niedziela, 5 maja 2013

[44] serce-samobojcy.blogspot.com


Oceniająca: AlpenGold
Autor: Vreles
Ocena: Standardowa





     Przepraszam Ciebie, Vreles, a także całą ekipę, że musiałyście tyle czekać na moją ocenę. Kwiecień był szalonym miesiącem... Ale nareszcie, praktycznie rzecz biorąc, jestem wolna.

Okładka 5/5 pkt

     Pierwszym szczegółem, jaki przykuł moją uwagę zaraz po wejściu na bloga, jest napis na belce. Bardzo mi się podoba. Mimo że wydaje się być prosty, zwyczajny, to jednak ma głębsze znaczenie. Bardzo zachęcił mnie do wgryzienia się w treść.

     Drugą zaś rzeczą, która rzuciła mi się w oczy zaraz po belce, jest szablon. Tak samo jak wyżej — nie jest zbyt skomplikowany, tylko zwyczajny. Oczywiście, używam tego słowa w tym pozytywnym znaczeniu (bo chyba nie wszystko, co jest zwyczajne, jest złe?). Ale o nim później...
Chyba najbardziej skomplikowany jest twój pseudonim. Nie mam pomysłu, co i w jakim języku może to znaczyć. Ale brzmi interesująco. Mój mózg od razu czyta to jako „wrel”, po francuski, w języku, który uwielbiam i brzmi to delikatnie i zdecydowanie zarazem. Chyba mi się podoba... Tak, na pewno.

    Pierwsze wrażenie na szóstkę z plusem. Wszystko łączy się w piękną całość, a jej dopełnieniem są informacje o Tobie czy blogu. I plus za stronę główną — nie wszyscy o tym pamiętają, a przydaje się bardzo.

Grafika i dodatki 10/10 pkt

     Bez wahania dziesięć. Twój szablon wprost mnie urzekł. Jest piękny w swej prostocie... Na blogu panuje sama szarość, ale to wcale nie jest złe. Uwielbiam szary, to jedna z moich ulubionych barw, więc tym bardziej jestem zachwycona. W nagłówku dziewczyna, która wydaje się przed czymś bronić, zasłania oczy, jakby osłania się przed czymś, czego aparat nie uchwycił. Od razu kojarzy mi się z belką.

     Mimo tej szarości, blog nie sprawia wrażenia ponurego. Wręcz przeciwnie, gdyby mógł mówić, pewnie cicho, ale stanowczo zapraszałby mnie do rozpoczęcia czytania...

     Powrócę jeszcze na chwilę do prostoty. Naprawdę, ogromny plus za to. Nie lubię kiedy na blogu panuje przepych. Wszystkiego jest dużo i wszystko odwraca uwagę od najważniejszej rzeczy — treści. Twój blog, uważam, powinien być przykładem dla wielu użytkowników blogosfery, którzy ostro przesadzają z ozdóbkami.

     Jedna malutka uwaga — pomyśl o akapitach, okej? Wtedy nie będzie wrażenie wielkiej ściany tekstu. To potrafi odstraszyć... Poza tym, wcięcia również są elementem estetyki.

Treść 28/60 pkt

     Wypowiem się o wszystkich rozdziałach, ale poprawię kilka wybranych.

Prolog

     Króciutki. I szczerze mówiąc... nie zachwycił mnie. Nie zainteresował. Historia, która najwyraźniej miała być głęboka, wydaje mi się... no, przeciwnie, płytka. Kolejna dziewczyna, która pewnie po raz pierwszy w życiu poczuła coś więcej do chłopaka i kompletnie straciła dla niego głowę. A potem on zwyczajnie stwierdził, jak normalny człowiek, że nie pasują do siebie. Zdarza się. Czy w takim razie jest się czym przejmować? Mogłabym godzinami mówić o takich sytuacjach, bo bardzo ich nie lubię, zarówno w życiu jak i w literaturze. Nie wiem... Może niefortunnie to przedstawiłaś, ale do mnie to kompletnie nie trafia. Bohaterka wydaje mi się taką biedną sierotką Marysią — chłopak ją zostawił, przyjaciół nie ma, więc sięga po żyletkę, żeby uwagę przenieść z psychicznego na fizyczny ból. Wiem, takie rzeczy się zdarzają. Ale... ja chyba nie chciałabym czytać takiej książki. Zapewne, jeśli po jakimś czasie nic by się nie zmieniło, zrobiłabym to, co robię bardzo rzadko — odłożyłabym ją na „później” i pewnie nigdy bym do niej nie powróciła.

Rozdział 1.

     Tym razem zaserwowałaś dłuższy kawałek i mam wrażenie, że bardziej doszlifowany. Jakby pisała to zupełnie inna osoba. Podczas gdy prolog posiadał masę błędów, tak tutaj było ich wbrew pozorom niewiele, a zdania brzmiały bardzo ładnie (czego o prologu bym nie powiedziała). Zdradzić Ci tajemnicę? Mimo że to ta sama historia, ta sama dziewczyna, a na dodatek pojawiła się druga, podobna do tej pierwszej, to ten fragment ma w sobie to coś, co być może by mnie przyciągnęło. Sekret tkwi w przekazaniu. Moja nauczycielka matematyki zawsze powtarza, że rozwiązanie zadania musimy sprzedać, czyli tłumacząc z polskiego na nasze, musi być ono jak najlepiej zaprezentowane, opisane, wyjaśnione. Tak samo jest z pisaniem — należy pokazać swój tekst z jak najlepszej strony, przyłożyć się do niego, opisać jak najlepiej się da i umie. Żeby ktoś chciał go kupić, oczywiście nie w dosłownym znaczeniu. Zmierzam do tego, że najbardziej nużąca i oklepana historia może być uratowana przez język, styl. I jestem pewna, że gdybyś bardziej przyłożyła się do prologu i postarała się go napisać ładniej stylistycznie, moje zdanie o nim byłoby zupełnie inne.

     Przechodząc do treści — wybrałaś sobie dość trudny temat. Ból, przede wszystkim ten psychiczny, cierpienie, samotność — to wszystko wcale nie jest takie łatwe do opisania. Na razie są dwie dziewczyny, które jak sam narrator opisuje, w wyglądzie są zupełnie inne. Łączą je właśnie te uczucia, o których wspomniałam powyżej, ale mimo tego i tak widać w nich znaczącą różnicę. Lidia jest osobą, która chce się wygadać, powiedzieć o swoich problemach, zaś Monika przeciwnie, nie wspomina o nich. To powoduje, że nie zlewają się, nie wydają się takie same, tylko wyróżniają się. W ten sposób kształtują się też dwie postawy, dwie drogi przeżywania bólu (jeśli można tak powiedzieć) i mam nadzieję, że z nich nie zrezygnujesz.

Rozdział 2.

     Tutaj spodobało mi się to, że delikatnie wprowadziłaś pozytywne wydarzenie w życiu bohaterki. Cieszę się, że nie skazujesz jej na same niepowodzenia i katusze, bo już miałam takie wrażenie. Chociaż, oczywiście, i do tego muszę mieć pewne „ale”. Otóż, trochę dziwnym wydaje mi się fakt, że dziewczyna często uśmiechała się do jakiejś osoby w szkole. To mi zupełnie nie pasuje do obrazu Lidii, jaki do tej pory wykreowałaś. Przedstawiłaś ją jako smutną, samotną, zagubioną dziewczynę, która straciła sens życia, a ukojenie znajduje w zadawaniu sobie fizycznego bólu. Tymczasem dowiaduję się, że jest zdolna do bezinteresownego uśmiechu. I to skierowanego do chłopaka. Wydaje mi się to bardzo naciągane.

     Druga sprawa to „rozmowa” Lidii z mamą. Tu duży plus za pokazanie, że dziewczyna nie tylko nie ma zbyt dużego wsparcia ze strony znajomych, ale także — a raczej przede wszystkim — ze strony rodziny. Mama powinna być kimś, kto mimo niepowodzeń, stoi za dzieckiem murem i przede wszystkim interesuje się nim. Mama Lidii jednak taka nie jest i świetnie, że zwróciłaś na to uwagę. To dodaje realizmu.

Rozdział 3.

     Co do rozmowy Lidii z Dominikiem — od tego wprawdzie jest podpunkt, ale muszę powiedzieć jedno. Miałam wrażenie, jakbym czytała rozmowę literatów po sześćdziesiątce albo coś w ten deseń. Pisałaś, że dziewczyna była spięta i uważała na każde słowo, ale mimo tego wydaje mi się to bardzo dziwne i w ogóle do mnie nie przemawia.

     „- Kojarzę, to jeden z jej bardziej znanych utworów - odpowiedział spokojnie, przełykając kawałek bajaderki - ma on w sobie magię, więc lubię do niego często wracać. Posiada treść, która jest ponadczasowa. Każda kobieta i mężczyzna - zaakcentował wyraźnie swoją płeć - może utożsamiać się z Julią jako z niespełnioną miłością.

     - Zgodzę się z tobą – rzekła, spoglądając swemu towarzyszowi głęboko w oczy, jednak ta chwila trwała ułamki sekund - ten wiersz, jak i inne, mają w sobie prostotę, rozumie się każde słowo i ich przesłanie.”

     Sztucznie. A ja bardzo nie lubię sztuczności. Zdaje się, że Lidia i Dominik, mimo że oboje byli trochę zestresowani, nadal są normalnymi nastolatkami, a nie jakimiś Mistrzami Pięknej Mowy. To, że się denerwują można pokazać w inny sposób, choćby jąkaniem się bohaterów lub gadaniem od rzeczy. I te dwie opcje byłyby bardziej naturalne od tej powyżej.

     A teraz trochę ponarzekam na jej wspomnienie o Grzegorzu.

     „Te wspomnienia nie są wyraziste. Tak naprawdę, nie zna praktycznie żadnych szczegółów. W głowie utkwiły tylko wstyd, upokorzenie i świadomość, jakby każdy wiedział o tym wydarzeniu i śmiał się z niej.”

     Ja wiem, często dzieje się tak, że po przeżytej traumie mózg sam wypiera z pamięci to wydarzenie. W tym przypadku to gwałt. Jeśli jednak dziewczyna odczuwa wstyd, to moim zdaniem nieco wyklucza to możliwość zapomnienia o takim wydarzeniu. A trochę sugerujesz to dwoma pierwszymi zdaniami...

     Oczywiście, fragment sam w sobie podoba mi się. Chociaż nie bardzo wiem, jaką gra rolę
w opowiadaniu. Zapewne wpłynęło to w jakiś sposób na Lidię, ale... może wypadałoby to trochę rozwinąć?

Rozdziały od 4. do 6.

     I znowu to samo, co w rozdziale drugim. Na początku Lidia przełamuje swój strach przed prowadzeniem samochodu, w czym pomaga jej Dominik. Śmieją się, żartują. Dziewczyna zachowuje się jak zwykła nastolatka, ani śladu po Lidii z problemami i zakrwawioną żyletką w ręce. A jednak. Parę zdań później znów chce się pociąć. Dlaczego? Przeżyła, zapewne, wspaniały czas z chłopakiem, więc nie ma powodów do robienia sobie krzywdy. Przełamuje się jednak i nic sobie nie robi, co byłoby fajną opcją, gdyby nie ta sprzeczność w całym rozdziale. Mam wrażenie, że czytam o dwóch różnych dziewczynach. Albo Lidia ma rozdwojenie jaźni.

     Podobał mi się fragment, w którym dziewczyny szły na cmentarz. A przede wszystkim ich rozmowa o Bogu. Pokazałaś dwie postawy, dość często spotykane w tych czasach wśród chrześcijan. Za to moment, w którym Monika po raz pierwszy zobaczyła grób swojej matki, nie zachwycił mnie. Jest zbyt surowy i mało w nim emocji jak na takie przeżycie. Napisałaś tylko, że płakała i że potem dziewczyny pierwszy raz się przytuliły. Jakoś nie widzę w tym odniesienia do wcześniejszego zachowania Moniki — była pełna obaw, sprawiała wrażenie nie do końca przekonanej, ale z drugiej strony chciała odwiedzić grób. Myślę, że parę zdań o tym jak się czuła, kiedy w końcu go zobaczyła a może nawet jakieś wspomnienie, pozwoliłoby czytelnikowi przeżyć to wydarzenie razem z dziewczyną.

     Tym razem do rozmowy Dominika i Lidii nie mam zastrzeżeń. Chociaż dziwne wydało mi się to, że ona go nie zauważyła.

     Trochę mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że wisiorek jest od Dominika. A tu się okazuje, że jednak nie. Wprowadzasz kolejną postać... Jestem ciekawa w jakim celu i co tak właściwie z tego wyniknie. I zastanawiam się czy jest to dobry pomysł. Póki co masz Lidię, główną bohaterkę oraz Dominika, który pojawia się coraz częściej. Na początku pisałaś dużo o Monice, ale teraz jest o niej mało. I właśnie dlatego mam wątpliwości. Bo po co wprowadzać jakiegoś nowego bohatera i po chwili go porzucać?

Rozdział 7.

     Zacznijmy od początku. Nie znam się na wierszach i może to dziwne, ale jest niewiele takich, które mi się spodobały. Poezja to po prostu nie mój żywioł. Twój wiersz wywarł jednak na mnie dobre wrażenie. Po pierwsze — wujek google nie znalazł takiego w internecie, a więc pewnie jest Twojego autorstwa, co oczywiście jest na plus. Wiersz wydaje mi się trochę poplątany, ale nie specjalnie mi to przeszkadza. Ma w sobie „to coś”.

     Druga rzecz — fragment, w którym Lidia używa żyletki, delikatnie mówiąc. Z całego opowiadania podoba mi się najbardziej. Jest dynamiczny, dobrze odzwierciedla więc to wydarzenie. Są w nim emocje, które przecież odgrywają najważniejszą rolę. I jest także powód — „ucieczka” Dominika. Fragment na szóstkę i plus za realizm.

     Podoba mi się także zachowanie Moniki. Widać, jak bardzo pomogła jej wizyta na cmentarzu. Ewidentnie jej ulżyło, powróciła do malowania. Odwiedzenie grobu zadziałało na nią oczyszczająco. Świetnie, że postanowiłaś przedstawić to w taki sposób.

     Póki co ten rozdział jest moim faworytem!

Rozdziały 8. i 9.

     Opis pocałunku przypadł mi do gustu. Ma w sobie taką nutkę magii. Za to mam zastrzeżenia do rozmowy.

     „Dopiero teraz zielonooka zauważyła pewność siebie Dominika. Nigdy nie patrzyła na niego w ten sposób, lecz był on arogancki i przesadnie pewny siebie.”

     Ja nie wiem, może jestem ślepa, ale nie zauważyłam tego. Chłopak zwyczajnie musiał coś przemyśleć (co — jeszcze nie wiem). Może trochę niefortunnie się zachował... Ale nie o to chodzi. Potem w ich rozmowie mówi o uczuciach Lidii, o niej samej. Wydaje mi się, że z troski o nią, próbuje usprawiedliwić jej zachowanie. Gdzie jest ta arogancja i pewność siebie?

     Następnie Lidia kłóci się z mamą. Kłótnia ta jest dość ostra, matka znów nie okazuje wsparcia i upokarza dziewczynę. Ona wychodzi na parę godzin, żeby ochłonąć. Mama przeprasza w sms-ie i Lidia wraca do domu. Skutkiem kłótni jest unikanie się kobiet. I to tyle. Szczerze mówiąc, nie widzę sensu tej sceny, na którą poświęciłaś pół rozdziału.

     Jestem ciekawa za to, co wyniknie ze spotkania Lidii i Moniki z Dominikiem i jego kolegami.

Rozdział 10.

     Jak na jeden rozdział działo się zbyt mało. Długościowo jest normalnie, ale patrząc na to, ile się wydarzyło — o wiele, wiele za mało. Dobra rada — więcej akcji, mniej lania wody i niepotrzebnych dialogów. U Ciebie w tym rozdziale zajęły jakąś połowę. Tak naprawdę nie mam czego tu komentować. Nie lepiej po prostu połączyć dziesiąty rozdział z jedenastym albo dziewiąty z dziesiątym?

Rozdział 11.

     I znowu bardzo mało. Mamy jedynie sen Lidii, powrót i krótką rozmowę przy posiłku ojca Lidii oraz równie krótką rozmowę o przyszłości dziewczyny z jej tatą. Tylko tyle. Aż sama nie wiem, co napisać. Myślę, że powinnaś zastanowić się nad długością rozdziałów i tym, co się w nim dzieje. Pamiętaj — liczy się jakość, nie ilość. Rozdział może być krótki, ale ma się w nim dużo dziać! Chyba lepiej jest wrzucić nowy po miesiącu, ale dopracowany i wzbudzający ciekawość czytelnika oraz zachęcający do czekania na następny, niż po tygodniu, w którym nie dzieje się praktycznie nic.

1) Fabuła/Wątki 3/10 pkt

     Po głębokim zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia, co jest głównym wątkiem Twojego opowiadania i wokół czego, tak naprawdę, kręci się Twoja historia. Pełno jest w nim wątków pobocznych, ale co z głównym? Ja go w ogóle tu nie zauważam. Pozornie jest to ból, cierpienie, pewnego rodzaju zagubienie, brak wsparcia ze strony rodziny — ale tak naprawdę jest tego zbyt mało, by powiedzieć, że jest to główny problem opowiadania. Są to jedynie skrawki, jakieś migawki, które pojawiają się szybko i szybko znikają. Mamy również przyjaźń pomiędzy Lidią a Moniką i problemy tej drugiej dziewczyny, przyjaźń Lidii z Dominikiem, na króciutką chwilę pojawiła się sprawa z Grzegorzem (a przecież mogłabyś to świetnie wykorzystać, już sam wstyd i upokorzenie tamtymi wydarzeniami mogłyby być motorem napędzającym problemy z psychiką nastolatki), tęsknota Lidii za babcią — ale to wszystko to wątki poboczne, które mają być jedynie przerywnikiem w głównym wątku. Wielowątkowość to, fakt, bardzo dobra cecha, ale wtedy, kiedy wyraźnie widać główny problem. U Ciebie go brakuje. Nie ma żadnej osi, wokół której mogłyby kręcić się inne wydarzenia. Z bólem serca, ale tylko trzy punkty — za kreatywność w związku z pobocznymi, bo jest ich naprawdę sporo.

2) Rozwinięcie akcji 2/6 pkt

     Trudno mówić tu o jakiejkolwiek akcji i jej rozwinięciu, w związku z powyższym. Niby coś się dzieje, ale mam wrażenie, że ta akcja stoi w miejscu albo porusza się wolniej od ślimaka. Wątek, który rozwinął się najbardziej, to przyjaźń Dominika i Lidii. Polubili się — pokochali? — w zastraszająco szybkim tempie. W jednym rozdziale rozmawiali speszeni o wierszach, a w następnym całowali na ławce. Rozwinięcie jest... ale czy dobre? Nie sądzisz, że wszystko dzieje się za szybko, a jednocześnie wolno? Wydarzenia, które opisujesz, są szybko rozwiązywane, dodatkowo mam wrażenie, że część ich pomijasz. I myślę, że to dlatego wydaje mi się, że akcja się nie porusza. Może pokażę Ci to na przykładzie Moniki. Na początku napisałaś, że ma problemy, ponieważ jej matka zmarła. Pisałaś też, że stoczyła się na samo dno. Potem spotykają się parę razy. Monika prosi Lidię, by poszła z nią na cmentarz odwiedzić grób jej mamy. Boi się tego. A w następnym rozdziale jest wesoła i okazuje się, że wróciła do malowania, co po śmierci matki przerwała, bo większość obrazów dedykowała jej. Czytelnik nie wie nic o malowaniu do tego momentu, a przecież to coś ważnego (okej, wspomniałaś o tym na samym początku, ale to nie wystarczy, poza tym ja musiałam wracać się do rozdziału, w którym o tym napisałaś, bo czytając go pierwszy raz, nie sądziłam, że ta informacja będzie ważna). O jej matce też wie niewiele, tylko to, że zmarła. Vreles, gdzie Ci się spieszy? Nie musisz wprowadzać wątku i od razu go rozwiązywać, w dodatku niewiele na jego temat pisać. Nie zanudzisz, jeśli opiszesz trochę mamę Moniki, może przywołasz jakieś wspomnienie, napiszesz o obrazach i o tym, jakie to dla dziewczyny ważne, opiszesz jej obawy. To wszystko urozmaica opowiadanie i wcale nie sprawia, że akcja stoi w miejscu — wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że zastanowisz się nad tym.

3) Świat przedstawiony 9/10 pkt

     Plusem Twojego opowiadania są właśnie opisy, chociaż braknie ich, kiedy już rozkręcisz się z dialogami. Opisy miejsc, ludzi, czasem przeżyć wewnętrznych czy myśli — było ich dość sporo i czytało się je naprawdę przyjemnie. To jest zdecydowanie Twoja mocna strona. I zapewne wiesz, który taki opis podobał mi się najbardziej, ale powtórzę — w rozdziale siódmym, kiedy Lidia wpada w, powiedzmy, „szał” i tnie się gdzie popadnie.

     Dodatkowo wielki plus za umieszczenie historii w polskich realiach. Pozwala Ci to na pełną swobodę, czego nie można powiedzieć o autorach piszących opowiadanie, którego akcja ma miejsce w kraju, którego tak naprawdę nie znają.

     Jeden mały punkcik odjęłam za wyżej wymieniony brak opisów, kiedy wprowadzasz dialogi. Pędzisz z nimi wtedy i kompletnie się nie zatrzymujesz.

4) Bohaterowie 4/10 pkt

     Lidia Molińska — zakładając, że nie cierpli ona na zaburzenia dysocjacyjne tożsamości, czyli z polskiego na nasze rozdwojenie jaźni, jest postacią zmienną jak kameleon. Ja wiem, kobiety tak mają i tak dalej... ale nie, to nie przejdzie. Jako główna bohaterka powinna być zaplanowana co do każdego szczegółu. Ma mieć swoją własną osobowość, temperament, zainteresowania, hobby, ulubioną piosenkę, ukochanego misia — ma być tak zaplanowana, żeby sama domagała się wyjścia z tekstu i życia wśród nas. Tymczasem mam wrażenie, że jej zachowanie zależy od Twojego nastroju. Lidia zmienia się jak w kalejdoskopie — raz jest wesoła niczym po zażyciu czegoś podejrzanego, a raz smutna do granic możliwości. I nie byłoby w tym nic nienormalnego — w końcu każda z nas wpada od czasu do czasu w zwykłego doła, a niedługo potem jest wesoła — gdyby nie prolog. Napisałaś tam, że ta historia „polega na rozumowaniu psychiki samobójcy”. Nie sądzisz, że słowo „samobójca” jest tu użyte na wyrost? Dziewczyna, której czasem coś nie wyjdzie, nie chce się od razu zabijać (umówmy się — dziewczyna umiejąca posługiwać się rozumem). A robienie sobie krzywdy (w tym przypadku cięcie się) jest dosyć powszechnym (niestety), aczkolwiek niezdrowym, sposobem na przeniesienie uwagi z bólu psychicznego na fizyczny, sposobem na zajęcie myśli czymś innym. W gruncie rzeczy Lidia jest przeciętną nastolatką, która gdzieś tam się zagubiła i czasem nie nadąża za teraźniejszością. Ma zwykłe problemy i potrzeby. Na pewno nie jest samobójcą. W dodatku, jak już gdzieś wyżej pisałam, czasami robisz z niej sierotkę Marysię. Ona jest podobno w klasie maturalnej, ma więc dziewiętnaście lat, w świetle prawa jest dorosła, a zachowuje się jak mała dziewczynka nie znająca świata. Jest postacią zbyt dziecinną, a nie wydaje mi się, byś kreowała ją na właśnie taką osobę.

     Dominik Gąsiorek — zwyczajna postać nie wyróżniająca się niczym. Wtapia się w tło, a to jest niedopuszczalne w jego przypadku, ponieważ jest postacią drugoplanową. Dodatkowo brak mu cech, które podobno zauważa Lidia. Arogancki i pewny siebie — w którym miejscu? Ja widzę chłopaka, który zobaczył w Lidii coś wyjątkowego. Troszczy się o nią, chce dla niej jak najlepiej i chce spędzać z nią czas. Pewnie po prostu się w niej zakochał (o czym świadczy pocałunek zresztą). Poza tym, jak na tak ważną postać jest zbyt jednolity i można o nim powiedzieć naprawdę niewiele.

     Monika Seńko — również jest zmienna, ale już mniej niż Lidia. Na początku podobno miała problemy, które były skutkiem straty mamy. Cytując — „Była to osoba wyjątkowo irytująca, ciężka do zrozumienia, lecz tak samo smutna”. Wyjątkowo irytująca? Lidia nigdy nie wspomniała słowem o tym, że jej koleżanka ją denerwuje. Ciężka do zrozumienia? O tym również Lidia nie mówiła. Smutna? Nie jakoś przesadnie. To, że napiszesz, iż kto jest taki i taki, nie sprawi, że naprawdę taki będzie. Trzeba to jeszcze pokazać poprzez różne sytuacje. O Monice wiadomo niewiele, a jest postacią równie ważną, jak Dominik.

     Jest również mama Lidii, która wykreowana jest chyba najlepiej — przedstawiłaś ją jako surową kobietę, która wiecznie jest niezadowolona z córki i potwierdziłaś to, umieszczając ją w różnych sytuacjach. Są także postaci epizodyczne — ojciec i babcia Lidii, była przyjaciółka Dagmara, Grzegorz. Jest też kot, do którego Lidia często mówi. I skoro przy nim jestem — nie mam pojęcia, dlaczego na przemian używasz słów „kocica” i „kocia księżniczka”.

     Ogólnie — Twoje postacie są za mało wyraziste i zbyt zmienne. Spraw, żeby czytelnicy zapamiętali każdą z osobna. Niech mają swoje wyjątkowe cechy i niech będą realne. Wczuj się w nie. I przede wszystkim — bądź konsekwentna, a więc nie zmieniaj ich osobowości co rozdział. Zaplanuj je i niech będą takie od początku opowiadania do końca.

5) Dialogi/Narracja 6/10 pkt

     Sztywno. I w dialogach, i w narracji. Używasz miejscami bardzo wyrafinowanych słów, które kompletnie nie pasują do dialogów, zwłaszcza, jeśli wypowiadają się nastolatkowie. Szczególnie kiedy ktoś coś mówi widać, jak usilnie próbujesz uniknąć powtórzenia. Pamiętaj, że język mówiony znacznie różni się od pisanego — występują tu wtrącenia, właśnie powtórzenia, kolokwializmy. Zazwyczaj człowiek nie myśli o tym, czy to, co mówi brzmi poprawnie i ładnie. Dlatego nikt nie urwie Ci głowy, jeśli będzie to trochę niechlujne i to samo słowo pojawi się więcej niż jeden raz. Przeciwnie, takie rzeczy sprawiają, że wypowiedź jest bardziej naturalna i realna. I wiesz, którą rozmowę zwłaszcza mam tu na myśli — Dominika i Lidii. Tak, to było bardzo sztuczne.

     Z drugiej strony nie jest tak źle. Wraz z kolejnym rozdziałem było coraz lepiej. Powinnaś jeszcze bardziej wyluzować, jeśli chodzi o dialogi, ale jesteś na dobrej drodze. Najłatwiejszym sposobem na zdecydowanie, czy coś brzmi bądź nie brzmi sztucznie, jest przeczytanie wypowiedzi na głos. To naprawdę pomaga. Zastanów się czy Ty albo ktoś z Twojego otoczenia wypowiedziałby się w taki sposób w takiej samej sytuacji.

     Z narracją było nieco lepiej. Zaczęłaś pisać w trzeciej osobie i tak kontynuowałaś. Czas przeszły również nie zmieniał się nagle w inny. Mimo wszystko nie przypadła mi do gustu, ale to ze względu na styl, o czym podpunkt niżej.

6) Styl 1 /4 pkt

     Masz ciężki styl. Czasami przebrnięcie przez kilka zdań było trudne. Twoim głównym problemem jest używanie dziwnych sformułowań, górnolotnych słów, określeń i patos. Piszesz opowiadanie obyczajowe, a nie epopeję, więc podniosły język jest tutaj zupełnie nie na miejscu. Masz tendencję do używania dwóch słów — „zatracać się”
i „ów”. Naprawdę, roi się od tego. Aż żałuję, że nie liczyłam...

     Zacznijmy od „dziwnych sformułowań”. Przykład:

     „-Nie. Masz nic nie komentować i przestań się śmiać – zaprotestowała zdenerwowana młoda kobieta.”

     Młoda kobieta brzmi... dziwnie, kurczę, innego słowa nie mogę znaleźć. Nienaturalnie, to też pasuje. Zdarzyło się też „młoda dama”, co już w ogóle brzmi zabawnie. Tutaj wyraźnie widać, jak próbowałaś znaleźć synonim do „dziewczyna” czy „Lidia”. Pewne rzeczy robi się na wyczucie. Tu także sprawdzi się sposób z przeczytaniem tekstu na głos. Musisz wyrobić w sobie taki nawyk, bo niektóre zdania brzmią naprawdę fatalnie... i śmiesznie... A są sytuacje, które nie mają śmieszyć. Takie słowa mogą skutecznie zepsuć nastrój.

     Górnolotne słowa i określenia łączą się zarówno z powyższym jak i poniższym. Więc od razu przejdę do patosu. Najlepiej widać go w prologu.

     „Sens życia zatraciła około dwa lata temu. Poznała wtedy swą miłość. Miał na imię Jakub, często się rumienił, czego sam bardzo nie lubił. Nie był świnią czy złym chłopakiem, jednak czasami się tak dzieje, że ktoś stwierdza, że nie pasuje do drugiej osoby. Tutaj właśnie tak było. Niestety Lidia poddała się. Po półrocznym związku nie potrafiła odnaleźć sobie miejsca. Podobno go kochała. Jej wsparciem była Paulina – przyjaciółka od lat przedszkolnych. Przez kilka tygodni pomagała ciemnowłosej. Spędzała z nią czas, chodziły na ich standardowego papierosa, palonego podczas jedzenia tanich chipsów z biedronki. Nikt nie wie dlaczego, lecz z dnia na dzień „przyjaciółka” odeszła, bowiem ona znalazła swoją miłość. Ów chłopak zatracił ją."

     Zwłaszcza dwa ostatnie zdania brzmią patetycznie. Obok tanich czipsów z Biedronki...

     Naucz się pisać swobodnie. Opowiadanie ma brzmieć, przede wszystkim, naturalnie i ma nie męczyć czytelnika. Tekst powinien być płynny i „czytać się sam”. Zrezygnuj więc ze słów z wysokiej półki i dziwnie brzmiących synonimów. Myślę, że wtedy patos sam zniknie.

7) Oryginalność 3/10 pkt


     Na początek — na pewno na Twoją korzyść w tym podpunkcie działają wiersze napisane przez Ciebie. Było ich kilka i są całkiem miłe w odbiorze.

     Byłoby o wiele lepiej, gdyby Twoje opowiadanie przedstawiało historię, jaką obiecałaś w prologu. Niestety, tak nie jest. Opisujesz zwyczajne życie zwyczajnej nastolatki, która ma zwyczajne problemy. Co jest oryginalnego w codziennym życiu każdego z nas? Są wzloty i upadki, szczęście i smutek. I tak samo jest w Twoim opowiadaniu. Nie widzę tu nic szczególnego i wyjątkowego, a przede wszystkim oryginalnego.

Poprawność 8/20 pkt

     Drogą losowania wybrałam do poprawienia rozdziały: pierwszy, piąty, siódmy i dziesiąty.

Rozdział 1.
    W pokoju stały dwie ledwo domykające się szafy i biurko zawalone śmieciami, a obok niego krzesło, na którym wisiała sterta ubrań. Ważniejsze jest jednak w tym obrazie łóżko znajdujące się w tym przytulnym, lecz przesiąkniętym smutkiem pokoju.

Siedziała tam dziewczyna z poczochranymi włosami i (w) zbyt dużym ubraniu, otoczona stertą kartek i zużytych chusteczek.

Sen przynosi ukojenie, na pewien czas zamierasz (przecinek) przenosząc się do innego świata, nieistotn(e), jakiego, każdy wydaje się być lepszym [...]

Ta czynność dawała lekkie ukojenie i chwile (ogonek) wytchnienia.

Nagle poderwała się (przecinek zamiast „i”) i przeturlała po łóżku do szafki nocnej i wyciągnęła z niej tabletki.

Zły dzień, głupi żart, (bez przecinka) lub po prostu brak pomysłów, by móc ze sobą coś zrobić.

Zimny wiatr muskał twarz Lidii Molińskiej od momentu, gdy tylko wyszła z domu. Nie lubiła wychodzić gdziekolwiek w taką zimową pogodę, jednak zmusiła się do tego.

Na całe szczęście, do przystanku autobusowego doszła szybko. Czekać również nie musiała. Autobus miejski numer trzydzieści trzy przyjechał zadziwiająco szybko i to nawet dwie minuty przed czasem.

Nie wierzyła bowiem w taką relacje (ogonek) międzyludzką, mimo że o niej marzyła.

- Chcesz coś do picia? - (małą literą) Zapytała się (bez się), zabierając kurtkę Lidii i wieszając ją na wieszaku.

Nastolatka znikła (zniknęła) na kilka minut, po czym przyszła z dwoma kubkami gorącej herbaty oraz paczką papierosów i zapaliczką.

- Palenie w domu? - zapytała się (bez „się”) Lidia (przecinek) sięgając po paczkę tytoniu. (tytoń to niekoniecznie to samo, co papierosy)

- Tak, nawet zapisałam sobie jej kawałek do pamiętnika. Ma on w sobie coś, co każe mi się zastanowić nad wszystkim - wymawiając te (to) zdanie (przecinek) Lidia miała lekko zamyśloną minę, dostrzec można było również lekki rumieniec, spowodowany gorącym napojem.

Ciemnowłosa przez chwilę milczała, patrząc się (bez „się”) w swój kubek.

Po chwili się skrzywiła (lepiej zabrzmi „skrzywiła się”) (przecinek) jakby poczuła zapach, który był dla jej nosa wyjątkowo nieprzyjemny...

- Zawsze się gubiłaś (gubiłaś się) we własnych zdaniach, ale to nic, ja i tak coś rozumiem.

Dziewczyna odstawiła pusty kubek herbaty (jeśli coś jest puste... to nie może być jednocześnie pełne... tak więc „po herbacie” będzie bardziej odpowiednie), wstała i włączyła radio.

Pragnęła (przecinek, bo to raczej wtrącenie) jak każda dziewczyna, swojego księcia z bajki, który by ją pokochał (czy nie ładniej zabrzmi „pokochałby ją”?) i wyciągnął z dna, w jakim się znajduje.

Jak (jeśli) człowiek ma marzenia, to również posiada coś, czego boi się. (się boi)

Rozdział 5.

Niegdyś miała zwyczaj odwiedzania ją (jej) raz w tygodniu, ostatnim czasem lenistwo (przecinek) niestety (przecinek) wygrało.

- Tak, choć może nie w idealnie takiego, jakiego pokazuje nam kościół. (Kościół dużą literą, bo to nazwa instytucji, a nie budynek) - Zielonooka specyficznie uśmiechnęła się pod nosem.

- Czyli jakiego? – Monika wydawała się być wyjątkowo zainteresowana tym tematem, więc nawet zdjęła kaptur, by lepiej słyszeć twoją (swoją) towarzyszkę.

A wiara w kogoś, kto czuwa nad nami (przecinek) pomaga.

Wchodząc na (w) pierwsze alejki (przecinek) rozglądały się po nagrobkach, lecz szły do bardziej świeżych pomników.

Stanęły i wpatrywały się w napis i wyrytą podobiznę leżącej (lepiej spoczywającej lub pochowanej) tu kobiety.

- Że może sobie na siebie (nie jestem pewna, ale chyba miało być „ciebie”) popatrzeć. – Chłopak śmiał się głośnio, za co został zdzielony poduszką po głowie.

- Dziękuje – powiedziała z (bez „z”) lekko drżącym głosem.

- Po skończeniu szkoły masz zamiar zostać tutaj, czy gdzieś wyjechać? – Zapytała się. (bez się)

- Po skończeniu szkoły masz zamiar zostać tutaj, czy gdzieś wyjechać? – Zapytała się.
- Może to i głupie, ale nie mam pojęcia. A ty?
- Podobnie. Chciałbym wyjechać, gdziekolwiek. Nie przepadam za naszym miastem, ale nie wiem, co mógłbym zrobić, by się z niego wyrwać.
- Niedługo będzie trzeba podjąć decyzje.
- Tak, niestety. Miałem się ciebie pytać, ale zawsze zapominałem. Dlaczego nie byłaś na studniówce?

Pomyliło Ci się coś w powyższym fragmencie. Pierwsza wypowiedź należy do Lidii, druga do Dominika i trzecia powinna należeć znów do Lidii, ale sądząc po męskiej formie czasowników, słowa wypowiada jednak Dominik.

Rozdział 7.

Bycie dawcą niesie z (za) sobą wiele wyrzeczeń, lecz czy one nie są warte poświęcenia. (znak zapytania)

Lidia czuła się w swym życiu nikim, a tutaj była minimalna możliwość dania (nadania zabrzmi lepiej) mu jakąś wartość. (jakiejś wartości)

Wiadomo, ból (bólu) i nieprzyjemności nie da się uniknąć, ale może nie będą, (bez przecinka) aż tak doskwierały.

Delikatna nuta dająca iskrę rozpalającą tą (tę) błogość.

Mogła poczuć jego uroczy zapach, (bez przecinka) wanilii.

Po chwili zastanowienia, (bez przecinka) stwierdziła, że zbyt męski zapach to nie jest, aczkolwiek ma swój urok.

-Dziękuje (ogonek) – te (to) słowo wypowiedziała cicho z (bez „z”) lekko drżącym głosem.

-Wiesz, ja muszę już iść – szybko rzucił pan Gąsiorek (przecinek) spoglądając na zegarek.

Wstał, pośpiesznie ubrał się i wyszedł, (bez przecinka) bez słowa.

Siedziała pogrążona w (we) własnych myślach.

Do ran w okolicach pępka była przyzwyczajone. (przyzwyczajona)

Zakręciło się jej (jej się) w głowie, upadła na łóżku. (łóżko)

Zgięła nogi lekko (bez przecinka) unosząc je w górę, by krew jak najszybciej spłynęła do mózgu .

Miała problem z (ze) złapaniem tchu, mroczki pojawiły się przed oczami.

Lidia przemierzała ulice w kierunki (kierunku) miejsca zamieszkania swojej koleżanki (przecinek) Moniki.

Wchodząc do mieszkania jasnowłosej (przecinek) panna Molińska poczuła dziwną woń, która wcześniej nigdy nie towarzyszyła temu miejscu.

Spojrzała się (bez się) na jeszcze nie skończony obraz położony na podłodze, przedstawiał on trzy różne gatunki kwiatów.

Pamiętała, że jasnowłosa nigdy nie lubiła mówić cokolwiek (czegokolwiek) przez (przed) zakończeniem arcydzieła.

-Znów malujesz – rzekła ciemnowłosa (przecinek) siadając na materacu.

-Co się dzieje? - (małą literą) Zapytała po chwili właścicielka tego pomieszczenia.

-A nie widz? („widzisz” chyba miało być) – Westchnęła i zaczęła nerwowo bawić się pierścionkiem zamieszonym (a tego nie mogę rozszyfrować; jeśli chodziło Ci o „zamieszczonym” to nie jest to zbyt dobre słowo) na środkowym palcu lewej dłoni (kropka) (dużą literą) wszystko jest bez sensu.

Z resztą (zresztą, razem), każdy jeden człowiek na ziemi ma coś w sobie wyjątkowego. (ma w sobie coś wyjątkowego)

Rozdział 10.

Przeglądała swoją szafę i poza (poza, razem) najzwyklejszymi ciemnymi t-shit’ami (t-shit? Wybacz, ale aż się zaśmiałam! Poza tym, poprawnie będzie „t-shirtami”, bez apostrofu) nie znalazła nic stosownego.

Była to ochrona mająca na celu (przecinek) w przypadku jakiegokolwiek podniesienia się zewnętrznej warstwy ubrań (przecinek) uniemożliwienia (uniemożliwienie) zobaczenia niezabliźnionych, chociaż niezbyt nowych blizn. (niezabliźnionych blizn? Lepiej zabrzmi ran)

Niestety na brzuchu rany nie goiły się tak szybko (przecinek) jak na nadgarstku.

Pojawiła się w domu ciemnowłosej zupełnie spokojna (przecinek) kilka minut przed ustaloną godziną, na którą miał się pojawić Dominik i zabrać obie młode kobiety do swojego domu.

Wchodząc do domu przez niewielką drewnianą bramkę (przecinek) dziewczętom ukazały się krzaki róż będące w spoczynku zimowym.

Zdjęli tam buty i kurtki, a potem przeszli przed (przez) kolejne drzwi prowadzące do przedpokoju.

Włosy Pawła były ciemnobrązowe, krótko ścięte, co sprawiało, że jego twarz wydawała się był (być) bardzo pyzata.

Charakterystyczny był również zadarty do góry nos, który gdyby nie włosy (przecinek) dawałby arystokratyczny wizerunek.

-Miło nam cię poznać, Dominik spoyo (sporo) nam o tobie opowiadał (kropka)(dużą literą) to były pierwsze słowa (przecinek) nie wliczając przywitania, które dziewczyna usłyszała od Pawła.

-Ja się tylko pzywitałem (przywitałem), a dalej to już nie pamiętam.

-Dziś już to słyszałam, tylko nie zostało sprecyzowane, co dokładnie mówi (kropka)(dużą literą) dziewczyna miała wrażenie, że język zaczyna jej się plątać.

-Nic złego nie mówi – odrzekł z (ze) stoickim spokojem (kropka)(dużą literą) po prostu trochę opowiada.

-Co się tu dzieje? – Zapytał się (bez się) dosyć rozkojarzony Dominik, który właśnie wszedł do pomieszczenia i usiadł koło ów (owej) dwójki.

-A i miałem ci powiedzieć, że jak palisz to wyglądasz bardzo seksownie (kropka)(dużą literą) jego twarz przybrała taką minę, jakby był bardzo dumny z (ze) swojego stwierdzenia.

    Twoje główne problemy:

     — brak akapitów przed każdą wypowiedzią (nie poprawiłam tu żadnego, bo musiałabym skopiować całe rozdziały... przynajmniej robiąc błąd, byłaś konsekwentna)

     — masz tendencję do wstawiania zaimka „się” do wielu czasowników, w których on nie występuje, nie mam pojęcia czym jest to spowodowane, ale warto zwrócić na to uwagę, bo czasami brzmi to naprawdę komicznie; skojarz sobie, że ten zaimek wskazuje na wykonawcę czynności i w rozwinięciu znaczy tyle co „siebie” - o wiele łatwiej jest zdecydować czy powinien on się pojawić, kiedy zamienisz to właśnie w ten sposób

     — brak ogonków

     — odmiana słów; odmień sobie czasem słowo przez wszystkie przypadki, bo niektóre byki aż mrożą krew w żyłach

     — brak spacji przed wypowiedzią:
„— Pisze się tak.
—A nie tak.”
widzisz tę przerwę w pierwszym zdaniu i jej brak w drugim?

     — notoryczne literówki — warto sprawdzić tekst trzy razy, uważnie, przed jego opublikowaniem. 
 
Punkty dodatkowe 2/5 pkt

     Dodatkowy punkt za:

     — zakładkę „Panna Vreles”, bardzo mi się podoba

     — wplatanie własnych wierszy.

Podsumowanie
     Mam nadzieję, że będziesz polepszać swój warsztat i wytrwale ćwiczyć pisanie. Pamiętaj, że chęć to pierwszy stopień do sukcesu, więc nastaw się pozytywnie i bądź uparta, a na pewno zobaczysz efekty. Chociaż czeka Cię sporo pracy, wierzę, że Ci się uda. Dużo pisz, dużo czytaj i stosuj rady czytelników, bo widziałam wiele mądrych i wartościowych komentarzy. Trzymam kciuki.


Ilość zdobytych punktów

53 punkty, czyli Poniżej przeciętnej (Dopuszczający — 2)
Powodzenia, Vreles!

11 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że sama wyciągnęłam kilka cennych rad z Twojej oceny, AlpenGold ;).

    Ogólnie rzecz biorąc - całość czytało się płynnie i przyjemnie, z wszystkim też się zgadzam. Mam wrażenie, że ostatnio panuje swojego rodzaju moda na opowiadania o bohaterach, którzy cierpią na specyficzne schorzenia psychiczne, ale większości z nich nie warto czytać, ze względu na wymienione przez Ciebie nieścisłości i oczywiście przez (akurat to mnie najbardziej drażni) uromantycznienie chorób psychicznych. Z niektórych tekstów nawet można wyczuć, że autor po prostu kojarzy poczucie niezrozumienia postaci i wyrządzanie sobie krzywd fizycznych z mądrością i poetyzmem. Szczerze mówiąc, uważam, że jeżeli ktoś nie ma własnych doświadczeń w tej dziedzinie, to nie powinien zabierać się za pisanie na tak trudny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Oczywiście, pisarz nie musi przeżyć wszystkiego, co opisuje, ale warto mieć jakąś wiedzę. Osobiście piszę coś, co zakrawa o NIECO podobne tematy (nie chcę precyzować, bo i ciężko), ale mam bliski kontakt z osobą z takimi problemami.
      A i tak bardzo się stresuję, że skopię ten temat, choć bardzo mnie pociąga. No cóż, lepiej się doedukować i pomęczyć :)

      Usuń
  2. Bardzo dziękuje Ci za ocenę. Zazwyczaj mam dużo do powiedzenia pod nimi, ale nie w tym przypadku. Powiedziałaś o wszystkim, o czym chciałam przeczytać. Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam ;) Potem jeszcze raz ją na spokojnie przeanalizuje i postaram zastosować się do większości rad.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja nie lubię, gdy autor wprowadza do historii niepotrzebny patos! Zdania brzmią wtedy śmiesznie i - w zupełności się z Tobą zgadzam - niszczą atmosferę sytuacji.
    Rzeczywiście, czytając Twoją ocenę łatwo można zobaczyć, że "Serce samobójcy" rozpoczynało się ciekawie, ale okazało się być tylko zwykłą, niewyróżniającą się historią. Co do samobójcy z prologu - może odnosi się to do dalszej części opowiadania? Wszystko może się wydarzyć, w końcu to dopiero jedenaście rozdziałów - załóżmy że na przykład Dominik zniszczy psychikę bohaterki; prolog wtedy dobrze się "wpasuje".
    Szczerze mówiąc zdziwiłam się, widząc wynik oceny - spodziewałam się, że Vreles otrzyma wyższy, zwłaszcza po przeczytaniu opinii na temat rozdziału siódmego. Szkoda, że pozostałe rozdziały nie były napisane na tak wysokim poziomie - ale no cóż, przecież wszystkim zdarzają się wzloty i upadki. Poza tym muszę pogratulować Ci świetnej oceny, a zwłaszcza wnikliwości przy ocenianiu bohaterów.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  4. AlpenGold, jako że jestem pierwsza w Twojej kolejce, mam prośbę:
    czy mogłabyś na razie nie oceniać szablonu? Zamówiłam nowy już dość dawno i co prawda nie wiem, jak szabloniarka się uwinie, ale mam nadzieję, że będzie to przed końcem oceny. Co prawda dla mnie ocena szablonu jest mało istotna, wystarczy, żeby był czytelny, noale. Po drugie, nie musisz omawiać wszystkich rozdziałów po kolei. Opowiadanie (właściwie to powieść ;)) jest całością, dzieloną tak tylko dlatego, żeby przerwy pomiędzy publikacjami kolejnych rozdziałów nie były zbyt długie i żeby czytelnicy nie musieli przebrnąć za jednym razem przez kilkadziesiąt stron tekstu :) Moim zdaniem trochę bez sensu jest oceniać poszczególne odcinki, kiedy sensu nabierają, rozwijają charaktery i poszczególne sytuacje jako całość właśnie. Oczywiście, jeśli ma Ci to utrudnić pracę, nie nalegam. Wolałabym jednak omówienie całości niż streszczenie :) No i... należy zwrócić uwagę na czas, w którym żyją bohaterowie i to, że styl ich wypowiedzi jest do niego dostosowany. Co prawda wszyscy do tej pory traktowali to jak oczywistość i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń, ale nie zaszkodzi uprzedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może główna bohaterka ma dwubiegunówkę? ;)
    Nie, tak szczerze, to wątpię, choć wahania nastroju są istotnie zastanawiające.
    Najbardziej podoba mi się, że skonfrontowałaś opisy bohaterów z rzeczywistością wynikającą z tekstu samego w sobie. To powinno pomóc Autorce w zauważeniu rozbieżności między jej wizją a efektem pracy. Ogólnie uważam ocenę za bardzo przydatną.
    I nawet pomimo niskiego wyniku - a może właśnie dlatego - czuję się zachęcona do przeczytania (przynajmniej przejrzenia) opowiadania. Ciekawe tylko, kiedy znajdę czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Noisia i Lois - opowiadanie nie było o żadnym schorzeniu psychicznym. Chociaż zapewne myśli samobójcze itd. można zaliczyć do zaburzeń.
    @Vreles - cieszę się, że mogłam pomóc. :) Szczerze mówiąc, bałam się trochę Twojej reakcji (w ogóle boję się reakcji ludzi na niskie oceny ;/).
    @Pogrzebana - być może masz rację, niemniej jedenaście rozdziałów to znowu nie tak mało i z pewnością akcja w tym kierunku już powinna iść. ;)
    @Lunatyczka - kiedy już zapoznam się z blogiem, zobaczę w jaki sposób będzie wygodniej mi oceniać, na pewno zapamiętam Twoją prośbę. :) A z szablonem mogę poczekać, nie ma problemu. Zacznę od razu od treści. :)

    Wszyscy - dziękuję za miłe słowa związane z oceną. Szczerze mówiąc, kiedy ją wstawiałam (a już nawet jak pisałam) nie byłam z niej zadowolona, ale chyba nie jest tak źle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same myśli samobójcze to (według mnie, a się nie znam) nie choroba, ale już chęć samookaleczania się na pewno.

      Usuń
    2. Choroba pewnie nie, ale na pewno zaburzenia, tak, jak powiedziałam. Chociaż się nie znam... tak tylko mi się wydaje.

      Usuń
    3. O, dobrze to ujęłaś, zaburzenia. Chorobą byłaby raczej depresja. Mnie szczerze mówiąc też kusi, żeby pomimo niskiej oceny zajrzeć na bloga. Na razie jednak mam natłok roboty (nawet nie mam kiedy pisać oceny w tym tygodniu), no i blog do oceny, którego muszę przeczytać. To może nawet lepiej - jeśli później zacznę czytać, to autorka ma szansę wprowadzić zmiany na lepsze.

      Usuń
  7. Boru, co jest patetycznego w "Z dnia na dzień przyjaciółka odeszła (...). Chłopak zatracił ją."? Ja tu widzę jedynie źle skonstruowane drugie zdanie. Nie rozumiem czemu główna bohaterka nie może być zmienna jak pogoda, bo z tego np. wynika, że ja nie mogłabym być główną bohaterką swojej biografii. Jeśli Ona naprawdę była chora umysłowo to nie zamkniesz jej w żadnym schemacie. Poza tym ludzie są różni. Tak samo nie byłoby niczego dziwnego w tym, że jednego dnia ludzie się poznają, a drugiego nawet idą z sobą do łóżka, a tutaj był tylko pocałunek! Nie wiem też skąd to powszechne przekonanie, że akcja musi się rozwijać już po kilku notkach. Czy ktoś kiedyś widział rozdziały w książkach? Często objętość pięciu postów, czyż nie? Tak samo błędem jest wiele wątków pobocznych, a brak głównego. Mnie się wydaje ciekawe nie ukazywanie go tak od razu. Gdyby wszyscy pisali tak samo literatura by się w życiu tylu gatunków nie dorobiła i nie rozwinęła.

    OdpowiedzUsuń