Sprawa ma się tak: z szablonem nie
miałabym jakichkolwiek problemów gdyby nie ta ramka z godnymi polecenia.
Osobiście nie przepadam za tego typu rozwiązaniami, bo preferuję zwyczajne
linki. Nie przyczepiłabym się do czegoś tak wybitnie zależnego od gustu drugiej
osoby, gdyby nie to, że mi się te obrazki przewijają za szybko, a jak najeżdżam
kursorem, by je zatrzymać, to mi spod niego znikają. Taka wada niektórych
wymyślnych opcji. A ogólne rozplanowanie bloga bardzo mi odpowiada. Wszystko ma
swoje miejsce.
Reszta mi mniej więcej pasuje, tylko w spisie treści wolałabym, byś zachowała
rzymskie cyfry, skoro tak masz w treści, a tytuł ramki ze statystyką chyba bym
usunęła, bo to „liczbowo” stoi tam sobie takie troszkę zbędne. Każdy widzi, że
ma do czynienia z licznikiem odwiedzin, prawda? I jeszcze te kropki w tytułach
podstron. Albo usunąć, albo konsekwentnie dodać wszędzie. I teraz jeszcze tak
myślę, że może lepiej by było zamienić podstronę „czytam” na „odwiedzam” i
wtedy mogłabyś tam wrzucić „godne polecenia”, „informowani i „Halofy” i byłby
porządek. Ale to już tylko taka luźna sugestia.
Ogólnie rzecz biorąc, podoba mi się u Ciebie. Jest dość chłodno z tym błękitem,
ale całkiem przyjemnie. Jestem też fanką minimalistycznego nagłówka. Wydaje mi
się, że chciałaś, by blog skupiał się na treści, nie na wyglądzie bloga.
Nagłówek (swoją drogą, bardzo miły w odbiorze, szczególnie z mordką
Somerhaldera) zepchnięty na lewą stronę nie zawadza, a samo opowiadanie dostało
sporą ramkę na tekst. Jak dla mnie, całkiem tu u Ciebie fajnie i chętnie
zostanę, by poczytać opowiadanie.
Zanim przejdę do przeglądania podstron, powiem jeszcze, że napis na belce
bardzo mi się spodobał, szczególnie, że jest Twojego autorstwa. Poza tym
zakładam, że będzie się też w jakiś sposób odnosił do treści. Natomiast do adresu mam
mieszane uczucia. Dla mnie adres bloga jest, tak jakby, jego wizytówką.
Wizytówką, którą starasz się zachęcić coraz to nowych ludzi do odwiedzenia go.
Jednak widząc w nim słowo „romansidło” automatycznie spisałabym Cię na straty.
I być może wcale Ci to nie przeszkadza. Być może nie przejmujesz się czymś
takim i masz już czytelników, których chciałaś sobie zebrać i nie zależy Ci na
nikim innym. Być może. Ale pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet osoby
lubiące romanse, bądź wątki romantyczne w opowiadaniach, na widok słowa
„romansidło” mogłyby uciec od Ciebie z krzykiem, nie? Za tym słowem kryje się
coś, co mnie kojarzy się z banałami, grafomanią i marysuizmem. I mimo tego, że
„jesienią pisane” brzmi tak miło, swojsko i ciepło, to nadal mam wrażenie, że
gdyby nie fakt, iż poprosiłaś mnie o ocenę, sama bym do Ciebie nie zajrzała.
Wiem, że zmiana adresu to dość drastyczne posunięcie w blogach, ale „jesienią
pisane” to by był wspaniały adres dla czyjejś prozy.
„O opowiadaniu” jest podstroną,
której tytuł nie ma sensu, bo wcale się z niej wiele o opowiadaniu nie
dowiedziałam. Ot co. Odwiedziłam ją z nadzieją, że powiesz mi do jakiego
uniwersum mnie wrzucisz, a nie wspominasz tu nawet o tym, że opowiadanie jest
fanfikiem (wiem o tym tylko z Twojego zgłoszenia) i jedynie Damon podpowiada mi
coś o Pamiętnikach Wampirów. Rozumiem, że na opowiadanie nie masz większego
pomysłu i „idziesz na żywioł”, ale po trzynastu rozdziałach zakładałabym, że
coś tam się już w Twojej głowie uformowało i mogłabyś poinformować
potencjalnych czytelników, czego mogliby się spodziewać? Trzeba by było tę
zakładkę uzupełnić. Znowu wracam tu do sprawy zbierania czytelników, ale prawda
jest taka, że nie wiedząc, co na danym blogu się tworzy, opuściłabym go i zaczęła
szukać innych opowiadań, nawet gdyby się okazało, że treść akurat Twojego
bardzo przypadłaby mi do gustu. Błąd językowy wyłapałam: Pomysł na tą historię
zrodził się w mojej głowie w niedzielny poranek, gdy jechałam do pracy. –
tę historię, moja droga. I jeszcze sprawa dotycząca tego zdania: Myślę, że znajdę w
opowiadaniu miejsce na opis jej powierzchowności, ale gdyby tak sie jednak nie
stało umieszczam go tu. – się, ogonek umknął. Poza tym, chyba wiesz za co
mam ochotę Cię kopnąć w tyłek, nie? Wyrzucaj mi ten opis z podstrony i pracuj
nad jego wprowadzeniem do treści właściwej. Jeśli już się o to postarałaś –
świetnie. Jeśli nie, nie muszę Ci chyba tłumaczyć dlaczego jednak powinnaś,
prawda?
EDIT: nowy szablon podoba mi się jeszcze bardziej niż poprzedni i aż miło
wchodzić na coś, przypominającego o nadchodzącej wiośnie (chociaż u mnie jej
jeszcze wcale nie widać).
Początek, a
nie prolog? Spodziewałam się tu zobaczyć coś w rodzaju przedstawienia się
autorki i powitania czytelników na blogu, albo zaproszenia ich do czytania
opowiadania, które wkrótce się tu pojawi. Ale nie. Początek okazał się być
pierwszą częścią opowiadania. No ok. Tylko mi to ładnie wyrównaj do lewej, albo
wyjustuj. Bo wyśrodkowanie bije po oczach.
Natknęłam się tutaj na dość poważny błąd logiczny dotyczący piractwa. Piractwem
nie jest oglądanie seriali w sieci. Piractwo jest nielegalnym kopiowaniem i/lub
rozpowszechnianiem własności medialnych bez zgody autora (w przypadku seriali i
filmów jest to ściąganie i później ewentualne ich oglądanie). Natomiast
oglądanie przez wielu ludzi kolejnych odcinków seriali w sieci uzyskiwane jest
przez tzw. media strumieniowe. Całkiem legalna sprawa. Więc zdanie Przez jedną,
przerażającą chwilę przemknęło mi przez myśl, że to antyterroryści, CBA, ABW,
albo sama nie wiem kto chcą mnie zakuć w kajdany za piractwo. jest nie
tylko błędne, ale też troszkę śmieszne (antyterroryści? Serio?).
Niedługo później czytałam kolejne linijki tekstu ze zmarszczonym czołem, bo nie
mogłam pojąć, czy sytuacja przez Ciebie przedstawiana ma być przerażająca, czy
zabawna, czy nie wiadomo jaka jeszcze. Dodałaś do narracji kilka całkiem
zbędnych i znacząco wytrącających z rytmu wstawek humorystycznych, które mi tu
ani trochę nie pasowały. Wręcz przeciwnie, bardzo odstawały od całego tekstu i
wydawały się nie na miejscu. Spójrzmy sobie na ten fragment: - Nie możecie tego
zabrać, to mój laptop! – Oni jednak nie reagowali. Skoczyłam na tego, który
wydawał mi się trochę mniej groźny (istny idiotyzm głównej bohaterki został
uratowany przez jej wybór „mniej groźnego” napastnika) i uczepiłam się
jego ramienia. – (wielka litera się zgubiła) pozwólcie mi chociaż
obejrzeć odcinek do końca! (czy naprawdę uważasz, że tak wyglądałaby
reakcja dziewczyny, do której mieszkania wpadło dwóch zamaskowanych mężczyzn,
próbujących ją okraść?) – (a tu powinna być mała litera) Jęknęłam błagalnie. W
tym momencie moje oczy zalała ciemność, a ja sama poczułam się niezwykle senna.
(zastanawiam się od czego ta senność była. Gdyby oberwała w tył głowy, senności
by nie było, tylko natychmiastowa strata świadomości. Więc co? Chloroform albo
coś w tym stylu? Jeśli tak, przed nastąpieniem senności powinno być coś
jeszcze. Zasłonięcie ust i nosa materiałem nasiąkniętym w narkotyk?
Uszczypnięcie wbijanej igły? Nagła senność mało do mnie przemawia) Resztkami siły woli
próbowałam utrzymać umykającą świadomość, jednak ona była sprytniejsza.
(sprytna świadomość miała być chyba zabawna. Dla mnie była niestosowna). Mam
nadzieję, że oprócz moich nieco sarkastycznych komentarzy w nawiasach zdołasz z
tego fragmentu wynieść, co starałam się Ci przekazać – opanowuj niestosowne
wyskoki humorystyczne, bo przeobrażają Ci się czasem w coś wybitnie
absurdalnego.
Ok. Spodziewałam się kilku rzeczy, przewidywałam kilka rozwiązań sytuacji i
nastroju w jakim pociągniesz to opowiadanie, ale... i tak zostałam nieźle
zaskoczona. Zaczęło się przecież tak niewinnie i nawet zastanawiałam się czy to
nie będzie zwykła obyczajówka o dziewczynie lubiącej serial na podstawie
Pamiętników Wampirów. Nieźle mnie zmyliłaś i zainteresowałaś. Przybijam piątkę
za dobry start opowiadania.
W rozdziale pierwszym wstawki humorystyczne nadal dominowały, więc zaczynam
się do nich przyzwyczajać. Czepiam się ich trochę, bo po prostu nie pasują mi
do opowiadania, które ma (na razie) ton dość poważny i polecałabym poważne
przemyślenie ich użytkowania, ale tak naprawdę zaczynają wywoływać na moich
ustach uśmiech, zamiast grymasu w stylu „ale takie stwierdzenie wcale tu nie
pasuje”. No bo spójrzmy sobie prawdzie w oczy. Nawet gdyby główna bohaterka tę
historię komuś opowiadała (bo pisane jest to pisane w pierwszej osobie), to czy
naprawdę uwzględniłaby w swojej opowieści te zbędne przemyślenia w stylu Kiedy minął pierwszy
szok, przybył drugi i trzeci, a kiedy i one dały za wygraną i poszły sobie
swoją drogą, pozwoliłam mojej dolnej szczęce powrócić na swoje docelowe miejsce
(...).
Nie rozumiem dlaczego jedną
z pierwszych myśli głównej bohaterki było czy w Mystic Falls jest przytułek dla
bezdomnych. Nie powinna się martwić o telefon do rodziny albo coś w tym stylu,
zamiast zakładać, że przyjdzie jej spędzić tu noc i to w przytułku?
Teraz sprawa tego całego
poszukiwania. Skoro tyle szumu było wokół pani mediatorki, to nie pomyślała
ona, żeby zapewnić Radę o swoim bezpiecznym powrocie do domu? Ja rozumiem, że
była trochę zdezorientowana tą całą sytuacją, ale jakieś pozory chyba trzeba
zachowywać, nie? Sama główna bohaterka nie do końca zachowuje się jak osoba
wyrwana ze swojego świata i wrzucona do uniwersum serialowego. Jakoś mało
realistycznie do wszystkiego podchodzi, nie uważasz? Jest nad wyraz spokojna,
niczego nie podważa i wydaje się, jakby przeniesienie do tego równoległego
świata wcale jej nie przejęło. Od taki sobie typowy, poniedziałkowy wieczór.
W rozdziale drugim zaczęłam się zastanawiać, co z tymi ludźmi jest nie tak,
skoro nie zadają pytań osobie, której samochód spadł z urwiska? Pani szeryf
przybyła powitać panią mediatorkę, ale nie miała zamiaru zadać jej kilku
całkiem uzasadnionych pytań na temat jej „wypadku”?
Najwyraźniej moje niemałe poczucie humoru miało dosyć i
strzeliło focha, bo wcale nie było mi do śmiechu. – w tym momencie zaczęłam przywykać i też trochę
pojmować specyficzny humor głównej bohaterki. Z początku nie bardzo mi on
pasował, ale teraz widzę, że jest on nieodłączny od panny Piemont.
I wytłumacz mi, proszę, jak
to jest, że czasem wstawiasz do tekstu akapity, a czasem nie? Bycie
konsekwentnym jest fajne. Ponadto, niektóre paragrafy powinny być podzielone na
dwa.
Jeszcze co do sprawy tego
przesądu, że pierwszy sen na nowym miejscu ma być proroczy. Jest to przesąd
polski, ale nie koniecznie znany osobom z innych państw. Jedyną wzmiankę o
przesądzie tego typu znalazłam w kulturze japońskiej, ale dotyczy on pierwszego
snu w roku i też ma nieco inne zasady działania. Zastanowiłabym się więc przy
wkładaniu czegoś takiego w umysł rodowego Amerykanina (bo to Matt o tym
wspomniał).
Pojawienie się Damona na
scenie dodało rozdziałowi drugiemu smaczku. No i doczekałam się jakiś
konkretnych przemyśleń głównej bohaterki. Bardzo podobało mi się gdy wyjawiłaś,
że od momentu pojawienia się w Mystic Falls myśli Olivii zaprzątał pewien
Salvatore. I jestem fanką końcówki, gdy panna Piemont walnęła tekstem (bo
inaczej tego określić nie można), że Damon jest „cholernie przystojny”.
Genialny moment.
Kolejny rozdział pokazał możliwości jakie daje w opowiadaniu rola
mediatorki. Można naprawdę rozłożyć psychikę bohaterów na czynniki pierwsze. Mając
do dyspozycji akta swoich uczniów, Olivia mogła im się bliżej przyjrzeć, by
zobaczyć, że każdy ma nieźle spaczone życie, czego powodem, w głównej mierze,
są liczne stworzenia nadprzyrodzone, które nie mają prawa istnieć.
Wydaje mi się natomiast, że
Twój Matt jest nieco zanadto ufny i prostolinijny. Szczególnie jedna jego
wypowiedź bardzo mi zgrzytnęła, bo nie wydaje mi się, by nastolatek, który
dopiero co poznał swoją nową szkolną mediatorkę, właśnie coś takiego by
powiedział: Po
prostu, polubiłem cię od pierwszego momentu. Masz w sobie jakieś takie ciepło,
które sprawia, że dobrze się czuję w twoim towarzystwie. Ja rozumiem, że
nie ma między nimi jakiejś ogromnej różnicy wiekowej, ale jednak nie wydaje Ci
się to trochę dziwne, nienaturalne?
Teraz tak, sam wątek
przeniesienia się ze świata realnego do tego z serialu całkiem przypadł mi do
gustu, natomiast rozczarował mnie fakt, iż tak szybko ten sekret wyjawiłaś.
Wolałabym, by Olivia może trochę bardziej oswoiła się z sytuacją, zyskała
większego zaufania wśród bohaterów Pamiętników, zamiast robić zebranie i walnąć
ich w twarz wiadomością, że w jakimś tam równoległym świecie są bohaterami
książek/serialu i mają własne fankluby.
Dziwię się też, że wszyscy
jakoś bezproblemowo dziewczynie uwierzyli. Znaczy się, jak ktoś by mi nagle
oznajmił, że moje życie jest, tak naprawdę, wyreżyserowanym serialem, to chyba
bym tego kogoś wyśmiała. A potem bym stwierdziła, że jest nienormalny. A potem
jeszcze, że niebezpieczny. Więc tak, podważam realność zachowań Twoich bohaterów.
Przy rozdziale czwartym zdałam sobie sprawę z faktu, iż masz tendencję do
używania skrótów myślowych. Po dniu spędzonym na niczym innym niż
przemyśleniach o Damonie (serio?) Olivia postanawia zaopatrzyć się w kurtkę.
Ale w tekście nie ma nic poza jej przemyśleniami na temat tego, jak ona zakupów
nie cierpi i nagle z pracy ląduje w sklepie, bez nawet króciutkiego wspomnienia
o tym, jak się tam dostała. Narracja pierwszoosobowa ma to do siebie, że
sprawia, że jako autor opowiadania mamy tendencję do zapominania o świecie
zewnętrznym i opisujemy tylko to, co dzieje się wewnątrz osoby, która zdaje nam
relację w opowiadaniu. Nie nakłaniam Cię tutaj do porzucenia tych przemyśleń,
bo są lekko napisane i przyjemnie się je czyta, musisz jednak pamiętać, że opowiadanie
nie może się tylko na nich opierać i warto czasem opisać nawet coś tak
podrzędnego, jak droga z pracy do sklepu.
Ponadto, bardzo chętnie
przeczytałabym u Ciebie kiedyś taki porządny opis dnia pracy Olivii. Nie
wykorzystałaś tego fabularnie naprawdę dobrego wątku, jakim jest praca
mediatorki w szkole pełnej uczniów o nadprzyrodzonych cechach. Zachęcałabym do
rozwinięcia tego, bo może Ci da szansę na naprawdę ciekawy wgląd w psychikę
lubianych, serialowych postaci. Miło by było przeczytać Twoją wizję na temat
ich codziennych zmagań.
Nie do końca pojmuję zachowanie Matta. Robi z siebie
obrażoną księżniczkę ale, przepraszam bardzo, nie ma do tego prawa. Starszą od
siebie kobietę, w dodatku jego szkolną mediatorkę, zna kilka dni i już wydaje
mu się, że miał do niej jakieś większe prawo i spodziewał się, że ta wyjawi mu
wszystkie swoje sekrety? To jest po prostu troszkę śmieszne. To jego
zawiedzenie jej zachowaniem, jakby nie wiadomo co się stało, jakby byli
przyjaciółmi (albo kochankami) od miesięcy, jak nie lat. Bardzo proszę,
przemyśl sobie ten fragment, bo nie mogę go ścierpieć. Nie rozumiem, miałaś
tyle czasu, żeby mi powiedzieć, czemu milczałaś? Tyle czasu? Ile oni w
sumie spędzili ze sobą czasu? Kilka(naście) godzin, nie więcej. A przynajmniej
tak wynika z opowiadania. Do tego uganiasz się
za Damonem. Nie wydaje Ci się, że on zachowuje się jak zdradzony, obsesyjny
chłopczyk? Jeszcze większy problem stwarza fakt, iż sama zainteresowana wcale
nie pokazuje dojrzalszego zachowania. Poczekaj. Opowiem ci
o sobie, tylko daj mi szansę. Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego ona miałaby mu
się tłumaczyć. Aż tak zależy jej na przyjaźni chłopaka, którego dopiero
poznała? Znaczy się, ja rozumiem, że Olivia może się czuć, jakby wszystkie te
postaci znała pośrednio całe wieki, oglądając w telewizji serial „oparty” na
ich życiu (a pamiętaj, że to nie działa w obie strony, bo oni nie mieli o niej
pojęcia). Ale i tak wychodzi tu na desperatkę, na siłę chcącą się chłopakowi
przypodobać, czego nie do końca rozumiem. Nadal istniała realna
szansa na uratowanie naszej przyjaźni, a przyjaciel – to był ktoś, kogo
naprawdę potrzebowałam. Nadal z uporem maniaka będę twierdziła, że żadnej
„przyjaźni” tu wcale nie było. A przede wszystkim cała ta sytuacja, niestety,
zostawiła mnie z przeświadczeniem dziecięcej naiwności Twoich postaci.
Ok, ustalmy coś sobie.
Humor jest jak najbardziej na tak, pod warunkiem, że pasuje do sytuacji, tak?
No właśnie. A u Ciebie nie koniecznie tak jest. Zrobiło mi się ciemno
przed oczami, a ja miałam wrażenie cholernego deja vu, kiedy świadomość znów
zaczęła mi chytrze uciekać. Specyficzny sposób myślenia i mówienia Olivii
wcale mi nie przeszkadza. Za to przeszkadza mi jego chwilowa niestosowność.
Jeśli chodzi o sytuację z
„porwaniem”, nie mam w sumie do niej zarzutów. Rebekę troszkę ubestwiłaś, ale
ogólnie podobał mi się wątek (tylko się zastanawiam, gdzie jest Klaus?).
Natomiast moment, gdy Damon swoją zajebistością zatrzymuje Olivię przed
łazienką podobał mi się jeszcze bardziej, do tego stopnia, że byłam niezmiernie
rozczarowana, gdy okazało się, że to by było na tyle jeśli chodzi o
„romantyczne uniesienia”.
Natomiast nie podoba mi się
strasznie jak wszyscy starają się przekonać Olivię, że Damon to jednak ją lubi.
Stwierdzenie Matta (To
Damon rzucił ci się na ratunek, ja dotarłem na miejsce, gdy już walczył z
Rebekah), że Damon „rzucił jej się na ratunek” wydaje się aż śmieszne. A w rozdziale piątym
mała akcja Matta i Olivii sprawiła, że aż się skrzywiłam. Już pomińmy to, jak
nierozsądnie oboje się zachowali, jako uczeń i mediatorka. Najbardziej
zgrzytało mi to całe przedstawienie przed Damonem, bo nie do końca rozumiem, co
miało osiągnąć. Czy Matt pocałował Olivię tylko po to, by odwrócić jej uwagę od
wampira, żeby „nie wybuchnęła płaczem albo dostała ataku histerii”? Bo to dość
idiotyczny powód. Jeśli natomiast chodziło o wywołanie jakiejś zazdrości, to
też nie wydaje mi się to najlepszym wyjściem, skoro Mattowi podoba się April
(swoją droga, jak dla mnie to on jest totalnie zakochany w pani mediatorce i
tylko czekał na okazję).
Sprawa z upiorem na
imprezie halloweenowej troszkę mnie zdziwiła. No bo zastanówmy się... Czy
widząc mężczyznę przebranego za upiora z opery, mającego rażąco pomarańczowe
tęczówki, naprawdę wpadlibyśmy w panikę, zamiast całkiem racjonalnie założyć,
że gościu ma założone soczewki, BO JEST HALLOWEEN? Fakt, faktem, był dość
irytujący tym swoim niesamowicie tajemniczym sposobem mówienia, ale żeby tak od
razu uciekać?
Za to zachowanie Damona
coraz bardziej zaczyna mnie wkurzać. Nie wiem w co on pogrywa, ale taktyka
Olivii, by mu tak ulegać, jeszcze pogarsza sytuację. Bo w szóstej części
to już chyba pobił wszelkie rekordy. Naprawdę musiał dziewczynie grozić i
pokazywać jej swoją władzę, zamiast normalnie z nią porozmawiać?
A wątek Dave’a w parku,
moim zdaniem, urwałaś za szybko. Nie zdążyli nawiązać jakiejś porządnej
konwersacji, kiedy dziewczyna się „dziwnie poczuła” i zwiała z nieznanych
przyczyn. Nie rozumiem też dlaczego jej niepokojące przeczucia na jego temat
nie powstrzymały jej od flirtowania i wyskoczenia z nim na kawę.
Nie lubię przeskoków w
czasie. Jasne, czasem są niezbędne, ale często są po prostu oznaką lenistwa
autora, któremu nie chce się opisywać mniej znaczących sytuacji w opowiadaniu,
co może wyjść na niekorzyść, jak na przykład w wypadku rozdziału siódmego.
Mówisz, że życie Olivii się unormalniło. Ok, miło to słyszeć, ale może byś to
jakoś pokazała, bo nie jestem skłonna uwierzyć Ci na słowo. No i dlaczego tak
ważny wątek, jak romans pomiędzy mediatorką, a nauczycielem historii,
postanowiłaś podsumować jednym zdaniem, zamiast opisać przynajmniej jedną ich
randkę. Chciałabym poznać ich relacje i przyjrzeć się bliżej tej postaci.
Chciałabym wiedzieć, czy dziwne przeczucia Olivii na temat Dave’a się zmieniły,
czy nadal postrzegała w nim coś niepokojącego.
Nadal też nie rozumiem
relacji pomiędzy Olivią, a paczką z Pamiętników Wampirów. Jak dotąd nie
przedstawiłaś jej stosunków z Eleną, Stefanem czy April jakoś szczególnie
ciepło, więc ich spontaniczne pojawienie się z ozdobami świątecznymi wydaje mi
się naciągane. Nie potrafię po prostu uwierzyć w tę ich bezinteresowność.
Nie wiem do końca, co
myśleć o świątecznej scenie z Damonem i Olivią. Sama zainteresowana twierdzi,
że to, co robi, jest jak najbardziej właściwe, ale o swoim chłopaku nie myśli,
więc może jakieś konsekwencje ją jeszcze dogonią? A ostatnie zdanie rozdziału
wydało mi się bardzo odpowiednie do podsumowania tej części. Gdyby był miłym
facetem, nie byłby już Damonem.
Rozdział ósmy z
początku mnie zirytował, bo nie rozumiem jak wszyscy mogą podejrzewać, że jakiś
tam wisiorek musi być podarunkiem od Damona. Czy to takie dziwne mieć wisiorek
kota, że wszyscy tak zwracają na niego uwagę? Czemu się go wszyscy czepiają i
od razu zakładają jakieś niestworzone rzeczy? Szczególnie zachowanie Dave’a
jest mało logiczne. Twierdzi, że wisior jest obrzydliwy i że czuje się
zazdrosny, że Olivia go nosi. No serio? Jeszcze jakby było ewidentnie wiadome,
że dostała go od Damona, to bym to zrozumiała, ale przecież nikt nie ma podstaw,
by tak właśnie myśleć! Dopiero późniejsze wyjaśnienie Bonnie dało powód (ale
tylko jej samej!) by pytała o wisior.
Natomiast rozmowa z Eleną
bardzo mi się spodobała. W końcu doczekałam się jakiejś głębi w Twoich
postaciach. Jestem też fanką fragmentu, gdzie Olivia przyznaje, że Dave był dla
niej tylko odskocznią. Bałam się, że wyjdzie na hipokrytkę oskarżając Damona o
coś, co sama robiła. A prezent od Dave’a rzeczywiście był dziwny i mam co do
niego złe przeczucia. Mam nadzieję, że Bonnie uda się czegoś dowiedzieć na ten
temat.
Mam tu taki nielogiczny
kfiatek w tym rozdziale. Najpierw piszesz: „Zupełnie nie miałam ochoty spędzać
tej nocy z Dave’m. Wymówiłam się koniecznością uspokojenia Iana po fajerwerkach
i gdy tylko odjechał, ruszyłam na werandę.” po czym następuje konwersacja z
Bonnie na wspomnianej werandzie, a gdy się kończy, Olivia wchodzi do domu i
zastaje w środku niespodziewanego gościa - Dave’a i piszesz: „Przepraszam, po
prostu tęskniłem. Dawno się nie widzieliśmy i chciałem spędzić z tobą trochę
czasu. Wybaczysz mi?” po czym dziewczyna go pyta czy nie zostałby na noc.
Powiedz mi, gdzie Ci się sens zgubił? Najpierw nie chce z nim spędzać nocy,
potem Dave wraca po zaledwie kilku(dziesięciu) minutach i twierdzi, że się
stęsknił i jednak tę noc razem spędzają. Nie ogarniam.
Olivia ma czasem dziwne
zachowania, nie sądzisz? Czemu się tak wściekła widząc prawo jazdy Dave’a? Nie
ma nic nadzwyczajnego w posługiwaniu się swoim drugim imieniem (bo akurat znam
takie osoby osobiście), więc nie rozumiem jej dramatycznego „oszukałeś mnie!” w następnym
rozdziale. Nie rozumiem także jej ogólnego postępowania co do Dave’a.
Najpierw ma wobec niego złe przeczucia, które całkowicie ignoruje, żeby z nim
porandkować, ale jakakolwiek oznaka jego nieszczerości sprawia, że dziewczyna
aż rzuca się, by rządać wyjaśnień, jakby sama chciała, by jej obawy stały się
prawdą. Irytuje mnie to tak samo, jak to, że po poznaniu pierwszego imienia
„swojego mężczyzny” przestała do niego mówić Dave. Przecież pod tym imieniem go
znała, nie?
Chciałabym też wiedzieć,
dlaczego Bonnie upiera się przy przekazywaniu Olivii jakiś notatek zapisanych w
nieznanym jej języku. Na pewno znakomicie zdaje sobie sprawę z tego, że
dziewczyna nie ma szans ich odczytać, a mimo tego podaje jej te strony z
rycinami i dziwnymi znakami tylko po to, by jej zaraz wszystko wytłumaczyć.
Więc pytam się: po co?
Nie wiedziałam, co ze mną robił, jednak było to bardzo
męczące. – tego nie do końca
rozumiem. Co było męczące? I dla kogo? Dla niej czy dla niego? Wydaje mi się
też, że Dave jakoś tak nagle i bez większej prowokacji zorientował się, że
Olivia robi z niego głupka. Nie powiedziała nic, co dałoby mu jakiś konkretny
powód, by jej nie ufać, a jeśli według Ciebie coś jednak mogłoby go
zaalarmować, to nie wyjaśniłaś tego w tekście na tyle, by mnie do tego
przekonać. Ale za to ponownie jestem fanką końcówki rozdziału. Taka wymowna i
na pewno zachęciła mnie do natychmiastowego otwarcia kolejnej części.
I teraz tak sobie jeszcze
myślę, że trochę za szybko się to rozwiązało. Mimo tego, że byłam ciekawa tego
całego Dave’a i funkcji podarowanego wisiorka, to jednak potrzymanie czytelnika
w niepewności byłoby Ci tu na korzyść. Tak, myślę, że mogłaś to jeszcze
troszeczkę pociągnąć zanim wszystko wyjaśniłaś i pokazałaś Klemensa
(rzeczywiście go rodzice pokarali) z tej prawdziwej, szalonej strony. Podobało
mi się, że osoba podpisująca się jako „K” mogłaby być także Katherine albo
Klausem, bo to dodawało opowiadaniu smaczku i intrygi, a teraz już wszystko
wiemy.
Rozdział dziesiąty upewnił mnie w przekonaniu, że lubisz pędzić z akcją na
łeb na szyję, a nie powinnaś. Po pierwsze, uważam, że niektóre rozdziały
mogłabyś wydłużyć. Dodać im treści budującej do kolejnych akcji, zamiast
przeskakiwać od jednego szokującego wydarzenia do następnego. Wyjaśnienia
Dave’a czytało się bardzo przyjemnie. Podoba mi się historia, którą wymyśliłaś
i to, jak połączyła się z Twoim opowiadaniem. Natomiast sprawa z Dorą
przemawiającą do Olivii w jej myślach i przejmującą władzę nad jej ciałem znowu
wydała mi się przyspieszona. Przecież ten wątek ma ogromny potencjał! Wspaniale
by było poczytać coś bardziej prawdopodobnego, co powoli doprowadziłoby
do opanowania umysłu i ciała Olivii przez Dorę, zamiast natychmiastowego
działania.
Aczkolwiek, muszę przyznać,
że myśli i przeżycia Olivii w trakcie tej całej akcji z Dorą były bardzo
przekonywujące. Jak na przykład jej przemyślenia na temat dotykania ręką
czyjegoś serca. Przyznam szczerze, że nie przyszłoby mi do głowy, by tak to
opisać. Świetnie tę część ujęłaś.
Nie wiem, co do końca
myśleć o rozdziale
jedenastym. Po pierwsze, potoczyło się to wszystko inaczej niż się
spodziewałam, ale nie mogę jeszcze zadecydować, czy mi się to podoba, czy nie.
Po drugie, kilku rzeczy nie rozumiem i chciałabym, żebyś mi je wyjaśniła. Bo
gdy Damon zerwał z szyi Olivii wisiorek, myślałam, że robi to celowo, że dobrze
wie, czym on jest i w ten sposób chciał ją uratować. Okazało się jednak, że i
tak zabił dziewczynę. Nie rozumiem więc dlaczego w ogóle ruszał ten wisiorek.
Dalej, Meredith wstrzyknęła
nieżywej Olivii krew wampira (tak przynajmniej zakładam), a chciałabym
zauważyć, że jeśli ktoś jest martwy, to wstrzykiwanie mu czegokolwiek nie ma
prawa zadziałać. Rozumiem, że tak naprawdę ratować przed śmiercią miała Olivię
Bonnie jakimś zaklęciem, więc w takim razie po co ta krew?
Następna sprawa dotyczy
tych tygodni ducha Olivii spędzanych samotnie. Jeśli od samego początku
chodziło o to, by dziewczyna jakoś siłę swojego ducha ukazała poprzez
przesuwanie przedmiotów w domu, to dlaczego, do cholery, nikt do tego domu nie
przychodził i nie próbował z nią nawiązać kontaktu? Jak mieli się dowiedzieć,
że jej duch nadal istnieje, skoro nawet się do niej nie pofatygowali? No i nikt
nie pomyślał o jej kocie uwięzionym w mieszkaniu bez jedzenia?
A określenia Damona „mała
nawiedzona wariatko” wydało mi się takie pieszczotliwe i urocze, że nawet mu
wybaczyłam to skręcenie pannie Piemont karku.
Ok, kilka rzeczy się wyjaśniło
w kolejnym
rozdziale z czego się cieszę niezmiernie, bo już miałam Cię oskarżać o
niekonsekwencję czy coś. Ale czemu z tej Olivii jest taki niedowiarek i
uparciuch? Obrażalska jest niezwykle, a uważam, że wielu rzeczy z tego, co jej
powiedziała Bonnie, mogła się spokojnie sama domyślić.
I chciałabym otrzymać
jakieś wyjaśnienie co do narysowanego przez wiedźmę kwadratu. Wymyśliłaś akurat
taki wzór, żeby móc powiedzieć, że bohaterka spodziewała się czegoś innego czy
naprawdę ma to jakieś znaczenie? Bo jeśli nie ma, to proponowałabym mu jakieś
wymyślić, żeby to takie puste nie zostało.
A Ian Somerhalder ma
niebieskie oczy, nie zielone, a tutaj właśnie tak stwierdziłaś.
Ta gierka w nienawidzenie
się i uwielbianie się na zmianę pomiędzy Olivią, a Damonem, zaczyna mnie
męczyć. Po pierwsze, zachowanie Olivii, gdy wniknęła w umysł wampira było
szczytem głupoty i złego wychowania. Po drugie, nie rozumiem dlaczego Damon
zamiast wyjaśnić jakoś Olivii wszystko, co się stało, zaczął jej z zawiścią
opowiadać, jaki to się nie poczuł zdradzony, gdy się dowiedział, że pracuje dla
Klemensa. Oczywistym jest, że wiedział, że tak wcale nie było, więc o co tu w
ogóle chodziło? Wcześniej, gdy przyszedł jej na ratunek, a opętana przez Dorę
Olivia próbowała mu wyrwać serce z piersi, nie miał prawa nic takiego
podejrzewać chyba, więc skąd ta cała teoria z Klemensem w ogóle wyszła? Jego
późniejsze zachowanie i nazywanie Olivii idiotką i tchórzem było co najmniej
żałosne. Późniejsze „wyznania” w łazience już totalnie mnie zgubiły. Nie wiem o
co temu facetowi chodzi i dlaczego uważa, że Olivia chciałaby go zabić. I o co
chodzi z tym „zdradziłaś mnie i wykorzystałaś”? Nie było czasem na odwrót? Nie
widzę też większego sensu w tej jego wielkiej nienawiści. Myślę, że cała ta
sytuacja zaczyna się poważnie komplikować i to nie w takiej przyjemnej,
fabularnej komplikacji, która dałaby czytelnikowi do myślenia. To jest bardziej
taka komplikacja napawająca człowieka okropną frustracją.
Byłam za to bardzo
zadowolona widząc w końcu w Twoim farfoclu Klausa. Bardzo go lubię i cicho
sobie liczę, że odegra u Ciebie jakąś większą rolę.
W ostatnim rozdziale, jaki mi przyszło czytać na Twoim blogu, Olivia nieco
sobie zaprzecza jeśli chodzi o wygląd jej pokoju. Bo najpierw mówi „Nie mogłam
zaprzeczyć, że dostał mi się wyjątkowo urokliwy pokój.” I opisuje jego
niezwykle irytującą kwiatowość, po czym stwierdza „Postanowiłam jak najszybciej
opuścić koszmarny pokoik i zejść na spotkanie z przeznaczeniem.” I teraz nie
wiem czy to pierwsze zdanie było nieumiejętnie użytym sarkazmem, czy po prostu
Ci się coś pomieszało.
Dowiedzieliśmy się tu także
o tym, że niby Olivia nie może zostać opętana, a przecież wiemy, że zrobiła to
Dora. Nie bardzo rozumiem dlaczego dla dziewczyny logicznym postępowaniem jest
nie wspominanie na ten temat jej paczce nadnaturalnych postaci i dlaczego, do
cholery, nie wytłumaczy się Damonowi, skoro ten idiota sam się domyślić nie
może, że laska się w nim kocha i nigdy by go nie próbowała zabić z własnej
woli. Swoją drogą, jego obrażalstwo zaczyna być męczące.
Nowa sytuacja z sukkubami
mnie bardzo zaskoczyła. Nie spodziewałam się takiego zwrotu wydarzeń. Bardzo
ciekawie to sobie wymyśliłaś i jestem jak najbardziej na tak nowemu wątkowi.
Natomiast wprowadzenie Natalie, jako zastępstwo Olivii uważam za totalny
nietakt. Wcale się nie dziwię, że się tak wkurzyła.
No i w końcu doczekałam się
jakiejś bardziej znaczącej sceny z Klausem. Jestem tylko troszkę niezadowolona
z faktu, iż Olivia go sobie tak definitywnie zaszufladkowała (to jej „nie lubię
cię” było wprost komiczne). Ale może to się jeszcze jakoś rozwinie, hm? Za to
akcja ratunkowa pod nazwą „uwolnić Iana” była bardzo przyjemnym dodatkiem do
rozdziału, a nagły zwrot, gdy kociak okazał się chować w krzakach również
niezwykle przypadł mi do gustu. Lubię takie dodatki do fabuły.
Scena z April i Mattem była
naprawdę mocna. No i Olivia zasłużyła sobie na trochę mojej sympatii, bo
pokazałaś ją z takiej bardziej ludzkiej strony. Ale jeszcze chciałabym
wiedzieć, skąd tam na koniec rozdziału pojawił się Klaus?
Wytykam Ci błędy w
pierwszych sześciu częściach i w ostatniej:
Początek
Pierwsze co powinnam napisać, to chyba jakiś rodzaj
spowiedzi. – przecinek przed „co”.
Zdecydowanie, czasem zastanawiam się, czy to co mnie
spotkało nie jest przypadkiem karą za nielegalne oglądanie seriali w Internecie. – i znowu.
Za oknami jesień rządziła już niepodzielne (...) – niepodzielnie chyba.
- A co ty chcesz wyjaśniać? - w tym momencie
zrozumiałam, że faceci nie są przedstawicielami żadnej instytucji rządowej. – „w” wielką literą, bo to nowe zdanie.
Jedyne, czego nie rozumiałam to dlaczego jeszcze mnie
unieszkodliwili. – przecinek przed
„to” i „nie” Ci umknęło po „mnie”.
Zapach ziemi i wilgotnych liści przywrócił mnie życia. – „do” się zgubiło.
Nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło. – przecinek przed „co”.
Rozdział I
Pomijając te oczywiście: jak, dlaczego, po co i tak
dalej, w zrodziło się kolejne nie tak znowu błahe pytanie. – oczywiste, „w” usunąć, a na koniec można by w sumie
dać dwukropek.
Drobny deszcze powoli przestawał być drobny i przybierał
na sile, a ja pełna zwątpienia powoli pokonywałam dystans dzielący mnie od
znajomych budynków. – deszcz, a „pełna
zwątpienia” jest wtrąceniem, więc proszę odpowiednio wstawić przecinki.
W porządku, tylko skoro to majaki, to czemu jest mi u
diabła tak zimno?! – „u diabła” to
wtrącenie.
Pokuszona jedną niesforną myślą, z pełną powaga
wygłosiłam głęboką sentencję. –
powagą.
- To miło z jej strony – odparłam, zastanawiając się po
czym on bredzi. – o czym.
Był to parterowy budynek o białych ścianach i
pomalowanych na identyczny kolor ramach okien framugach, oraz drzwiach. – przecinek po „okien” no i, jak wytknęła mi Creswell, „ramach
okien” i „framugach” sugeruje nam tą samą rzecz. Ramy okien, to framugi,
prawda?
Rozdziały II i III
Młoda dziewczyna, o czarnych włosach i zawrotnej ilości
kolczyków w uszach podeszła do mnie, by złożyć zamówienie. – raczej odebrać zamówienie a nie złożyć.
Drzwi lokalu otworzyły się i do środka wszedł on. – a to „on” bym bardziej podkreśliła. Wycapsluj je albo
zaznacz kursywą.
Moje serce, wbrew zdrowemu rozsądkowi i temu, co tyle
razy mu tłumaczyłam, zaczęło bić z zawrotną prędkością, a oddech – wręcz
odwrotnie – zwolnił. – no
raczej nie. Przyspieszone bicie serca logicznie prowadzi do
przyspieszonego oddechu.
- Nie krzycz. – stanęłam jak wryta, czekając co się teraz
wydarzy. – „stanęłam” wielką
literą. Nie jest to jedyny przykład źle postawionego znaku interpunkcyjnego w
dialogu. Nie będę ich jednak wszystkich tu wytkać. Musisz po prostu wiedzieć,
że potrzebują one dogłębnej korekty.
Nie wierzą w wasze istnienie, ale wiedza jak wyglądacie i
w ogóle… - wiedzą.
Wysiedliśmy z wozu i stanęliśmy przed moim domem. – a kiedy wsiedli i jechali? Skróty myślowe są be.
Rozdziały IV i V
Nie powinnam nic ukrywać przed Mattem, ale przecież tez
nie mogłam powiedzieć mu od razu prawdy, jak by zareagował? – też.
Wiesz o rzeczach, o których być może nie chciał bym,
żebyś wiedziała. – chciałbym, a być
może jest wtrąceniem, więc przecinki by się przydały.
- Szansę? – popatrzył na mnie już nie co łagodniej, choć
nadal nie rozumiał o co mi chodzi. –
nieco. I dlaczego „nadal”?
Tysiące skowronków zaczęło wyśpiewywać najpiękniejsze
melodie w mojej głowie na wieść o Damonie podążającego mi na ratunek. – podążającym.
Kiedy wpadł do pokoju Rebekah, byłaś w fatalnym stanie,
prawie nieprzytomna, cała ręka we krwi, a ta… - nie mogłam się zorientować o co Ci chodzi, bo imienia
Rebeki nie odmieniasz. A sprawa jest bardzo prosta. Koniugujesz całkiem „po
polskiemu”. Czyli Rebekah, Rebeki, Rebece itd.
- Myślisz, że oni. Tam w tym twoim świecie… że wiedzą, że
tu jesteś? – Bez sensu to pierwsze
zdanie takie samotne. Połącz z następnym.
Starając się nie potknąć ominęłam go, nie wymierzyłam
dobrze odległości przechodząc obok niego otarłam się lekko i jego ramię. – o jego ramię. Poza tym to chyba się pokłóciłaś z
przecinkami. Przeczytaj sobie to zdanie na głos. Brakuje mu kilku przecinków,
nie? Poza tym już nie raz zauważyłam, że pakujesz za dużo rzeczy do jednego
zdania. Jakbyś bardzo szybko chciała coś opisać i wtedy Twoje zdania robią się
wielowątkowe, co sprawia, że płynność czytania zanika, bo się człowiek musi
skupić na tym, co Ty tak właściwie chcesz mu przekazać.
- Nie masz za co,
naprawdę, to był normalny odruch. – że co proszę? „To był normalnych
odruch”? Troszkę dziwne stwierdzenie, nie sądzisz?
Tego dnia umówiłam się z Mattem w grill i naprawdę
cieszyłam się na to spotkanie, nie tylko dlatego, że lubiłam Matta. – w Grillu? A zamiast „Matta” (żeby się nie powtarzać)
mogłabyś napisać „że go lubiłam”.
W końcu dotarłam do baru, z ulgą zajęłam stołek przy
barze i poprosiłam Matta o piwo. –
powtarza Ci się bar.
Impreza halloweenowa odbywała się w Sali gimnastycznej
liceum Mystic Falls. – Word ma tendencję
do poprawiania „Sali” na wielką literę z jakiegoś nieznanego powodu.
Nie miałam pojęcia, kto kryje się za ta maską, jednak nie
miałam ochoty na żadne tańce. – tą.
Rozdział XIII
Dokoła sukkuby panoszyły się w ciałach moich koleżanek,
wysysając z moich przyjaciół życiową energię, ja spędziłam noc na płaczu
i użalaniu się nad sobą. – przed
„ja” wstawiłabym jeszcze „a”.
W uszach brzmiały mi jego słowa o tym jak bardzo mnie
nienawidzi. – przecinek przed „jak”.
Gdybym nie była wtedy zrozpaczona, niechybnie
porównałabym tą sytuację do dialogu Króla Juliana z Melmanem, ale cóż. – tę sytuację.
Myślał, że jestem jakaś zakłamaną intrygantką. – jakąś.
Sama nie wiedziałam czy mam z tego powodu wściekać się,
czy iść do łazienki i płakać dalej, ale tak naprawdę nie mogłam zrobić ani
jednego ani drugiego. –
przecinek przed drugim „ani”.
- Acha, czyli mam
znaleźć królową demonów i ją sprzątnąć, tak? – aha. Powtarzasz ten błąd też
we wcześniejszych rozdziałach (po polsku piszemy ach i aha).
Nie miałam pojęcia co to było, ale na pewno to co robiła
ta dziewczyna nie było normalne. –
przecinki przed „co”.
Reszta Twoich błędów to
podobne, co wyżej literówki, a czasem szwankują Ci dialogi. Wstawiasz
niepotrzebnie kropkę, bądź o niej (lub o wielkiej literze) zapominasz, a także
pomijasz masę przecinków. Musisz wszystkie swoje rozdziały naprawdę porządnie
zbetować.
Podsumowując treść bloga,
problem z tym opowiadaniem miałam następujący: tekst naprawdę przyjemny w
odbiorze i wciągający, tylko te logiczne potknięcia
bardzo rozpraszały. Doszłam jednak do kilku wniosków. Po pierwsze, mam gdzieś
te logiczne błędy, bo opowiadanie czytało się na tyle przyjemnie, że po jakimś
czasie przestało mnie interesować wytykanie ich. Po drugie, jest to farfocel, a
farfocle mają to do siebie, że często pisane są dla czystej rozrywki autora,
nie do końca brane na poważnie jeśli się je porówna do tekstów oryginalnych. I
dlatego je tak lubię. Są lekkie, przyjemne i można się z nimi nieźle zabawić.
Twój farfocel spełnił moje wymagania jeśli chodzi o dostarczenie mi kilku
godzin rozrywki. Co myślę na jego temat pod względem literackim? Kilka
kolejnych paragrafów tej oceny Ci to wyjaśnią.
Rozłożyłam Twoje
opowiadanie na czynniki pierwsze i zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam Ci
wiele do zarzucenia poza samą fabułą. Znaczy się, tekst jest całkiem wprawnie
napisany, styl
masz wyrobiony i łatwy w odbiorze. Opanowałaś lekkość pióra, tylko czasem
powinnaś się powstrzymać z pseudo humorystycznymi wstawkami, ale o tym już
wspominałam.
Jestem całkiem pod
wrażeniem Twoich opisów.
Potrafisz naprawdę obrazowo przedstawić wygląd pokoju, rozłożenie
poszczególnych pomieszczeń w mieszkaniu czy położenie miejsca, względem innego
miejsca. Jeśli natomiast chodzi o inne opisy, to wcale mi nie zgrzytały, a to z
tego względu, że czasem po prostu nie istniały. Tak na przykład Olivię opisałaś
nam całkiem przyzwoicie, ale postaci kanonowe pominęłaś. Bardzo rzadko zdarza
Ci się wspomnieć o wyglądzie lub ubiorze innej postaci, za to zajebistość
Damona podkreślasz bardzo często, aż do znudzenia. Musisz pamiętać, że pisanie
fanfiction nie zwalnia Cię ze stosowania takich zabiegów pisarskich, jak opis
znanej postaci czy kanonicznych miejsc.
Olivia jest bardzo dziwną bohaterką.
Często mi się wydawało, że jej odruchy i reakcje są totalnie niezrozumiałe,
nielogiczne, przerysowywane. No osobę Damona reaguje, jak nie potrafiąca się
kontrolować nastolatka. Poza tym, wkrótce zrozumiałam, co tak bardzo mi w niej
nie pasuje. Otóż, moja droga Tatis, obawiam się, że troszkę Olivię zepsułaś,
nadając jej wiele cech należących najczęściej do Mary Sue. Przecież ją wszyscy
uwielbiają i wszyscy chcą być jej przyjaciółmi. Najbardziej śmieszy mnie
stosunek Matta do Olivii, bo traktuje ją, jak jakieś bóstwo. A w rozdziale
trzynastym napisałaś „Schodząc po wiekowych schodach, czułam się jak Mary Sue
radośnie podążająca na śniadanie. Różnica była taka, że nie byłam chodzącym
ideałem, a w kuchni czekał na mnie wampir, a nie kochająca mamusia.” i mam
wrażenie, że mamy całkiem inne pojęcie, co do tego, kim Mary Sue tak właściwie
jest i jak się jej cechy objawiają. Bo niestety, ale Olivia jednak się zalicza
do krewnych Marysi Zuzanny.
Mam też problem z Dave’em.
Nie jest postacią znaną z serialu i mimo tego, że opisałaś go całkiem
przyzwoicie, to jednak nie mogłabym o nim wiele powiedzieć. A to dlatego, że
wszystkie sytuacje w życiu Olivii, które nie kręcą się wokół Damona, opisujesz
bardzo powierzchownie, a nawet całkiem je pomijasz, jedynie o nich wspominając.
Tak, na przykład, sprawa z Dave’em. Gościa poznała, powychodziła z nim na kilka
randek i tyle o człowieku wiemy, bo żadnej konkretnej sytuacji z nim nie
opisałaś zbyt dokładnie. Nie licząc tej początkowej sceny w parku, ale ta była
króciutka i poza dziwnym przeczuciem głównej bohaterki na jego temat niczego
się nie dowiedzieliśmy. aż do odsłonięcia jego prawdziwego oblicza. Problem w
tym, że nawet wtedy gościu był dość enigmatyczny.
Uwielbiam za to kota Iana.
No tak zostawiłam
go samego w domu, a gdy wróciłam poszłam spać, nawet się nie witając - jak
śmiałam? Dokładnie! Jak śmiała? Koty to są mściwe stworzenia, które
dopadają Cię w najmniej oczekiwanych momentach.
Twój Damon nieco
zawiódł moje oczekiwania. Brakowało mi jego charyzmy i uroku osobistego, bo
zastąpiłaś to czystym chamstwem mieszającym się na przemian z nienawiścią i
jakimś nieokreślonym uczuciem wyższym. Nie mogę go jakoś jednoznacznie
określić, bo wydaje się być zmienny, jak pogoda i to wcale nie jest dobra cecha
w tym wypadku, bo nie ukazuje głębi bohatera, a jego słabą kreację.
Reszta postaci kanonicznych
nie bardzo się wyróżniała poza Mattem z jego szczeniacką wiernością i
często niezrozumiałym zachowaniem wobec Olivii, a w późniejszych częściach
jeszcze troszkę Bonnie się zaczęła liczyć, co i tak nie zachęciło Cię do
obdarowania jej jakimś znaczącym charakterem lub wyglądem. Wiedźma występuje u
Ciebie tylko jako narzędzie do czarowania.
Jeśli chodzi o wątki, to,
jak już wspomniałam wcześniej, masz tendencję do rozwiązywania ich za szybko. W
tego powodu czytelnik może mieć wrażenie, że niczego, tak właściwie, nie masz
przemyślanego fabularnie i pędzisz z akcją na łeb na szyję byle tylko dotrzeć
do swojego kolejnego szalonego pomysłu, byle tylko wrzucić główną bohaterkę do
kolejnej dziwnej sytuacji.
I teraz, po zapoznaniu się
z całym opowiadaniem, już nie mam żadnych zastrzeżeń co do adresu bloga, bo
jest po prostu odpowiedni. I skróć akapity, bardzo proszę. Ale przede wszystkim
zacznij je porządnie stosować. No i pozbądź się tego przeklętego wyśrodkowania.
Wyjaśnijmy coś sobie.
Czepiałam się tego wszystkiego w Twoim Romansidle, bo wiem, że stać Cię na
więcej. Zamiast ograniczać się przez ramy kanonu Pamiętników Wampirów,
wolałabym, żebyś je obaliła i pokazała na co naprawdę Cię stać. Zaglądałam na
Twoje oryginalne opowiadanie, więc wiem, że masz potencjał do napisania czegoś
naprawdę dobrego. Czemu by więc tego nie wykorzystać i tutaj?
Na dzień dzisiejszy
otrzymujesz ode mnie ocenę Dostateczną (Żuczek, 61 punktów na 100). To
bohaterowie najbardziej Cię pogrążają, niestety. Musisz popracować nad ich
wiarygodnością, a także poprawić wszystkie rozdziały, bo są pełne błędów,
szczególnie tych interpunkcyjnych.
Powodzenia Ci życzę w
dalszym pisaniu i na pewno jeszcze do Ciebie zaglądnę, by się przekonać, jak
losy Twoich bohaterów się potoczą. Pozdrawiam,
"Robi z siebie obrażoną księżniczkę, a, przepraszam bardzo, ale nie ma do tego prawa." - czyli zdanie bez wtrącenia ("przepraszam bardzo") brzmiałoby: "Robi z siebie obrażoną księżniczkę, a, ale nie ma do tego prawa."?
OdpowiedzUsuń"Sama główna bohaterka nie do końca zachowuje się, jak osoba wyrwana ze swojego świata" - przed jak nie powinno być przecinka.
"(...) i mają fankluby fanek." - z reguły, w fanklubach są fani. Albo mają fankluby, albo mają fanów. Fankluby fanów, serio? :D
"Ok, ustalmy coś sobie. Humor jest jak najbardziej na tak, pod warunkiem, że pasuje do sytuacji, tak? No właśnie. A u Ciebie nie koniecznie tak jest. "Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a ja miałam wrażenie cholernego deja vu, kiedy świadomość znów zaczęła mi chytrze uciekać." (...)." - z tym się zgodzę, ale jedynie częściowo. Jestem (bodajże) w połowie czytania oceny i jestem w stanie wywnioskować, że bohaterka ma skłonności do wyrażania się w dziwny, może nawet: chaotyczny sposób, a jej poczucie humoru nie zawsze musi objawiać się w odpowiednich chwilach (to akurat wiem też z doświadczenia). Myślę, że to nie jest swojego rodzaju błąd, a efekt zamierzony - po prostu bohaterka tak już ma, że (niezależnie od chwili) lubi palnąć potencjalnie śmieszne teksty, które w efekcie są niestosowne do sytuacji... To, czy ci się to podoba, czy nie, to jedynie sprawa gustu.
"(...) czym on jest i w ten sposób chciał ja uratować." - zagubił ci się ogonek.
" jakoś siłę swojego ducha ukazała poprze przesuwanie" - literówka.
"Olivia nieco sobie zaprzecza jeśli chodzi o wygląd jej pokoju. Bo najpierw mówi „Nie mogłam zaprzeczyć, że dostał mi się wyjątkowo urokliwy pokój.” I opisuje jego niezwykle irytującą kwiatowość, po czym stwierdza „Postanowiłam jak najszybciej opuścić koszmarny pokoik i zejść na spotkanie z przeznaczeniem.” (...)." - może sarkazm? Małe spostrzeżenie.
"Był to parterowy budynek o białych ścianach i pomalowanych na identyczny kolor ramach okien framugach, oraz drzwiach. – przecinek po „okien”." - "ramach okien framugach" nie brzmiało dziwnie? Framugi to przecież ramy okna, o ile się nie mylę?
"Moje serce, wbrew zdrowemu rozsądkowi i temu, co tyle razy mu tłumaczyłam, zaczęło bić z zawrotną prędkością, a oddech – wręcz odwrotnie – zwolnił. – no raczej nie. Przyspieszone bicie serca logicznie prowadzi do przyspieszonego oddechu." - zdaje mi się, że "wbrew zdrowemu rozsądkowi" to wtrącenie, więc przed "i" też powinien być przecinek. (Mogę się mylić).
"(...) tekst naprawdę przyjemny w odbiorze i wciągający tylko te logiczne potknięcia bardzo rozpraszały." - zdaje mi się, że przed "tylko" powinien pojawić się przecinek.
Witaj, Creswell. Dziękuję bardzo za te liczne wytknięcia, w wolnej chwili na pewno je poprawię ;)
UsuńCo do sprawy dziwnego, chaotycznego i pełnego niestosownego humoru głównej bohaterki, będę się trzymać własnego zdania z kilku powodów. Po pierwsze, zazwyczaj wcale mi takie wstawki humorystyczne nie przeszkadzają, ba, nawet umilają czytanie, ale w tym wypadku nie dość, że były niestosowne do sytuacji (ja rozumiem, że czasem ludzie mogą reagować niestosownym humorem na napiętą sytuację, ale tu mi to po prostu nie odpowiadało, bo takie konkretne zachowanie głównej bohaterki nie zostało tu wcale uzasadnione) to jeszcze bardzo wytrącały z czytania. Po drugie, efekt zamierzony czy nie, w kontekście opowiadania mi zwyczajnie zgrzytał, więc postanowiłam o nim autorce powiedzieć. Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że może to być związane wyłącznie z moimi subiektywnymi spostrzeżeniami i absolutnie nie uważam tego za błąd, natomiast czułam się w obowiązku, jako oceniająca i jako czytelnik, wytknąć Tatis fragmenty tekstu, które zapobiegały jego płynności ^^
Jeśli chodzi o to zaprzeczanie sobie samej jeśli chodzi o wygląd pokoju, wydaje mi się, że nie do końca doczytałaś paragraf, Creswell, ponieważ zdanie później mówię dokładnie o tym, co Ty sama zasugerowałaś: "I teraz nie wiem czy to pierwsze zdanie było nieumiejętnie użytym sarkazmem, czy po prostu Ci się coś pomieszało. " :D więc tak, jestem świadoma takich zabiegów literackich, jakim jest sarkazm ^^
Z tymi framugami masz całkowitą rację i nie mam pojęcia jak ja na to uwagi nie zwróciłam oO
Za resztę wytknięć również jeszcze raz ślicznie dziękuję. Bardzo się cieszę, że ktoś tu zagląda i się interesuje ocenami ^^
Pozdrawiam serdecznie!
Witam ;)
OdpowiedzUsuńMuszę Wam napisać, że jesteście świetne :D
Sama piszę opowiadanie i często czytam Wasze oceny, aby zobaczyć, co jeszcze poprawić. Anonimowo korzystam z Waszej pomocy. Poczuwam się do obowiązku podziękowania Wam za to, tak więc dziękuję :)
Czekam na kolejne oceny! ;D
Dzięki za miłe słowa, Laurel!
UsuńŚwietnie słyszeć, że udaje nam się pomagać naszym czytelnikom ;)
Pozdrawiam serdecznie
Witam, mam pytanie.
OdpowiedzUsuńChciałabym dołączyć do waszej ocenialni i jestem w trakcie pisania oceny bloga, ale mam mały problem, którego sama rozwiązać niestety nie potrafię. Nie wiem czy podpunkt kryteriów "Poprawność" odnosi się do błędów zawartych jedynie w treści opowiadania, czy do błędów na całej stronie? Blog, który wybrałam sobie do oceny z waszej wolnej kolejki, ma mnóstwo literówek, pogubionych ogonków i brakujących przecinków na podstronie poświęconej bohaterom, więc zastanawiam się czy powinnam wypisać te błędy w podpunkcie "Poprawność", czy może w "Dodatki".
Po pierwsze proponuję zaklepać ten blog, który wzięłaś sobie do oceny, gdyż ostatnio blogi z Wolnej schodzą jak ciepłe bułeczki i byłoby zręczniej, gdyby Twoja pisanina w razie przyjęcia na staż nie poszła na marne. Jeśli jest to blog z Wolnej Kolejki nieoznaczony gwiazdką, to nie ma problemu. Z innej strony, jeśli wybrałaś jakiś z Kolejki innej Oceniającej, będzie większy kłopot, ale nie o tym teraz... Co do Twojego pytania - pozostawiam do dyskusji Oceniającym, gdyż to one są specami po fachu:)
UsuńPozdrawiam!
Och, szkoda, że nie napisaliście tego w regulaminie, bo do oceny wybrałam sobie akurat blog "Niewolnicy Przeznaczenia", który najwyraźniej wybrała sobie nowa stażystka (snu), której jeszcze wtedy na stażu nie było :/
UsuńZ oceny tego bloga zostało mi do napisania jeszcze pół treści i poprawność, wszystko inne już mam napisane. Widzę, że ten blog jest drugi w kolejce stażystki, więc może jednak droga Snu mogłaby się wstrzymać z jego oceną? Jeżeli nie zdecydujecie się mnie przyjąć na staż, to nie będzie z tym problemu.
UsuńMożesz wybrać blog, jaki tylko chcesz, tylko byłoby Ci wygodniej ze stażem(zamiast czterech ocen, napisałabyś trzy, gdyż ta jedna wliczyłaby Ci się do wymaganego limitu.) Droga Noisio Weltschmerz., mam nadzieję, że nie dasz mi długo czekać na swoje zgłoszenie i niedługo będę miała okazje przeczytać Twoją wypociną.
UsuńPozdrawiam ciepło!
Najpóźniej powinno przyjść we wtorek, jako że w weekendy uczęszczam do szkoły.
UsuńRównież pozdrawiam :)
Ale jeśli snu nie zaczęła jeszcze oceny to jaki problem? Fakt, szkoda, że nie zarezerwowałaś bloga wcześniej, gdy tylko postanowiłaś do nas dołączyć, ale Szefowo, szkoda, żeby praca nowej stażystki poszła na marne. Chyba że snu ma coś przeciwko
UsuńPisząc "nie zarezerwowałaś" mam na myśli Ciebie, Noisiu (wybacz, ale mam problem z zapamiętaniem nicku, a nie piszę z komputera i nie mogę sprawdzić czy dobrze zapisałam xd strasznie skompliwkowany, mój prosty umysł sobie z nim nie radzi ;d)
UsuńNajwyraźniej nie omawiałaś jeszcze "Cierpień młodego Wertera", hope ;)
UsuńDroga Noisiu, zadałaś pytanie, ale dyskusja stoczyła się na inne tory. Ja na Twoim miejscu zapisałabym te błędy w poprawności. Ale równie dobrze, mogłabyś wypisać je w dodatkach, chociaż wydaje mi się, że punkt poprawność powinien dotyczyć całej strony, a nie jedynie opowiadania.
Mam nadzieję, że pomogłam ;)
Pozdrawiam gorąco,
Omawiałaś, omawiałaś. Ale hope nie jest zwolenniczką lektur i nie dotrwała nawet do połowy xd
UsuńWtrącę się szybciutko i tylko poprę summer-sky w tym wypisywaniu błędów. Myślę, że możesz, Noisiu, wypisać je i w poprawności, i w dodatkach, natomiast oceniłabym na podstawie całego bloga, jak zasugerowała summer-sky.
UsuńPozdrawiam ^^
Wybaczcie, dopiero teraz zauważyłam te komentarze. Nie zaczęłam jeszcze oceny, więc nie mam nic przeciwko, byś Ty, droga Noisiu, dokończyła swoją - ja zrzekam się praw:)
UsuńPrzepraszam, że tak późno dodaję komentarz, ale długo go pisałam ;)
OdpowiedzUsuńCześć, na początek dziękuję, że w ogóle mój blog oceniłaś, choć zmieniłam szablon w jej trakcie. Do oceny odniosę się akapit po akapicie, więc mój komentarz może być trochę chaotyczny. Ale od początku. Przewijane latające buttony powstały dlatego, żeby na głównej stronie pojawiły się blogi, które cenię. Być może dobrym pomysłem byłoby umieszczenie ich w osobnej podstronie, jednak ja chcę mieć je na głównej, a linki zajmują za dużo miejsca ;)
Co do spisu treści i rzymskich liczb – pomyliłam się na początku i tak już zostało – trochę leń ze mnie :D Faktycznie mogę spokojnie zrezygnować z „liczbowo” przy statystyce.
Adres – ach ten adres! Blog miał być po prostu tak zwaną „zwałą” i taki też adres mu nadałam. Oczywiście często słyszałam od czytelników, że adres odstrasza, ale jak to mówią – nie oceniajmy książki po okładce. Cenię sobie osoby, które nie zrażają się dziwnym adresem, czy szablonem i fatygują się do przeczytania choć jednej notki. Ci, którzy tego nie robią – nie wiedzą co tracą ;).
Faktycznie mogłabym w końcu uzupełnić podstronę „o opowiadaniu” – dzięki za kopniaka :D
Początek, a nie prolog. Tak, właśnie tak. Podstrona „o opowiadaniu” jest moim przywitaniem z czytelnikiem, a w notkach przeszłam po prostu do rzeczy.
Co do błędów logicznych, dziwnego poczucia humoru Olivii i jej dziwnych zachowań – muszę tu stanąć w obronie postaci, która stworzyłam od podstaw. W moim zamyśle była do dziewczyna lekko niezrównoważona emocjonalnie, więc to by wyjaśniało jej huśtawki nastrojów i niejednokrotnie infantylne zachowania. Jeśli chodzi o te błędy i fakt, że w chwilach zagrożenia Olivia pozwala sobie na żarciki to po prostu część jej charakteru. Na litość, przecież nie każdy bohater musi być poważny i zachowywać się stosownie w każdej sytuacji. Uważam wręcz, że im więcej dziwactw, tym postać bardziej wiarygodna, ale to tylko moja opinia. Jako przykład przytoczę Shannon, bohaterke ksiązki Pt. „Wybranka bogów”, która ma podobny tok myslenia jak moja Olivia. Nie zapominajmy, że prowadzę narrację pierwszoosobową więc wydarzenia jakie poznaje czytelnik są wyrazem subiektywnego postrzegania świata i tych wydarzeń przez Olivię. <- to zdanie jest chyba koszmarnie zbudowane :D Po raz kolejny zaznaczam, że romansidło nigdy nie miało mieć poważnego charakteru. Taki miałam zamysł, by przygody Olivii były trochę przerażające, ale okraszone takimi właśnie zabawno – głupawymi przemyśleniami bohaterki.
Co do braku podważania przez Olivię faktu, że jest w serialu. 1. Nie jest w serialu, tylko w serialowym świecie. 2. Gdybyś nagle obudziła się na Haiti, to podważałabyś ten fakt? Myślę, że może przez chwilę tak, ale w końcu musiałabyś się pogodzić z faktem, że jednak jakimś sposobem tam się znalazłaś. Co do rozdziały drugiego. Olivia jest w Mystic Falls. W mieście gdzie ludzie giną średnio raz na dzień, wypadek mediatorski nie budzi podejrzeń. Myślę, że pani szeryf cieszyła się, że nie znaleziono nowej pracownicy szkoły z rozharatanym gardłem, a jej samochód w końcu też się znalazł, więc nie widzę niedorzeczności. Z akapitami jest tak, że: piszę rozdziały w Wordzie i tam wstawiam akapity, ale czasem po przeniesieniu tekstu do bloga te wcięcia po prostu znikają. Od razu odniosę się do wyśrodkowania tekstu – moja wina! Wszystko ładnie wyjustuję, obiecuję.
OdpowiedzUsuńSekret Olivii miał być trochę dłużej sekretem, ale mnie po prostu poniosło, poza tym potrzebowałam by Damon zaufał Olivii. Fakt, mam ten problem, że popędzam akcję jak pasterz bydło, ale pracuje nad tym i np. wątek z sukkubami na pewno potrwa dłużej niż 2 rozdziały ;)
Skróty myślowe? Ja to nazywam przeskokami. Opowiadanie opowiadaniem, ale opisywanie każdej drogi jaką idzie Olivia było dla mnie po prostu nudne. Może to i błąd, ale… wolałam skupić się na konkretnych wydarzeniach, a nie opisywaniu ulic, które potem (lub przedtem) i tak opisałam. Takie opowiadanie ze szczegółami przejścia z domu do sklepu kojarzy mi się z opisywaniem co bohaterka zjadła na śniadanie )
Olivia myśli o Damonie. Tak. Potrafi myśleć o nim całymi dniami, a to dlatego, że jest samotną kobietą, która nie miała dotychczas powodzenia u mężczyzn i jeszcze zanim przeniosła się do Mystic Falls, zadurzyła się w serialowej postaci. Skoro więc teraz ma tę postać żywą przed sobą, to trudno jej o nim nie myśleć.
Matt i Olivia. Tak, zalezy jej na przyjaźni kogokolwiek, a to dlatego, że jest sama w obcym mieście, obiekt jej uczuć jej nie znosi, a pewna wampirzyca chciała ją zabić. I tu odniosę się do Twojego stwierdzenia, że Olivia przypomina Marry Sue bo wszyscy ją lubią. Przepraszam, ale nie mam pojęcia skąd takie stwierdzenie. Rebekah chciała ją zabić, Klemens i Dora posłużyli się nią dla własnych korzyści, dobre stosunki ma jedynie z Mattem Eleną i Stefanem. No może jeszcze Bonnie. Cała reszta ma ją głęboko w poważaniu . Nie jest superbohaterką i ma całą gamę irytujących wad (które sama wymieniłaś). No nie wiem, może po prostu mamy zupełnie odmienne poglądy jeśli chodzi o Marysię Zosię
OdpowiedzUsuńPrzerażająco rażących pomarańczowych soczewek kontaktowych nie widziałam nigdzie. Ale jak tylko je zauważę to stwierdzę, że Klemens faktycznie mógł je nosić w halloween i wyglądać stosownie. Co do uciekania – Olivia ma prześladowcę i się go boi. Więc kiedy spotyka kogoś, kto jej się z tym prześladowcą kojarzy to raczej powinna uciekać, a nie pogłębiać znajomość.
W rozdziale ósmym tylko Matt domyślił się od kogo jest wisiorek. Nie wiem skąd sformułowanie „wszyscy”. Noc z Dave’em podsumuję jednym zdaniem: kiedy jesteśmy smutni, załamani, w słabej kondycji psychicznej, często robimy coś na co nie mamy ochoty.
Bonnie upierała się przy przekazywaniu Olivii notatek? Ja myślałam, że tylko podała jej księgę i powiedziała co jest w niej napisane. To tak, jakby dać komuś mapę i powiedzieć „musisz iść tu, tu i tu”.
Wyjaśnienia: Damon zerwał Olivii wisiorek, bo wiedział od kogo go dostała i go to raziło. Skręcił jej kark, ponieważ jest wampirem, drapieżnikiem, który broni się w chwili zagrożenia. Dalej już się wszystko wyjaśniło.
Czemu z Olivii jest uparciuch i niedowiarek? Bo ma taki charakter po prostu
Kwadrat wyjaśni się w późniejszym czasie
Damon książkowy miał zielone oczy i takim go zapamiętałam, w serialu zaś nie zwracałam nigdy uwagi na kolor jego oczu.
Wnikanie w umysł Damona: tak to było wredne i paskudne i Olivia zrobiła źle. To nie ja mówiłam, że jest ona Marry Sue bez wad :)
Damon wyjaśniający cokolwiek? Szczerze mówiąc, wątpię żeby mu się kiedykolwiek to zdarzyło. Nawet w serialu nie widziałam sytuacji typu „Elena poczekaj, wszystko ci wyjaśnię!” On po prostu odpuszcza, taki typ.
OdpowiedzUsuńAcha, dlaczego nikt nie odwiedził Olivii przez te tygodnie gdy była martwa – w Mystic Falls zawitały Sukkuby, Damon przyszedł do niej w momencie, gdy Bonnie odkryła, że tylko Olivia może je pokonać. Nadal uważasz, że główna bohaterka jest uwielbiana przez wszystkich?
„Urokliwy” nie znaczy „podobający się”. Kwiatki i małe kotki są słodkie, ale nie każdy musi je lubić. To tyle odnośnie nieudanego sarkazmu.
Nikt w Mystic Falls nie wie, że dziewczyna była opętana przez Dorę, a ona nie chce tego wyznać z prostego powodu – jeśli okaże się, że jest bezużyteczna, to Damon dołoży wszelkich starań, żeby się jej pozbyć.
Olivia zna Klausa tylko z serialu i na tej podstawie wyrobiła sobie o nim zdanie. Nie martw się, wątek z Klausem będzie rozwinięty i owocny :) Na końcu rozdziału zjawił się Klaus, bo .
Przecinki to moje odwieczne utrapienie, literówki staram się sprawdzać, ale i tak część mi umyka. Dziękuję za wypisanie tej masy błędów – podziwiam Cię, ja bym odpuściła po dwóch pierwszych rozdziałach :D
To prawda, że odpuściłam sobie opisywanie wyglądów bohaterów, będę miała co robić w kolejnych rozdziałach. Zajebistość Damona będzie zawsze widoczna chyba, że Olivii przejdzie miłość do niego.
Matt wielbi Olivię i to może potem rzutować na jego związku z April, szczególnie po akcji z sukkubem.
Co do tego, że Olivię wszyscy uwielbiają pisałam już wcześniej, więc nie będę się powtarzać.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się czepiałaś! Może i w niektórych momentach waliłam dłonią w czoło, zastanawiając się skąd takie wnioski wysnułaś, ale dało mi to ogólny obraz mojego opowiadania widzianego przez odbiorcę <- znów bezsensowne zdanie :D. Rady, które mi dałaś na pewno zastosuję, możesz być pewna, że postacie będą lepiej opisywane, a akcja zdejmie nogę z gazu. Podoba mi się też sposób oceny poszczególnych rozdziałów. Do tej pory nie byłam zwolenniczką czegoś takiego, ale było to głównie spowodowane aktem, że oceniający często streszczają rozdział, zamiast go ocenić. Ty umiejętnie nawiązałaś do każdej z notek, jasno określając co Ci się podobało, a co zraziło. Czyli krótko mówiąc – ocena jak najbardziej na plus, jestem zadowolona i z garści komplementów (aż się zarumieniłam ;P) i z porządnego kopnięcia w tyłek. No i na koniec – fajnie jest być ocenianym przez osobę, którą się kiedyś oceniło.
Pozdrawiam
Acha i znalazłam dwa błędy w ocenie:
Strata świadomości – utrata.
Dave’m – Dave’em.
Witaj, Tatis. Strasznie Ci dziękuję za tak długi komentarz. Wiele rzeczy mi wyjaśniłaś.
UsuńA teraz ja się troszkę wytłumaczę.
Sprawa z Olivią i jej zachowaniami rzeczywiście mi początkowo bardzo przeszkadzała, a to głównie dlatego, że nie przedstawiłaś jej jakoś konkretnie w opowiadaniu zanim nie wrzuciłaś jej na głęboką wodę w fabule. Wiesz o co mi chodzi? Wstawiłaś bohaterkę i zaskoczyłaś czytelników jej nietuzinkowymi zachowaniami, które dla osoby nie orientującej się zbytnio w sytuacji mogły być nieco irracjonalne. Nie twierdzę, że urozmaicanie postaci jest złe. Jasne, że miło się czyta o osobach niecodziennych, ale ich zachowanie musi być czasem uzasadnione.
Mówiąc o skrótach myślowych/przeskokach absolutnie nie miałam na myśli tego, żebyś opisywała dokładnie drogę Olivii z miejsca A do miejsca B i przy tym wszystko, co widzi też wspominała. Nie. Chodziło mi raczej o zdanie lub dwa informujące czytelnika o tym, co się z bohaterką stało, zamiast z jednego miejsca do drugiego ją po prostu przenosić bez większego ostrzeżenia.
Ok, z Olivią i Mary Sue źle się wyraziłam, bo widzę, że nie zrozumiałaś mojego punktu widzenia. Nie powinnam była pisać, że jest uwielbiana, bo widzę, że tylko na tym się skupiłaś, a nie to jest podstawą Mary Sue. Według mnie, Twoja bohaterka się do tej kategorii zalicza z wielu powodów. Podkreślasz, że wcale jej wszyscy nie uwielbiają, bo nie znosi je ta i tamten, a ten chciał ją wykorzystać itd. A co powiesz na to, że po zaledwie kilku dniach pobytu w nieznanym sobie świecie, większość główniejszych postaci Pamiętników Wampirów zdawało się obdarzać ją zaufaniem, nie podważać jej obecności w ich uniwersum lub ogólnie niespecjalnie podważać jej prawdomówność i zwyczajnie ją lubić...? Co ja osobiście chciałabym u Ciebie zobaczyć, to właśnie takie spokojniejsze, miarowe wprowadzenie Olivii do świata, wolniejsze zapoznawanie jej z resztą postaci, bardziej prawdopodobne nawiązywanie przyjaźni i zaufania, bo w tym aspekcie opowiadania, obawiam się, że również wcisnęłaś pedał gazu do końca i nie pomyślałaś o hamulcach.
Na końcu rozdziału zjawił się Klaus, bo. Aha xD Dzięki za wyjaśnienie. Teraz wszystko ma sens ;p
Bardzo się natomiast cieszę, że przyjęłaś moją ocenę w ten sposób, bo bałam się, że będziesz zwyczajnie wściekła, że się tak wszystkiego czepiałam. Ale chciałabym, żebyś wiedziała, że naprawdę starał się Ci pomóc, bo opowiadanie ma potencjał, poza tym bardzo przyjemnie mi się je czytało. To tyle ode mnie. Również dziękuję za wytknięcie błędów, za tak rozbudowany komentarz no i docenienie mojej pracy ;)
Pozdrawiam serdecznie
Przepraszam, ale muszę napisać jeden ważny fakt.
UsuńDAMON w książce miał CZARNE OCZY.
W serialu NIEBIESKIE.
Natomiast jego młodszy brat Stefan w serialu ma...
chyba zielone, nie wiem.(Nie zwróciłam na to uwagi.)
W książce za to ma ZIELONE.
To wszystko :)
Anonimka xD