środa, 9 stycznia 2013

[22] kochajac-wroga.blogspot.com

Adres bloga: kochajac-wroga
Oceniająca: Leaena
Autor: Dimidium Deamonium
Ocena: Standardowa



Okładka 3/5 pkt.

Twój adres brzmi troszkę jak tytuł pierwszego lepszego romansu z literatury popularnej (na którą tak często narzekamy, a i tak jesteśmy na bieżąco). Pachnie dość ciężko, szczególnie w zestawieniu z mroczno-tajemniczym fioletem w tle i nagłówku oraz cytatem: Czasami prawdziwa miłość stawia nam ultimatum... (Nawiasem mówiąc, na belce zdanie to zakończone jest wielokropkiem, a w nagłówku nie ma nawet kropki.) Nie, żebym była na nie, w końcu z jakiego powodu, lecz troszkę zdziwiłam się, porównując Twoje zgłoszenie. Pozwól, że zacytuję: Kategoria: Fantastyka + trochę romansu. Po wejściu na tego bloga z pewnością nie pomyślałabym, iż mam do czynienia z opowiadaniem fantasy, tym bardziej, że nie posiadasz zakładki „o blogu”/„o opowiadaniu”. 

Na pewno czytelnicy byliby wdzięczni, jeśli dałabyś im możliwość wyboru, to znaczy wstawiła odtwarzacz, ale nie ustawiała go na włączanie automatyczne. Ja nie lubię czytać przy muzyce, ot po prostu. Bardzo nie podobało mi się to, gdy, niczym natręt, ciągle włączała mi się ta piosenka „Introduction”. 


Grafika 6/10 pkt.

Nie wiem, czy szablon jest Twój, czy nie. Znalazłam u góry mały podpis — Dafne — ale za to nigdzie informacji o tym, że został przez nią wykonany. Musiałam napisać ten podpunkt jeszcze raz, ponieważ grafikę na początku zinterpretowałam jako Twojego autorstwa. To trochę niekulturalne, nie sądzisz? Praca co prawda jest podpisana, ale trudno to dostrzec. 

Fioletowa kolorystyka skłania mnie do wniosku, że tego romansu będzie więcej niż trochę. Przyglądając się nagłówkowi, mam takie samo wrażenie (Swoją drogą warto by było go poprawić. Ta kobieca twarz w futrynie wygląda dość dziwnie, a postać na dole jest po prostu zbędna.) . Trzy kobiety, oko-pentagram, futryna. Hm, to jakaś metafora? Trudno mi coś wykoncypować, jakoś nie tego spodziewałam się, czytając adres. Mimo wszystko szablon jest i być może nawiązuje do treści, choć mnie osobiście odpycha. 

Zwróciłam uwagę, że, gdy umieściłaś cytat w nagłówku, podkreśliłaś słowo ultimatum ozdobną czcionką o większym rozmiarze. Jestem ciekawa, czy to celowy zabieg, bo jeśli tak, to oznaczałoby, iż w swoim opowiadaniu poświęcisz się konsekwencjom, a nie uczuciom samym w sobie — przynajmniej tak ja to odebrałam. 

Nie podoba mi się sposób w jaki gospodarujesz linki. Przede wszystkim nie ma ani zakładki o Tobie, ani Twojej twórczości. Napisanie o czym piszesz nie zajmie Ci dużo czasu, a z pewnością ułatwi życie nowo przybyłym, dla których grafika i adres mogą być mylące. Poza tym umieszczanie linków do ocenialni zaraz obok takich zakładek jak „Bohaterowie”, „SPAM” jest nie na miejscu. Robisz na blogu niepotrzebny bałagan. 


Treść 41/60 pkt.

Prolog — Bo życie lubi się z nami bawić

Jest bardzo krótki. Zastanawiałam się, czy czasem, skoro przypadkowo usunęłaś jego pierwszą wersję, nie napisałaś drugiej, byle żeby była, ale to bardzo naciągana hipoteza. A nawet jeśli się nie mylę, to wcale Cię nie usprawiedliwiająca.


Trudno powiedzieć mi o nim coś konkretnego oprócz tego, że bohaterka ma problemy emocjonalne. Wywnioskowałam to z faktu, iż ciągle powtarzała jakie okropne miała życie, ale się nie poddała i jest silna. Sam ton jej przemyśleń można ująć w zdaniu: Jestem biedna i nikt mnie nie kocha, ale mimo to nie zeszłam na manowce, patrzcie! 

Była na własnym pogrzebie? Bardzo dobrze zakończyłaś. Mimo wszystko zepsułaś cały efekt długością oraz formą prologu. W sumie to dwa akapity. Moja wypowiedź już jest dłuższa. Co więc powinnaś poprawić? Rozpisać go. Jest to początek Twojego opowiadania i powinien wciągać. Żelazna zasada pisania powieści/opowiadania brzmi: opisywać a nie streszczać. W Twoim wypadku prolog wygląda jak opis, który zamieszcza wydawnictwo z tyłu książki.



 Rozdział 1 — Albo oni, albo ja

Właściwie to w tym rozdziale nie wydarzyło się nic szczególnego. Mam na myśli akcję. Całą jego treść wypełniały przemyślenia głównej bohaterki, Carmen. Oczywiście nie jest to błędem, choć przyznam, że nigdy nie spotkałam się z fantasy, którego akcja opowiada tylko o życiu i stanach wewnętrznych protagonisty. Myślę, że bardziej pasowałby tutaj gatunek: psychologiczne. Przynajmniej aktualnie. 


Dziewczyna jest półdemonem, co skłania ją do popełniania morderstw na swoich wrogach. I nic więcej nie wiem, przez co nie rozumiem idei tego pomysłu. Demony, które ja znam, są po stronie zła, mają jakieś nadprzyrodzone moce lub zdolności. Powinnaś szczegółowiej wyjaśnić, co oznacza w Twoim opowiadaniu być demonem. Czym Carmen wyróżnia się spośród innych? Może ma jakiś dar? I przede wszystkim należy postawić sobie pytanie: jaki jest tego cel? Co chciałaś osiągnąć, stwarzając półdemoniczną istotę i umieszczając ją w tak trudnych warunkach?

Rozdział troszeczkę chaotyczny, droga Dimidium Deamonium. Zaczęłaś jak Carmen idzie drogą, potem szybka rozmowa, opis sypialni i mnóstwo wspomnień, które zamiast pomóc nam zrozumieć o co w opowiadaniu chodzi, mącą. Na przykład: co ma do okoliczności jej śmierci fakt, że kiedyś siedziała w lesie i smażyła kiełbaski? To troszeczkę wyprowadziło mnie z równowagi, zupełnie nieproszenie psując tajemniczy nastrój. 



Rozdział 2 — Nestorka, Babcia, Dom 

Nie znalazłam nigdzie wyjaśnienia, kim tak naprawdę jest Nestorka. Pojawiła się w tytule, wspomniałaś o niej parę razy, ale, w przeciwieństwie do postaci Babci, nie przedstawiłaś.  
Kolejny rozdział (wliczając prolog to już trzeci fragment), kiedy nic się nie dzieje, a są praktycznie same opisy. Rozumiem Twoje starania, by dobrze przedstawić otoczenie oraz współlokatorów, ale lepiej, gdybyś zrobiła to na innej zasadzie. Mam tutaj na myśli przeplatanie się scen akcji i tych biernych — dialogów i opisów, np. Carmen idzie wieczorem coś zjeść, ponieważ nie zeszła na kolację i jest głodna (w tym czasie opisujesz wygląd domu). Potem może być trochę przemyśleń głównej bohaterki, później, powiedzmy, spotkała jakąś „siostrę” (przedstawienie postaci)... Jeżeli piszesz opowiadanie, powinno być bardziej dynamiczne. 

 Pod ostatnim rozdziałem stwierdziłam, że czuję niedosyt spowodowany brakiem informacji na temat „jak to jest z tymi demonami”. Tutaj pojawiło się dużo opisów, ale ku mojemu rozczarowaniu ani razu nie poruszyłaś tej kwestii. Skupiłaś się na wyglądzie domu oraz zwyczajach panujących wśród jego mieszkańców. Nie zwróciłabym na to szczególnej uwagi, gdyby chociaż te zwyczaje w jakiś sposób pomagały mi wyciągnąć samodzielne wnioski. Ale nic. Twoje półdemony niczym nie różnią się od zwykłych ludzi.



Rozdział 3 — Może się co do niego myliłam?

Widzę, że zaczęłaś wreszcie prowadzić opowiadanie. To dobrze. Przeraziła mnie jednak kolejna skrajność. Tutaj są same dialogi! Na przyszłość pamiętaj, by zachować zdrową równowagę — nie powinno być tak, że albo piszesz cały rozdział opisów, albo dialogów. Najprzyjemniej się czyta wtedy, gdy panuje między nimi harmonia, to ważne. Mam wrażenie, iż chciałaś po prostu „odwalić brudną robotę” jaką jest zaznajamianie czytelnika z światem przedstawionym, a potem pisać swobodnie, bez zmartwień, że czegoś jeszcze nie omówiłaś.

Nie wiem, co mam myśleć o Twoich półdemonach. Z jednej strony realistycznie przedstawiłaś Asha, a z drugiej mało przekonująco Carmen — która bądź co bądź jest główną bohaterką i powinna być bardziej wyrazista. Rzecz, która u niej razi, to jej sposób mówienia: liczne skróty myślowe i slang młodzieżowy. To zupełnie nie współgra ze stereotypem demona, przyznasz, prawda? Możliwe, że chciałaś być oryginalna — wtedy gratuluję i życzę powodzenia. Ale skoro nie chcesz trzymać się ogólnego schematu, powinnaś wykreować swoją własną podobiznę „Carmen półdemon”. Aktualnie jej zachowanie kwalifikuje się do grupy społecznej „Zakręconych Nastek”.

 Zastanawia mnie zachowanie Asha. Niby jest złośliwy wobec Carmen, a jednak okazuje się bardzo opiekuńczy, gdy zaczepia ją wampir. Bardzo zagadkowa postać. Ich rozmowa jednak nie była zbyt przyjemna w odbiorze, nie wiedziałam o czym mówią. W pierwszym rozdziale bardzo ogólnikowo napisałaś, że półdemony i demony polują na ludzi z charakterystycznym tatuażem w kształcie księżyca, a tutaj Carmen i Ash rozmawiają o jakiś patrolach, informatorze z Włoch... Nawet główna bohaterka w pewnym momencie zgubiła wątek, a co dopiero ja. 



Rozdział 4 – Żywioły

Bardzo szybko przeczytałam ten rozdział, ponieważ, w przeciwieństwie do poprzednich, akcja była wartka i zajmująca. Co prawda opowiadanie nadal ma wiele niewyjaśnionych kwestii, lecz rozdział ten kwalifikuje się o stadium wyżej.

Dziwi mnie zachowanie Carmen. Jeżeli chce się przebrać, to niech się przebiera — nie widzę problemu w fakcie, iż należało wyprosić chłopca z pokoju. Jeszcze bardziej zdziwiła mnie jej ostateczna decyzja — poszła do łazienki. Skoro tak po prostu miała łazienkę przy sypialni, to o co ona robiła tyle hałasu z tym całym przebieraniem?

Te ćwiczenia i poznanie swoje żywiołu były naprawdę dobre. Tylko jednak uwaga: Ash przyszedł po Carmen rano, a kiedy skończyli, Nestorka udała się, by przygotować kolację. Całą tę sytuację opisałaś tak, jakby trwała max dwie godziny, a nie prawie cały dzień. Poza tym wszystko przedstawiłaś w miarę logicznie.

Tak na marginesie, czytałaś może o dajmoniźmie? Jeżeli nie, to myślę, że powinnaś. Powstał na ten temat nawet film: „Złoty kompas”. U Ciebie następuje właśnie taka sytuacja; na podstawie cech osobowości przypisałaś każdemu bohaterowi zwierzę, które jest jego patronem. Warto rozszerzyć później ten temat, gdyż pomysł ma potencjał.

Potem jeszcze te żywioły. Czakra żywiołu? Bardzo intrygujące. Nie rozumiem jednak stwierdzenia, iż [czakra żywiołu] przepływa przez jego krew i dociera do oczu. Czakry to ośrodki energetyczne w naszym ciele. Są one stałe, umiejscowione (tak samo jak wątroba czy płuco) w jednym miejscu. Może gdybyś napisała, iż energia przetwarzana przez czakrę żywiołu przepływa razem z krwią, brzmiałoby to lepiej, choć i tak nie do końca zgodnie z prawdą. Kwadratowe (falowane i te inne) źrenice również nie były dobrym pomysłem; może zastanów się, czym innym mogą wyróżniać się oczy demonów. No i najważniejsza sprawa na koniec: oko-pentagram. Pentagram jest symbolem wszystkich pięciu żywiołów, dlatego błędem byłoby napisać, iż kształt źrenicy Carmen, która miała żywioł powietrza, razem z tęczówką współtworzył ten symbol. Pisałaś, że żywioł powietrza jest bardzo rzadki i pewnie chciałaś w ten sposób podkreślić jego wyjątkowość, ale to po prostu kaleczy właściwą symbolikę pentagramu.

Zachowanie Asha wieczorem było bardzo zabawne. Bardzo podoba mi się sposób w jaki go kreujesz.
- Carmen? - przemówił poważnie – trochę za poważnie,spojrzałam na niego i ujrzałam najcudowniejszy uśmiech na świecie, taki delikatny i rozbrajający, poczułam, że mam watę w kolanach.
- Tak?- starałam się, aby głos mi nie zadrżał i o dziwo się udało.
- But ci się rozwiązał.- oznajmił ze spokojem nadal patrząc mi w oczy. Z wściekłością wyrwałam rękę z jego uścisku i wbiegłam do pokoju trzaskając drzwiami.



Rozdział 5 — Wyjazd

Tutaj to się działo, prawda? Próba gwałtu? Ten cały Roderick był chyba niepoważny, obmacując Carmen w obecności tylu gości. Może nikogo przy nich przez tę chwilę nie było, ale zawsze ktoś mógł się zjawić. I w dodatku tak od razu... Nie spodobał mi się ten pomysł. Szczególnie, iż nie wnosił nic do fabuły, a jedynie zniesmaczył czytelnika.

Swoim zachowaniem Nel przypomina mi troszkę Hermionę Granger. Nagminne używanie zwrotu „czytałam ostatnio...” oraz nieśmiałość przywołują mi na myśl przemądrzałą, lecz równocześnie bardzo wrażliwą czarownicę. Myślę, że milej by się czytało, gdybyś dodała jej jeszcze jakieś cechy.

Wątek z Ashem się rozwija, co mnie niezwykle cieszy. Potrafisz zaciekawić, choć jak dla mnie wiadomym jest, iż chłopak bawi się uczuciami Carmen, pozując na zimnego drania, a jednocześnie sam do niej coś czuje. Znowu skojarzyła mi się Hermiona, a dokładniej popularne ostatnio dramione. Ach, chyba zjadłam za dużo mandarynek.

Mam pewne zastrzeżenie co do narracji. Wspominałam o tym już wcześniej, ale myślę, iż ten rozdział bardzo dobrze ukazuje, co miałam na myśli. Twoi bohaterowie zachowują się jak zwykli nastolatkowie. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że są typowymi przedstawicielami osobników w wieku trzynaście — piętnaście lat (a są troszkę starsi, przynajmniej takie mam wrażenie).

-Tu jesteś!- krzyknęła stając między nami i zwracając się do Asha, a mnie kompletnie ignorując.- Szukałam cię, zajmę nam najlepsze miejsca, dobrze? - spytała trzepocząc przy tym rzęsami w uwodzicielski sposób. Cholera, dobra jest.
- Jasne, zaraz przyjdę. -odparł oglądając się za odchodzącą blondynką, która kusząco kręciła biodrami. Masakra, jak można być, aż tak pustą?
Czy ten opis nie przywodzi Ci na myśl czegoś na wzór szczeniactwa? Albo to:
- Carmen. - podałam mu rękę lecz on zamiast ją uściskać, złożył na niej delikatny pocałunek nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie lubię takich staroświeckich zwyczajów, ale nie mogłam się oprzeć temu ujmującemu spojrzeniu błękitnych tęczówek.
- Mnie też pocałujesz?- oczywiście cudowną chwilę musiał zepsuć Ash. Wyglądał komicznie, kiedy tak trzepotał rzęsami i wpatrywał się w Roderica podsuwając mu swoją rękę.

Nie mam nic przeciwko takim zachowaniom. To po prostu taki typ ludzi. Mimo wszystko zastanawia mnie, dlaczego Twoi bohaterowie nie mają w sobie nic z „demonowatości”. Myślę, że wiesz, co mam na myśli.



Rozdział 6 — Przemyślenia

Tytuł rozdziału sugerował mi, że będzie dużo przemyśleń. Owszem, były, ale jakoś tak mało w porównaniu do akcji.

Wcześniej miałam zamiar zwrócić Ci uwagę na fakt, że to opowiadanie do niczego nie zmierza. Prawdziwa fabuła to taka, którą można streścić jednym (może złożonym, ale jednym) zdaniem. Po przeczytaniu kolejnego rozdziału jestem jeszcze bardziej w tym utwierdzona, choć końcowe spostrzeżenia Carmen dają jakąś nadzieję. O tym jednak szczegółowiej wypowiem się w „Fabuła/Wątki”.

Dziwi mnie zachowanie Nicol. Trzyma takiego łajdaka na swoim ranczu? Jeżeli jest naprawdę tak inteligentna, jak próbujesz ją przedstawić, powinna dać Roderickowi jasno do zrozumienia, że bez pracy nie ma kołaczy, a o molestowaniu jej gości to już w ogóle powinien zapomnieć. Może chciałaś pokazać, że kuzynka Nestroki ma dobre serce? W sumie można przyjąć takie wyjaśnienie, ale to się kłóci z moim wewnętrznym przekonaniem, iż Nicol to mądra kobiecina, która dba o swoich gości.

Ta kłótnia na ognisku była troszeczkę bez sensu. Pomysłowi nie mam nic do zarzucenia, ale nie rozumiem na co ona była. Nic do fabuł nie wniosła. Może gdybyś troszeczkę pozmieniała jej przebieg — powiedzmy, wyeksponowała wątek zauroczenia Nel i Jhona lub kwestię nienawiści między Patrice a Carmen, na wszystko miałabym zupełnie inne spojrzenie, a tak to widzisz.



Rozdział 7 — Wycieczka

Była dopiero siódma rano, ale słyszałam jak przy stajniach i klatkach tworzy się ruch. To chore, żeby wstawać o tak wczesnej porze. — Mój dziadek już by Cię wychował, droga Carmen, a jakże.

Zastanawia mnie pewien fakt. Napisałaś, że przyjaciółka Carmen przekonywała ją przez pół godziny, by razem wybrały się na klify, a oto dialog, który miał tę sytuację ilustrować.
-A jak cię ładnie poproszę?
-Ty nie umiesz ładnie prosić.
Byłam już po śniadaniu i siedziałam w salonie z moją trzepniętą przyjaciółką.
 […] [opis pomieszczenia] Rudowłosa już dobre pół godziny przekonywała mnie do wspólnego wypadu na klify.
-Przecież kochasz naturę. A poza tym, wyobrażasz sobie jaki to będzie wspaniały widok, kiedy staniemy razem nad samą przepaścią?
-Ta, ale jest strasznie gorąco i nie chcę dostać udaru... - odparłam, wachlując się znacząco ręką.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że jesteś demonem i dla ciebie nie istnieje coś takiego jak udar? - spytała, chcąc mnie zabić wzrokiem.
-Dobra, niech ci będzie. - W końcu uległam.


Według Ciebie ta rozmowa wiarygodnie oddaje to, że Carmen dała się namówić dopiero po trzydziestu minutach? Jak dla mnie dziewczyna zgodziła się prawie natychmiast.

Poza tym scena na klifie była świetna, a reakcja Carmen bardzo... emocjonalna. Myślę, iż to jak dotąd najlepsza scena, zdecydowanie. Pod względem językowym mam trochę do zarzucenia, ale udało mi się mimo wszystko skupić na przesłaniu i udało się. Poczułam nawet dreszczyk, gdy bohaterka zbiegła z klifu prosto do lasu, chcąc zobaczyć, czy Ash żyje. Widać, że jak chcesz, to potrafisz.

Nie rozumiem troszeczkę motywacji rządzących Carmen, gdy ta odmówiła wypadu na miasto z Ann i Ashem. Duma? Być może, jednak wydaje mi się, że w narracji nie powinnaś używać zwrotów typu: nie, to, żebym była zazdrosna, gdy tak naprawdę jest zazdrosna i to bardzo. Pewnie chciałaś pokazać przez to, że dziewczyna oszukuje samą siebie, ale nie przekonało mnie to.



Rozdział 8 — Powrót

Zaintrygowałaś mnie. Nareszcie coś się zaczęło dziać.

Zacznę od końca, ponieważ nadal w głowie pulsuje mi pytanie „dlaczego?”, odnoszące się właśnie do sceny finałowej. Będąc przyzwyczajona do słodkawo-nudnej paplaniny Carmen na temat tego, jaki Ash jest przystojny, jestem autentycznie wstrząśnięta. Zwrot akcji w przypadku Twojego opowiadania podziałał na mnie niczym kubeł zimnej wody.

Nagłe pojawienie się agencji i porwanie Nel było, przyznaję, bardzo dobrym pomysłem. Wróciło to napięcie z początku opowiadania. Zastanawia mnie jednak fakt, jak to się stało, że Carmen poruszała się tak, że mijani przeze mnie ludzie rozmywali się jak drzewa obserwowane przez szyby jadącego samochodu i nikt na to nie zwrócił uwagi. Potem dalsza część: I tak jak podczas jazdy samochodem, zaczęło mi się robić niedobrze, więc odwróciłam wzrok. Rozumiem, że od szyby w samochodzie można odwrócić wzrok, ale od czego niby miała odwrócić go Carmen, skoro sama napędzała swoje kończyny do takiej prędkości? Nie rozumiem.

Poza tą emocjonującą sceną, na początku także dużo pisałaś o Ann i Ashu. Opiekunka romansowała z uczniem? Dobrze, powiedzmy, że po kryjomu można to zaakceptować, bo takie sytuacje się zdarzają, ale oni to robili jawnie i nikogo to nie dziwiło. Z opisy jej wyglądu wywnioskowałam, że jest młoda i atrakcyjna, więc nie dziwię się, iż Ash, który bądź co bądź jest bardzo podatny na kobiece wdzięki, stracił dla niej głowę. W przypadku Ann sprawa ma się nieco inaczej, ponieważ jest dorosła i Ash jest pod jej opieką. Kiedy Carmen używała zwrotu Ann kocha Asha, byłam pełna wątpliwości. Ten związek nie ma przyszłości.

Dobrze, że wreszcie postawiłaś sprawę jasno. Bohaterce podoba się Ash. Nie nazwałabym tego od razu miłością, ale skoro ona tak twierdzi, nie będę narzucać jej swojego zdania. Swoją drogą Carmen to dość dziwna istota. Zmienia zdanie szybciej niż skarpetki. Może jej się jeszcze odwidzi.

Wspomnę jeszcze, iż uważam wątek „tajemniczego zachowania Nel” za intrygujący. Szkoda, że wspomniałaś o tym dopiero, gdy ta została porwana i prawdopodobnie umrze, a nie podczas pobytu nastolatków na ranczu, ponieważ jakoś urozmaiciłabyś tamtą monotonną akcję.



Rozdział 9 — Śmierć czeka każdego

Pola i lasy przewijające się za oknem wzbudzały fascynację, a oczekiwanie na kontrolera biletów było najciekawszym zajęciem. — Jeszcze pod koniec rozdziału poprzedniego wspomniałaś, iż nie mogła nigdy podczas podróży patrzeć przez okno samochodu, gdyż robiło jej się niedobrze.

Kiedy przeczytałam tytuł, wiedziałam, że jednak uśmiercisz Nel. Szkoda, była moją ulubioną bohaterką. Wzbudziłaś we mnie coś na kształt wzruszenia.

Podchodząc do akcji od strony technicznej, zauważyłam wiele niedociągnięć. Chociażby ten fragment, gdy napisałaś o mocy: niby Carmen pokonała nią przeciwników, a potem zemdlała ze zmęczenia nad ciałem przyjaciółki. Pod koniec rozdziału Jhon powiedział, iż Agenci zabrali ciało Nel, co oznacza, że ocknęli się przed Carmen. Nie rozumiem w takim razie, dlaczego nie zabili Carmen Diablim Szkłem. Chyba taki jest ich nadrzędny cel — unicestwiać demony. Myślałam chwilę, co mogło Tobą kierować, gdy zrobiłaś tak rażący błąd logiczny. Ostatecznie doszłam do wniosku, że widzimisię.

Poza tym zamierzam skupić się jeszcze na Diablim Szkle. Na początku opowiadania napisałaś, że demona może uśmiercić wyłącznie cios w serce, i to tylko tym narzędziem. Nel natomiast zmarła na skutek dotyku. Cytując dodatkowo fragment z drugiego rozdziału: Demona wystarczy oblać święconą wodą, aby go spalić, aby nie wszedł do domu wystarczy powiesić w którymś z pokoi krzyż, ale my byliśmy pól demonami, cechy ludzkie pozwalały nam na dużo więcej, można jeszcze stwierdzić, iż półdemony były dodatkowo odporne. Nie rozumiem więc, dlaczego Nel zginęła. Mogła się osłabić, zemdleć, czy coś w tym stylu, ale żeby od razu umrzeć?

Hm, co Ann robi w pociągu? O ile się nie mylę, jest pracownicą na ranczu Nikol, w takim razie powinna siedzieć tam i wyrabiać dniówkę. Fakt, że była na peronie jest jeszcze do przyjęcia; mogła przecież dostać od pracodawcy zadanie przetransportowania gości bezpiecznie do pociągu, ale co ona już w nim robiła, nie mam pojęcia.

Spostrzeżenie na końcu rozdziału, że razem z Nel odeszło poczucie bezpieczeństwa jest bardzo trafne. Nadaje nastroju.



Fabuła/Wątki 6/10 pkt.

Tak jak obiecałam, rozwinę tutaj kwestie, o których w komentarzach do rozdziałów wspomniałam tylko pobieżnie. 

Fabuła, szczerze powiedziawszy, nie zachwyca. Niby coś się dzieje, niby akcja idzie do przodu, ale tak naprawdę nie wiadomo po co. Wszystko zmieniło się dopiero wtedy, gdy porwana została Nel, a tak się składa, że jest to koniec przedostatniego rozdziału przez Ciebie opublikowanego, mającego numer osiem. Rozumiem, że musiałaś się rozkręcić i odpowiednio Czytelnika w swój świat wprowadzić, lecz, jakby się tak zastanowić, osiem rozdziałów podczas których nie dzieje się nic, to dość dużo. W tym czasie można odstraszyć mnogość potencjalnych czytelników. 

Wątków na szczęście jest sporo, choć dawkowane są one w dość dziwnej proporcji. Chociażby Nel, która jest ważną postacią ze względu na to, iż odkryła coś ważnego (tylko jeszcze nie napisałaś co), a jej śmierć jest przełomowym momentem w powieści, pojawiała się stosunkowo rzadko. Tak samo jak Agenci. Sugeruję, iż gdybyś bardziej skupiła się na innych bohaterach niż Carmen lub Ashu, czytałoby się przyjemniej. Każdy z czytelników wybrałby sobie jakiegoś ulubionego, a Ty mogłabyś mieć zawsze w zanadrzu jakąś postać lub wydarzenie o którym byś pisała. Nie dziwię Ci się, że opuściła Cię wena — pisanie ciągle o uczuciach Carmen do Asha może się stać nudne i monotonne.  

Zastanawia mnie jeszcze fakt, jak adres odnosi się do tego wszystkiego, co przeczytałam. Wątek miłosny jest cały czas jeden — Carmen i Ash. Rozumiem, że parę razy dziewczyna dość mocno zdenerwowała się na chłopaka, ale nie przypominam sobie, by zaistniała między nimi wrogość. Jedynymi antagonistami zdają się być tutaj Agenci, ale podczas czytania ani razu nie natknęłam się na coś, co sugerowało by mi, iż między którymś z nich a bohaterką pojawiło się uczucie. 

Chcę jeszcze na końcu powiedzieć, iż w rozdziale „Przemyślenia” (na końcu) Carmen zastanawiała się nad czymś, co może być podstawą do ciekawego wątku psychologicznego, mianowicie jej przemiany wewnętrznej. Zwróciłam Ci na to uwagę wcześniej, ale nie wyjaśniłam, co mam na myśli.



Rozwinięcie akcji 2/6 pkt.

Akcja toczy się szybko, ale wbrew pozorom nie dzieje się nic ciekawego. Kiedy czyta się to opowiadanie, ma się wrażenie, że opublikowane zostały streszczenia, nie rozdziały. Dialogi wyglądają, jakby wycięto z nich jedną trzecią kwestii (tak odczuwałam w rozdziałach późniejszych, bo na początku czytało się dość przyjemnie), a opisy albo zajmują całą stronę bez żadnych przerw na sceny, albo nie ma ich w ogóle i występują tylko dialogi. Powinnaś potrenować trochę tę czynność, jaką jest zdrowa harmonia między poszczególnymi elementami. Nada to Twojemu opowiadaniu trochę inny, lepszy klimat. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Nie porzucasz wątków, nie gnasz z akcją w trybie ekspresowym.



Świat przedstawiony 7/10 pkt.

Tutaj mogę Cię pochwalić, ponieważ opisujesz miejsca, postacie, uczucia, myśli i wszystko inne, co zahacza o formę opisową. Zdarza Ci się często, iż przedobrzasz, robiąc wywody nawet na półtorej strony, by zaraz napisać dialog pozbawiony żadnych komentarzy narratora, lecz należą Ci słowa uznania. Tak niewiele Autorek w Twoim wieku dba o swój światek (a już szczególnie te, które piszą fan fiction).  

Zastanawia mnie jednakże fakt, dlaczego tematyka demonów była poruszana prze Ciebie tak rzadko. Zważając na fakt, że jest to opowiadanie o półdemonach, powinnaś jak najbardziej zagłębić się w ich filozofię. Co rozumiesz przez istotę półdemona-półczłowieka? Nie uzyskałam odpowiedzi na to pytanie, chociaż minęło już dziewięć rozdziałów. Nie zadowoliło mnie jedno zdanko mówiące o tym, że jeżeli jeden rodzic jest człowiekiem a drugi demonem, z ich związku powstanie półdemon. No ale jak to, może ktoś pomyśleć, przecież demony nie mają ciała, w jaki więc sposób mogą mieć dzieci z ludźmi? Poza tym, o ile mi wiadomo, istoty demoniczne są złe, podstępne, a ich celem jest niszczenie jasnej strony. Z tego co przeczytałam, Twoje półdemonki są dobre. Zabijają tylko dlatego, by Agenci nie zabili ich. W konsekwencji nurtowało mnie zagadnienie: skoro ktoś je chciał zabić, to chyba jednak musiały czynić coś, co było dla cywilizacji ludzkiej szkodliwe. Z kontekstu można wywnioskować, że Carmen sądzi, iż Agenci to „głupie człowieki”. Tak do końca naprawdę nic nie wiem na temat twoich demonów.



Bohaterowie 4/10 pkt.

Carmen — Główna bohaterka Twojego opowiadania, a jest najbardziej nijaka ze wszystkich. Trudno mi o niej powiedzieć coś konkretnego. Sprawiała wrażenie takiej wyluzowanej, zawsze trzymającej nerwy na wodzy dziewczyny, a tak naprawdę płakała chyba wśród swoich przyjaciół najczęściej. Nie mam pojęcia z jakiej racji należy jej się rzadki żywioł powietrza. Przecież ona nie ma w sobie nic oryginalności — jest taka sama jak tysiące angielskich nastolatek. Nawet jej myślenie (bo przecież ona była narratorką i opisywała wydarzenia ze swojej perspektywy) zdawało się nie mieć głębi. Ot, taka o przeciętnym intelekcie.  

Jej patronem jest pantera, powiadasz? Jakoś wcześniej ani razu nie zauważyłam u niej giętkości oraz zdolności cichego, zwinnego poruszania się. Raz nawet przewróciła się na schodach. Dopiero wtedy, gdy dziewczyna dowiedziała się, iż jej opiekunem jest piękny, dziki kocur, nagle okazało się, że jest wygimnastykowana, silna i dumna. Hm, wcześniej tylko udawała fajtłapę (słowo fajtłapa ma tutaj także odniesienie do jej sposobu bycia i pojmowania świata)? 

Ash — Nie lubię go, ale jest to innego rodzaju niechęć niż do Carmen. On po prostu jest wiarygodny, dlatego budzi we mnie prawdziwe uczucia. Te jego złośliwe komentarze, dziwaczne pomysły i głupawy uśmieszek, jakby świat, włącznie z wszystkimi dziewczynami, należał do niego, przywołuje mi wspomnienia osobników jemu podobnych. Muszę także przyznać, że jego zachowanie i niektóre uwagi potrafią rozbawić.

Nestorka — Intrygująca, tajemnicza postać, którą spłyciłaś w sposób niewiarygodny. Opiekunka półdemonów, pewnie sama ma jakieś doświadczenia związane z walką z Agencją, a tutaj przypomina mi taką zwykłą babcię „dam Ci dokładkę, bo ten brzuszek boli Cię z głodu”. W dodatku napisałaś, że jest „czystej krwi” demonem, a w tekście wygląda jak człowiek. Jej postać w ogóle mąci, ponieważ jest jedynym prawdziwy demonem w opowiadaniu (więc powinna się czymś odznaczać lub chociaż wiedzieć o swojej rasie dość dużo), a tu niczym się nie wyróżnia. Czasami nawet używała slangu młodzieżowego, co już w ogóle mnie zszokowało. 

 Nel — Nieśmiała, inteligentna istotka. Pisałaś o niej mało, a szkoda, bo z tej całej demonicznej rodziny ona była najbardziej dojrzała. Żadna z niej postać idealna, lecz zdecydowanie lepsza niż te wszystkie dziewczęta, którym w głowie tylko wygłupy. 

Sam — Bardzo żywiołowa i pewna siebie dziewczyna. Ogrywa chłopaków karty. Kiedy przeczytałam, iż jej patronem jest lis, pogratulowałam Ci w duchu; lepiej wybrać nie mogłaś. Według mnie jednak porównanie jej do Ani z Zielonego Wzgórza było nietrafne. Ja wyobrażałam ją sobie jako dziewczynę w luźnych koszulkach z pacyfami (lub innymi charakterystycznymi znakami) i przekrzywioną kolorową czapką (ale nie z daszkiem), która zasłaniała pocieniowane do ramion, rude włosy. Wiem, bardzo kłóci się to i z słownym opisem i ze zdjęciem w zakładce „Bohaterowie”, lecz według mnie dobrze oddaje jej osobowość i styl życia. Widok Ani Shirley grającej w pokera z pewnością wywołałby szok.  

Ann — Bardzo stereotypowa, ale postacie epizodyczne mają to do siebie. Zgrzyta mi u niej jedynie fakt, że „zakochała się” w nastolatku, co jest bardzo dużym, ale jedynym błędem, który wystąpił podczas jej konstrukcji.



Dialogi/Narracja 5/10 pkt.

Nigdy nie spotkałam się w opowiadaniu fantasy z narracją, która byłaby tak prozaiczna. To z pewnością nie jest złe; bardzo dobrze, że starasz się łamać schematy. Jednak nie jestem przekonana, czy aby na pewno podołałaś temu zadaniu. O wiele lepiej czytałoby się tę historię, jeśli narrator byłby bardziej wszechstronny. Co mam tutaj na myśli? Używanie bardziej skomplikowanych i wyszukanych zwrotów oraz analizowanie zachowania bohaterów z większą głębią. Przyczepianie etykietek do bohaterów: pusta, trzepnięta, podrywacz, zakochany w motoryzacji (przykłady z Twojego tekstu) może ułatwia Ci zadanie, ale z pewnością niszczy całą przyjemność odkrywania poszczególnych aspektów rzeczywistości, zarówno jeżeli chodzi o postacie, jak i środowisko w którym żyją.

Dialogi są śmieszne. To wiem na pewno. Sposób w jaki wypowiadają się postacie, ma w sobie coś z komizmu — naśladujesz aż za bardzo mowę potoczną (zwroty typu: ogarnąć się, masakra, odpłynąć (zamiast zamyślić), gadać itp.). Nawet gdy sytuacja była poważna, Twój styl zaczepiał o slang młodzieżowy i różnego rodzaju skróty myślowe. To są półdemony, więc raczej powinny być bardziej niedotknięte cywilizacją i jej pułapkami. Poza tym myślę, iż różnica między Carmen a Nestorką jest zasadnicza, dlaczego więc wypowiadają się w taki sam sposób? Brakuje mi w ich słowach czegoś indywidualnego.



Styl 1/4 pkt.

Styl masz troszkę ciężki, choć używasz nieskomplikowanych zdań i zwrotów (Mówię tutaj o fakcie bardzo subiektywnego pisania.). Narzucasz swoje zdanie czytelnikowi, np. na temat danej postaci lub sytuacji, oraz traktujesz wszystko pobieżnie. Podczas czytania trudno mi było znaleźć jakieś godne podumania zdanie (oprócz tego, które zacytowałam w komentarzu do rozdziału dziewiątego). Również nie ujął mnie dobór słów, który stosujesz, często też najzwyczajniej w świecie udziwniałaś (np. zamiast w wielokropku postawić trzy kropki, stawiałaś z pięć, sześć; najdziwniejsze jednak było to, że w niektórych momentach pisałaś poprawnie). 

Nie przejmuj się jednak, gdyż fakt, że teraz jest średnio, nie znaczy, że już nie będzie lepiej. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Dużo czytaj i przede wszystkim pisz — praktyka czyni mistrza. A potem, gdy już do perfekcji opanujesz władanie piórem, możesz sobie z nas wszystkich zakpić, pisząc fantasy narracją z mową potoczną (robiąc to jednak umiejętnie). Pewna kobieta powiedziała, że właśnie tak postępowali tacy pisarze jak Szekspir. Szydzili ze schematów.

 Widzę, iż masz zapał, tylko brakuje Ci kogoś, kto by Cię nakierował. Wiem, trudno jest nauczyć się czegoś samemu, dlatego radziłabym poszukać bety, która wskazywałaby Ci, gdzie popełniasz błędy, ale także doradzała, co masz w swoim stylu poprawić.



Oryginalność 7/10 pkt.      
  
Twoje opowiadanie jest, owszem, na swój sposób oryginalne, ale jednocześnie powiela popularne schematy, jak tajna szkoła dla „uzdolnionych” ludzi (którzy tak naprawdę są półdemonami, ale o tym wcześniej nie wiedzą). Mimo wszystko otrzymasz dużo punktów, ponieważ nigdy nie spotkałam się z taką narracją oraz spojrzeniem na demony jako istoty „dobre”.



Poprawność 9/20 pkt.

Tutaj, ale myślę, że to już wiesz, mam sporo zastrzeżeń. Nie popełniasz żadnych błędów nagminnie — większość to niepoprawny szyk zdania, braki w przecinkach i literówki. Na to nie ma sposobu, trzeba po prostu dokładnie sprawdzać tekst i zasięgnąć pomocy kogoś bardziej doświadczonego. Pojawiło się także u Ciebie parę zdań, które nie mieściły się w kategorii „Poprawność”, ale nie miałam gdzie ich wcisnąć, dlatego stworzyłam „Logikę”. 


LOGIKA

Prolog


Nigdy nie okazywali swoich uczuć, byli jak roboty, ale nie stałam się przez to zimną egoistką. — To, że nie okazywali jej uczuć, nie oznacza, iż w ogóle ich nie mieli. Porównanie ich z robotami było równoznaczne z zasugerowaniem czytelnikowi, że nie odczuwali emocji.



 Rozdział 1

Nie byłam tu w celach towarzyskich, nikt nie mógł mnie rozpoznać. — 1) Główna bohaterką idzie ulicą i twierdzi, że nie jest tam dla celów towarzyskich? To chyba logiczne, że idziemy drogą DO celu (np. kafejki lub domu); ona sama w sobie raczej nie jest miejscem spotkań. 2) To, że nie chce, by ktoś ją rozpoznał, nijak ma się do faktu, iż nie przebywała na ulicy dla celów towarzyskich. 


Uśmiechnęłam się, dziękując w duchu, że potrafiłam się z nią zaprzyjaźnić. — Nie ma czegoś takiego, jak umiejętność zaprzyjaźniania się. Można być co najwyżej wygadanym, taktownym, cierpliwym, co sprzyja rozwijaniu się interakcji. Ale nie „zaprzyjaźniającym się”.
 Jej długie, rude włosy i urocze piegi, w pierwszej chwili przywiodły mi na myśl Anię z Zielonego Wzgórza i dużo się nie pomyliłam, bo oprócz tego, że Sam była starsza od tytułowej bohaterki miały to samo podejście do życia. — Tym zdaniem sugerujesz, że na podejście do życia składa się między innymi wiek (patrz: poprawność). 

Na przeciwko tego wszystkiego, stała sofa relaksacyjna, z mahoniowym stoliczkiem po prawej stronie. — Nie ma czegoś takiego, jak sofa relaksacyjna. Jeżeli chodziło Ci o to, że główna bohaterka lubiła na niej odpoczywać, to właśnie tak wystarczyło napisać.

Wtedy pośród upiornego lasu, obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy się trzymać razem i , że powtórzymy to w przyszłym roku. — Zdanie wcześniej pisałaś, iż znaleźli domki. Jeśli chodziło Ci o ich lokalizację (w upiornym lesie), to powinnaś ująć to inaczej.



Rozdział 2


Nie mogłam zabrać ciuchów, bo to by się wydawało zbyt dziwne. Moje pamiątki nie wzbudzały podejrzeń bo opiekunowie nie zaglądali mi do pokoju. — Skoro opiekunowie nie zaglądali do jej sypialni, to co za różnica, czy wzięłaby ubrania, czy pamiątki? I tak nikt tam nie chodził; nie wiedzieli, co trzyma w szafach. Swoją drogą to dość dziwne stwierdzenie, zważając na fakt, że należałoby uprzątnąć sypialnię i pozbyć się rzeczy zmarłej osoby. Nawet jeśli się tam za jej życia nie bywało. 

Od zawsze wiedziałam, że jestem inna, a kiedy powiedziano mi kim, a raczej czym jestem naprawdę uwierzyłam od razu. Bo słysząc słowo "pól demon" poczułam jak burzy się we mnie jakaś ściana - mur, który trzymał mnie w nie świadomości. — Jeżeli przyjąć to co napisałaś dosłownie, to główna bohaterka uwierzyła, że jest półdemonem, ponieważ pękł mur jej nieświadomości. Widzisz teraz błąd? Dziewczyna uwierzyła, ponieważ zawsze czuła, że jest inna, a w następstwie usłyszenia prawdy pękł ten cały mur.

Właśnie podczas jednej z takich pierwszych rozmów, zapytałam jej dlaczego trafiłam do tego Domu, wcześniej wiedziałam tylko, że aby ochronić siebie i swoich przyjaciół muszę jej zaufać.

 I zaufałam, bo w tej poważnej kobiecie było coś takiego co zapewniało, że kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę. — Najpierw główna bohaterka mówi, że musiała jej zaufać, by ochronić swoich przyjaciół, a potem, że zaufała jej, ponieważ uważała ją za osobę, hm, szczerą (?). Troszkę nie za bardzo rozumiem, co miałaś na myśli przez metaforę: kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę



Rozdział 3

 - Skarbie, obudź się! Jak Boga kocham, przysięgam, że kupię ci budzik. — To mówi demon. Demony nie kochają Boga.


 Rozejrzałam się za obcym mi chłopakiem i dostrzegłam go siedzącego obok Nestorki, która gestem zapraszała do swojego stolika. — Skoro siedział obok Nestorki, to już nie było potrzeby, by ona go zapraszała do swojego stolika.

Chłopak miał atletyczną figurę i z pewnością był wysoki. — Wzrost można określić wzrokiem. Skąd ta niepewność w przemyśleniach bohaterki (mówię o wtrąceniu: z pewnością)?

- Nie ważne. Ważniejsze jest, gdzie ty nas prowadzisz?- zapytałam z ożywieniem, bo dopiero teraz zauważyłam, że znaleźliśmy się na obrzeżach miasta. — Skoro spacerowali po Londynie, to dojście do obrzeży powinno im zająć trochę więcej czasu niż krótką sprzeczkę. Miasto ma powierzchnię około 1500 km2.


BŁĘDY


[interpunkcjasłowo błędnesłowo, które powinno zastąpić błędne (lub nowe, zaproponowane)powtórzenie]



Prolog


Los nigdy nie był dla mnie łaskawy. Wychowywałam się w rodzinie zastępczej, która traktowała mnie jak lokatora.

Nigdy nie okazywali swoich uczuć; byli jak roboty, ale nie stałam się przez to zimną egoistką. — spójnik ale tutaj nie pasuje. 


Był środek wakacji, gdy słońce ogrzewało twarze zebranych (gdzie?) tu osób.

Obserwowałam ich schowana pośród drzew. Mieli zapłakane oczy, a każdy gest okazywał rozpacz. 

Zapewne w tych czarnych strojach musiało im być gorąco, ale lecz najwyraźniej nie zwracali na to uwagi; spojrzenia skupili na przemawiającym do nich starcu.

To byłoby dziwne, gdybym pojawiła się na własnym pogrzebie, prawda?


Rozdział 1 


Był wieczór, a ja kiedy szłam tak dobrze znana mi ulicą. 

Co jakiś czas zerkałam nerwowo na boki, obawiając się ujrzenia znajomej twarzy.

Płaszcz łopotał na wietrze, a włosy niesfornie latały na wszystkie strony, buntując się za każdym razem, gdy chciałam szczelniej nakryć je kapturem.

Muszę je w końcu ściąć- pomyślałam zirytowana, po raz kolejny przegrywając z nimi walkę. — Dodatkowo zły zapis myśli. Powinnaś zaznaczyć je kursywą i oddzielić przecinkiem lub myślnikiem zamiast dywizy (Muszę je w końcu ściąć,/ pomyślałam zirytowana, po raz kolejny przegrywając z nimi walkę.).

Kiedy znajdowaliśmy się w mniej zaludnionym miejscu, napadałam na niego z zaskoczenia,  by następnie wykręcić mu prawą rękę i sprawdzić, czy nie ma na niej przypadkiem charakterystycznego, czarnego tatuażu w kształcie sierpa księżyca o ostro zakończonych krawędziach. 

Gdy na jego szczęście nie znajdowałam nic takiego, wymazywałam nieznajomemu pamięć,  patrząc głęboko w oczy i puszczałam wolno. Jednak gdy mój wzrok dostrzegał znajomy znak, byłam zmuszona go zabić. Zazwyczaj wybierałam szybką śmierć.

Zamknęłam ze zrezygnowaniem drzwi i ruszyłam w stronę schodówByłam wykończona i jedyne czego w tej chwili pragnęłam, to wygodnego łóżka.

Jednak musiałam chwilę zaczekać, bo zatrzymał mnie znajomy głos:

- Carmen! Poczekaj! - zawołała za mną Sam. — Gdy zapisujemy dialogi, używamy pauz (—) lub ewentualnie półpauz (–). Dywizy (-) są znakiem ortograficznym, dlatego stosowanie ich podczas pisania dialogów jest błędne.

- Hm? Jestem zmęczona, czy nie możemy tego przełożyć na później? - zapytałam z widoczna prośbą w oczach, ale Sam była bezwzględna:

- Chciałam cie cię tylko zapytać, jak poszedł patrol.

- Nie znalazłam nikogo. Chyba zaczęli się przed nami chować, i nie ukrywam, że mnie to martwi.

- Na pewno nas rozgryźli, teraz to my powinniśmy uważać. - W jej głosie słychać było smutek i nie dziwiłam jej się; teraz mogliśmy tylko oczekiwać na atak z ich strony, a nikt nie mógł przewidzieć, jak on może się zakończyć.

- Zgadzam sięale. Mogłabym już iść odpocząć? lub Ze wszystkim się zgadzam, ale chciałabym już iść odpocząć. Jutro porozmawiamy. — Spójnik ale jest przeciwstawny, co oznacza, że łączy zdania/równoważniki/wyrażenia, które „przeciwstawiają się” sobie. W tym kontekście brzmi on błędnie.

- Jeszcze jedno.... - westchnęłam zrezygnowana, ale ta, ignorując mnie, kontynuowała:
- Nestorka prosiła, abyś pojawiła się na dzisiejszej kolacji... (bez przecinka)

- Przyjdę, a teraz pozwolisz pozwól, że... - Wskazałam głową swój pokój w niemym błaganiu.

- Pewnie, dobranoc. - Posłała mi buziaka i ruszyła w stronę salonu.

Już pierwszego dnia w tym miejscu gdy ją poznałam, wiedziałam, że to nie będzie zwykła znajomość. — Już pierwszego dnia mojego pobytu tutaj, kiedy ją poznałam, wiedziałam, że to nie będzie zwykła znajomość.

Jej długie, rude włosy i urocze piegi (bez przecinka) w pierwszej chwili przywiodły mi na myśl Anię z Zielonego Wzgórza, i dużo się nie pomyliłam, bo oprócz tego, że Sam była starsza, od tytułowej bohaterki miały to samo podejście do życia. przypominały siebie — zarówno podejściem do życia jak i wyglądem — niczym dwie krople wody.

Rozejrzałam się dookoła i z całym całkowitym przekonaniem stwierdziłam, że kocham to miejsce.

 Mój pokój był duży, pomalowany na ciepłe pastelowe kolory; do środka wpadało dużo słonecznego światła przez dwa ogromne okna, zajmujące całą ścianę na przeciwko wejścia.

Obok drzwi znajdowała się niewielka (bez przecinka) biała szafa, a przeciwlegle do niej, przylegając do ściany, stało moje dwuosobowe łóżko.

U jego nóg znajdowała się wielka (bez przecinka) dębowa skrzynia, w której przechowywałam pamiątki z dawnego życia przeszłości. 

Na przeciwko tego wszystkiego (bez przecinka) stała sofa relaksacyjna (?), z mahoniowym stoliczkiem po prawej stronie. 

Nad nią wisiało ogromne zdjęcie, oprawione w ramkę ogromne, oprawione w ramkę, zdjęcie (bez przecinka) na którym pozowałam w otoczeniu dawnych przyjaciół.

Minęły już dwa miesiące od kiedy odeszłam; u nich rozpoczął się rok szkolny.

Za kolejne kilka miesięcy zaczną o mnie zapominać, i to mnie cholernie 
bolało, bo wiedziałam, że ja ich nigdy nie zapomnę.

Pamiętam dokładnie, kiedy zostało zrobione to zdjęcie.

Dostaliśmy się do dobrych liceów; każdy cieszył się szczęściem drugiej osoby. 

Siedzieliśmy przy ognisku, smarząc smażąc kiełbaski i opowiadając straszne historie.

Pamiętam, jak Kler i Nick udawali, że się zgubili, a ja wraz z Tamarą i Niną szukaliśmy ich, błądząc po ciemnym lesie. W końcu wszyscy się zgubiliśmy naprawdę, wystraszeni po kilku godzinach trafiliśmy do naszego domku, pamiętam jak strach w jednej chwili zamienił się w niepohamowaną radość. — W końcu wszyscy zgubiliśmy się naprawdę i dopiero po kilku godzinach, wystraszeni, trafiliśmy do naszego domku. Pamiętam, jak w jednej chwili strach zamienił się w niepohamowaną radość.

Wtedy, pośród upiornego lasu (?), obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy się trzymać się razem i (bez przecinka) że powtórzymy to w przyszłym roku.


Jednak dwa dni później było mi dane zginąć dane mi było zginąć.


Rozdział 2



To wszystko była iluzja, by moi najbliżsi uwierzyli, że odeszłam w zaświaty. 

Cały ten wypadek samochodowy został zaaranżowany. Co prawda przez błąd kierowcy miałam rozciętą nogę, ale od tego nie mogłam umrzeć.

Podczas gdy moi "rodzice" pojechali na miejsce wypadku, ja wzięłam z mojego dotychczas owego dotychczasowego domu rzeczy, z którymi byłam związana duchowo.

Nie mogłam zabrać ciuchów ubrańbo to by się wydawało zbyt dziwne. Moje pamiątki nie wzbudzały podejrzeń, bo opiekunowie nie zaglądali mi do pokoju.

Od zawsze wiedziałam, że jestem inna, a kiedy powiedziano mi kim, a raczej czym jestem naprawdę, uwierzyłam od razu wreszcie zrozumiałam skąd to przeświadczenie. 

Bo słysząc słowo "pól półdemon", poczułam jak burzy się we mnie jakaś ściana - mur, który trzymał mnie w nie świadomości nieświadomości. — Patrz: logika.

Dowiedziałam się też czegoś o moich prawdziwych rodzicach; najprawdopodobniej to ojciec był demonem, a matka zwykłą śmiertelniczką. 

Właśnie podczas jednej z takich tych pierwszych rozmów (bez przecinka) zapytałam się jej, dlaczego trafiłam do tego Domu. Wcześniej wiedziałam tylko, że, aby ochronić siebie i swoich przyjaciół, muszę jej zaufać.

I zaufałam, bo w tej poważnej kobiecie było coś takiego, co zapewniało, że kiedy spojrzysz w jej oczy - ujrzysz prawdę. — Patrz: logika. 

Była dobrze po trzydziestce, ale figury mogłaby jej po zazdrościć pozazdrościć nie jedna nastolatka.

Długie, ciemne włosy wiązała w ciasny kok (bez przecinka) i ubierała się elegancko w wytworne żakiety. 

Była też pełno krwistym pełnokrwistym demonem i wytłumaczyła mi, że ten Dom, który od teraz jest moim schronieniem, jest też domem 9 dziewięciu innych pół demonów półdemonów.

Ponieważ musiałaby opowiadać całą historie historię tego miejsca, a miała też inne rzeczy na głowie, kazała mi przeczytać grubą księgę, która miała od powiedzieć odpowiedzieć na moje pytania, także te związane z demonami.

Mimo (bez przecinka) że u niektórych Nestorka z pewnością wzbudzała strach, ja ją od razu pokochałam (bez przecinka) za   stanowczość, za szczerość i za  widoczną chęć pomocy. 

Ją też pokochałam (bez przecinka): za miłość do każdej żywej istoty i za troskę o nas i ten Dom.

Włosy upinała w lekkiego luźnego koka, nie wiele niewiele powyżej ramion; gustowała w kobiecych sukienkach ze wzorkiem w kwiatki. 

Już po kilku tygodniach w Domu (bez przecinka) zaczęłam odczuwać, co to znaczy mieć kochającą rodzinę... i duże liczne rodzeństwo.

Wszędzie znajdują się duże okna, a ściany okalają porastają winorośle. 

A to wszystko jest położone na 3 trój-hektarowej działce. 

Wokół domu od czasu do czasu gdzieniegdzie występują mini lasy rosną zagajniki. Dalej na północ (bez przecinka) wybudowano sale salę gimnastyczną, na której odbywają się co tygodniowe cotygodniowe treningi, mające na celu utrzymanie nas w dobrej kondycji.

Oczywiście ze względu na Babcie Babcię powstał także też ogródek warzywny i sad.

Dom składa się z czterech pięter, z czego dwa to same pokoje i łazienki. 

Na parterze znajdują się kuchnia (bez przecinka) i duża jadalnia przypominająca bardziej stołówkę, ponieważ składa się z dwuosobowych, okrągłych stolików. 

Duży salon, pełniący także funkcję pokój pokoju zabaw, ma drzwi wyjściowe na taras i uroczy kominek. 

Biblioteka i gabinet Nestorki także znajdują się na parterze, ale do nich prowadzą zawiłe korytarze, z którymi zapoznawałam się dobre 2 dwa tygodnie. 

Wszyscy mamy po 16-17 szesnaście — siedemnaście lat. Jest nas dziesiątka- ja, szalona Sam, zawsze uśmiechnięta Sabin, nieśmiała Nel, porywcza Patrice, cichy i spokojny Luke, zdrowo walnięty Jhon, uwodzicielski Tyler, tajemniczy Rob i... Ash.

Twierdzą, że takie potwory jak my nie mają prawa stąpać po ich Ziemi ziemi, wiec na nas polują, zabijając po drodze wszystko, co miało z nami jakikolwiek kontakt - rodzinę, przyjaciół, nawet przypadkowego przechodnia, którego tylko zapytaliśmy o godzinę.

 Boją się, bo ich przodkowie przez wieki nie wiedzieli, jak nas skutecznie uśmiercić.

Demona wystarczy oblać święconą wodą, aby go spalić, aby nie wszedł do domu wystarczy powiesić w którymś z pokoi krzyż, ale my byliśmy pól demonami, cechy ludzkie pozwalały nam na dużo więcej. — Aby spalić demona, wystarczy oblać go święconą wodą; jeśli chce się, by nie wszedł do domu, należy powiesić w którymś z pokoi krzyż. My byliśmy jednak pół-demonami i cechy ludzkie czyniły nas bardziej odpornymi. 

Jednak nie tak łatwo je zdobyć, gdyż, aby mogło siać spustoszenie, musi być wytopione w kuźni Lucyfera, aby mogło siać spustoszenie

Każdy z nas dyżuruje na ulicach Londynu raz w tygodniuZazwyczaj robimy to w parach, żeby było bezpieczniej.


Rozdział 3



Wszyscy już czekają, a ty co? - Rozemocjonowany głos Babci zbudził mnie z głębokiego snu;  pewnie przeżywała powrót tego całego Asha. 

Wszyscy tak go chwalą, a to przecież człowiek jak każdy inny, albo raczej pól demon półdemon.

- Tylko się ładnie ubierz (bez przecinka)! Chyba chcesz zrobić wrażenie na Ashu?

- Pewnie. - Przewróciłam oczami i otworzyłam szafę. Nie miałam zamiaru się dla niego stroić, bo niby kim on jest?! w końcu nie jest nikim wyjątkowym, szczególnie dla mnie.

Zeszłam po schodach i udałam się do jadalni. Pomyślałam, że może jednak coś zjem przed wyjściem.

W sali panował gwar wywołany przez powrót "bohatera"; w końcu poświecił poświęcił kilka dni wolności, aby znaleźć dla nas pomoc. 

Tylko nikt nie wie, jak było naprawdę. Możliwe, że w tym czasie się świetnie bawił, ale to dla nich nieważne.

- Miło mi (bez kropki) - powiedziałam i spojrzałam na niego; jednak nagle tak zakręciło mi się w głowie, że musiałam usiąść.

- Ja z nią pójdę (bez kropki) - oznajmił Ash, chamsko wcinając się w moje zdanie
się wtrącając

Pierwszy raz słyszałam jego głos i musiałam przyznać, że był taki... pociągający.
- Świetnie! No to postanowione! Zjedzcie coś dzieci i możecie wyruszać ruszać.
- Dlaczego poszedłeś ze mną? Nikt cie cię o to nie prosił.

Szliśmy słabo oświetlona ulicą, podczas gdy słońce chyliło się ku zachodowiByłoby uroczo,  zważając na krajobraz przedmieść Londynu, gdyby nie mój towarzysz, który od czasu do czasu rzucał mi przelotne spojrzenia.

- Halo! Odpłynąłeś?! Pytałam się coś ciebie.

- Przepraszam, zamyśliłem się. Czy mogłabyś powtórzyć? - Spojrzał na mnie i po raz kolejny użył tego swojego wkurzającego uśmiechu numer jeden.

 Powstrzymałam się przed przyłożeniem mu w   śliczną mordkę i powtórzyłam. 

Tym razem dosłyszał usłyszał wszystko wyraźnie.

- Nie sądzisz, że ładne dziewczęta mogą paść łupem jakichś zacofanych bandziorów?- Popatrzył na mnie przenikliwie tymi cudownymi oczami, a na moje policzki, mimo stanowczego protestu, wpłynęły rumieńce. A on kontynuował.

- Na szczęście to ty miałaś dzisiaj dyżur, a nie Patrice. - Odwrócił ode mnie wzrok i uśmiechnął się szyderczo.

- Tak, cóż za fart. Co nie zmienia faktu, że ze mną poszedłeś (bez kropki) – ciągnęłam powiedziałam niewinnie. — Bohaterka nie ciągnęła, ponieważ wcześniej nic nie mówiła. 

- Z tobą będzie łatwiej (bez kropki) - odparł tajemniczo i uśmiechnął się pod nosem.

- Co masz na myśli? - zapytałam zaniepokojona jego słowami; automatycznie podniosłam brwi do góry w geście zdziwienia, ukazując moje zdziwienie.

- Nikt nas nie będzie zaczepiał, prosząc o twój numer (bez kropki) - roześmiał się.

- Jesteś cholernie chamskim dupkiem (bez kropki) - stwierdziłam spokojnie, patrząc na niego spod zmrużonych powiek.

- A ty się nie umiesz ładnie wyrażać. Założę się, że nie masz za wielu przyjaciół.

- W tym życiu nie (bez kropki) -odparłam jakby do siebie, jednak on to usłyszał.

Nie ważne NieważneWażniejsze jest, A tak w ogóle, to gdzie ty nas prowadzisz? - zapytałam z ożywieniem, bo dopiero teraz zauważyłam, że znaleźliśmy się na obrzeżach miasta.

- Zobaczysz (bez kropki) - powiedział tajemniczo i przyspieszył.

-Mieliśmy patrolować.- Podążyłam za nim, i  w końcu zrównaliśmy krok.- I zwolnij! Nie mam zamiaru brać udziału w maratonie!

- Mogłabyś mi zaufać?- zapytał lekko wkurzony zdenerwowany.

- Wiesz? To będzie trudne, zważywszy na to, że znam cie cię dopiero od godziny!

- Proszę. Po prostu baw się dobrze, okej?- Jego spojrzenie mnie hipnotyzowało.

- Okej. Chwila! Co?! Nie!- Zdałam sobie sprawę, że mną manipuluje. Oj, nie ładnie.

- Posłuchaj mnie. Ten patrol nie ma już sensu (bez kropki) - powiedział tylko i zaczął iść dalej.

- Człowiek, którego szukałem, sprzedał nam kilka informacji.

 Nie kontynuował, tylko szedł dalej, więc postanowiłam zaryzykować (bez dwukropka).

-Yygh .- Wzniósł oczy do nieba.(nowy akapit) - Nie wystarczy ci, że wiem, że patrole nic nam nie dadzą?- spytał z prośbą w oczach; najwyraźniej nie chciał mi mówić wszystkiego, ale ja byłam nienasycona informacjami.

- Nie. Powiedz.- Zdawałam sobie sprawę ze swojego uporu.

- No dobra.- Ha, złamałam go!- Agencja, obawiając się kolejnych ofiar, zamknęła się u siebie i coś szykuje.

- Nie pojmujesz?- Wydawał się zszokowany moim refleksem umysłowym moją obojętną reakcją. 

Musiałam chwilę pomyśleć, za nim zanim zebrane informacje wskakiwały na swoje miejsce i układały się w logiczna logiczną całość.

- Daj mi chwilę (bez kropki) - poprosiłam.

- Wiesz co? Powinnaś być blondynką (bez kropki) - stwierdził ze spokojem.

Ała Aua!- Zaczął rozmasowywać obolałe miejsce, a ja popatrzyłam na niego triumfalnie.- Jesteś brutalna!

- Lepiej (bez przecinka) żebym ja się nie wypowiadała na twój temat (bez kropki) - stwierdziłam groźnie. Byłam rozdrażniona i szczerze mu odradzałam dalszego prowokowania mnie w duchu odradzałam mu dalszej prowokacji.

- Tak, i wiem już, dlaczego od dłuższego czasu nie natknęłam się na żadnego z nich.
Tylko nie wiem, dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś.

- Ponieważ w "Makumbie" organizują świetne imprezy (bez kropki) - oznajmił z miną odkrywcy.

- Nadal nie rozumiem... Przecież moglibyśmy normalnie wyjść. John i Patrice co wieczór chodzą się bawić na dyskoteki.

- Nie łapiesz?- Chyba naprawdę zaczynałam go irytować.- Logiczne myślenie nie jest twoją mocną stroną, co?- zapytał z rozbawieniem.

- Znowu zaczynasz!- warknęłam, wytykając go palcem. - A zresztą, dlaczego nie możesz mówić wprost, tylko każesz mi się domyślać?

- Akurat myślenie w twoim przypadku nie byłoby takie złe.- Zaczął się śmiać; i odskakiwać, dzięki czemu unikał moich kopnięć musiał wykonać parę uników, by uniknąć moich ciosów.

   Stanęłam obrażona, bokiem do niego, i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No przepraszaaaam.- Posłał mi skruszone spojrzenie.- A teraz możemy już iść?
- Wyjaśnij mi (bez kropki) - rozkazałam.

Popatrzyłam na niego nie ufnie nieufnie.

A co, jeżeli mnie tam zostawi?

- Przysięgam (bez kropki) - odparł żywo salutując przy tym jak mały chłopiec bawiący się w żołnierza i pociągnął mnie w stronę klubu.

Wszędzie znajdowały się magiczne stworzenia; wyczuwałam ich aurę, od której było aż gęsto.

Nie wielka Niewielka grupka siedząca najbliżej wejścia, a tym samym nas, grała w pokera i z tego, co zdążyłam zauważyć, rozbieranego.

- Chcesz się dołączyć, mała? Obiecuję, że ci się spodoba.- Uśmiechnął się przy tym w obrzydliwy sposób i poklepał miejsce obok siebie.

- Ona jest ze mną (bez kropki) - usłyszałam za sobą niebezpiecznie brzmiący głos Asha, który zaczął mnie odciągać w stronę stolika. Jednak słyszałam jeszcze głos tego faceta, który składał mi niemoralne propozycje, więc posłałam mu uroczego fucka.

- Masz charakterek.- Zaśmiał się demon.- A teraz przepraszam cię na chwile chwilę, ale muszę się przywitać z dawnymi przyjaciółmi (bez kropki) - oznajmił i zaczął odchodzić w stronę baru.

- Jeszcze się policzymy (bez kropki) - mruknęłam pod nosem i zaczęłam obserwować tańczące osoby. 

Poczułam ukłucie w sercu; kiedy ja ostatnio tak dobrze bawiłam się z przyjaciółmi?
- Zatańczysz, o piękna?- Przestraszona nagłym pojawieniem się nieznajomego mężczyzny o mało nie spadłam z krzesła. 

Tak więc (bez przecinka) albo wilkołak, albo wampir. 

Aby to rozstrzygnąć, zbadałam jego aurę.

- Nie dzięki. Nie tańczę (bez kropki) -odparłam obojętnie.

- Niemożliwe. Toż to ciało stworzone jest do tańca, skarbie.- Był cholernie pewny siebie. Typowa cecha jego gatunku (bez przecinka) i właśnie dlatego za nimi nie przepadam.

- To ciało ma dobre geny i tyle (bez kropki) – odpowiedziałam, gromiąc go wzrokiem. Niech lepiej tak na mnie nie patrzy, bo na pewno nie będę jego deserem.

- A teraz, złotko (bez kropki) pójdziesz ze mną. - Wlepił uparcie we mnie wzrok i zaczął hipnotyzować.

- Śmieszny jesteś.- Spojrzałam na niego wyniośle i uniosłam dumnie brodę.

- Nie lubię, kiedy ktoś się mnie nie słucha!- Ewidentnie się zdenerwował i zrobił krok w moją stronę. a ja wiedziałam Zrozumiałam, że trochę przegięłam.

Na moje szczęście pojawił się Ash i zagrodził krwiopijcy dostęp do mnie drogę.

- Zmuś mnie!- odparł wyzywająco, i wiedziałam, że teraz to on przegiął.

 No nie powiem (bez przecinka) — byłam trochę zaintrygowana, w końcu zaraz na moich oczach miała się rozegrać walka między pijawką a demonem, i jakby na to nie patrzeć (bez  myślnika), o mnie.

Ash zupełnie nie wzruszony niewzruszony (bez przecinka) usiadł na przeciw mnie i zawołał kelnerkę.

- Wampiry lubią zawłaszczać „przywłaszczać” sobie piękne, młode dziewczyny (bez przecinka) - odrzekł spokojnie.

Matko, co się ze mną dzieję, do cholery?!

Udałam jednak, że nie słyszałam, co przed chwilą powiedział i złożyłam zamówienie.

Ja oczywiście wzięłam coś bezalkoholowego, bo nie podchodzą mi te wszystkie trunki, a Ash zamówił coś, co nie wyglądało zachęcająco, ale pił to na własną odpowiedzialność.

- A tak właściwie, to gdzie szukałeś tego informatora?- zapytałam, popijając chłodną Nestea. 

- A Paryżu Paryża (bez przecinka) nie?- zapytał zdziwiony. Pewnie myślał, że jestem kolejną zwolenniczką romantyzmu.

- Doprawdy? Ty chyba nie masz co robić, skoro wiesz takie rzeczy.- Roześmiał się.

- Otóż mylisz się. Wiem dużo rzeczy, co nie znaczy, że nie mam żadnego hobby.

- Dobra, starczy! Prosiłem o jedno.-Puścił do mnie oczko.

- Teraz ty mi wymień swoje zainteresowania (bez kropki) - zażądałam i popatrzyłam na niego uważniej, opierając podbródek na rękach.

- No więc...- Rozsiadł się wygodniej na krześle.- Lubię długie spacery po plaży...
- No, ale bez jaj!- Zaczęłam się śmiać.
- Ja mówię serio!- zaprzeczył, udając powagę, czym spowodował u mnie głupawkę.

   Chwile Chwilę później obydwoje leżeliśmy na stole, zaśmiewając się z coraz to lepszych stwierdzeń Asha.

Później, siedząc w taksówce, myślałam o dzisiejszym wieczorze i stwierdziłam, że się świetnie bawiłam.

Przez ten krótki odcinek czasu czułam, jakbym wróciła do dawnego życia: beztroskiego, pełnego przyjaciół, bez ciągłych obaw, że zaraz zginę.

- Tak?- Spojrzałam na niego i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. 

Siedzieliśmy ramie ramię w ramie ramię pośród kojących melodii, wydobywających się z radia.

- Serio?!- wydarł się na całą taryfę, robiąc przy tym minę mówiącą: " Nie spodziewałem się tego po tobie."



Dodatki 2/5 pkt.

Nie mam za co dać Ci punktów. Nie zauważyłam, byś podczas pisania poczyniła jakieś postępy, jeśli chodzi o poprawność lub styl. W podstronach również nie ma w czym przebierać. Dam Ci jednak punkciki za zakładkę „Bohaterowie”, gdyż z pewnością pomogła mi sobie poukładać niektóre wiadomości.


Podsumowanie 2/5 pkt.

Tak na zachętę powiem, że myślę, iż jeżeli znajdziesz kogoś, kto pomoże Ci rozwinąć umiejętność pisania, z twoich rączek wyjdą przyzwoite teksty. Potrzeba jednak najpierw dogłębnego zaznajomienia się z zasadami pisowni oraz poznania praw rządzących sztuką pisania.

Żegnając się, mam nadzieję, iż weźmiesz moje rady do serca. Powodzenia, Dimidium Deamonium!


Ilość zdobytych punktów:

63/100, czyli jesteś Żuczkiem (Dostateczny — 3)

5 komentarzy:

  1. Hmm... Ja mam takie pytanie nie związane z oceną Leaeny. Czy mogłabym dziś dodać swoją ocenę? Bo nie wiem, czy jest tu jakaś kolejność, czy coś... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocenę można dodać już dzień po tym, jak koleżanka dodała swoją;) Czasem tylko odczekujemy dwa dni żeby nie zasłaniać jej tak szybko nowym postem. Nie ma żadnej kolejności. Śmiało;)
      Trochę mnie nie było i mam tyle do nadrobienia, że aż się przeraziłam. Zabieram się za czytanie Waszych ocen i ogarnianie nowych elementów;)

      Usuń
  2. Piszę ten komentarz, ponieważ chodzi mi od jakiegoś czasu po głowie stworzenie grafiki, której motywem byłby Włóczykij z "Muminków" pani Jansson. Oto obrazki, które według mnie się by nadawały - są jasne i kolorowe (będzie można ustawić ciemną czcionkę).
    http://www.voila.pl/305/l2agg/index.php?get=1&f=1
    http://www.voila.pl/306/rq0ck/index.php?get=1&f=1

    Włóczykij jest dla mnie postacią epicką. Zawiera sobie pierwiastek "bajkowy", lecz również może być dobrym nauczycielem. Świetnie nadawałby się na symbol naszej ocenialni.

    Oto inne obrazki, które przypadły mi do gustu:
    http://www.voila.pl/303/sn3ts/index.php?get=1&f=1
    http://www.voila.pl/304/5fj5q/index.php?get=1&f=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł, moim zdaniem, bardzo dobry. Włóczykij rzeczywiście się odpowiednio kojarzy, a takie jasne, pozytywne obrazki świetnie by pasowały. Poza tym, pierwszy obrazek szczególnie przypadł mi do gustu. Problem tylko w tym, żeby nas ludzie nie mylili z inną ocenialnią - Dolina Krytyki. Znacie ją? Tam motywem przewodnim są właśnie Muminki.

      Usuń
    2. Obrazki trochę małe jak na szablon;) Ale stworzenie "bajkowego" miejsca byłoby dobrym pomysłem. Chyba każdemu bajka kojarzy się z czymś dobrym, dzieciństwem, radością.
      Dolina Krytyki, o ile się nie mylę, bazuje na zupełnie innej kolorystyce, tzn. czarne tło i białe miejsce na wpisy.

      Usuń