Adres bloga: melodies-of-love
Oceniająca: hope
Autor: Tajemnicza/Never
Ocena: Standardowa
Okładka 5/5
Adres chwytliwy, chociaż ciągle mam problemy z
przestawieniem się na melodies z melody, jak to było na Onecie. Melodia
miłości brzmi równie ładnie, co melodie miłości, a zmiana jedynie niepotrzebnie
miesza czytelnikom w głowach. Ale zdaje sobie sprawę, że już i tak nie ma sensu
nic zmieniać, dlatego punktów za to nie odejmuję. Adres jest również łatwy do
zapamiętania, więc innych zastrzeżeń nie mam.
Belka W poszukiwaniu
ucieczki od razu wskazuje na to, że któryś z Twoich bohaterów będzie chciał
o czymś zapomnieć; uciec, odciąć się od czegoś. Początek Twojego opowiadania
znam jeszcze z czasów onetowskich, więc wiem, że tą osobą będzie Hermiona. Znam
również powód jej ucieczki, dlatego przyznaję maksimum punktów, bo wszystko
zgrabnie się ze sobą łączy.
Grafika 8/10
Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o
szablon. Jest estetyczny, przejrzysty, ale wydaje się troszkę niedopracowany.
Nie znalazłam nigdzie informacji, kto go wykonał, więc wnioskuję z tego, że
zrobiłaś go sama. Za to oczywiście ogromny plus. Jednak zastanawiam się,
dlaczego tło nagłówka (ono jest przezroczyste?), tło pod postami i tło pod menu
na górze mają inne kolory. Znacznie lepiej wyglądałoby to, gdyby było w tym
samym odcieniu, bo namnożyło Ci się trochę tych fioletów.
Zastanawia mnie jeszcze fakt, dlaczego menu się tak dziwnie
przesunęło? Cały wiersz jakby uciekł trochę w prawo. Nie znam się na tworzeniu
grafiki, ale nie wystarczyłoby pokombinować z szerokością ramek? Albo poprosić
o pomoc jakaś szabloniarkę? Z doświadczenia wiem, że większość osób zawsze
chętnie służy radą, nawet jeśli nie zamawia się szablonu tylko wykonuje go
samemu.
Jasna czcionka na ciemnym tle jest idealna do czytania, co
niewątpliwie działa na Twoją korzyść. Na Twoim blogu nie ma również tysiąca
niepotrzebnych kolumn, zakładek i informacji, dzięki czemu strona jest
przejrzysta i przyjemna w odbiorze.
Obcinam jednak dwa punkty za te nieszczęsne odcienie tła
oraz menu.
Treść 37/60
Prolog
Przyznam szczerze, że Twoje opowiadanie czytałam na tyle
dawno, że nie pamiętam szczegółów, które pojawiały się w historii i chętnie
przypomnę sobie ją od początku, szczególnie, że mam spore zaległości.
Jeśli chodzi o prolog to przytłoczyła mnie jego
patetyczność. Rozumiem, że to miało nadać ucieczce Hermiony więcej dramatyzmu,
być może chciałaś wzruszyć czytelnika, ale wyszło to nie najlepiej. Cała
sytuacja wydawała się przez to nierealna i niezrozumiała. Szkoda też, że nie
wspomniałaś o przyczynach wyjazdu Granger, ale rozumiem, że był to zamierzony
zabieg, mający na celu skłonić czytelnika, aby zajrzał także do pierwszego
rozdziału.
Już tak musi być.
Jestem rozbitkiem, jestem zerem. Odsunięta od świata, muszę sobie dać radę i
zbudować nową przyszłość. Teraz fundamenty stawać będę sama... Będzie dobrze.
Wszystko się ułoży. Tylko dlaczego tak bardzo bolało serce? – Właśnie tę
patetyczność mam na myśli. Może gdybyś tak bardzo nie skróciła tego prologu,
nie rzucałoby się to tak bardzo w oczy. Wiesz, co mam na myśli? Brakuje mi
tutaj więcej przemyśleń Hermiony, uzasadnienia, skąd ten żal. Może warto byłoby
też wprowadzić trochę wahania? Tak, żeby czytelnik do ostatniej chwili
zastanawiał się, co też ona planuje zrobić i czy naprawdę to zrobi. Wtedy nawet
ta górnolotność tekstu byłaby znośna. Po prostu musisz zrobić coś, by czytelnik
lepiej wczuł się w nastrój opowiadania i poczuł to, co w tamtej chwili czuła
Hermiona.
Rozdział 1
Czuję ogromny przesyt i niedosyt jednocześnie. Przesyt
patosu i niedosyt treści. Normalnej treści. Takiej bez dramatycznych przemyśleń
Hermiony o jej wielkim nieszczęściu. Nie zrozum mnie źle – dobrze, że
przedstawiasz uczucia Granger, ale brakuje mi w tym wszystkim typowej Gryfonki.
Tej, która nie płacze nad rozlanym mlekiem, ale działa, działa i jeszcze raz
działa! Pamiętasz, żeby książkowa Hermiona usiadła kiedyś, załamała ręce i
płakała z bezsilności? Nie, bo Granger zawsze dzielnie walczyła o swoje. I nie
sądzę, żeby tak bardzo się nad sobą rozczulała. Wiem, że teraz nie jesteś już w
stanie tego zmienić, ale zapamiętaj moje rady na przyszłość, gdybyś jeszcze
kiedyś zaczynała pisać opowiadanie – nie możesz zasypywać czytelnika samymi
przemyśleniami. Żeby zatrzymać na dłużej przypadkowego przybysza, trzeba
przedstawić mu przynajmniej zalążek jakieś akcji. Coś, na co mógłby z
niecierpliwością czekać.
Sen w tym rozdziale był kompletnie niepotrzebny. W ogóle
cały rozdział sprawiał wrażenie stworzonego na zasadzie, bo muszę zapchać dziurę między prologiem, a przyszłą akcją.
Zmieniłoby się to całkowicie, gdybyś tylko więcej miejsca poświęciła głównemu
wątkowi – ciąży Hermiony. Przecież to podstawa całego opowiadania, a Ty
zaledwie o tym wspomniałaś. Jakby było to jakieś epizodyczne zdarzenie, do którego
nie masz zamiaru więcej wracać. To samo tyczy się nocy z Malfoyem. Przecież to
powód całego zamieszania. Nie powinnaś tego dokładniej opisać? Draco Malfoy - ojciec mojego dziecka. Jedna
impreza, trochę alkoholu, szczera rozmowa, jeden taniec, jedna noc... I oto
przez tą chwilę zapomnienia, straciłam wszystko... – to stanowczo za krótki
opis wydarzenia, które ma tak wielki wpływ na dalszą fabułę. Ba! Jest podstawą
całego opowiadania! Mam jednak nadzieję, że gdzieś się jeszcze pojawi
(chociażby w formie wspomnienia) ta noc i poznamy jej szczegóły. Ja osobiście
jestem bardzo ciekawa, co takiego zrobił Draco, że po tylu latach nienawiści
przekonał do siebie Gryfonkę.
Rozdziały 2-5
Początkowe rozdziały wydają się całkiem nieprzemyślane.
Poszukiwania pracy przez Hermionę można byłoby pominąć, bo nic istotnego do
fabuły nie wnoszą i zostawić tylko to, jak dowiedziała się o tym, że w
Hogwarcie potrzebny jest nauczyciel. Twój tekst znów zaczyna mieć formę zapchajdziury. A ciężko i niechętnie
czyta się takie fragmenty.
Nielogiczność goni nielogiczność. Pierwsze, co rzuciło mi
się w oczy to fakt, że Malfoy nie poznał Granger w przebraniu sprzątaczki. Nie
sądzę, aby ten czepek i fartuch tak bardzo ją zmieniły. A głos? Po tym też jej
nie poznał? Przecież ta dwójka szczerze się zawsze nienawidziła. Nie sądzę, by
Draco tak szybko wymazał dziewczynę z pamięci. Poza tym spędzili razem noc i
domyślam się, że, chcąc nie chcąc, trochę ze sobą wtedy porozmawiali, więc jak
mógł jej nie poznać?
Nie powinno się
denerwować kobiet w ciąży! Co za prymityw. – Skąd taka myśl u Hermiony?
Przecież Malfoy nie mógł wiedzieć, że ona jest w ciąży. A z tego co pamiętam,
dopiero zaczynało być widać brzuszek u Granger, więc nie miała żadnych podstaw,
by posądzać chłopaka o nieuwagę czy prymitywizm. Jej rodzice nic nie zauważyli
(a znali ją dobrze i widzieli na co dzień), więc jak on mógł się zorientować?
Jeszcze jedna rzecz przykuła moją uwagę. Nie wyobrażam
sobie, żeby w Dziurawym Kotle czarodzieje sprzątali za pomocą zwykłych, mugolskich
środków. Wózek z tym wszystkim stoi na
końcu korytarza. Kochanie, tylko się nie przemęczaj, a co dasz radę załatw
„Chłoszczyć”. Pamiętam pewną scenę z HP (niestety wyleciało mi z głowy,
która to była część), jak pani Weasley gotowała i żadnego z produktów nie
dotykała rękoma, wszystko za pomocą różdżki, czarów. Wspomniane wtedy było coś
o czarodziejskich książkach kucharskich, a podczas sprzątania Kwatery Głównej
Zakonu Feniksa Rowling pisała również o książkach o sprzątaniu. A to powinno
Cię zmusić do myślenia, że Chłoszczyć
to nie jest jedyne zaklęcie sprzątające i, nawet jeśli Hermiona nie znała ich
więcej, nie sądzę, by w Dziurawym Kotle mieli wózek ze środkami do czyszczenia,
bo osoba, która zajmowała się czyszczeniem pokoi musiała znać takie zaklęcia.
Sposób, w jaki przedstawiłaś Malfoya w czwartym rozdziale,
wydaje się wręcz absurdalny. Kiedy wyobraziłam sobie wszystkie te kobiety,
które na jego widok poprawiają włosy i wodzą za nim wzorkiem, aż się
uśmiechnęłam. Sama zawsze uwielbiałam Malfoya – zarówno jako postać Rowling,
jak i tę, o której sama pisałam/czytałam na blogach. Nie ukrywam, że często
wyobrażałam sobie Draco, jako młode bóstwo z grupą fanek, ale Ty przesadziłaś z
jego idealizacją. Scena, w której przemierza Londyn, a płeć przeciwna wzdycha
za nim i omdlewa, jest komiczna, a przy tym odbiera opowiadaniu i postaci realizmu.
Jego oczom ukazał się
mały, średniowieczny zameczek(…). Duże,
drewniane okna, nadawały uroku. – W tym momencie nasunęło mi się takie
pytanie: wiesz, jak wyglądały średniowieczne zamki? Bo wydaje mi się, że Twoje
wyobrażenie o nich całkowicie mija się z rzeczywistością. Nie chcę zagłębiać
się w temat, bo o średniowiecznej architekturze wiem niewiele, ale nawet po
wpisaniu w Google Grafika hasła średniowieczne
zamki, zauważysz, że to nie były piękne, mieszkalne budowle, a raczej
ciężkie, obronne zamczyska. Bo i taką rolę pełniły w średniowieczu.
Malfoy ze swoim piciem zagina czasoprzestrzeń. Nie uważasz,
że trochę za szybko się upił i wytrzeźwiał? Napisałaś, że wszedł do biura i
nalał sobie trochę nieznanego nam trunku, później pojawia się informacja pół godziny później i Zabini wynosi
ledwie żywego Draco do kuchni. Może w Twojej historii Malfoy ma słabą głowę i
zdążył się tak szybko upić – to Twoje wyobrażenie i nie mogę się do niego
przeczepić. Nie wyobrażam sobie jednak, jak to jest możliwe, żeby Blaise szukał
od razu eliksiru na kaca. Jak Draco mógł mieć kaca, skoro jeszcze nawet nie
wytrzeźwiał?
Później wspominasz o złożoności charakteru Malfoya. I
dziękuję Ci za to, bo skoro zdajesz sobie sprawę z potencjału tej postaci (a
moim zdaniem ma ogromny), to znaczy, że masz już za sobą połowę sukcesu w
kreowaniu Ślizgona. Chciałabym tylko, żebyś teraz tę wiedzę wykorzystała, bo
brakuje mi czegoś, co opisałoby też charakter Dracona, a nie tylko wygląd i te mdlejące na jego widok panny.
Tak w miarę czytania coraz poważniej zastanawiam się, czy na
pewno znasz poprawną pisownię niektórych imion i nazwisk, a błędy, które
popełniasz to po prostu literówki, czy porywasz się na fan fiction nie wiedząc,
że pisze się Dumbledore, a nie Dumbledor i Zabini, a nie Zammbini.
Pogubiłam się trochę w czasie. Wcześniej, jeszcze z perspektywy
Hermiony, piszesz o tym, że jest środek roku szkolnego i Albusowi ciężko będzie
znaleźć nowego nauczyciela Starożytnych Runów (to wynikało z rozmowy tych dwóch
mężczyzn, których podsłuchała Hermiona). Ale z drugiej strony jest Malfoy,
który, mimo że jest nauczycielem, wyjeżdża sobie nagle do domu (ten wątek z
piciem i meblowaniem nowego miejsca zamieszkania). Blondyn (…) w końcu zamkną drzwi i ruszył, aby znieść spakowany kufer
na dół. – Z kolei to zdanie sugeruje, jakby dopiero rozpoczynał się rok
szkolny, bo Malfoy wspomina o spakowanym
kufrze. Czyli co? Zapomniałaś, że w Twoim opowiadaniu rozpoczął się już rok
szkolny, a może Malfoy jest na tyle uprzywilejowany, że może sobie w każdej
chwili wyjeżdżać z Hogwartu? Bo naprawdę nie rozumiem, jak powinnam to
zinterpretować.
(…)przecież z Hogwartu
nie można tak sobie co chwila, znikać. – O, nie można? A Malfoy to co?
Przecież (jak już pisałam powyżej) on sobie zniknął i pojechał do domu. To w
końcu wolno czy nie wolno?
Ciekawe co robią moi
rodzice? Ledwo ta myśl przemknęła przez zamroczony mózg, łzy wezbrały w oczach.
– Nie wyłapałam momentu, kiedy Hermiona przestała płakać z radości, a Ty
już piszesz, że płacze z tęsknoty? Nie za dużo tych emocji? Rozumiem, że jest w
ciąży, ale wydaje mi się, że powinnaś zacząć ograniczać jej płacz, bo mam
wrażenie, że od początku historii nie robi nic innego niż użalanie się nad sobą
i swoim losem. A do tego ciągle płacze, już nawet z radości.
Rozdziały 6-9
Muszę Cię pochwalić za początek szóstego rozdziału, bo opis
zamieszczony na jego początku okazał się o wiele lepszy od tych, które do tej
pory przyszło mi czytać. Zastanawiam się, czy przypadkiem pomiędzy napisaniem
piątki i szóstki nie minęło sporo czasu, bo widać znaczącą poprawę. Błędów też
nie ma tak wiele, jak w poprzednich częściach (mam na myśli głównie przecinki,
ale o tym kilka podpunktów niżej). To jak? Co takiego zmieniło się pomiędzy
napisaniem piątego i szóstego rozdziału?
Znalazłam jednak rzecz, która strasznie mnie rozbawiła. Chodzi
mi o moment, kiedy Hermiona przez dziurkę od klucza obserwuję posłańca z
Hogwartu. Może nie byłoby to dziwne ani śmieszne, gdyby nie fakt, że Granger
potrafi opisać go całego, patrząc tylko przez dziurkę od klucza! Przedstawiła
nam, w co przybysz jest ubrany, jaki ma kolor włosów a nawet cery! Wnioskuję
więc, że spora musiała być ta dziurka od klucza, skoro Gryfonce udało się
wypatrzeć przez nią aż tyle szczegółów. Dziwne, nie sądzisz?
Ciekawie wymyśliłaś z tym powitaniem, ale za słabo to
opisałaś, bo ciężko mi się było za pierwszym razem połapać gdzie i jak to
wszystko się zdarzyło. Dopiero gdy za trzecim razem przeczytałam ten fragment,
zdałam sobie sprawę, że Hermiona cały czas była w łazience, a tajemniczy
posłaniec w głównym pokoju. Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł sam w sobie
śmieszny i rozluźnia atmosferę po tych wszystkich, dramatycznych przemyśleniach
Granger.
Mężczyzna, który przychodzi odebrać Hermionę, najpierw ma
złotobrązowe włosy, a później nagle czekoladowe. Nie wiedziałam, że czekolada
ma złotobrązowy kolor, ale przecież człowiek uczy się całe życie, prawda?
Brakuje mi u Ciebie jakiegoś jasnego określenia, który w
opowiadaniu jest rok i przynajmniej miesiąc. Nie dopatrzyłam się, ile czasu od
bitwy o Hogwart minęło, a strasznie mnie to ciekawi i uważam, że jest to dosyć
znaczące dla historii. Poza tym ciągle mącisz mi w głowie, który to może być
miesiąc. Najpierw Hermiona, która podsłuchuje rozmowę, że jest już połowa roku szkolnego, potem Malfoy,
który pakuje kufer, co mogłoby wskazywać, że to jest wrzesień i początek roku szkolnego, a teraz Granger podczas
wycieczki taksówką z Johnem słucha piosenki o zbliżających się świętach i wspomina coś o mroźnej nocy, jakby to był grudzień.
W zakładce o opowiadaniu też nie znalazłam nic na temat daty, którą mam w
opowiadaniu, a strasznie mnie to ciekawi. Uchylisz mi rąbka tajemnicy?
Od kiedy można się w jakikolwiek sposób teleportować do
Hogwartu? Z tego co pamiętam, nie działała tam ani zwykła teleportacja, ani
przeniesienie za pomocą świstoklika nawet na teren szkoły, a co dopiero do
konkretnego pomieszczenia w Hogwarcie.
Pod koniec szóstego rozdziału John ma już brązowe włosy. Nie
złotobrązowe, nie czekoladowe, a po prostu brązowe. Doprawdy, nie nadążam za
tym człowiekiem.
Te brązowe, kręcone
włosy, ze słonecznym połyskiem... Te oczy! Oczy! To nie mogła być pomyłka.
Wszędzie by je poznał, od jakiegoś czasu stanowiły nieodłączną część jego
życia. – Zaprzeczasz sama sobie. Gdy Malfoy wpadł na Hermionę w przebraniu
sprzątaczki, nie poznał jej (co już wtedy wydawało mi się dziwne). A teraz
piszesz, że wszędzie by ją poznał po
oczach, które przecież w tamtej chwili były taki same jak teraz. Trochę
konsekwencji, Never.
Na początku irytował mnie Twój ciotka-dobra-rada-Blaise, ale
powoli zaczynam darzyć go ogromną sympatią. Szczególnie, gdy pojawia się w
myślach Draco, który z kpiną i ignorancją „wypowiada się” o nim. Ta troskliwość
Zabiniego jest doprawdy urocza i coraz lepiej mi się o tym czyta. Więcej takich
fragmentów!
Dobrze zapowiada się wątek badań Johna. Mam tylko nadzieję,
że pociągniesz go bardziej, bo można zrobić z tego coś naprawdę ciekawego i
niewątpliwie oryginalnego.
Znów widzę jakieś niezgodności w czasie. Kiedy Hermiona była
w Dziurawym Kotle, wspominałaś coś o trzecim miesiącu ciąży, prawda? Załóżmy,
że była tam tydzień (bo mniej więcej tyle zajęło jej znalezienie pracy),
później w Hogwarcie dwa tygodnie (o tym już wyraźnie napisałaś). W sumie mamy
trzy tygodnie. A Granger mówi coś nagle o piątym miesiącu ciąży. Nawet jeśli
czas, odkąd opuściła dom, do chwili obecnej zaokrąglimy do miesiąca – trzy plus
jeden nie równa się pięć. Chyba że Hogwart rządzi się swoją własną matematyką.
Ale przynajmniej dowiedziałam się, który mamy miesiąc w opowiadaniu.
Zabawne relacje ma John z Hermioną, chociaż czuję lekki
niedosyt. Nie wyjaśniasz nigdzie, dlaczego Granger się z nim zaprzyjaźniła (bo
na przyjaźń mi to wygląda), chociaż ciągle w myślach nazywa go świrem. Powinnaś rozwinąć ich wątek.
Zastanawiam się, dlaczego Hermiony ani trochę nie zaskoczył
fakt, że spotkała Dracona w Hogwarcie. Wcześniej nie było wspomniane, żeby
wiedziała, że on uczy w szkole, bo wydaje mi się, że powinna mieć wtedy więcej
wątpliwości czy powinna zatrudnić się w tym samym miejscu, co on. Za to Malfoy
wydawał się (udawał?) być zaskoczony obecnością byłej Gryfonki. Zupełnie na
odwrót niż powinno być, jeśli mamy to rozpatrywać pod względem logiki. W ogóle
cała ich rozmowa wydała mi się dziwnie nienaturalna, ale na razie zwalę to na
okoliczności, w jakich widzieli się ostatni raz – zapewne oboje czuli się teraz
skrępowani. A jeśli już przy tym jesteśmy – wciąż brakuje mi wyjaśnienia, jak
Malfoyowi udało się zaciągnąć Hermionę do łóżka i, jak to wszystko się
zakończyło. Całą tę sprawę stawiasz pod wielkim znakiem zapytania, a przecież
wydarzenia tamtej nocy to podstawa Twojej historii. Warto byłoby to w końcu
wyjaśnić.
Iii… Kolor włosów Johna zmienia się w miedziany brąz! Wybacz,
ale to się już robi śmieszne. Poza tym złoto do miedzi ma tyle, co żółty do
czerwonego.
Rozdziały 10, 11
Szkoda, że nie opisałaś rozmowy Hermiony i Dumbledore’a na
temat ciąży, bo zastanawia mnie, jak dużo Granger powiedziała Albusowi na temat
zaistniałych okoliczności i motywów takiego, a nie innego zachowania. Przyszło
mi też do głowy, że jeśli powiedziała mu, kto jest ojcem dziecka, to celowo
dyrektor wybrał Malfoya na osobę, która przygarnie dziewczynę pod swój dach.
Niestety to tylko gdybania.
Nawiązanie do Teletubisiów nie pasuje mi do Malfoya, ale to
Twoja wizja, więc nie będę się za bardzo czepiać. Zastanawia mnie jednak, jak
pachnie plaża, bo osobiście sobie tego nie wyobrażam. Wspominam o tym, bo
według Hermiony Draco pachnie plażą, miętą i czymś jeszcze, jak sama to ujęła.
Zauważyłam też pewne powiązanie. W którymś ze swoich snów Granger czuła miętę i
plażę – przypadkowo te zapachy znalazły się dwa razy czy to ma pokazać, że
Hermiona śni o Malfoyu nawet wtedy, gdy nie zdaje sobie z tego sprawy?
Nie pasuje mi też to wywrzaskiwanie Granger, że nienawidzi
swojej pracy. Do tej pory nic na to nie wskazywało, a wręcz przeciwnie –
jeszcze kilka linijek wyżej była zadowolona z tego, że zachęciła uczniów do
swojego przedmiotu. To nie jest wypowiedź nauczyciela, który nie znosi swojej
roboty.
Na początku jedenastki dokładnie opisujesz strój Hermiony.
To zmusiło mnie do zastanowienia, co jej przyszło do głowy, żeby zakładać
sandały w środku zimy? Niby chodzi tylko po szkole, ale chciałabym zauważyć, że
Hogwart nie posiadał ogrzewania i
sama Rowling w swoich książkach często podkreślała, że w czasie zimy uczniom
zdarza się przemieszczać z sali do sali w ciepłych kurtkach. A Granger
wyleciała w sandałach?
Pogubiłam się w fabule. Czytam rozdział po rozdziale,
praktycznie bez przerwy i nie mogę się połapać. Ostatni post zakończyłaś
spotkaniem Hermiony i Draco. Malfoy kazał się jej pakować i powiedział, że
wyjeżdżają jeszcze dziś wieczorem. Natomiast rozdział jedenasty zaczyna się ni
stąd, ni zowąd prowadzeniem lekcji przez Granger, jakbyśmy mieli następny
dzień. Ona nie powinna być już u Dracona?
Przeczytałam dalej i czuję się jeszcze bardziej zagubiona
niż kilka minut temu. Hermiona dopiero spotyka się z Albusem? A czy przypadkiem
Dumbledore nie napisał z prośbą o spotkanie jutro
popołudniu? Później napisałaś coś o tygodniowym przeskoku, Hermiona już się
o wszystkim dowiedziała od Malfoya, kazał jej się pakować, a tu nagle bum –
Granger idzie na spotkanie z dyrektorem. Siedzę i myślę, jak to zinterpretować,
ale naprawdę nie mam pojęcia, o co tu chodzi. Domyślam się, że miałaś sporą
przerwę pomiędzy pisaniem rozdziałów i zapomniałaś o informacjach, które już
wcześniej zamieściłaś. Polecam założyć sobie zeszyt, w którym będziesz
zapisywać wszystkie wątki, które umieszczasz w opowiadaniu (wiem, że ta
historia zbliża się już do końca, ale to taka rada na przyszłość, być może do
innych blogów). Musisz pilnować, żeby takie sytuacje się nie zdarzały, bo
niekonsekwencja w opowiadaniu to jedno z najgorszych wykroczeń, jakie możesz
popełnić. A ja czuję się zirytowana i zła, bo nie mogę dowiedzieć się, co
aktualnie dzieje się z Twoimi bohaterami, a przecież muszę Cię ocenić.
Najpierw Hermiona mówi/myśli o pożegnaniu z Johnem, że muszą
się kiedyś umówić, że będzie musiała mu wtedy podać swoje nowe miejsce
zamieszkania… A potem ta sama Granger oświadcza dyrektorowi, że wraca po
świętach, a w myślach dodaje, że chodzi o odebranie ostatniej wypłaty.
Zaprzecza sama sobie i miesza czytelnikom w głowach – zamierza w końcu wrócić
czy nie?
Wybacz, ale muszę to napisać – rozdział jedenasty jest
kompletną porażką. Wydaje się wyrwany z opowiadania, w ogóle nie wiąże się z
poprzednimi częściami i mam wrażenie, że żyje własnym życiem. W dziesiątce
Draco dowiedział się od Dumbledore’a, że musi zabrać Hermionę na święta do
siebie, a w zamian za to dyrektor skróci jego odsiadkę, jak sam to nazywa. Potem były Ślizgon idzie do Granger,
informuje ją o tym, robi awanturę. W jedenastce natomiast wszystko dzieje się
od początku. Z jedną różnicą – to Hermiona idzie do dyrektora i dowiaduje się,
o wyjeździe na święta do Malfoya (już pomijając fakt, że czasowo się wszystko
nie zgadza, o czym pisałam wcześniej), dostaje list, który przekazuje
Draconowi, który – uwaga! – robi awanturę, że musi zabrać dziewczynę do siebie
na okres świąt. Jakby dopiero się o tym dowiedział. Co tu się dzieje? Z
przykrością muszę stwierdzić, że dawno nie widziałam aż takiego bałaganu w
opowiadaniu. Czasem sprawiasz wrażenie, jakbyś sama nie wiedziała, co piszesz.
A kto jak kto, ale Ty musisz nad tym panować i przede wszystkim – znać swoją historię.
W tym przypadku mogłabym Ci polecić jedynie napisanie tej
części od początku, ale myślę, że to nie ma już sensu. Szczególnie, że niedługo
kończysz opowiadanie.
Idealizacja Malfoya znów sięga zenitu. Sam Dubledore chroni
zamek, nawet on nie może się na jego terenie teleportować – ale Malfoy potrafi.
Jakieś uzasadnienie? Bo to Malfoy.
Wypisanie tych wszystkich błędów powyżej oraz tych, które
znajdziesz w podpunkcie poprawność zajęło
mi prawie dwie godziny. A mówię tutaj tylko o rozdziale jedenastym, który wcale
do najdłuższych nie należy. Mam nadzieję, że to skłoni Cię do jakichkolwiek
przemyśleń na temat tego, jak to poprawić albo przynajmniej – jak nie popełniać
tych błędów ponownie.
Rozdziały 12 i 13
Zmęczony i naprawdę
nieswój Malfoy, odsłuchał wiadomość z poczty głosowej, zostawioną przez Blaisa,
siedząc w salonie. – Całe zdanie do poprawki. Calusieńkie. Przeczytaj je
sobie głośno i zastanów się, czy ono ma jakikolwiek sens. Ale nie do tego
chciałam nawiązać. Chodzi mi bardziej o fakt, że Draco ma w swoim domu telefon
i potrafi odsłuchać wiadomość głosową. Jeśli to byłaby Hermiona – jasne,
to możliwe, w końcu wychowała się wśród mugoli. Nie wydaje mi się jednak, żeby
jakakolwiek siła zmusiła Malfoya do zakupu telefonu. Oczywiście możesz mieć
taką wizję, ale musisz to wtedy poprzeć jakimiś argumentami, napomknąć
przynajmniej, że były Ślizgon zacząć doceniać mugolskie wynalazki. Nie
możesz tak po prostu zaatakować czytelników informacją Draco Malfoy rozmawia przez telefon. I Blaise’a a nie Blaisa. O tym
będzie jeszcze w poprawności.
Dalej Draco ma odtwarzacz i wraz z Zabinim słucha cicho rock’n’rolla.
A przed nimi wisi telewizor. Warto też dodać, że Malfoy lubi sobie czasem wypić
kawę. Nie przesadzasz z tymi mugolskimi akcentami? Rozumiem jeden, może wkradł
się gdzieś przypadkiem, ale aż tyle? Praktycznie w każdym zdaniu?
I następne – właśnie się dowiedziałam, że Malfoy umie
jeździć samochodem. A co ze starą, poczciwą teleportacją?
(…)pominęłam fakt iż
idę do lekarza, którego miałam odwiedzać co kilka tygodni od momentu zajścia w
ciążę do porodu. To też nie było mi zbytnio na rękę, ponieważ musiałam pilnować
dat i synchronizować wszystko. – O jakiej synchronizacji mowa? Do tej pory
nie wspomniałaś ani słowa o wizytach u lekarza. Co się nagle zmieniło? I jak
udawało jej się bez słowa wyjaśnienia opuszczać Hogwart?
Wchodząc do wysokiego
na pięć pięter i sterylnego budynku podeszłam do recepcji. – sterylny 1. «pozbawiony
drobnoustrojów» 2. «nieskazitelnie czysty» 3. «pozbawiony wad i
zniekształceń» 4. «niepodlegający wpływom zewnętrznym» (źródło). Ciężko byłoby
zapewnić sterylność w całym budynku. Poza tym przecinek po budynku.
Końcowy fragment trzynastego rozdziału rozbudził we mnie
nadzieję, że jednak masz jakiś pomysł na to opowiadanie. Mam nadzieję, że w
kolejnych częściach będzie tylko lepiej.
Rozdziały 14-24
Dobrze, że zaczynasz wyjaśniać relacje Draco i Hermiony, ale
wciąż mi brakuje bardziej szczegółowego opisania ich wspólnie spędzonej nocy.
Granger w czternastym rozdziale stwierdza, że nawet jeśli nie kocha Malfoya
teraz, to z pewnością kochała go wtedy, na imprezie u Pottera. Ale skąd to się
wzięło? Zdążyła zakochać się w kilka godzin? A co potem? Przeszło jej? Nie
piszesz nic o nieprzespanych z tęsknoty nocach, a gdyby naprawdę go kochała –
nie zapomniałabym o nim z dnia na dzień.
Musisz napisać, jak to się stało, że Draco zakochał
się w Hermionie i na odwrót. Ciężko mi uwierzyć, że spotkali się po jakimś tam
czasie i nagle bum – miłość. Przecież oni się szczerze nienawidzili! Przez
dobrych kilka lat. Można to tak po prostu wymazać z pamięci w jeden wieczór?
Nie sądzę.
Potter jednoznacznie
określił datę jego imprezy. Sierpień. Licząc zgodnie z zasadami matematyki
byłoby to tak: sierpień, wrzesień, październik – przyjazd Hermiony do Hogwartu,
wtedy jej brzuch był ledwo widoczny, wyglądała bardziej jakby się mocno
najadła, listopad, grudzień. Pięć miesięcy. – Nie wiem, jakie są Twoje (i
Draco) zasady matematyki, ale według mojej sierpnia nie powinnaś liczyć.
Pierwszy miesiąc mija we wrześniu, drugi w październiku, itd. Dlatego już
wcześniej zwracałam uwagę na niezgodność dat – taki błąd zdarza Ci się nie
pierwszy raz.
Ich synka –
kiedy napisałaś, że to chłopiec? Znów zaczynam się gubić. Jednak mimo wszelkich
zastrzeżeń, cała scena, gdy dziecko zaczęło kopać, była urocza. Dobrze opisane
emocje, a przy tym naprawdę zaskakująca sytuacja. Brakowało mi u Ciebie właśnie
czegoś takiego.
Podobała mi się scena w sklepie, gdy Malfoy dał Hermionie
kurtkę do przymierzenia. Szkoda tylko, że nie zmieniła koloru, na przykład na
czerwony, kiedy Granger myślała, że blondyn ją pocałuje. If you know what I
mean.
Między innymi taką
głupotę, jak fakt, że go [Draco] kocham. Bo tak jest. Chyba. – Hermiona ciągle
zmienia zdanie. Raz go kocha, raz nie, innym razem stwierdza, że kochała go
kiedyś... Nie wiem, czy to kwestia nieumiejętnego przedstawienia uczuć tej
pary, czy po prostu Twoja niekonsekwencja…?
Kolejnym zwrotem w akcji był artykuł w Proroku. Ciekawe
posunięcie, ale to również powinnaś bardziej rozwinąć. Steve za szybko urwał
temat, a Hermiona zdawała się o wszystkim zapomnieć. Liczyłam więc, że w tym
fragmencie pojawi się więcej emocji, niestety jednak – nie doczekałam się.
-Hermiona?(…)
-Witaj Ronaldzie(…)
-Cześć Widziałem najnowszego
„Proroka”. Powiesz mi o co chodzi?
A
teraz wyobraź sobie, że nie widzisz swojego przyjaciela/byłego chłopaka kilka
miesięcy. Nagle wpadasz na niego w sklepie. Naprawdę sądzisz, że taka byłaby
jego pierwsza reakcja, gdy Cię zobaczył? Żadnego suchego co słychać czy jak Ci się
układa tylko od razu, prosto z mostu, wyleciałby z oskarżeniami? Moim zdaniem,
gdy nie spotyka się z kimś od dłuższego czasu i nie utrzymuje z nim żadnego
kontaktu – traci się przywilej wtrącania się w życie drugiego człowieka. Takie
niepisane prawo. Poza tym Ron zachowuje się, jakby widział Hermionę zaledwie
wczoraj. Naprawdę przez pięć miesięcy nie wydarzyło się nic ciekawszego niż
głupi artykuł w, swego czasu, mało rzetelnej gazecie?
W liście od Harry’ego nie dawało mi spokoju wyraźnie
podkreślane słowo mieszaniec. Ma to
raczej wydźwięk negatywny, a nie sądzę, aby Potter miał problem z mieszaniem
krwi czystej i brudnej, że się tak wyrażę. W końcu sam wiele lat walczył o to,
żeby zlikwidować podział na mugolaków, czystokrwistych, zdrajców krwi, etc. A wystarczyłoby,
żeby napisał dziecko.
Po lekturze dwudziestki stwierdziłam z całym przekonaniem,
że od prologu zrobiłaś ogromne postępy. W notkach jest zdecydowanie mniej
błędów, opisy są bogatsze w treść, a dialogi bardziej realne. A w końcowych
fragmencie w końcu dostrzegłam jakieś emocje! Tak trzymaj, ten rozdział był
idealnym przykładem na to, że stać Cię na coś naprawdę dobrego. Podczas
czytania miałam motyle w brzuchu, wręcz czułam wahanie Hermiony czy powinna
powiedzieć Malfoyowi o ciąży, a gdy napisałaś, że zasnął, aż przeklęłam pod
nosem. Szkoda tylko, że akcja zaczęła się rozwijać dopiero w dwudziestym
rozdziale. Wiem jednak, że Dramione nie jest łatwym parringiem, chociażby ze
względu na przeszłość tej dwójki, i potrzeba czasu, żeby należycie rozwinąć
cały wątek. Ale jeśli weźmiesz się jeszcze kiedyś za pisanie o tej parze – miej
na uwadze, że trochę napięcia i zaskakujących zwrotów akcji przydałoby się już
we wcześniejszej fazie historii. Chociażby po to, żeby zachęcić czytelnika do
dalszej lektury.
-Zgubiłem kobietę i dziecko!
- wrzasnął Malfoy wpadając do biura Steva. Mężczyzna spojrzał na niego uważnie
zza szkieł okularów.
-Jesteś pewien, że to nie
klucze i portfel? - zapytał starając się ignorować negatywny nastrój swego
gościa.
Pierwszy
fragment, który szczerze mnie rozbawił! Aż nie mogłam się powstrzymać, żeby go
nie zacytować. Doprawdy, świetnie Ci to wyszło! I muszę przyznać, że to bardzo
w stylu Malfoya. Ach, i pielęgnuj Steve’a, ta postać zdecydowanie ma potencjał,
chociaż występuje raczej epizodycznie.
Gdy Angielskie dzwony
właśnie wybijały godzinę szóstą i czarodzieje spieszyli do pracy, tu miało to
nastąpić dopiero za parę minut. – Pomiędzy Belgią a Anglią jest godzina
różnicy (jeśli w Londynie jest szósta to w Brukseli siódma).
Dwudziesty drugi rozdział był pierwszym, w którym otwarcie
przedstawiłeś emocje, intencje Malfoya. Dobrze, że nareszcie się na to
zdecydowałaś, bo jak na końcówkę opowiadania, dość długo zwlekałaś z tą chwilą.
Dni były straszliwie
zwyczajne przez pozostałe kilka miesięcy. Nie działo się nic, co by go
zaskoczyło. Co dzień z rana jeździł do Ministerstwa łajać się i wrzeszczeć na
przemian. – A już myślałam, że nie znajdę więcej tego typu błędów! Ach,
nadzieja matką głupich, jak widać. Znów zapomniałaś o świecie, który kreujesz,
prawda? Przecież Malfoy powinien wrócić już do szkoły, tak? Jako nauczyciel.
Naprawdę miał czas codziennie odwiedzać Ministerstwo? A co z lekcjami? Nauczał
Obrony Przed Czarną Magią, więc miał dużo zajęć. Jak znalazł czas na takie
rzeczy? Zdradź mi jego sekret, bo sama bym chętnie skorzystała.
Zastanawia mnie końcowy fragment przedostatniego rozdziału.
Skąd Malfoy od razu wiedział, że spotkał dziennikarkę? Trochę naciągana teoria,
że ją znał z widzenia, bo domyślam się, że pisała dla jakiejś gazety, być może do Proroka, i raczej nie były tam zamieszczane jej podobizny. Poza tym nawet mu
się nie przedstawiła, więc nie mógł skojarzyć imienia. Ogólnie cała scena i to
spotkanie to dosyć abstrakcyjna sytuacja i proponowałabym zmodyfikować lekko
końcówkę. Przede wszystkim wydłużyć, wzbogacić w jakieś szczegóły. Mogłabyś na
przykład dopisać, jak tajemnicza dziennikarka wyciąga rękę do Malfoya i się
przedstawia. Nie podałaś też jej motywów, chociażby dlaczego zatrzymała Draco.
Ciężko mi uwierzyć, że po prostu stanęła przed nim i się w niego wpatrywała,
potem bez słowa zastępując mu drogę. A on się po prostu przedstawił i zaprosił
do baru/restauracji, żeby sobie porozmawiali. Brakuje w tej scenie realizmu.
Wiesz, co mam na myśli?
Ostatni rozdział bardzo udany. Zaskoczył mnie ten nagły
przeskok czasowy, ale bynajmniej nie działa on na Twoją niekorzyść. Końcówka
skłania do myślenia i przyznaję, że z niecierpliwością będę czekać, co się
zdarzy dalej, ale nie mogę zrozumieć tego całego zamieszania z usypianiem
Hermiony i przenoszeniem jej do Malfoya. Czy cała ta akcja nie mogłaby równie
dobrze dziać się w domku Granger w Belgii?
Zanim przejdę do kolejnych podpunktów, chciałabym jeszcze raz
pogratulować Ci postępów, jakie poczyniłaś przez całe opowiadanie. Jestem
naprawdę pełna podziwu (tak, dobrze czytasz, jestem, mimo tych wszystkich
uwag!), że udało Ci się doprowadzić opowiadanie do końca (bo domyślam się, że
rozdział dwudziesty czwarty jest jednym z ostatnich, o ile nie ostatnim przed
epilogiem). A przy okazji muszę dodać, że niezwykle zmotywowałaś mnie do
dalszego pisania (zarówno ocen jak i opowiadań), bo jesteś świetnym przykładem
na to, że ciężką pracą można naprawdę dużo osiągnąć.
Pochwaliłam? Pochwaliłam, żeby nie było, że nie. A teraz
wracam do bardziej merytorycznej części oceny.
1) Fabuła/Wątki 7/10
Ciężko mi się wypowiedzieć, bo wątek tak naprawdę jest tylko
jeden – Dramione opierające się na ciąży Hermiony. Dosyć często dawał mi się we
znaki brak większej ilości treści, jakiegoś rozpisania przyjaźni Johna i
Granger, później Johna i Malfoya (bo z tego co zauważyłam zdążyli się poznać i
polubić, chociaż nie wyjaśniasz, jak, kiedy i dlaczego). Mogłabyś też pociągnąć
wątek Rona – czemu zwariował, co nim kierowało, kochał Hermionę czy to była
tylko chora obsesja…? Pytania można mnożyć i mnożyć. Ty niestety nie zadałaś
sobie żadnego, a chłopak zniknął równie szybko, co się pojawił.
Nie twierdzę, że opowiadanie jest nudne, nie zinterpretuj
tego, co teraz powiem, źle. Po prostu uważam, że jednowątkowość w Twoim
przypadku nie byłaby wskazana. Czasem nie skupiasz się na istotnych sprawach, a
na cały akapit rozpisujesz się na temat stroju Hermiony (mam na myśli przede
wszystkim początkowe rozdziały). Myślę, że wprowadzenie kilku wątków
urozmaiciłoby trochę historię i z pewnością zachęciło do czytania większe grono
czytelników, a przy okazji i sobie dałabyś większe pole do popisu. Oczywiście
teraz na to za późno, ale uznaj to za kolejną radę na przyszłość.
2) Rozwinięcie akcji
2/6
Z przykrością musze napisać, że to szło Ci jak po grudzie.
Wspominałam o tym już wcześniej, dodałam nawet, że to swego rodzaju urok
Dramione, ale mimo wszystko zabrakło mi czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym
się oderwać od Twojej historii. Niestety tak szczerze zaciekawiłaś mnie dopiero
w końcowych rozdziałach, chociaż to wciąż nie były fajerwerki. A trochę na to
liczyłam.
Znów nawiążę do wątków – cały czas wydaje mi się, że gdybyś
tylko pozwoliła sobie na przedstawienie w opowiadaniu większej ilości
bohaterów, a przy okazji ich dzieciństwa, historii, wspomnień, może jakichś
marzeń – wszystko to (oczywiście przedstawione w odpowiedni sposób i dokładnie
przemyślane) sprawiłoby, że chętnie czytałabym każdy kolejny rozdział. A
niestety momentami robiłam to z przymusu.
3) Świat
przedstawiony 6/10
Tak bardzo brakowało mi opisów uczuć... Hermiona tylko
płakała, ciągle zmieniała zdanie (coś na zasadzie kwiatka i zabawy z
dzieciństwa w kocham – nie kocham) i w żaden sposób tego nie argumentowała. Nie
wiem, jaki miała stosunek do Rona po tej pamiętnej sytuacji w porcie, nie wiem
czy wciąż przyjaźniła się z Ginny, Harrym. Jej myśli zajmowało jedynie dziecko,
ale nawet o nim nie dowiedziałam się zbyt wielu konkretów. Do tego nadal nie
doczekałam się opisu wspólnie spędzonej nocy przez Granger i Draco, a naprawdę
chętnie dowiedziałabym się, jak to się stało, że nagle zapałali do siebie tak
wielką miłością.
Przez ten brak emocji nie do końca mogłam wczuć się w
nastrój bloga, nie do końca rozumiałam wszystkie decyzje i dylematy Hermiony.
Tak naprawdę zaczęłam ją rozumieć dopiero pod koniec, gdy żegnała się z
Malfoyem. Od razu widać, że poprawił Ci się wtedy styl i bardziej się do tego
przyłożyłaś. Cała scena była chyba najlepiej przez Ciebie przemyślana i nie
ukrywam, że miałam ciarki na plecach, kiedy to czytałam. Niewątpliwie jeden z
niewielu fragmentów, który na dłużej zostanie mi w pamięci.
4) Bohaterowie 5/10
Hermiona Granger – Mam wrażenie, że kreując swoje
postacie poleciałaś po łebkach, tak żeby jak najszybciej mieć to z głowy.
Przykro mi to mówić, bo to w końcu bohaterowie tworzą historię, ale niestety
takie odniosłam wrażenie podczas czytania. Hermiona była niedopracowana i
nieprzemyślana. Do tego strasznie różniła się od tej poukładanej, zdecydowanej
i zdeterminowanej Hermiony Granger, która pojawiła się w HP. Wiem, że piszesz
fan fiction i masz prawo według własnego uznania zmienić/nagiąć na swoją
korzyść charakter bohaterów, ale odbierając kujonce Granger cechy, które były
jej znakiem rozpoznawczym, krzywdzisz nie tylko ją, ale także swoją historię.
Ponadto zrobiłaś z niej strasznego płaczka. Chyba nie było rozdziału, w którym
ona nie uroniłaby, chociaż jednej łzy. Jestem wyrozumiała (ciąża, te sprawy),
ale między innymi przez takie zachowanie Hermiona bardzo straciła w moich
oczach i raczej nie zapałałam do niej przesadną sympatią. Pewnie dlatego tak
ciężko szło mi momentami czytanie. A jednak główna postać powinna być lubiana
przez czytelników, w końcu z nią mają styczność najczęściej.
Draco Malfoy – Oprócz tego, co zawarłam już przy
Hermionie odnośnie ogółu bohaterów oraz wcześniej o braku emocji, które
pomogłyby wczuć się czytelnikowi w nastrój opowiadania, mam jeszcze kilka
innych zastrzeżeń. Zacznę od tej początkowej, przesadniej idealizacji chłopaka.
Wspominałam już, że stworzyłaś wtedy raczej scenę komiczną niż taką, która miałaby
charakteryzować pokrótce postać. Unikaj na przyszłość takich sytuacji. Co do
dalszych uwag – przez całe opowiadanie Draco niewątpliwie ulega ogromnej
przemianie. Z człowieka nadużywającego alkoholu, zniszczonego przez życie w
personę, która potrafi bezgranicznie kochać kobietę oraz ich wspólne dziecko.
To, co w nim zachodzi jest naprawdę niesamowite i kłaniam Ci się nisko, że to
przedstawiłaś, ale… W żaden sposób nie uzasadniłaś jego przemiany. Ja wiem, że
to miłość do Granger dodała mu skrzydeł i otworzyła oczy, ale gdzie jest to
wyjaśnione? Gdzie jest napisane, że sam do tego doszedł, kiedy do tego doszedł?
Tutaj po raz kolejny widać, że skupiasz się na nieistotnych szczegółach, a
zapominasz o ważnych, decydujących rzeczach.
Chciałabym jeszcze, o kimś napisać, ale pozostałe postacie
pojawiają się naprawdę tylko epizodycznie. Ogólnie jednak o wszystkich – więcej
emocji, więcej charakterystyki! Pozwól nam dowiedzieć się czegoś ciekawego o
swoich bohaterach. Nadaj im zwykłe cechy, które pozwolą czytelnikowi utożsamić
się z postacią, spraw, żeby były nam bliższe, bardziej realne. Czasem warto
wyobrazić sobie/porównać osoby z opowiadania ze znajomymi z życia codziennego –
wtedy łatwiej te wytwory naszej wyobraźni opisać, a przy tym stają się bardziej
realne, żywe.
Więcej Johna! To Twoja i tylko Twoja postać, daj jej więcej
swobody, pozwól czymś zabłysnąć. I jeszcze Steve – strasznie sympatyczny
człowiek, chyba najbardziej życiowy i realny z nich wszystkich. A do tego obaj
z Johnem wprowadzają miłą, luźną atmosferę do historii. Chętnie więcej bym o
nich poczytała (niekoniecznie razem).
5) Dialogi/Narracja 4/10
Początkowe dialogi niestety są sztywne, kompletnie
nierealne, a do tego postaciom zdarza się co innego mówić, a co innego myśleć.
Miałam wrażenie, że wszystkie dialogi, które napisałaś przez kilka pierwszych
rozdziałów, można byłoby spokojnie wyrzucić, bo nie wnosiły nic konkretnego do
opowiadania. Z czasem się to jednak poprawiło (jak większość rzeczy) i liczę,
że wciąż się będzie poprawiać. Tego Ci oczywiście życzę.
Postaraj się jeszcze nadać wypowiedziom swoich bohaterów
jakiś indywidualny charakter. Wiem, że to ciężka sztuka, ale spróbuj pisać tak,
żeby po słowach wypowiedzianych przez daną osobą, było wiadomo, kto się odzywa.
Dzięki temu postacie zostają czytelnikom w pamięci na dłużej i – znów do tego
nawiążę – są bardziej realne.
Narracja... Tu poległaś jeszcze bardziej niż na dialogach.
Raz pisałaś pierwszoosobową, raz trzecio-. Czasem była to perspektywa Draco,
czasem Hermiony, jeszcze innym razem niezależnego narratora. Nie mogłam się momentami
połapać, kto co mówi, czemu on i skąd tu się w ogóle wziął. Radzę wybrać jeden
typ narracji albo przynajmniej zaznaczać, kiedy ona się zmienia.
Od razu w tym podpunkcie chciałabym też nawiązać do czasów w
opowiadaniu. Zdarzało się, że myliłaś przeszłość z teraźniejszością i to w
jednym zdaniu. Całkowicie zmieniało to przy okazji jego znaczenie. Jednak to
także pojawiało się tylko w pierwszych częściach, więc pozostaje mi wierzyć, że
wiesz już o tym błędzie i starasz się go więcej nie popełniać.
6) Styl 3/4
Niewątpliwie na przestrzeni całego opowiadania doszkoliłaś
się w kwestii stylu. Nie masz jeszcze lekkiego
pióra i wciąż momentami ciężko się czyta, ale mimo wszystko jest znacznie
lepiej niż na początku. Widać poprawę i wierzę, że może być tylko lepiej,
trzymam za to kciuki.
7) Oryginalność 10/10
Tu nie mam nic do dodania, bo ciąża Hermiony i całe
poprowadzenie tego wątku jest Twoje. Pomysł niebanalny i myślę, że rzadko
spotykany. Rzadko, bo ciężko wymyślić w tych czasach coś, czego jeszcze nigdy
nikt nie napisał. Cudów nie wymagam. Nie wychodzę też z założenia, że fan
fiction nie może być oryginalne – każde opowiadanie jest na swój sposób
niepowtarzalne. A Twoje z całą pewnością zasłużyło na maksimum punktów.
Poprawność 9/20
Prolog
Krzątałam się po pokoju, w poszukiwaniu ostatnich
niezbędnych rzeszy – przede
wszystkim rzeczy. I bez przecinka po pokoju.
Giny – Ginny.
Otworzyłam okno, a moje włosy szarpną, lodowaty wiatr – szarpnął. I bez tego drugiego przecinka.
Posłałam fotografię, daleko stąd. – bez przecinka.
Spod nich wydostały się łzy, bólu i smutku. – bez przecinka.
Z rozdartym sercem zbliżyłam się do pogrążonych we śnie i
zaczęłam. – do pogrążonych we śnie kogo? I zaczęłam co?
Rodzice byli muglami
– mugolami.
To chyba tylko ja
pragnęłabym, aby zostali przy mnie
mimo iż będziemy bardzo daleko. – to
na początku zdania jest tutaj zbędne. Pragnęłabym zamień na pragnęłam, bo
pomieszałaś czasy. Przecinek przed mimo. Dlaczego będziemy, a nie będę? Ja
rozumiem, że była w ciąży, ale czytelnicy jeszcze o tym nie wiedzą, więc forma
jest niepoprawna.
Było zimno, a ona
nie chciałam umrzeć z przemarznięcia. – ja.
Wokoło dudnił deszcz i huczał wiatr Wyjęłam różdżkę z
kieszeni(…) – zgubiłaś kropkę przed wyjęłam.
W kieszeni miałam wystarczająca
ilość galeonów – wystarczającą.
Teraz fundamenty stawać
będę sama – stawiać.
Już tak musi być. – Tak już musi być brzmi lepiej.
Pod względem poprawności postanowiłam sprawdzić również
rozdział numer cztery, ale nie ukrywam, że jeszcze przed połową poległam, bo
kopiowałam praktycznie każde zdanie. Dlatego postanowiłam zrobić coś innego
(nawet jeśli przez niektórych może to zostać odebrane negatywnie). Skopiowałam
sobie ten rozdział i zbetowałam – od początku do końca, zdanie po zdaniu.
Doszłam jednak do wniosku, że niepotrzebnie wydłużyłoby to ocenę (a i tak do
najkrótszych nie należy), więc Never, jeśli możesz (i oczywiście, jeśli
chcesz), podaj mi swojego maila pod tą oceną, to prześlę Ci poprawioną wersję.
I z całego serca polecam znalezienie bety, bo rozdziały czyta się niezwykle
ciężko przez masę popełnianych przez Ciebie błędów, szczególnie początkowe
części.
A dla osób czytających ocenę, które mogą nie wierzyć, że
rozdziały sprawdziłam albo uważają, że punktacja jest niesprawiedliwa – pod spodem
zamieszczam małe podsumowanie.
37 razy przecinek był postawiony tam, gdzie nie powinno go
być, a 14 razy nie pojawił się, chociaż był niezbędny. Jeśli chodzi o zły zapis
dialogów to tego typu błędy pojawiły się w następującej ilości: 43 razy
zabrakło spacji, 11 razy źle użyta została wielka lub mała litera, 13 razy
zabrakło kropki, bądź została źle postawiona. Pozostałe błędy takie jak:
literówki, powtórzenia, źle zapisana cząstka by czy partykuła nie,
niepotrzebne entery pomiędzy akapitami lub brak kolejnego akapitu, chociaż
powinien się takowy pojawić oraz inne, przeróżne niedociągnięcia, które udało
mi się wyłapać – znalazłam ich 41. Podsumowując – wszystkich błędów pojawiło
się 159, a rozdział według obliczeń Worda ma zaledwie 1 301 wyrazów (2,5
strony Georgią, rozmiar 11).
Warto dodać, że powyżej wymieniłam błędy tylko z jednego
rozdziału. A podobnie wygląda jeszcze kilka innych. Dlatego Never, proszę
jeszcze raz – poszukaj dobrej i cierpliwej bety, bo naprawdę jest, nad czym
popracować.
Nie mogę znieść błędów, które popełniasz w imionach i
nazwiskach, więc pod spodem wypiszę Ci wszystkie poprawne formy, które Ty źle
zapisujesz.
Zammbini – powinno być Zabini
Giny – Ginny
Gryfindor – Gryffindor
Dumbledor, Dumbeldor – Dumbledore
Hogward – Hogwart
Hogwardzie – Hogwarcie
Hogsmete – Hogsmeade
Dubeldora, Dubledora, Bumbledora – Dumbledore’a
Blaisa, Balisa – Blaise’a
Hermiona Jane
Granger. – Jean
Luciusza – Lucjusza
Wtrącę tu jeszcze jeden błąd, który popełniasz bardzo często.
Piszesz on cofną, westchną, znikną i
wiele, wiele innych. Gdybyś pisała w liczbie mnogiej, oni cofną, oni westchną, oni znikną forma
byłaby poprawna, ale gdy masz na myśli, że on
cofnął, on westchnął, on zniknął to na końcu zawsze musi być ł.
Rozdział 11
Tego dnia ubranie dobrałam wyjątkowo pieczołowicie. Ubrałam ołówkową spódnicę i czarne rzymskie sandałki. Na czarną koszulę narzuciłam długie prawie
do kolan, tkane ponczo w kolorze
wyblakłej czerni. Czarny(powtórzenie)
wyszczupla – założyłam, przecinki przed rzymskie i prawie; zdecyduj się czy
piszesz ponczo, czy poncho (z tego co wiem obie formy są poprawne, ale powinnaś
trzymać się jednej w całym opowiadaniu. A Ty piszesz raz tak, a raz tak).
udałam się prosto do wierzy
– wieży! Wierzyć można w coś, a wieża, np. Wieża Gryffindoru będzie przez zet z
kropką.
Jednakże jeżeli moje domysły są trafne, tego wieczoru
zabraknie mi czasu(…) – przecinek przed jeżeli.
Czym teraz byłam?
– kim.
podejmującą decyzje, o którym
– których.
nie-radosnego – po co ten myślnik?
-(spacja)Niech
pani podejdzie bliżej. Proszę sobie usiąść.(bez
kropki) - mówiąc to, zakręcał
kałamarz i odłożył pióro. – powiedział,
zakręcając kałamarz i odkładając pióro.
uważając by nie wyprostować się nazbyt wypychając (przy tym) brzuch – przecinki przed by i
wypychając.
-(spacja)Nie
wierzę, że mnie oszukałaś, Hermiono.(bez
kropki) – powiedział(…)
Hermiono, czy możesz mi wytłumaczyć co się stało, że okłamałaś mnie? – przecinek przed co;
powinno być że mnie okłamałaś.
-(spacja)Ja...
potrzebowałam pracy, panie profesorze.(bez
kropki) – wyznałam nie podnosząc
wzroku z dłoni splecionych na kolanach. – przecinek po wyznałam; powinno
być albo nie podnosząc wzroku na dyrektora, albo nie odrywając wzorku od swoich
dłoni splecionych na kolanach.
-(spacja)Nie
sądzę, bym odmówił ci, gdybyś przedstawiła wszystko jasno.(bez kropki) - podniosłam wzrok
na niego, chcąc pokazać jak bardzo mi przykro. - Twój wzrok jest taki szczery, Hermiono. (bez kropki) - sapnął jakbym była sprawiającym problemy wychowawcze,
podopiecznym. – przecinek przed jakbym oraz bez tego ostatniego przecinka.
-(spacja)Przepraszam.(bez kropki) - wyjąkałam zawstydzona.
-(spacja)Co nie
zmienia faktu, że nie będziesz mogła pracować w taki stanie. - nie rozumiejąc o co chodzi, bezwiednie
zmarszczyłam brwi. – w takim; nie wielką literą; przecinek przed o co.
Z tego co wiem, pani takowego miejsca nie posiada.(bez kropki) - potaknęłam nie bardzo wiedząc do czego zmierza. – przytaknęłam.
-(spacja)Słucham?
- odparła w głębokim szoku –
odparłam
Na tym przykładzie zakończę wyliczanie błędów dotyczących
zapisu dialogów, bo jest ich jeszcze milion pięćset i wszystkie dotyczą tego
samego – braku spacji, kropek, które pojawiają się i znikają, czasem
małych/wielkich liter. Never, zachęcam do poczytania o poprawnym zapisie
dialogów. Polecam chociażby tę stronę – klik.
Wydaje mi się, że przekaz jest jasny i wierzę, że Ci pomoże.
mniej-więcej – bez myślnika
sztywnym głosem – jak głos może być sztywny?
Zrobił pauzę spoglądając na mnie z zaciekawieniem –
przecinek przed spoglądając
nie wiedział co ze sobą począć – przecinek przed co
(…)wszedł do pokoju nauczyciela OPCM-u. Gdy tylko wszedł,
zauważył wpatrujące się w niego ze zdziwieniem oczy, koloru wyblakłego nieba –
powtórzenie; zrezygnuj albo z tego ze
zdziwieniem, albo z koloru wyblakłego
nieba, bo za dużo tego jak na jedną parę oczu.
Na biurku rzucał się w oczy, niebezpiecznie pochylony plik dokumentów
– bez przecinka; a ten plik to jak się pochylił? Zgiął się w pół? Może bardziej
coś w stylu niebezpiecznie chyboczący się
plik dokumentów?
zapytał odrywając się od zajęcia – przecinek przed odrywając
do pokoju weszła Hermiona, wyglądając na skonsternowaną –
wyglądająca
Popatrzyła chwile na obu z niezrozumieniem malującym się na
twarzy, ale szybko odzyskała asertywność
i podeszła do Draco – chwilę; nie wiem, o jakie słowo Ci chodziło, ale na pewno
nie o asertywność. Zapraszam do
zapoznania się ze znaczeniem tego słowa. Dopiero później możesz go używać.
Ilu was tam jest jeszcze za drzwiami? - Sapnął i ostentacyjnie
spojrzał za drzwi – powtórzenie;
jeszcze jest zamiast jest jeszcze; ile; sapnął małą literą
prosił bym przekazała – przecinek przed bym
szybko opuściła wzrok marszcząc brwi i rumieniąc się
nieznacznie – przecinek po wzrok
nie szturchną ją w ramię – jej
zrobiła złą minę – chodziło Ci chyba o minę wyrażającą
złość?
nie-skromnych – ponownie: bez myślnika
W obecnym czasie : dokładnie każdy – bez dwukropka, a jeśli
chcesz podkreślić pauzę polecam myślnik. I na przyszłość – między wyrazem a
dwukropkiem nie ma spacji.
Nawet nie wiedziałam kiedy zsunęłam się z łóżka – przecinek
przed kiedy
po ustaleniu plany – planu
Och świetnie wyszło – przecinek po och
sapnęłam, kiedy moja spakowana torba, którą chciałam
ściągnąć z łóżka okazała się zbyt ciężka – przecinek po łóżka
Podszedł do mnie,
odpychając mnie lekko od torby i postawił ją na ziemi. Spojrzał na mnie
jakbym celowo była za słaba – powtórzenie; stawiając ją; przecinek przed jakbym
zasłonięte, delikatną, cienką firanką – bez przecinka przed delikatną
podszedł do mnie podając mi jedną szklankę – przecinek po
mnie
Cz – czy
Choć pokażę ci
jakiś pokój – chodź, a po chodź przecinek. I lepiej brzmiałoby twój pokój niż jakiś pokój.
zapytał zerkając na mnie – przecinek po zapytał
Zmarszczył czoło, a resztę rogi, przez korytarze i schody
spędziliśmy w milczeniu. – Zmarszczył czoło. Przez resztę drogi do pokoju
szliśmy w milczeniu.
Zadurzy – za duży
(…)okno, komoda, fotel i lampka stojąca. Powoli weszłam do
środka, a on postawił moją torbę przy łóżku – w pierwszej chwili brzmi, jakby
to fotel postawił jej tę torbę.
Na prostopadłej ścianie znajdowały się drzwi – jak ściana
pomoże być prostopadła? Prostopadłym się jest zawsze względem czegoś. Ściana
może być prostopadła do podłogi czy sufitu (powiedziałabym, że nawet
wypadałoby, żeby była). Sama w sobie jednak, nie może być prostopadła.
Nie, dziękuję. Podaruję dzisiaj sobie – co ona sobie dzisiaj
podaruje? Prezent pod choinkę? Daruję a nie podaruję.
że ktoś, gdzieś tam, na świecie nie je kolacji – bez
przecinka przed na, ale z przecinkiem po świecie.
mój ton ział suchością – a wystarczyłoby proste odpowiedziałam szorstko.
zmienił temat krzyżując ręce na piersi i wyglądając jeszcze
bardziej przystojnie – przecinek przed krzyżując;
krzyżując ręce na piersi, przez co
wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle – jeśli już. Chociaż nie wiem, jak
skrzyżowane ręce mogą wpływać na to, czy ktoś wygląda przystojnie, czy też nie.
powiedział i ni stąd ni zowąd wyszedł zamykając za sobą
drzwi – przecinki po i, zowąd, wyszedł,
chociaż te dwa pierwsze nie są konieczne. Zależy czy stwierdzenie ni stąd ni zowąd traktujesz jako
wtrącenie czy też nie.
Dwunastkę także zbetowałam osobno, ponieważ wypisanie błędów
z tego rozdziału zajęło mi ponad godzinę i całkowicie zniechęciło do dalszego
czytania. A nie chcę czuć się zniechęcona, bo kocham Dramione moim całym, małym
serduszkiem.
Na koniec powtórzę tylko to, co napisałam już wcześniej.
ZNAJDŹ BETĘ! Koniecznie! Nieważne, czy zamierzasz zakończyć
to opowiadanie jutro, pojutrze czy za rok. Myślę, że nawet po zakończeniu przez
Ciebie tej historii, może znaleźć się jakiś chętny do przeczytania Twojego
opowiadania. Ułatw mu to i poproś kogoś, żeby wnikliwie zbetował Ci wszystkie
rozdziały. I czytelnicy, i oceniający będą Ci wdzięczni.
Nie wyobrażam sobie, jak możesz pisać fan fiction, nie
wiedząc, jak poprawnie zapisać imiona i nazwiska kanonicznych bohaterów. Już
nie mówię nawet o odmianie przez przypadki, bo Ty nie znasz nawet mianownika.
Musisz to koniecznie nadrobić i poprawić w pierwszej kolejności.
A teraz weź do ręki pierwszą lepszą książkę, otwórz na
którejkolwiek stronie i zapoznaj się z zapisem dialogów. Gdy już to zrobisz,
odpal przeglądarkę i zapytaj wujcia Google, jak poprawnie zapisywać dialogi.
Polecam stronę, do której podałam link już wcześniej, ale to nie powinno być
Twoje jedyne źródło informacji. Im więcej na ten temat przeczytasz tym
lepiej.
EDIT. Po przeczytaniu wszystkich rozdziałów z zadowoleniem
stwierdziłam, że popełniasz znacznie mniej błędów. Fakt, dialogi nadal wołają o
pomstę do nieba, ale poza tym widać znaczącą poprawę. Dlatego z chęcią dałam Ci
kilka punktów więcej, niż początkowo planowałam. Oby tak dalej! (ale mimo
wszystko nadal polecam znaleźć betę).
Dodatki 3/5
Za takie niezbędniki jak SPAM, informowaniu, rubryka codzienna
czy linki daję te trzy punkty. Niestety nie mogę pozwolić sobie na więcej (chociaż
bardzo nie lubię nie dawać tutaj maksimum punktów), bo zabrakło mi chociaż
kilku zwięzłych zdań o autorce i przede wszystkim, czegoś o opowiadaniu.
Wystarczyłby rok i miejsce wydarzeń, krótki zwiastun tego, o czym będziesz
pisać. Nie chodzi mi o nic zachwycającego – ot, kilka podstawowych rzeczy dla
osób, które po raz pierwszy są u Ciebie na blogu i ciekawi ich czy warto brać się
za Twoje opowiadanie.
Podsumowanie
Znów mam wrażenie, że nie napisałam wszystkiego, co chciałam,
chociaż ocena i tak wyszła przeraźliwie długa. I chyba pochłonęła, jak dotąd,
najwięcej mojego czasu, dlatego mam szczerą nadzieję, że chociaż trochę pomogłam.
Nie traktuj tych rad na zasadzie muszę jeszcze raz napisać Melodie Miłości, bo popełniłam za dużo błędów,
nie! Na Merlina, nie o to mi chodziło. Bardziej mam nadzieję, że zapamiętasz
to, co Ci napisałam i weźmiesz pod uwagę, gdybyś jeszcze kiedyś postanowiła coś
stworzyć.
Ilość zdobytych punktów:
62
punkty, czyli Żuczek (Dostateczny – 3)
Myślę, że ocena w pełni zasłużona. Oczywiście byłaby
zdecydowanie wyższa, gdybym oceniała jedynie najnowsze rozdziały. Jednak liczy
się całość, wiec wynik jest, jaki jest.
Never, jeszcze raz kłaniam się nisko i gratuluje determinacji.
Odwaliłaś kawał dobrej roboty, widać, jak wiele się nauczyłaś i, że nie
zamierzasz na tym poprzestać. Mam nadzieję, że nie zabraknie Ci sił i motywacji
do dalszej pracy – tego z całego serca Ci życzę.
A do pozostałych prośba – śmiało wypisujcie błędy, bo ocenę
czytałam (fragmentami, bo fragmentami, ale czytałam) tyle razy, że już i tak
nie dostrzegam błędów. Jutro zajrzę do niej drugi raz, ale dziś nie mam już
siły. A jeszcze dużo roboty przede mną…
PS Dziewczyny, czekam na Wasze oceny!
Pozdrawiam,
Hej hope!
OdpowiedzUsuńProdukujesz nam następną świetną ocenę i tym samym motywujesz (no przynajmniej mnie ^^) do pisania ocen, bo aż głupio patrzeć, że tylko Ty porządnie reprezentujesz ocenialnię.
Jak zawsze, ocena bardzo dopracowana i tym razem rzuciło mi się w oczy coś, na co wcześniej nie zwracałam u Ciebie uwagi (co nie znaczy, że wcześniej się nie pojawiało). O czym mówię? Ano o tym, że przyznając punkty do odpowiedniej kategorii oceny, wyjaśniasz dlaczego tyle i tyle autor bloga otrzymał. Strasznie lubię, gdy oceniający wykorzystują taki zabieg bo czasem patrzy się na tę punktację i nie ma się pojęcia za co poleciały punkty. Jestem na tak xD
Kilka drobnych błędów:
Scena, w której przemierza Londyn, a płeć przeciwna wzdycha za nim i omdlewa, jest komiczna, a przy tym odbiera opowiadaniu i postaci realności. - realizmu pasowałoby lepiej zamiast realności.
Malfoy ze swoim piciem zagina czasoprzestrzeń. - a w tym momencie Jaelithe wybuchnęła śmiechem xD Rządzisz, hope.
Tak w miarę czytanie coraz poważniej zastanawiam się, czy na pewno znasz poprawną pisownię niektórych imion i nazwisk (...) - czytania. I jeszcze jedno LOL. Zammbini? Serio?
Znów widzę jakieś niezgodność w czasie. - niezgodności.
Ale przynajmniej dowiedziałam się, który mamy miesiąc z opowiadaniu. - w zamiast z.
Przyszło mi też do głowy, że jeśli powiedziała mu, kto jest ojcem dziecka, to celowo dyrektor wybrał Malfoya na osobę, która przyganie dziewczynę pod swój dach. - przygarnie.
Oczywiście możesz mieć taką wizję, ale musisz to wtedy poprzeć jakimiś argumentami, napomknąć przynajmniej, że były Ślizgon docenił zacząć doceniać mugolskie wynalazki. - bez doceniał?
Musisz napisać, jak to się stało, że Draco zakochał się z Hermionie i na odwrót. - w zamiast z.
Liczyłam, więc w tym fragmencie pojawi się więcej emocji, niestety jednak – nie doczekałam się. - jakieś "że" by się tam przydało (np. Liczyłam więc, że w tym fragmencie...).
Pomiędzy Belgią a Anglią jest godzina różnicy (jeśli z Londynie jest szósta to w Brukseli piąta). - znowu w zamiast z.
Znów zapomniałaś o świcie, który kreujesz, prawda? - świecie.
Trochę naciągana teoria, że ją znał z widzenia, bo domyślam się, że pisała dla jakieś gazety, być może to Proroka, i raczej nie były tam zamieszczane jej podobizny. - jakiejś, do.
Myślę, że wprowadzenie kilku wątków urozmaiciłoby trochę historię i z pewnością zachęciło do czytanie większe grono czytelników, a przy okazji i sobie dałabyś większe pole do popisu. - czytania.
Znów nawiążę do wątków – cały czas wydaje mi się, że gdybyś tylko pozwoliła sobie na przedstawienie w opowiadaniu większej ilości bohaterów, a przy okazji ich dzieciństwa, historii, wspomnień, może jakieś marzeń (...) - jakichś marzeń lub jakieś marzenia.
Z człowieka nadużywającego alkoholu, zniszczone przez życie w personę, która potrafi bezgranicznie kochać kobietę oraz ich wspólne dziecko. - zniszczonego.
Dwunastkę także zbelowałam osobno, ponieważ wypisanie błędów z tego rozdziału zajęło mi ponad godzinę i całkowicie zniechęciło do dalszego czytania. - zbetowałam.
Czym więcej na ten temat przeczytasz tym lepiej. - im więcej?
Oczywiście byłaby zdecydowanie wyższa, gdybym oceniałą jedynie najnowsze rozdziały. - oceniała.
Poza tym kilka pominiętych przecinków, ale nic walącego po oczach ^^
I jeszcze się tak zastanawiam, bo z lektury Twojej oceny wynika, że w opowiadaniu Dumbledore żyje i nadal sobie jest dyrektorem. To było takie zamierzone i uzasadnione złamanie kanonu?
Natomiast jeśli chodzi o betę rozdziału, to uważam, że to świetny pomysł. Po co zapychać ocenę, skoro można autorce wysłać osobno.
Ogólnie ocena bardzo dobra i wydaje mi się, że sporo pomoże autorce bloga. Świetna robota, hope ;)
Pozdrawiam serdecznie
Cieszę się, że jestem dla kogoś motywacją i moje oceny da się czytać ;) A jeśli chodzi o punktację - lubię, gdy moje oceny są zrozumiałe dla autora bloga, którego akurat oceniam. Nie chciałabym, żeby czuł się pokrzywdzony taką, a nie inną punktacją, dlatego zawsze to wyjaśniam.
UsuńMerlinie kochany, ile literówek! Już się biorę za poprawianie, bo wcześniej nie miałam na to czasu.
Nie wspomniałam w ocenie o Albusie? o.O Losieńku, musiało mi to wylecieć z głowy, bo to zdecydowanie nie było uzasadnione złamanie kanonu! Ale jeśli przeczytałaś ocenę to wiesz, że znalazłam tyle absurdów, że momentami ciężko było wszystko wyłapać... Dziękuję za wytknięcie, obiecuję następnym razem bardziej uważać, bo teraz już nie widzę sensu, żeby coś zmieniać.
Pozdrawiam,
Oj hope, zadziwiasz ilością czasu ;) Gratuluje kolejnej oceny, która jak zwykle, jest bardzo dobra jakościowo :)
OdpowiedzUsuńCo do sprzątani: nawet jeśli nie trzeba sprzątać ręcznie, to na pewno są do tego odpowiednie produkty (w czwartym tomie była nawet nazwa), a jakoś trzeba je przewozić. poza tym w trzecim filmie, była scena w Dziurawym Kotle z panią sprzątaczkę ("to ja przyjdę później"), która też ciągnęła za sobą wózek z środkami czystości ;P
Lekarstwo na kaca - większość z nich powinno się wręcz zażyć przed piciem, wtedy jest skuteczniejsze. Nie mam z tym doświadczenia, ale wydaje mi się, że im wcześniej, tym lepiej.
I podobnie jak Jaelithe, sądzę że beta rozdziałów, gdy jest bardzo dużo błędów, jest lepszym rozwiązaniem. Chyba sama musiałabym nad tym w przyszłości pomyśleć ;)
Pozdrawiam gorąco,
To raczej nie ilość wolnego czasu, a odpowiednia motywacja. Stawiam sobie cel - napiszę ocenę do poniedziałku i wtedy choćbym miała zarwać nockę, dotrzymuję danej sobie obietnicy. A jak pojawia się później usatysfakcjonowany Oceniany to wiem, że było warto ;)
UsuńSzczerze mówiąc jakoś mi to umknęło, ale zapamiętam na przyszłość. W sumie zawsze myślałam, że wszystkie takie pierdółki wykonywali w HP za pomocą różdżki i kilku mądrych zaklęć, ale jak widać człowiek całe życie żyje w błędzie ^^
Normalne, mugolskie środki owszem, zażywa się przed wypiciem lub w trakcie, ale służą one temu, żeby nie mieć kaca następnego dnia. Natomiast w opowiadaniu Blaise podał środek "na kaca" Malfoyowi, po którym ten drugi od razu wytrzeźwiał i czuł się jak nowo narodzony - to wydawało mi się głupotą, ale być może się myliłam. Opierałam się jednak na tym, co zazwyczaj czytuje się na blogach - bohaterowie wypijają rano magiczny środek na kaca i mija im ból głowy, mdłości, coś na zasadzie naszych środków przeciwbólowych. Nie wyobrażam sobie jednak leku na kaca, który powoduje wytrzeźwienie.
Mam nadzieję, że się jakoś wytłumaczyłam ;)
Tylko że ja się na betowałam, a Tajemnicza na razie milczy... Liczę jednak, że zapozna się kiedyś z oceną i weźmie sobie przynajmniej część moich rad do serca.
Pozdrawiam,
Tak jak Jaelithe przyznaję, że ta ocena mnie zawstydza. Jak wrócę dziś do domu, to muszę wreszcie dokończyć swoją, bo stanęłam gdzieś w końcowej fazie oceniania treści i naprawdę niedużo mi zostało. A przecież niedługo koniec stażu, wlekę się jak ostatnia sierota :(
OdpowiedzUsuńA co do oceny, to ominęłam część treści, bo mam akurat lekcję informatyki i mi się nie chciało, ale powiem tylko, że dałaś dużo rad i wskazałaś istotne potknięcia bloga.
Przepraszam, że taki krótki komentarz.
Też mam czasem kryzys w którymś miejscu oceny. Ale mi wystarczy czasem się zmusić, przysiąść do tego w wolnej chwili i w końcu słowa oraz motywacja same przychodzą ^^
UsuńPozdrawiam,
Ja nie na temat oceny hope tylko oceny mojej — jednak nie uda mi się jej napisać dziś, bo wypadła mi ważna sprawa, postaram się ją najpóźniej do piątku skończyć. I przepraszam, że tak długo ;/
OdpowiedzUsuńTrzymam w takim razie kciuki, żeby do jutra się pojawiła ;) Wierzę, że dasz radę ^^
Usuń