Adres bloga: kochajac-wroga
Oceniająca: Leaena
Autor: Dimidium
Deamonium
Ocena:
Standardowa
Okładka
3/5 pkt.
Twój adres brzmi troszkę jak tytuł
pierwszego lepszego romansu z literatury popularnej (na którą tak często
narzekamy, a i tak jesteśmy na bieżąco). Pachnie dość ciężko, szczególnie w
zestawieniu z mroczno-tajemniczym fioletem w tle i nagłówku oraz cytatem: Czasami prawdziwa miłość stawia nam
ultimatum... (Nawiasem mówiąc, na belce zdanie to zakończone jest
wielokropkiem, a w nagłówku nie ma nawet kropki.) Nie, żebym była na nie, w
końcu z jakiego powodu, lecz troszkę zdziwiłam się, porównując Twoje
zgłoszenie. Pozwól, że zacytuję: Kategoria:
Fantastyka + trochę romansu. Po wejściu na tego bloga z pewnością nie
pomyślałabym, iż mam do czynienia z opowiadaniem fantasy, tym
bardziej, że nie posiadasz zakładki „o blogu”/„o opowiadaniu”.
Na pewno czytelnicy byliby wdzięczni,
jeśli dałabyś im możliwość wyboru, to znaczy wstawiła odtwarzacz, ale nie
ustawiała go na włączanie automatyczne. Ja nie lubię czytać przy muzyce, ot po
prostu. Bardzo nie podobało mi się to, gdy, niczym natręt, ciągle włączała mi
się ta piosenka „Introduction”.
Grafika
6/10 pkt.
Nie wiem, czy szablon jest Twój, czy nie.
Znalazłam u góry mały podpis — Dafne —
ale za to nigdzie informacji o tym, że został przez nią wykonany. Musiałam
napisać ten podpunkt jeszcze raz, ponieważ grafikę na początku zinterpretowałam
jako Twojego autorstwa. To trochę niekulturalne, nie sądzisz? Praca co prawda
jest podpisana, ale trudno to dostrzec.
Fioletowa kolorystyka skłania mnie do
wniosku, że tego romansu będzie więcej niż trochę. Przyglądając się nagłówkowi,
mam takie samo wrażenie (Swoją drogą warto by było go poprawić. Ta kobieca twarz
w futrynie wygląda dość dziwnie, a postać na dole jest po prostu zbędna.) .
Trzy kobiety, oko-pentagram, futryna. Hm, to jakaś metafora? Trudno mi coś
wykoncypować, jakoś nie tego spodziewałam się, czytając adres. Mimo wszystko
szablon jest i być może nawiązuje do treści, choć mnie osobiście odpycha.
Zwróciłam uwagę, że, gdy umieściłaś cytat
w nagłówku, podkreśliłaś słowo ultimatum ozdobną
czcionką o większym rozmiarze. Jestem ciekawa, czy to celowy zabieg, bo jeśli
tak, to oznaczałoby, iż w swoim opowiadaniu poświęcisz się konsekwencjom, a nie
uczuciom samym w sobie — przynajmniej tak ja to odebrałam.
Nie podoba mi się sposób w jaki
gospodarujesz linki. Przede wszystkim nie ma ani zakładki o Tobie, ani Twojej
twórczości. Napisanie o czym piszesz nie zajmie Ci dużo czasu, a z pewnością
ułatwi życie nowo przybyłym, dla których grafika i adres mogą być mylące. Poza
tym umieszczanie linków do ocenialni zaraz obok takich zakładek jak
„Bohaterowie”, „SPAM” jest nie na miejscu. Robisz na blogu niepotrzebny bałagan.
Treść 41/60 pkt.
Prolog
— Bo życie lubi się z nami bawić
Jest bardzo krótki. Zastanawiałam się, czy czasem, skoro przypadkowo usunęłaś jego pierwszą wersję, nie napisałaś drugiej, byle żeby była, ale to bardzo naciągana hipoteza. A nawet jeśli się nie mylę, to wcale Cię nie usprawiedliwiająca.
Trudno powiedzieć mi o nim coś
konkretnego oprócz tego, że bohaterka ma problemy emocjonalne. Wywnioskowałam
to z faktu, iż ciągle powtarzała jakie okropne miała życie, ale się nie poddała
i jest silna. Sam ton jej przemyśleń można ująć w zdaniu: Jestem biedna i nikt
mnie nie kocha, ale mimo to nie zeszłam na manowce, patrzcie!
Była na własnym pogrzebie? Bardzo dobrze
zakończyłaś. Mimo wszystko zepsułaś cały efekt długością oraz formą prologu. W
sumie to dwa akapity. Moja wypowiedź już jest dłuższa. Co więc powinnaś
poprawić? Rozpisać go. Jest to początek Twojego opowiadania i powinien wciągać.
Żelazna zasada pisania powieści/opowiadania brzmi: opisywać a nie streszczać. W
Twoim wypadku prolog wygląda jak opis, który zamieszcza wydawnictwo z tyłu
książki.
Rozdział
1 — Albo oni, albo ja
Właściwie to w tym rozdziale nie wydarzyło się nic szczególnego. Mam na myśli akcję. Całą jego treść wypełniały przemyślenia głównej bohaterki, Carmen. Oczywiście nie jest to błędem, choć przyznam, że nigdy nie spotkałam się z fantasy, którego akcja opowiada tylko o życiu i stanach wewnętrznych protagonisty. Myślę, że bardziej pasowałby tutaj gatunek: psychologiczne. Przynajmniej aktualnie.
Dziewczyna jest półdemonem, co skłania ją
do popełniania morderstw na swoich wrogach. I nic więcej nie wiem, przez co nie
rozumiem idei tego pomysłu. Demony, które ja znam, są po stronie zła, mają
jakieś nadprzyrodzone moce lub zdolności. Powinnaś szczegółowiej wyjaśnić, co
oznacza w Twoim opowiadaniu być
demonem. Czym Carmen wyróżnia się spośród innych? Może ma jakiś dar? I przede
wszystkim należy postawić sobie pytanie: jaki jest tego cel? Co chciałaś
osiągnąć, stwarzając półdemoniczną istotę i umieszczając ją w tak trudnych
warunkach?
Rozdział troszeczkę chaotyczny, droga
Dimidium Deamonium. Zaczęłaś jak Carmen idzie drogą, potem szybka rozmowa, opis
sypialni i mnóstwo wspomnień, które zamiast pomóc nam zrozumieć o co w
opowiadaniu chodzi, mącą. Na przykład: co ma do okoliczności jej śmierci fakt,
że kiedyś siedziała w lesie i smażyła kiełbaski? To troszeczkę wyprowadziło
mnie z równowagi, zupełnie nieproszenie psując tajemniczy nastrój.
Rozdział
2 — Nestorka, Babcia, Dom
Nie znalazłam nigdzie wyjaśnienia, kim
tak naprawdę jest Nestorka. Pojawiła się w tytule, wspomniałaś o niej parę
razy, ale, w przeciwieństwie do postaci Babci, nie przedstawiłaś.
Kolejny rozdział (wliczając prolog to już
trzeci fragment), kiedy nic się nie dzieje, a są praktycznie same opisy.
Rozumiem Twoje starania, by dobrze przedstawić otoczenie oraz współlokatorów,
ale lepiej, gdybyś zrobiła to na innej zasadzie. Mam tutaj na myśli
przeplatanie się scen akcji i tych biernych — dialogów i opisów, np. Carmen
idzie wieczorem coś zjeść, ponieważ nie zeszła na kolację i jest głodna (w tym
czasie opisujesz wygląd domu). Potem może być trochę przemyśleń głównej
bohaterki, później, powiedzmy, spotkała jakąś „siostrę” (przedstawienie
postaci)... Jeżeli piszesz opowiadanie, powinno być bardziej dynamiczne.
Pod ostatnim rozdziałem
stwierdziłam, że czuję niedosyt spowodowany brakiem informacji na temat „jak to
jest z tymi demonami”. Tutaj pojawiło się dużo opisów, ale ku mojemu
rozczarowaniu ani razu nie poruszyłaś tej kwestii. Skupiłaś się na wyglądzie
domu oraz zwyczajach panujących wśród jego mieszkańców. Nie zwróciłabym na to
szczególnej uwagi, gdyby chociaż te zwyczaje w jakiś sposób pomagały mi
wyciągnąć samodzielne wnioski. Ale nic. Twoje półdemony niczym nie różnią się
od zwykłych ludzi.
Rozdział
3 — Może się co do niego myliłam?
Widzę, że zaczęłaś wreszcie prowadzić
opowiadanie. To dobrze. Przeraziła mnie jednak kolejna skrajność. Tutaj są same
dialogi! Na przyszłość pamiętaj, by zachować zdrową równowagę — nie
powinno być tak, że albo piszesz cały rozdział opisów, albo dialogów.
Najprzyjemniej się czyta wtedy, gdy panuje między nimi harmonia, to ważne. Mam
wrażenie, iż chciałaś po prostu „odwalić brudną robotę” jaką jest zaznajamianie
czytelnika z światem przedstawionym, a potem pisać swobodnie, bez zmartwień, że
czegoś jeszcze nie omówiłaś.
Nie wiem, co mam myśleć o Twoich
półdemonach. Z jednej strony realistycznie przedstawiłaś Asha, a z drugiej mało
przekonująco Carmen — która bądź co bądź jest główną bohaterką i
powinna być bardziej wyrazista. Rzecz, która u niej razi, to jej sposób
mówienia: liczne skróty myślowe i slang młodzieżowy. To zupełnie nie współgra
ze stereotypem demona, przyznasz, prawda? Możliwe, że chciałaś być
oryginalna — wtedy gratuluję i życzę powodzenia. Ale skoro nie chcesz
trzymać się ogólnego schematu, powinnaś wykreować swoją własną podobiznę
„Carmen półdemon”. Aktualnie jej zachowanie kwalifikuje się do grupy społecznej
„Zakręconych Nastek”.
Zastanawia mnie zachowanie Asha.
Niby jest złośliwy wobec Carmen, a jednak okazuje się bardzo opiekuńczy, gdy
zaczepia ją wampir. Bardzo zagadkowa postać. Ich rozmowa jednak nie była zbyt
przyjemna w odbiorze, nie wiedziałam o czym mówią. W pierwszym rozdziale bardzo
ogólnikowo napisałaś, że półdemony i demony polują na ludzi z charakterystycznym
tatuażem w kształcie księżyca, a tutaj Carmen i Ash rozmawiają o jakiś
patrolach, informatorze z Włoch... Nawet główna bohaterka w pewnym momencie
zgubiła wątek, a co dopiero ja.
Rozdział
4 – Żywioły
Bardzo szybko przeczytałam ten rozdział,
ponieważ, w przeciwieństwie do poprzednich, akcja była wartka i zajmująca. Co
prawda opowiadanie nadal ma wiele niewyjaśnionych kwestii, lecz rozdział ten
kwalifikuje się o stadium wyżej.
Dziwi mnie zachowanie Carmen. Jeżeli chce
się przebrać, to niech się przebiera — nie widzę problemu w fakcie,
iż należało wyprosić chłopca z pokoju. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie jej
ostateczna decyzja — poszła do łazienki. Skoro tak po prostu miała
łazienkę przy sypialni, to o co ona robiła tyle hałasu z tym całym
przebieraniem?
Te ćwiczenia i poznanie swoje żywiołu
były naprawdę dobre. Tylko jednak uwaga: Ash przyszedł po Carmen rano, a kiedy
skończyli, Nestorka udała się, by przygotować kolację. Całą tę sytuację
opisałaś tak, jakby trwała max dwie godziny, a nie prawie cały dzień. Poza tym
wszystko przedstawiłaś w miarę logicznie.
Tak na marginesie, czytałaś może o
dajmoniźmie? Jeżeli nie, to myślę, że powinnaś. Powstał na ten temat nawet
film: „Złoty kompas”. U Ciebie następuje właśnie taka sytuacja; na podstawie
cech osobowości przypisałaś każdemu bohaterowi zwierzę, które jest jego
patronem. Warto rozszerzyć później ten temat, gdyż pomysł ma potencjał.
Potem jeszcze te żywioły. Czakra żywiołu?
Bardzo intrygujące. Nie rozumiem jednak stwierdzenia, iż [czakra
żywiołu] przepływa przez jego krew i
dociera do oczu. Czakry to ośrodki energetyczne w naszym ciele. Są one
stałe, umiejscowione (tak samo jak wątroba czy płuco) w jednym miejscu. Może
gdybyś napisała, iż energia przetwarzana przez czakrę żywiołu przepływa razem z
krwią, brzmiałoby to lepiej, choć i tak nie do końca zgodnie z prawdą.
Kwadratowe (falowane i te inne) źrenice również nie były dobrym pomysłem; może
zastanów się, czym innym mogą wyróżniać się oczy demonów. No i najważniejsza
sprawa na koniec: oko-pentagram. Pentagram jest symbolem wszystkich pięciu
żywiołów, dlatego błędem byłoby napisać, iż kształt źrenicy Carmen, która miała
żywioł powietrza, razem z tęczówką współtworzył ten symbol. Pisałaś, że żywioł
powietrza jest bardzo rzadki i pewnie chciałaś w ten sposób podkreślić jego
wyjątkowość, ale to po prostu kaleczy właściwą symbolikę pentagramu.
Zachowanie Asha wieczorem było bardzo
zabawne. Bardzo podoba mi się sposób w jaki go kreujesz.
-
Carmen? - przemówił poważnie – trochę za poważnie,spojrzałam na niego i ujrzałam
najcudowniejszy uśmiech na świecie, taki delikatny i rozbrajający, poczułam, że
mam watę w kolanach.
-
Tak?- starałam się, aby głos mi nie zadrżał i o dziwo się udało.
-
But ci się rozwiązał.- oznajmił ze spokojem nadal patrząc mi w oczy. Z
wściekłością wyrwałam rękę z jego uścisku i wbiegłam do pokoju trzaskając
drzwiami.
Rozdział 5 — Wyjazd
Tutaj to się działo, prawda? Próba
gwałtu? Ten cały Roderick był chyba niepoważny, obmacując Carmen w obecności
tylu gości. Może nikogo przy nich przez tę chwilę nie było, ale zawsze ktoś
mógł się zjawić. I w dodatku tak od razu... Nie spodobał mi się ten
pomysł. Szczególnie, iż nie wnosił nic do fabuły, a jedynie zniesmaczył
czytelnika.
Swoim zachowaniem Nel przypomina mi
troszkę Hermionę Granger. Nagminne używanie zwrotu „czytałam ostatnio...” oraz
nieśmiałość przywołują mi na myśl przemądrzałą, lecz równocześnie bardzo
wrażliwą czarownicę. Myślę, że milej by się czytało, gdybyś dodała jej jeszcze
jakieś cechy.
Wątek z Ashem się rozwija, co mnie
niezwykle cieszy. Potrafisz zaciekawić, choć jak dla mnie wiadomym jest, iż
chłopak bawi się uczuciami Carmen, pozując na zimnego drania, a jednocześnie
sam do niej coś czuje. Znowu skojarzyła mi się Hermiona, a dokładniej popularne
ostatnio dramione. Ach, chyba zjadłam za dużo mandarynek.
Mam pewne zastrzeżenie co do narracji.
Wspominałam o tym już wcześniej, ale myślę, iż ten rozdział bardzo dobrze
ukazuje, co miałam na myśli. Twoi bohaterowie zachowują się jak zwykli
nastolatkowie. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że są typowymi
przedstawicielami osobników w wieku trzynaście — piętnaście lat (a są
troszkę starsi, przynajmniej takie mam wrażenie).
-Tu
jesteś!- krzyknęła stając między nami i zwracając się do Asha, a mnie
kompletnie ignorując.- Szukałam cię, zajmę nam najlepsze miejsca, dobrze? -
spytała trzepocząc przy tym rzęsami w uwodzicielski sposób. Cholera, dobra
jest.
-
Jasne, zaraz przyjdę. -odparł oglądając się za odchodzącą blondynką, która
kusząco kręciła biodrami. Masakra, jak można być, aż tak pustą?
Czy ten opis nie przywodzi Ci na myśl
czegoś na wzór szczeniactwa? Albo to:
-
Carmen. - podałam mu rękę lecz on zamiast ją uściskać, złożył na niej delikatny
pocałunek nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie lubię takich staroświeckich
zwyczajów, ale nie mogłam się oprzeć temu ujmującemu spojrzeniu błękitnych
tęczówek.
-
Mnie też pocałujesz?- oczywiście cudowną chwilę musiał zepsuć Ash. Wyglądał
komicznie, kiedy tak trzepotał rzęsami i wpatrywał się w Roderica podsuwając mu
swoją rękę.
Nie mam nic przeciwko takim zachowaniom.
To po prostu taki typ ludzi. Mimo wszystko zastanawia mnie, dlaczego Twoi
bohaterowie nie mają w sobie nic z „demonowatości”. Myślę, że wiesz, co mam na
myśli.
Rozdział
6 — Przemyślenia
Tytuł rozdziału sugerował mi, że będzie
dużo przemyśleń. Owszem, były, ale jakoś tak mało w porównaniu do akcji.
Wcześniej miałam zamiar zwrócić Ci uwagę
na fakt, że to opowiadanie do niczego nie zmierza. Prawdziwa fabuła to taka,
którą można streścić jednym (może złożonym, ale jednym) zdaniem. Po przeczytaniu
kolejnego rozdziału jestem jeszcze bardziej w tym utwierdzona, choć końcowe
spostrzeżenia Carmen dają jakąś nadzieję. O tym jednak szczegółowiej wypowiem
się w „Fabuła/Wątki”.
Dziwi mnie zachowanie Nicol. Trzyma
takiego łajdaka na swoim ranczu? Jeżeli jest naprawdę tak inteligentna, jak
próbujesz ją przedstawić, powinna dać Roderickowi jasno do zrozumienia, że bez
pracy nie ma kołaczy, a o molestowaniu jej gości to już w ogóle powinien
zapomnieć. Może chciałaś pokazać, że kuzynka Nestroki ma dobre serce? W sumie
można przyjąć takie wyjaśnienie, ale to się kłóci z moim wewnętrznym
przekonaniem, iż Nicol to mądra kobiecina, która dba o swoich gości.
Ta kłótnia na ognisku była troszeczkę bez
sensu. Pomysłowi nie mam nic do zarzucenia, ale nie rozumiem na co ona była.
Nic do fabuł nie wniosła. Może gdybyś troszeczkę pozmieniała jej
przebieg — powiedzmy, wyeksponowała wątek zauroczenia Nel i Jhona lub
kwestię nienawiści między Patrice a Carmen, na wszystko miałabym zupełnie inne
spojrzenie, a tak to widzisz.
Rozdział
7 — Wycieczka
Była
dopiero siódma rano, ale słyszałam jak przy stajniach i klatkach tworzy się
ruch. To chore, żeby wstawać o tak wczesnej porze. — Mój dziadek już by Cię
wychował, droga Carmen, a jakże.
Zastanawia mnie pewien fakt. Napisałaś,
że przyjaciółka Carmen przekonywała ją przez pół godziny, by razem wybrały się
na klify, a oto dialog, który miał tę sytuację ilustrować.
-A
jak cię ładnie poproszę?
-Ty nie umiesz ładnie prosić.
Byłam już po śniadaniu i siedziałam w salonie z moją trzepniętą przyjaciółką. […] [opis pomieszczenia] Rudowłosa już dobre pół godziny przekonywała mnie do wspólnego wypadu na klify.
-Ty nie umiesz ładnie prosić.
Byłam już po śniadaniu i siedziałam w salonie z moją trzepniętą przyjaciółką. […] [opis pomieszczenia] Rudowłosa już dobre pół godziny przekonywała mnie do wspólnego wypadu na klify.
-Przecież
kochasz naturę. A poza tym, wyobrażasz sobie jaki to będzie wspaniały widok,
kiedy staniemy razem nad samą przepaścią?
-Ta, ale jest strasznie gorąco i nie chcę dostać udaru... - odparłam, wachlując się znacząco ręką.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że jesteś demonem i dla ciebie nie istnieje coś takiego jak udar? - spytała, chcąc mnie zabić wzrokiem.
-Dobra, niech ci będzie. - W końcu uległam.
-Ta, ale jest strasznie gorąco i nie chcę dostać udaru... - odparłam, wachlując się znacząco ręką.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że jesteś demonem i dla ciebie nie istnieje coś takiego jak udar? - spytała, chcąc mnie zabić wzrokiem.
-Dobra, niech ci będzie. - W końcu uległam.
Według Ciebie ta rozmowa wiarygodnie
oddaje to, że Carmen dała się namówić dopiero po trzydziestu minutach? Jak dla
mnie dziewczyna zgodziła się prawie natychmiast.
Poza tym scena na klifie była świetna, a
reakcja Carmen bardzo... emocjonalna. Myślę, iż to jak dotąd najlepsza scena,
zdecydowanie. Pod względem językowym mam trochę do zarzucenia, ale udało mi się
mimo wszystko skupić na przesłaniu i udało się. Poczułam nawet dreszczyk, gdy
bohaterka zbiegła z klifu prosto do lasu, chcąc zobaczyć, czy Ash żyje. Widać,
że jak chcesz, to potrafisz.
Nie rozumiem troszeczkę motywacji
rządzących Carmen, gdy ta odmówiła wypadu na miasto z Ann i Ashem. Duma? Być
może, jednak wydaje mi się, że w narracji nie powinnaś używać zwrotów typu: nie, to, żebym była zazdrosna, gdy
tak naprawdę jest zazdrosna i to bardzo. Pewnie chciałaś pokazać przez to, że
dziewczyna oszukuje samą siebie, ale nie przekonało mnie to.
Rozdział
8 — Powrót
Zaintrygowałaś mnie. Nareszcie coś się
zaczęło dziać.
Zacznę od końca, ponieważ nadal w głowie
pulsuje mi pytanie „dlaczego?”, odnoszące się właśnie do sceny finałowej. Będąc
przyzwyczajona do słodkawo-nudnej paplaniny Carmen na temat tego, jaki Ash jest
przystojny, jestem autentycznie wstrząśnięta. Zwrot akcji w przypadku
Twojego opowiadania podziałał na mnie niczym kubeł zimnej wody.
Nagłe pojawienie się agencji i porwanie
Nel było, przyznaję, bardzo dobrym pomysłem. Wróciło to napięcie z początku
opowiadania. Zastanawia mnie jednak fakt, jak to się stało, że Carmen poruszała się tak, że mijani
przeze mnie ludzie rozmywali się jak drzewa obserwowane przez szyby jadącego
samochodu i nikt na to nie zwrócił uwagi. Potem dalsza część: I tak jak podczas jazdy samochodem, zaczęło mi
się robić niedobrze, więc odwróciłam wzrok. Rozumiem, że od szyby w
samochodzie można odwrócić wzrok, ale od czego niby miała odwrócić go Carmen,
skoro sama napędzała swoje kończyny do takiej prędkości? Nie rozumiem.
Poza tą emocjonującą sceną, na początku
także dużo pisałaś o Ann i Ashu. Opiekunka romansowała z uczniem? Dobrze,
powiedzmy, że po kryjomu można to zaakceptować, bo takie sytuacje się zdarzają,
ale oni to robili jawnie i nikogo to nie dziwiło. Z opisy jej wyglądu
wywnioskowałam, że jest młoda i atrakcyjna, więc nie dziwię się, iż Ash, który
bądź co bądź jest bardzo podatny na kobiece wdzięki, stracił dla niej głowę. W
przypadku Ann sprawa ma się nieco inaczej, ponieważ jest dorosła i Ash jest pod
jej opieką. Kiedy Carmen używała zwrotu Ann kocha Asha, byłam pełna wątpliwości.
Ten związek nie ma przyszłości.
Dobrze, że wreszcie postawiłaś sprawę
jasno. Bohaterce podoba się Ash. Nie nazwałabym tego od razu miłością, ale
skoro ona tak twierdzi, nie będę narzucać jej swojego zdania. Swoją drogą
Carmen to dość dziwna istota. Zmienia zdanie szybciej niż skarpetki. Może jej
się jeszcze odwidzi.
Wspomnę jeszcze, iż uważam wątek
„tajemniczego zachowania Nel” za intrygujący. Szkoda, że wspomniałaś o tym
dopiero, gdy ta została porwana i prawdopodobnie umrze, a nie podczas pobytu
nastolatków na ranczu, ponieważ jakoś urozmaiciłabyś tamtą monotonną akcję.
Rozdział
9 — Śmierć czeka każdego
Pola i lasy przewijające się za oknem
wzbudzały fascynację, a oczekiwanie na kontrolera biletów było najciekawszym
zajęciem. — Jeszcze pod koniec rozdziału poprzedniego wspomniałaś, iż
nie mogła nigdy podczas podróży patrzeć przez okno samochodu, gdyż robiło jej
się niedobrze.
Kiedy przeczytałam tytuł, wiedziałam, że
jednak uśmiercisz Nel. Szkoda, była moją ulubioną bohaterką. Wzbudziłaś we mnie
coś na kształt wzruszenia.
Podchodząc do akcji od strony
technicznej, zauważyłam wiele niedociągnięć. Chociażby ten fragment, gdy
napisałaś o mocy: niby Carmen pokonała nią przeciwników, a potem zemdlała ze
zmęczenia nad ciałem przyjaciółki. Pod koniec rozdziału Jhon powiedział, iż
Agenci zabrali ciało Nel, co oznacza, że ocknęli się przed Carmen. Nie rozumiem
w takim razie, dlaczego nie zabili Carmen Diablim Szkłem. Chyba taki jest ich
nadrzędny cel — unicestwiać demony. Myślałam chwilę, co mogło Tobą
kierować, gdy zrobiłaś tak rażący błąd logiczny. Ostatecznie doszłam do
wniosku, że widzimisię.
Poza tym zamierzam skupić się jeszcze na
Diablim Szkle. Na początku opowiadania napisałaś, że demona może uśmiercić wyłącznie
cios w serce, i to tylko tym narzędziem. Nel natomiast zmarła na skutek dotyku.
Cytując dodatkowo fragment z drugiego rozdziału: Demona wystarczy oblać święconą wodą, aby go spalić, aby nie wszedł do
domu wystarczy powiesić w którymś z pokoi krzyż, ale my byliśmy pól demonami,
cechy ludzkie pozwalały nam na dużo więcej, można jeszcze stwierdzić,
iż półdemony były dodatkowo odporne. Nie rozumiem więc, dlaczego Nel zginęła.
Mogła się osłabić, zemdleć, czy coś w tym stylu, ale żeby od razu umrzeć?
Hm, co Ann robi w pociągu? O ile się nie
mylę, jest pracownicą na ranczu Nikol, w takim razie powinna siedzieć tam i
wyrabiać dniówkę. Fakt, że była na peronie jest jeszcze do przyjęcia; mogła
przecież dostać od pracodawcy zadanie przetransportowania gości
bezpiecznie do pociągu, ale co ona już w nim robiła, nie mam pojęcia.
Spostrzeżenie na końcu rozdziału,
że razem z Nel odeszło poczucie
bezpieczeństwa jest bardzo trafne. Nadaje nastroju.
Fabuła/Wątki
6/10 pkt.
Tak jak obiecałam, rozwinę tutaj kwestie,
o których w komentarzach do rozdziałów wspomniałam tylko pobieżnie.
Fabuła, szczerze powiedziawszy, nie
zachwyca. Niby coś się dzieje, niby akcja idzie do przodu, ale tak naprawdę nie
wiadomo po co. Wszystko zmieniło się dopiero wtedy, gdy porwana została Nel, a
tak się składa, że jest to koniec przedostatniego rozdziału przez Ciebie
opublikowanego, mającego numer osiem. Rozumiem, że musiałaś się rozkręcić i
odpowiednio Czytelnika w swój świat wprowadzić, lecz, jakby się tak zastanowić,
osiem rozdziałów podczas których nie dzieje się nic, to dość dużo. W tym czasie
można odstraszyć mnogość potencjalnych czytelników.
Wątków na szczęście jest sporo, choć
dawkowane są one w dość dziwnej proporcji. Chociażby Nel, która jest ważną
postacią ze względu na to, iż odkryła coś ważnego (tylko jeszcze nie napisałaś
co), a jej śmierć jest przełomowym momentem w powieści, pojawiała się
stosunkowo rzadko. Tak samo jak Agenci. Sugeruję, iż gdybyś bardziej skupiła
się na innych bohaterach niż Carmen lub Ashu, czytałoby się przyjemniej. Każdy
z czytelników wybrałby sobie jakiegoś ulubionego, a Ty mogłabyś mieć zawsze w
zanadrzu jakąś postać lub wydarzenie o którym byś pisała. Nie dziwię Ci się, że
opuściła Cię wena — pisanie ciągle o uczuciach Carmen do Asha może
się stać nudne i monotonne.
Zastanawia mnie jeszcze fakt, jak adres
odnosi się do tego wszystkiego, co przeczytałam. Wątek miłosny jest cały czas
jeden — Carmen i Ash. Rozumiem, że parę razy dziewczyna dość mocno
zdenerwowała się na chłopaka, ale nie przypominam sobie, by zaistniała między
nimi wrogość. Jedynymi antagonistami zdają się być tutaj Agenci, ale podczas
czytania ani razu nie natknęłam się na coś, co sugerowało by mi, iż między
którymś z nich a bohaterką pojawiło się uczucie.
Chcę jeszcze na końcu powiedzieć, iż w
rozdziale „Przemyślenia” (na końcu) Carmen zastanawiała się nad czymś, co może
być podstawą do ciekawego wątku psychologicznego, mianowicie jej przemiany
wewnętrznej. Zwróciłam Ci na to uwagę wcześniej, ale nie wyjaśniłam, co mam na
myśli.
Rozwinięcie akcji 2/6 pkt.
Akcja toczy się szybko, ale wbrew pozorom
nie dzieje się nic ciekawego. Kiedy czyta się to opowiadanie, ma się wrażenie,
że opublikowane zostały streszczenia, nie rozdziały. Dialogi wyglądają, jakby
wycięto z nich jedną trzecią kwestii (tak odczuwałam w rozdziałach późniejszych,
bo na początku czytało się dość przyjemnie), a opisy albo zajmują całą stronę
bez żadnych przerw na sceny, albo nie ma ich w ogóle i występują tylko dialogi.
Powinnaś potrenować trochę tę czynność, jaką jest zdrowa harmonia między
poszczególnymi elementami. Nada to Twojemu opowiadaniu trochę inny, lepszy
klimat. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Nie porzucasz wątków, nie gnasz
z akcją w trybie ekspresowym.
Świat przedstawiony 7/10 pkt.
Tutaj mogę Cię pochwalić, ponieważ
opisujesz miejsca, postacie, uczucia, myśli i wszystko inne, co zahacza o formę
opisową. Zdarza Ci się często, iż przedobrzasz, robiąc wywody nawet na półtorej
strony, by zaraz napisać dialog pozbawiony żadnych komentarzy narratora, lecz
należą Ci słowa uznania. Tak niewiele Autorek w Twoim wieku dba o swój światek
(a już szczególnie te, które piszą fan fiction).
Zastanawia mnie jednakże fakt, dlaczego
tematyka demonów była poruszana prze Ciebie tak rzadko. Zważając na fakt, że
jest to opowiadanie o półdemonach, powinnaś jak najbardziej zagłębić się w ich
filozofię. Co rozumiesz przez istotę półdemona-półczłowieka? Nie uzyskałam
odpowiedzi na to pytanie, chociaż minęło już dziewięć rozdziałów. Nie
zadowoliło mnie jedno zdanko mówiące o tym, że jeżeli jeden rodzic jest
człowiekiem a drugi demonem, z ich związku powstanie półdemon. No ale jak
to, może ktoś pomyśleć, przecież demony nie mają ciała, w jaki więc sposób
mogą mieć dzieci z ludźmi? Poza tym, o ile mi wiadomo, istoty demoniczne są
złe, podstępne, a ich celem jest niszczenie jasnej strony. Z tego co
przeczytałam, Twoje półdemonki są dobre. Zabijają tylko dlatego, by Agenci nie
zabili ich. W konsekwencji nurtowało mnie zagadnienie: skoro ktoś je chciał
zabić, to chyba jednak musiały czynić coś, co było dla cywilizacji ludzkiej
szkodliwe. Z kontekstu można wywnioskować, że Carmen sądzi, iż Agenci to
„głupie człowieki”. Tak do końca naprawdę nic nie wiem na temat twoich demonów.
Bohaterowie
4/10 pkt.
Carmen — Główna
bohaterka Twojego opowiadania, a jest najbardziej nijaka ze wszystkich.
Trudno mi o niej powiedzieć coś konkretnego. Sprawiała wrażenie takiej
wyluzowanej, zawsze trzymającej nerwy na wodzy dziewczyny, a tak naprawdę
płakała chyba wśród swoich przyjaciół najczęściej. Nie mam pojęcia z jakiej
racji należy jej się rzadki żywioł powietrza. Przecież ona nie ma w sobie nic
oryginalności — jest taka sama jak tysiące angielskich nastolatek.
Nawet jej myślenie (bo przecież ona była narratorką i opisywała wydarzenia ze
swojej perspektywy) zdawało się nie mieć głębi. Ot, taka o przeciętnym
intelekcie.
Jej patronem jest pantera, powiadasz?
Jakoś wcześniej ani razu nie zauważyłam u niej giętkości oraz zdolności
cichego, zwinnego poruszania się. Raz nawet przewróciła się na schodach.
Dopiero wtedy, gdy dziewczyna dowiedziała się, iż jej opiekunem jest piękny,
dziki kocur, nagle okazało się, że jest wygimnastykowana, silna i dumna. Hm,
wcześniej tylko udawała fajtłapę (słowo fajtłapa ma tutaj także
odniesienie do jej sposobu bycia i pojmowania świata)?
Ash — Nie lubię go, ale jest to
innego rodzaju niechęć niż do Carmen. On po prostu jest wiarygodny, dlatego
budzi we mnie prawdziwe uczucia. Te jego złośliwe komentarze, dziwaczne pomysły
i głupawy uśmieszek, jakby świat, włącznie z wszystkimi dziewczynami, należał
do niego, przywołuje mi wspomnienia osobników jemu podobnych. Muszę także
przyznać, że jego zachowanie i niektóre uwagi potrafią rozbawić.
Nestorka — Intrygująca,
tajemnicza postać, którą spłyciłaś w sposób niewiarygodny. Opiekunka
półdemonów, pewnie sama ma jakieś doświadczenia związane z walką z Agencją, a
tutaj przypomina mi taką zwykłą babcię „dam Ci dokładkę, bo ten brzuszek boli
Cię z głodu”. W dodatku napisałaś, że jest „czystej krwi” demonem, a w tekście
wygląda jak człowiek. Jej postać w ogóle mąci, ponieważ jest jedynym prawdziwy
demonem w opowiadaniu (więc powinna się czymś odznaczać lub chociaż
wiedzieć o swojej rasie dość dużo), a tu niczym się nie wyróżnia. Czasami nawet
używała slangu młodzieżowego, co już w ogóle mnie zszokowało.
Nel — Nieśmiała,
inteligentna istotka. Pisałaś o niej mało, a szkoda, bo z tej całej demonicznej
rodziny ona była najbardziej dojrzała. Żadna z niej postać idealna, lecz
zdecydowanie lepsza niż te wszystkie dziewczęta, którym w głowie tylko
wygłupy.
Sam — Bardzo żywiołowa i pewna
siebie dziewczyna. Ogrywa chłopaków karty. Kiedy przeczytałam, iż jej patronem
jest lis, pogratulowałam Ci w duchu; lepiej wybrać nie mogłaś. Według mnie
jednak porównanie jej do Ani z Zielonego Wzgórza było nietrafne. Ja wyobrażałam
ją sobie jako dziewczynę w luźnych koszulkach z pacyfami (lub innymi
charakterystycznymi znakami) i przekrzywioną kolorową czapką (ale nie z
daszkiem), która zasłaniała pocieniowane do ramion, rude włosy. Wiem, bardzo
kłóci się to i z słownym opisem i ze zdjęciem w zakładce „Bohaterowie”, lecz
według mnie dobrze oddaje jej osobowość i styl życia. Widok Ani Shirley
grającej w pokera z pewnością wywołałby szok.
Ann — Bardzo stereotypowa, ale
postacie epizodyczne mają to do siebie. Zgrzyta mi u niej jedynie fakt, że
„zakochała się” w nastolatku, co jest bardzo dużym, ale jedynym błędem, który
wystąpił podczas jej konstrukcji.
Dialogi/Narracja
5/10 pkt.
Nigdy nie spotkałam się w opowiadaniu
fantasy z narracją, która byłaby tak prozaiczna. To z pewnością nie jest złe;
bardzo dobrze, że starasz się łamać schematy. Jednak nie jestem przekonana, czy
aby na pewno podołałaś temu zadaniu. O wiele lepiej czytałoby się tę historię,
jeśli narrator byłby bardziej wszechstronny. Co mam tutaj na myśli? Używanie
bardziej skomplikowanych i wyszukanych zwrotów oraz analizowanie zachowania
bohaterów z większą głębią. Przyczepianie etykietek do bohaterów: pusta, trzepnięta, podrywacz, zakochany
w motoryzacji (przykłady z Twojego tekstu) może ułatwia Ci zadanie, ale z
pewnością niszczy całą przyjemność odkrywania poszczególnych aspektów
rzeczywistości, zarówno jeżeli chodzi o postacie, jak i środowisko w którym
żyją.
Dialogi są śmieszne. To wiem na pewno.
Sposób w jaki wypowiadają się postacie, ma w sobie coś z
komizmu — naśladujesz aż za bardzo mowę potoczną (zwroty
typu: ogarnąć się, masakra, odpłynąć (zamiast
zamyślić), gadać itp.). Nawet gdy sytuacja była poważna, Twój styl
zaczepiał o slang młodzieżowy i różnego rodzaju skróty myślowe. To są
półdemony, więc raczej powinny być bardziej niedotknięte cywilizacją i jej
pułapkami. Poza tym myślę, iż różnica między Carmen a Nestorką jest zasadnicza,
dlaczego więc wypowiadają się w taki sam sposób? Brakuje mi w ich słowach
czegoś indywidualnego.
Styl
1/4 pkt.
Styl masz troszkę ciężki, choć używasz
nieskomplikowanych zdań i zwrotów (Mówię tutaj o fakcie bardzo subiektywnego
pisania.). Narzucasz swoje zdanie czytelnikowi, np. na temat danej postaci lub
sytuacji, oraz traktujesz wszystko pobieżnie. Podczas czytania trudno mi było
znaleźć jakieś godne podumania zdanie (oprócz tego, które zacytowałam w
komentarzu do rozdziału dziewiątego). Również nie ujął mnie dobór słów, który stosujesz,
często też najzwyczajniej w świecie udziwniałaś (np. zamiast w wielokropku
postawić trzy kropki, stawiałaś z pięć, sześć; najdziwniejsze jednak było to,
że w niektórych momentach pisałaś poprawnie).
Nie przejmuj się jednak, gdyż fakt, że
teraz jest średnio, nie znaczy, że już nie będzie lepiej. Trzeba ćwiczyć,
ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Dużo czytaj i przede wszystkim
pisz — praktyka czyni mistrza. A potem, gdy już do perfekcji
opanujesz władanie piórem, możesz sobie z nas wszystkich zakpić, pisząc fantasy
narracją z mową potoczną (robiąc to jednak umiejętnie). Pewna kobieta
powiedziała, że właśnie tak postępowali tacy pisarze jak Szekspir. Szydzili ze
schematów.
Widzę,
iż masz zapał, tylko brakuje Ci kogoś, kto by Cię nakierował. Wiem, trudno jest
nauczyć się czegoś samemu, dlatego radziłabym poszukać bety, która wskazywałaby
Ci, gdzie popełniasz błędy, ale także doradzała, co masz w swoim stylu
poprawić.
Oryginalność
7/10 pkt.
Twoje opowiadanie jest, owszem, na swój
sposób oryginalne, ale jednocześnie powiela popularne schematy, jak tajna
szkoła dla „uzdolnionych” ludzi (którzy tak naprawdę są półdemonami, ale o tym
wcześniej nie wiedzą). Mimo wszystko otrzymasz dużo punktów, ponieważ nigdy nie
spotkałam się z taką narracją oraz spojrzeniem na demony jako istoty „dobre”.
Poprawność
9/20 pkt.
Tutaj, ale myślę, że to już wiesz, mam
sporo zastrzeżeń. Nie popełniasz żadnych błędów nagminnie — większość
to niepoprawny szyk zdania, braki w przecinkach i literówki. Na to nie ma
sposobu, trzeba po prostu dokładnie sprawdzać tekst i zasięgnąć pomocy kogoś
bardziej doświadczonego. Pojawiło się także u Ciebie parę zdań, które nie
mieściły się w kategorii „Poprawność”, ale nie miałam gdzie ich wcisnąć,
dlatego stworzyłam „Logikę”.
LOGIKA
Prolog
Nigdy nie okazywali swoich uczuć, byli jak roboty, ale nie stałam się przez to zimną egoistką. — To, że nie okazywali jej uczuć, nie oznacza, iż w ogóle ich nie mieli. Porównanie ich z robotami było równoznaczne z zasugerowaniem czytelnikowi, że nie odczuwali emocji.
Rozdział
1
Nie byłam tu w celach towarzyskich, nikt nie mógł mnie rozpoznać. — 1) Główna bohaterką idzie ulicą i twierdzi, że nie jest tam dla celów towarzyskich? To chyba logiczne, że idziemy drogą DO celu (np. kafejki lub domu); ona sama w sobie raczej nie jest miejscem spotkań. 2) To, że nie chce, by ktoś ją rozpoznał, nijak ma się do faktu, iż nie przebywała na ulicy dla celów towarzyskich.
Uśmiechnęłam
się, dziękując w duchu, że potrafiłam się z nią zaprzyjaźnić. — Nie ma czegoś takiego, jak
umiejętność zaprzyjaźniania się. Można być co najwyżej wygadanym, taktownym,
cierpliwym, co sprzyja rozwijaniu się interakcji. Ale nie „zaprzyjaźniającym
się”.
Jej
długie, rude włosy i urocze piegi, w pierwszej chwili przywiodły mi na myśl Anię
z Zielonego Wzgórza i dużo się nie pomyliłam, bo oprócz tego, że Sam
była starsza od tytułowej bohaterki miały to samo podejście do życia. — Tym zdaniem sugerujesz, że
na podejście do życia składa się między innymi wiek (patrz: poprawność).
Na
przeciwko tego wszystkiego, stała sofa relaksacyjna, z mahoniowym stoliczkiem
po prawej stronie. — Nie
ma czegoś takiego, jak sofa relaksacyjna. Jeżeli chodziło Ci o to, że główna
bohaterka lubiła na niej odpoczywać, to właśnie tak wystarczyło napisać.
Wtedy
pośród upiornego lasu, obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy się trzymać razem
i , że powtórzymy to w przyszłym roku. — Zdanie
wcześniej pisałaś, iż znaleźli domki. Jeśli chodziło Ci o ich lokalizację (w
upiornym lesie), to powinnaś ująć to inaczej.
Rozdział 2
Nie
mogłam zabrać ciuchów, bo to by się wydawało zbyt dziwne. Moje pamiątki nie
wzbudzały podejrzeń bo opiekunowie nie zaglądali mi do pokoju. — Skoro opiekunowie nie
zaglądali do jej sypialni, to co za różnica, czy wzięłaby ubrania, czy
pamiątki? I tak nikt tam nie chodził; nie wiedzieli, co trzyma w szafach. Swoją
drogą to dość dziwne stwierdzenie, zważając na fakt, że należałoby uprzątnąć
sypialnię i pozbyć się rzeczy zmarłej osoby. Nawet jeśli się tam za jej życia
nie bywało.
Od
zawsze wiedziałam, że jestem inna, a kiedy powiedziano mi kim, a raczej czym
jestem naprawdę uwierzyłam od razu. Bo słysząc słowo "pól demon"
poczułam jak burzy się we mnie jakaś ściana - mur, który trzymał mnie w nie
świadomości. — Jeżeli
przyjąć to co napisałaś dosłownie, to główna bohaterka uwierzyła, że jest
półdemonem, ponieważ pękł mur jej nieświadomości. Widzisz teraz błąd?
Dziewczyna uwierzyła, ponieważ zawsze czuła, że jest inna, a w następstwie
usłyszenia prawdy pękł ten cały mur.
Właśnie
podczas jednej z takich pierwszych rozmów, zapytałam jej dlaczego trafiłam do
tego Domu, wcześniej wiedziałam tylko, że aby ochronić siebie i swoich
przyjaciół muszę jej zaufać.
I zaufałam, bo w tej poważnej kobiecie było
coś takiego co zapewniało, że kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę. — Najpierw główna bohaterka
mówi, że musiała jej zaufać, by ochronić swoich przyjaciół, a potem, że zaufała
jej, ponieważ uważała ją za osobę, hm, szczerą (?). Troszkę nie za bardzo
rozumiem, co miałaś na myśli przez metaforę: kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę.
Rozdział 3
- Skarbie, obudź się! Jak Boga kocham, przysięgam, że kupię ci budzik. — To mówi demon. Demony nie kochają Boga.
Rozejrzałam
się za obcym mi chłopakiem i dostrzegłam go siedzącego obok Nestorki, która
gestem zapraszała do swojego stolika. — Skoro
siedział obok Nestorki, to już nie było potrzeby, by ona go zapraszała do
swojego stolika.
Chłopak
miał atletyczną figurę i z pewnością był wysoki. — Wzrost można określić
wzrokiem. Skąd ta niepewność w przemyśleniach bohaterki (mówię o wtrąceniu: z pewnością)?
-
Nie ważne. Ważniejsze jest, gdzie ty nas prowadzisz?- zapytałam z ożywieniem,
bo dopiero teraz zauważyłam, że znaleźliśmy się na obrzeżach miasta. — Skoro spacerowali po
Londynie, to dojście do obrzeży powinno im zająć trochę więcej czasu niż krótką
sprzeczkę. Miasto ma powierzchnię około 1500 km2.
BŁĘDY
[interpunkcja;
Prolog
Los
nigdy nie był dla mnie łaskawy. Wychowywałam się
w rodzinie zastępczej, która traktowała mnie jak lokatora.
Nigdy nie okazywali swoich uczuć; byli jak roboty, ale nie stałam się przez to zimną egoistką. — spójnik ale tutaj nie pasuje.
Nigdy nie okazywali swoich uczuć; byli jak roboty, ale nie stałam się przez to zimną egoistką. — spójnik ale tutaj nie pasuje.
Był
środek wakacji, gdy słońce
ogrzewało twarze zebranych (gdzie?) tu osób.
Obserwowałam
ich schowana pośród drzew. Mieli zapłakane oczy, a każdy gest okazywał rozpacz.
Zapewne
w tych czarnych strojach musiało im być gorąco, ale lecz najwyraźniej nie zwracali na to
uwagi; spojrzenia skupili na przemawiającym
do nich starcu.
To
byłoby dziwne, gdybym pojawiła się na
własnym pogrzebie, prawda?
Rozdział
1
Był
wieczór, a ja kiedy szłam
tak dobrze znana mi ulicą.
Co
jakiś czas zerkałam nerwowo na boki, obawiając
się ujrzenia znajomej twarzy.
Płaszcz
łopotał na wietrze, a włosy niesfornie latały na wszystkie strony, buntując się za każdym razem, gdy chciałam szczelniej nakryć je kapturem.
Muszę
je w końcu ściąć- pomyślałam zirytowana, po
raz kolejny przegrywając z nimi walkę. — Dodatkowo
zły zapis myśli. Powinnaś zaznaczyć je kursywą i oddzielić przecinkiem lub
myślnikiem zamiast dywizy (Muszę je w
końcu ściąć,/— pomyślałam
zirytowana, po raz kolejny przegrywając z nimi walkę.).
Kiedy
znajdowaliśmy się w mniej zaludnionym miejscu, napadałam
na niego z zaskoczenia, by następnie
wykręcić mu prawą rękę i sprawdzić, czy nie
ma na niej przypadkiem charakterystycznego, czarnego tatuażu w kształcie sierpa
księżyca o ostro zakończonych krawędziach.
Gdy na jego szczęście nie
znajdowałam nic takiego, wymazywałam nieznajomemu pamięć, patrząc głęboko w oczy i puszczałam wolno. Jednak gdy mój wzrok
dostrzegał znajomy znak, byłam zmuszona go zabić. Zazwyczaj wybierałam
szybką śmierć.
Zamknęłam
ze zrezygnowaniem drzwi i ruszyłam w stronę schodów. Byłam wykończona
i jedyne czego w tej chwili pragnęłam, to
wygodnego łóżka.
Jednak
musiałam chwilę zaczekać, bo zatrzymał mnie
znajomy głos:
-
Carmen! Poczekaj! - zawołała za mną Sam. — Gdy zapisujemy dialogi, używamy pauz
(—) lub ewentualnie półpauz (–). Dywizy (-) są znakiem ortograficznym,
dlatego stosowanie ich podczas pisania dialogów jest błędne.
-
Hm? Jestem zmęczona, czy nie możemy tego przełożyć na później? - zapytałam z
widoczna prośbą w oczach, ale Sam była bezwzględna:
-
Chciałam cie cię tylko
zapytać, jak poszedł patrol.
-
Nie znalazłam nikogo. Chyba zaczęli
się przed nami chować, i nie ukrywam, że mnie to martwi.
-
Na pewno nas rozgryźli, teraz to
my powinniśmy uważać. - W jej głosie słychać było smutek i
nie dziwiłam jej się; teraz mogliśmy tylko
oczekiwać na atak z ich strony, a nikt nie mógł przewidzieć, jak on może się zakończyć.
- Zgadzam się, ale. Mogłabym już
iść odpocząć? lub Ze wszystkim się zgadzam, ale chciałabym już iść
odpocząć. Jutro porozmawiamy. — Spójnik ale jest przeciwstawny, co oznacza,
że łączy zdania/równoważniki/wyrażenia, które „przeciwstawiają się” sobie. W
tym kontekście brzmi on błędnie.
-
Jeszcze jedno.... - westchnęłam zrezygnowana, ale ta, ignorując
mnie, kontynuowała:
-
Nestorka prosiła, abyś pojawiła się na
dzisiejszej kolacji... (bez przecinka)
- Przyjdę,
a teraz pozwolisz pozwól,
że... - Wskazałam głową
swój pokój w niemym błaganiu.
-
Pewnie, dobranoc. - Posłała mi buziaka i ruszyła w stronę
salonu.
Jej
długie, rude włosy i urocze piegi (bez przecinka) w pierwszej chwili
przywiodły mi na myśl Anię z Zielonego Wzgórza, i
dużo się nie pomyliłam, bo oprócz tego, że Sam była starsza, od
tytułowej bohaterki miały to samo podejście do życia. przypominały
siebie — zarówno podejściem do życia jak i wyglądem — niczym dwie krople
wody.
Rozejrzałam
się dookoła i z całym całkowitym przekonaniem
stwierdziłam, że kocham to miejsce.
Mój
pokój był duży, pomalowany na ciepłe pastelowe kolory; do
środka wpadało dużo słonecznego światła przez dwa ogromne okna, zajmujące całą
ścianę na przeciwko wejścia.
Obok
drzwi znajdowała się
niewielka (bez przecinka) biała szafa, a przeciwlegle do
niej, przylegając do ściany, stało moje
dwuosobowe łóżko.
U
jego nóg znajdowała się
wielka (bez
przecinka) dębowa skrzynia, w której przechowywałam
pamiątki z dawnego życia przeszłości.
Na
przeciwko tego wszystkiego (bez przecinka) stała sofa relaksacyjna (?),
z mahoniowym stoliczkiem po prawej stronie.
Nad
nią wisiało ogromne zdjęcie, oprawione w ramkę ogromne, oprawione w ramkę, zdjęcie (bez przecinka) na
którym pozowałam w otoczeniu dawnych przyjaciół.
Minęły już
dwa miesiące od
kiedy odeszłam; u nich rozpoczął się rok
szkolny.
Za kolejne kilka miesięcy zaczną o mnie zapominać, i to mnie cholernie bolało, bo wiedziałam, że ja ich nigdy nie zapomnę.
Za kolejne kilka miesięcy zaczną o mnie zapominać, i to mnie cholernie bolało, bo wiedziałam, że ja ich nigdy nie zapomnę.
Pamiętam
dokładnie, kiedy zostało zrobione to
zdjęcie.
Dostaliśmy
się do dobrych liceów; każdy cieszył się
szczęściem drugiej osoby.
Siedzieliśmy
przy ognisku, smarząc smażąc kiełbaski
i opowiadając straszne historie.
Pamiętam, jak Kler i Nick udawali, że się zgubili, a ja
wraz z Tamarą i Niną szukaliśmy ich, błądząc po ciemnym lesie. W końcu
wszyscy się zgubiliśmy naprawdę, wystraszeni po kilku godzinach trafiliśmy do
naszego domku, pamiętam jak strach w jednej chwili zamienił się w niepohamowaną
radość. — W końcu
wszyscy zgubiliśmy się naprawdę i dopiero po kilku godzinach, wystraszeni,
trafiliśmy do naszego domku. Pamiętam, jak w jednej chwili strach zamienił się
w niepohamowaną radość.
Wtedy, pośród upiornego lasu (?), obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemysię trzymać się razem i (bez przecinka) że powtórzymy to w przyszłym roku.
Wtedy, pośród upiornego lasu (?), obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy
Jednak
dwa dni później było mi dane zginąć dane mi było zginąć.
Rozdział 2
To
wszystko była iluzja, by moi najbliżsi
uwierzyli, że odeszłam w zaświaty.
Cały
ten wypadek samochodowy został zaaranżowany. Co prawda przez błąd kierowcy miałam
rozciętą nogę, ale od tego nie mogłam umrzeć.
Podczas
gdy moi "rodzice" pojechali na miejsce wypadku, ja wzięłam z
mojego dotychczas owego dotychczasowego domu
rzeczy, z którymi byłam związana duchowo.
Nie
mogłam zabrać ciuchów ubrań, bo to by się
wydawało zbyt dziwne. Moje pamiątki nie wzbudzały podejrzeń, bo opiekunowie nie
zaglądali mi do pokoju.
Od
zawsze wiedziałam, że jestem inna,
a kiedy powiedziano mi kim, a raczej czym jestem naprawdę, uwierzyłam
od razu wreszcie zrozumiałam
skąd to przeświadczenie.
Bo
słysząc słowo "pól półdemon", poczułam jak burzy się we mnie jakaś
ściana - mur, który trzymał mnie w nie świadomości nieświadomości. — Patrz: logika.
Dowiedziałam
się też czegoś o moich prawdziwych rodzicach; najprawdopodobniej
to ojciec był demonem, a matka zwykłą śmiertelniczką.
Właśnie
podczas jednej z takich tych pierwszych
rozmów (bez
przecinka) zapytałam się jej, dlaczego trafiłam do tego Domu. Wcześniej wiedziałam
tylko, że, aby ochronić siebie i swoich przyjaciół, muszę
jej zaufać.
I
zaufałam, bo w tej poważnej kobiecie było coś takiego, co
zapewniało, że kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę. — Patrz: logika.
Była
dobrze po trzydziestce, ale figury mogłaby jej po zazdrościć pozazdrościć nie jedna nastolatka.
Długie,
ciemne włosy wiązała w ciasny kok (bez przecinka) i ubierała
się elegancko w wytworne żakiety.
Była
też pełno krwistym pełnokrwistym demonem
i wytłumaczyła mi, że ten Dom, który od teraz jest moim schronieniem, jest też domem 9 dziewięciu innych pół demonów półdemonów.
Ponieważ
musiałaby opowiadać całą historie historię tego miejsca, a miała też inne
rzeczy na głowie, kazała mi przeczytać grubą księgę, która miała od
powiedzieć odpowiedzieć na
moje pytania, także te związane z demonami.
Mimo (bez przecinka) że
u niektórych Nestorka z pewnością wzbudzała strach, ja ją od razu
pokochałam (bez przecinka) za tą tę stanowczość, za szczerość i za tę widoczną chęć
pomocy.
Ją
też pokochałam (bez przecinka): za miłość do każdej żywej istoty i
za troskę o nas i ten Dom.
Włosy
upinała w lekkiego luźnego koka, nie wiele niewiele powyżej ramion; gustowała w kobiecych sukienkach ze wzorkiem w
kwiatki.
Już
po kilku tygodniach w Domu (bez przecinka) zaczęłam odczuwać, co to znaczy mieć kochającą rodzinę... i duże liczne rodzeństwo.
Wszędzie znajdują
się duże okna, a ściany okalają porastają winorośle.
A
to wszystko jest położone na 3 trój-hektarowej działce.
Wokół
domu od czasu do czasu gdzieniegdzie występują
mini lasy rosną zagajniki.
Dalej na północ (bez przecinka) wybudowano sale salę gimnastyczną, na
której odbywają się co tygodniowe cotygodniowe treningi, mające na
celu utrzymanie nas w dobrej kondycji.
Oczywiście
ze względu na Babcie Babcię powstał także też ogródek warzywny i sad.
Dom składa
się z czterech pięter, z czego dwa to
same pokoje i łazienki.
Na
parterze znajdują się kuchnia (bez przecinka) i duża jadalnia przypominająca bardziej
stołówkę, ponieważ składa się z dwuosobowych, okrągłych stolików.
Duży
salon, pełniący także funkcję pokój pokoju zabaw, ma drzwi
wyjściowe na taras i uroczy kominek.
Biblioteka
i gabinet Nestorki także znajdują się na parterze, ale do nich prowadzą
zawiłe korytarze, z którymi zapoznawałam się dobre 2 dwa tygodnie.
Wszyscy mamy po 16-17 szesnaście — siedemnaście lat. Jest nas
dziesiątka- ja, szalona Sam, zawsze uśmiechnięta Sabin, nieśmiała Nel, porywcza
Patrice, cichy i spokojny Luke, zdrowo walnięty Jhon, uwodzicielski Tyler,
tajemniczy Rob i... Ash.
Twierdzą,
że takie potwory jak my nie mają prawa stąpać po ich Ziemi ziemi, wiec na nas polują, zabijając po drodze
wszystko, co miało z nami jakikolwiek
kontakt - rodzinę, przyjaciół, nawet
przypadkowego przechodnia, którego tylko zapytaliśmy o godzinę.
Boją
się, bo ich przodkowie przez wieki nie wiedzieli, jak
nas skutecznie uśmiercić.
Jednak
nie tak łatwo je zdobyć, gdyż, aby mogło siać
spustoszenie, musi być wytopione w kuźni Lucyfera, aby
mogło siać spustoszenie.
Każdy
z nas dyżuruje na ulicach Londynu raz w tygodniu. Zazwyczaj robimy
to w parach, żeby było bezpieczniej.
Rozdział 3
Wszyscy
już czekają, a ty co? - Rozemocjonowany głos Babci zbudził mnie z
głębokiego snu; pewnie przeżywała powrót
tego całego Asha.
Wszyscy
tak go chwalą, a to przecież człowiek jak
każdy inny, albo raczej pól demon półdemon.
-
Tylko się ładnie ubierz (bez przecinka)! Chyba chcesz zrobić
wrażenie na Ashu?
-
Pewnie. - Przewróciłam oczami i otworzyłam szafę. Nie
miałam zamiaru się dla niego stroić, bo niby kim on jest?! w końcu nie jest nikim wyjątkowym, szczególnie dla mnie.
Zeszłam
po schodach i udałam się do jadalni. Pomyślałam, że może jednak coś zjem przed wyjściem.
W
sali panował gwar wywołany przez powrót "bohatera"; w końcu poświecił poświęcił kilka dni wolności, aby znaleźć dla nas
pomoc.
Tylko
nikt nie wie, jak było naprawdę. Możliwe, że w tym czasie się świetnie bawił,
ale to dla nich nieważne.
-
Miło mi (bez
kropki) - powiedziałam i spojrzałam na niego; jednak nagle tak zakręciło mi się w głowie, że
musiałam usiąść.
-
Ja z nią pójdę (bez kropki) - oznajmił Ash, chamsko wcinając
się w moje zdanie
się wtrącając.
Pierwszy
raz słyszałam jego głos i musiałam przyznać, że był taki... pociągający.
-
Świetnie! No to postanowione! Zjedzcie coś dzieci i możecie wyruszać ruszać.
-
Dlaczego poszedłeś ze mną? Nikt cie cię o
to nie prosił.
Szliśmy
słabo oświetlona ulicą, podczas gdy słońce
chyliło się ku zachodowi. Byłoby uroczo, zważając na krajobraz przedmieść Londynu,
gdyby nie mój towarzysz, który od czasu do czasu rzucał mi przelotne spojrzenia.
-
Halo! Odpłynąłeś?! Pytałam się coś ciebie.
-
Przepraszam, zamyśliłem się. Czy mogłabyś powtórzyć? - Spojrzał na
mnie i po raz kolejny użył tego swojego wkurzającego uśmiechu numer jeden.
Powstrzymałam
się przed przyłożeniem mu w tą tę śliczną mordkę i powtórzyłam.
Tym
razem dosłyszał usłyszał wszystko
wyraźnie.
-
Nie sądzisz, że ładne dziewczęta mogą paść łupem jakichś zacofanych
bandziorów?- Popatrzył na mnie przenikliwie tymi cudownymi
oczami, a na
moje policzki, mimo stanowczego protestu, wpłynęły
rumieńce. A on
kontynuował.
-
Na szczęście to ty miałaś dzisiaj dyżur, a nie Patrice. - Odwrócił ode
mnie wzrok i uśmiechnął się szyderczo.
-
Tak, cóż za fart. Co nie zmienia faktu, że ze mną poszedłeś (bez kropki) – ciągnęłam
powiedziałam niewinnie. — Bohaterka
nie ciągnęła, ponieważ wcześniej nic nie mówiła.
-
Z tobą będzie łatwiej (bez kropki) - odparł tajemniczo i uśmiechnął
się pod nosem.
-
Co masz na myśli? - zapytałam zaniepokojona jego słowami; automatycznie podniosłam brwi do góry w
geście zdziwienia, ukazując moje
zdziwienie.
-
Nikt nas nie będzie zaczepiał, prosząc o
twój numer (bez kropki) - roześmiał się.
-
Jesteś cholernie chamskim dupkiem (bez kropki) - stwierdziłam
spokojnie, patrząc na niego spod zmrużonych powiek.
-
A ty się nie umiesz ładnie wyrażać. Założę się, że nie masz za wielu przyjaciół.
-
W tym życiu nie (bez kropki) -odparłam jakby do siebie, jednak
on to usłyszał.
- Nie
ważne Nieważne. Ważniejsze
jest, A tak w ogóle, to gdzie ty nas
prowadzisz? - zapytałam z ożywieniem, bo dopiero teraz zauważyłam, że
znaleźliśmy się na obrzeżach miasta.
-
Zobaczysz (bez kropki) - powiedział tajemniczo i
przyspieszył.
-Mieliśmy
patrolować.- Podążyłam za nim, i aż w końcu zrównaliśmy krok.- I
zwolnij! Nie mam zamiaru brać udziału w maratonie!
-
Mogłabyś mi zaufać?- zapytał lekko wkurzony zdenerwowany.
- Proszę.
Po prostu baw się dobrze, okej?- Jego spojrzenie mnie hipnotyzowało.
-
Okej. Chwila! Co?! Nie!- Zdałam sobie sprawę, że mną manipuluje.
Oj, nie ładnie.
-
Posłuchaj mnie. Ten patrol nie ma już sensu (bez kropki) -
powiedział tylko i zaczął iść dalej.
-
Człowiek, którego szukałem, sprzedał nam
kilka informacji.
Nie
kontynuował, tylko szedł dalej, więc
postanowiłam zaryzykować (bez dwukropka).
-
Nie. Powiedz.- Zdawałam sobie sprawę ze swojego uporu.
-
No dobra.- Ha, złamałam go!- Agencja, obawiając się kolejnych ofiar, zamknęła się u
siebie i coś szykuje.
-
Nie pojmujesz?- Wydawał się zszokowany moim
refleksem umysłowym moją obojętną reakcją.
Musiałam
chwilę pomyśleć, za nim zanim zebrane
informacje wskakiwały na swoje miejsce i układały się w logiczna logiczną całość.
-
Daj mi chwilę (bez kropki) - poprosiłam.
-
Wiesz co? Powinnaś być blondynką (bez kropki) - stwierdził ze spokojem.
- Ała Aua!- Zaczął rozmasowywać
obolałe miejsce, a ja popatrzyłam na niego triumfalnie.- Jesteś brutalna!
-
Lepiej (bez
przecinka) żebym ja się nie wypowiadała na twój
temat (bez
kropki) - stwierdziłam groźnie. Byłam rozdrażniona i szczerze
mu odradzałam dalszego prowokowania mnie w duchu odradzałam mu dalszej prowokacji.
-
Tak, i wiem już, dlaczego od dłuższego
czasu nie natknęłam się na żadnego z nich.
Tylko
nie wiem, dlaczego mi tego wcześniej nie
powiedziałeś.
-
Ponieważ w "Makumbie" organizują świetne imprezy (bez kropki) -
oznajmił z miną odkrywcy.
-
Nadal nie rozumiem... Przecież moglibyśmy normalnie wyjść. John i
Patrice co wieczór chodzą się bawić na dyskoteki.
-
Nie łapiesz?- Chyba naprawdę zaczynałam go irytować.-
Logiczne myślenie nie jest twoją mocną stroną, co?- zapytał z rozbawieniem.
-
Znowu zaczynasz!- warknęłam, wytykając go
palcem. - A zresztą, dlaczego nie możesz mówić wprost, tylko każesz mi się
domyślać?
- Akurat
myślenie w twoim przypadku nie byłoby takie złe.- Zaczął się
śmiać; i
odskakiwać, dzięki czemu unikał moich kopnięć musiał wykonać parę uników, by uniknąć moich ciosów.
Stanęłam obrażona, bokiem do niego, i
skrzyżowałam ręce na piersi.
-
No przepraszaaaam.- Posłał mi skruszone spojrzenie.- A teraz
możemy już iść?
-
Wyjaśnij mi (bez kropki) - rozkazałam.
Popatrzyłam
na niego nie ufnie nieufnie.
A
co, jeżeli
mnie tam zostawi?
-
Przysięgam (bez kropki) - odparł żywo salutując przy tym
jak mały chłopiec bawiący się w żołnierza i pociągnął mnie w stronę klubu.
Wszędzie
znajdowały się magiczne stworzenia; wyczuwałam
ich aurę, od której było aż gęsto.
-
Chcesz się dołączyć, mała? Obiecuję, że ci się spodoba.- Uśmiechnął się
przy tym w obrzydliwy sposób i poklepał miejsce obok siebie.
-
Ona jest ze mną (bez kropki) - usłyszałam za sobą niebezpiecznie
brzmiący głos Asha, który zaczął mnie odciągać w stronę stolika. Jednak słyszałam jeszcze
głos tego faceta, który składał mi niemoralne propozycje, więc posłałam mu
uroczego fucka.
-
Masz charakterek.- Zaśmiał się demon.- A teraz przepraszam cię
na chwile chwilę,
ale muszę się przywitać z dawnymi przyjaciółmi (bez kropki)
- oznajmił i zaczął odchodzić w stronę baru.
-
Jeszcze się policzymy (bez kropki) - mruknęłam pod nosem i zaczęłam
obserwować tańczące osoby.
Poczułam
ukłucie w sercu; kiedy ja ostatnio
tak dobrze bawiłam się z przyjaciółmi?
-
Zatańczysz, o piękna?- Przestraszona nagłym
pojawieniem się nieznajomego mężczyzny o mało nie spadłam z krzesła.
Tak
więc (bez
przecinka) albo wilkołak, albo wampir.
Aby
to rozstrzygnąć, zbadałam jego aurę.
-
Nie dzięki. Nie tańczę (bez kropki) -odparłam obojętnie.
-
Niemożliwe. Toż to ciało stworzone jest do tańca, skarbie.- Był cholernie pewny
siebie. Typowa cecha
jego gatunku (bez przecinka) i właśnie
dlatego za nimi nie przepadam.
-
To ciało ma dobre geny i tyle (bez kropki) –
odpowiedziałam, gromiąc go wzrokiem. Niech lepiej tak na mnie
nie patrzy, bo na pewno nie będę jego deserem.
-
A teraz, złotko (bez kropki) pójdziesz ze mną. - Wlepił uparcie
we mnie wzrok i zaczął hipnotyzować.
-
Śmieszny jesteś.- Spojrzałam na niego wyniośle i uniosłam dumnie
brodę.
-
Nie lubię, kiedy ktoś się mnie nie
słucha!- Ewidentnie się
zdenerwował i zrobił krok w moją stronę. a
ja wiedziałam Zrozumiałam,
że trochę przegięłam.
Na
moje szczęście pojawił się Ash i zagrodził krwiopijcy dostęp do mnie drogę.
-
Zmuś mnie!- odparł wyzywająco, i wiedziałam, że teraz to on
przegiął.
No
nie powiem (bez przecinka) — byłam trochę zaintrygowana,
w końcu zaraz na moich oczach miała się rozegrać walka między pijawką a demonem, i jakby na to nie patrzeć (bez myślnika), o
mnie.
Ash
zupełnie nie wzruszony niewzruszony (bez przecinka) usiadł
na przeciw mnie i zawołał kelnerkę.
-
Wampiry lubią zawłaszczać „przywłaszczać” sobie
piękne, młode dziewczyny (bez przecinka) - odrzekł spokojnie.
Matko,
co się ze mną dzieję, do cholery?!
Udałam
jednak, że nie słyszałam, co przed chwilą
powiedział i złożyłam zamówienie.
Ja
oczywiście wzięłam coś bezalkoholowego,
bo nie podchodzą mi te wszystkie trunki, a Ash zamówił coś, co nie wyglądało zachęcająco, ale pił to na
własną odpowiedzialność.
-
A tak właściwie, to gdzie szukałeś tego
informatora?- zapytałam, popijając chłodną
Nestea.
-
A Paryżu Paryża (bez przecinka) nie?-
zapytał zdziwiony. Pewnie myślał, że jestem kolejną
zwolenniczką romantyzmu.
-
Doprawdy? Ty chyba nie masz co robić, skoro
wiesz takie rzeczy.- Roześmiał się.
-
Otóż mylisz się. Wiem dużo rzeczy, co nie znaczy, że nie mam żadnego
hobby.
-
Dobra, starczy! Prosiłem o
jedno.-Puścił do
mnie oczko.
-
Teraz ty mi wymień swoje zainteresowania (bez kropki) -
zażądałam i popatrzyłam na niego uważniej, opierając
podbródek na rękach.
-
No więc...- Rozsiadł się wygodniej na krześle.- Lubię
długie spacery po plaży...
-
No, ale bez jaj!- Zaczęłam się śmiać.
-
Ja mówię serio!- zaprzeczył, udając powagę, czym spowodował u mnie głupawkę.
Później,
siedząc w taksówce, myślałam o dzisiejszym
wieczorze i stwierdziłam, że się świetnie bawiłam.
Przez
ten krótki odcinek czasu czułam, jakbym
wróciła do dawnego życia: beztroskiego,
pełnego przyjaciół, bez ciągłych obaw, że zaraz zginę.
-
Tak?- Spojrzałam na
niego i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Siedzieliśmy ramie ramię w ramie ramię pośród kojących melodii, wydobywających się z radia.
-
Serio?!- wydarł się na całą taryfę, robiąc
przy tym minę mówiącą: " Nie spodziewałem się tego po tobie."
Dodatki
2/5 pkt.
Nie mam za co dać Ci punktów. Nie
zauważyłam, byś podczas pisania poczyniła jakieś postępy, jeśli chodzi o
poprawność lub styl. W podstronach również nie ma w czym przebierać.
Dam Ci jednak punkciki za zakładkę „Bohaterowie”, gdyż z pewnością pomogła mi
sobie poukładać niektóre wiadomości.
Podsumowanie
2/5 pkt.
Tak na zachętę powiem, że myślę, iż
jeżeli znajdziesz kogoś, kto pomoże Ci rozwinąć umiejętność pisania, z twoich
rączek wyjdą przyzwoite teksty. Potrzeba jednak najpierw dogłębnego
zaznajomienia się z zasadami pisowni oraz poznania praw rządzących sztuką
pisania.
Żegnając się, mam nadzieję, iż weźmiesz
moje rady do serca. Powodzenia, Dimidium Deamonium!
Ilość
zdobytych punktów:
63/100, czyli jesteś Żuczkiem
(Dostateczny — 3)
Hmm... Ja mam takie pytanie nie związane z oceną Leaeny. Czy mogłabym dziś dodać swoją ocenę? Bo nie wiem, czy jest tu jakaś kolejność, czy coś... :P
OdpowiedzUsuńOcenę można dodać już dzień po tym, jak koleżanka dodała swoją;) Czasem tylko odczekujemy dwa dni żeby nie zasłaniać jej tak szybko nowym postem. Nie ma żadnej kolejności. Śmiało;)
UsuńTrochę mnie nie było i mam tyle do nadrobienia, że aż się przeraziłam. Zabieram się za czytanie Waszych ocen i ogarnianie nowych elementów;)
Piszę ten komentarz, ponieważ chodzi mi od jakiegoś czasu po głowie stworzenie grafiki, której motywem byłby Włóczykij z "Muminków" pani Jansson. Oto obrazki, które według mnie się by nadawały - są jasne i kolorowe (będzie można ustawić ciemną czcionkę).
OdpowiedzUsuńhttp://www.voila.pl/305/l2agg/index.php?get=1&f=1
http://www.voila.pl/306/rq0ck/index.php?get=1&f=1
Włóczykij jest dla mnie postacią epicką. Zawiera sobie pierwiastek "bajkowy", lecz również może być dobrym nauczycielem. Świetnie nadawałby się na symbol naszej ocenialni.
Oto inne obrazki, które przypadły mi do gustu:
http://www.voila.pl/303/sn3ts/index.php?get=1&f=1
http://www.voila.pl/304/5fj5q/index.php?get=1&f=1
Pomysł, moim zdaniem, bardzo dobry. Włóczykij rzeczywiście się odpowiednio kojarzy, a takie jasne, pozytywne obrazki świetnie by pasowały. Poza tym, pierwszy obrazek szczególnie przypadł mi do gustu. Problem tylko w tym, żeby nas ludzie nie mylili z inną ocenialnią - Dolina Krytyki. Znacie ją? Tam motywem przewodnim są właśnie Muminki.
UsuńObrazki trochę małe jak na szablon;) Ale stworzenie "bajkowego" miejsca byłoby dobrym pomysłem. Chyba każdemu bajka kojarzy się z czymś dobrym, dzieciństwem, radością.
UsuńDolina Krytyki, o ile się nie mylę, bazuje na zupełnie innej kolorystyce, tzn. czarne tło i białe miejsce na wpisy.