sobota, 20 kwietnia 2013

[39] iluzja-zła.blogspot.com


Jest to moja pierwsza ocena, dlatego z góry przepraszam za jej amatorski styl. Starałam się trzymać wzorów, pozostawionych przez bardziej zaawansowane w ocenianiu koleżanki, choć wiem, że wciąż muszę się sporo nauczyć. Jeżeli macie jakieś sugestie czy rady względem mojego tekstu – śmiało, chcę stać się lepszą w swojej ,,pracy’’.

Teraz na własnej skórze przekonałam się, że ocenianie jest rzeczą niełatwą i wymagającą sporej energii. Ale wiecie co?  Naprawdę to polubiłam. Świadomość, że można komuś pomóc w jego warsztacie pisarskim napełnia mnie jakąś radością. 


Adres bloga: Iluzja zła
Oceniająca: Marzycielka
Autor: Nymeria
Ocena: standardowa




Okładka 4/5

Adres jest dwuczłonowy, a zatem sprawia pozytywne wrażenie zwięzłego i łatwego do zapamiętania. Jednocześnie nie należy on do banalnych, ponieważ zawiera metaforę. Iluzja, czyli jakieś złudzenie…Te dwa słowa zmuszają do zastanowienia nad istotą zła, a ja cenię sobie takie skłanianie do refleksji. Żeby nie słodzić za dużo dodam jeszcze, że taki adres jest niewystarczająco charakterystyczny i może zniknąć w stosie blogów, aczkolwiek wydaje mi się, że kiedy już człowiek na niego trafi, to już raczej nie puści go w niepamięć.  

Belka zgrabnie nawiązuje do adresu i również skłania do zastanowienia nad odpowiedzią na zawarte w niej pytanie. Wybrany przez Ciebie cytat wskazuje również na to, że główna bohaterka będzie musiała zmierzyć się z czymś dla niej ciężkim do zaakceptowania, a coś, co miała za pewnik, ulegnie zmianie. I stąd ten filozoficzny cytat. Bardzo trafnie. 

Grafika 8/10

Od razu uprzedzam, że nie jestem znawczynią grafiki i nie mogę dać Ci jakiś fachowych rad.

Na szablonie mamy rudowłosą pannę, która dobrze pokrywa się z naszym wyobrażeniem o Lily Evans. Zaintrygowała mnie ta latarnia z dwoma drogowskazami ze świata Harry’ego Pottera. Może nawet bardziej, niż sama dziewczyna.

Tło jest ciemne, spokojne, stateczne…Przyjemne dla oka.

Widzę, że zastosowałaś akapity, ale brak Ci wyjustowania tekstu, przynajmniej w większej części rozdziałów. Dobrze by było to poprawić, bo wtedy treść prezentuje się schludniej.

Jeśli chodzi o czcionkę to moim zdaniem jest ciut za mała i jeśli się człowiek wczyta, to w konsekwencji będzie narzekał na ból oczu. Warto by to zmienić. Ale nie licząc tego, czarny tekst na fioletowym tle wygląda dość przejrzyście.

Do menu raczej nie mam się co przyczepić, choć też można by je nieco zwiększyć, aby wzbudzało ono większą uwagę.  

Treść 37/60

16 rozdziałów to całkiem sporo. Starałam się każdy rzetelnie przeczytać, skomentować najważniejsze sprawy i wypisać, na co powinnaś zwrócić uwagę, aby było lepiej.

Prolog
Zdecydowałaś się na przedstawienie treści w formie listu, co uważam za dobre posunięcie, bo przecież mało co rozbudza taką ciekawość jak cudza korespondencja.

Zaczyna się interesująco. Wspomnienia o utraconym dziecku i matczyna miłość to motywy, które zawsze mnie rozczulają. Moim zdaniem pierwszy akapit jest najlepszym fragmentem prologu.

Potem jest nieco gorzej. Przyznam się bez bicia, że choć poruszone w liście tematy można zaliczyć do emocjonujących, ja wcale nie odczuwam na skórze ich mocy. Coś w tekście rzutuje na jego suchy charakter. Jedynym wytłumaczeniem na Twoją korzyść jest zamiar ukazania stanu psychicznego Meredith. Mogę wywnioskować, że odwróciła się ona od przyjaciół, zostawiła córkę i dołączyła w szeregi przeciwników Zakonu Feniksa, a co się z tym wiąże - była zmuszona znieczulić się na ludzką krzywdę i dokonywać morderstw. Te wszystkie wydarzenia wyprały ją z emocji. Stała się pustą maszyną na usługach Czarnego Pana. I stąd ta niewielka doza przejęcia losem córki oraz zerowe już uczucia wobec dawnych przyjaciół. Ręka Meredith wydaje się kreślić słowa automatycznie, bez zaangażowania, aby tylko dokonać jakiejś powinności. Jeżeli taki efekt chciałaś uzyskać - udało Ci się. Aczkolwiek i tak czegoś mi brakuje w tym prologu, o czym wypowiem się poniżej.

Ten tekst zarysował nam nieco kierunek, w jakim będzie podążać akcja opowiadania, ale to za mało, aby stwierdzić, że całkowicie spełnił swoją rolę. Dobry prolog ma zaciekawić do tego stopnia, aby przeczytanie ciągu dalszego zdawało się nam naturalną potrzebą. Tymczasem Twój wstęp do historii obnaża coś, czego lepszym posunięciem na początkowym etapie opowieści byłoby zatajenie. Czytając opis Twojego bloga, byłam szczerze zaintrygowana wątkiem matki Lily. Teraz jednak już posiadłam sporo wiedzy, która zdaje się mnie ,,nasycać'' dostatecznie. Mam wrażenie, że do pełni poinformowania potrzebuję jeszcze tylko kilku szczegółów. A zatem wątek, na który tak się nastawiłam, w moich oczach niemal się wypalił. Tak więc rada na przyszłość - mniej informacji, więcej tajemniczości. Właściwie mogłabyś w swoim prologu rozwinąć tylko nieco pierwszy akapit, poruszający kwestię porzucenia dziecka, a pozostałe wyciąć i wtedy byłabym usatysfakcjonowana.

Dodam jeszcze, że nie do końca rozumiem psychikę Meredith. To, że kobieta przystała w złe towarzystwo, już wiemy, jednakże nie rozumiem jej motywów przed metamorfozą w ,,maszynopodobną’’ postać. Co takiego kusiło ją w śmierciożestwie, że z pełną świadomością zostawiła troszczących się o nią przyjaciół oraz córeczkę, na której wyraźnie jej zależało? Postradała zmysły? A jeśli nie, to co nią wówczas kierowało? Możliwe, że w ciągu dalszym opowiadania znajdą się na to jakieś uzasadnienia, bo chwilowo postać Meredith wypada jakoś tak nierealnie.


 Rozdział 1
Rozdział absolutnie wprowadzający, ale cieszę się, że taką jego formę zastosowałaś. Mam wrażenie, że akcja toczy się w odpowiednim tempie i jest przemyślana.

Odbyło się przedstawienie koleżanek Lily - uważam, że to również było potrzebne, abyśmy mogli wpasować się w Twój świat. Opis Dorcas i Gabrielle był krótki, ale rzeczowy. Można się przyczepić, że wrzuciłaś wszystko do jednego wora, jednak takie poukładane w jednym miejscu informacje mają swój urok, a przede wszystkim zapewniają schludność i uporządkowanie.

Och... czemu ciągle? To dopiero pierwszy dzień....

Była osobą... wybuchową.

Miałaś jakieś wiadomości od... Ann?

Zauważyłam, że nadużywasz wielokropków, nie tylko w tym rozdziale, ale i w całym opowiadaniu. Rozumiem, że ten zabieg ma na celu podkreślenie wahania, zastanawiania się i tak dalej, ale jego nadmierna ilość bywa po prostu irytująca i pogarsza jakość czytelności. Stosuj je tam, gdzie są konieczne; w innych miejscach odpuść sobie, bo i bez nich tekst będzie dobry w podobnym stopniu. A jeżeli chcesz ukazać niepewność mówiącego, spróbuj ją zawrzeć w komentarzu do wypowiedzi. Przykładowo -  ,,powiedziała z westchnieniem/ z nutą wahania’’. Takie działanie daje bardziej obrazowy efekt.  

 Podoba mi się, że naniosłaś na akcję piętna wojny. Bohaterzy czasów Huncwotów są jak nasze Pokolenie Kolumbów - ich nastoletnie lata splatają się z tragediami ataków wroga. Dobrze, że o tym nie zapomniałaś. Ba, że często przypominałaś o tej kwestii. Od razu widać, że nie musimy obawiać się sielanki w opowiadaniu.

Plus także za to, że w rozdziale nie pojawił się James, a przynajmniej nie miał on kontaktu z Lily. Subiektywnie nie przepadam za tą parą, a ich umizgi już na pierwszych ,,kartach'' historii wzbudzają we mnie zdegustowanie.


Rozdziały 2

Wspomnienie wyszło całkiem całkiem, choć jakiegoś szczególnego znaczenia dla opowiadania nie miało. Zraziło mnie tylko trochę to, że Lily wyrzuca swoim przybranym rodzicom, iż się nią zajęli. Cóż, powinna się cieszyć, że nie trafiła do sierocińca. Poza tym brakuje mi emocji panny Evans, zwłaszcza przy spotkaniu Severusa. Widzimy je w głównej mierze w dialogach. Ta uwaga odnosi się do całego opowiadania – opisy przeżyć wewnętrznych pomagają nam się lepiej ,,zespolić’’ z bohaterami, a więc śmiało możesz je stosować.  

Wzdrygnęła się, gdy gałązka, na którą nadepnęła, pękła z głośnym trzaskiem. – No tak, nieśmiertelna gałązka. Słaby chwyt dla podkreślenia klimatu sceny. Zawsze staraj się znaleźć jakieś oryginalne wyjście, zwłaszcza w sytuacjach schematycznych czy stereotypowych. Nietuzinkowość to droga do sukcesu i zapamiętania.


 Rozdział 3

Razi mnie używanie zdrobnień ksywek, takich jak ,,Rogaś’’ czy ,,Łapcia’’. Ja wiem, że chłopaki darzą się silną i długoletnią przyjaźnią, ale takie teksty są chyba poniżej poziomu ich wieku. Będąc w pierwszej klasie mogli tak na siebie mówić, ale w szóstej? Jakoś nie wyobrażam sobie moich kolegów z takimi pieszczotliwymi zwrotami w ustach. To po prostu im nie przystoi. Lepiej zostać przy brzmiącym neutralnie Rogaczu czy Łapie.

 Słucham?! - Evans zerwała się na równe nogi, wyciągając różdżkę i  tęsknie patrząc na ciasto – sądzę, że w takiej sytuacji naszą głowę zajmują ważniejsze myśli, niż jedzenie. Poza tym opisane  w tym zdaniu czynności kontrastują ze sobą. Jedna wyraża przejęcie i chęć działania, a druga zaprzecza wzburzeniu Lily, bo dziewczyna ma czas myśleć o ciastkach. Zwracam na to uwagę, ponieważ choć jest to głupotka, to jednak pokazuje, że trzeba zawsze brać pod uwagę zasady realizmu. Po napisaniu rozdziału sprawdzaj go także pod tym kątem.

Rozdział 4

Lubię Twoje dialogi. Czytam je z zainteresowaniem, a w dodatku widzę, że zgrabnie posługujesz się ripostami, co na linii uczniowskich sprzeczek jest cenną umiejętnością.

Szybko wybiegła z Wielkiej Sali i wpadła do Skrzydła Szpitalnego. – Taki bezpośredni przeskok trochę mnie zdenerwował. Nie jest to żaden błąd, aczkolwiek można by coś dodać pomiędzy Wielką Salą, a Skrzydłem Szpitalnym, na przykład, co Gabrielle minęła po drodze albo jak się czuła. Dzięki temu akcja wzbudzi więcej zainteresowania, niż zwykłe ,,wpaść i wypaść’’ z jednego pomieszczenia do drugiego. To tak na marginesie.


Rozdział 5

Hej, Evans! - opornie odwróciła się w stronę okularnika – Widziałaś, jak ryzykowałem wymijając tłuczka? – To tylko jeden przykład z wielu, gdzie Twoja wstawka pomiędzy wypowiedziami odnosi się do innego bohatera, niż ten, który się w danej chwili odzywa. Jest to dość mylące. Cieszę się, że chcesz opisać reakcję postaci, ale w takim razie niech ona odnosi się i do Jamesa, i do Lily. Czyli przykładowo ,,Hej, Evans! – usłyszała znajomy głos. Opornie odwróciła się w stronę okularnika’’.  Wtedy odpowiednio dopełnisz tę wypowiedź i nikt nie będzie się czepiał.

A końcowa scena mogłaby być znacznie ciekawsza, gdybyś szerzej ją opisała. Dlatego teraz wszem i wobec daję Ci tę radę – opisy, moja droga. To bardzo ważny element. Same dialogi czy relacjonowanie czynności nie wystarczą. Stwórz epitetami przestrzeń wokół swoich bohaterów, nie szczędź komentarzy przy ich wypowiedziach, opisz nam wygląd postaci i to w sposób bardziej poetycki, niż same słowo ,,brunetka’’. Zrób takie ćwiczenie, jakie ja często sobie w myślach robię, aby lepiej przedstawić moje wymysły.

Wyobraź sobie Bellę. Spróbuj spojrzeć na tę postać głębiej. Ona nie jest tylko dziewczyną o brązowym kolorze włosów. Spójrz, na jej blade ramiona opadają kręcone kosmyki ciemnej barwy. Czarne oczy naszej bohaterki spoglądają spod długich rzęs. A jej zgrabne ciało zasłania peleryna. I tak właśnie opisuj postacie –wówczas z przyjemnością będę je sobie wyobrażać.


Rozdziały 6 - 16

Stwierdziłam, że rozdziałów jest zbyt dużo, abym każdy komentowała osobno, a więc resztę wrzuciłam do jednego podpunktu.


- Umówisz się w końcu ze mną?

 Lily, która aktualnie piła sok dyniowy wypluła go wprost przed siebie

 To też szablonowa sytuacja. Staraj się takich unikać, bo inaczej stracisz szansę na element zaskoczenia.

Pojawia się motyw ataku na uczennicę. Dobrze, wielowątkowość opowiadania zwiększa jego atrakcyjność.

Ucieszyło mnie, że wciąż poruszasz kwestię znajomości Lily z Severusem. W końcu jest to ważny element życia dziewczyny, a zauważyłam, że na niektórych blogach bywa pomijany.

Muszę też pochwalić sposób, w jaki ukazujesz budzące się w pannie Evans uczucie. Proces ten zachodzi łagodnie i bez pośpiechu, czyli tak, jak powinien. Nic się nie dzieje z dnia na dzień. Zabawiasz czytelnika coraz to nowszymi scenkami, mającymi zbliżyć do siebie przyszłych rodziców Harry’ego. Miejscami jednak zalatują one przewidywalnością – mam nadzieję, że ta osławiona randka, na którą nasza ,,para’’ się wybiera, będzie ociekała w więcej emocji. Notabene cieszę się, że w swoich rozdziałach wielokrotnie zawarłaś przemyślenia Lily na temat swoich uczuć, dzięki czemu – choć nie wydarzył się pomiędzy nimi jakiś wyraźny przełom – można zrozumieć, dlaczego w końcu wydała zgodę na spotkanie z Potterem.

Pojawia się kolejne wspomnienie, wyodrębnione pochyłym pismem. Myślę, że taka forma od czasu do czasu jest dobrym rozwiązaniem. Aczkolwiek przyczepię się do treści, a konkretnie do osoby Minerwy McGonagall – nie kupiłam jej. Nie dość, że zwraca się do Lily po imieniu, jakby były koleżankami(co trudno mi sobie wyobrazić, zważywszy na jej surowość i dystans do innych), to jeszcze styl, z jakim się wypowiada, nie pasuje do osoby tak poważanej jak ona. Moim zdaniem wykazała się zbyt dużą wylewnością. Prawdziwa profesor McGonagall owszem, ostrzegłaby pannę Evans, ale w sposób mniej…przyjacielski i otwarty. Tak samo coś mi zgrzyta w zachowaniu Dumbledore’a. Dobra, rozumiem, że odpowiadała mu chęć działania i znajomość zaklęć młodych Gryfonów, jednakże to nie zmienia faktu, że użycie ,,Sectumsempry’’ na kimkolwiek ze szkoły nie powinno się odbyć bez echa. Kanoniczny Albus nie puściłby tego płazem, a ten Twój zdaje się nie przejmować, że jego uczeń mógł się wykrwawić. Myślę, że właśnie w tym tkwi szkopuł fanficków – choć historia należy do nas, musimy trzymać się realiów i wzorów osobowości bohaterów z oryginału. To ciężkie zadanie, ale do wykonania.

Jakkolwiek kłótnia pomiędzy Gabrielle i Syriuszem wypadła dla mnie jakoś tak…płytko, to długi akapit o postrzeganiu świata oczami osoby zakochanej trafiło mi do gustu, bo był prawdziwy i ładnie ujęty.

Cóż, wątek matki Lily zaczyna rozkwitać. Nadal nie rozumiem, co kierowało postępowaniem kobiety, że podjęła tę poważną decyzję i dołączyła do Czarnego Pana, choć nigdy nie potrafiła czerpać z tego żadnej korzyści. Niemniej czekam na dalszy rozwój akcji. Uważam, że takie wstawki o Meredith są dobrym pomysłem i ubarwiają fabułę.

W końcowych rozdziałach na przód wysuwa się motyw Zakonu Feniksa, co uznaję za plus, bo wiadomo, że rodzice Harry’ego i ich przyjaciele dołączyli do niego w okolicach końca edukacji w Hogwarcie. Ładnie ukazujesz chęć walki młodych ludzi o lepsze jutro.


1) Fabuła/Wątki   6/10

Opowiadanie dzieli się na dwa wątki: świat Lily i świat Meredith, przy czym ten pierwszy rozgałęzia się na sprawy, dotyczące rozterek miłosnych, Zakonu Feniksa, a także rodziny. Nie mam zastrzeżeń co do takiego rozplanowania fabuły. Wiesz, na jakim gruncie stanąć, aby nie zrobić bałaganu.

Osobiście uważam, że umiejscowiony w Hogwarcie wątek wzbudza większe zainteresowanie. Mamy różnorodnych bohaterów i ciekawie wymyśloną problematykę. Obok typowych dla nastolatków zagadnień stawiasz poważniejsze kwestie, takie jak śmierć, adopcja czy wybieranie strony. Mam nadzieję, że nie stracisz tego przejęcia wiszącą nad bohaterami wojną, bo wypada ono bardzo dobrze. I muszę przyznać, że nie widziałam też wielu zgrzytów pod względem logiki. Gdy już miałam się do czegoś przyczepić, chwilę później w tekście znajdowałam jakieś przekonujące wyjaśnienie. Jestem rada, że Twoje myślenie obejmuje szeroki zakres, choć są w nim również luki, o którym wypowiem się poniżej.

Z wątkiem Meredith jest gorzej. Pozostawia on wiele do życzenia – już mało tajemniczy prolog nie wróżył specjalnej rozrywki, a kolejne sceny również jakoś mnie sobą nie zainteresowały. Dlaczego? Po prostu nie wzbudzały emocji. Czytając o Lily potrafiłam wczuć się w jej problemy, Mary natomiast zdawała mi się pełną sprzeczności osobą, która miota się pomiędzy obozem Czarnego Pana, a Dumbledore’a, nie wiedząc, czego tak naprawdę chce. Podkreślałam już to powyżej - rażą mnie słabo przekonujące motywy tej kobiety. Jedynym kołem ratunkowym na tym polu jest postać Nathana. Uczucie, którym darzy Meredith, przynajmniej nadaje nieco barwy temu wątkowi. Radziłabym Ci poświęcić większą uwagę wyjaśnieniom postępowania kobiety, zwłaszcza pod kątem służby Voldemortowi. Co takiego kuszącego w niej widziała? Może Czarny Pan oferował jej coś ważnego? Zastanów się nad tym.


2)   Rozwinięcie akcji 6/6

Akcja się nie śpieszy i łagodnie prowadzi nas w głąb siebie – oczywiście jest to zaleta. Kolejne informacje ujawniasz w odpowiednim czasie. Można rzec, że budujesz solidny grunt, na którym potem stawiasz swoich bohaterów.

W dodatku umiejętnie przeplatasz wątki – raz możemy czytać o uczuciach Lily, kiedy indziej o planach wstąpienia do Zakonu Feniksa, a jeszcze innym razem o tajemniczych wydarzeniach w szkole. Tym sposobem, choć tempo akcji wcale nie jest szybkie, to nie można narzekać na nudę.


3)   Świat przedstawiony 4/10

No cóż, wiadomo, że w fanfickach ocena wykreowanego przez autora świata jest trudna, bo cała akcja serwowana jest na ,,zapożyczonym’’ talerzu. W tym wypadku rolę kelnera pełni Rowling.

Posiadasz jednak swojego rodzaju luksus, bo piszesz o czasach sprzed wydarzeń z oryginału, a zatem masz większe pole do popisu. Czy je wykorzystałaś? Nie za bardzo. Wszystko jest takie same jak w książce – zwyczaje, wygląd otoczenia, nauczyciele. Nie wprowadziłaś nic nowego. Nie widać różnicy pomiędzy latami 70-tymi, w których rozgrywa się Twoja akcja, a latami 90-tymi, kiedy do szkoły uczęszcza Harry. To nie muszą być jakieś wielkie przemeblowania, ale mogłabyś dodać swojego nauczyciela czy inny element, którego nie było w kanonie, abyśmy bardziej ,,poczuli’’ te czasy.

 Jeśli chodzi o opisy – są. Miejscami więcej, miejscami mniej. Z każdym rozdziałem ich ilość ulega wzrostowi i płynniejszej formie, co jest dobrym znakiem. Już wcześniej zwracałam Ci uwagę na dokładniejsze przedstawianie postaci, więc teraz nie będę się już powtarzać.


4)   Bohaterowie 5/10

Jak wspominałam, masz problem z bohaterami, których znamy z czasów Harry’ego. Z wykreowaniem charakteru Lily czy postaci wymyślonych przez Ciebie idzie Ci całkiem nieźle, natomiast taki Dumbledore czy McGonagall zostali znacznie poszkodowani. Jeszcze żebyś zmieniła ich usposobienie na ciekawsze czy bardziej pasujące do akcji – wtedy zacisnęłabym usta. Ale Ty nieco się z nimi zagalopowałaś, nadając im jakiś takich dziecinnych, nieadekwatnych cech, aby ułatwić przebieg akcji. Może i taki zabieg jest wygodny, lecz za to niedobrze wypada w oczach czytelników.

Podoba mi się wykreowanie głównej bohaterki. Lily wydaje się być osobą rozsądną i sympatyczną, choć potrafi także odpyskować.  Czytałam jednak kilka opowiadań z czasów Huncwotów i Twoja wizja panny Evans nie odbiega wiele od tamtych, przynajmniej jeśli chodzi jej osobowość. W oryginale posiadamy tylko garstkę wiadomości o przyszłej pani Potter, czy więc nie da się zrobić z jej postaci czegoś ciekawego? Dlaczego to zawsze musi być mądra pani Prefekt, która ogniście odpowiada na zaczepki Jamesa? Moim zdaniem dałoby się wycisnąć z niej coś więcej. Poza tym natrafiłam na wzmiankę o jej kolorze włosów, który, ku mojemu zdumieniu, nazwałaś ognistorudym. Mała korekta – to Ginny była posiadaczką takiej czupryny. Za to panna Evans miała kasztanową.

James i Syriusz mają swój urok, choć szczerze powiedziawszy ich rola ogranicza się do robienia kawałów Ślizgonom i ubiegania się o zainteresowanie upatrzonych przez siebie dziewczyn. Przydałoby się im więcej głębi. Sądząc po opisie bloga, coś takiego się wydarzy - przynajmniej w odniesieniu do Jamesa  - dzięki czemu dowiemy się czegoś o jego rodzinie, a to już coś.

Pozostali dwaj Huncwoci wypadają jeszcze bladziej. Jak zwykle w takich opowiadaniach James i Syriusz są głównymi gwiazdami(pewnie dlatego, że są tacy ,,przebojowi’’), natomiast ci dwaj mniej szaleni Gryfoni sterczą gdzieś w tle. Cieszy mnie więc, że w ostatnim rozdziale Remus wystąpił na dłużej, choć wydaje się pełnić jedynie rolę ,,cioci dobrej rady’’. Brakuje mi większego rozwinięcia tej postaci, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest on po drodze na linii Lily – James i Syriusz – Gabrielle. Natomiast Peter już w ogóle stał się niewidzialny. Wspominany jest niezwykle rzadko, a przecież też wchodzi w skład tej paczki przyjaciół.

Teraz kilka słów o przyjaciółkach Lily. Lubię w Dorcas ten zadziorny charakterek, choć jej postać chwilami jest spychana na dalszy plan. Na szczęście wydarzenia w najnowszych rozdziałach nadały jej wyraźniejszych rysów, które przypadły mi do gustu, bo w ciekawy sposób ukazały reakcję na utratę bliskich z powodu wojny.

Zostałam natomiast zmylona co do Gabrielle. Miała być duszą romantyczki, a z tego, co widzę, ta dziewczyna jest chodzącym wulkanem emocji. Muszę przyznać, że jest dziwna. Nie rozumiem jej motywów, gdy ni stąd ni zowąd całuje Syriusza, po czym udaje, że sprawy nie było i umawia się z innymi. Nawet wymówka z byciem pod wpływem alkoholu jakoś mnie nie przekonuje, bo nie wydaje mi się, żeby pijaństwo popychało do takich krótkich czynów(chodzi mi o to, że w takiej sytuacji dziewczyna dłużej ,,zabawiałaby się’’ z Blackiem). Harrison nie zdobyła mojej sympatii. Jest za bardzo niezdecydowana.  

O Meredith już się wypowiadałam – jest za słabo zarysowana.

Ogólnie z kreacją postaci nie jest źle, chociaż niewątpliwie nad niektórymi trzeba jeszcze trochę przysiąść. Podoba mi się, że dodajesz wątki, które urealniają bohaterów(wzmianki o rodzicach dziewczyn, o początkach przyjaźni, o planach na przyszłość). Przydałoby się takie zabiegi zastosować na Jamesie czy Meredith.


5)   Dialogi/Narracja 5/10

Dialogi w Twoim wykonaniu są błyskotliwie i dobrze się je czyta.

Można mówić o jakiejś równowadze pomiędzy dialogami, a fragmentami opisowymi w Twoim opowiadaniu. Radziłabym Ci jednak dodawać więcej komentarzy do wypowiedzi. Czasem występują u Ciebie ,,ogołocone’’ rozmowy, w które ciężej jest się wczuć.

Muszę Ci zwrócić uwagę także na to, że zostawiasz narrację taką trochę samopas.  Zakładasz, że skoro cały czas opisujesz poczynania oczami Lily to nie musisz używać jej imienia czy wskazywać, że to ona wykonuje daną czynność, stosując same ,,powiedziała’’, ,,pobiegła’’ itp. A jest to błąd, ponieważ w opowiadaniu występują jeszcze inne żeńskie bohaterki i  potem robi się z tego bałagan, a czytelnik nie wie już, o kogo chodzi.  Zobacz sama:

Zostaw ją, Lestrange - powiedziała cicho, jednak, gdy dziewczyna nie odpowiedziała, zgrzytnęła zębami. Będzie żałowała.

Po dwukrotnym przeczytaniu tego zdania zdołałam pojąć jego sens, ale początkowo zastanawiałam się, kto to powiedział, kto nie odpowiedział, a kto będzie żałował. Tymczasem możesz korzystać z luksusu nazywania głównej bohaterki Lily, panna Evans, rudowłosa Gryfonka, pani Prefekt Gryfonów itp. Widziałam, że w niektórych miejscach to stosujesz, a więc nie będzie z tym problemu w szerszej formie.



6)   Styl 3/4

Styl masz przyjemny, ale nieskomplikowany. Tworzysz dość krótkie zdania, bez ubogaceń, zwykle współrzędnie połączone przyimkiem ,,i’’. Skojarzyło mi się to z maszyną -  bohaterka zrobiła to i to.  Po dłuższym czasie jest to nudne.

W ostatnich rozdziałach jednak pod tym względem nastąpiła zmiana na lepsze. Poszerzyłaś konstrukcję zdań, choć nadal jeszcze trzeba nad nią popracować.


7)   Oryginalność 8/10

Jak na fanfick potterowski o Lily i Jamesie to muszę przyznać, że oryginalność jest na dość wysokim poziomie. Nie dość, że cała akcja nie skupia się tylko wokół wątku miłosnego, to jeszcze pojawiają się nowe postacie, takie jak Clarissa Lestrange czy Gabrielle Harrison. Już nie wspominając o motywie matki panny Evans, która wcale nie jest mugolką. Moje gratulacje.



Poprawność 17/20


Rozdziałów masz sporo na swoim koncie, a zatem poprawiłam tylko wybrane cztery(nie robisz jakiś wielkich błędów, a zatem nie będziesz poszkodowana). Właściwie musisz sobie tylko zapamiętać zasady zapisywania dialogów. Jeśli niejasno Ci je przedstawiłam, daj znać.


Prolog:

Wciąż przed oczami mam jej piękne, zielone oczy. Przecinek!

Byłam świadoma tego, co robię i mimo wszystko to zrobiłam uczyniłam, więc wniosek jest prosty. Trzeba wyeliminować powtórzenie.


Rozdział 1

Wszystko to sprawiało, że czuła się tutaj  jak w domu. Usunęłam zbędne przecinki.

- Coś jest? - Zerknęła na Blacka, który właśnie usiadł i pokręciła przecząco głową. Jeżeli komentarz do wypowiedzi nie odnosi się bezpośrednio do niej(odnosi się bezpośrednio w takich przypadkach jak np. powiedział, zapytał), to po myślniku stawiany wielką literę. Często popełniasz tego rodzaju błąd.

Wiedząc, że gdyby ktoś umarł, to wiadomość o tym zostałaby. ,,By’’ z czasownikami w formie osobowej piszemy razem.

Uważaj jak chodzisz, Evans. - Z nienawiścią spojrzała na właścicielkę głosu, którą była Clarisse Lestrange. Kwestię dużej litery mamy już wyjaśnioną powyżej, teraz jeszcze należy dodać, że w takiej sytuacji po zakończeniu wypowiedzi stawiamy kropkę.

Wpatrzyła się w bliżej nieokreślony punkt. Nie z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy razem.  


Rozdział 15

Poczuła, jak dłoń Nathana zaciska się na jej własnej ręce i poczuła się nieco pewniej. – Może by to zastąpić ,,doznała lekkiej fali pewności siebie’’?

O ile nie opuszczą domu, nie będziemy w stanie ich chronić poza granicą, wiesz o tym.  Dziwnie to jakoś brzmi. Może po pierwszym przecinku warto dodać ,,bo’’, a drugi zamienić na kropkę?

Jesteś uparta, jak osioł. Bez tego przecinka!

Oddali swoje życie, łapiąc śmierciożerców Tutaj z kolei potrzebny jest przecinek.

Wyprowadziły ją z Wielkiej Sali. To nazwa własna, a więc wielką literą.



Rozdział 16

Nie mogła się teraz poddać. Teraz liczyło się tylko to. Powtórzenie. Można je zastąpić zwrotem ,,w tej sytuacji’’ lub ,,w tej chwili’’.

Za miesiąc będzie pełnoletnia, co oznacza, że będzie decydować za siebie. Wtedy nie będą mogli jej niczego zabronić. Zrobi, co zechce. Za dużo powtórzeń obok siebie. Proponuję zastąpić to pierwsze ,,osiągnie pełnoletność’’, a nad pozostałymi musisz pogłówkować.

Dyrektor pokręcił głową. Wydaje mi się, że w tym kontekście lepsze będzie ,,pokiwał głową’’, bo przecież Dumbledore wyrażał zgodę.  

Blond włosa – to się pisze razem.



Dodatki 5/5


Daję max. punktów, ponieważ posiadasz kilka uzupełniających bloga podstron. Co więcej spodobało mi się, że do bohaterów dodałaś cytaty ze swojego opowiadania, a linki masz ładnie uporządkowane według kategorii. Cieszę się także, że zastosowałaś tablicę informacyjną, dzięki której możemy dowiedzieć się o losach kolejnego rozdziału.


Podsumowanie

Przyznam, że opowiadanie czytało mi się przyjemnie, choć zdecydowanie nie jestem fanką Huncwotów. Tobie udało się jednak przedstawić ich w jakiś złagodzony sposób.

Przypominam jednak o większym rozwinięciu co poniektórych postaci, a także o tworzeniu dłuższych zdań z dokładniejszą narracją.

Jesteś na dobrej drodze. Mam nadzieję, że błędy, które Ci wytknęłam, zmobilizują Cię do zwiększenia atrakcyjności swojego bloga.  Ja sama wpadnę na niego za jakiś czas i sprawdzę postępy.



Ilość zdobytych punktów:

71/100 punktów, czyli Średniak (Dobry - 4)


Udało Ci się wdrapać na poziom oceny dobrej. Sama widzisz zatem, że zdecydowanie nie jest źle, aczkolwiek sądzę, że stać Cię na jeszcze więcej, jeśli tylko poprawisz kilka kwestii. Trzymam kciuki.

15 komentarzy:

  1. Jestem w trakcie czytania, niedługo się wypowiem :) Zalinkuj jeszcze raz adres, bo wpisałaś z literką Ł i nie działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... czy tylko ja odnoszę dziwne wrażenie, że trochę krótka ta ocena? Zaczęłam czytać, miło i pięknie, a tu nagle... bum, podsumowanie! Ale w sumie nie powinnam Ci tego wytykać, jako że sama teraz piszę ocenę i nie potrafię znaleźć w sobie wiele do powiedzenia. ;__;

      Nie zaprzeczę - scena, w której James pyta Lily, czy wreszcie się z nim omówi, a ona oblewa się sokiem - jest przewidywalna, ale szczerze mówiąc... gdyby zaprosił mnie na randkę ktoś, kogo nie potrafię znieść, to wyśmiałabym go, a jeżeli trzymałabym w ręce szklankę - to pewnie oblałabym się jej zawartością. Może i oklepane, ale raczej z życia wzięte.

      Usuń
    2. Dzięki za zwrócenie uwagi na ten link, a także za całą opinię ;)

      Wiem, ocena wyszła krótka, bo opowiadanie ma trochę rozdziałów i sama nie wiedziałam, które kwestie powinnam poruszyć, a które przemilczeć. Dopiero nabieram wprawy, więc następnym razem postaram się bardziej rozpisać :)

      Masz rację, scena z oblaniem sokiem jest niezwykle realna, ale mnie po prostu trochę rozdrażniła jej przewidywalność. Nie lubię oklepania, a tutaj się ono ewidentnie przejawia. Myślę, że można byłoby jakoś ciekawiej ukazać zaskoczenie Lily - chociażby poprzez zamarcie ręki, w której trzymała szklankę.

      Usuń
  2. Gratuluje pierwszej oceny! Dobra robota.

    Dobrze, że wytknęłaś brak tajemniczości w prologu. Ostatnio spotkałam się z podobnym problemem, gdzie od razu wiemy wszystko. Nie tylko zarys opowiadania, ale większość fabuły, poznajemy tajemnice itp. Więc... po co czytać?

    Co do ksywek (Rogaś, Łapcia itp.), to mogłabym dyskutować. U mnie w klasie chłopaki często żartobliwie nazywają się w ten sposób (Mopeczek, Jankesik, Dołeczek itp. xD), wiekowo kończyliby właśnie ostatni rok w Hogwarcie :) Ale to Twoja opinia :)

    "Myślę, że właśnie w tym tkwi szkopuł fanficków – choć historia należy do nas, musimy trzymać się reali i wzorów osobowości bohaterów z oryginału" Realiów raczej :)

    Mam wrażenie, że gdzieniegdzie poleciało dość dużo punktów, np. w fabule/wątkach albo przy pierwszym wrażeniu. To znaczy - nie do końca wiem, za co te punkty poleciały. Powiesz mi?

    "Nawet wymówka z byciem pod wpływem alkoholu jakoś mnie nie przekonuje, bo nie wydaje mi się, żeby pijaństwo popychało do takich krótkich czynów(chodzi mi o to, że w takiej sytuacji dziewczyna dłużej ,,zabawiałaby się’’ z Blackiem)"Ciężko mi się wypowiedzieć, gdy nie czytałam tego fragmentu, ale zdaje mi się, że to nie ma znaczenia i raczej zależy od osoby. Kto wie, co komu w głowie siedzi? :) Owszem, na pewno łatwiej jest się zapomnieć, ale nie sądzę, żeby wszystkie takie incydenty musiały się rozwijać. Mogłabyś sprawdzić mniej więcej w którym rozdziale była ta scena, Marzycielko?

    Ogólnie ocena mi się podobała, starałaś się dawać dużo rad, np. dotyczących opisów bohaterów albo poprawy zdań na lepiej brzmiące. Nie zostawiałaś autorki z samą krytyką, starałaś się jej pomóc (a przecież o to chodzi) i podrzucałaś pomysły czy rady. Gratuluję!

    Mogłabym się jakoś lepiej rozpisać, wiem, wiem! Ale potem powstałaby ocena oceny ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wypowiedź :) Myślę, że jest dostatecznie długa i daje mi do myślenia.

      Cóż, jeśli chodzi o ksywki to wzorowałam się na swoim doświadczeniu, bo w moim otoczeniu chłopcy po prostu nie zdrobniają swoich imion, a raczej je zgrubiają ;) Może jeszcze do tego dokłada się moja subiektywna niechęć do takich pieszczotliwych ksywek – uważam, że w tym wieku to już nie przystoi, ale oczywiście to tylko moje zdanie.

      Tak, nie mam jeszcze takiego wyczucia punktowego i nie przeczę, mogłam w niektórych miejscach wydać się zbyt surowa, a w niektórych zbyt łagodna. Myślę, że po kilku ocenach zdobędę takie obycie, a teraz postaram się uzasadnić moje wyroki ;)

      Przy pierwszym wrażeniu odjęłam jeden punkt, bo nazwa ,,iluzja zła’’ nie jest wystarczająco charakterystyczna, tzn. nie zbiła mnie z nóg. Są takie adresy jak np. ,,nieulotne’’ czy ,,wojenny pył’’ które od razu wskakują mi do głowy i zostają na długo w pamięci. Możliwe, że za bardzo się czepiam, ale…po prostu czegoś mi zabrakło. Moje pierwsze wrażenie wobec tego bloga było jak najbardziej pozytywne, jednakże nic więcej. Nic mnie nie porwało i dlatego wstrzymałam się z maxem punktów.

      Jeśli chodzi o wątki to punkty poleciły głównie za motyw Meredith, który moim zdaniem nie był do końca przemyślany i nie ukrywam, rozczarował mnie.

      Co do sceny z upiciem Grabrielle – był to rozdział 5. Może źle ujęłam mój argument, wyjaśniający tezę o dziwności dziewczyny. Zraziło mnie to, że ona po prostu podeszła(odpychając przy tym Jamesa), pocałowała osłupiałego Syriusza, a potem sobie poszła, na pytanie Lily odpowiadając, że wcale nie podoba jej się Black. I to było dla mnie niezrozumiałe. Nie jestem ekspertem w byciu pijanym, ale jeśli jest się pod wpływem alkoholu i miało się odwagę pocałować chłopaka to już raczej się tak gorliwie nie wypiera swojego zainteresowania nim. Tak mi się przynajmniej wydaje. A nawet jeśli ta scena miała sens, to wcale nie przybliża mnie do polubienia postaci Gabrielle, która jest po prostu mało odpowiedzialna i wręcz rozklekotana emocjonalnie. Autorka mogłaby ją trochę ustatkować ;)

      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienie, dla mnie jest wystarczające - po prostu jeśli czegoś nie rozumiem, to wolę się spytać i upewnić :)

      Co do sceny upicia - w takim razie doskonale Cię rozumiem, coś takiego wygląda jak kaprys autorki. Kojarzy mi się z tym obrazkiem: http://3.bp.blogspot.com/-VyiuIKz772Y/UGRhhLh4vgI/AAAAAAAAAHg/Od1XVQLPUVI/s1600/Now+Kiss.png
      Cóż, można było to o wiele lepiej przemyśleć, moim zdaniem, ale wielu autorów cierpi na lenistwo (a raczej czytelnicy od tego cierpią) i nie chce im się urealniać i dopracowywać scen.

      Usuń
    3. Cieszę się, że Cię przekonałam :P
      Hah, trafny obrazek. Niestety czasami właśnie tak to wygląda na blogach, aczkolwiek nie chcę tutaj obrażać autorki iluzji zła, ponieważ uważam, że to był tylko jednorazowy błąd. W końcu wykreowane przez nią relacje pomiędzy Lily, a Jamesem nie są takie ,,przymuszone'' ;)

      Usuń
    4. To częsta trudność i każdy ją napotyka - jak doprowadzić do czegoś, co mamy w planach (pocałunek, wyznanie prawdy, pobicie itp. itd.), żeby wyglądało realistycznie i przekonująco, żeby czytelnik to po prostu kupił.
      Warto trochę czasu na to poświęcić :)

      Usuń
  3. A ja zanim przeczytam miałabym prośbę. Nie tylko do Ciebie, ale do WSZYSTKICH oceniających :)
    Niech "adres, oceniająca, autor, ocena" będzie wyjustowane albo wyrównane do lewej. Odkąd tylko to widać zanim kliknie się "czytaj dalej" dobrzy byłoby, żeby w każdej ocenie było tak samo ;) szczególnie jeśli na stronie widnieje kilka ocen, jedna pod drugą :>

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za ocenę. Co do prologu - może faktycznie zbyt wiele w nim napisałam. Może powinnam pozostawić trochę w tajemnicy. Na pewno postaram się to zmienić, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie. Jak już coś napiszę, to potem za żadne skarby nie potrafię przerobić tego na coś innego. Meredith może i jest trochę niezrozumiałą osobą, ale staram się rozwinąć jej postać w kolejnych rozdziałach. Gdy dojdzie do jej spotkania z Lily, wszystko stanie się jasne. W rozdziałach, które obecnie piszę, staram się by jej postać stała się bardziej wyrazista. Co do Gabrielle... lubię ją taką. Nie wiem dlaczego. Może się przyzwyczaiłam. W każdym razie postaram się to wszystko jakoś ogarnąć i pozmieniać trochę tak, by było dobrze. Opisy... szczerze mówiąc nie są moją dobrą stroną, ale ostatnimi czasy staram się pisać ich więcej.
    Wszystkie rady oczywiście wezmę sobie do serca ;)
    Dziękuję za ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że tak spokojnie i z determinacją do poprawy przyjęłaś swoją ocenę :) Cieszę się, że mogłam pomóc.

      Wiesz, ostatnio o tym mówiłyśmy na naszej ocenialni - jeśli chcesz coś zmienić, nie krępuj się. W końcu chodzi o to, aby opowiadanie było jak najlepsze. Pamiętam, że Lois przytoczyła nam przykład Tolkiena, który długi czas po publikacji zmienił jedną ze scen w Hobbicie. A więc nie bój się ulepszyć prologu, a potem o tym powiadomić czytelników. Co prawda elementu zaskoczenia już raczej nie uzyskasz, ale całkiem możliwe, że poprawiony tekst będzie potrafił wywrzeć pozytywne wrażenie.

      Cieszę się, że chcesz popracować nad Meredith. Jej postać na pewno da się jeszcze uratować, jeśli tylko ma się chęci :) Powodzenia.

      Usuń
  5. Witaj Marzycielko ;)
    Bardzo udana pierwsza ocena, chociaż mam wrażenie, że troszkę pośpieszyłaś się z jej napisaniem. Myślę, że nie sprawiłoby Cię większej trudności zagłębienie się w treść opowiadania i wypowiedzenie się nieco rozleglej na temat niektórych aspektów opowiadania, szczególnie że o niektórych sprawach naprawdę porządnie potrafiłaś się wypowiedzieć. Więc czy to czas Cię ograniczył, bo chciałaś już wysłać zgłoszenie na staż, czy było to coś innego?
    Nie do końca rozumiem, co miałaś na myśli pisząc "Rozdział absolutnie wprowadzający". Wprowadzający do czego? Do opowiadania? Trochę dziwne określenie, nie? Zgodzę się za to z Lois co do zdrabniania imion Huncwotów. Według mnie to ich Łapciowanie i Rogasiowanie jest całkiem naturalne szczególnie wśród wieloletnich przyjaciół. A poza kilkoma literówkami nie znalazłam w ocenie błędów, więc tu problemów nie ma.
    Całkiem przyjemnie się Twoją ocenę czytało chociaż momentami wydawało mi się, jakbyś nie do końca wiedziała, co powiedzieć. Zasugerowałabym Ci wypróbowanie oceny niestandardowej, bo ma się w niej większą swobodę, ale wiem, że nie każdy lubi ten styl. Ocena niestandardowa pozwoliłaby Ci się wypowiadać na te tematy, które sama chcesz poruszyć. Nie musiałabyś konkretnie rozkładać opowiadania na kawałki takie jak rozwinięcie akcji, styl czy oryginalność. No ale to tylko luźna sugestia ;)
    W każdym razie, gratuluję debiutu i powodzenia życzę w dalszej części stażu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wypowiedziałaś się o mojej ocenie :)

      Cóż, masz rację, w niektórych momentach mogłam się szerzej rozpisać, ale czas mnie gonił - przede wszystkim widziałam, że przy rektutracji pisało, iż zostało tylko jedno miejsce, a więc obawiałam się, że ktoś się zgłosi przede mną, a zależało mi na stażu tutaj. Poza tym chciałam skończyć tę ocenę przed egzaminami, które mam w tym tygodniu i mieć czas na naukę. Przy następnej nie będzie mi już towarzyszył taki pośpiech, więc postaram się bardziej rozpisać ;)

      Pisząc o absolutnym wprowadzeniu miałam na myśli, że rozdział posiada prawie zerową akcję i jedynie wprowadza czytelnika w świat Lily poprzez przedstawienie jej przyjaciółek, poglądów czy planów na przyszłość.

      Jak już pisałam o tych zdrobnionych imionach - mnie to po prostu drażni. Spójrzmy zresztą na przykład przyjaciół, jakimi byli Harry, Ron i Hermiona. Oni też długo się znali, ale pozostali przy swoich imionach. Nawet do Granger zawsze zwracali się tym długim imieniem, zamiast ,,Miony'', tak jak często używa się w fanfickach.

      Mówiąc szczerze mnie się podoba forma oceny standardowej, bo, jak zauważyłaś, czasem nie wiem, co powiedzieć, a tutaj mam sprecyzowanie i konkretnie. Jednak faktycznie było tak, że jeden podpunkt przypadł mi do gustu i mogłam o nim wiele napisać, a w drugim ograniczyłam się do kilku zdań. Niewątpliwie kiedyś spróbuję oceny niestandardowej i przekonam się, jak to jest ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. No właśnie... Taki Rogaś czy Łapcia mi by pasowali, ale jak już przechodzimy do Liluś, Mionki czy innych takich stworków, to nie umiem zdzierżyć. Pewnie dlatego, że w pierwszym przypadku mamy do czynienia z pseudonimami, a w drugim z imionami zagranicznymi zdrobnionymi po polsku.

      Niestandardowej oceny jeszcze nie próbowałam i zastanawiam się, czy się na nią nie pokusić czasem.

      Usuń
    3. (O ile przejdę staż)

      Usuń