Adres bloga: tajemnica-jutra.blogspot.com
Oceniająca: summer-sky
Autor: Mademoiselle
Ocena: Nieszablonowa
Na
wstępie chciałabym gorąco przeprosić za zwłokę; niestety sesja mnie
przytłoczyła i przez wiele dni, nawet nie miałam chwili dla siebie, nie mówiąc
w ogóle o jakimkolwiek czasie na ocenianie. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję,
że zrozumiesz. Bez zbędnych wstępów, zapraszam do oceny. Nie, jednak będzie
minimalny wstęp; wybacz, że nie wszystkie podpunkty oceny są wyróżnione, ale
niektóre przewijają się przez całą treść.
Treść 64/70 + 5 punktów dodatkowych
Gdy
po raz pierwszy weszłam na Twego bloga niezmiernie ucieszyłam się, że będę
mogła go ocenić. Jego wygląd jest
dopracowany, a tło utrzymane w jasnej tonacji ułatwia czytanie. Wszystko
stanowi zwartą całość. Pani znajdująca się na nagłówku, ma miłą dla oka aparycję
i zdecydowanie mogłaby uczęszczać do Hogwartu; za bohaterką znajduje się ponure
zamczysko, a fakt, że całość otoczona jest ciemną mgłą, sprawia, że typuję
mroczne czasy panowania Sami-Wiecie-Kogo. Dziewczyna zdaje się rozświetlać
panującą wkoło ciemność, co mogłoby mieć
znaczenie metaforyczne, jednak na tym etapie nie będę się w to wgłębiać. Nie
wiem, czy to możliwe, ale na Twoim miejscu delikatnie poszerzyłabym główna
kolumnę. Nie o wiele jednak, tak o kilka – kilkanaście pikseli.
Zacznę
niestandardowo, od podstron. Wszystko wygląda ładnie i schludnie; napisałaś,
dość sporo o sobie, choć w gruncie rzeczy wiele nie zdradzasz. Muszę Ci
powiedzieć, że mamy wiele wspólnych cech. Comment
ça va? Dowiedziałam się też wielu faktów o samym blogu; sądzę że zawarłaś w
tym wszystko co potrzeba. Bohaterowie zwięźle opisani, ale to akurat kwestia
gustu. Jest i spamownik, i linki, a w
nich również ten do naszej ocenialni. Wszystko gra, więc lecimy dalej.
Prolog
spełnia swoje zadanie. Zachęcił mnie do dalszego czytania, pozostawiając
otwarte zakończenie. Jest to typowa miniaturka, nie mam większych zastrzeżeń.
Zabierając
się za lekturę pierwszego rozdziału, już na wstępie muszę powiedzieć, że masz
naprawdę duży problem z powtórzeniami. Po więcej, zapraszam do poprawności.
Co
do treści: jedno mnie zastanawia – wszyscy na tej lekcji przysypiają, ale
obrywa się za to akurat głównej bohaterce, cóż za zbieg okoliczności. Ogólnie, wymiana zdań dość przewidywalna. Zastanawiam się też, czy ten dwunastoletni
chłopiec miał coś wnieść do historii, czy był zwykłą „zapchaj-dziurą”. Podoba mi się
wątek z bratem studiującym Prawo. Na pewno zbierzesz wiele punktów za
oryginalność, gdyż nie spotkałam się jeszcze z podobną historią. Sama nauka w
Beauxbatons nie jest często wykorzystywanym tematem. Czekam, aż akcja się
rozwinie.
Szczerze
zawiodłam się panem woźnym – zbyt to podobne do oryginału. Uśmiałam się widząc
nazwisko przyjaciółki Jo, tłumaczenie jest komiczne [tłum. szynka] i jestem
przekonana, że nie chciałabym się tak nazywać.
Piszesz,
że dyrektorką szkoły jest Rimet. A czy
przypadkiem nie powinna nią być Madame Maxime?
Pierwsze
dwa rozdziały były… Może nie tyle przegadane, bo do tego Ci daleko, ale jakieś
takie jałowe, nie mające większego znaczenia, jak pisałam już wcześniej
„zapchaj-dziury”.
Szczególnie
brakowało mi w nich jakichś głębszych opisów; nie wykorzystałaś
możliwości, jaką sobie wykreowałaś. Pokazujesz nam zupełnie inny świat, a nie wiemy jak wygląda w
Twoim wyobrażeniu szkoła, zarówno z zewnątrz jak i od środka. Opisujesz ją tak, jakby była kopią Hogwartu, tak jakbyśmy wszystko mieli sobie wyczytać w oryginale.
Po pierwsze z założenia nie jest to dobry zabieg, bo Twoje wyobrażenie może
odbiegać od tego które serwuje nam autor. Nie dajesz nam żadnych informacji o
tym, jak wyglądały tam posiłki, czas wolny, czy gdzie spano. To znaczy masz o
tym wzmianki, ale ja chciałabym wiedzieć więcej. Nie pokusiłaś się nawet o
opisanie domów. Tak, pojawiła się gdzieś nazwa tego, do którego należy panna
Williams, swoją drogą zerżnięty z jednego z grupowców, ale nie raczyłaś nam
nawet wytłumaczyć, jakimi cechami trzeba się było odznaczać aby do niego
trafić. Takie stwierdzenie mogłoby pociągnąć ładne wprowadzenie od narratora, à propos jej charakteru. Co jak co, ale ja tam lubię wiedzieć o kim czytam.
Brakuje
mi również rozciągnięcia wątku o stosunku Francuzów do Sama-Wiesz-Kogo. Zawsze
mnie ciekawiło, dlaczego nikt nie przyszedł Brytom z pomocą. Przecież gdyby tak
kilka krajów się zebrało do kupy, myślę, że byliby w stanie go pokonać.
Przecież on nie miał takiej znowu ogromnej armii. Ale to taka
dygresyjka ode mnie. Nie wydaje mi się również, aby terror taki jak w Anglii
panował i w innych krajach, musiałby mieć tysiące wyznawców. Ale jeśli taka
jest Twoja wizja – droga wolna, tylko dobrze byłoby to opisać.
Przechodząc
dalej…
Dlaczego?
Wytłumacz mi dlaczego ci rodzice posłali jedno swe dziecię do szkoły do Francji,
a drugie do Rumunii? Dlaczego?! Mam
nawet do tej sytuacji odpowiedniego gifa, wyrażającego moje obecne uczucia, ale
nie jestem pewna, czy mogę go tu zamieścić. Postaram się trochę przybliżyć mój
tok myślenia: rodzeństwo jest z pochodzenia Brytami, jednakże rodzice, chcąć
chronić swoje latorośle przed złym czarnoksiężnikiem, odsyłają ich do szkół do
innych krajów. Dobrze, tyle jestem w stanie zrozumieć. Tylko dlaczego, do
diaska, do dwóch różnych, skoro obie z nich to szkoły koedukacyjne? [EDIT: Widzę, że wiesz, że to szkoły
koedukacyjne, proszę więc o wytłumaczenie.]
Zaczęłam
się jednak zastanawiać dlaczego w ogóle ich odesłali, skoro ogólnie znaną
prawdą jest to, iż przy starym Dumblu najlepiej, gdyż jest on jedyną osobą,
której Czarny Pan się boi. I po pierwsze: skoro chcieli chronić dzieci przed
śmierciożercami, dlaczego wysłali syna do szkoły którą takowy prowadzi, a jednym z przedmiotów jest Czarna Magia, na którą kładzie się tam
duży nacisk? Dodatkowo, w Twoim opowiadaniu Francja nie okazuje się znowu o
wiele bezpieczniejsza. No cóż, pozostawiam to do wytłumaczenia.
Brnę
dalej, snując domysły na temat tego, czy Jocelyn i Brian się zejdą… Zobaczymy
potem, jak to jest z moim przewidywaniem przyszłości. Dotarłam o akapicie o
łzach i poległam jak Hitler pod Leningradem. Czytam raz i drugi, i trzeci, i nawet
czwarty, lecz dopiero za piątym razem zorientowałam się co jest nie tak.
Neologizmy. Nu, nu, nu! Nie piszesz całości takim typem języka, więc postaraj
się powstrzymywać od takich określeń. Rozumiem, że piszesz o nastolatkach, ale
takie słowa możesz zachować dla wypowiedzi postaci, jako narrator staraj
się ich unikać. Do tego mam wrażenie, jakby ten fragment ciężko Ci się pisało,
jest taki sztuczny, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
Poza
tym, dlaczego jej przyjaciółka nosi szkarłatną koszulkę? Przecież dopiero co
wróciła z odpracowywania szlabanu, wnioskuje więc, że musiała na nim mieć na
sobie mundurek. Co jak co, ale w filmie ten fakt akurat się zgadza – dziewczęta
z Beauxbaton nosiły takie w kolorze błękitnym.
Czasami
mam wrażenie, że chciałabyś upiększyć swój język jakimś zgrabnym opisem, bądź
dodaniem gdzieniegdzie paru słów. Czasami jednak, niestety, odnosisz efekt
przeciwny do zamierzonego. Tak jak w tej scenie – czasami skupiasz się na czymś
innym, czym odciągasz uwagę czytelnika od rozpaczy dziewczyny. Może źle to
sformułowałam. Nie tyle odciągasz, co rozpraszasz. Tak jak wspomnianym już wyżej
kolorem szkarłatnym, który kompletnie wybił mnie z rytmu.
Koniec
rozdziału natomiast bardzo mi się spodobał. Musze przyznać, że pisanie z punktu
Jo, wychodzi Ci znacznie lepiej niż z Angie. Zdziwiłaś mnie jedynie
stwierdzeniem, że ciężej będzie jej pożegnać się z plażą, niż z samą szkołą.
Nadszedł
moment wyrażenia mojej krytycznej opinii na temat zmieniania Szkoły Magii. Nie
zrozumiem i chyba nie zrozumiem, szczególnie przed ostatnim rokiem. Przecież
podczas wakacji mogłaby mieszkać u niego i tak też zapewne by było w przypadku gdyby postanowiła nie zmieniać
szkoły. Taka szkoła nie funkcjonuje jak normalna placówka, gdzie codziennie po
zajęciach wraca się do domu. Można założyć, że istnieje coś takiego jak
teleportacja międzykrajowa czy też sieć Fiuu, której sama użyłaś, a więc naprawdę – co za problem w tym aby odbierał
ją z Francji i zabierał do domu, a po wakacjach, feriach, czy świętach
odstawiał z powrotem? Argument, że chciałby aby byli razem niezbyt do mnie
przemawia, skoro i tak przez znaczną część roku będzie nieomalże na drugim końcu
Wysp Brytyjskich.
Jest!
Znalazłam pierwszy dokładniejszy opis postaci. Właśnie czegoś takiego
brakowało mi wcześniej, gdy opisywałaś Jocelyn i Angie – tam niestety miałaś
jedynie zwięzłe opisy, zaledwie kilku zdaniowe. Jednakże muszę zauważyć, że
trochę próżna ta kolejna przyjaciółka.
Trzeci
rozdział jest zdecydowanie lepszy od poprzednich. Wreszcie coś wnosi. I to
całkiem sporo. Oby tak dalej.
Wraz
z rozdziałem czwartym powracamy jednak do jałowości. Rozdział znowu, jakby o
niczym. Co prawda jego druga część coś
wnosi, jednak muszę przyznać, że coraz bardziej zawodzę się na oryginalności Twojego
opowiadania. W ogóle nie korzystasz z możliwości jakie sobie stworzyłaś poprzez
wykreowanie tak rzadko wykorzystywanego w fanfickach świata. Nie wiem, czy
robisz to specjalnie, czy to tylko przypadki, a jednak spójrz: mamy woźnego,
który do złudzenie przypomina Filcha, ba, mężczyzna posiada nawet swojego
pupila; w tym rozdziale dołożyłaś nam fakt, iż główna bohaterka jest
„prześladowana” przez innych uczniów, co niezmiernie przypomina mi konflikt
Potter-Malfoy, w pierwszym momencie przebiegło mi przez myśl, że nawet rozkład
płci jest podobny, jak w bandzie Draco – panowie, jednak wszyscy „poniżej”
Juliena oraz jedna dziewczyna – odpowiednik Pansy; mamy i zdradę, choć to
bardziej przypomina mi stare pokolenie (Pettigrew); kiepskie urodziny, jak to
zazwyczaj miewał Harry; przynależność Noemi do „rodu”, niezmiernie podobne do
należenia do Blacków.
Swoją
drogą, zaklęcia jakie chcieli na sobie użyć – zbyt niebezpieczne to one nie
były. Aż się zaczęłam zastanawiać, jak niby Julien chciał „wykończyć” główną
bohaterkę.
W
kolejnym rozdziale dostrzegłam pewne błędy logiczne. Przez długi czas nikt nie
chciał przyznać racji Potterowi i Dumbledore'owi, że Czarny Pan powrócił – Knot
myślał, że to zamach na jego stanowisko i bardzo zręcznie to tuszował. Wszystko
wyszło na wierz dopiero na samym końcu piątego tomu, czyli w momencie, w którym
znajduje się Twoja historia. Sądzę, że lepszym rozwiązaniem byłoby pokazanie tego momentu i stan narastającej paniki.
Zadziwia
mnie nagła przemiana Blanchard. Takie myślenie to nie jest coś, co zmienia się
z dnia na dzień. Gdyby naprawdę głosiła takie poglądy, myślę, że okazywałaby to
współlokatorce już od pierwszego dnia szkoły. Zastanawiam się, dlaczego nie
wykorzystałaś takiego rozwiązania. Po części rozumiem zachowanie Jocelyn, sama
też chciałabym w takiej sytuacji się wyprowadzić.
Bójka
jest opisana całkiem wiarygodnie, mam tylko drobne zastrzeżenie, które teraz
jakoś rzuciło mi się w oczy: Beauxbatons podobno było pałacem, nie zamkiem.
Ale to tylko taka drobnostka. I to zdanie, jakoby o mało się nie zabiły, jest
trochę przesadzone, nie sądzisz? Szczególnie w czarodziejskim świecie, gdzie
szkolna pielęgniarka jest w stanie w ciągu jednej nocy wyhodować wszystkie
kości w ramieniu.
Podobają
mi się te wstawki z Jamesem i Brianem, już nie mogę doczekać się kiedy będzie
ich więcej.
Z
opisami jest tak, że zazwyczaj
pojawiają się one przy pierwszym pojawianiu się danej postaci. O ile w
przypadku Noemi czy Jamesa, jest to poprawne, to dlaczego opis Jo mamy dopiero
w rozdziale szóstym? Jak dla mnie, powinien pojawić się on o wiele wcześniej, w
szczególności, że nie używasz narracji pierwszoosobowej. Ogólnie rzecz biorąc
opisy są dobre jakościowo, z tym, że trochę brakuje tych dotyczących wyglądu
miejsc, w szczególności, że kreujesz przecież swoją własną rzeczywistość.
Pomimo
tego, że Twój styl jest
naprawdę bardzo dobry i nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia (wręcz
przeciwnie, staję się zazdrosna), mam dziwne odczucia czytając tą historię. Nie
wiem czy to kwestia tego, że rozdziały
mają zbyt dużą objętość w stosunku do wydążeń, które wnoszą, czy też z
powodu niepotrzebnych wypełniaczy. Po krótkim zastanowieniu stwierdzam jednak,
że ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Nadal mam jednak dziwny
niedosyt.
Chyba
już rozumiem: Twoje wątki są
odrobinę za krótkie. Pojawia się ich całkiem sporo, ale żaden z nich nie przepycha
historii bardziej niż do kolejnego rozdziału, ewentualnie dwóch kolejnych.
Wszystkie te, które otwierasz, udaje ci się zamknąć i chwała ci za to, jednak
brakuje mi czegoś, co działało by na dłuższą metę; wątków na których
rozwinięcie i rozwiązanie musiałabym dłużej czekać. Zauważ, że oprócz głównej
osi opowieści (nauka, przeprowadzka do Anglii), wszystko co zaczynasz zaraz się
kończy – w pierwszym rozdziale mieliśmy lekcje i otrzymanie szlabanu, kolejny
to odrobinie szlabanu i otrzymanie wiadomości. W następnych dwóch zasadniczo
skutki wiadomości, pod koniec mamy sytuację z Julienem. Następnie mamy rozdział
poświęcony konsekwencją tego spotkania(…).
Jak
widzisz, jest to dość schematyczne, przydałoby się coś, co będzie ciągnęło się
nam przez więcej niż kilka odcinków.
Wracając
do rozdziału szóstego, sądzę że te oznaki walki byłoby w stanie usunąć kilka
zaklęć, chociażby przez szkolna pielęgniarkę. Moja droga, sprawiasz, że
uwielbiam Jamesa z każdą chwilą bardziej. Jestem prawie pewna, że to głównie dla
niego będę wracać do Twojej historii.
Jejku,
widzę, że będziesz to pogłębiać z każdym rozdziałem. Szkoda, że mój brat nie
przynosi mi do łóżka tacy ze śniadaniem… Kochany jest! A jak się tak martwi o
swoją siostrzyczkę – tylko dodaje mu to uroku. Chyba przyznam mu główna nagrodę
za najlepiej wykreowaną postać. A drugie zajmuje panna Jambon.
Doczekałam
się i Briana, na którego byłam ciekawa przez poprzednie rozdziały. Zżera mnie ciekawość
co wymyślisz w związku z kreacją tej postaci, bo jak na razie niestety nie wiem
wiele.
Powiem
szczerze, że i ja dałam się nabrać; byłam pewna, że dziewczyna sprzeciwi się
woli brata i wymknie się do centrum miasta.
Zaczynam poważnie podejrzewać, że ta para kiedyś się zejdzie. Rozumiem myślenie Briana i sądzę, że jest jak najbardziej na miejscu, jednak po kilku zdaniach zachwyt nad jej pięknem zdaje się być przesadzony. Ja wiem, że zakazany owoc i te sprawy, ale troszkę powiało Mary-Sue.
Zaczynam poważnie podejrzewać, że ta para kiedyś się zejdzie. Rozumiem myślenie Briana i sądzę, że jest jak najbardziej na miejscu, jednak po kilku zdaniach zachwyt nad jej pięknem zdaje się być przesadzony. Ja wiem, że zakazany owoc i te sprawy, ale troszkę powiało Mary-Sue.
Biedny
chłopak… Nie dziwię mu się, że kilkugodzinna wyprawa na zakupy nie zdobyła jego
przychylności. Jednak ze skrajności w skrajność – teraz już nawet nie ma ochoty
być miły dla dziewczyny, którą niewiele wcześniej pożerał wzrokiem.
Rozdział
ósmy oraz dziewiąty są płynnie połączone. Osobiście, gdy stosuje taki zabieg,
załączam kilka ostatnich zdań poprzedniej części; podobny zabieg stosowany jest
w wielu serialach, co ma służyć lepszemu wczuciu się w klimat, a czytelnik nie
musi wracać do poprzedniego odcinka, aby utrzymać płynność czytanego tekstu. W
książkach jest inaczej, ponieważ kończąc czytać jeden z rozdziałów płynnie
przechodzisz do kolejnego, a nie musisz czekać na jego publikacje.
Brakowało
mi opisu emocji Jo, gdy Bill dotknął jej ramienia. Kto jak kto, ale ona ma
pełne prawo nawet do paranoi w takim momencie. Podoba mi się to, iż wprowadzasz
Weasley’ów do opowiadania jeszcze przed podróżą do Hogwatu. Jest to ciekawy
pomysł na wytworzenie punktu zaczepienia między jedną, a drugą szkołą. Jedyne
co razi troszeczkę w oczy, to Twoje ciągłe podkreślanie jakie to piękne są
bohaterki. Dodatkowo, nie sądzisz, że w szczególności w takich ciężkich czasach
nie powinno się nie rozmawiać z nieznajomymi?
Wymiana
zdań jest płynna i przemknęłam przed ten
fragment lekko i szybko. Widzę, że znów wracamy do historii miłosnej; „ona
martwi się o niego, a on o nią”, jak to skomentowała bohaterka.
Muszę
przyznać, że dopiero w tym rozdziale skupiłam się na dialogach. Wydaje mi się, że jest ich tu więcej niż we
wcześniejszych. Wypowiedzi są płynne i zrozumiałe; może trochę brakuje im
osobistego charakteru, ale to jest do naprawienia. Mogłabym zwrócić jeszcze
uwagę na to, iż momentami odnosiłam wrażenie jakby były one za krótkie.
Nie
rozumiem oburzenia dziewczyny; przecież sama chciała żeby za nią nosił te torby. W
sumie dziwne, że podczas wizyty w sklepie nie zauważył co mierzy i za co płaci.
W końcu bielizna najczęściej znajduje się w dość specyficznych sklepach, gdzie
poza tą częścią odzieży niewiele można dostać. Szczególnie jeśli mówimy o
takiej koronkowej.
Jest
i mój James! Dorzucam za niego przynajmniej dwa gratisowe punkty. Kolejny za długie rozdziały i jeszcze
jeden za dobrze skomponowany szablon, i kolejny za pomysł na historię.
Wracając
do treści rozdziału, niezmiernie rozbawił mnie szlaban, który bohaterowie mogliby
otrzymać od Jamesa. To musiałoby być ciekawe, aż chciałabym zobaczyć co by dla
nich wymyślił. Przepisywaliby powieści Kafki czy może szorowali łazienkę?
Podobnie
jak Jocelyn, zdziwił mnie fakt, iż jej przenosiny nie były pewne. Wiem, że
teoretycznie to tylko formalność, ale co by było gdyby jednak się nie zgodził?
Pozwolę sobie zacytować: „Merlin jeden raczy wiedzieć”.
List
do przyjaciółki wyszedł Ci bardzo zgrabnie. Gratuluję poprawnej formy zapisu;
wielu autorów zapomina, że wtedy piszemy zwroty do adresata wielką literą.
Zakończenie jest płynne.
Pozwolę
sobie wrócić do sprawy o której pisałam już wcześniej; dwa rozdziały, w tym
jeden długi aż na dziesięć stron, a ty opisałaś zaledwie jeden pełny dzień. Ja rozumiem,
że długi i pełen atrakcji, ale nie sądzisz, że odrobinę za bardzo się
rozdrabniasz? Nie prowadzisz opowiadania psychologicznego, gdzie opis uczuć
wewnętrznych bohaterki ciągnie się na dwie strony. Pozostawiam to jednak do dyskusji.
Doczytałam
ostatni rozdział i muszę przyznać, że miła to odmiana; tak jak i ty,
jestem z niego zadowolona. Zastanowiło mnie
jednak sformułowanie „hebanowe kamienie”, wiem, że chodziło o ich kolor, ale
heban to rodzaj drewna, lepiej byłoby użyć koloru typowego dla skał – najlepiej
byłoby po prostu wybrać jeden z nich, osobiście polecam bazalt lub granit.
Dodam
jeszcze, że kilka linijek niżej przeszedł mnie dreszcz. Uważam, ze to było
dobre posunięcie, choć mam cichą nadzieję, że przyjaciółka nie dołączy do Jo w
Hogwarcie.
Poprawność [17/20]
Zapis dialogów masz poprawny, przy czym
pamiętaj, że przez wypowiedziami również stosujemy półpauzę zamiast dywizu. Wydaje
mi się jednak, że wszystkie te, które zostały użyte są przypadkiem spowodowanym
programem do pisania – niektóre z nich automatycznie zamieniają dywiz na pauzę,
jednak nie taki, który znajduje się na początku akapitu, tak jak w przypadku
dialogów. Odsyłam do poradników o poprawnym zapisie dialogów.
Rozdział 1:
„Uczniowie odliczali minuty do przerw,
aby choć na chwilę wyjść na świeże powietrze. Od rana do po południa
siedzieli zamknięci w klasach, powtarzając materiał z poprzednich
klas, który ułatwi im
życie poza szkołą. Większość miała ten materiał perfekcyjnie
opanowany(…)mogliby chociaż przenieść się do ogrodu, na świeże powietrze.”
– Powtórzenia.
„(…)dostęp,
i po prostu odpocząć(…)” – Przed „i” zazwyczaj nie stawiamy
przecinka, wyjątkiem jest „i” w funkcji wynikowej (=toteż, więc) gdzie może się
on znaleźć; przecinek stawiamy również rzez powtórzonym „i” (np. Pod dostatkiem
było i jadła, i picia.)
„odchodząc
z stronę katedry” – w
„paragrafy,
prawa, nakazy, zakazy i inne przypiski” – Nie chodziło przypadkiem o
przepisy?
Rozdział
2:
„Zwykły, mugolskitelefon”
– Zwykły, mugolski telefon
Rozdział
4:
„wesprzeć
przyjaciółkę z tym trudnym” – w
„szarą
koszulkę, i już miała” – Przecinek przed „i”.
„Jocelyn
wpatrywała się w ciuch zafascynowana. Lubiła nosić sukienki. Położyła
pudełko na najbliżej stojącym łóżku i wyjęła ubranie z środka. Przyłożyła ciuch
do siebie (…)” – Powtórzenie. Swoją drogą samo słowo „ciuch” wydaje mi się
trochę nie na miejscu.
„ale
dobrze zbudowanym, chłopakiem” – Niepotrzebny przecinek.
Rozdział
7:
„(…)wrażliwe na światło oczy. Do
uszu rudowłosej czarownicy dotarł cichy świergot ptaków, dobiegający za
zamkniętego okna. Spróbowała po raz kolejny otworzyć oczy (…)” – Powtórzenie.
„blondwłosy” – Podpierając się
internetowym słownikiem PWN, muszę stwierdzić, że takie słowo nie istnieje,
można to zastąpić słowami: jasnowłosy, słomianowłosy, lnianowłosy, żółtowłosy, płowowłosy,
złotowłosy.
„(…)rozszerzone ze strachu czekoladowe
oczy siostry, i spuścił nieco z tonu.” – Niepotrzebny przecinek.
„(…)płci brzydkiej, i czasami to
wykorzystywała(…)” – Niepotrzebny przecinek.
„(…)w trakcie pracy każdy
pracownik powinien nosić. Brian nie przepadał za nim, jednak nie miał
innego wyjścia i musiał go nosić, chociażby dlatego, żeby nie stracić pracy.”
– Powtórzenia.
„(…)zajęta czymś innym, mogła nie usłyszeć
go.” – Nie sądzisz, że szyk ostatniej części tego zdania jest naciągany?
Zmieniłabym kolejność słów na: mogła go nie usłyszeć.
„Zaśmiał się ze swojej głupoty.” –
Przed kropkę wkradła Ci się spacja.
„Półki uginały się pod ciężarem
produktów, a klientów było co nie miara. Z trudem dopchała się do jednej z półek.
Sięgnęła po pierwsze z brzegu pudełko. Krwotoczki
Truskawkowe.Zaintrygowana, odwróciła opakowanie na drugą stronę, by przeczytać,
jakie te Krwotoczki mają skutki.” – Powtórzenia; drugie Krwotoczki można
przykładowo zastąpić słowem cukierki lub czekoladki. Między czwartym a piątym
zdaniem zniknęła spacja.
Rozdział 8:
„Cofnęła
się krok do tyłu” – To wyrażenie jest jednym z częstych błędów, a zalicza się
do pleonazmów, potocznie zwanych masłem-maślanym. Albo cofamy się o krok, albo
wykonujemy krok do tyłu. Nie możemy się przecież cofnąć do przodu, dodawanie
więc końcówki „do tyłu” jest całkowicie zbędne.
„(…)bezpieczną odległość między nią
a nieznanym jej facetem. Zmrużyła nieznacznie czekoladowe oczy i przyjrzała się
uważnie osobie stojącej przed nią.” – Powtórzenie.
„(…)paplała jak najęta.Jakież te
kobiety są zmienne(…)” – Brak spacji pomiędzy zdaniami.
„Przez chwilę myślał, że Jocelyn
naprawdę stało się coś okropnego i ją już nie odnajdzie.” – W
podkreślonej części wkradł Ci się błąd, można to poprawić na kilka sposobów,
nie chcę Ci tu żadnego narzucać.
Podsumowanie
Podsumowując,
Twoja historia jest naprawdę ciekawa i wciągająca, choć momentami brakuje jej
wartkiej akcji. W ostatnim rozdziale jej dostarczyłaś, mam nadzieję, że będzie
więcej takich fragmentów. Warto popracować również nad dialogami i ich zapisem, powtórzeniami oraz przecinkami przed „i”. Powiem
szczerze, że nie wiem co jeszcze tu napisać, aby nie powtarzać tego, co pojawiło
się już wcześniej. Jestem pewna, że będę do Ciebie wracać – dla Jamesa i dla
rozwikłania zagadki prologu.
Otrzymujesz
86 punktów, co plasuje Cię w grupie Zaawansowanych. Gratuluje i życzę dalszego
zapału do pracy!
To
moja ostatnia ocena na stażu. Wybaczcie, że napisanie jej zajęło mi aż tyle
czasu. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam gorąco.
Co do nauki w innej szkole, to o ile na blogach za częste to nie jest, to np. na forach rpg to plaga. I cóż, w tym wydaniu jest jeszcze mniej realna. Dzieci, których rodzice mieszkają w Wielkiej Brytanii są ZAPISANE do Hogwartu OD URODZENIA. Po co do dwóch różnych szkół? Tym bardziej nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńCo do samej oceny to przeczytałam zbyt pobieżnie (na razie), by coś powiedzieć, ale gratuluję zamknięcia stażu, życzę, że znajdziesz się w OO na stałe :)
Ja akurat spotykam się z tym dość często. I też niezbyt to rozumiem, ale czekam na wyjaśnienie autorki, może był w tym jakiś konkretny cel...?
UsuńCóż, akurat to, czy zostanę tu na stałe zależy w dużej mierze od Was ;)
Pozdrawiam gorąco,
Och. Pierwsza ocena w marcu i to, w dodatku, w sobotę. Ciekawe czy będzie tak co tydzień;)
OdpowiedzUsuńOceny jeszcze nie przeczytałam, ale zamierzam. E tam, po Tobie, summer-sky, nie można spodziewać się rażących błędów.
Z moją oceną powinnam wyrobić się w ciągu dwóch tygodni, tym razem mi się uda, bo mam tyle wolnego czasu, że zaczynam się nudzić...
Też się raczej niedługo wyrobię :) Zaczęłam niedługo po pierwszej ocenie, ale jakoś namnożyło się sprawdzianów... Ale luzik, dam radę :)
UsuńDementorko, dziękuje za niezwykle miły komplement ;) staram się jak mogę, aby moje oceny były jak najpoprawniejsze. Choć wydaje mi się, że z na wszystkich to własnie ja stawiam najwięcej byków...
UsuńOcena w zasadzie miała być w piątek, ale nie zdążyłam ;)
Pozdrawiam,
Hej, summer-sky, dobrze Cię znowu widzieć ;)
OdpowiedzUsuńOcena zwięzła, ale dokładna (yay! ocenom nieszablonowym ^^). Lubię Twój styl i fakt, iż nie popełniasz wodo-lejstwa. Bardzo przyjemnie się to czytało, ale więcej na ten temat pewnie powiem w podsumowaniu Twojego stażu ;)
Chciałam się tylko wypowiedzieć na temat tej sprawy z Francuzami nie pomagającymi Brytyjczykom w konflikcie voldemortowym. Bo może i mogliby się zebrać i razem go pokonać, tylko że Francuzi się z Brytyjczykami nieszczególnie lubią, więc może ta ich bierność ma jednak sens?
I literóweczki znalazłam: Ale jeśli taka jest Twoja wizja – doga wolna, tylko dobrze byłoby to opisać. - powinno być "droga".
Wytłumacz mi dlaczego Ci rodzice posłali jedno swe dziecię do szkoły do Francji, a drugie do Rumunii? - ci rodzice. Małą literą, bo mówisz o "tych" rodzicach, a nie o niej, nie?
Mam nawet do tej sytuacji odpowiedniego gifa, wyrażającego moje obecne uczucia, ale nie jest pewna, czy mogę go tu zamieścić. - jestem być powinno, a ja chcę zobaczyć tego gifa! Uwielbiam gify xD
(...) rodzeństwo jest z pochodzenia Brytami, jednakże rodzice, choć chronić swoje latorośle przed złym czarnoksiężnikiem, odsyłają ich do szkól do innych krajów. - chyba "chcąc" powinno być i "szkół". Polski znak się zgubił.
(...) dlaczego wysłali syna do szkoły w której takowy jest jest dyrektorem, a jednym z przedmiotów jest Czarna Magia, na którą kładzie się tam duży nacisk? - przecinek zjadłaś i "jest" Ci się powtarza.
I teraz jak jeszcze tak czytam o tych Twoich wątpliwościach w sprawie wysyłania rodzeństwa do innych szkół (zgadzam się z tym całkowicie), myślę, że wysyłanie brytyjskich dzieci do Francji nie ma większego sensu właśnie ze względu na te niezbyt ciepłe stosunki pomiędzy oboma krajami. Nie twierdzę tu. oczywiście, że każdy Brytyjczyk nie znosi Francuzów i vice versa, no ale jednak mi to zgrzyta.
Dodatkowo, w Twoim opowiadaniu we Francja nie okazuje się znowu o wiele bezpieczniejsza. - "we" jest chyba zbędne.
Przez długi czas nikt nie chciał przyznać racji Potterowi i Dumbledorowi, ze Czarny Pan powrócić - "że" i "powrócił", a w odmianie nazwiska Dumbledore'a powinien być apostrof.
Zadziwia mnie nagłą przemiana Blanchard. - nagła.
Muszę przyznać, że dopiero w tym rozdziale kupiłam się na dialogach. - pewnie się skupiłaś na tych dialogach, a nie kupiłaś.
I wybacz, że się czepiam tych malutkich potknięć, ale sama wolę, jak mi się literówki wytyka, więc postanowiłam trochę pomóc.
To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że po podsumowaniu stażu zagościsz u nas na dłużej ;)
Pozdrawiam serdecznie
Mówiąc o innych narodach nie miałam na myśli jedynie Francuzów. Inne nacje jakoś też do pomocy się nie rwały... Poza tym możliwe, że nacja magików ma inne upodobania i stereotypy? ;)
UsuńOjej, ile się tu błędów namnożyło... Wszystkie już poprawiłam.
Chcesz zobaczyć tego gifa? ;) To proszę: http://24.media.tumblr.com/tumblr_ltzq5qrofD1qhekpro6_250.gif Osobiście również uwielbiam te ruchome obrazki, szczególnie z tym panem i kilkoma innymi aktor(k)ami ;)
Pozdrawiam gorąco,
Melduję, że wciąż żyję i mam się dobrze, chociaż ostatnio na trochę zniknęłam. Summer-sky - ocenę przeczytam, jak tylko znajdę chwilę, bo myślę, że druga rzecz, o którą mnie prosiłaś, jest pilniejsza i to tym wolałabym zająć się na początek :>
OdpowiedzUsuńWAŻNE! DO WSZYSTKICH OCENIAJĄCYCH I OCENIANYCH!
Proszę zajrzeć do Poczekalni, bo zaszyły pewne zmiany. Numerki, które pojawiły się przed adresem bloga to kolejność zgłoszenia się do oceny. Tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony przez to, że Oceniająca, do której się zgłosił(a) odeszła/nie przeszła stażu/wrzuciła bloga do Wolnej. I przez to właśnie zmieniła się kolejność blogów u niektórych oceniających (z tego co pamiętam u AlpenGold, Dementorki i Oli). Nie ruszałam oczywiście blogów, które są pierwsze w Waszych kolejkach, bo domyślam się, że rozpoczęłyście już ocenę :>
Za utrudnienia przepraszamy.
Uzupełniłam wszystkie administracyjne sprawy, z którymi zalegałam przez ten tydzień. A teraz biorę się za ocenę :)
Pozdrawiam,
Nie ma pośpiechu, wiem, że mi również czasami ciężko znaleźć na cokolwiek czas ;)
UsuńHa, moja propozycja została zaakceptowana! :)
Pozdrawiam i do przeczytania :)
A mnie trzeba po prostu popędzać xd
UsuńWłaśnie, zapomniałam dopisać, że to był Twój pomysł. Bardzo trafny zresztą, chociaż przez chwilę miałam wątpliwości czy warto to wprowadzać ;)
Widziałam to na innych ocenialniach i strasznie żal mi było Deszczowej która bodajże trzeci raz wylądowała na końcu kolejki... A z obecnej konfiguracji wynika, że zgłaszała się jako czwarta :p
UsuńPozdrawiam,
Deszczowa, Lunatyczka i bodajże ktoś jeszcze, były pokrzywdzone najbardziej. Ale jak widzisz - wszystko jest już naprawione i wylądowały na górze kolejki :>
UsuńNa początku chciałabym bardzo podziękować za ocenę. Jednakże albo mnie pamięć myli, albo Ty coś przekręciłaś, ale wydawało mi się, że zgłaszałam się do oceny szablonowej. Ale zostawię to bez komentarza, bo możliwe, że po prostu się pomyliłam w zgłoszeniu. :)
OdpowiedzUsuńTrès bien, merci.
Odnośnie oceny - przyznam, że schrzaniłam trochę tę historię. Gdy zaczynałam, myślałam, że wszystko jest dopracowane, gotowe na publikację, a dopiero po fakcie okazywało się, jakie błędy popełniłam. I to zupełnie nieświadomie. Wprawdzie przy francuskim woźnym wzorowałam się ciutkę na Filchu, ale tylko wtedy, a tymczasem Ty doszukałaś się kilku innych, w innej ocenie oceniająca również. No ale teraz tego nie zmienię, musiałabym zacząć wszystko od nowa, a nie chcę tego robić, bo okazałoby się, że te kilka miesięcy poszło na marne.
Tak, masz rację. Madame Maxime powinna być dyrektorką, ale to jest właśnie kolejny wypadek przy pracy. Zbyt późno zorientowałam się o tej gafie, co świadczy jedynie o moim roztargnieniu i nieprzemyślanej do końca akcji.
Nie skupiałam się na rzeczywistości w Beauxbatons, opisywaniu jej domów (tak, podpatrzyłam nazwy z jednego grupowca z powodu braku lepszych pomysłów), bo wiedziałam, że niebawem akcja się tam skończy i tyle po nich by było. Może to i był błąd, ale przeszłości nie da się zmienić. Mam nauczkę na przyszłość, by rzeczy z pozoru nieistotnych tak nie ignorować.
Jeśli chodzi o pomoc innych krajów Anglii, to myślę, że mam na to w miarę sensowne wytłumaczenie. Voldemort był znanym na całym świecie czarnoksiężnikiem, złym do szpiku kości. Nikt nie chciał z nim zadzierać, wiedząc, jaki los ich czeka. Tak ja to widzę. Naprawdę myślisz, że grupa czarodziei różnych narodowości zdołałaby pokonać grupę śmierciożerców z Voldemortem na czele?
Podoba mi się ten gif. :D Gdy teraz się nad tym zastanawiam, to nie wiem, dlaczego tak postąpiłam. Z początku tłumaczyłam to sobie tym, że rodzice Jamesa i Jocelyn byli tak zapracowani, że nie mieli czasu dla swoich dzieci. Zwróć też uwagę na to, że w czasie, gdy Jo i James szli do szkoły, Voldemort przebywał na wygnaniu. Nie stanowił wtedy wielkiego zagrożenia, podobnie jego zwolennicy. Tak, Brytyjczycy od urodzenia zapisani byli do Hogwartu, ale jeśli rodzice wyrażają taką wolę, to ich dzieci mogą uczyć się w innych szkołach magii lub w domu. Nie jest nigdzie powiedziane, że muszą iść do Hogwartu. Na ostatni rok Jo się przeniosła, by być bliżej brata, a poza tym - po tym, jak Voldy wrócił - w pobliżu Dumbledore'a jest bezpieczniej. Wcześniej nie istniała taka obawa.
Dlaczego opis postaci Jocelyn pojawił się tak późno? Kolejny wypadek przy pracy. Wydawało mi się, że go dodałam, a o jego braku zorientowałam się dopiero, gdy jedna z czytelniczek się o to upomniała. Jednak najważniejsze, że w końcu się pojawił. Lepiej późno, niż wcale.
Jednak nie zgodzę się z Tobą, że wszystkie moje wątki się krótkie i kończą szybko. Może większość, ale nie wszystkie. Zaginięcie państwa Williams ciągnie się od początku historii i jeszcze trochę potrwa, a teraz doszła jeszcze sprawa tego uprowadzenia. Próbuję jakoś ratować tę historię, by nie okazała się totalnym fiaskiem, ale chyba nie idzie mi to za dobrze.
Takie małe spostrzeżenie - u mnie jeden rozdział nigdy nie ma dziesięć stron. Ha, cieszyłabym się, gdyby tak było.
Może i się rozdrabniam, jednak zawsze mi się wydaje, że coś pominę i opisuję więcej, niż potrzeba. Jednak ostatnio staram się stopniowo to ograniczać. Może jeszcze coś z tego wyjdzie (mam nadzieję).
Dziękuję raz jeszcze za czas poświęcony na napisanie oceny. ;3
Pozdrawiam.
http://tajemnica-jutra.blogspot.com/
Wtrącę się tylko odnośnie pierwszych kilku zdań komentarza ^^
UsuńU nas to oceniająca wybiera sposób oceny (szablonowa czy nieszablonowa). Z tego co pamiętam jest to zaznaczone w regulaminie ;)
Pozdrawiam,
Faktycznie jest. Pewnie widziałam ten punkt, tylko zapomniałam. Mój błąd. :)
UsuńHope już wytłumaczyła jak się sprawy mają z typem ocen, więc nie będę się powtarzać.
OdpowiedzUsuńAkurat takie drobnostki jak Madame Maxime można poprawić. W HPiCO nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele, charakter mogłaby mieć równie dobrze taki, jak opisałaś Rimet.
Nie miałam na myśli, że jest to błędem, iż uczęszczali do szkół innych niż Hogwart, tylko że nie do końca rozumiem ideę w ich rozdzielaniu; ja na miejscu rodziców wolałabym, aby mogli się wzajemnie wspierać będąc tak daleko od rodziny. Nie popieram przenosin z jednej Szkoły Magii do drugiej, jednak nie jest to błędem. Poza tym, wytłumaczenie, jakoby rodzice byli zapracowani, też niezbyt trzyma się kupy. To znaczy, jak dla mnie: co ma piernik, do wiatraka? Jak pisałam w ocenie - to nie zwykła szkoła, gdzie po zajęciach wraca się do domu.
Akurat uprowadzenie rodziców, powinno być dopisane do ogólnej osi opowiadania, gdyż jest bezpośrednim bodźcem wszystkich zmian. Widać, że się starasz i historia trochę się ratuje; z resztą pochwaliłam Cię za ostatni rozdział.
Wklejam sobie szósteczkę do Worda (TNR, rozmiar 11) - 7 stron; a ósemeczka, o której pisałam w ocenie zajmuje mi trochę ponad 9 stron, czyli formalnie 10...
Widać poprawę, mam nadzieję, że jeszcze mnie miło zaskoczysz ;) Przepraszam raz jeszcze, że musiałaś tyle czekać.
Pozdrawiam gorąco,
Witaj, Letni Niebie (?) ;D Przez długi czas szukałam strony, gdzie w ciągu około 1 miesiąca mogłabym otrzymać ocenę. Zobaczyłam ten post i pomyślałam, że świetnie oceniasz i ucieszyłam się, że nie masz nikogo do oceny i bd mogła się zgłosić. Ale jest napisane, że kolejka jest zablokowana. Czy to oznacza, że nie mogę się do cb zgłosić...? :( mój blog posiada (tylko) 6 rozdziałów (chce zaraz napisać kolejny, żeby przerwa w pisaniu nie była duża, byście nie pomyślały, że to blog zawieszony) i chciałabym ocenę standardową(oczywiście to twoja decyzja, jaka będzie), gdzie nie musiałabyś się rozpisywać dużo o fabule postów, bo chce ocenę - nie jakieś streszczenie :) Wiem, że masz swoje życie, dlatego nawet mogę się zgodzić na to, by ocena nie była tak długa, jak powyższa ;3 mogę też poczekać na ocenę ponad miesiąc, bo poprawiłabym jeszcze w tym czasie ewentualne błędy :) Tylko nie wiem, czy masz czas, by to ocenić :(
OdpowiedzUsuńDlatego postanowiłam się o to zapytam, czy mogłabyś poświęcić kilka wieczorów na mój blog? Bardzo mi na tym zależy ;3
[Skończyłaś staż i nie wiem, czy będziesz dalej tutaj, mam nadzieję, że tak. Jeśli będziesz kontynuować tutaj ocenianie, to będę mogła zgłosić opowiadanie, prawda? Tylko nie wiem, jak długo będę musiała czekać na informację o Twoim losie...]
Jeśli już to Letnie Niebo, choć wolałabym pozostać przy oryginale. Nick jest niczym imię i chyba mało kto lubi, gdy się je przekręca.
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną czekam na podsumowanie stażu. Dlatego też kolejka jest zablokowana.
Chyba jednak preferuje oceny nieszablonowe - dużo łatwiej mi się jej pisze. Ocena jest dłuższa lub krótsza, to akurat wychodzi w praniu; a co do czasu oczekiwania, niczego nie jestem w stanie obiecać, studia niestety pochłaniają mi niezmierzone pokłady czasu.
Na razie pozostaje czekać na podsumowanie stażu.
Pozdrawiam,