Och, więc pora na moją pierwszą
publikację. Bardzo dziękuję za to, że zostałam przyjęta na staż – szczególne
podziękowania kieruję w stronę Dementorki, która pozwoliła mi na ocenienie
bloga z jej kolejki.
Droga Xaro, nie zawarłam w ocenie
ostatniego rozdziału, ponieważ miałam już skończoną ocenę, kiedy się pojawił.
Adres bloga: Córka Severusa
Oceniająca: snu
Autor: Xara
Ocena: standardowa
Okładka 4/5
Córka Severusa? Początkowo
się skrzywiłam, bo zabrzmiało dla mnie jak okładka Faktu czy czegoś takiego,
ale po chwili puknęłam się w głowę. Taki krótki i prosty adres może zbyt
błyskotliwy nie jest, ale za to od razu zapada w pamięć i na wstępie mówi, o
czym jest opowiadanie. Tekst na belce słyszałam już wiele razy, ale wydaje się
pasować do bloga, ogólnie do tematyki potterowskiej, ot, takie prywatne
odczucie. Ogólnie pierwsze wrażenie na plus. Wprawdzie gdzieś tam w dole, w
tekście widzę już błąd, ale tego jeszcze się nie czepiam, wszystko w swoim
czasie.
Grafika 9/10
Doskonale. Widzę główną bohaterkę (tak
myślę, że to ona) tuż obok tekstu. Podoba mi się Severus odbijający się w
lustrze z tyłu, jestem zachwycona konturami Hogwartu w tle. Całość stonowana i
przyjemna dla oczu, estetyczna i przemyślana. Menu uporządkowane, prosty dostęp
do spisu treści. Naprawdę nie mam do czego się przyczepić. Opis bohaterów jak
dla mnie zbędny, ale rozumiem, że zdaniem innych jest przydatny. Opis
opowiadania króciutki, niezdradzający szczegółów, w sam raz. Domyślam się, że
linki z założenia miały być wyśrodkowane, ale coś się poprzesuwało, więc radzę
poprawić. Rzuca mi się w oczy, że w tekście stosujesz zarówno wcięcia, jak i
odstępy międzyakapitowe, a tego raczej się nie robi, zdecyduj się na jeden
sposób oddzielania segmentów tekstu.
Treść
Prolog
Mało opisów! Jestem łasa na opisy, a Ty
ich szczędzisz. Tyle odnośnie pierwszych spostrzeżeń. Na temat treści za dużo
nie mogę powiedzieć, bo prolog, jak to prolog, krótki i zwięzły. Zgrabnie
wprowadzasz czytelnika w akcję, równocześnie nie wyjawiając wszystkiego od
razu, za co ogromny plus. Tak, naprawdę podoba mi się, że nie mówisz już na
wstępie, iż Emily jest córką Snape’a, nie przytłaczasz informacjami, rozbijasz
akcję. Już zaczęłam pisać, że w takim razie kompletnie bez sensu wydaje się
wezwanie Snape’a do gabinetu, ale uświadomiłam sobie, że jego obecność
motywujesz faktem, iż jest on opiekunem Slytherinu. Czy słusznie? Właśnie się
zastanawiam, czy taka obstawa jest rzeczywiście Emily potrzebna, czy też może
po prostu chciałaś, by Snape od samego początku był widoczny na pierwszym
planie. No cóż, nawet jeśli to taka autorska zachcianka, jestem w stanie
zaakceptować (choć nie bez wątpliwości), że obecność Severusa Snape’a była w
tym momencie absolutnie konieczna.
Rozdział 1
Zła i niedobra babcia, która nie ma
zamiaru opiekować się wnuczką nie jest niczym szokującym, zaskakującym,
zaciekawiającym. Tym bardziej, że od początku nie starasz się nadać jej
charakteru, widać tylko stereotypowe cechy, niezbyt rozbudowane. Widzę też niekonsekwencje
w budowie postaci, ale jest jeszcze za wcześnie, by to oceniać. Próbujesz
opisać dom, wytworzyć klimat, wydaje mi się, że inspirowałaś się z grubsza
domem Malfoyów i innymi rezydencjami czarodziejów czystej krwi. Naprawdę
ogromna szkoda, że tego nie poczułam. Ale spójrz na ten fragment: Kobieta miała tu wiele różnych zdjęć, pamiątek i bardzo ładnych, zabytkowych rzeczy typu wazy, czy oryginalnie zdobione talerze. Słowo "rzeczy" niesamowicie mnie tu denerwuje. Nie lubię go, jest takie niekonkretne i na odwal się, kiedy autor nie ma pomysłu na coś brzmiącego lepiej. Atmosfera, która małymi kroczkami zaczęła narastać, runęła z hukiem, kiedy przeczytałam, że babcia Emily miała w salonie RZECZY.
Przejdę teraz do kwestii, która zaczęła
mnie nurtować już w prologu. Emily nie wiedziała, że jej matka jest ciężko
chora. Przecież to absurdalne. Oczywiście, rozumiem, że będąc w Hogwarcie nie
wiedziała o wszystkim, co działo się w domu, ale z drugiej strony – bez
przesady. Czym innym jest zataić chorobę, a czym innym przebywać w szpitalu i
nie powiedzieć o tym córce. Osobiście, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której
ktoś z moich bliskich trafia do szpitala podczas mojej nieobecności, a ja nic o
tym nie wiem. Ponadto, nie zapominajmy o tym, jak szybko roznosiły się plotki w
Hogwarcie, no przecież ktoś musiał wiedzieć. I jeszcze jedno: rak to taka
mugolska choroba, czy naprawdę czarodzieje nie byli w stanie jej wyleczyć?
Bardzo żałuję, że mało miejsca
poświęciłaś opisowi pogrzebu. Pogrzeb Dumbledore’a był wzruszający, podobno
nawet wyciskający łzy u wrażliwszych czytelników. Pogrzeb mamy Emily to u
Ciebie dosłownie jedno zdanie, a przecież z tematu można było tyle wyciągnąć!
Do dalszej części nie mam zastrzeżeń.
Babcia niepokojąco przypomina mi wuja Vernona, a właściwie jakąś mieszankę jego
i matki Syriusza, ale przecież to dopiero początek, może tylko mi się wydaje.
Rozdział 2
Już po przeczytaniu pierwszego akapitu
wzbudzasz we mnie żądzę mordu. Według moich obliczeń Emily jest rok starsza od
Harry’ego i reszty. Akcja utworu rozpoczyna się pod koniec szóstego roku (ergo
Harry kończy właśnie piąty). W pełni zdaję sobie sprawę, że piszesz o swoich
bohaterach, a postacie znane z kanonu stanowią jedynie tło. Ale nie możesz
zapominać, że kiedy Emily przeżywała stratę mamy, w Departamencie Tajemnic
rozgrywała się walka z Voldemortem, walka, po której Ministerstwo Magii w końcu
odważyło się uwierzyć w powrót Voldemorta. A to nie było byle co, to był szok
dla czarodziejów! W obliczu tych faktów uważam pisanie, że w Hogwarcie lekcje
były luźne i nic się nie działo za bardzo niestosowne. Pisząc ff, nie możesz
naginać realiów, by było Ci wygodnie. To znaczy, możesz, ale do pewnego stopnia
i na pewno nie w ten sposób: bez poinformowania czytelnika i bez racjonalnego
uzasadnienia zmian.
Wycofuję zdanie napisane gdzieś powyżej.
Jednak starasz się wplatać jak najwięcej opisów do swojego opowiadania, i
bardzo dobrze! Ale jakość tych opisów nie zadowala. Zrzynasz wszystko z
oryginału. Opis ulicy Pokątnej, banku Gringotta… Ja już to wszystko wiem,
czytałam u Rowling. Owszem, piszesz to na swój sposób, własnym stylem, ale
prócz tego nie ma w tekście niczego nowego. Wiem, że gobliny lubią ciszę i nie
znoszą czarodziejów. Słowem, nie dodałaś informacji od siebie, w żaden sposób
nie wzbogaciłaś mojej wiedzy, powieliłaś to, co zostało już wiele razy
powiedziane.
Rzuciło mi się w oczy nazwanie goblinów
„małymi stworzonkami”. Fakt, wysokie to one nie były, ale bez przesady. Małymi
stworzonkami to są pufki pigmejskie, a nie chciwe i przebiegłe gobliny.
Nie podobał mi się list od matki. Za
dużo było wstawek o tym, jak babka nienawidzi Emily (tak, jedna wstawka to dla
mnie już za dużo). Matka musiała wiedzieć, że Emily będzie zdruzgotana po jej
śmierci, więc pisanie że „nie będzie nikogo, kto by się Tobą zajął” jest
nieczułe i nielogiczne. To nie są słowa, które kochająca matka chciałaby
powiedzieć swojej osieroconej córce. Poza tym, raz piszesz zwroty adresatywne
dużą, raz małą literą. Zdecyduj się.
Brakuje mi emocji Emily, kiedy szła do
domu Snape’a. Była zdeterminowana – i tyle? W dodatku po co ona tam idzie? A
czas na przemyślenie wszystkiego? A honor? Przecież wszyscy wiemy, jaki był
Snape. Sarkastyczny, niesprawiedliwy, nieuprzejmy. Jestem prawie pewna, że w
stosunku do Emily był taki sam jak wobec wszystkich innych. Co tu dużo mówić,
na jej miejscu po prostu bałabym się do niego pójść, by powiedzieć, że jestem
jego córką. Natomiast Emily nie ma wątpliwości, po prostu idzie, w dodatku
bierze wszystkie bagaże ze sobą, przekonana, że nowy tatuś pozwoli jej u siebie
zamieszkać. Nie, nie kupuję tego. Tak jak jego słów: „Nie powinnaś być u
babci?”. To nie jest Snape, jakiego ja znam. Mój Snape wyrzuciłby ją z domu,
nie zastanawiając się, gdzie Emily powinna, a gdzie nie powinna być.
Rozdział 3
Oczywiście, przyjęta z otwartymi
ramionami. No, może przesadzam, ale takie zachowanie jak na Snape’a to chyba
szczyt wrażliwości. Nie chcę powiedzieć, że wszystko dzieje się za szybko, ale
chyba tak jednak jest. Bohaterowie mówią, że czują się źle w zaistniałej
sytuacji, ale wcale tego nie okazują. Snape mówi, że Emily może się wprowadzić,
Emily w ciągu dwóch sekund przystosowuje się do nowego otoczenia. Bo oczywiście
nie ma nic niezręcznego ani krępującego w przeprowadzce do praktycznie obcego
człowieka, który jeszcze do niedawna był znienawidzonym przez wszystkich
nauczycielem. Emily czuje się swobodnie, a ja po prostu nie jestem w stanie
tego pojąć. Zaśmiałam się, kiedy przeczytałam, że dotknęły ją słowa Snape’a: „Nikt nie może się dowiedzieć o tym, że jesteś moją córką.
Zostaniesz tu na czas wakacji, po skończeniu Hogwartu masz zniknąć z mojego
życia”. A czego ona się spodziewała? Fali ojcowskich uczuć? No proszę Cię. Czy
obecność Snape’a jest naprawdę czymś, czego potrzebuje Twoja bohaterka, tym
bardziej, że wcześniej nie wiedziała, że jest jej ojcem?
Piszesz, że Emily ma sińce pod oczami,
bo tyle płacze. A ukazałaś ją choć raz płaczącą? Napisałaś, jak się czuje
(pomijam lakoniczne stwierdzenia, że było jej smutno, bo to specjalnie
poruszające nie jest)? Ukazałaś w jej zachowaniu coś, po czym można by
wnioskować, że jest jej ciężko? Nie. A szkoda.
Scena, w której Emily obserwuje mugoli
przez okno naprawdę mnie rozczarowała. Skąd u niej ta presja czystej krwi? W
ogóle, cały ten opis był nienaturalny, jakbyś się siliła na wywarcie jakiegoś
efektu na czytelnikach, problem w tym, że absolutnie nie wiem, o co Ci chodzi.
To będzie skrajnie subiektywna opinia, lecz dla mnie było to… niesmaczne.
Wolałaby umrzeć niż zmieszać się z mugolami? Chyba podziękuję. Emily (zapewne
wbrew Twoim zamierzeniom) nie jawi się tutaj jako mroczna dziewczyna ze
śmierciożerczymi zapędami, ale wypada śmiesznie.
Żeby nie było, że tak ciągle krytykuję.
Naprawdę spodobało mi się zakończenie rozdziału. Może to nic takiego, ale
opisanie charakteru pisma i związane z nim pytanie zadane przez Emily urzekło
mnie.
Rozdział 4
Naprawdę szkoda, że wspominasz o „chorym
Potterze”. Uważam, że to określenie nie powinno wnikać do świata czarodziejów,
lecz zostać w nudnej rzeczywistości zawistnych mugoli. A niechęć Emily wobec
Harry’ego i Dumbledore’a można było okazać w delikatniejszy i kunsztowniejszy
sposób.
Zniszczyłaś mojego Snape’a. Czy
ktokolwiek z czytelników książek Rowling przewidywał, że Snape był zakochany w
Lily? Nie. Snape nigdy nie dał tego po sobie poznać. Pałał nienawiścią do
każdego żyjącego stworzenia, czerpał radość z upokarzania i szydzenia. Pod tą
maską ukrywał, jak głęboko jest zraniony, jak doszczętnie zniszczony przez ból
odrzucenia. Każdy dzień w Hogwarcie był dla niego męczarnią, widział tam syna
Lily, którego skrycie chronił, jawnie nienawidząc. Ale nikt prócz Dumbledore’a
nie miał o tym pojęcia, absolutnie nikt. Lily była jedyną słabością, na którą
Snape kiedykolwiek sobie pozwolił (i jak wiemy, zapłacił za tę miłość
największą cenę). Pomyśl, jak musiał być upokorzony przez tę nieodwzajemnioną
miłość, on, który gardził uczuciami. W Twojej historii jego drugą słabością
okazała się matka Emily. Czy to nie jest poniżające dla niego? Na pewno jest niezmiernie poniżające. Przecież
to musiała być jego największa osobista porażka, jego największy błąd! Dlatego
poddaję w wątpliwość sam fakt, iż przygarnął córkę – ale to Twoja wizja, tego
nie będę się czepiać. Bardziej zastanawia mnie (i przy okazji denerwuje) to,
jak obnaża się przed nią. Opowiada jej historię, której nie musi opowiadać,
historię, której Snape, którego znam nigdy nie wyjawiłby, gdyby nie musiał (a i
co do tego wcale nie jestem taka pewna). Poddaje się emocjom, on, który każde zdanie
cedzi przez zęby z kamienną twarzą. Do głowy przychodzi mi tylko jedno banalne
pytanie: serio?
Emily, która krzyczy i histeryzuje jest
postacią niesamowicie denerwującą. Z jednej strony piszesz, że lubiła obgadywać
włosy Hermiony albo Pansy Parkinson (zachowanie totalnie niedojrzałe), a potem
mówisz, jaka jest silna, jak ze wszystkim da sobie radę. Po tym, co widziałam w
jej zachowaniu, nie wierzę jakoś w te obietnice, nie wierzę w Emily. Bo trudno
mi nazwać ją inaczej niż typową, głupiutką nastolatką, szczególnie po tym, jak
ujawniasz jej rozmyślania dotyczące tego, co stałoby się, gdyby Severus zastał
ją w samej bieliźnie. Mam nadzieję, że nie taki był zamysł, lecz, cóż, wyszło z
lekka perwersyjnie.
Podoba mi się, że wprowadziłaś
równolegle wydarzenia z kanonu. Niszczona przez klątwę dłoń Dumbledore’a,
Wieczysta Przysięga… Co najważniejsze, nie piszesz wprost. Emily nie wie, kim
jest Peter Pettigrew, nie zna dwóch kobiet, które pojawiają się w domu Snape’a:
czytelnik sam musi się domyślić, że to Narcyza i Bellatrix.
Rozdział 5
Nie mam wiele do powiedzenia na ten
temat. Akcja z jednej strony stoi w miejscu, z drugiej się rozwija. Na moment
wszystko się zatrzymało, wprowadziłaś na scenę nowe bohaterki, przedstawiłaś
urocze trio, które w samozachwycie
lubuje się w dręczeniu młodszych uczniów. Jakoś tak przechodzę obok nich
obojętnie, nie poruszyły mnie, nie zachwyciły, nie zniechęciły. Niby jakoś je
tam scharakteryzowałaś, ale, mówiąc szczerze, to już nie pamiętam, jak która
wygląda.
Coraz bardziej podobają mi się Twoje
opisy. Potocyzmy wciąż rażą, ale widać, że całość jest lepiej dopracowana i
bardziej klimatyczna niż w poprzednich rozdziałach.
Zaskakujący jest brak reakcji dziewcząt
na informację, że Emily mieszka ze Snapem (tym bardziej, iż nie wiedzą, że to
jej ojciec). Nie wypytują, nie wstają z miejsca, nie przyglądają się, kręcąc
głową z niezrozumieniem. To bardzo nienaturalne zachowanie w obliczu wiadomości
tego kalibru. Na słowa „mieszkam z nauczycielem” zdają się reagować beztroskim
„a, to spoko”. Próbuję ugryźć to z różnych stron, doszukać się pobudek tego
braku zaskoczenia, ale nie jestem w stanie sobie tego sensownie wytłumaczyć,
szczególnie w obliczu okoliczności: Emily straciła matkę a teraz wchodzi w
dziwaczną relację z nauczycielem eliksirów. Moim zdaniem obok tego nie da się
przejść tak obojętnie jak robią to Alice i Liliana.
Przy okazji, czy mogłabyś mi powiedzieć,
po co Emily wyczyściła pamięć sąsiadce? Nie podałaś wprost uzasadnienia w
tekście, a ja rozsądnego powodu nie jestem chyba w stanie znaleźć.
Rozdział specjalny (część pierwsza)
Zanim przejdę do komentowania treści:
Ravenclaw miała na imię Rowena, nie Rovena.
Podoba mi się rozdział. Jest ciekawym
przerywnikiem, odpowiednio krótkim, przez co nie zanudza czytelnika, a przy
okazji pozwala dowiedzieć się czegoś więcej o Amelii i Severusie. Lekki i
przyjemny.
Jakoś nie jestem zaskoczona ogromną
ambicją Amelii, mogłam się spodziewać idealizacji bohaterów, ale średnio mi to
pasuje. Może jestem zmęczona postaciami Hermiony czy Lily, by teraz z
entuzjazmem witać piękną i mądrą Amelię. Podobają mi się nawiązania do Księcia Półkrwi, do notatek robionych
przez Snape’a w podręczniku. Brakuje mi tylko Lily. Slughorn mówił przecież
wyraźnie, że była bardzo dobra w eliksirach i dziwi mnie to, iż nie podjęła
wyzwania w walce o Felix Felicis, ale może uznałaś ten wątek za
niewystarczająco ciekawy i potrzebny. Ogólnie scena przygotowywania eliksiru
przypominała nieco tę z książki, ale to mnie tylko rozczuliło, zdecydowanie
lubię sposób, w jaki ukazałaś Slughorna. To niby nic, tylko parę zdań, ale w znaczący sposób
wpłynęło na kreację bohatera – nauczyciela kolekcjonującego swoich uczniów,
niezmiennego w metodach i postępowaniu.
Cieszy mnie, że ukazujesz wczesną
relację Severus – Amelia. Przyznaję, że początkowo podchodziłam sceptycznie do
podjętej przez Ciebie tematyki. Uznałam za totalną abstrakcję i absurd wizję, w
której Snape spotyka się z jakąś kobietą i ma z nią dziecko. Wydało mi się to
naciągane. Ale jeżeli odpowiednio ukażesz, jak ich związek (może to za dużo
powiedziane, ale niech zostanie) się rozwijał, wszystko nabierze sensu. Już
teraz, gdy pokazałaś dziką determinację i niepewność uczuć Amelii widzę, że to
się klei, to nie jest wzięte z kosmosu. Oby tak dalej!
1) Fabuła/Wątki 8/10
W Twoim opowiadaniu zasadniczo wątki są
dwa: jeden dotyczy Emily, drugi jej matki. Obydwa się przenikają i jeden jest
zależny od drugiego. Myślę, że spokojnie mogłabyś jeszcze parę wątków dodać,
ale zdaję sobie sprawę, że opowiadanie dopiero wykluwa się ze skorupki i na
wszystko przyjdzie czas. Tym bardziej, że nawet jeszcze nie zaczął się rok
szkolny; spodziewam się, że po powrocie do Hogwartu zrobi się ciekawiej. Przed
chwilą pisałam, że początkowo pomysł opowiadania wydał mi się nietrafiony i
banalny, jednak (powtórzę to raz jeszcze!) widzę, że doskonale sobie z nim jak
na razie radzisz. Niewiele ruszyłaś do przodu od momentu rozpoczęcia akcji, ale
przecież nie ma co się śpieszyć.
Wszystko, co jak do tej pory rozgrywa
się wokół Emily średnio mnie rusza. Dzieje się u niej sporo, ale mogłabyś
popracować nad tym, by wydarzenia wokół niej były bardziej realne i namacalne.
Ciąg przyczynowo-skutkowy jest, ale czegoś mi brakuje. Niby wszystko ma sens,
ale Snape mi się nie podoba. Jego zachowanie jest niezrozumiałe (tak,
zauważyłam te niedomówienia w rozmowie z Dumbledorem i mam nadzieję, że jeszcze
do tego w przyszłości wrócisz, że zaskoczysz czytelników nieoczekiwanym
wyjaśnieniem). Byłoby dobrze, gdybyś więcej czasu poświęciła ukazywaniu
wydarzeń i bohaterów nie tylko na płaszczyźnie uczuć (czyli łopatologicznie pisząc,
co kto czuje), ale skoncentrować się na ich zachowaniach, tym, co mówią i jak o
tym mówią. Na ukazywaniu nie wprost i nie od razu. Niech czytelnik myśli!
O wiele bardziej trafia do mnie dopiero
zapoczątkowany wątek Amelii. Właśnie tutaj nie podajesz niczego na tacy. Z
Emily spędziłam pięć rozdziałów i prolog, a Amelią zaledwie jeden krótki fragment
tekstu. I, o dziwo, ten drugi wątek jest milion razy żywszy. Tutaj widzę
determinację Amelii, emocje, które nią targają: emocje, których nie nazywasz
wprost, ale wiele można się domyślić z tego, co mówi, jak uważnie obserwuje
Severusa, jak usilnie dąży do tego, by być od niego lepsza (i kto wie, może
przy okazji zaimponować mu?). Podoba mi się to, jak ukazałaś jej bezsilność
wobec porażki i samą porażkę. W sumie nie wiem, czy bardziej denerwuje ją
przegrana na płaszczyźnie intelektualnej, czy też może w grę wchodzą uczucia.
Dopiero tutaj widzę Snape’a takiego, jakiego chciałam widzieć od początku.
Snape’a z czasów młodości, niepewnego i na swój sposób bezbronnego. A przy tym
też nieszczęśliwego. O ile się nie mylę, nie wypowiedział ani jednego zdania w
tym rozdziale. Ani razu nie powiedziałaś też, co czuje. A nakreśliłaś go o
niebo lepiej niż kiedykolwiek ukazałaś Emily! Historia Snape’a i Amelii
zapowiada się naprawdę świetnie, jest prawdziwa (no, może niektóre zachowanie
Amelii jednak są nieco teatralne i sztuczne, ale to da się łatwo wyeliminować),
proszę, nie zepsuj tego skrytą potrzebą idealizacji bohaterów. Niech ten wątek
rozwija się naturalnie, spokojnie – tak jak do tej pory, w trakcie tego
króciutkiego rozdziału.
Zapomniałam o jeszcze jednym ważnym
wątku – tym kanonicznym. Bardzo dobrze, że trafnie umiejscawiasz akcję na tle
wydarzeń rozgrywających się wokół Harry’ego Pottera. Zresztą barbarzyństwem
byłoby pominięcie ich, podczas gdy profesor Snape odegrał w nich tak ważną
rolę. Wiem, że można łatwo zatracić się w nowo wykreowanym świecie Emily, ale
nie wolno Ci zapomnieć, że Voldemort tam jest i działa, wszystkim zagraża
niebezpieczeństwo – jak na razie wychodzi Ci to doskonale (nie licząc wtopy na
początku, kiedy zabrakło mi choćby wzmianki o wydarzeniach w Departamencie
Tajemnic).
2) Rozwinięcie akcji 5/6
Bardzo często spotykam się z
niesamowicie irytującą tendencją do bombardowania czytelnika informacjami już w
pierwszym rozdziale. Na początku bohaterowie, miejsca, wydarzenia po prostu
wylewają się z zatrważającą szybkością, w ogóle nie dając czasu na przyswojenie
większości z nich. A wszystko po to, by w każdej kolejnej publikowanej części
wątki były coraz uboższe. Autorom brakuje pomysłu na rozwinięcie akcji, nie
mają czym czytelników zaskoczyć, bo wszystko już dawno zostało powiedziane i
opowiadanie zaczyna umierać.
Tobie chcę pogratulować umiejętności
stopniowego wdrażania czytelnika w swój świat. Każdy rozdział przynosi coś
nowego, może nie ma jakichś niesamowitych zwrotów akcji, ale właśnie to mi się
podoba. Nie pędzisz przed siebie, byle tylko podzielić się swoimi wizjami, ale
powoli nas zanurzasz, cierpliwie wskazując wszystko, co jest godne uwagi.
Wprawdzie wytknęłam Ci, że za szybko rozwiązałaś problem ojcostwa, ze zbytnim
pośpiechem wprowadziłaś Emily do domu Snape’a – i nadal podtrzymuję tę opinię,
ale wszystko inne rozgrywa się w odpowiednim tempie. To jedno potknięcie jestem
w stanie Ci wybaczyć – o ile to w ogóle potknięcie. Dumbledore był dość
stanowczy w rozmowie ze Snapem, a do niego akurat mam bezgraniczne zaufanie, na
pewno wie, co robi i być może akurat w tej kwestii pośpiech był wskazany. Taką
mam przynajmniej nadzieję.
3) Świat przedstawiony 5/10
Sygnalizowałam to
już wcześniej. Ściągasz z Rowling. Wiem, że to może brzmieć zabawnie, w końcu z
pewnego punktu widzenia całe Twoje opowiadanie jest jedną ściągą. Musisz
lawirować między kanonem, pomysłami Joanne a własnymi inwencjami. Trzeba
znaleźć złoty środek, by nie popaść w którąś ze skrajności, a to zapewne łatwe
nie jest. No właśnie… wykreowany świat nie jest Twój. To Rowling dała podwaliny
temu wszystkiemu, ale to nie zwalnia Cię z obowiązku rozbudowywania tej
rzeczywistości. Rozumiem, że w opisach chcesz zaznaczyć zgodność z kanonem,
podkreślić, że tak, Dumbledore nosi charakterystyczne okulary, a Snape ma
zazwyczaj przetłuszczone włosy. Ale to są oczywistości – tak oczywiste, że
bardziej już nie można. I dobrze, że wspominasz o niektórych z nich. Ale spora
część opisów to parafrazy treści Harry’ego
Pottera, mówiąc szczerze: dużo, dużo słabsze od oryginału. Kiedy opisujesz
miejsce znane czytelnikowi, bardzo rzadko wprowadzasz coś nowego. Zdaje mi się,
że na Pokątnej opisałaś cukiernię czy lodziarnię, z którą nie spotkałam się w
oryginale. I bardzo dobrze! Lecz takich przypadków jest naprawdę niewiele.
Czytając opis skrytki w banku, miałam przed oczami skrytkę Harry’ego. A
przecież można było za tymi drzwiczkami ukazać pomieszczenie odmienne, nowe, zaskakujące
– tak jak skrytka Bellatrix była na swój sposób wyjątkowa; i jak zapewne każda
inna jest. Oczywiście, wspominaj, że trzeba przejść przez Dziurawy Kocioł na
Pokątną – ale odpuść sobie dokładny opis, zamiast tego skup się na czymś nowym,
czymś własnym i nieznanym.
Bo nawet te
wymyślone przez Ciebie miejsca pachniały mi nieco czymś, co skądś już znałam.
Opisy mnie nie poruszały. Ostatnio zastanawiałam się, co sprawia, że czytając
niektóre książki czuję zapach pomarańczy jedzonej przez bohatera, a w innych,
choćby autor opisał cal po calu twarz bohaterki – i tak będę miała przed oczami
uroczą mordkę Slendermana. I uświadomiłam sobie, że wcale nie chodzi o precyzję
w rozmieszczaniu i wyliczaniu przedmiotów, dokładne opisywanie, co gdzie stoi,
jakiej jest barwy… Chodzi o pozornie przypadkowe szczegóły. Nierówne i cienkie
niczym pajęcza nić pęknięcie na porcelanowym wazoniku powie mi więcej niż
skrupulatne wyliczanie, że niebieskich wazonów było sześć, a białe tylko dwa.
Kiedy napiszesz, że jeden bohater miał szare oczy, duży nos, lekko kręcone
brązowe włosy, odstające uszy, był raczej niski, ubierał się w dżinsy i
kolorowe bluzy, a drugi był blondynem, zakładał koszule, miał brązowe oczy i
krzywe zęby – przy najbliższej okazji nie będę miała pojęcia, jak który
wygląda. Ale jeśli napiszesz, że te zęby wychylały się spomiędzy ust przy
każdym uśmiechu, nadając twarzy łobuzerski, nieco wampirzy wygląd, nie będziesz
musiała wspominać o kolorze oczu – tyle mi wystarczy.
Nie musisz więc
pisać, że na półce stały jakieś zdjęcia, jakieś posążki, jakieś szkatułki.
Opisz ze dwa przedmioty, o pozostałych wspomnij. Te dwa wytworzą klimat,
pozostałe go ugruntują.
4) Bohaterowie 5/10
Ze wszystkich bohaterów, którzy pojawiają się w Twoim
opowiadaniu jedynie w dwóch jestem w stanie uwierzyć. Są to Dumbledore i
Slughorn. Czytając o nich, widziałam tych samych mężczyzn, których przedstawiła
mi Rowling. Dumbledore, nieco świrnięty (wybaczcie określenie, wszyscy wyznawcy
Albusa), żyjący w trochę innym świecie, bardzo charakterystyczny, dobroduszny,
a jednak skrywający coś w zanadrzu. O Slughornie wypowiedziałam się już dosyć
obszernie wcześniej.
Za to kompletnie nie mogę ulec czarowi rozsiewanemu przez Emily.
Czuję się tak, jakbyś nie miała pomysłu na główną bohaterkę; chcąc uczynić ją
wszechstronną, przeładowałaś jej postać sprzecznymi cechami charakteru.
Straciła matkę, cierpi – ale tego nie widać. Nie ukazałaś ani kawałka
charakteru, kiedy pojawia się u Snape’a, jest wtedy do bólu mdła i pozbawiona
uczuć. Za to kilka dni później wrzeszczy zupełnie bez sensu podczas kłótni,
taka jest odważna i pyskata. Z jednej strony bardzo wrażliwa, czuje się
dotknięta pogłoskami o swojej matce, a z drugiej plecie od rzeczy o czystej
krwi i maltretowaniu słabszych od siebie. Oczywiście jest bardzo piękna, ma
cudowne relacje z przyjaciółkami i należy do elity Hogwartu. To za dużo jak dla
mnie. Nie pokazałaś niczego, za co mogłabym ją pokochać i jakoś wspierać, nie
dałaś mi też powodów do znienawidzenia jej. Emily jest mi zupełnie obojętna.
Może nawet nie zorientowałabym się, gdybyś z jakiejś przyczyny wycięła ją z
opowiadania. Słowem: papierowa.
Twój wizerunek Snape’a rozminął się zupełnie z kanonem (ale nie
młody Snape, jego się nie czepiam). Ciepłe kluchy. Zero charakteru. Czytelnika
powinien owiewać podmuch chłodnego wiatru za każdym razem, gdy Snape się
pojawia – chyba nie muszę wspominać, że tak się nie dzieje.
Z Amelią jest trochę lepiej. Ukazujesz ją z dwóch różnych
punktów widzenia, które można będzie zweryfikować podczas czytania fragmentów o
Hogwarcie sprzed dwudziestu lat. Nastoletnia Amelia jest znaczenie bardziej
wyrazista niż Emily, choć i tak jej postępowanie jest momentami irytujące
(chwytam się nadziei, że wewnątrz niej trwa walka i stąd te dziwaczne
zachowania). W dodatku na Amelię patrzę przez pryzmat samotnej matki, przez
wciąż niewyjawione okoliczności poczęcia i narodzin Emily – a to zdecydowanie
dodaje jej charakteru.
Jeśli chodzi o przyjaciółki Emily – to pamiętam tylko ich
imiona. Nie byłabym w stanie ich odróżnić, są dla mnie w równym stopniu
papierowe i podobne do siebie. Niczym się nie wyróżniły jak do tej pory, są
typowe do bólu.
Zaznaczam jednak, że moja ocena postaci (zwłaszcza tych ostatnich)
może nie być adekwatna do rzeczywistości. Nie poznałam jeszcze dobrze
bohaterów, o sporej części z nich miałam okazję przeczytać zaledwie raz czy dwa
razy, a to niewiele. Popracuj nad tym, by Ci ludzie coś sobą reprezentowali, by
wyróżniali się z tłumu szarych postaci, które stanowią tło, póki nie jest za
późno. Skoncentruj się na Emily. Zastanów się, kim ona jest tak naprawdę, a
potem ukaż nam ją wyrazistą i pełną życia.
5) Dialogi/Narracja 6/10
Dialogów wiele nie ma. A te, które są, są bardzo dobre. Wydaje
mi się, że gdzieś pisałaś, że nie jesteś najlepsza w pisaniu dialogów, ale
naprawdę jest dobrze. Wtrącenia wrzucasz umiejętnie i z wyczuciem, wypowiedzi
są naturalne. Może tylko coś zgrzytało, kiedy Snape opowiadał o historii z
matką Emily, ale chyba po prostu nie trafiłaś w styl kanonicznego Snape’a.
Takie długie i patetyczne wypowiedzi, moim skromnym zdaniem, nie są w jego
guście. Nie podobała mi się też wypowiedź Emily: Zamknij się, popieprzony idioto, jesteś tchórzem, który bał się stawić
czoła prawdzie!. Może kłóci się
to po prostu z moim wyczuciem kultury, ale i tak wydaje mi się, że tak ostra
wypowiedź zupełnie tam nie pasowała, nawet emocje jej nie tłumaczą.
Z narracją jest gorzej. Widać, że się starasz, ale nie mogę
znieść tego, jak szafujesz czasami. Całość napisana jest w przeszłym, ale co
krok napotykałam jakieś wstawki w czasie terażniejszym. Nie, nie i jeszcze raz
nie. To znaczy, czasem można, ale trzeba to zrobić umiejętnie, w odpowiednich
kontekstach, a nie byle gdzie. Wygląda to bardzo niechlujnie i naprawdę źle się
czyta, kiedy tak coś ciągle zgrzyta. Pierwszoosobowy narrator, perspektywa
głównej bohaterki. To daje więcej swobody niż sztywna trzecioosobowa narracja,
ale nie możesz tego wykorzystywać. Ciągłe „chyba” i „jakby” są naprawdę
nieprofesjonalne i denerwujące. Piszesz, że ktoś jest chyba zmieszany, pokój
jest jakby duży, ulica długa, znaczy szeroka. Nie. Rozumiem, że może chcesz w
ten sposób przekazać wątpliwości Emily, ale owijanie w bawełnę wpływa
niekorzystnie na tekst – trochę więcej pewności siebie! Niezmiernie
przeszkadzają również kolokwializmy. Nie mówię, że narracja powinna pozostać
czysta, lekkie nacechowanie dodaje uroku, ale niektóre potocyzmy po prostu
kłują w oczy. I to, co po prostu doprowadzało mnie do szału: ten, ta, to. Ja
nie wiem, skąd się to bierze, czyżby podświadome kalkowanie rodzajników z
języka angielskiego? W większości przypadków zaimki wskazujące w tekście były
niepotrzebne, a Ty je i tak tam wsadzałaś. Spójrz na spreparowane przeze mnie
zdanie: ten kot położył się na podłodze
obok tej miseczki, do której wsypałam tę nową karmę z tego niedawno otwartego
sklepu zoologicznego. Przesadziłam, wiem, aż tak źle u Ciebie nie było. Ale
zrobiłam to celowo, by uświadomić, że zaimki wskazujące to zło! Oczywiście tylko tam, gdzie można
się bez nich obyć.
6) Styl 2/4
Myślę, że sporą część tego, co napisałam powyżej, mogłabym z
czystym sumieniem przekopiować tutaj. Styl masz niedopracowany. Zdania brzmią
źle, są skonstruowane niby poprawne, a jednak uszy bolą (to nic, że czytam
bezgłośnie). Oczywiście nie zawsze, perełki się zdarzają, ale zawsze w oczy
rzuca się to, co napisane źle. Spójrz na ten fragment:
Spojrzała na dyrektora pewnym wzrokiem, ten, widząc jej
spojrzenie, dał za wygraną, chyba zrozumiał, że dziewczyna nie ma zamiaru z nim
rozmawiać. Nie miał powodu, by nie wierzyć Emily, że sobie nie poradzi. Na
pewno jej się uda, nie jest przecież mięczakiem, tchórzem, nie ucieknie tak jak
zrobiliby to inni.
Nie wiem nawet, jak to skomentować. Niby nie ma się do czego
doczepić (pomijając brak przecinków, które dopisałam oraz zmianę czasu), ale
czy widziałaś kiedyś tak topornie sklecone zdania w jakiejś książce? No
właśnie…
Masz mnóstwo powtórzeń, nadużywasz słowa „był”.
Stosowanie określeń typu „czarnowłosy” synonimiczne do imienia
również nie jest oznaką dopracowanego stylu. Tak jak nagminne rozpoczynanie
nowego rozdziału bez określania, kto jest podmiotem w zdaniu.
7) Oryginalność 7/10
Rozmawianie o oryginalności w fan
fiction jest kwestią sporną. Pomysł na córkę Snape’a jest wyeksploatowany,
niekochana Emily, która nie ma nikogo bliskiego mnie nie wzrusza, zbyt często
spotykałam takie bohaterki. Ale coś jednak mnie chwyta, nie umiem określić co,
po prostu coś.
Poprawność 11/20
Cała masa powtórzeń. Gubisz naprawdę mnóstwo przecinków. Zdarza
Ci się walnąć jakiś banalny błąd.
Prolog
Była akurat lekcja eliksirów, kiedy McGonagall wpadła do sali
w lochach. Uczniowie akurat ważyli jakieś eliksiry, ale kobieta
widocznie nie zwracała na to zbytniej uwagi. Rozejrzała się po sali,
szukała wzrokiem pewnej osoby. Trudno było ją wypatrzeć w tym dymie i
ciemnościach, które zazwyczaj panowały w tej sali. – Dwa razy powtarzasz akurat i eliksiry oraz trzy razy salę.
W dodatku zwracała zmieniłabym na zwróciła, w końcu to nie była czynność
ciągła. Nadużywanie zaimków wskazujących, dym nie musi być ten, sala nie musi być ta.
Kiedy kiwną głową wyrażając swoją zgodę – kiwnął, przecinek po głową.
- Niech pan przyjdzie do gabinetu dyrektora za jakieś 15 minut – piętnaście, półpauza zamiast dywizu.
Nie wyrażała ochoty rozmowy – nie wyrażała chęci rozmowy albo ochoty na
rozmowę.
Zaczęła zakręcać
kosmyk włosów na palec i szła za nią. Wyszły z lochów, potem schodami zaczęły
wspinać się aż na siódme piętro – powtórzenie.
Do gabinetu dyrektora Dumbledore. On czekał już na nie, widząc, że
nadchodzą zaprosił je na schody, które prowadziły do góry, do gabinetu
dyrektora – Dumbledore’a, przecinek po nadchodzą,
powtórzenie. Przy okazji, dziwnie to brzmi, sądzę, że naturalniej byłoby, gdyby
zaprosił je do swojego gabinetu.
Zaczął się przechadzać dookoła jeszcze bardziej denerwując dziewczynę –
przecinek po dookoła.
Miała siedemnaście, a po wakacjach zaczyna ostatni rok nauki – ten czas
przyszły (formalnie w sumie teraźniejszy) nie gra mi tutaj. Miała zacząć.
Czy wiesz co się ostatni działo z twoją mamą? – przecinek po wiesz, ostatnio.
Zajmowała się domem... – zwracam tylko uwagę, że wielokropek (…) to nie
trzy kropki (...). Używaj prawego alta i kropki, żeby uzyskać ten znak.
Patrzyła profesorowi w oczy. Jego błękit przepełniony był dziwnym bólem – ich błękit.
Krzyknęła dziewczyna, chcą zwrócić na sobie jego uwagę – chcąc zwrócić na siebie.
To nie możliwe – niemożliwe.
Spojrzał na swoją zapłakaną uczennice i podszedł do niej obrzucając ją,
nawet w tej sytuacji, surowym wzrokiem – uczennicę,
przecinek po niej.
Dyrektora.. – wywal jedną kropkę.
Co się stało dyrektorze? – przecinek po stało.
Chyba zrobiło mu się trochę żal dziewczyny, dlatego położył jej swoją dłoń
na ramieniu, chociaż równie szybko ją zabrał – nie piszesz, że położył tę rękę
szybko, więc nie mógł jej równie
szybko zabrać.
Poszukamy kogoś kto zająłby się tobą w wakacje – przecinek po kogoś.
Nigdy nie lubili jej matki i ją zawsze traktowali jak śmiecia – kim jest ona w tym zdaniu? Jeżeli matką – zdanie
jest źle skonstruowane, zaimek powinien pojawić się po traktowali. Jeżeli Emily, zamiast i powinno być a.
Idź przygotuj się do wyjazdu – przecinek po idź.
bez pożegnania ruszyła w stronę drzwi, przeszła przez nie, a potem
ruszyła w stronę schodów, a potem zeszła do lochów –
powtórzenia.
Dziewczyna podeszła do dużego fotela, który stał na przeciwko rozpalonego
kominka. Usiadła na nim – na kominku usiadła? Nie sądzę. I naprzeciwko.
Buchało w nią powodując przyjemne dreszcze – przecinek po nią.
Był koniec czerwca, ale w lochach zawsze było zimno, za dwa dni wakacje,
miała jechać z mamą do Francji – cząstki tego zdania kompletnie do siebie nie
pasują, powinnaś je rozbić.
Rozdział 1
Emily nie rzuciła
się od razu w jej kierunku dziękując za przygarnięcie – przecinek po kierunku.
Głos miała
strasznie zgorzkniały, nieznoszący sprzeciwu, wzrok jej natomiast był strasznie
złowrogi – powtórzenie. Poza tym używanie słowa strasznie jest bardzo nieprofesjonalne. I czy głos może być
zgorzkniały?
Stała przed
bardzo dużym domem, którego skądś pamiętała – który.
Dom był naprawdę
piękny, za bramą była kamienna ścieżka – powtórzenia.
Gdyby nie
te ozdoby miejsce to byłoby naprawdę piękne – na cholerę Ci te
zaimki?
Kobieta miała tu
wiele różnych zdjęć, pamiątek i bardzo ładnych, zabytkowych rzeczy typu wazy,
czy oryginalnie zdobione talerze – przecinek po ładnych jest zbędny. Po wazach
– również.
Poprawiła swoje
włosy przeglądając się – przecinek po włosach.
Tylko jej babcia
nie wyrażała jakiś większych uczuć – jakichś.
Usiądź dziecko,
napij się czegoś – przecinek po usiądź.
Babcia je wręcz
nienawidzi – ich.
Wiesz na co
zmarła twoja matka? – przecinek po wiesz.
Emily spuściła
głowę kręcąc nią ponownie – przecinek po głowę.
Mężczyzna cicho
westchną – westchnął.
Mimo, że zawsze
próbowała być dzielna – tutaj akurat przecinek niepotrzebny.
Nic im nie
brakowało – niczego.
Cała grupka
najbliższej rodziny zebrała się przed domem, a potem powoli ruszyli w stronę
pobliskiego miasteczka. Całe starsze społeczeństwo szło razem z przodu – ruszyła, bo podmiotem w tym zdaniu jest grupka. Powtórzenie. Słowo społeczeństwo jest tu zupełnie nie na
miejscu.
Nie wiele mogła
dostrzec – niewiele.
Wszyscy się zawsze
dziwili, że Emily wylądowała w Slytherinie. Miała tam kilka ich cech, jest
bardzo ambitna, zaradna, ma czystą krewi była mistrzynią w eliksirach – tam w tym kontekście jest bardzo
potoczne i nijak nie pasuje do języka literackiego. Ciągle zmieniasz czasy, a
tak nie wolno. Skleiłaś słowa krew i.
Usłyszała czyiś
krzyk – czyjś.
Wszyscy się od
razu rozeszli, teleportowali się do swoich domów – powtórzenie.
Co się stało
między Panią a mamą? – panią.
-W środku –
zgubiona spacja.
Zapytał nawet nie
przedstawiając się – przecinek po zapytał.
Nie zwróciły
uwagi na szaleńczą prędkość pana kierowcy – prędkość autobusu, rozwijaną przez
kierowcę.
Jak na tą godzinę
– tę.
Dziewczynę nie
interesowała ulica Pokątna – dziewczyny.
Część z nich zagwizdało
i zaczęło coś do niej wołać – zagwizdała
i zaczęła.
Rozdział 2
Nie miała nikogo na kim mogła by polegać – przecinek po nikogo, mogłaby.
Bała się tego co przeczyta w owym liście, co niby miał na nią czekać – który zamiast co. Niby nie jest
specjalnie książkowe, nie pasuje tutaj.
Im dłużej zwlekała tym bardziej się denerwowała – przecinek po zwlekała.
Dnia, którego uczniowie wracali do domów, ona w końcu postanowiła pójść do
banku Gringotta – przyznam się bez bicia. Nie wiem, czy to zdanie jest
poprawne, ale brzmi fatalnie. Może lepiej Tego
dnia, w którym…?
Zastanawiania się co tam jest – przecinek po się.
Przeszła przez drzwi i znalazła się w takim jakby ogrodzie, tylko z trzech
stron otoczonego ścianami z czerwonej cegły – otoczonym. Słowa takim jakby
są potoczne i po prostu nieliterackie.
Wiedział co ma teraz zrobić – przecinek.
Przechodzili z sklepu do sklepu rozmawiając ze sobą – bardzo brzydki zlepek
spółgłosek. Mówi się ze sklepu, a w przytoczonym
kontekście od sklepu do sklepu – i
oczywiście przecinek.
Ktoś wychodził z nową szatą od Madame Malkin, a z drugiej strony grupa
dorosłych czarodziei szła po lody do Floriana Fortescue – z drugiej strony
czego?
Gobliny ją wręcz przerażały, ale nic nie mogła poradzić, że teraz musi tam
iść – niepotrzebnie wpadł Ci tutaj czas przyszły.
Nie przespane noce – nieprzespane.
Miała zgniłozieloną garsonkę, wielki, futszasty kapelusz i z tego samego
zwierzęcia szal – futrzasty. Z
jakiego zwierzęcia miała ten szal? Nie podajesz, z czego było zrobione futro na
kapelusz, więc nie możesz mówić, że szal był z tego samego. Napisanie z tego samego materiału załatwi sprawę.
- Przepraszam – Powiedziała stanowczo – powiedziała
małą literą. I półpauza zamiast dywizu.
Pomieszczenie to nie
było duże, wielkości średniej sypialni, bez okien. Na środku pomieszczenia,
na podłodze leżały trzy małe kupki – powtórzenie. To zbędne.
Pokój był dosyć mały, wychodził na mugolską stację kolejową, co jakiś czas
trząsł się, kiedy akurat przejeżdżała jakaś lokomotywa – pokój nie wychodził,
wychodziło okno. Nie wiem, czy stwierdzenie, że pokój się trząsł jest dobre. Zazwyczaj trzęsą się ściany albo
podłogi. Albo właśnie okna.
Wyciągnęła tą dziwną kopertę – tę.
Ze środka wyleciał mały kawałek papieru zapisany dość cienkim drukiem,
dziewczyna poznała go od razu – należał do jej mamy – druk to zupełnie co
innego niż ręczne pismo, nie można tego traktować synonimicznie.
Przecież ważniejsza jest najgorsza prawda, niż jej ukrywanie – ważniejsza? Może miałaś na myśli lepsza?
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła – przecinek przed kiedy.
Wzięła kilka głębszych wdechów żeby się uspokoić – przecinek przed żeby.
Zaklnęła po cichu pod nosem – zaklęła.
Pod nosem znaczy mniej więcej to samo
co po cichu, więc wkradła Ci się
tutaj mała tautologia.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami ruszyła w kierunku, w którym została
pokierowana – brakuje i.
Zdała się jednak na swój instynkt i podeszła do pierwszego z brzegu.
(kolejny akapit) Były to stare, drewniane drzwi z szybką – dom był drzwiami z
szybką?
Profesor po chwilowym wahaniu puścił ją do środka – wpuścił.
Rozdział 3
Znalazła się w tak jakby salonie – co to jest tak jakby salon? Albo salon, albo nie salon. Jeżeli coś
pośredniego, opisz pomieszczenie zamiast pisać, że coś jest tak jakby.
Niedaleko, tuż obok kominka stał fotel do kompletu – przecinek po kominku, bo to wtrącenie.
Kominek był zapalony – wątpię. Zapalone było drewno (czy inny opał) w owym
kominku.
Na tym kończyło się wyposażenie salonu, o ile nie licząc setek książek,
które obite w skórę i pokryte kurzem stały na półkach – o ile można spokojnie wywalić.
Odwróciła się zerkając na profesora, który akurat wchodził do pokoju –
przecinek przed zerkając.
Moja babcia wyrzuciła mnie z domu zaraz po pogrzebie – Zaczęła – zaczęła.
Oparł się o oparcie, dłonie splótł na brzuchu i przyglądał jej się z, chyba
lekkim, zainteresowaniem – masło maślane z tym opieraniem. Chyba lekkie brzmi fatalne.
Jeżeli przyszła mnie pani prosić abym pozwolił pani wrócić do Hogwartu na
czas wakacji, to traci pani czas – przecinek po prosić.
Mina profesora Snape nieuległa zmianie – nie uległa.
Tylko wpatrywał się w nią surowym, chociaż teraz, może bardziej
wystraszonym wzrokiem? – ja napisałabym tak tylko
wpatrywał się w nią surowym (chociaż teraz może bardziej wystraszonym?)
wzrokiem.
Powiedziała wyciągając go z kieszeni – przecinek po wyciągała.
Ja chce tylko zrozumieć, dowiedzieć się jak to się stało – chcę, przecinek przed jak.
Nie była to informacją, którą chciałbym ogłaszać całemu światu – informacja.
powiedział ostro odwracając się w jej stronę – przecinek po ostro.
To co powiedział musiało go bardzo dużo kosztować – przecinek po to.
Do póki – dopóki.
Postawił kufer na ziemię, wyszedł z pokoju bez słowa zamykając za sobą
drzwi z trzaskiem – ziemi, przecinek
po pokoju.
Otworzyła go wyciągając ze środka kilka rzecz – przecinek przed wyciągając, rzeczy.
Pewnie zabiła by się – zabiłaby.
Chciała by – chciałaby.
Zastanawiała się co dzieje się u jej przyjaciółek – przecinek przed co.
Kiedy zeszła z parapetu i już chciała zabrać się do pisania jakiś
sztucznych pozdrowień usłyszała głos profesora – jakichś, przecinek przed usłyszała.
Dosyć późno zauważyłam, że w zgłoszeniu prosiłaś o wskazówki w kwestii
przecinków. Mogłabym pisać tu teraz zasady interpunkcji, ale uważam, że to mija
się z celem. Przede wszystkim radzę Ci poszukać w Internecie informacji o tym,
przed którymi wyrazami się je stawia; niby banalne, ale warto odświeżyć swoją
wiedzę. Zauważyłam przede wszystkim, że masz problemy w zdaniach, w których
używasz imiesłowów. Najlepiej zacytuję poradnię językową PWN: "Imiesłów zakończony na -ąc, -łszy, -wszy – bez względu na to, jak interpretujemy jego funkcję w zdaniu – w zasadzie oddziela się przecinkiem wraz z ewentualnymi jego określeniami od poprzedzającej go lub następującej po nim reszty zdania lub wydziela się go przecinkami, jeśli jest wtrącony w zdanie" – kilka takich błędów wytknęłam Ci powyżej, zachęcam do przyjrzenia się im (a najlepiej, jeżeli wejdziesz na stronę poradni i zerkniesz na przykłady). Jeżeli opanujesz tę zasadę – już będzie dużo, dużo lepiej. I pamiętaj również o tym, by wtrącenia oddzielać przecinkami, bo to też czasem kulało.
Dodatki 5/5
Już na samym początku chwaliłam Cię za podstronę, za swój opis,
za ogólny porządek i estetykę w zakładkach. Brawo!
Podsumowanie
Na pewno zdajesz sobie sprawę, że ocena tak krótkiego tekstu nie
zawsze jest miarodajna. Jestem przekonana, że z tej historii da się wiele
wyciągnąć – i jestem pewna, że Cię na to stać. To opowiadanie ma potencjał,
choć nie będę ukrywać, że parę spraw zawaliłaś. Leży głównie poprawność,
kreacja bohaterów i styl – czyli w większości to, co przychodzi z czasem. Tak
więc, pisz, ćwicz, uważnie sprawdzaj tekst i próbuj się do niego dystansować,
patrzeć logicznie na ukazane wydarzenia i zachowania. Trzymam kciuki!
Razem: 67/100
– czyli Żuczek (dostateczny). Wyszło tak jak przewidywałam.
Żuczek, ale bardzo mocny i z perspektywami.
Nie zdążę już dziś przeczytać całości, ale pobieżnie spojrzałam na długość i jestem pełna podziwu, że udało Ci się tyle napisać o stosunkowo tak krótkim opowiadaniu :> biję pokłony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hej, snu;)
OdpowiedzUsuńJa też nie zdążę doczytać w tej chwili, bo, jak mówi hope, rzeczywiście miałaś sporo do powiedzenia;) Też jestem trochę zaskoczona - jak na początek.
Mnie mile zaskoczyło jeszcze coś: po pobieżnym "przejrzeniu" oceny stwierdzam - równiutkie wcięcia, czcionka w każdym miejscu taka sama, nawet rozmiar, z czym bywa różnie, bo blogspot lubi ustawić coś po swojemu; skrzętnie i czytelnie. Tak... starannie. Prawda, dziewczyny?;)
Później skomentuję treść;)
Zapomniałam spytać: mogę zaklepać sobie jutrzejszy dzień na wstawienie oceny? Nie chcę od razu zasłonić oceny snu, a wiem też, że Lois planuje publikację. Pytam, bo nie lubię wciskać się "na chama";)
UsuńOlu, wszystko jest na forum. To tam zaklepujemy terminu postów
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhope, niestety ja nie jestem w stanie poruszać się na forum. Napisanie kilku odpowiedzi kosztowało mnie mnóstwo nerwów. Tracę je już przy próbach logowania i nie mogę dostać się do większości tematów. Próbuję, ale wciąż jest tak samo. Przepraszam
UsuńOlu, jeśli możesz, to poczekaj, okej? Już dokańczam ocenę, a i tak zapowiadałam autorce, że wstawię ją wcześniej, więc chciałabym jednakowoż się wcisnąć zaraz po snu. Okej? :)
UsuńZgłosiłaś problem, Olu? Próbowałaś założyć nowe konto? A może to problemy z internetem a nie forum, skoro nikt inny ich nie miewa?
UsuńTak czy siak lepiej coś z tym zrobić. Administracyjne sprawy załatwiamy tam i po to powstało forum, żeby robić to tam. Nie zaśmiecajmy OO milionem komentarzy, które obchodzą tylko nas, Oceniające.
To nie jest wina forum, ale programu, z którego korzystam. Nic na to nie poradzimy. Muszę mieć program czytający, tylko nie wszystko da radę wczytać. Jest to ograniczenie, które czasem doskwiera. Nie miewa go żadna z Was, hope, ponieważ korzystacie z komputerów w normalny sposób, a ja nie widzę i nie mam większego wyboru. Jeszcze raz przepraszam za spam.
UsuńLois, poczekam;)
W takim razie przepraszam, nie wiedziałam, że to z tym jest problem.
UsuńPrzy opisie drugiego rozdziału ortograf - żądzę mordu, nie rządzę ^^
OdpowiedzUsuńRządzę krajem, żądam podwyżki, generalnie.
Boże, zapadam się pod ziemię. To przez nieuwagę, wiem, jak powinno być. Ale dziękuję, biegnę poprawiać. Wybaczycie mi?
OdpowiedzUsuń(Gdybyście tylko widzieli, jak czerwona w tej chwili jestem...:D).
Hej, weszłam tutaj, bo jestem czytelniczką bloga Xary i znalazłam adres tej ocenialni na jej stronie.
OdpowiedzUsuńNie będę kwestionować oceny, bo wiadomo, że moje niefachowe oko patrzy znacznie pozytywniej ;) Ale co chcę powiedzieć - dziękuję, snu, za wskazówki. Ja sama piszę bloga w podobnym stylu, co Xara, czyli własne postacie na tle kanonicznym. I rady, które zawarłaś w swoim tekście, uznałam za bardzo cenne dla mojego warsztatu pisarskiego, więc jeszcze raz dzięki ^^
O jejcia, jejcia, kompletnie zapomniałam, że ja się w ogóle do oceny zgłosiłam. Wchodzę, a tu taki zonk xD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o grafikę to muszę powiedzieć, że robiła ją Shy z Christelowej Graficiarni, więc wszystkie laury składam na jej ręce ;P
Wiem, że prolog krótki, mogło by być więcej opisów, ale gapa ze mnie i nie zwróciłam na to nawet uwagi. Rzeczywiście chciałam, aby Severus był z nami od początku.
Wybuchnęłam śmiechem na te "rzeczy", cóż, masz rację, że jakoś niespecjalnie to słowo tutaj pasuje.
Powiem ci, że wydaje mi się, że są osoby, które próbują zataić swoją chorobę przed najbliższymi. Jeżeli wcześniej nie było objawów, zaczęło się to nagle, w dodatku okazało się, że to rak złośliwy i ma jakieś przerzuty, to sądzę, że 9 miesięcy wystarczyłoby, aby umrzeć. Taki jest moje zdanie, ale ja specjalistą niestety nie będę. Popuściłam wodze wyobraźni, może trochę za bardzo?
Mówiąc, że nie mogę naginać faktów zapominasz o tym, że piszę o własnej bohaterce. Ja to tłumacze tak, że wybieram co dla Emily będzie ważne a co nie. Sorki, ale ona właśnie straciła matkę, myślisz, że będzie chciała wrócić na kilka dni do szkoły by dowiedzieć się czy Potter żyje czy nie? Ja osobiście w tym czasie miałabym to głęboko gdzieś xD
Ja mam opisać na nowo miejsca które zostały już opisane? Mam zmieniać wygląd? Dodawać nowe miejsca? Wtedy zarzuciłabyś mi, że nie trzymam się ustalonego przez autorkę HP planu pokątnej.
List przyznaję, że mi nie wyszedł. Sama to zauważyłam, ale jakoś nie potrafiłam go poprawić i tak po prostu zostało.
Ja stworzyłam swojego Snape'a, który w głębi serca ma jakieś uczucia i to takiego człowieka chce pokazać.
Widzisz, taki mam zamiar, aby co jakiś czas pokazywać życie Amelii i Severusa, by pokazać w jaki sposób doszło do powstania Emily. Żeby to się z czasem, po kolei i powoli, a nie wszystko na raz xD
Co do rozwinięcia akcji, pod ostatnim rozdziałem, zostało mi narzucone, że tyle nie było rozdziału i nie ma takiego BOOM, ale trudno jest, przynajmniej mi coś takiego wrzucić na początku, kiedy w sumie na razie nadal poznajemy bohaterów. Serio dozuje? Mi się zawsze wydaje, że pędzę i potem nie wiem co mam pisać bo wydaje mi się, że wszystko już powiedziałam.
Nie ma możliwości, aby moje opisy nie były dużo, dużo słabsze jak to określiłaś bo ja nie piszę 'zawodowo', z każdym rozdziałem się uczę, staram się jakoś wykorzystywać rady czytelników, może dlatego pierwsze rozdziały były takie słabe.
Z przecinaki wiem, że mam problem. Najpierw jak pisze stawiam tam gdzie czuje, potem jeszcze używam strony, która też część braków przecinków mi znajduje, potem jeszcze kilka razy czytam, nawet głośno, ale po prostu nie jestem w stanie ich znaleźć. Niby wiem gdzie powinny być, a tak naprawdę to 'leże i kwiczę' O.o
Dziękuje serdecznie za ocenę, postaram się wziąć do serca twoje uwagi. Za wytyczone błędy dziękuje, na pewno jak będę miała dłuższą wolną chwilę to na pewno poprawię.
Pozdrawiam serdecznie!
Wgl fuuu, jakie ładne błędy w tym komentarzu moim i ile brak słówek i literówek xD Mam nadzieję, że wszędzie się rozczytasz ;)
UsuńDziękuję, że odniosłaś się do oceny. W pełni rozumiem, że możemy mieć różne poglądy na pewne kwestie i nie musisz zgadzać się ze wszystkim, co powypisywałam powyżej, ale mimo to cieszę się, że mogłam być choć odrobinę pomocna.
UsuńCo do tego naginania faktów... Absolutnie nie miałam na myśli tego, że powinnaś obszernie rozpisywać się o wszystkich wydarzeniach rozgrywających się wokół Harry'ego. Po prostu w tym jednym, jedynym miejscu zabrakło mi choćby malutkiej wzmianki o wydarzeniu mającym ogromne znaczenie dla całości - tym bardziej, że napisałaś, że wtedy w Hogwarcie nic się nie działo, co przecież nie jest prawdą. I proszę, nie zapominaj, że dalej chwaliłam Cię za subtelne wplatanie wątków kanonicznych. ;)
Może masz rację, co do tych opisów. Ale spróbuj znaleźć złoty środek: opisy wzorowane na Rowling z jednej strony, a z drugiej Twoja własna inwencja. Dodawaj szczegóły. Jedną z cech utworów literackich jest schematyczność. Tekst jest tylko schematem, w głowie autora siedzi dużo, dużo więcej; w głowie czytelnika także. Zachęcam Cię do uzupełniania tego schematu na swój własny sposób: to przecież nie wyklucza zgodności z kanonem.
Powodzenia!
A przeczytałaś może 6 rozdział? Mogłabyś tak pokrótce powiedzieć co na jego temat sądzisz?
UsuńSnu, bardzo mi się podobała Twoja ocena! Dużo rad, szczególne oklaski za fragment o opisach wyglądu, też tak uważam. Na pewno bardzo pomogłaś autorce, po tym, co napisałaś wnioskuję, że starałaś się być uczciwa i szukałaś uzasadnienia dla rzeczy, które wydawały Ci się bez sensu, żeby ocenić sprawiedliwie.
OdpowiedzUsuńWitaj snu.
OdpowiedzUsuńŚwietną oceną zadebiutowałaś na OO, gratuluję. Bardzo przyjemnie się to czytało. Strasznie mi się podobało, jak każdy wątek wymagający omówienia został przez Ciebie wspomniany. Wytknęłaś brak konsekwencji, nielogiczność w zachowaniach bohaterów i nieuzasadnione zagięcia w kanonie.
Szczególnie podobało mi się, jak mówiłaś o Snapie i tłumaczyłaś autorce bloga dlaczego Ci w nim nie pasują niektóre odruchy. Wiadomo, że każdy ma swoje subiektywne pojęcie na te tematy, ale dobrze jest czasem usłyszeć zdanie tej drugiej strony argumentu.
Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Widać, że porządnie wczytałaś się w tekst opowiadania i starałaś się autorce jak najbardziej pomóc, bo zawarłaś tu znaczną garść dobrych porad.
Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych Twoich ocen. Pozdrawiam serdecznie
Nie chcę odpowiadać na każdy komentarz, by nie zaśmiecać niepotrzebnie strony, ale jednak muszę napisać to: dziękuję! Cudownie jest usłyszeć tak miłe słowa na początku.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoment, moment. Może faktycznie źle ujęłam, dla kogo mój komentarz jest przeznaczony. Nie odpowiedziałam na komentarz Jaelithe. Opowiedziałam na komentarze hope, Oli, Marzycielki, Lois i (podkreślam: i) Jaelithe. W żadnym z nich nie było rad, do których mogłabym się odnieść, ani pytań, miałam więc pod każdym pisać "dziękuję"? Zdecydowałam napisać wspólny komentarz, a że wyświetlił się akurat pod wypowiedzią Jaelithe - przypadek.
UsuńNie rozumiem, co masz na myśli, pisząc, że nie odniosłam się do komentarza Xary - przecież to zrobiłam. Pod drugim (właściwie trzecim) komentarzem Xary nie widać odpowiedzi, owszem, ale dla wygody Autorki opinię o rozdziale szóstym umieściłam na blogu z opowiadaniem.
Oczywiście dziękuję za sugestie, będę z większą starannością odpowiadać na komentarze. Obawiam się jednak, że nie do końca rozumiem, co konkretnie chcesz mi zarzucić. Możesz więc jaśniej wyrazić swoje zastrzeżenia?
Blog Tell me a lie one direction został usunięty.
OdpowiedzUsuń