Adres
bloga: drumming-songs
Oceniająca: hope
Autor: Catherine
Ocena: Standardowa
Okładka 5/5
Jestem
zwolenniczką polskich adresów, jednak Twój blog jest prawdopodobnie pierwszym w
mojej karierze, którego nazwa brzmi zdecydowanie lepiej po angielsku niż w
naszym ojczystym języku. Adres nie zdradza nic konkretnego, ale zachęca to
zajrzenia i jest chwytliwy – szybko go zapamiętałam i raczej nie mam problemów
z napisaniem go bezbłędnie.
Sweeter than heaven and
hotter than hell… - Nie brzmi zbyt ckliwie, ale od razu widać, że będę mieć do czynienia z
romansem. Można powiedzieć, że dwa w jednym.
Nie
przedłużając – nie mam się do czego przyczepić, wszystko ładnie współgra, więc
oczywiście maksimum punktów.
Grafika 8/10
Na
dobrą sprawę nie ma na blogu nic, a mimo wszystko szablon mnie strasznie
urzekł. Jesteś świetnym przykładem na to, że grafika wcale nie musi być nie
wiadomo jaka, żeby przyciągnąć czytelnika. Myślę, że to właśnie odmienny wygląd
Twojego bloga sprawił, że od razu go zapamiętałam – nie adres, nie belka, ale
właśnie ten napis …and then I met you,
z tym krwawym you na końcu. Wcale nie
trzeba umieć robić skomplikowanych szablonów, żeby pokazać coś pięknego. Moje
gratulacje.
Jedyne,
co psuje mi całą estetykę na stronie to sonda po prawej stronie. Z tego co
pamiętam, wcześniej jej tu nie było. Dlatego proponowałabym przenieść spis
treści na oddzielną stronę i link umieścić w menu, a na jego miejsce wcisnąć
sondę. Chociaż natłok informacji na dole psuje dobre wrażenie, rozumiem, że
wszystko tam jest niezbędne, a nie bardzo jest gdzie to przenieść przy tym
szablonie. Dlatego odejmuję tylko dwa punkty za sondę, która niepotrzebnie jest
na górze (szczególnie, że naprawdę dużo czasu zostało do jej końca) i menu,
które niepotrzebnie wprowadza jeszcze większy chaos na dole strony.
Jeśli
chodzi o podstronę Autorka (bo w
sumie tylko ta podlega ocenie).
Jestem osiemnastoletnią
uczennicą liceum z głową pełną marzeń i wciąż próbuję odnaleźć swoje miejsce na
tym świecie(…) – na twoim miejscu wyrzuciłabym to i,
postawiła tam przecinek i próbuję zamieniła
na próbującą. Ewentualnie po marzeń postawiłabym kropkę i dalej
pociągnęła to już tak jak jest, ale w nowym zdaniu.
Oprócz
tego jednego błędu – albo raczej niedociągnięcia – wszystko jest w porządku. A
tak między nami dodam, że też kocham się skrycie we wszystkich czarnych
charakterach.
Treść 43/60
EDIT: W ocenie nie biorę pod uwagę dwóch najnowszych rozdziałów (29,30), ponieważ pojawiły się one, gdy zamknęłam już ocenę treści.
Powiem
szczerze, że ciężko mi się zdefiniować. Na pewno spodziewałam się czegoś
więcej. Przede wszystkim drażniły mnie krótkie, rozbite opisy, które raczej
przypominały sprawozdanie. Na Twoim miejscu skupiłabym się przynajmniej na
jedynym, konkretnym fakcie i trochę go rozwinęła. Chociażby kwestia rodziców
Catherine. Wspomniałaś (tu podkreślę – jedynie wspomniałaś, a powinnaś bardziej
to opisać) o matce głównej bohaterki, napisałaś, że zostawiła ją u dziadków,
ale nigdzie nie pojawiło się nic o ojcu. Też ich zostawił? A może nie żyje?
Jest narkomanem? Może nawet matka dziewczyny nie wie, kim on jest? A może jest
po prostu zbyt zapracowany, żeby zająć się niechcianym dzieckiem? Możliwości
jest mnóstwo i niestety pozostaje mi się tylko domyślać, która z nich jest
najbliższa prawdy.
Zmyliła
mnie ta nagła zmiana miejsca w połowie prologu. Poza tym mało zachęcił mnie ten
suchy opis dwudziestu trzech lat życia Catherine, zawarty zaledwie w kilku
zdaniach. Może warto byłoby pomyśleć o lekkiej modyfikacji? Chociażby –
dlaczego nie możesz opisać historii, ostatnich lat życia Catherine i powodów,
dla których znalazła się w Atlancie w formie jej przemyśleń podczas sączenia
drinka w barze? Może to i oklepany motyw, ale na pewno bardziej przystępny niż
to suche sprawozdanie z przeniesienia się do Atlanty.
Nie
za szybko wprowadzasz wątek romantyczny? Rozumiem, że piszesz romans, ale
poczekałabym z tym przynajmniej rozdział albo dwa. Poza tym reakcja Catherine
wydała mi się bardzo nienaturalna. Samo to, że Lily nazwała Cath szarą myszką,
nie zmieni jej w bestię w kilka
chwil. Żeby taka przemiana była naturalna, musi trwać i postępować w normalnym
tempie, a nie z sekundy na sekundę.
W
pierwszym rozdziale kilkakrotnie używasz słowa szatynka. Jednak nie wspomniałaś do tej pory, jakiego koloru są
włosy Cath. Trochę to dezorientujące, bo cały czas czytam szatynka i nie jestem pewna, o jakiej szatynce mowa. O Lily czy o Catherine? Lepiej używaj imion,
nazwisk. Określeń dotyczących koloru włosów czy oczu staraj się raczej unikać.
Zauważyłam
to już w prologu, ale dopiero teraz staje się to nagminne. Mam na myśli
marginesy, które dziwnie Ci się rozjeżdżają. Raz są nienaturalnie duże, innym
razem sprawiają wrażenie, jakby po prostu wkradła Ci się tam niepotrzebnie
spacja. Popracuj nad tym, bo nie wygląda to estetycznie i blog sprawia przez to
wrażenie niedopracowanego, niechlujnego.
Przechodząc
do samej treści. Rozdział pierwszy czytało mi się zdecydowanie lepiej niż
prolog. Wydawał mi się bardziej przemyślany i rozplanowany. Przedstawiłaś
szczegółowo relacje Cath-Lily, zapoznałaś nas z początkami Jones w nowym
mieście, w nowej pracy. Mam nadzieję, że będzie tak dalej, bo na prologu się
mocno zawiodłam. Po przeczytaniu kolejnej części stwierdzam, że początek
napisałaś jakby od niechcenia. Sprawia on wrażenie, jakbyś sama nie była
zainteresowana tym, co piszesz i wstawiła to tylko po to, żeby jakoś tam zacząć. Niech czytelnicy
widzą, jaką radość czerpiesz z pisania! Wtedy i oni będą ją czerpać z czytania.
Prolog
zdecydowanie do poprawy i będę się przy tym upierać do samego końca.
Myślałam,
że będzie dobrze, a Ty mi namieszałaś w samej końcówce. Co prawda już w
momencie, gdy Lucas przedstawiał Cath prezesa firmy, a ona podsumowała go jako dziwnie znajomego, domyśliłam się, że
będzie to facet z baru. Nie rozumiem jednak tego fragmentu:
Gdy tylko się od siebie
oddalili poprawiła czarną sukienkę, którą dzisiejszego ranka założyła za namową
Lily. Chwilę później zostali odprowadzeni do stolika, przy którym jak się
okazało, czekało już dwóch mężczyzn.
Catherine z wrażenia
przystanęła. Już wiedziała, kogo Nathan jej przypominał.
Przy stole siedział
niezwykle przystojny mężczyzna, a jego wzrok momentalnie odnalazł szczupłą
sylwetkę Catherine.
To był on.
Facet z baru.
Przede
wszystkim przecinek przed poprawiła.
Ale
od początku. Piszesz o dwóch mężczyznach, którzy czekali przy stoliku. Potem o
tym, że Catherine z wrażenie przystanęła, bo nagle zdała sobie sprawę, kim jest
Nathan. A potem znów o przystojnym mężczyźnie przy stoliku. I przez to w
momencie, kiedy widzę zdanie To był on
to głupieję i nie wiem, o którego „onego” Ci chodzi. Znaczy teoretycznie wiem,
ale nie wynika to z Twojego tekstu, chociaż powinno. Dlatego polecam Ci skupić
się albo na jednym, albo na drugim. Ewentualnie najpierw zająć się opisem
mężczyzn przy stoliku, jeśli jest to tak znaczące dla fabuły, a dopiero potem
pozwolić Catherine domyślić się, kim jest Nathan.
Najpierw
uwaga techniczna dotycząca drugiego rozdziału – w tytułach nie stawiamy kropek
na końcu. Znak zapytania, wykrzyknik, wielokropek – owszem, ale kropki nie.
O,
jednak się pomyliłam. To nie Nathan jest facetem z baru, a jeden z inwestorów.
Czyli muszę powiedzieć, że fragment, który cytowałam kilka linijek wyżej, jest
jeszcze bardziej niezrozumiały, niż wydawał mi się na początku. Musisz
koniecznie coś z tym zrobić. Szczególnie, że poprawki nie wpłyną w żaden sposób
na fabułę, a przy tym ich wprowadzenie nie zajmie Ci dużo czasu.
Rozmowa
pomiędzy szefostwem Cath a inwestorami potoczyła się naturalnie, ale bardzo
szybko. Trochę zabrakło mi tego, żebyś spróbowała rozwinąć wątek firmy.
Rozumiem, że to romans i wolałabyś skupić się na opisie obecnego przedmiotu
westchnień Jones, ale zwykłe wątki obyczajowe też są wskazane. To ubarwi Twoje
opowiadanie.
Po
przeczytaniu większości trzeciego rozdziału, chciałam napisać, że oprócz stylu,
który niewątpliwie masz i który jest bardzo typowy dla romansów, wieje też
pewną przewidywalnością. Opisy wzajemnego zachwytu nad sobą Catherine i Jacka
sugerowały, że oboje są chętni na spotkanie i prawdopodobnie się takowe
odbędzie w najbliższym czasie. Mile mnie jednak zaskoczyłaś, bo mimo
uporczywości pana Browna, Cath wydaje się nieugięta. Mam nadzieję, że
pozostanie przy takim nastawieniu jeszcze przez jakiś czas, bo to wywołuje u
czytelnika niepewność. Nawet jeśli wszyscy wiedzą, że na spotkanie i tak da się
w końcu namówić.
Po
przeczytaniu kolejnych trzech rozdziałów mogę dodać jedynie, że niesamowicie
zgrabnie przeprowadzasz dialogi. Są naturalne i dobrze się je czyta. Niestety,
jak do tej pory, historia jest strasznie przewidywalna i nie różni się niczym
od każdego innego romansu. Przez pierwsze sześć części przebrnęłam szybko i
przyjemnie, ale niczym mnie nie zaskoczyłaś i nie czuję potrzeby przeczytania
więcej. Niełatwo napisać porywający romans, ale nie powinnaś poddawać się na
starcie, trzymając się utartych schematów. Mam nadzieję, że wraz z postępem
akcji, ruszysz z kopyta i czymś mnie mocno zaskoczysz, żebym nie musiała więcej
narzekać na brak oryginalności.
Czasami
jest nam trudno zapanować nad emocjami. Przychodzi taki moment, że wybuchamy,
wyrzucamy z siebie słowa nim zdążymy je w ogóle przemyśleć. Działamy pod
wpływem impulsu. Pleciemy, co nam ślina na język przyniesie dając ponieść się
pierwszemu lepszemu osądowi. Ulegamy myślom, które wydają nam się w danej
sekundzie całkowicie uzasadnione. Tu należałoby zapewne zaznaczyć, że Catherine
takie sytuacje zdarzały się naprawdę często, bowiem należała do impulsywnych
osób.
Strasznie
zmylił mnie ten fragment. Jest to początek dziewiątego rozdziału, kiedy Cath
bezpodstawnie naskakuje na dziewczynę Dana. Normalnie nie byłoby w tym nic
dziwnego, ale czytając to, co zacytowałam powyżej, miałam wrażenie, że mówisz o
całkiem innej bohaterce. Wcześniej pisałaś (rozdział, może dwa temu), że
Catherine, nawet jeśli ma inne zdanie, woli je zachować dla siebie. Tylko przy
Jacku stawała się inna. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że po zobaczeniu
jego asystentki Cath nie wytrzymała, ale skąd od razu stwierdzenie, że zawsze
jest taka impulsywna? Przemyślenia, które zazwyczaj umieszczasz na początku
każdego rozdziału wychodzą Ci naprawdę dobrze i powinnaś trzymać się tego
pomysłu, bo przyjemnie wprowadzają w treść danej części, ale nie możesz
wypisywać tam rzeczy, które kompletnie nie mają odzwierciedlenia w opowiadaniu.
Nie możesz napisać, że bohaterka jest często impulsywna, bo tak. Pokaż to w jej
zachowaniu. Jak dotąd nie zauważyłam, żeby Catherine często zdarzały się takie
wybuchy złości czy szczerości. Wydaje się raczej skrytą i cichą osobą. Nie będę
wymieniać poszczególnych przykładów, bo widać to w każdym rozdziale. A skoro
wykreowałaś ją na taką zrównoważoną, spokojna osobę – przy tym pozostań. Albo przynajmniej
nie pisz, że takie sytuacje zdarzają jej się często.
Po
dziesięciu rozdziałach okazuje się, że Cath broni się przed zalotami Jacka nie
dlatego, że uważa ich związek za niemający przyszłości, ale dlatego, że coś z
przeszłości jej na to nie pozwala. Fakt ten wydaje się bardzo znaczący dla
opowiadania, dlatego zastanawiam się, dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałaś.
W przemyśleniach Cath zawsze wyjaśniałaś, że dziewczyna po prostu nie widzi
sensu w dalszej znajomości z Brownem. Skoro nie chodziło o to, tylko o problemy
z przeszłości, powinnaś przynajmniej mimochodem o tym wspomnieć, prawda? A Ty
piszesz o tym nagle w dziesiątym rozdziale, jakby od początku taki powód
odpychania Jacka był oczywistością. Co najlepsze – nawet sam Jack zdaje sobie z
tego sprawę. A skąd może to wiedzieć skoro Cath o tym nawet nie myśli?
W
dwunastce zauważyłam jeden poważny błąd.
-
To moja bratanica – wyjaśnił po chwili zwłoki, nieco niepewnym głosem. (…) Ale
siostrzenica? Kto by pomyślał.
Bratanica
i siostrzenica to nie to samo, nie możesz tych słów traktować jako synonimy.
Bratanica to córka brata, tak jak jest to w tym przypadku, natomiast
siostrzenica to córka siostry. Pamiętaj o tym następnym razem i szybko popraw
ten błąd.
Po
przeczytaniu prawie połowy opowiadania zauważyłam, że bardzo ograniczasz opisy.
Początkowo nie zwróciłam na to aż takiej uwagi, ponieważ cały czas skupiasz się
na emocjach, odczuciach i wyglądzie bohaterów – stąd wizualnie wydawać by się
mogło, że opisów nie brakuje. Jednak po głębszym zastanowieniu zdałam sobie
sprawę, że bardzo nieliczne i krótkie są opisy pomieszczeń oraz stanu
bohaterów. Nie piszesz o ich mimice, ruchach. Przy dialogach występują tylko
suche powiedziała, zapytała, uśmiechnął się itd. Przydałoby się coś
więcej, co zasugerowałoby nam, w jakim tonie bohater wypowiada swoją kwestię.
Dzięki temu lepiej można byłoby wczuć się w sytuację i nastrój opowiadania.
Zdarza Ci się również pominąć kwestię ruchu bohaterów. Piszesz o tym, że jadą
samochodem, a chwilę później już są pod mieszkaniem. Jednak nigdzie o tym nie
wspominasz – jakbyś wyobraziła sobie to wszystko dokładnie, ale zapomniała o
tym napisać. Pilnuj tego, bo dezorientujesz czytelnika i popełniasz poważny
błąd.
Podobało
mi się, jak w rozdziale piętnastym ożywiłaś Cath. W końcu zaczęła się buntować,
walczyć o swoje i mówić otwarcie, co
myśli. Teraz była impulsywna i tym razem pokazałaś to poprzez jej czyny, a nie
tylko suche informacje. Za to dostajesz ogromnego plusa.
W
rozdziale siedemnastym po raz pierwszy stworzyłaś podłoże do sceny erotycznej
pomiędzy Jackiem i Catherine. Wyszło Ci to bardzo zgrabnie, bo czytało się z
ciekawością i zapartym tchem, zastanawiając się, jak daleko się posuną. Było
jednak jedno określenie, na które parsknęłam śmiechem i które całkowicie wybiło
mnie z tego przyjemnego nastroju, który stworzyłaś w opowiadaniu. Chodzi mi o badał
moją płeć, podczas gdy Jack trzymał jej rękę w majtkach. Koniecznie to
czymś zastąp, bo brzmi komicznie i kompletnie nie pasuje do atmosfery
opowiadania.
Jeszcze
jeden szczegół poważnie mnie zastanowił. Catherine siedziała w pracy, Lucas
poprosił ją o zawiezienie dokumentów do Browna, ona to zrobiła, a potem do
firmy już nie wróciła. Czemu? Rozumiem, że Green jest wyrozumiały, a Jack jako
inwestor może ingerować w takie sprawy, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że
Brown dzwoni do biura Cath i oświadcza, że kobieta nie wróci już do pracy, bo
poszła na wycieczkę do parku z nim i z dziećmi. Który szef by na to poszedł?
Druga sprawa, że nawet nie tłumaczysz tego, jak Catherine udało się zwolnić z
pracy. Po prostu wyszła, nie wróciła i nawet się tym nie przejęła. Ba! Nawet
przez myśl jej nie przeszło, że powinna się odezwać i wytłumaczyć sytuację. Czy
za takie rzeczy nie powinno się wylecieć z pracy? Albo przynajmniej dostać
upomnienie? Cath, z tego co pamiętam, nadal jest na okresie próbnym w firmie,
więc powinna już dawno porządnie oberwać po uszach za takie zachowanie.
Zdecydowanie
poprawiłaś mi na resztę dnia humor dziewiętnastym rozdziałem. Gdybym nie
siedziała w pracy, to pewnie śmiałabym się w głos z desperacji Cath pod koniec
rozdziału. A jej ostatnie zdanie było jak wisienka na torcie. Jednak moją uwagę
zwróciło coś jeszcze – mimo że przez cały rozdział umiejętnie lawirowałaś
pomiędzy śmiałym słownictwem a romantyczną atmosferą i bałam się, że scena
seksu wyjdzie Ci jak każda inna, jak w każdym innym romansie, Ty mnie bardzo
miło zaskoczyłaś. Wspomnienie o prezerwatywie, wrócenie do takiej przyziemności
dało Twojemu opowiadaniu coś bardzo oryginalnego. Zazwyczaj autorzy unikają
takich śmiałych powrotów do rzeczywistości, nie zajmują się takimi przyziemnymi
sprawami, bo to przecież opowiadanie – co im za różnica czy z gumką czy bez
gumki? Ty jednak o tym nie zapominasz i dodajesz sytuacji czegoś realnego. I
powiem Ci, że zazwyczaj, gdy czytam takie sceny uniesień na blogach czy w
książkach, myślę tylko o tym, że jest to pięknie opisane, ale nigdy nie będzie
miało miejsca, a żadna kobieta poza bohaterką tego nie doświadczy. Ty jednak
opisałaś wszystko tak, że naprawdę można uwierzyć w tak niesamowity seks.
Najpierw
mały błąd – w rozdziale dwudziestym czwartym piszesz, że Catherine przyszła
zaprosić Browna na kolację, natomiast we wcześniejszej części mówiła o
obiedzie. Rozumiem, że to zwykłe niedopatrzenie spowodowane prawdopodobnie
dużym odstępem czasowym pomiędzy jednym a drugim rozdziałem, ale warto byłoby
to zmienić.
Dwudziestkę
czwórkę rozpoczynasz od monologu Meredith z Chirurgów, ale mimo
cudzysłowu nigdzie nie piszesz, czyje to są słowa. Dlatego warto na końcu
rozdziału, chociaż drobnym druczkiem dopisać, kto wypowiedział te słowa.
Niemniej jednak fragment bardzo dobrze dobrany do rozdziału.
Podoba
mi się jak dajesz i zabierasz kontrolę zarówno Jackowi jak i Cath. Zaskoczyłaś
mnie niezwykle wybuchem Catherine i tym, że w końcu przyznała, dlaczego nie
chce angażować się w związek. Ciekawa jestem, jak dalej będzie to przebiegało,
bo wzięcie Jacka na wesele jako swojego chłopaka to dosyć poważny krok, prawda?
Masz
bardzo subtelne i wyważone poczucie humoru. Niezwykle przyjemnie czyta się
humorystyczne wstawki w twoim wykonaniu, bo sprawiasz wrażenie, jakbyś zawsze
wiedziała, co akurat należy zrobić czy powiedzieć. Domyślam się, że Twoje
opowiadanie ma tylu czytelników przede wszystkim dlatego, że jest naturalne i
kompletnie niewymuszone. Każdy rozdział wydaje się być pisany od serca i z
wielką przyjemnością, dlatego też z wielką przyjemnością każdy się czyta. I
powiem szczerze, że w życiu bym nie przypuszczała, że tak się wciągnę w Twoją
historię. Szczególnie po prologu, który mnie wcześniej zniechęcił. Jeszcze co
do poczucia humoru – chodzi mi przede wszystkim o wszystkie sytuacje
William-Jack, z których naprawdę można się uśmiać.
Jack
patrzył na Cath z udawaną powagą. Przez cały ten czas próbował trzymać swój
humor w rydzach i nie roześmiać się w momencie, kiedy Catherine zdawała się
przeżywać największy modowy koszmar swojego życia. - trzymać coś w ryzach, nie
w rydzach.
Końcówka
ostatniego rozdziału kompletnie zwaliłaś mnie z nóg! Nigdy nie pomyślałabym, że
tak zakończy się ich bezwstydny wypad do lasku. W sumie kiedy napisałaś, że
Catherine w tamtej chwili nie wiedziała jeszcze, jak bardzo pożałuje wyjścia z wesela, spodziewałam się
wszystkiego, ale nie tego. Zdecydowanie zostawiłaś po sobie ogromny niedosyt i
przy okazji zyskałaś nową czytelniczkę.
1)
Fabuła/Wątki 7/10
Opowiadanie
o Cath jest raczej historią jednowątkową, bo mimo pracy, przyjaciół i rodziny
zarówno Cath, jak i Jacka – opowiadasz tylko o ich związku. Brakuje czasem
rozwinięcia, rozbudowania innego wątku niż tylko tej dwójki. Cały czas
oczekiwałam na pojawienie się czegoś, co odwróciłoby trochę uwagę od
zapatrzenia Cath w Browna – z wzajemnością oczywiście. Nie każę Ci, rzecz jasna,
pisać odrębnej historii o Lily i jej przygodach (chociaż to mogłoby być ciekawe)
czy Danielu i jego narzeczonej, ale rozwiń przynajmniej wątki dotyczące
bezpośrednio Jones i Jacka. Widać oboje skrywają wiele ciekawych tajemnic, ale
Ty je uparcie bagatelizujesz i ciągle zaledwie o nich wspominasz. Opowiadanie
na tym nie ucierpi, jeśli na chwilę oderwiesz się od tematu miłości. Wręcz
przeciwnie – może tylko zyskać. Pisałam o tym już wcześniej, ale wspomnę
jeszcze raz – nie bój się wątków obyczajowych, które są niezwiązane z romansem.
Takie fragmenty też, oczywiście dobrze napisane, są ciekawe.
Czas
Cię jednak trochę pochwalić. Bo mimo wszystkiego, co napisałam powyżej, w tej
jednowątkowości ani przez chwilę nie byłaś nudna. Początek był dość
przewidywalny i zwracałam na to uwagę kilka razy, ale i tak czytało się go
szybko i z zapartym tchem – nawet jeśli byłam w stanie przewidzieć, co się
zaraz zdarzy. Jednak wraz z postępem historii, zaczęłaś coraz bardziej mnie
zaskakiwać i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że w Twoim opowiadaniu jest
coś, co sprawia, że ciężko wyrzucić je z pamięci, a ja po kilku dniach czytania
czuję się, jakby to wszystko zdarzyło się naprawdę, tuż pod moim
nosem.
2)
Rozwinięcie akcji 6/6
Tutaj
mnie mam żadnych wątpliwości, bo wszystko postępuje tak, jak powinno. Wręcz
przez dłuższy czas wstrzymywałaś się ze zbliżeniem Jacka i Cath (zresztą nadal
się wstrzymujesz, bo mamy dwudziesty ósmy rozdział, a oni nadal nie są w
związku), ale to wszystko działało na Twoją korzyść. Pozostawiasz w
czytelnikach pewien niedosyt i zmuszasz do ciągłego oczekiwania, jak to się
dalej potoczy. Dzięki temu wciąż do Ciebie wracają, coraz bardziej
zainteresowani. A przy okazji w opowiadaniu pojawia się coś, co odróżnia je od
innych romansów – związek nie jest tu taki prosty i nie dochodzi do skutku już
po kilku pierwszych rozdziałach. Tak trzymaj, ale też nie przesadź w drugą
stronę. Nikt nie lubi za długo czekać. Mówię tu zarówno o Jacku, jak i o Twoich
czytelnikach.
3)
Świat przedstawiony 6/ 10
Wydaje
mi się, że nie ma sensu, żebym powtarzała o opisach to, co napisałam już wcześniej.
Przypomnę tylko, że chodzi mi o te nieszczęsne opisy miejsc, których tak nam
szczędzisz. A także suche wypowiedzi bohaterów, które nie zdradzają ich emocji
podczas wypowiadania słów i mimiki, przez co czasem ciężko wyobrazić sobie ich
reakcję.
Jestem
jednak pełna podziwu, jak zgrabnie kreujesz nastrój w opowiadaniu. Wszystko
wydaje się niezwykle rzeczywiste i przemyślane w każdym szczególe. Emocje
bohaterów ukazane są zawsze w czytelny i zrozumiały sposób, bardzo łatwo się z
nim utożsamić, dzięki czemu zapadają w pamięć. Sceny seksu i w ogóle wszelkich
zbliżeń Cath i Jacka też są bardzo naturalne i mimo że wciąż romantyczne – przy
tym także bardzo realne. Znów się powtórzę, ale naprawdę czułam się, jakby to
wszystko zdarzyło się naprawdę.
4)
Bohaterowie 6/10
Tutaj dałaś mi sporo do myślenia. Bohaterowie co
prawda są praktycznie żywcem wyjęci z romansu, ale z bardzo… płytkiego romansu.
Niewiele piszesz o ich historii, większość spraw, nawet jak mają duży
potencjał, Ty bagatelizujesz, a skupiasz się tylko i wyłącznie na wyglądzie zewnętrznym
bohaterów. Zdarzają się wyjątki, kiedy poprzez ich czyny, bardzo umiejętnie
pokazujesz, jaka jest Cath czy Jack, ale niestety zdarza się to rzadko i
zdecydowanie brakuje mi takich momentów. Twoi bohaterowie wydają się też bardzo
mdli – odnoszę często wrażenie, że nie mają własnego zdania, a jedynie
dostosowują się do innych bądź danej sytuacji. Tańczą jak im zagrasz, ale przez
to odbierasz im realizmu. A szkoda, bo Twój tworek miał naprawdę duży potencjał
na ciekawą, niebanalną historię.
5)
Dialogi/Narracja 10/10
Tu
również nie mam najmniejszych wątpliwości. Dialogi w Twoim opowiadaniu są
istnym mistrzostwem. To przede wszystkim one sprawiają, że historia wydaje się
taka prawdziwa. Do tego każda rozmowa Jacka i Catherine wydaje się dokładnie
przez Ciebie przemyślana pod każdym aspektem. Nie zdarzały się niepotrzebne dialogi,
które miałyby służyć jedynie jako zapchajdziury. Każda rozmowa, która pojawiała
się w opowiadaniu, miała swój cel i skutki.
6) Styl 4/4
Nie
trzeba znać fabuły ani zagłębiać się w opowiadanie, żeby już po paru linijkach
któregokolwiek z rozdziałów zorientować się, że piszesz romans. Styl masz
typowy dla tego gatunku. To samo można powiedzieć o jednowątkowości, o której
już pisałam, czy sposobie prowadzenia akcji. Dlatego dostajesz tutaj maksimum
punktów – może to nie jest Twój własny styl, ale niewątpliwie łatwo się czyta i
należą Ci się za to cztery punkty.
7) Oryginalność 4/10
Tutaj,
choćbym nie wiem, jak bardzo chciała, nie mogę przyznać więcej. Już po kilku
pierwszych rozdziałach zauważyłam podobieństwo do Grey’a, a później było już
tylko gorzej. W Twoim opowiadaniu nie ma niestety nic, co zaskoczyłoby
czytelnika. Fakt, czyta się łatwo i szybko, jak większość romansów, ale w Twoim
tekście nie znalazłam nic oryginalnego. Miałam wrażenie, jakbym o każdym
najmniejszym wątku już gdzieś czytała. Opowiadanie jak każde inne i niestety
nie mogę powiedzieć o nim nic więcej. Romansidło na deszczowy wieczór i tyle.
Poprawność 14/20
Prolog
Gdy
miała zaledwie pięć lat mama dziewczyny bez żadnego pożegnania zostawiła ją u
dziadków(…) – Gdy dziewczyna miała zaledwie pięć lat,
mama bez żadnego pożegnania zostawiła ją u dziadków i dalsza część zdania
już normalnie.
Wiedziała,
że jeśli nie znajdzie pracy w stolicy stanu Georgia (przecinek)
będzie musiała wrócić do rodzinnej posiadłości.
Zaraz
po otrzymaniu wiadomości od dwóch redakcji, które wyraziły chęć spotkania się z
Catherine na rozmowie kwalifikacyjnej (przecinek)
dziewczyna niemalże natychmiast pojawiła się w Atlancie.
Jednak,
wiedziała, że Harrison ma całkowitą rację. – Bez pierwszego
przecinka.
Nawet
teraz zgodziła się na to wyjście tylko dlatego, że Dan chciał oblać jej sukces,
jakim było znalezienie pracy w tak krótkim czasie.
– Zrezygnowałabym z tej ostatniej części zdania (po ostatnim przecinku, od
słowa jakim). Czytelnicy nie są głupi, dodadzą sobie, jaki sukces chciał
oblać Dan. Nie musisz im tak wszystkiego tłumaczyć.
Gdy
tylko barman podał jej zamówionego drinka i przyjął za niego pieniądze (przecinek) dziewczyna odwróciła się szybkim ruchem,
niespodziewanie wpadając na coś twardego.
Jak
to możliwie, że zjawia się jakiś facet, a barman przylatuje niczym potulny
piesek podczas, gdy Catherine musiała nastać się w kolejce?
– Przecinek powinien znaleźć się przed całym wyrażeniem (przed podczas)
a nie przed gdy.
Rozdział
5
Oczywiście,
to dość zrozumiałe, kiedy pochłonięty pracą nie zwracasz uwagi na nic
innego. – Pochłonięta, bo piszesz w tym przypadku o Cath.
Ostatnie
dni spędziła głównie za biurkiem w pracy, bądź w salonie na kanapie. – Bez przecinka przed bądź.
Wciąż
mieszkała u Daniela Madsa i Lily Harrison, a jako, że w mieszkaniu znajdowały
się jedynie dwie sypialnie, była zmuszona spać na kanapie. – Bez przecinka przed że. Zwrotów jako że,
mimo że, pomimo że, podczas gdy nie oddzielamy przecinkiem. Przecinek
stawiamy przed całym wyrażeniem (z wyjątkiem tego przykładu, bo nie możemy
oddzielić przecinkami samej literki a)
Chłopak
już wcześniej proponował podzielenie się z nią łóżkiem (przecinek)
stwierdzając, że przecież Catherine jest tylko przyjaciółką, a jego dziewczyna
ufa mu dostatecznie, by się tym nie przejmować.
W
końcu nawet zajmując salon, czuła się, jak piąte koło u wozu. – Bez przecinka przed jak. W porównaniach
nie używamy przecinka przed jak.
Z
reguły siedziała cicho w salonie, bądź w kuchni (przecinek)
po raz kolejny analizując dokumenty, które przynosiła z biura Lucasa
Greena. – Bez przecinka przed
bądź.
Tym
razem w obawie, że się spóźni (przecinek) sama
zapytała Lily, czy mogłaby ją podrzucić do pracy.
Wszystko
to dlatego, że przed samym pójściem spać (przecinek) Cath
zadzwoniła do swojej babci, stwierdzając, że będzie to idealny czas na krótką
rozmowę.
Nie
dziwne więc, że rano biegała jak szalona po mieszkaniu (przecinek)
szukając swoich rzeczy i szykując się do pracy.
Zresztą,
gdy Jack Brown dzwonił (przecinek) powiedział,
że wystarczy, jak ty to podrzucisz.
Zaraz
po wejściu do budynku zatrzymał ją ochroniarz (przecinek)
pytając o identyfikator, co wprowadziło ją w chwilowe zdezorientowanie.
Okazało
się, że cała procedura objaśniania mężczyźnie, dlatego tu jest (przecinek) była
bezsensowna, gdyż jej nazwisko zostało tego ranka dołączone do listy gości. – dlaczego.
Czując,
że już na starcie zrobiła z siebie wielką idiotkę (przecinek)
przeszła do windy.
Catherine
skinęła jedynie głową (przecinek) nie siląc się
na żadną bardziej rozbudowaną odpowiedź.
Nie
czekając już ani sekundy dłużej (przecinek) skierowała
się odpowiednim korytarzem, a gdy dostrzegła wielkie drzwi, a w ich pobliżu
masywne biurko, wiedziała, że dobrze trafiła.
powiedziała,
zwracając na siebie uwagę rudowłosej kobiety (przecinek)
siedzącej za blatem biurka.
Sekretarka
momentalnie podniosła swoje zielone oczy (przecinek) posyłając
Cath ciepły uśmiech.
Powiedział,
że jak tylko się pani pojawi (przecinek) mam
odesłać panią prosto do niego.
Dziewczyna
momentalnie otworzyła szerzej drzwi (przecinek) robiąc
miejsce dla Catherine.
oznajmił
Jack (przecinek) wstając zza swojego biurka i
robiąc kilka kroków w stronę kobiet.
Jeśli
się nie mylę (przecinek) miałam zostawić panu
jedynie te dokumenty.
Jack
zwrócił się w stronę swojej asystentki (przecinek) uśmiechając
się do niej ciepło.
Jednak,
są też tacy ludzie, którzy jednym spojrzeniem sprawiają, że zaczynamy gubić się
we własnych myślach. –
Bez pierwszego przecinka.
powtórzyła
(przecinek) mrugając nieprzytomnie oczyma.
Cath
uniosła wysoko brwi (przecinek) zdecydowanie
zaskoczona takim zwrotem akcji.
Odkąd
pamiętała, raczej zatrzymywała swoje zdanie dla siebie i zamiast je
rozpowszechniać (przecinek) kiwała głową na
pomysły innych.
Tymczasem,
nie pierwszy raz przy Jacku Brownie (przecinek) zbierała
się w niej niesamowita odwaga na powiedzenie kilku odważnych słów głośno.
odpowiedział
spokojnym głosem Jack (przecinek) wciąż wygodnie
usadowiony na swoim fotelu.
Catherine
jednak zbyt oszołomiona wyznaniem Browna (przecinek)
i nie była w stanie zwrócić na nic
innego uwagi. – Bez i, a
zamiast tego przecinek w tym samym miejscu.
Gdy
Cole zapytała, czy dodać do jej kawy śmietanki (przecinek)
jedynie skinęła głową, nie mogąc wypowiedzieć żadnego sensownego zdania. – Cloe.
Niezdolna
do jakiejkolwiek odpowiedzi (przecinek) oparła
się na fotelu (przecinek) wpatrując w mężczyznę
z niedowierzaniem.
Pytanie,
jak każde inne. – Bez przecinka.
Nabrała
głośno powietrza (przecinek) zdając sobie
sprawę, że jest w pułapce.
Rozdział
17
Z
drugiej strony, dlaczego miałaby nie obwiniać o to Jack’a Browna? – Jacka. Ten błąd pojawia się nagminnie,
ale nie wypisywałam go za każdym razem. Jacka piszemy bez apostrofu. To samo w
pozostałych przypadkach – Jacka, Jackowi, z Jackiem, o Jacku. Tutaj masz na to
zasadę – link.
Nie
była pewna, jak uda jej się to zrealizować, ale jak wiadomo, żeby przejść do
realizacji planu (przecinek) musiała najpierw
się z nim spotkać.
Brown nie wydawał się być w na najlepszym nastroju, kiedy odebrałem
od niego telefon. – Bez na.
Mimo, że Catherine nie miała
jakoś szczególnie pokaźnych piersi, które zapewne byłyby wielbione przez
mężczyzn, ta sukienka sprawiła, że wyglądały naprawdę dobrze.
– Bez pierwszego przecinka. Pisałam już o tym powyżej.
kiedy mogli iść na całość (przecinek) postanowił
odebrać telefon.
powiedział Nathan (przecinek) podchodząc do
niej z szerokim uśmiechem na twarzy.
W sumie, Green oświadczając jej,
że ma dostarczyć te dokumenty Brownowi (przecinek) nie sprecyzował któremu.
Cath, wiąż nie rozumiejąc tego, co właśnie się wydarzyło, pokiwała
jedynie głową, by zaraz potem przejść za Brownem do jego gabinetu.
– wciąż.
Jako, że zaschło Catherine w
gardle, dziewczyna wstała z fotela z zamiarem zabrania jednej z filiżanek,
jednak nim zdążyła się zorientować w sytuacji (przecinek) była już w ramionach Jack'a. – Bez pierwszego
przecinka, ponownie – już o tym pisałam. I oczywiście Jacka.
Pragnę cię i twojego ciała – ciebie.
Pali się, czy co? – Bez przecinka.
Catherine uśmiechnęła się
łobuzerko, po czym spojrzała na swoje przyjaciółki, by po chwili powiedzieć,
coś, czego dawna Catherine Jones w życiu by nie powiedziała
– bez przecinka przed coś.
Rozdział
27
Zaraz w takim razie podobam do stołu.
– podam.
Jak się okazało (przecinek) bagaż Catherine
już tam czekał.
- A gdzie moja torba? – zapytał
Jack, szukając wzrokiem swojego bagażu.
Zainteresowało to także Catherine,
która również zaczęła się rozglądać.
- Może jeszcze stoi na dole –
powiedziała (przecinek) wzruszając
ramionami. – Przyniesiemy go
później. – Jack w swojej wypowiedzi mówił o torbie, więc
Cath powinna odpowiedzieć Przyniesiemy ją później.
Jack również się uśmiechnął,
jednak nie był to szery uśmiech,
gdyż wciąż próbował przetrawić otrzymane informacje. – szczery.
Ach, mówiłam ci, że mój dziadek
jest zza miłowania myśliwym.
Strzelba wisi tuż nad jego łóżkiem. – z zamiłowania.
Jak
widać powyżej, największy problem masz z przecinkami. Szczególnie w jednym
przypadku – zaczynasz się gubić, gdy w zdaniu pojawia się imiesłów
przysłówkowy. Dlatego polecam poczytać sobie więcej tutaj – klik
– szczególnie podpunkt g.
Tych
nieszczęsnych przecinków momentami brakuje naprawdę dużo i gdyby nie znacząca
poprawa w nowszych rozdziałach (to chyba widać po długości listy błędów,
prawda?), musiałabym zabrać Ci więcej punktów. Gratuluję jednak poprawy, bo
widać, że ciągle nad sobą pracujesz. To się ceni.
Punkty dodatkowe 2/5
Takie
dwa dodatkowe punkty ode mnie, za poprawianie nastroju i umilanie dni w pracy,
kiedy to czytałam Twojej opowiadanie. Poględziłam sobie, że romans
przewidywalny, że jak każdy inny, że nic się nie dzieje i tylko ciągle się sobą
zachwycają. Ale kto z nas nie lubi się czasem oderwać od poważnych, głębokich
powieści i przeczytać lekki, przyjemny romans?
Podsumowanie
Myślę,
że wszystko co miałam napisać, napisałam już powyżej. Nie mam wielu zastrzeżeń –
popracuj nad bohaterami i opisami. Warto byłoby też wprowadzić wątek, który
sprawi, że akcja będzie bardziej dynamiczna. Bo na razie jest tylko romans, poza
którym świata nie widzisz. Może dobrze byłoby pomyśleć o czymś nowym? Poza tym
nadal pracuj nad przecinkami i… może daruj sobie prośby o komentarze? Rozumiem,
że to miło zbierać tyle opinii pod opowiadaniem, ale zagrywki typu 40 komentarzy i dam rozdział kojarzą się
raczej z opowiadaniami niskich lotów i są dziecinadą. Dlatego czasem warto
ugryźć się w klawiaturę i czegoś nie napisać.
Ilość zdobytych punktów:
72 punkty, czyli Średniak
(Dobry – 4)
Na koniec przepraszam Cię za zwłokę. Obiecywałam ocenę
jeszcze w lipcu, ale te wakacje tak mnie rozleniwiły, że kompletnie nie mogłam się
zmobilizować do pisania. Mam jednak nadzieję, że warto było czekać.
Ściskam,
Dla mnie bardzo dobrze napisana ocena (moja mistrzyni xD). Czyta się ją niezwykle płynnie. Wiesz, o czym chcesz napisać, i dajesz autorce sporo rad. Znalazłam tylko kilka zgrzytów:
OdpowiedzUsuń,,Czyli muszę powiedzieć, że fragment, który cytowałam kilka linijek wyżej, jest jeszcze bardziej niezrozumiały(,) niż wydawał mi się na początku'' — tu przed ,,niż’’ powinnaś wstawić przecinek, gdyż druga część zdania zawiera orzeczenie.
,,Rozmowa pomiędzy szefostwem Cath, a inwestorami'' — tu z kolei moim zdaniem nie powinno być przecinka, bo użyłaś ,,a’’ do połączenia dwóch wyrazów.
Zauważyłam też, że w oryginalności przyznałaś nie najgorszą ilość punktów, a mówiłaś, że w tekście nie znalazłaś nic zaskakującego. Trochę mnie to zaskoczyło, ale w końcu to Ty czytałaś tamto opowiadanie ;) Poza tym wszystko jest świetnie.
Och, że mam problem z dawaniem punktów to chyba wiadomo nie od dziś, prawda? xd ale wydawało mi się, że autorka właśnie na tyle zasługuje... Cóż, nie punkty są tutaj najważniejsze, czyż nie? :>
UsuńBłędy już poprawiam, dziękuję za wytknięcie ;)
Zawsze się zastanawiałam, jak Ty to robisz, hope, że tak często publikujesz oceny. Na dodatek długie i wyczerpujące. Podziwiać tylko.
OdpowiedzUsuńWspółczuje Ci, bo dość dużo musiałaś pisać "(przecinek).
___
Kwestia dobrej organizacji ;) czym więcej mam do zrobienia, tym szybciej mi to idzie :>
UsuńZdecydowanie warto było czekać. Czytałam w wielkim skupieniu i z pewnością lada dzień wezmę się za poprawianie tych wszystkich błędów. Cóż mogę powiedzieć? Zdaje się, że w zupełności się z Tobą zgadzam i bez wątpienia popracuję nad opisami i bohaterami. Mam nadzieję, że już niedługo w moim opowiadaniu da się zauważyć diametralną zmianę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za ocenę mojego opowiadania. Wiedz, że z pewnością wezmę sobie wszystkie Twoje rady do serca.
Cieszę się, że mogłam pomóc i nie zawiodłam. Opowiadanie z pewnością będę czytać, więc chętnie wypowiem się jeszcze kiedyś w komentarzu na Twoim blogu o postępach, jakie poczyniłaś ^^
UsuńŚciskam,