środa, 21 sierpnia 2013

[54] drumming-songs.blogspot.com



Adres bloga: drumming-songs
Oceniająca: hope
Autor: Catherine
Ocena: Standardowa


Okładka 5/5

Jestem zwolenniczką polskich adresów, jednak Twój blog jest prawdopodobnie pierwszym w mojej karierze, którego nazwa brzmi zdecydowanie lepiej po angielsku niż w naszym ojczystym języku. Adres nie zdradza nic konkretnego, ale zachęca to zajrzenia i jest chwytliwy – szybko go zapamiętałam i raczej nie mam problemów z napisaniem go bezbłędnie.
Sweeter than heaven and hotter than hell… - Nie brzmi zbyt ckliwie, ale od razu widać, że będę mieć do czynienia z romansem. Można powiedzieć, że dwa w jednym.
Nie przedłużając – nie mam się do czego przyczepić, wszystko ładnie współgra, więc oczywiście maksimum punktów.


Grafika 8/10

Na dobrą sprawę nie ma na blogu nic, a mimo wszystko szablon mnie strasznie urzekł. Jesteś świetnym przykładem na to, że grafika wcale nie musi być nie wiadomo jaka, żeby przyciągnąć czytelnika. Myślę, że to właśnie odmienny wygląd Twojego bloga sprawił, że od razu go zapamiętałam – nie adres, nie belka, ale właśnie ten napis …and then I met you, z tym krwawym you na końcu. Wcale nie trzeba umieć robić skomplikowanych szablonów, żeby pokazać coś pięknego. Moje gratulacje.
Jedyne, co psuje mi całą estetykę na stronie to sonda po prawej stronie. Z tego co pamiętam, wcześniej jej tu nie było. Dlatego proponowałabym przenieść spis treści na oddzielną stronę i link umieścić w menu, a na jego miejsce wcisnąć sondę. Chociaż natłok informacji na dole psuje dobre wrażenie, rozumiem, że wszystko tam jest niezbędne, a nie bardzo jest gdzie to przenieść przy tym szablonie. Dlatego odejmuję tylko dwa punkty za sondę, która niepotrzebnie jest na górze (szczególnie, że naprawdę dużo czasu zostało do jej końca) i menu, które niepotrzebnie wprowadza jeszcze większy chaos na dole strony.
Jeśli chodzi o podstronę Autorka (bo w sumie tylko ta podlega ocenie).
Jestem osiemnastoletnią uczennicą liceum z głową pełną marzeń i wciąż próbuję odnaleźć swoje miejsce na tym świecie(…) – na twoim miejscu wyrzuciłabym to i, postawiła tam przecinek i próbuję zamieniła na próbującą. Ewentualnie po marzeń postawiłabym kropkę i dalej pociągnęła to już tak jak jest, ale w nowym zdaniu.
Oprócz tego jednego błędu – albo raczej niedociągnięcia – wszystko jest w porządku. A tak między nami dodam, że też kocham się skrycie we wszystkich czarnych charakterach.


Treść 43/60

EDIT: W ocenie nie biorę pod uwagę dwóch najnowszych rozdziałów (29,30), ponieważ pojawiły się one, gdy zamknęłam już ocenę treści.

Powiem szczerze, że ciężko mi się zdefiniować. Na pewno spodziewałam się czegoś więcej. Przede wszystkim drażniły mnie krótkie, rozbite opisy, które raczej przypominały sprawozdanie. Na Twoim miejscu skupiłabym się przynajmniej na jedynym, konkretnym fakcie i trochę go rozwinęła. Chociażby kwestia rodziców Catherine. Wspomniałaś (tu podkreślę – jedynie wspomniałaś, a powinnaś bardziej to opisać) o matce głównej bohaterki, napisałaś, że zostawiła ją u dziadków, ale nigdzie nie pojawiło się nic o ojcu. Też ich zostawił? A może nie żyje? Jest narkomanem? Może nawet matka dziewczyny nie wie, kim on jest? A może jest po prostu zbyt zapracowany, żeby zająć się niechcianym dzieckiem? Możliwości jest mnóstwo i niestety pozostaje mi się tylko domyślać, która z nich jest najbliższa prawdy.
Zmyliła mnie ta nagła zmiana miejsca w połowie prologu. Poza tym mało zachęcił mnie ten suchy opis dwudziestu trzech lat życia Catherine, zawarty zaledwie w kilku zdaniach. Może warto byłoby pomyśleć o lekkiej modyfikacji? Chociażby – dlaczego nie możesz opisać historii, ostatnich lat życia Catherine i powodów, dla których znalazła się w Atlancie w formie jej przemyśleń podczas sączenia drinka w barze? Może to i oklepany motyw, ale na pewno bardziej przystępny niż to suche sprawozdanie z przeniesienia się do Atlanty.
Nie za szybko wprowadzasz wątek romantyczny? Rozumiem, że piszesz romans, ale poczekałabym z tym przynajmniej rozdział albo dwa. Poza tym reakcja Catherine wydała mi się bardzo nienaturalna. Samo to, że Lily nazwała Cath szarą myszką, nie zmieni jej w bestię w kilka chwil. Żeby taka przemiana była naturalna, musi trwać i postępować w normalnym tempie, a nie z sekundy na sekundę.
W pierwszym rozdziale kilkakrotnie używasz słowa szatynka. Jednak nie wspomniałaś do tej pory, jakiego koloru są włosy Cath. Trochę to dezorientujące, bo cały czas czytam szatynka i nie jestem pewna, o jakiej szatynce mowa. O Lily czy o Catherine? Lepiej używaj imion, nazwisk. Określeń dotyczących koloru włosów czy oczu staraj się raczej unikać.
Zauważyłam to już w prologu, ale dopiero teraz staje się to nagminne. Mam na myśli marginesy, które dziwnie Ci się rozjeżdżają. Raz są nienaturalnie duże, innym razem sprawiają wrażenie, jakby po prostu wkradła Ci się tam niepotrzebnie spacja. Popracuj nad tym, bo nie wygląda to estetycznie i blog sprawia przez to wrażenie niedopracowanego, niechlujnego.
Przechodząc do samej treści. Rozdział pierwszy czytało mi się zdecydowanie lepiej niż prolog. Wydawał mi się bardziej przemyślany i rozplanowany. Przedstawiłaś szczegółowo relacje Cath-Lily, zapoznałaś nas z początkami Jones w nowym mieście, w nowej pracy. Mam nadzieję, że będzie tak dalej, bo na prologu się mocno zawiodłam. Po przeczytaniu kolejnej części stwierdzam, że początek napisałaś jakby od niechcenia. Sprawia on wrażenie, jakbyś sama nie była zainteresowana tym, co piszesz i wstawiła to tylko po to, żeby jakoś tam zacząć. Niech czytelnicy widzą, jaką radość czerpiesz z pisania! Wtedy i oni będą ją czerpać z czytania.
Prolog zdecydowanie do poprawy i będę się przy tym upierać do samego końca.
Myślałam, że będzie dobrze, a Ty mi namieszałaś w samej końcówce. Co prawda już w momencie, gdy Lucas przedstawiał Cath prezesa firmy, a ona podsumowała go jako dziwnie znajomego, domyśliłam się, że będzie to facet z baru. Nie rozumiem jednak tego fragmentu:

Gdy tylko się od siebie oddalili poprawiła czarną sukienkę, którą dzisiejszego ranka założyła za namową Lily. Chwilę później zostali odprowadzeni do stolika, przy którym jak się okazało, czekało już dwóch mężczyzn.
Catherine z wrażenia przystanęła. Już wiedziała, kogo Nathan jej przypominał.
Przy stole siedział niezwykle przystojny mężczyzna, a jego wzrok momentalnie odnalazł szczupłą sylwetkę Catherine.
To był on.
Facet z baru.

Przede wszystkim przecinek przed poprawiła.
Ale od początku. Piszesz o dwóch mężczyznach, którzy czekali przy stoliku. Potem o tym, że Catherine z wrażenie przystanęła, bo nagle zdała sobie sprawę, kim jest Nathan. A potem znów o przystojnym mężczyźnie przy stoliku. I przez to w momencie, kiedy widzę zdanie To był on to głupieję i nie wiem, o którego „onego” Ci chodzi. Znaczy teoretycznie wiem, ale nie wynika to z Twojego tekstu, chociaż powinno. Dlatego polecam Ci skupić się albo na jednym, albo na drugim. Ewentualnie najpierw zająć się opisem mężczyzn przy stoliku, jeśli jest to tak znaczące dla fabuły, a dopiero potem pozwolić Catherine domyślić się, kim jest Nathan.
Najpierw uwaga techniczna dotycząca drugiego rozdziału – w tytułach nie stawiamy kropek na końcu. Znak zapytania, wykrzyknik, wielokropek – owszem, ale kropki nie.
O, jednak się pomyliłam. To nie Nathan jest facetem z baru, a jeden z inwestorów. Czyli muszę powiedzieć, że fragment, który cytowałam kilka linijek wyżej, jest jeszcze bardziej niezrozumiały, niż wydawał mi się na początku. Musisz koniecznie coś z tym zrobić. Szczególnie, że poprawki nie wpłyną w żaden sposób na fabułę, a przy tym ich wprowadzenie nie zajmie Ci dużo czasu.
Rozmowa pomiędzy szefostwem Cath a inwestorami potoczyła się naturalnie, ale bardzo szybko. Trochę zabrakło mi tego, żebyś spróbowała rozwinąć wątek firmy. Rozumiem, że to romans i wolałabyś skupić się na opisie obecnego przedmiotu westchnień Jones, ale zwykłe wątki obyczajowe też są wskazane. To ubarwi Twoje opowiadanie.
Po przeczytaniu większości trzeciego rozdziału, chciałam napisać, że oprócz stylu, który niewątpliwie masz i który jest bardzo typowy dla romansów, wieje też pewną przewidywalnością. Opisy wzajemnego zachwytu nad sobą Catherine i Jacka sugerowały, że oboje są chętni na spotkanie i prawdopodobnie się takowe odbędzie w najbliższym czasie. Mile mnie jednak zaskoczyłaś, bo mimo uporczywości pana Browna, Cath wydaje się nieugięta. Mam nadzieję, że pozostanie przy takim nastawieniu jeszcze przez jakiś czas, bo to wywołuje u czytelnika niepewność. Nawet jeśli wszyscy wiedzą, że na spotkanie i tak da się w końcu namówić.
Po przeczytaniu kolejnych trzech rozdziałów mogę dodać jedynie, że niesamowicie zgrabnie przeprowadzasz dialogi. Są naturalne i dobrze się je czyta. Niestety, jak do tej pory, historia jest strasznie przewidywalna i nie różni się niczym od każdego innego romansu. Przez pierwsze sześć części przebrnęłam szybko i przyjemnie, ale niczym mnie nie zaskoczyłaś i nie czuję potrzeby przeczytania więcej. Niełatwo napisać porywający romans, ale nie powinnaś poddawać się na starcie, trzymając się utartych schematów. Mam nadzieję, że wraz z postępem akcji, ruszysz z kopyta i czymś mnie mocno zaskoczysz, żebym nie musiała więcej narzekać na brak oryginalności.
Czasami jest nam trudno zapanować nad emocjami. Przychodzi taki moment, że wybuchamy, wyrzucamy z siebie słowa nim zdążymy je w ogóle przemyśleć. Działamy pod wpływem impulsu. Pleciemy, co nam ślina na język przyniesie dając ponieść się pierwszemu lepszemu osądowi. Ulegamy myślom, które wydają nam się w danej sekundzie całkowicie uzasadnione. Tu należałoby zapewne zaznaczyć, że Catherine takie sytuacje zdarzały się naprawdę często, bowiem należała do impulsywnych osób.
Strasznie zmylił mnie ten fragment. Jest to początek dziewiątego rozdziału, kiedy Cath bezpodstawnie naskakuje na dziewczynę Dana. Normalnie nie byłoby w tym nic dziwnego, ale czytając to, co zacytowałam powyżej, miałam wrażenie, że mówisz o całkiem innej bohaterce. Wcześniej pisałaś (rozdział, może dwa temu), że Catherine, nawet jeśli ma inne zdanie, woli je zachować dla siebie. Tylko przy Jacku stawała się inna. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że po zobaczeniu jego asystentki Cath nie wytrzymała, ale skąd od razu stwierdzenie, że zawsze jest taka impulsywna? Przemyślenia, które zazwyczaj umieszczasz na początku każdego rozdziału wychodzą Ci naprawdę dobrze i powinnaś trzymać się tego pomysłu, bo przyjemnie wprowadzają w treść danej części, ale nie możesz wypisywać tam rzeczy, które kompletnie nie mają odzwierciedlenia w opowiadaniu. Nie możesz napisać, że bohaterka jest często impulsywna, bo tak. Pokaż to w jej zachowaniu. Jak dotąd nie zauważyłam, żeby Catherine często zdarzały się takie wybuchy złości czy szczerości. Wydaje się raczej skrytą i cichą osobą. Nie będę wymieniać poszczególnych przykładów, bo widać to w każdym rozdziale. A skoro wykreowałaś ją na taką zrównoważoną, spokojna osobę – przy tym pozostań. Albo przynajmniej nie pisz, że takie sytuacje zdarzają jej się często.
Po dziesięciu rozdziałach okazuje się, że Cath broni się przed zalotami Jacka nie dlatego, że uważa ich związek za niemający przyszłości, ale dlatego, że coś z przeszłości jej na to nie pozwala. Fakt ten wydaje się bardzo znaczący dla opowiadania, dlatego zastanawiam się, dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałaś. W przemyśleniach Cath zawsze wyjaśniałaś, że dziewczyna po prostu nie widzi sensu w dalszej znajomości z Brownem. Skoro nie chodziło o to, tylko o problemy z przeszłości, powinnaś przynajmniej mimochodem o tym wspomnieć, prawda? A Ty piszesz o tym nagle w dziesiątym rozdziale, jakby od początku taki powód odpychania Jacka był oczywistością. Co najlepsze – nawet sam Jack zdaje sobie z tego sprawę. A skąd może to wiedzieć skoro Cath o tym nawet nie myśli?
W dwunastce zauważyłam jeden poważny błąd.
- To moja bratanica – wyjaśnił po chwili zwłoki, nieco niepewnym głosem. (…) Ale siostrzenica? Kto by pomyślał.
Bratanica i siostrzenica to nie to samo, nie możesz tych słów traktować jako synonimy. Bratanica to córka brata, tak jak jest to w tym przypadku, natomiast siostrzenica to córka siostry. Pamiętaj o tym następnym razem i szybko popraw ten błąd.
Po przeczytaniu prawie połowy opowiadania zauważyłam, że bardzo ograniczasz opisy. Początkowo nie zwróciłam na to aż takiej uwagi, ponieważ cały czas skupiasz się na emocjach, odczuciach i wyglądzie bohaterów – stąd wizualnie wydawać by się mogło, że opisów nie brakuje. Jednak po głębszym zastanowieniu zdałam sobie sprawę, że bardzo nieliczne i krótkie są opisy pomieszczeń oraz stanu bohaterów. Nie piszesz o ich mimice, ruchach. Przy dialogach występują tylko suche powiedziała, zapytała, uśmiechnął się itd. Przydałoby się coś więcej, co zasugerowałoby nam, w jakim tonie bohater wypowiada swoją kwestię. Dzięki temu lepiej można byłoby wczuć się w sytuację i nastrój opowiadania. Zdarza Ci się również pominąć kwestię ruchu bohaterów. Piszesz o tym, że jadą samochodem, a chwilę później już są pod mieszkaniem. Jednak nigdzie o tym nie wspominasz – jakbyś wyobraziła sobie to wszystko dokładnie, ale zapomniała o tym napisać. Pilnuj tego, bo dezorientujesz czytelnika i popełniasz poważny błąd.
Podobało mi się, jak w rozdziale piętnastym ożywiłaś Cath. W końcu zaczęła się buntować, walczyć o swoje i mówić otwarcie,  co myśli. Teraz była impulsywna i tym razem pokazałaś to poprzez jej czyny, a nie tylko suche informacje. Za to dostajesz ogromnego plusa.
W rozdziale siedemnastym po raz pierwszy stworzyłaś podłoże do sceny erotycznej pomiędzy Jackiem i Catherine. Wyszło Ci to bardzo zgrabnie, bo czytało się z ciekawością i zapartym tchem, zastanawiając się, jak daleko się posuną. Było jednak jedno określenie, na które parsknęłam śmiechem i które całkowicie wybiło mnie z tego przyjemnego nastroju, który stworzyłaś w opowiadaniu. Chodzi mi o badał moją płeć, podczas gdy Jack trzymał jej rękę w majtkach. Koniecznie to czymś zastąp, bo brzmi komicznie i kompletnie nie pasuje do atmosfery opowiadania.
Jeszcze jeden szczegół poważnie mnie zastanowił. Catherine siedziała w pracy, Lucas poprosił ją o zawiezienie dokumentów do Browna, ona to zrobiła, a potem do firmy już nie wróciła. Czemu? Rozumiem, że Green jest wyrozumiały, a Jack jako inwestor może ingerować w takie sprawy, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że Brown dzwoni do biura Cath i oświadcza, że kobieta nie wróci już do pracy, bo poszła na wycieczkę do parku z nim i z dziećmi. Który szef by na to poszedł? Druga sprawa, że nawet nie tłumaczysz tego, jak Catherine udało się zwolnić z pracy. Po prostu wyszła, nie wróciła i nawet się tym nie przejęła. Ba! Nawet przez myśl jej nie przeszło, że powinna się odezwać i wytłumaczyć sytuację. Czy za takie rzeczy nie powinno się wylecieć z pracy? Albo przynajmniej dostać upomnienie? Cath, z tego co pamiętam, nadal jest na okresie próbnym w firmie, więc powinna już dawno porządnie oberwać po uszach za takie zachowanie.
Zdecydowanie poprawiłaś mi na resztę dnia humor dziewiętnastym rozdziałem. Gdybym nie siedziała w pracy, to pewnie śmiałabym się w głos z desperacji Cath pod koniec rozdziału. A jej ostatnie zdanie było jak wisienka na torcie. Jednak moją uwagę zwróciło coś jeszcze – mimo że przez cały rozdział umiejętnie lawirowałaś pomiędzy śmiałym słownictwem a romantyczną atmosferą i bałam się, że scena seksu wyjdzie Ci jak każda inna, jak w każdym innym romansie, Ty mnie bardzo miło zaskoczyłaś. Wspomnienie o prezerwatywie, wrócenie do takiej przyziemności dało Twojemu opowiadaniu coś bardzo oryginalnego. Zazwyczaj autorzy unikają takich śmiałych powrotów do rzeczywistości, nie zajmują się takimi przyziemnymi sprawami, bo to przecież opowiadanie – co im za różnica czy z gumką czy bez gumki? Ty jednak o tym nie zapominasz i dodajesz sytuacji czegoś realnego. I powiem Ci, że zazwyczaj, gdy czytam takie sceny uniesień na blogach czy w książkach, myślę tylko o tym, że jest to pięknie opisane, ale nigdy nie będzie miało miejsca, a żadna kobieta poza bohaterką tego nie doświadczy. Ty jednak opisałaś wszystko tak, że naprawdę można uwierzyć w tak niesamowity seks.
Najpierw mały błąd – w rozdziale dwudziestym czwartym piszesz, że Catherine przyszła zaprosić Browna na kolację, natomiast we wcześniejszej części mówiła o obiedzie. Rozumiem, że to zwykłe niedopatrzenie spowodowane prawdopodobnie dużym odstępem czasowym pomiędzy jednym a drugim rozdziałem, ale warto byłoby to zmienić.
Dwudziestkę czwórkę rozpoczynasz od monologu Meredith z Chirurgów, ale mimo cudzysłowu nigdzie nie piszesz, czyje to są słowa. Dlatego warto na końcu rozdziału, chociaż drobnym druczkiem dopisać, kto wypowiedział te słowa. Niemniej jednak fragment bardzo dobrze dobrany do rozdziału.
Podoba mi się jak dajesz i zabierasz kontrolę zarówno Jackowi jak i Cath. Zaskoczyłaś mnie niezwykle wybuchem Catherine i tym, że w końcu przyznała, dlaczego nie chce angażować się w związek. Ciekawa jestem, jak dalej będzie to przebiegało, bo wzięcie Jacka na wesele jako swojego chłopaka to dosyć poważny krok, prawda?
Masz bardzo subtelne i wyważone poczucie humoru. Niezwykle przyjemnie czyta się humorystyczne wstawki w twoim wykonaniu, bo sprawiasz wrażenie, jakbyś zawsze wiedziała, co akurat należy zrobić czy powiedzieć. Domyślam się, że Twoje opowiadanie ma tylu czytelników przede wszystkim dlatego, że jest naturalne i kompletnie niewymuszone. Każdy rozdział wydaje się być pisany od serca i z wielką przyjemnością, dlatego też z wielką przyjemnością każdy się czyta. I powiem szczerze, że w życiu bym nie przypuszczała, że tak się wciągnę w Twoją historię. Szczególnie po prologu, który mnie wcześniej zniechęcił. Jeszcze co do poczucia humoru – chodzi mi przede wszystkim o wszystkie sytuacje William-Jack, z których naprawdę można się uśmiać.
Jack patrzył na Cath z udawaną powagą. Przez cały ten czas próbował trzymać swój humor w rydzach i nie roześmiać się w momencie, kiedy Catherine zdawała się przeżywać największy modowy koszmar swojego życia. - trzymać coś w ryzach, nie w rydzach.
Końcówka ostatniego rozdziału kompletnie zwaliłaś mnie z nóg! Nigdy nie pomyślałabym, że tak zakończy się ich bezwstydny wypad do lasku. W sumie kiedy napisałaś, że Catherine w tamtej chwili nie wiedziała jeszcze, jak bardzo pożałuje  wyjścia z wesela, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Zdecydowanie zostawiłaś po sobie ogromny niedosyt i przy okazji zyskałaś nową czytelniczkę.


1) Fabuła/Wątki 7/10

Opowiadanie o Cath jest raczej historią jednowątkową, bo mimo pracy, przyjaciół i rodziny zarówno Cath, jak i Jacka – opowiadasz tylko o ich związku. Brakuje czasem rozwinięcia, rozbudowania innego wątku niż tylko tej dwójki. Cały czas oczekiwałam na pojawienie się czegoś, co odwróciłoby trochę uwagę od zapatrzenia Cath w Browna – z wzajemnością oczywiście. Nie każę Ci, rzecz jasna, pisać odrębnej historii o Lily i jej przygodach (chociaż to mogłoby być ciekawe) czy Danielu i jego narzeczonej, ale rozwiń przynajmniej wątki dotyczące bezpośrednio Jones i Jacka. Widać oboje skrywają wiele ciekawych tajemnic, ale Ty je uparcie bagatelizujesz i ciągle zaledwie o nich wspominasz. Opowiadanie na tym nie ucierpi, jeśli na chwilę oderwiesz się od tematu miłości. Wręcz przeciwnie – może tylko zyskać. Pisałam o tym już wcześniej, ale wspomnę jeszcze raz – nie bój się wątków obyczajowych, które są niezwiązane z romansem. Takie fragmenty też, oczywiście dobrze napisane, są ciekawe.
Czas Cię jednak trochę pochwalić. Bo mimo wszystkiego, co napisałam powyżej, w tej jednowątkowości ani przez chwilę nie byłaś nudna. Początek był dość przewidywalny i zwracałam na to uwagę kilka razy, ale i tak czytało się go szybko i z zapartym tchem – nawet jeśli byłam w stanie przewidzieć, co się zaraz zdarzy. Jednak wraz z postępem historii, zaczęłaś coraz bardziej mnie zaskakiwać i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że w Twoim opowiadaniu jest coś, co sprawia, że ciężko wyrzucić je z pamięci, a ja po kilku dniach czytania czuję się, jakby to wszystko zdarzyło się naprawdę, tuż pod moim nosem.


2) Rozwinięcie akcji 6/6

Tutaj mnie mam żadnych wątpliwości, bo wszystko postępuje tak, jak powinno. Wręcz przez dłuższy czas wstrzymywałaś się ze zbliżeniem Jacka i Cath (zresztą nadal się wstrzymujesz, bo mamy dwudziesty ósmy rozdział, a oni nadal nie są w związku), ale to wszystko działało na Twoją korzyść. Pozostawiasz w czytelnikach pewien niedosyt i zmuszasz do ciągłego oczekiwania, jak to się dalej potoczy. Dzięki temu wciąż do Ciebie wracają, coraz bardziej zainteresowani. A przy okazji w opowiadaniu pojawia się coś, co odróżnia je od innych romansów – związek nie jest tu taki prosty i nie dochodzi do skutku już po kilku pierwszych rozdziałach. Tak trzymaj, ale też nie przesadź w drugą stronę. Nikt nie lubi za długo czekać. Mówię tu zarówno o Jacku, jak i o Twoich czytelnikach.


3) Świat przedstawiony 6/ 10

Wydaje mi się, że nie ma sensu, żebym powtarzała o opisach to, co napisałam już wcześniej. Przypomnę tylko, że chodzi mi o te nieszczęsne opisy miejsc, których tak nam szczędzisz. A także suche wypowiedzi bohaterów, które nie zdradzają ich emocji podczas wypowiadania słów i mimiki, przez co czasem ciężko wyobrazić sobie ich reakcję.
Jestem jednak pełna podziwu, jak zgrabnie kreujesz nastrój w opowiadaniu. Wszystko wydaje się niezwykle rzeczywiste i przemyślane w każdym szczególe. Emocje bohaterów ukazane są zawsze w czytelny i zrozumiały sposób, bardzo łatwo się z nim utożsamić, dzięki czemu zapadają w pamięć. Sceny seksu i w ogóle wszelkich zbliżeń Cath i Jacka też są bardzo naturalne i mimo że wciąż romantyczne – przy tym także bardzo realne. Znów się powtórzę, ale naprawdę czułam się, jakby to wszystko zdarzyło się naprawdę.


4) Bohaterowie 6/10

Tutaj dałaś mi sporo do myślenia. Bohaterowie co prawda są praktycznie żywcem wyjęci z romansu, ale z bardzo… płytkiego romansu. Niewiele piszesz o ich historii, większość spraw, nawet jak mają duży potencjał, Ty bagatelizujesz, a skupiasz się tylko i wyłącznie na wyglądzie zewnętrznym bohaterów. Zdarzają się wyjątki, kiedy poprzez ich czyny, bardzo umiejętnie pokazujesz, jaka jest Cath czy Jack, ale niestety zdarza się to rzadko i zdecydowanie brakuje mi takich momentów. Twoi bohaterowie wydają się też bardzo mdli – odnoszę często wrażenie, że nie mają własnego zdania, a jedynie dostosowują się do innych bądź danej sytuacji. Tańczą jak im zagrasz, ale przez to odbierasz im realizmu. A szkoda, bo Twój tworek miał naprawdę duży potencjał na ciekawą, niebanalną historię.  


5) Dialogi/Narracja 10/10

Tu również nie mam najmniejszych wątpliwości. Dialogi w Twoim opowiadaniu są istnym mistrzostwem. To przede wszystkim one sprawiają, że historia wydaje się taka prawdziwa. Do tego każda rozmowa Jacka i Catherine wydaje się dokładnie przez Ciebie przemyślana pod każdym aspektem. Nie zdarzały się niepotrzebne dialogi, które miałyby służyć jedynie jako zapchajdziury. Każda rozmowa, która pojawiała się w opowiadaniu, miała swój cel i skutki.


6) Styl 4/4

Nie trzeba znać fabuły ani zagłębiać się w opowiadanie, żeby już po paru linijkach któregokolwiek z rozdziałów zorientować się, że piszesz romans. Styl masz typowy dla tego gatunku. To samo można powiedzieć o jednowątkowości, o której już pisałam, czy sposobie prowadzenia akcji. Dlatego dostajesz tutaj maksimum punktów – może to nie jest Twój własny styl, ale niewątpliwie łatwo się czyta i należą Ci się za to cztery punkty.


7) Oryginalność 4/10

Tutaj, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała, nie mogę przyznać więcej. Już po kilku pierwszych rozdziałach zauważyłam podobieństwo do Grey’a, a później było już tylko gorzej. W Twoim opowiadaniu nie ma niestety nic, co zaskoczyłoby czytelnika. Fakt, czyta się łatwo i szybko, jak większość romansów, ale w Twoim tekście nie znalazłam nic oryginalnego. Miałam wrażenie, jakbym o każdym najmniejszym wątku już gdzieś czytała. Opowiadanie jak każde inne i niestety nie mogę powiedzieć o nim nic więcej. Romansidło na deszczowy wieczór i tyle.


Poprawność 14/20

Prolog

Gdy miała zaledwie pięć lat mama dziewczyny bez żadnego pożegnania zostawiła ją u dziadków(…)Gdy dziewczyna miała zaledwie pięć lat, mama bez żadnego pożegnania zostawiła ją u dziadków i dalsza część zdania już normalnie.
Wiedziała, że jeśli nie znajdzie pracy w stolicy stanu Georgia (przecinek) będzie musiała wrócić do rodzinnej posiadłości.
Zaraz po otrzymaniu wiadomości od dwóch redakcji, które wyraziły chęć spotkania się z Catherine na rozmowie kwalifikacyjnej (przecinek) dziewczyna niemalże natychmiast pojawiła się w Atlancie.
Jednak, wiedziała, że Harrison ma całkowitą rację. – Bez pierwszego przecinka.
Nawet teraz zgodziła się na to wyjście tylko dlatego, że Dan chciał oblać jej sukces, jakim było znalezienie pracy w tak krótkim czasie. – Zrezygnowałabym z tej ostatniej części zdania (po ostatnim przecinku, od słowa jakim). Czytelnicy nie są głupi, dodadzą sobie, jaki sukces chciał oblać Dan. Nie musisz im tak wszystkiego tłumaczyć.
Gdy tylko barman podał jej zamówionego drinka i przyjął za niego pieniądze (przecinek) dziewczyna odwróciła się szybkim ruchem, niespodziewanie wpadając na coś twardego.
Jak to możliwie, że zjawia się jakiś facet, a barman przylatuje niczym potulny piesek podczas, gdy Catherine musiała nastać się w kolejce? – Przecinek powinien znaleźć się przed całym wyrażeniem (przed podczas) a nie przed gdy.


Rozdział 5
Oczywiście, to dość zrozumiałe, kiedy pochłonięty pracą nie zwracasz uwagi na nic innego. – Pochłonięta, bo piszesz w tym przypadku o Cath.
Ostatnie dni spędziła głównie za biurkiem w pracy, bądź w salonie na kanapie. – Bez przecinka przed bądź.
Wciąż mieszkała u Daniela Madsa i Lily Harrison, a jako, że w mieszkaniu znajdowały się jedynie dwie sypialnie, była zmuszona spać na kanapie. – Bez przecinka przed że. Zwrotów jako że, mimo że, pomimo że, podczas gdy nie oddzielamy przecinkiem. Przecinek stawiamy przed całym wyrażeniem (z wyjątkiem tego przykładu, bo nie możemy oddzielić przecinkami samej literki a)
Chłopak już wcześniej proponował podzielenie się z nią łóżkiem (przecinek) stwierdzając, że przecież Catherine jest tylko przyjaciółką, a jego dziewczyna ufa mu dostatecznie, by się tym nie przejmować.
W końcu nawet zajmując salon, czuła się, jak piąte koło u wozu. – Bez przecinka przed jak. W porównaniach nie używamy przecinka przed jak.   
Z reguły siedziała cicho w salonie, bądź w kuchni (przecinek) po raz kolejny analizując dokumenty, które przynosiła z biura Lucasa Greena. – Bez przecinka przed bądź.
Tym razem w obawie, że się spóźni (przecinek) sama zapytała Lily, czy mogłaby ją podrzucić do pracy.
Wszystko to dlatego, że przed samym pójściem spać (przecinek) Cath zadzwoniła do swojej babci, stwierdzając, że będzie to idealny czas na krótką rozmowę.
Nie dziwne więc, że rano biegała jak szalona po mieszkaniu (przecinek) szukając swoich rzeczy i szykując się do pracy.
Zresztą, gdy Jack Brown dzwonił (przecinek) powiedział, że wystarczy, jak ty to podrzucisz.
Zaraz po wejściu do budynku zatrzymał ją ochroniarz (przecinek) pytając o identyfikator, co wprowadziło ją w chwilowe zdezorientowanie.
Okazało się, że cała procedura objaśniania mężczyźnie, dlatego tu jest (przecinek) była bezsensowna, gdyż jej nazwisko zostało tego ranka dołączone do listy gości.dlaczego.
Czując, że już na starcie zrobiła z siebie wielką idiotkę (przecinek) przeszła do windy.
Catherine skinęła jedynie głową (przecinek) nie siląc się na żadną bardziej rozbudowaną odpowiedź.
Nie czekając już ani sekundy dłużej (przecinek) skierowała się odpowiednim korytarzem, a gdy dostrzegła wielkie drzwi, a w ich pobliżu masywne biurko, wiedziała, że dobrze trafiła.
powiedziała, zwracając na siebie uwagę rudowłosej kobiety (przecinek) siedzącej za blatem biurka.
Sekretarka momentalnie podniosła swoje zielone oczy (przecinek) posyłając Cath ciepły uśmiech.
Powiedział, że jak tylko się pani pojawi (przecinek) mam odesłać panią prosto do niego.
Dziewczyna momentalnie otworzyła szerzej drzwi (przecinek) robiąc miejsce dla Catherine.
oznajmił Jack (przecinek) wstając zza swojego biurka i robiąc kilka kroków w stronę kobiet.
Jeśli się nie mylę (przecinek) miałam zostawić panu jedynie te dokumenty.
Jack zwrócił się w stronę swojej asystentki (przecinek) uśmiechając się do niej ciepło.
Jednak, są też tacy ludzie, którzy jednym spojrzeniem sprawiają, że zaczynamy gubić się we własnych myślach. – Bez pierwszego przecinka.
powtórzyła (przecinek) mrugając nieprzytomnie oczyma.
Cath uniosła wysoko brwi (przecinek) zdecydowanie zaskoczona takim zwrotem akcji.
Odkąd pamiętała, raczej zatrzymywała swoje zdanie dla siebie i zamiast je rozpowszechniać (przecinek) kiwała głową na pomysły innych. 
Tymczasem, nie pierwszy raz przy Jacku Brownie (przecinek) zbierała się w niej niesamowita odwaga na powiedzenie kilku odważnych słów głośno.
odpowiedział spokojnym głosem Jack (przecinek) wciąż wygodnie usadowiony na swoim fotelu.
Catherine jednak zbyt oszołomiona wyznaniem Browna (przecinek) i nie była w stanie zwrócić na nic innego uwagi. – Bez i, a zamiast tego przecinek w tym samym miejscu.
Gdy Cole zapytała, czy dodać do jej kawy śmietanki (przecinek) jedynie skinęła głową, nie mogąc wypowiedzieć żadnego sensownego zdania.Cloe.
Niezdolna do jakiejkolwiek odpowiedzi (przecinek) oparła się na fotelu (przecinek) wpatrując w mężczyznę z niedowierzaniem.
Pytanie, jak każde inne. – Bez przecinka.
Nabrała głośno powietrza (przecinek) zdając sobie sprawę, że jest w pułapce.


Rozdział 17
Z drugiej strony, dlaczego miałaby nie obwiniać o to Jack’a Browna?Jacka. Ten błąd pojawia się nagminnie, ale nie wypisywałam go za każdym razem. Jacka piszemy bez apostrofu. To samo w pozostałych przypadkach – Jacka, Jackowi, z Jackiem, o Jacku. Tutaj masz na to zasadę – link.
Nie była pewna, jak uda jej się to zrealizować, ale jak wiadomo, żeby przejść do realizacji planu (przecinek) musiała najpierw się z nim spotkać.
Brown nie wydawał się być w na najlepszym nastroju, kiedy odebrałem od niego telefon. – Bez na.
Mimo, że Catherine nie miała jakoś szczególnie pokaźnych piersi, które zapewne byłyby wielbione przez mężczyzn, ta sukienka sprawiła, że wyglądały naprawdę dobrze. – Bez pierwszego przecinka. Pisałam już o tym powyżej.
kiedy mogli iść na całość (przecinek) postanowił odebrać telefon.
powiedział Nathan (przecinek) podchodząc do niej z szerokim uśmiechem na twarzy.
W sumie, Green oświadczając jej, że ma dostarczyć te dokumenty Brownowi (przecinek) nie sprecyzował któremu.
Cath, wiąż nie rozumiejąc tego, co właśnie się wydarzyło, pokiwała jedynie głową, by zaraz potem przejść za Brownem do jego gabinetu.wciąż.
Jako, że zaschło Catherine w gardle, dziewczyna wstała z fotela z zamiarem zabrania jednej z filiżanek, jednak nim zdążyła się zorientować w sytuacji (przecinek) była już w ramionach Jack'a. – Bez pierwszego przecinka, ponownie – już o tym pisałam. I oczywiście Jacka.
Pragnę cię i twojego ciała – ciebie.
Pali się, czy co? Bez przecinka.
Catherine uśmiechnęła się łobuzerko, po czym spojrzała na swoje przyjaciółki, by po chwili powiedzieć, coś, czego dawna Catherine Jones w życiu by nie powiedziała – bez przecinka przed coś.


Rozdział 27
Zaraz w takim razie podobam do stołu.podam.

Jak się okazało (przecinek) bagaż Catherine już tam czekał.
- A gdzie moja torba? – zapytał Jack, szukając wzrokiem swojego bagażu.
Zainteresowało to także Catherine, która również zaczęła się rozglądać.
- Może jeszcze stoi na dole – powiedziała (przecinek) wzruszając ramionami. – Przyniesiemy go później. – Jack w swojej wypowiedzi mówił o torbie, więc Cath powinna odpowiedzieć Przyniesiemy później.

Jack również się uśmiechnął, jednak nie był to szery uśmiech, gdyż wciąż próbował przetrawić otrzymane informacje. – szczery.  
Ach, mówiłam ci, że mój dziadek jest zza miłowania myśliwym. Strzelba wisi tuż nad jego łóżkiem. – z zamiłowania.

Jak widać powyżej, największy problem masz z przecinkami. Szczególnie w jednym przypadku – zaczynasz się gubić, gdy w zdaniu pojawia się imiesłów przysłówkowy. Dlatego polecam poczytać sobie więcej tutaj – klik – szczególnie podpunkt g.
Tych nieszczęsnych przecinków momentami brakuje naprawdę dużo i gdyby nie znacząca poprawa w nowszych rozdziałach (to chyba widać po długości listy błędów, prawda?), musiałabym zabrać Ci więcej punktów. Gratuluję jednak poprawy, bo widać, że ciągle nad sobą pracujesz. To się ceni.


Punkty dodatkowe 2/5

Takie dwa dodatkowe punkty ode mnie, za poprawianie nastroju i umilanie dni w pracy, kiedy to czytałam Twojej opowiadanie. Poględziłam sobie, że romans przewidywalny, że jak każdy inny, że nic się nie dzieje i tylko ciągle się sobą zachwycają. Ale kto z nas nie lubi się czasem oderwać od poważnych, głębokich powieści i przeczytać lekki, przyjemny romans?


Podsumowanie

Myślę, że wszystko co miałam napisać, napisałam już powyżej. Nie mam wielu zastrzeżeń – popracuj nad bohaterami i opisami. Warto byłoby też wprowadzić wątek, który sprawi, że akcja będzie bardziej dynamiczna. Bo na razie jest tylko romans, poza którym świata nie widzisz. Może dobrze byłoby pomyśleć o czymś nowym? Poza tym nadal pracuj nad przecinkami i… może daruj sobie prośby o komentarze? Rozumiem, że to miło zbierać tyle opinii pod opowiadaniem, ale zagrywki typu 40 komentarzy i dam rozdział kojarzą się raczej z opowiadaniami niskich lotów i są dziecinadą. Dlatego czasem warto ugryźć się w klawiaturę i czegoś nie napisać.


Ilość zdobytych punktów:
72 punkty, czyli Średniak (Dobry – 4)

Na koniec przepraszam Cię za zwłokę. Obiecywałam ocenę jeszcze w lipcu, ale te wakacje tak mnie rozleniwiły, że kompletnie nie mogłam się zmobilizować do pisania. Mam jednak nadzieję, że warto było czekać.

Ściskam,

6 komentarzy:

  1. Dla mnie bardzo dobrze napisana ocena (moja mistrzyni xD). Czyta się ją niezwykle płynnie. Wiesz, o czym chcesz napisać, i dajesz autorce sporo rad. Znalazłam tylko kilka zgrzytów:

    ,,Czyli muszę powiedzieć, że fragment, który cytowałam kilka linijek wyżej, jest jeszcze bardziej niezrozumiały(,) niż wydawał mi się na początku'' — tu przed ,,niż’’ powinnaś wstawić przecinek, gdyż druga część zdania zawiera orzeczenie.
    ,,Rozmowa pomiędzy szefostwem Cath, a inwestorami'' — tu z kolei moim zdaniem nie powinno być przecinka, bo użyłaś ,,a’’ do połączenia dwóch wyrazów.

    Zauważyłam też, że w oryginalności przyznałaś nie najgorszą ilość punktów, a mówiłaś, że w tekście nie znalazłaś nic zaskakującego. Trochę mnie to zaskoczyło, ale w końcu to Ty czytałaś tamto opowiadanie ;) Poza tym wszystko jest świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, że mam problem z dawaniem punktów to chyba wiadomo nie od dziś, prawda? xd ale wydawało mi się, że autorka właśnie na tyle zasługuje... Cóż, nie punkty są tutaj najważniejsze, czyż nie? :>
      Błędy już poprawiam, dziękuję za wytknięcie ;)

      Usuń
  2. Zawsze się zastanawiałam, jak Ty to robisz, hope, że tak często publikujesz oceny. Na dodatek długie i wyczerpujące. Podziwiać tylko.

    Współczuje Ci, bo dość dużo musiałaś pisać "(przecinek).
    ___

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia dobrej organizacji ;) czym więcej mam do zrobienia, tym szybciej mi to idzie :>

      Usuń
  3. Zdecydowanie warto było czekać. Czytałam w wielkim skupieniu i z pewnością lada dzień wezmę się za poprawianie tych wszystkich błędów. Cóż mogę powiedzieć? Zdaje się, że w zupełności się z Tobą zgadzam i bez wątpienia popracuję nad opisami i bohaterami. Mam nadzieję, że już niedługo w moim opowiadaniu da się zauważyć diametralną zmianę.

    Dziękuję ślicznie za ocenę mojego opowiadania. Wiedz, że z pewnością wezmę sobie wszystkie Twoje rady do serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pomóc i nie zawiodłam. Opowiadanie z pewnością będę czytać, więc chętnie wypowiem się jeszcze kiedyś w komentarzu na Twoim blogu o postępach, jakie poczyniłaś ^^

      Ściskam,

      Usuń