poniedziałek, 22 października 2012

[7] lustro-zludzen.blogspot.co.uk

Zanim przejdę do oceny chciałabym bardzo podziękować za przyjęcie mnie do załogi. Mam nadzieję, że będzie nam się tu świetnie współpracowało, a pod koniec następnego miesiąca wszystkie bezproblemowo przejdziemy staż. Dodam jeszcze, że oceniać będę jedynie sposobem nieszablonowym. Mam nadzieję, że to nie problem.

Adres bloga: Lustro Złudzeń
Oceniająca: Jaelithe
Autorka: Shauu_
Ocena: Nieszablonowa


Lustro Złudzeń wybrałam sobie na mój pierwszy obiekt do oceny, bo zainteresował mnie adres. Ponadto, fakt, iż jest to opowiadanie z kategorii fantastycznej również znacznie przyczynił się do takiego wyboru. Shauu_, witaj w mojej kolejce, a oto co myślę o Twoim blogu:

Zacznę od wyglądu i wszelkich dodatków, na koniec zostawiając sobie to, co najważniejsze – treść.

Podpis na szablonie sugeruje, że wykonałaś go sama. Świetnie. W takim wypadku mogę się dokładniej na ten temat wypowiedzieć, bo nie oceniam pracy kogoś innego. Nagłówek wygląda na bardzo przemyślany i dopracowany, chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że próbowałaś w nim zmieścić za dużo na raz. Dwie postaci na głównym planie, ze szpiczastymi uszami, przedstawiają konkretny styl graficzny. Ta trzecia, nieco z boku, wygląda zupełnie inaczej, normalniej i burzy cały klimat fantastyczny. Jest jednak coś, co bardzo mnie w szablonie urzekło. Otóż chodzi mi tu o Twoje użycie kolorów. Na pierwszy rzut oka dominacja szarości przytłacza wszystko inne. Natomiast po bliższym obejrzeniu całości, na wierzch wyskakują te jaśniejsze odcienie brudnego różu. Od motyla, po cienie okrywające cały nagłówek. Całości dopełniają kolory czcionek, ale tutaj mam małe zastrzeżenie. Tych jaśniejszych linków nie widać zbyt dokładnie. Irytowało mnie to do tego stopnia, że wolałam na wszystkie linki w menu kliknąć, by ciemniejszy kolor bordowy je zastąpił. Proponuję albo użycie tonacji jeszcze jaśniejszych, by na tym szarym się bardziej odznaczała, albo zdecydowanie się na ten ciemny kolor w linkach odwiedzonych. O, i jeszcze coś. Kolor podpisów ramek (menu i informacje) również zrobiłabym szare, bo ta biel się bardzo odróżnia.
EDIT: Nowy szablon bardziej mi się podoba.

Dodatki masz schludnie poukładane w menu, co się chwali, tylko link odświeżający do strony głównej mogłabyś usunąć, bo ten sam efekt uzyskujemy na Twoim blogu poprzez kliknięcie nagłówka. Spis treści osobiście wolałabym mieć gdzieś z boku na stronie głównej, ale to już zależy od Ciebie. Nie rozumiem tylko dlaczego pomiędzy rozdziałami szóstym i siódmym masz przerwę... 
Podstrona zatytułowana "Lustro Złudzeń" przedstawia nam podstawowe informacje na temat bloga. Lubię tego typu podstrony, bo zawsze preferuję wiedzieć czego się po danym blogu spodziewać i gdy wchodzę na nowego, zawsze szukam czegoś takiego w linkach. Dlatego też proponowałabym to nazwać jakoś konkretniej, na przykład „o blogu/opowiadaniu”. Opisałaś tu to, jak Ty widzisz lustro, czym ono dla Ciebie jest i dlaczego uważasz, iż jest złudzeniem. Jak dla mnie, ten opis wyszedł Ci zbyt wyniośle, takie lanie wody. A zdanie „Odbicie siebie, wnętrza, prawdziwej natury.” - uważam za nonsens. Odbicie w lustrze nie ukazuje nam wnętrza i prawdziwej natury. Właśnie dlatego uznałabym lustro za złudzenie. Bo pokazuje jedynie zewnętrzną powłokę tego, co odbija. Natomiast ostatni akapit powiedział mi już coś więcej. Pokazałaś swoje zamierzenia co do opowiadania i to mi się podoba. 
Podstrona o autorce chyba wyjawiła mi więcej niż sama sobie zdajesz z tego sprawę. Mówisz, że trudno Ci określić samą siebie, a jednak potrafiłaś wskazać cechy, które Cię irytują, a które sobie cenisz. No więc które z tych cech sama posiadasz? Odniosłam też wrażenie, że jesteś osobą bardzo wrażliwą na sztukę. Typowa artystka z pociągami do fantastyki, co? I w sumie jedyne, czego mi w tym opisie brakowało to Twój wiek. Lubię wiedzieć ile lat ma osoba, której opowiadanie czytam. Mała literówka się wkradła: Jest to odskoczna od wszystkiego, możliwość zniknięcia w innym, magicznym świecie. – powinno być „odskocznia”.
Nie bardzo rozumiem zastosowania podstrony Figur Grających. Rozumiem, że z punktu widzenia przedstawionych postaci czytać będziemy opowiadanie, ale czy nie powinniśmy się tego dowiedzieć z samej treści? Wrócę do tego punktu po przeczytaniu treści, żeby zobaczyć czy ma to jednak sens. A tutaj: Rycerz z Gwardii Cesarskiej – „z” jest zbędne. I dlaczego imię królowej jest przekreślone? Czy to znaczy, że w opowiadaniu umarła? Jeśli tak, to paskudny spoiler i wywal go natychmiast. Ponadto dlaczego w jej podpisie podkreślone jest czyją jest żoną? Dlaczego to takie ważne? Bo podkreślenie kolejki do tronu jeszcze mogę zrozumieć.
Kontynent to sprytna podstrona. Dla czytelnika na pewno pomocna. Te wszystkie nazwy państw wymyśliłaś sama? Niektóre są trochę skomplikowane (o nazwiskach i imionach już nie wspominając). Nie myślałaś, żeby je troszkę uprościć? Najważniejsze wody to już jednak przesada i są zwyczajnie zbyteczne. Po co komu wiedzieć jak się nazywa najdłuższa rzeka albo najgłębsze jezioro? Wyrzuciłabym to całkowicie, a za to dodałabym z których stron te cztery morza zalewają kontynent.
W linkach nie działa Moore2 i na tym kończę wycieczkę po podstronach. To teraz do treści głównej.

Prolog
Wymyśliłaś własny świat, w którego skład wchodzić musi wiele szczegółów. Państwa, narody i rządzące nimi prawa, władcy, ich poddani i relacje między nimi. A wokół tego wszystkiego masz jeszcze krainy, otaczające bohaterów lasy, góry, ścieżki. Postawiłaś przed sobą nie lada zadanie i chyba nieco spanikowałaś, starając się mu podołać. Piszesz za dużo, za bardzo, zbyt dokładnie. Jakbyś się czasem bała, że coś niezbyt dokładnie wyjaśnisz i wtedy zaczynasz się zbytecznie rozpisywać. Pozwól czytelnikom się czasem czegoś domyślić i nie zakładaj, że są niezdolni do własnego teoretyzowania. Taką radę mam, zapamiętaj ten schemat: ostateczna wersja = robocza wersja – 10%. Czyli przed publikacją kolejnego rozdziału czytaj go jeszcze raz, a potem kolejny, aż wyeliminujesz z niego te dziesięć procent, które są zbyteczne. I pamiętaj, że wymyślenie dobrego świata przedstawionego od zera jest bardzo trudne. Nie zakładaj jednak, że musisz wszystko czytelnikom podać na tacy już na pierwszych stronach opowiadania. Jeśli chcesz to zrobić jak należy, czytelnicy powinni poznawać Twój świat w każdym zdaniu, w każdym rozdziale przez trwanie całej powieści. Ale nie śpiesz się z tym, bo jeszcze bardziej się pogłębisz.
Poza tym bardzo miło widzieć porządny prolog, który nie ma zaledwie pięciu zdań, jest (cholernie) tajemniczy i nic, a nic nie wnosi, a tylko zostawia czytelnika z niemiłym wrażeniem, że w sumie to niczego się nie dowiedział i nawet nie potrafi określić z tego tekstu o czym opowiadanie będzie. Potrafisz bardzo obrazowo opisywać, wiesz? Czasem wspomnisz w tekście o czymś, czego wcale nie spodziewałabym się zobaczyć. Lubię takie fragmenty, gdy zatrzymasz się przy scenie na dłuższy moment i trochę nad nią podumasz.
Język bohaterów przedstawiłaś idealnie. Z samego sposobu w jaki dobierają słowa można się domyślić, kto akurat mówi. Bardzo podoba mi się ta różnica pomiędzy młodszym giermkiem, elfem, rycerzem, a gwardzistą, z których każdy wypowiada się inaczej, stosownie do wieku, pochodzenia, wykształcenia. Brawo. Aż miło coś takiego czytać. Poza tym, jestem fanką końcówki tego prologu. Ostatnie zdania wypowiadane przez Symona naprawdę dają do myślenia i są takie... wyniosłe, ale w dobry sposób. Pasują klimatycznie do opowiadania.
Jeszcze tak z kosmetycznego punktu widzenia powiem, że brakuje akapitów przy dialogach. Za każdym razem, gdy rozpoczynasz wypowiedź nowej osoby, pauza powinna być poprzedzona akapitem. I wyjustuj tekst.
           
Mimo tego zauważył rozciągnięty i rozgałęziony błysk pioruna, błyskający ponad czubkami drzew. – powtarza się błysk i błyskający. Może zamiast „błyskający” napisz „rozświetlający czubki drzew” albo „migoczący/połyskujący/lśniący”.
Zaczekał cztery bicia serca, aż usłyszał ostry, głośny i szybki trzask grzmotu – nie nazwałabym trzasku grzmotu „szybkim”. Bardziej pasowałby „nagły”.
 (...) spytał chłopiec w granatowym kubraku bez jakichkolwiek haftów czy ozdób. – zamiast przeliterowywać czytelnikowi konkretnie, czego ów kubrak na sobie nie miał, może napisz po prostu „w prostym, granatowym kubraku”?
Lisy uważano za spryciule, mądre zwierzęta (...) – napisałabym „sprytne” zamiast „spryciule”.
Byli to jednak najzdolniejsi i najlepsi w swym fachu, a dla zwykłych i prostych ludzi, takie osoby zdawały się być najniebezpieczniejsze. Zupełnie bezpodstawnie. – „to” usunąć i czy ja wiem? Czy czyjaś ekspertyza w danym temacie nie oznacza, że ta osoba nie stanowi równocześnie zagrożenia ze względu na swoją wiedzę i umiejętności?
Był jego giermkiem (...) – czyim giermkiem?
(...) czy eliksiry, w których większa część składała się z potu alchemika, jak sądzono. – ten komentarz o pocie alchemika dotyczy eliksirów, tak? W takim razie napisz „których większa część...” zamiast „w których większa część”.
Tak mówiono i straszono dzieciom, aby nie bawiły się czarami – „dzieci”.
Był rycerzem od siedemnastu lat, mężem szczupłej Eleneyki, ojcem młodego Gellego, małego Archeia oraz kochanej, złotowłosej Malenki. – dziwne to zdanie. To „szczupłej, młodego, małego i kochanej” brzmi wręcz idiotycznie. Wyrzuć te przymiotniki. Uproszczone zdanie dużo lepiej by wyglądało, na przykład tak: „Był rycerzem od siedemnastu lat, mężem Eleneyki i ojcem trójki wspaniałych dzieci - Gellego, Archeia oraz Malenki.” A opisy jego rodziny możesz wstawić w innej części opowiadania, zamiast wrzucać je tak bezsensownie. Następne zdanie mogłabyś wyciąć.
Faktycznie ktoś szedł. – lepiej by chyba brzmiało „ktoś nadchodził/ktoś się zbliżał”.
Nie wiem po co temu idiocie, szanownego naszemu królowi, Tywisowi Avengerskiemu (...) – a ja nie wiem po co ów mężczyzna musi światu przeliterować kogo ma na myśli. Zakładamy, że obraca się w towarzystwie, w którym każdy wie o jakiego króla mu chodzi, prawda? Więc to imię wrzuciłaś tam tylko dla czytelnika. Nie rób tego. To się zwie truizm i jest be. Imię władcy możesz podać w narracji, nie w wypowiedzi bohatera.
Gdyby elfy chciały, aby coś po nich zostało to by nie burzyli całej Vi’khardii, nie mordowali by siebie (...) – tego drugiego „by” możesz się pozbyć.
Jer Haynner, z którym przyjaźnił się od dziecka, zawsze nie tolerował osób, których nie znał. – chyba „nigdy nie tolerował” zamiast „zawsze”.
Ealenn przetrzepał umysłem cały obszar, a nasze amulety magiczne importowane z Gerren (...) – i znowu „importowane z Gerren” jest truizmem dla postaci opowiadania. O przedmiotach magicznych i ich importacji możesz wspomnieć gdzie indziej, NIE w dialogu.
(...) ani razu się nie zaświeciły, zmieniły kolor, ani też nie wibrowały. – koloru.
Tak jakby nigdy nie było tutaj niczego o choć trochę rozwiniętej inteligencji. – przecinek po „tak”.
Powiedz mi, dlaczego król Tywis wysłał ciebie, jako dowódcę elfa, rycerza i dwóch giermków do przegniłego lasu? – przecinek przed „elfa”.

Rozdział I
Czegoś tu nie rozumiem. Najpierw piszesz, że Mallians „Był tutaj marszałkiem dworu królewskiego i zajmował się jego sprawami. Pełnił najważniejszą funkcję, jeśli chodzi o urząd, w sprawach dworu”, a potem „Bo chociaż zajmował się głównie edukacją dzieci, zwykł również pomagać w sprawach ekonomicznych i handlowych królestwa Ysteerii.” To czym on się w końcu zajmuje?
Nie widzę również większego sensu w oddzielaniu rozdziału imionami poszczególnych bohaterów, z których punktu widzenia widzimy świat, bo... wcale tak nie jest. Gdyby część rozdziału wyznaczona imieniem Aatosa miała być widziana jego oczami to nie doczekalibyśmy się tak dokładnego opisu sali balowej. Natomiast w części Ceacilii niekoniecznie przeczytalibyśmy co nieco na temat geografii kraju. Gdybyś usunęła te imiona i po prostu zastąpiła je asteryskami, to by wyglądało dużo lepiej i nie mieszało w opowiadaniu, bo wyszłoby na to, że czytamy po prostu opowiadanie w trzecioosobowej narracji, gdzie narrator jest wszystkowiedzący. Rozumiesz, co mam tu na myśli?
Znowu napotkałam się tu na Twój mały problem z wtrącaniem w tekst elementów świata przedstawionego. Nie możesz od tak wrzucić w tekst opisu położenia geograficznego danego królestwa, a zaraz po tym oświadczyć, że postać opowiadania zrobiła to i tamto. To się po prostu nie trzyma kupy. Gdybyś jednak zgodziła się z moim założeniem narratora wszystkowiedzącego, mogłabyś ten skrawek tekstu o położeniu Ysteerii dodać jako myśl, wspomnienie albo chwilę zastanowienia którejś z postaci. W tym przypadku pewnie królowa pasowałaby tu najbardziej. Wiesz, o co mi tu chodzi? Musiałabyś to jakoś zgrabnie wplątać w resztę tekstu, inaczej będzie za bardzo odstawać.
Wiele fragmentów opowiadania wrzucasz dla informacji czytelnika, zapominając o tym, że to się musi wiązać z bohaterami. Gdy piszesz „Królowa Caecilia z rodu Lohikaarme z Boskich łask Królestwa Ysteerii, księżna Varstangu, Pani Ziem Pradawnych, Czczona i Czcząca Smoczy Ogień, Władczyni Ludzi i Starożytnych Ras, machnęła ręką do najbliższego pazia.” (sporo tych tytułów, swoją drogą), to nie ma sensu bez żadnego kontekstu. Gdybyś do tego dodała, że królowa wymieniła te wszystkie swoje tytuły w głowie z niejakim sarkazmem/niesmakiem, dotyczącym swojego pochodzenia (lub wręcz przeciwnie!) to miałoby sens, dlaczego je wypisujesz.
Och, Aatos jest przeuroczy. Świetnie Ci wyszedł ten krótki dialog z matką. Bardzo zgrabnie pokazałaś w nim niedojrzałość i niezdarność małego księcia. Nie każdy potrafi dobrze ująć dziecięcą naturę w dialogu, bo albo wychodzi mu to zbyt infantylnie albo nienaturalnie poważnie. Tobie udało się to znakomicie.
I tak się zastanawiam czy przed rozpoczęciem pisania tego opowiadania wyszukiwałaś informacji na temat ubiorów w czasach średniowiecza. Bardzo przekonywająco i barwnie potrafisz opisać czyjś wygląd i nawet używasz odpowiedniego nazewnictwa. Naprawdę byłam pod wrażeniem niektórych opisów.
Podobała mi się też ta dobroduszność króla. Niby surowy, ale dał się córce wykazać w walce, prawda? Vilha jest zupełnym przeciwieństwem brata bliźniaka, co? Niezłe z niej lwiątko (ha! Pasuje do herbu). Stwierdzam również, że potrafisz rozdział skończyć w idealnym momencie. Bo teraz mam w głowie tylko Vilhaegara, który jest... cóż, piękny. Fascynująca sprawa.

Stracił ogień, stracił skrzydła, nie mógł ustać na ziemi, a jego przycięty przełyk nie pozwalał mu pić strumieni. – może „pić ZE strumieni”?
Miała na sobie zwykłą, prostą i ciemnobrązową  suknie z wełny, sięgającą do łydek. – suknię i „do” możesz usunąć.
Była czysta i wyglądała na nową. – to zdanie uważam za zbyteczne. Jeśli coś niczego nie wnosi do fabuły, po prostu to usuń.
(...) spytała się staruszka z bystrym wzrokiem i spojrzała bacznie na chłopaka. – „się” usunąć, a potem napisałabym „ i bystrym okiem spojrzała bacznie na chłopaka”.
Prawie, że na początku, tuż przed rodziną królewską – bez przecinka przed „że” i to „na początku” jakoś dziwnie mi brzmi. Na początku czego? Czy sala ma początek?
Jako kobieta posiadała niemałą wiedzę o dekoracjach, ozdobach, sukniach, najnowszej modzie, kwiatach, domu i o wszystkim o czym powinna wiedzieć. – „jako kobieta” jest zbędne.
(...) a ona sama robiła największe wrażenie najdostojniejszej i najbardziej eleganckiej damy. – „największe” bym usunęła.
Nie miała stresu przed rozmową z obcymi ludźmi, zawsze sprawiała się w roli żony i gospodyni, potrafiła nad wszystkim zapanować. – może zamiast „nie miała stresu” (bo to dość potocznie brzmi) napisz „nie denerwowała się”? A zamiast przecinka przed „potrafiła” wstawiłabym średnik.
Mężczyzna po kwiecie wieku ukłonił się lekko i swobodnie. – dziwne określenie. Po kwiecie wieku? Nie prościej napisać „starzejący się/siwiejący mężczyzna” albo coś w tym stylu?
Mallians, ów życzliwy mężczyzna był również nad zwyczaj inteligentny, zawsze pomocny i wiernie oddany swojej królowej. – „ów życzliwy mężczyzna” możesz usunąć. Wiemy o kim mówisz. I „nadzwyczaj” razem.
Jego długie, ciemne włosy były związane, a trzytygodniowy zarost nadawał mu wyglądu rozbójnika. – no ok, ale bez przesady. Można powiedzieć „dwudniowy zarost” bo to sugeruje osobę z niewielką szczeciną na brodzie. Ale trzytygodniowy zarost to już przesada, bo, po pierwsze, jest zbyt precyzyjne, po drugie, brzmi dość głupawo, a po trzecie, to już nie zarost, a broda.

Rozdział II
Masz niesamowitą tendencję do niepotrzebnego zdrabniania słów. Sukieneczki, kokardeczki, (wybitnie irytujący) środeczek, krzesełko, piórka, płaszczyki i wiele, wiele innych. I robisz to nie tylko w momentach odnoszenia się do dzieci, gdzie jeszcze byłoby to zrozumiałe i dopuszczalne. Musisz się tego wyzbyć, bo mam wrażenie, jakby to było pisane właśnie przez jedenastoletnią dziewczynkę.
Świetnie łączysz wątki. Podobało mi się szczególnie, jak w pierwszej części rozdziału Tamir zwrócił się do Vilhy „żabko”, ale dopiero w następnej wyjaśniłaś, że razem z bliźniakiem mieli na sobie  jaskrawo zielone ubrania.
Domyślam się, że rozmyślania i spostrzeżenia Symona będą istotne w późniejszych fazach opowiadania, ale pozwól, że zauważę, iż wymienienie tuzina rodzin, ich nazwisk, miejsca pochodzenia i tuszy nie jest wystarczające, by nawet połowę zapamiętać. By postaci poboczne zaczęły się czytelnikowi porządnie kreować w głowie, musisz je postawić w jakimś kontekście. Opowiedzieć historyjkę, anegdotkę z przeszłości, wspomnieć coś więcej na temat królestwa, z którego pochodzą. Tu próbowałaś coś jeszcze osiągnąć, bo wspomniałaś na przykład o kwiatach i ogrodach z Kova/Kovu (?).
Natomiast opis samej uroczystości bardzo mnie zainteresował. Opierałaś się na czymś opisując taką ceremonię czy sama wymyśliłaś zwyczaje panujące w Twoim świecie? Widać, że nie ograniczyłaś się do podstaw, ale naprawdę to przemyślałaś. Tak samo opisy potraw były dość imponujące.

– Czy uczyni mi księżniczka ten zaszczyt i pojawi się ze mną w świątyni na ceremonii? Podał jej dłoń. – zgubiłaś pauzę.
Widział też marmurowe posągi ludzi i zwierząt. Widział także piękne, okrągłe sklepienie na którym namalowane zostały twarze bogów. Piękne i delikatne, o oczach spokojnych i wyrozumiałych. – „widział też" i „widział także” niefajnie mi się powtarza. To drugie zdanie mogłabyś po prostu zacząć od „a na pięknym, okrągłym sklepieniu...”. No i „piękne” się powtarza. Może „dostojne” by tam pasowało?
Ten był małym i chudym staruszkiem z bardzo miłym głosem i wielkim sercem. – opisujesz to tak, jakby Aatos to wielkie serce widział na własne oczy. Dziwnie to brzmi jak z cechami fizycznymi mieszasz coś takiego.
Długie, kręcone włosy w kolorze jasnym blond, o srebrzystym blasku miała swobodnie opuszczone na ramiona, piersi i plecy. – „w kolorze” to mogą być słomy a jasny blond to raczej odcień. I przecinek przed „miała”.
Choć panna wywołała lekkie poruszenie to prawdziwe zamieszanie i błyski wywołał nowoprzybyły młodzieniec. – jakie błyski?
Jego długie, proste, srebrne włosy ciągnęły się za nim z każdym ruchem. – czyli włosy ma do podłogi i ciągną się za nim?
Odmówili dziwną modlitwę, a jego brat delikatnie pocałował jej dłonie. – wiadomo o kim mowa, więc „a jego brat” możesz zastąpić prostym „i”.
A powinna, w końcu było jej to własne wesele. – w końcu to było jej własne wesele.

Rozdział III
Nie wiem czemu nie odmieniasz nazw swoich państw. Kova i Ysteeria są jak najbardziej odmienialne!
Nie bardzo rozumiałam dlaczego dla Ceacilii czytanie księgi elfów było tak zaskakujące, a nawet niepokojące. Nie wytłumaczyłaś tego wcześniej dlatego teraz, tak ostra reakcja królowej wydawała mi się nie na miejscu. Może w którymś ze wcześniejszych rozdziałów mogłabyś napomknąć coś więcej o elfach i o tym, że mieli tendencje do zapisywania przepowiedni?
Sam tekst bardzo specyficzny. Chaotyczny, wręcz groteskowy. A przy tym niezwykle ciekawie skonstruowany. W pierwszej części bardzo podobał mi się powtarzający motyw tej pięknej osoby. Natomiast w drugiej części, fragment „Nie kłam, idioto! Nie jest malutki, on powstał!” uważam za niestosowny i niepasujący do reszty. Szczególnie ten idiota mi tam zgrzyta.
Kolejna część rozdziału pokazała mi nieco relacji królowej z nadwornym czarodziejem. Ciekawe stosunki są między nimi. Podobało mi się, że Ceacilia ma na dworze kogoś takiego, z kim może porozmawiać swobodniej i zapytać o radę. Jej teorie, dotyczące tekstu elfiego, wydały mi się miejscami wręcz absurdalne. I zaraz Ci wyjaśnię dlaczego. Widać wyraźnie, że znaczenie tekstu miałaś bardzo wyraźnie nakreślone w głowie. Do tego dopasowałaś bardzo niejasno zapisaną historyjkę elfów, która dla przypadkowego czytelnika nie miałaby większego sensu, a mimo tego do umysłu królowej włożyłaś już gotowe i dość szczegółowe teorie na temat jej znaczenia. „Najpierw mówili o jakimś przyjacielu, raczej nie chodziło im o druha, ale o coś innego. O coś, co muszą strzec, aż nie pojawi się odpowiednia osoba…? Ktoś ma go odnaleźć. Hmm, chodziło o sylfa, na pewno.” – jak ona do tego doszła z tego tekstu? Postaw się na jej miejscu i wyobraź tok myśli. Czy na pewno właśnie tak ujęłaby to w słowa i czy te teorie nie powinny wyjść z dialogu z czarodziejem? Czy nie naturalniej by to wyglądało, gdyby do jakichś konkretnych tez doszli powoli, krok po kroku? „Wypowiedziana została lub zostanie dopiero wtedy, gdy, nie wiem, wybraniec skończy określony wiek… tak, tak myślę.” – to też absolutnie nie wynika z tekstu. Albo popraw sam tekst elficki, albo tok myślenia królowej skoryguj, bo nie ma najmniejszego sensu. Logika leży i kwiczy. "Mówili o wężach, które zniszczą smoka.” – bzdura. Tekst absolutnie tego nie sugeruje. Pisze „On węże w dłoni trzyma, a kiedy przyjdzie chwila to… CAP! I smoka ni ma.” – a to wygląda jakby to właśnie ten smok węże „capnął”, dlatego to „smoka ni ma” mi nie pasuje tam w ogóle. Dziwne teorie z niczego. Takie jest moje zdanie. To wymaga dogłębnej korekty.
Zastanawiam się również, dlaczego na pytanie „co z dziećmi?” Tamir zaczął królowej opowiadać o ich mocy magicznej. Mimo tego, że ona o te cechy konkretnie wcale nie zapytała.

Ogień świec gasł mozolnie, poruszany delikatnym wiatrem, wpadającym przez półotwarte okno. W komnacie ozdobionej malowniczymi gobelinami oraz szeregiem poważnych portretów zdawało się jaśnieć, a złociste promyczki słońca otulały twarze pary, leżącej na szerokim łożu z baldachimem z białej tkaniny. – to świece płoną i później się dowiadujemy, że jest noc, ale (znowu irytująco zdrobnione) promyczki słońca otulały twarze pary...? Czyli co? To są promienie zachodzącego słońca? Jeśli tak, to wspomnij o tym.
Rozchmurz się, mężatko. – żartujesz sobie, nie? Od kiedy mąż mówi do żony „mężatko”? Jasne, zaraz po ślubie to może być takie uroczo sugestywne, że się ze sobą związali, ale małżeństwo z takim stażem? Nie e.
Obok niego stały słowa w języku tak trudnym, że mogła jedynie zgadywać. – po zerknięciu na tekst, ona wie, że język jest trudny? Nie, może stwierdzić, że wygląda na skomplikowany, możesz wspomnieć, że słowa miał długie i o wielu spółgłoskach stojący obok siebie, co stanowiłoby dla niej problem do wymówienia, ale nie możesz powiedzieć, że był trudny.
Nie wiem, jak zresztą księgi, czy też była przetłumaczona czy  nie. – zgubiłaś mnie trochę. Że co? Że ona nie wie i księgi też nie wiedzą czy była przetłumaczona?
Jednak dalsza treść nie była normalna, ja czułam magię w literkach (...) – ech, będę tępić to zdrabnianie i już. Literach.
- Ceacilia, pierwszy raz z czymś takim się spotykam, ale sądzę, że jesteś w posiadaniu bardzo, bardzo starej księgi. – Ceacilio. Imiona też możesz odmieniać. A jego niesamowicie odkrywcze spostrzeżenie aż się prosi o oklaski.
Dowiem się jeszcze czegoś od paru znajomych – przerwał, wstając z krzesełka i podchodząc do dużej szafy. – krzesła.
Spodobało ci się, Figera jest piękna. – spodobałoby.

Rozdział IV
Nie kapuję tego. Piszesz naprawdę ładnym językiem, dobrze budujesz zdania i potrafisz człowieka wciągnąć, ale dlaczego tak się upierasz zdrobnień?
Tamir traktuje Amarylis jak idiotkę. A końcówka sceny, gdzie podsłuchała rozmowy bliźniaków z ojcem, była troszkę dziwna. Skąd się tam nagle wzięło imię Joanny? Zakładam, że to jeszcze wyjaśnisz. Następny fragment niezwykle przypadł mi do gustu. Znowu nieco o postaciach się dowiedziałam i ich stosunkach. Tak na przykład wiem, że pomiędzy Symonem i jego towarzyszami istnieje niezwykle specyficzna więź. Rozumieją się bez słów, wiedzą kiedy reagować, ufają sobie. I na raz pokazałaś przejaw okrucieństwa, dobroci i pogardy.
Na koniec wyjawiłaś wątpliwości co do takiego swobodnego traktowania dzieci królewskich przez służbę. Nie, to nic złego czy dziwnego. Tak właściwie, to bardzo mi się taki pomysł podoba. Pasuje też taka lekka część rozdziału do nieco cięższych fragmentów wcześniej.

Firmament zadrżał gwałtownie, wydając z siebie ostry, skrzeczący grzmot. Amarylis zadrżała, kurcząc ramiona. – drżenie się powtarza. I to skrzeczenie mi dziwnie brzmi.
Wstała z kocyka na środku polanki, podniosła białą książeczkę i zwyczajowo poprawiła jasne loki. – no i po co te wszystkie zdrobnieniaaa...? Strasznie to infantylne jest.
Westchnęła więc tylko i podążyła w ciszy. – podążyła w ciszy gdzie? Napisz po prostu, że szła w ciszy.
Na dziedziniec, rześkim krokiem wszedł mężczyzna w czarnym wamsie i kolczudze. – czy ja wiem, czy krok może być rześki? Jak dla mnie to raczej raźny, sprężysty, ale niekoniecznie rześki.
Przy biodrze nosił miecz, włożony w pochwę z ciemnych kamyków. – ona raczej nie była z ciemnych kamyków, tylko ewentualnie nimi przyozdobiona, prawda?
Teraz stał prawie, że niewidoczny, celując strzałą w cesarskiego dziesiętnika. – nie oddziela się takich wyrażeń, jak „prawie że, tylko że, mimo że” przecinkami.
- C..co chcecie mi zrobić?! – wielokropek ma trzy kropki.
Tak jak zawsze i tym razem było tu pełno ludzi (...) – nie musisz tego tak przeliterowywać. „Jak zawsze, było tu pełno ludzi” by w zupełności wystarczyło.
Usłyszał brzydkie przekleństwa, które rzucał Xyles na widok przegranej w kości. – na widok przegranej? Może „w reakcji na przegraną”?
Co chwilę któraś milkła na widok Aatosa, posyłając mu ukłonił i zdawkowy uśmiech. – chyba ukłon.

Rozdział V
Myślę, że fragment z cesarzem rozkazującym Symonowi przyprowadzić sobie Amarylis był zbyteczny. Mogłaś to zostawić w spokoju i po prostu napisać, że Symon z własnej inicjatywy przyszedł po Amarylis, wiedząc, że cesarz tak bardzo jej chce.
Część rozdziału poświęcona Vilce była troszkę zamieszana. Nie wiem już co o Vihaegarze myśleć. Przedstawiasz go jako tego stoickiego, choć młodego chłopaka, który wydaje się wiedzieć więcej niż wszyscy inni, a mimo tego pojawienie się młodszej siostry wydało się go jakby zakłopotać. Niby nie był zaskoczony jej nagłym pojawieniem się, ale jednocześnie nie wiedział co tam robi i o czym mówi. Jego późniejsze zachowanie sugerowało, jakby to właśnie słowa Vilhy zadecydowały na tym, że wysłał bliźniaków do stajni by uciekały, a sam z siebie by tego nie zrobił. Podjął tę decyzję wtedy, w momencie, nie wiele o niej myśląc, choć wiedział dokładnie gdzie ich wysłać i jakie instrukcje im podać. Ta scena potrzebuje napisania na nowo. Pamiętaj, że Twoje postaci nie mogą reagować by dopasować Ci się do danej sytuacji czy wątku. Mają reagować z własnej inicjatywy. Nie kieruj nimi, bo tak Ci odpowiada.

Powinnaś być już dawno w łóżko – przemówił spokojnym, pełnym troski głosem. – łóżku. A „przemówił” to takie wyniosłe słowo...
Stała zmęczona, rozczochrana i pełna łez, które pojawiły się tak nagle. – pełne łez to mogą być oczy, nie ona cała.

Rozdział VI
Samo oddzielanie rozdziału imionami bohaterów, z których punktu widzenia ma być widziany świat uważałam za zbyteczne. Natomiast używanie osób całkowicie przypadkowych tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to pomysł niewypalony (mężczyzna w kapturze? uciekinier? serio?). Dopiero na koniec pierwszej części rozdziału dowiadujemy się, że ktoś obserwował plotkujące kobiety, ale nie ma w nim wspomnienia o mężczyźnie w kapturze. Nie masz więc prawa go tak nazwać. Sam tekst opisujący jesień żegnającą lato, witającą zimę i tak dalej, bardzo zgrabnie Ci wyszedł. Niby nic wielkiego, a jednak niezwykle przyjemny tekst się z tego zrodził.
Dlaczego te kobiety są tak znudzone i pozbawione jakiejkolwiek empatii? Rozumiem, nie przejmować się szczególnie czyimś losem, jeśli nas bezpośrednio nie dotyczy, rozumiem, że nie trzeba koniecznie współczuć, ale... nic? Zero uczuć?
Po słowach „I wtedy zaczęły dziać się cuda.” To wygląda tak, jakby ktoś inny, nie Vihaegar, mówił. Na moment mnie tam zgubiłaś.
Nie rozumiem końcówki. „A potem wszyscy zasnęli, w obawie przed następnym dniem.” Zasnęli, bo się obawiali nadchodzącego dnia? Czy obawa przed następnym dniem nie przeszkodziłaby im w zapadnięciu w sen?

Kto stanąłby naprzeciw potężnemu Teras i całej jego brutalności i siły? – sile.
A podobnego Vincentus przydomek miał „Wielki”. – podobno?
W Piikki słońce bardzo powoli zachodziło, mogąc rozkoszować się promieniami dłużej, niż ktokolwiek inny. – czyli to słońce się rozkoszowało własnymi promieniami?
Przecież żegnała uprzejmie lato, obdarowując ją kolorowymi liśćmi, szaroniebieskim niebem, wiatrem z początku lekkim i delikatnymi promykami słońca. – obdarowując je; i może „nasilającym się wiatrem” zamiast „z początku lekkim”?
Dla niej tańczyła i grała, tuląc wszystkim chłodem i zmiennością kobiety. – wszystkich.
I nawet gdy padła na ziemię, płacząc w koło to Ella pozostała twarda. – „nieustannie płacząc” chyba brzmiałoby lepiej.
Na początku wprowadzono króla Vincentusa, obolałego, pełnego rozcięć, ran i nadtłuczeń, pełnego krwi na szarej koszuli nocnej, pełnego… Gniewnego żaru w oczach. – że co? Że był pełny krwi na koszuli? Bez sensu. A „gniewnego” możesz zacząć małą literą.
I o to mamy dzielnego króla Vincentusa, tak? – oto.

Rozdział VII
Rozdział Vilki. Bardzo podobało mi się, jak teraźniejsze wydarzenia zgrabnie przeplatałaś wydarzeniami z przeszłości, wspomnieniami. Będzie tego więcej? Bo wyczytałam, że przeskoczyłaś całe tygodnie „Posiedziała jeszcze chwilkę, rozglądnęła się i nagle zamarła, przypominając sobie ostatnie tygodnie.” (dlaczego, swoją drogą, się zdecydowałaś na taki skok w czasie?).
Podobały mi się również opisy sir Gendrika i Phoebusa. Rycerz, który nie wygląda na rycerza i facet, który wygląda na rycerza, ale wcale nim nie jest. Niezła para, nie ma co. Trochę mnie jednak irytowały te podwójne entery. Blogspot Ci je zarzucił czy sama je wybrałaś?
Myśli młodej, zagubionej dziewczynki, której dodatkowo zostało nieco zburzone pojęcie o świecie, do którego niegdyś należała, były dość wzruszające. Bardzo zgrabnie ukazałaś wypełniające ją emocje, szczególnie gdy dowiedziała się jakim sposobem Aatos wydaje się tak spokojny i opanowany.

A nie miała nic, prócz maleńkiego łyczka wody. Usiadła i wypiła go duszkiem (...) – wypicie czegoś duszkiem sugeruje, że jest tam więcej niż maleńki łyczek.
Wyobrażała sobie, że z każdym potknięciem ktoś próbuje złapał ją za nogę albo rękę. – złapać.
Nigdy nie zabrał jej na naradę, na jakieś spotkanie, na którym musiałaby siedzieć i wysłuchiwać się w każde słowo jego i innych zebranych. – wsłuchiwać się.
Vilha, której nagle coś dodało odwagi, z wielkim jednak strachem, obejrzała się za siebie, by zobaczyć, że na jednym koniu siedziało dwóch ludzi; jeden trzymał wodze konie, a drugiemu z rąk wystawała kusza. – trzymał wodze konia.

Rozdział VIII
Nie przepadam za Tamirem, natomiast Rhyna polubiłam. A rozdział wyszedł Ci trochę chaotycznie. Tak jak w poprzednim zgrabnie przeplatałaś wspomnienia z wydarzeniami czasu obecnego, tak w tym nie udało Ci się tego tak sprytnie zastosować. Wspomniałaś tam kiedyś, że rzemienie na jego szyi pozwalały mu odczuwać czy wszystko jest w porządku z rodziną Cali, to czemu nie wyczuł tego, co się działo tylko dowiedział się od osób trzecich?

Bawił się, pił, tańczył, żył, a problemy odchodziły w tak daleki kąt jego serca, że zapominał, że jakieś posiadał. – enter się wkradł.
- Tak, hm, muszę iść – powiedział zdumiony i jak najszybciej opuścił miejsce, kierując się gdzieś na oślep. – opuścił miejsce? Jakie miejsce? Ukonkretnij to jakoś.
Próbował nie myśleć o tym, że jego iluzję są wyniszczane, że żołnierzy zauważyli ich dziwną aurę i to, że nic nie działa lepiej właśnie na iluzje, niż deszcz. – iluzje, żołnierze, „właśnie na” jest zbędne.
Nie znał go, choć Tamir mógłby przysiąść, że gdyby się uśmiechnął to wiedziałby kim jest. – imię jest zbędne. Wiemy o kim mówisz. No i „przysiąc”, nie „przysiąść”.
Była to postać najbardziej barwna i jedna z tych, dzięki której pobyt w Akademii Rhithiau był jak wypad na wczasy, wędrówka pełna przygód, zabawa bez końca. – dzięki którym.
Tamir poczuł, jak wodospad wspomnień i myśli przepływa przez jego głowę, wytężając ją intensywnie. – wytęża mu głowę? Dziwne określenie.
Wiem, że lubisz iluzję, a one chyba lubią ciebie (...) – iluzje, liczba mnoga.
Ale to przecież niż przy Aurellach, którzy chyba złotem srają. – nic.
Tamir spojrzał na niego wrogo, zrywając się z łóżka. – okej, cała ta konwersacja z Rhynem i dopiero teraz wspominasz o jakimś łóżku i o tym, gdzie się znajduje?
Walnąć pięścią w otwartą rękę. – aha?

Tak ogólnie rzecz biorąc, opowiadanie uważam za bardzo dobre. Widać, że masz na nie konkretny pomysł, plan, którego się trzymasz, wątki, które powoli rozwijasz. Potencjał ma nieograniczony. Jeśli pociągniesz to w dobrym kierunku, może z tego wyjść naprawdę dobra powieść fantasy. Wskazówki, które wypisałam powyżej możesz sobie wziąć do serca albo zignorować. Jedyne, o co bym bardzo prosiła, to o pracę nad światem.
W sumie to mam kilka pytań, dotyczących świata przedstawionego. Być może, gdy sobie sama na nie odpowiesz, zdasz sobie sprawę, że niektóre rzeczy w opowiadaniu powinnaś bardziej wyjaśnić lub o nich wspomnieć. Chętnie dowiedziałabym się więcej o religii i polityce poszczególnych państw. Czy każde królestwo ma własnych bogów? Czy w każdym rodzina królewska ma władzę absolutną? Jakie prawa mają poddani? Jak wyglądają miesiące, pory roku, klimat? Czy magia praktykowana jest wszędzie? No i jakie jest ogólne pojęcie ludzi o magii i czarodziejach? A co z nauką? Co z historią? Co więcej mogłabyś mi powiedzieć o elfach, smokach i innych stworzeniach? Jakie jeszcze rasy masz na Kontynencie? Dlaczego cesarstwo jest tak potężne? Dlaczego inne królestwa zgodziły się na sojusz z nim po prostu ze strachu i zwykłej przezorności? I jak się do tego wszystkiego ma adres bloga? Bo za wyjątkiem prologu, nie widzę z nim powiązania.
I proponowałabym narysowanie mapki. Byłoby łatwiej czytelnikowi umiejscowić sobie poszczególne państwa i miasta. Nie musi to być nic wymyślnego. Zarys Kontynentu i granic królestw by wystarczył.
Wrócę jeszcze do podstrony "Figury Grające". Zamiast wypisywania postaci, które przedstawiają nam opowiadanie ze swojego punktu widzenia, zamieściłabym tu co innego (bo, jak już wiesz, uważam to za zbyteczne i zastąpiłabym imiona postaci asteryskami). Otóż, ponieważ w opowiadaniu występuje tyle postaci z różnych królestw, wypisałabym każde z nich i pod nazwą kraju wypunktowała wszystkie postaci do niego należące poczynając od tych najważniejszych (czyli króla/cesarza). Tym sposobem będzie ich można jakoś przyporządkować.
Muszę przyznać, że na początku podejrzewałam, że to Vihaegar będzie miał bardziej centralną rolę w opowiadaniu. Nie sądziłam, że skupisz się na tych młodszych postaciach, a już tym bardziej nie spodziewałam się, że go zabijesz i to Aatos okaże się bohaterem niezwykle ważnym dla fabuły. I w sumie to o Amarylis mogłabym powiedzieć najmniej. Jeszcze nie wiele wyjawiłaś na jej temat jeśli chodzi o charakter. Poza tym, bohaterów kreujesz dość swobodnie. Nawet tych przewijających się przez opowiadanie jedynie chwilowo potrafisz jakoś określić, by zapadli w pamięci. Jak na razie, chyba uznam Symona za mojego ulubieńca. Ma w sobie coś bardzo interesującego, a najbardziej podoba mi się w nim to, że wcale nie jest takim typowym bohaterem. Nie jest młody, oszałamiająco przystojny i uzdolniony, a jednak jest postacią niezwykle ujmującą.
Jeszcze muszę wspomnieć coś na temat dialogów. Masz do nich smykałkę, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Potrafisz operować językiem każdego bohatera z osobna, co dodaje opowiadaniu niesamowitego klimatu i realizmu. A opisy? Istnieją, kiedy są potrzebne i istnieją też jako ozdobnik do treści, oderwanie od odgrywanego wątku lub wprowadzenie do następnego. Nie wydają się jednak zbyteczne czy wstawiane na siłę. Są proporcjonalne do reszty i niezwykle obrazowe, co się chwali.

To tyle. Otrzymujesz ode mnie ocenę dobrą (78 punktów na 100), czyli jesteś Średniakiem. Publikacja nieco się opóźniła, ale w końcu jest. Mam nadzieję, że nie uważasz, iż za bardzo się czepiałam każdego fragmentu opowiadania. Lubię dogłębnie analizować tekst i jego logikę, a Twój bardzo tego wymagał, więc mam nadzieję, że chociaż troszkę Ci pomogłam i że postarasz się to docenić. Dodam jeszcze, że opowiadanie naprawdę mi się podobało, a gdy świat przedstawiony dopracujesz, to może z tego wyjść coś wyjątkowego. Trzymam kciuki i obiecuję pojawić się u Ciebie z komentarzem przy każdej następnej części, bo chętnie poznam resztę tej historii. W razie, gdybyś chciała ją bardziej dopracować i potrzebowałabyś jakiś wskazówek, wiesz gdzie mnie znaleźć. Służę pomocą.

10 komentarzy:

  1. Jaelithe, kawał dobrej roboty. Czytając, nie za bardzo mogłam się połapać, ale to kwestia formatu. Przy każdym punkcie nie wstawiłaś oceny, a wydaje mi się, że przy nieszablonowych również punktujemy. Przez to nie wiem ile punktów zdobyła autorka, otrzymując ocenę dobrą. Sama treść bardzo mi się podoba, ma w sobie coś przyjemnego, ciepły klimat. Nawet w miejscach, gdzie jest gorzej, potrafiłaś zachować klasę. Rzadka umiejętność;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;)
      Cieszę się niezmiernie, że treść się obroniła. Mam nadzieję, że autorka bloga będzie zadowolona.
      A ocena nie została wypunktowana, bo nieszablonowe z założenia tego nie wymagają. W kryteriach jest napisane "nie wyszczególniamy poszczególnych kryteriów, a jedynie opisujemy. Punkciki możemy zapisywać gdzieś w notatniku, a na koniec podać tylko ich ilość." Nie podałam konkretnej liczby na koniec, bo ocenę pisałam bez kryteriów, więc nie do końca wiedziałabym gdzie je przydzielić. Po prostu podsumowałam całość, co myślę o blogu i na jaką ocenę według mnie zasługuję no i voilà! Wyszła czwórka xD

      Usuń
    2. W kryteriach przy ocenie nieszablonowej są punkty, tak jak do szablonowej. Ale każdy może mieć inne zdanie, nie będę się spierać;) Albo coś pomyliłam. Może podaj tylko ile pkt. na 100?
      Zrobiłam niepotrzebne zamieszanie;)

      Usuń
    3. A tam, żadne zamieszanie. Ja chyba po prostu założyłam, że ocena nieszablonowa punktów posiadać nie będzie. Ale masz rację, końcową punktację zaraz dodam ;)

      Usuń
  2. Przeczytałam całą ocenę i uważam, że jest w porządku. Widzę, że skupiłaś się przede wszystkim na akcji, nie lałaś niepotrzebnie wody (co mi się zdarza :/) i dawałaś rady, a nie tylko oceniałaś. Jak dla mnie Twoja ocena jest na wyższym poziomie.

    A co do punktacji, myślę, że Oceny Opowiadań miała na myśli, że punkty przydziela się gdzieś na kartce (zapisujesz sobie) i tylko pod koniec oceny sumujesz i publikujesz ile wyszło Ci na sto. W "Kryteriach" masz podane ile punktów za co możesz max dać. Czyli, podsumowując, punktujesz tak jak w ocenie szablonowej, ale nie rozbijasz ich na mniejsze części, tylko podajesz na końcu ich sumę. Jeśli mnie nie rozumiesz, nie przejmuj się. Sama mam wątpliwości, czy bym siebie zrozumiała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przeczytanie, miło słyszeć, że ocena się podobała. Z tym laniem wody to wiesz... nie jesteś jedyna ^^ Czasem nie mogę się oprzeć i po prostu muszę się troszkę nagadać na dany temat ;)
      Z tą punktacją już rozumiem, dzięki. Zaraz to sobie obliczę i dodam w ocenie co mi wyszło ;)

      Usuń
  3. Och, na początku chcę podziękować bardzo za wszystkie słowa i czas, który poświęciłaś na mojego bloga, bo naprawdę - wszystko wzięłam sobie do serca! :D
    Przeczytałam ocenę już wczoraj, ale ogólnie nie mam czasu na komentowanie, w ogóle na bloga i trochę umieram w tym temacie, ale co tam. Na ocenkę zawsze się znajdzie trochę czasu. Już nie będę niewdzięcznikiem :D
    Tak ogólnie to powiem, że cieszę się, że to Ty byłaś osobą, która zechciała ocenić bloga. Wydajesz się być otwarta, taka, hmm, ciepła i sympatyczna. Ogólnie widzę, że nie przeczytałaś, bo musiałaś, a wzięłaś to do serca i ja to naprawdę bardzo doceniam!
    Powiem Ci, że z tym opowiadaniem to jest w ogóle dziwna sprawa, haha. Bo gdy napisałam prolog to nawet nie wiedziałam do końca, jakie postacie sprezentuje, a miałam jedynie jakiś zarys zakończenia, co jest cholernie dziwne! :D Potem lałam wodę, aż w końcu wyszły mi jakieś pomysły. Cały czas myślę, żeby przerobić opowiadanie, ale znowu trochę nie chcę. Już nie będę tak męczyć czytelników, a i kiedyś na pewno ja poprawię. Teraz jednak za małe umiejętności i jeszcze wyszłoby gorzej! :D Ale i tak z największą chęcią napisałabym wszystko znowu, pozmieniała wszystko i by było :D ale to kieeedyś,ikiedyś :D
    Miałam jeszcze mówić masę rzeczy, a połowy już nie pamiętam :c
    Dziękuję za wszystkie miłe słowa, dzięki którym podbudowałaś moją samoocenę, haha. Jeszcze mocniej dziękuję za krytykę, bo trafiłas we wszystkie punkty, z których nie byłam zadowolona. Noo, akurat nie sądziłam, że tak będzie źle z rozdziałem o Tamirze, w sensie, że pomieszam, ale nieważne! Każdy odbiera to po swojemu. I, ach! Również uważam, że pisanie imion postaci nad rozdziałami jest bezsensu, trzeba pędzić i zmienić! :D
    Jeśli w tym komentarzu nie poruszyłam wszystkiego i może się wydawać, że Cię olałam to wybacz mi bardzo, ale tak nie jest! Bardzo dobra ocena, było mi niezmiernie przyjemnie, czytając ją i cieszę się, że jestem czwórkowcem! Nieskromnie mówiąc, właśnie na taką ocenkę się oceniam! C:
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dalszej kariery oceniającej, haha :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że ocenę potraktowałaś w tak dojrzały sposób i wzięłaś sobie do serca moje słowa. Nie ma nic lepszego od przeczytania, że moja praca nie poszła na marne i coś tam udało mi się doradzić ;)
      Przyznam, że nie wpadłabym na to, że zaczęłaś to opowiadanie pisać beż jakiegoś głębszego namysłu, bo kolejne rozdziały wyglądały jakbyś je naprawdę porządnie przemyślała. Fabuła i bohaterowie przecież trzymali się kupy. Z drugiej strony trochę Cię rozumiem, bo też zdarza mi się coś napisać, nie mając pojęcia jak to rozwinę, ale za to koniec mając bardzo jasno nakreślony w głowie.
      Nadal jednak twierdzę, że gdybyś to sobie porządnie przemyślała i poprawiła poprzednie rozdziały to wyszłoby Ci z tego naprawdę dobre opowiadanie. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz i nie porzucisz tej historii.
      Dziękuję za przeczytanie, docenienie i skomentowanie ^^
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. No to widzę, że sprawa z punktacją została rozwiązana. Dokładnie o to mi chodziło.
    Gratulacje Jaelithe! Bardzo dobra ocena! Przeczytałam prawie całą, ale już jestem pod ogromnym wrażeniem, z jaką wnikliwością zajęłaś się ocenianym blogiem.
    Wybaczcie, ale muszę uciekać, bo zaliczenia zapasem...;/
    A dopiero wróciłam z uczelni. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Tak, punktacja została przez nas wspólnie ogarnięta ^^
      Powodzenia na zaliczeniach życzę ;)

      Usuń