyć ze względu na częste przystanki i postoje.” — Skoro były „częste
przystanki i postoje” to oznacza, że musieli być ludzie. A skoro byli ludzie,
to nie mogło być samych drzew. Poza tym: po „drzewa” przecinek. Wtrącenie.
„-
Babciu, spójrz! Jaka brzydka pogoda! Chyba nadciąga burza! W Norwich też tak
będzie? – zapytała dziewczynka wskazując okno.” — Po „dziewczynka” przecinek.
Imiesłowów.
„Hermiona
głęboko westchnęła. Faktycznie, deszcz padał w dalszym ciągu, a ona nie
przygotowała się pod względem ubrań do takiej pogody.” — Po pierwsze: skoro
rzuciła na rodziców zaklęcie zapomnienia i wyjechała, powinna zatrzeć ślady
swojej obecności. Czyli zabrać wszystkie rzeczy ze sobą (niepotrzebne
ewentualnie wyrzucić, tak jak to zrobiła w rozdziale pierwszym). Po drugie: czy
mówimy o tej samej Hermionie, która na weselu Billa i Fleur miała ze sobą wszystko,
co potrzebne do ucieczki przed Voldemortem „na wszelki wypadek, gdyby...”
(część siódma)?
„-
Nie bardzo… - odpowiedział jej ochryple, poczym odchrząknął – Wiecie, co? Chyba
polubię swoją chorobę.” — Pomiędzy „wiecie” a „co” przecinek niepotrzebny. A „po czym” pisze się osobno.
Punkty dodatkowe (2/5pkt.)
- Za gadżet aktualności, w którym informujesz na bieżąco o postępach w pisaniu rozdziałów.
- Za zakładkę o blogu, która wyjaśnia w interesujący sposób to, dlaczego piszesz dramione.
Podsumowanie
Po
pierwsze, nie chcę, byś myślała, że moje liczne „ale” były celowe. Nawet teraz,
gdy ocena jest już skończona, mam wrażenie, że postępuję niegrzecznie, a
przynajmniej nietaktownie, publikując ją na Oceny Opowiadań. Mimo wszystko wierzę,
że taki kubeł zimnej wody podziała na Ciebie lepiej niż nieszczere pochlebstwa (i przy okazji motywująco),
dlatego z bólem serca wystawiam niską ocenę.
Po
drugie, uważam, że opowiadanie da się uratować, potrzeba tylko znaczących zmian
i licznych poprawek. Mam wielką nadzieję, że uczynisz coś w kierunku poprawy
stylu, bohaterów i fabuły. Trzymam kciuki, by się udało. Aktualnie wypada to
tak:
Punkty:
51,5/100
Poniżej przeciętnej, czyli dwa. Przykro mi.
PS Tak się składa, że nie wiem ani jak dodać etykietę, ani jak zrobić, by mój post nie był jedynym na stronie głównej. Ktoś pomoże?
Pozwoliłam sobie edytować Twoją ocenę, wstawiając zwijanie tekstu i dodając etykietkę ;) Nie krzycz na mnie za to zbyt głośno ^^ A następnym razem sama o tym pamiętaj :>
OdpowiedzUsuńA. I staraj się nie dawać połówek punktów, bo kryteria mamy do tego nieprzystosowane ^^
UsuńPatrz na ostatnie zdanie w ocence. ;-)
UsuńAle OK, może wujek Google jakoś pomoże.
Przepraszam -,- tak to jest, jak się człowiek najpierw weźmie za komentowanie, a dopiero potem za czytanie...
UsuńSpieszę z wyjaśnieniami - jeśli chcesz zwinąć tekst, ustawiasz kursor za wstępem, który ma być na stronie głównej i klikasz w ikonkę "wstaw zwijanie tekstu" (znajduje się ona pomiędzy "wstaw film wideo" a "wyrównanie", tutaj masz link, jeśli nadal nie jesteś pewna - http://1.bp.blogspot.com/-Yu_t_ccoVC4/UTu0otCCZAI/AAAAAAAAAG8/q7yXT_rlpFg/s1600/wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww.jpg).
Etykietka. Jak wchodzisz w edycję posta, to po prawej stronie w ustawieniach posta, jako pierwsza jest "Etykieta". Rozwijasz to i klikasz niebieskie "Leaena". Zatwierdzasz i gotowe! Jakbyś miała jeszcze jakieś wątpliwości, to pisz śmiało ^^ I wybacz mój wcześniejszy komentarz. Nie przeczytałam dopisku PS...
Dziękuję za wyjaśnienie. I wszystko jasne.
UsuńPrzeczytałam ocenę. Znasz moje zdanie, Leaeno. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza "pani z warzywniaka";)) Wyrabiasz się, moja droga.
Usuń