czwartek, 12 września 2013

[58] zaplatani-w-mitologie.blogspot.com


Oceniająca: Aileen
Autor: Vakme
Ocena: standardowa



Okładka (4/5pkt.)

Następny blog, który dzięki podrzuconej monecie (wypadł orzeł!), trafił do mojej kolejki. Powiem szczerze, ujrzawszy jego adres miałam mieszane uczucia. Przypomniały mi się wymierzone w moją klasę tortury w… liceum(? – już nie pamiętam) za brak wiadomości na temat zadanego mitu. Owszem, czytało się te niedługie opowiastki, ale nikt nie wyciągał z nich głębszych wniosków. A chyba powinniśmy… Przynajmniej nie dostalibyśmy długiej pracy domowej. O czym to ja…? Ach, tak. Mitologia. Oby nie śniła mi się po nocach, bardzo proszę. Zaplątani, powiadasz? Och, uwielbiam ten film animowany! Ktoś jeszcze? Łapka w górę! Połączenie nietypowe, jednakże oryginalne i chwytliwe. Cóż, chyba jednak dałam się przekonać. Mam nadzieję, że nie pożałuję swoich słów.  

Grafika i dodatki (8/10pkt.)

Szablon oryginalny i nietypowy – jak każda praca tej utalentowanej dziewczyny. Nie może budzić we mnie zastrzeżeń, choć na początku nie widziałam żadnego związku z tematem i przyznaję: takie pierwsze wrażenie potrafi zmylić człowieka. Podobnie do rozkładu ramek nie mam zastrzeżeń. A skoro już przy nich jestem… Pierwszy raz spotkałam się ze zwiastunem w formie filmiku! Dobra, wiem, robi się to popularne, jednakże proszę mi wybaczyć, od niedawna staram się być na nowo obyta w temacie. Co do Bohaterów… Czyż nie wspominałaś, że Algida jest nieco tęższa? To zdjęcie w ogóle nie pasuje! I zabrakło mi nieco fotografii jednego z mojego ulubieńców, Nereusa. Ej! To taka sympatyczna postać!

Treść (51/60pkt.)

Cóż, nadszedł czas na kolejne opowiadanie. Sama szata graficzna zapowiada się niezwykle tajemniczo w połączeniu z adresem bloga. Póki nie znam treści, ciężko mi znaleźć jakikolwiek związek pomiędzy nimi. Jak zwykle zaczynam od ględzenia, a wzięłabym się za setno sprawy.

Prolog

Na początku wspomnę, że zacznę betować dalsze rozdziały, bo zakładam, że pierwsze posty mogą być nieco słabsze i szkoda mi za nie obcinać punkty. No dobra, zaczynam komentować treść, bo w końcu ponownie się rozgadam. Przeczytawszy pierwsze zdanie, nieco się pogubiłam. Owszem, adres sugeruje mitologię, ale myślałam, że może bardziej metaforycznie, jakieś tylko lekkie odniesienie do naszego świata. Cóż, być może i mam rację, a w swoim Prologu wstępnie opisałaś, co dzieje się tam, na górze. Nieco zgrzytały mi niektóre zdania, jednakże nie jestem specem od błędów językowych, dlatego też swojego wielkiego palca nie będę w to wtykać. Cóż, nie znam się za dobrze na konkretnych bogach, jedynie tyle co miałam w szkole, więc tzw. „Mojry” nieco mnie zdziwiły. Z kontekstu wywnioskowałam, że masz na myśli jakieś wiedźmy czy kogoś w tym stylu. Ale też od czego jest wspaniały wynalazek zwany wyszukiwarką, prawda? Pogrzebałam nieco i znalazłam te „boginie losu”. Edukując się nieco zakładam, że sugerujesz się Hezjodem i w Twoim opowiadaniu wystąpią trzy córki Zeusa oraz Temidy. 
Nieco komicznie brzmią dialogi „naszych czasów” w ustach bogów z mitologii. Z innej strony zrobiłaś coś niesamowitego – nadałaś im cechy ludzkie. Szczególnie spodobało mi się zachowanie Afrodyty – przyszła, pocieszyła i przytuliła Hermesa. Jak zwyczajna przyjaciółka. Choć inni też nie pozostawali obojętni – poklepali go po ramieniu lub nie potrafili spojrzeć mu w oczy. Czy to nie takie... człowiecze? Bardzo, co nie? Cóż więcej… O, tak! Dobrze mi się zdawało, że akcja opowiadania zacznie toczyć się w naszym świecie, a ten wstęp to taka zagrywka na karty przyszłości. Zaintrygowałaś mnie, zapowiada się niezwykle interesująco. 
Może jeszcze… W tej przepowiedni, którą napisałaś na sam koniec Prologu, zaciekawił mnie szczególnie fragment o walce z jednym z Trójki. Jak to mówią, w życiu chodzi zawsze o pieniądze lub o kobietę. Stawiam na to drugie, tylko zastanawiają mnie ci Trzej. W tym sensie czy będą to osoby z Olimpu, czy może z Ziemi? 

Rozdział I

Pierwsze, co zrobiłam, to wybałuszyłam oczy. Mowa o czasowniku na początku zdania „obudziłam się”. Będziesz pisać z perspektywy ko-bie-ty? Przeszło to moje największe oczekiwania. Jeśli mam być szczera – lepiej nie mogłaś wybrać. Dlaczego? Podobno wszystko zależy od autora, a w zasadzie od jego płci. Jeśli jesteś dziewczyną, to trudno, żebyś opisywała monolog wewnętrzny faceta. I odwrotnie. Pisarze ostrzegają przed takim faux plas. Nieraz może to przysporzyć niemałe problemy…
Kurczę, jak zwykle odbiegłam od tematu! Kontynuując… Domyśliłam się, że ci bogowie przyjdą po dziewczynę, ale tego, że posiada one nadzwyczajne zdolności, już nie. Bez przerwy mnie zaskakujesz. Twoje opowiadanie w żadnym momencie nie jest przewidywalne. Po przeczytaniu całego postu zastanawiałam się, czy może któryś z tych mężczyzn jest ojcem nastolatki (mam nadzieję, że dobrze trafiłam z jej wiekiem). I też wydawało mi się dziwne, że cała zgraja zeszła na Ziemię, aby „porwać” dziewczynę. Kolejne – w jakim celu? Po co im była taka osoba, która nie miała większej mocy od nich samych? Chcieli ją chronić przed kimś wyżej? Przed Zeusem? Ich zdaniem taki mieszaniec może stwarzać jakieś zagrożenie? Jak widzisz, stworzyłaś mnóstwo pytań bez jednoznacznych odpowiedzi, bo w sumie ze swoimi pomysłami mogłaś pójść dalej w różnych kierunkach i ciężko powiedzieć, co siedzi Ci w główce, co nie? 
No nie… komentuję jak czytelniczka! A miałam tego nie robić… Przyszedł czas na konkrety i jakieś rady. Jak na razie mam tylko nieco małe zastrzeżenie, drobną uwagę. Kiedy napisałaś, że cała grupka wparowała do domu, na kilka chwil zniknęła mi mama Beatrice. I masz szczęście, że niedługo potem pojawiła się z powrotem, bo nieco byś mnie rozzłościła. Irytują mnie głupie błędy w dobrych opowiadaniach, naprawdę. Hm, skoro nie mam Cię za to skrytykować, może odrobinę pochwalę, ale tylko ciut, żeby nie przedobrzyć. 
Jak na razie podoba mi się kreacja bohaterów. Są rzeczywiści oraz ludzcy. Szczególnie wzruszyłam się podczas czytania o więzi matka-córka. Może nie konkretnie o nici łączącej te dwie osoby, ale o gestach i niemych słowach. Do jednego przyznaję się bez bicia – jak na razie nie rozróżniam jeszcze poszczególnych „porywaczy”, jednak Viator przykuł moją uwagę. Cóż, zobaczymy jak dalej rozwiniesz charaktery swoich postaci.

Rozdział II

To zupełnie idiotyczne, ale nie potrafię skupić się na niczym konstruktywnym, kiedy Twoje rozdziały czytam na jednym wdechu. Dziewczyno, i co mam Ci powiedzieć w takiej ocenie, hm? Chyba bardzo chciałaś, żeby ktoś sobie pomarudził dobrze się przy tym bawiąc. No cóż, przyznaję się bez bicia, że jak na razie czuję się jak w wesołym miasteczku – jazda bez trzymanki. Lubię niebanalną fabułę i dynamiczną akcją. A! I póki pamiętam, jedno muszę Ci wypomnieć – tylne okno samochodu! Mój ulubiony tekst tego rozdziału. Wybacz, ale przebił nawet rozłożenie imienia Viatora na czynniki pierwsze. Domyślasz się, o co mi chodzi, prawda? W samochodzie są szyby. Choć ciekawe, jakby to wyglądało, gdyby ktoś wmontował tam framugi. W zasadzie, miałam skomentować treść, a jej tu niewiele. Bo niby co? Ktoś nieznajomy napadł na głównych bohaterów i jeden z nich został ranny. Nie sądzę, abyś tego rodzynka miała serce uśmiercić w następnym rozdziale, dlatego też jakoś mało się tym przejęłam emocjonalnie. Choć nie powiem – Twój lekki styl wciąga, i to dość namiętnie. Kurczę, piszę strasznie chaotycznie! Wracając po raz kolejny do treści – z własnego doświadczenia ciężko mi sobie wyobrazić taką prędkość pędzącego samochodu. Ale skoro nie każdy z nas jeździ, tylko człapie się po drodze jak emeryt, to co się dziwić… Sądzę, że ten post miał być takim nieco przejściowym i jednocześnie sugerującym czytelnikom, że ktoś tam czyha w progu na ich bohaterów. Próbowałaś nieco przybliżyć charakter postaci. Szczególnie należy pokreślić zachowanie Beatrice, która do końca nie wiedziała, za którą stroną się opowiedzieć. 

Rozdział III

Tak Ci powiem, że mało się dzieje. Rozdział przejściowy, brzmi najodpowiedniej. Jak sama napisałaś, wprowadziłaś dwie nowe postacie, które jak na razie nijak mają się do reszty. Owszem, kiedy ktoś zna mitologię, bez problemu domyślił się, co mogą wnieść dalej do fabuły. Pisząc teraz ten fragment oceny na tablecie bez połączenia z Internetem, niestety ciężko mi sprawdzić bieżące informacje. Czuję, że zarówno Selene jak i Nereus, staną się moimi nowymi, ulubionymi bohaterami. Jeśli chodzi o kobietę, z cery podobna do mnie, ale z charakteru… Cóż, lubię ostre i surowe dziewczyny, które są twarde i nie dają sobą pomiatać. A przede wszystkim, które odważnie i głośno wyrażają swoją opinię bez takiej dwulicowości. Może dlatego, że ja sama staram się taka właśnie być. Ludzie nie lubią szczerości, wolą żyć w obłudzie. No dobra, bo schodzę z tematu… Co do Nereusa – taki zagubiony człowiek, ale słodki zarazem. Kojarzy mi się z męskim wydaniem Luny Lovegood z Harry’ego Pottera. Twoja Maia wypada na razie nijako. Chyba lubię ją najmniej spośród tej zgrai. A Viator… Człowiek, wróć!, heros, który pozostaje nieprzenikniony. Tajemniczości, surowości i władczości mu nie brakuje. 
A! Należałoby wspomnieć o psach. W końcu poświeciłaś im dość sporo miejsca w tym rozdziale. Zastanawiałam się nawet, czy nie są oni jakimiś bogami, którzy za karę zostali przemienieni w pieski i tak pokutują za swoje czyny. Wiem, moja wyobraźnia mnie nieco poniosła. Zastanawiałam się, o co chodzi z tym Waj-Fajem. Może Nereus jest tym typem człowieka (Ach, nie mogę się odzwyczaić! Tak, tak, tak… Wiem, że to herosi… Choć sama przyznaj, jak na razie nigdzie o tym wprost nie napisałaś), który jest mądry ponad wszystkich tam obecnych. Posiada dar, z którego się śmieją, gdyż nie potrafią go zrozumieć. Ojej, robi się ze mną źle, zaczynam pisać scenariusz do telenoweli!

Rozdział IV

Kolejnym rozdziałem mile mnie zaskoczyłaś. Po jego przeczytaniu nieco zgłupiałam, ale będę stopniowo wyjaśniać, w czym rzecz. 
Powiem szczerze, nieco zawiodłam się usposobieniem Seleny. Myślałam, że zrobisz z niej bardziej bezwzględną osobę. Że będzie miała jakieś opory czy pretensje, że to właśnie ona musi iść do chorego Mike’a itd. A tutaj proszę, takie potulne dziewczę. W końcu wyjaśniło się, kim jest Viator. Miałam takie podejrzenia, jednakże powiem Ci, że przeczytawszy Prolog, wyszedł w tym miejscu na jakiegoś sztywniaka. To nie była ta sama osoba. Spoważniał? Samym pobytem na Ziemi? Czy może jakieś wydarzenia z tym związane jakoś na niego wpłynęły? Strasznie dużo niewiadomych i nieścisłości. Jakby tego było mało, jak już wspomniałam wcześniej, całkowicie pogubiłam się w czasie akcji Twojego opowiadania. W Prologu napisałaś „kilka miesięcy wcześniej”, tutaj też trzymałaś się tej wersji, ale kiedy mam dziwne przeczucie, że Beatrice jest jego córką zrodzoną z kobiety człowieka, to te „kilka miesięcy” ma się nijak do tego, że dziewczyna jest już nastolatką. Więc powstają kolejne pytania: Czy rzeczywiście to córka Hermesa? oraz Czy czas bogom i ludziom płynie w ten sam sposób?. 
Niestety to nie wszystko. Zgłupiałam, o co chodzi z miejscem akcji. Czy Hermes jest nadal na swoim zesłaniu na Ziemię? Bo… Wytłumacz mi proszę, gdzie znajduje się ta Siedziba? Z tekstu wynika, że na Florydzie. Tylko jaka jest różnica pomiędzy nią a Olimpem? Ten drugi znajduje się gdzieś… w niebie, przestworzach? Kompletnie tego nie rozumiem.
Wracając jeszcze do Seleny i Hermesa, zainteresowała mnie ich relacja. Widać, że kobiecie zależy na tym mężczyźnie, ale kim ona dla niego właściwie jest? Z Twojego opisu wynika, że Viator to trochę obojętny i bezuczuciowy człowiek. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, jakie sprawił, kiedy rozmawiał i przebywał sam na sam z tamtą Seleną. Nie zauważyłam, aby był w niej zakochany. Chyba że bogowie nie ukazują uczuć tak jak ludzie. Chociaż, patrząc na taką Maię, raczej tak, bo ogromnie martwi się o Mike’a. No dobra, już chyba nic nie rozumiem…
Zdziwiłam się nieco, że taki ekscentryk jak Nereus, jest dyrektorem Siedziby. Z drugiej strony, patrząc na różne przykłady w literaturze, to częste zagranie Autora. Być może właśnie takie charaktery najlepiej się do tej roli nadają. Sama nie wiem, bo nie próbowałam. Przyczepiłabym się tylko (lub aż!) do tej nowoczesności i trendów z komórką i sms. Skoro Viator używa smartfona i odbiera wiadomości tekstowe, jest tak samo „do przodu” jak jego przełożony. Dlatego niech nie gada na Nereusa.
I już ostatnie – w końcu! – skomentuję krótko nowy wątek, który wprowadziłaś na sam koniec. Wyjaśnia on wszystko lub też przynajmniej połowę. Wojna z bogiem mórz. No dobra, będą się przygotowywać i tak dalej, ale powiedz mi, gdzie Ty pochowałaś w swoim opowiadaniu te najważniejsze postacie?  Czy celowo pojawią się później? Bo skoro Beatrice jest taka istotna, to dlaczego nie przedstawiono jej przedstawicielom wyższej rangi? Czy być może zrobisz to w kolejnych rozdziałach? Czas się o tym przekonać!

Rozdział V

Im dłużej czytam Twoje opowiadanie, tym bardziej wydaje mi się, że nic nie wiem. Już kiedy byłam święcie przekonana, że bóg i heros to jedna osoba, tak po rozmowie Beatrice z Algidą ponownie zgłupiałam. Kiedy nieco dłużej się nad tym zastanowiłam, doszłam do wniosku, że Twoja główna bohaterka jest heroską, ale nie boginią. Czyli być może chodzi o osoby z urodzenia i mianowania, co? Innego wytłumaczenia nie potrafię sobie wyobrazić.
No dobra, czas skomentować treść. Sam pomysł z komórką i telefonem do mamy bardzo mi się spodobał. Taki miły przerywnik od tych wszystkich paranormalnych zjawisk. Jeśli chodzi o jej nową koleżankę, wydaje się być sympatyczną dziewczyną z poczuciem humoru. Myślę, że pomoże jej w tym nowym świecie i jakoś razem dadzą sobie radę. Choć faktycznie aż dziwne, że pozazdrościła Beatrice indywidualnych treningów z Viatorem. Oby coś z tego wyszło. W dodatku zainteresował mnie wątek, który być może pociągniesz, Algidy i Trey’a (Czy w ten sposób odmienia się jego imię?). Byłoby ciekawie, gdyby dziewczyna zaczęła mu wysyłać jakieś listy miłosne czy coś w tym stylu. 
Dobra, czas na pochwały. Podoba mi się, że nie skupiasz się tylko i wyłącznie na głównej bohaterce, a tworzysz bogatą otoczkę wokół, czyli wprowadzasz różne wątki. Robisz to z umiarem, nie wszystko naraz, umiejętnie. W samej fabule się nie pogubiłam, odróżniam od siebie poszczególne osoby (a trochę ich jest!), więc… przybij piątkę!
Tak się jeszcze zastanawiałam… Skoro woda to żywioł Beatrice, czy będzie ona tą postacią, którą wybiorą na pokonanie ich najgroźniejszego boga?

Rozdział VI

Bardzo szybko przeczytałam ten post. W zasadzie nie był za długi, może dlatego. Cóż, pewnie czepiam się szczegółów, ale te dwa psy robią się jakieś podejrzane. Tak, szukam dziury w całym i zaraz wymyślę brutalny kryminał. Być może dostały one nakaz pilnowania Beatrice na terenie ośrodka. Tylko z drugiej strony to idiotyczne, bo niby kto chciałby ją skrzywdzić, co? 
Algida wygląda na sympatyczną postać, choć z drugiej strony w tym rozdziale zaprzeczyła samej sobie, nie sądzisz? Bo skoro jest zadurzona w Trey’u, a twierdzi, że prawdziwa miłość nie istnieje, ludzie odchodzą itd. Czyli, przepraszam bardzo, jak postrzega swoje uczucie? Platoniczna miłość? Może liczy na to, że się kiedyś (lub w niedługim czasie) odkocha. Samej Bearice nie dziwię się takiego podejścia, bo faktycznie, dziewczyna ma swoje powody, by tak sądzić. 
Trening z Viatorem… Dwa trudne i zgryźliwe charaktery. Ojciec z córką? Ich współpraca zapowiada się niezwykle interesująco. Myślę, że ten maraton na bieżni był dziewczynie potrzebny, a trener droczył się z tą książką, żeby ją zdenerwować. Cóż, może chciał ją nieco utemperować. Ciężko wymyślać coś na temat jego zamiarów, kiedy nie siedzi się w głowie człowieka, prawda? Źle… herosa. Rany, wyjaśnij mi w końcu, czy istnieje jednocześnie heros i człowiek w jednym ciele. Niedługo zwariuje od tych nazw! W tym jednym nie mogę się połapać, o co chodzi. Być może przeoczyłam to gdzieś na początku, a teraz nie wiem, jak się wysłowić.
Co by tu jeszcze… Beatrice ma problemy z wodą mineralną. Czyżby Viator o tym wiedział, gdyż on również nie potrafi nią władać? I znów postawię Ci dużo pytań… W takim razie, jakby mężczyzna domyślał się o tym, jak powiedział, nie zdawałby sobie sprawy, że to jego córka. A na samym początku, nie poznałby swojej żony? Dziwne to wszystko.
I już końcówka – to Hermes miał siostrę? Nie jestem w stanie tego sprawdzić bez łącza z Internetem, jednak moja ciekawość nie daje mi spokoju… W takich chwilach nie pozostaje człowiekowi nic innego, jak brać się za kolejny rozdział! Jej, jak to dobrze, że jeszcze ponad połowa przede mną! Dostałabym szału z niewiedzy!

Rozdział VII

W końcu! Chociaż moje częściowe wątpliwości zostały rozwiane. Siedziba Herosów i Olimp to dwa różne miejsca. Więc ci pierwsi to po prostu potomkowie bogów, tak? Mieszańcy? Czy może wreszcie trafiłam? Skoro Hermes przebywał na Ziemi już tyle lat, to może Beatrice jest jakąś potomkinią jego córki spłodzonej z kobietą, co? Bo aż trudno mi uwierzyć, że nie rozpoznałby kobiety, z którą miał dziecko… Muszę Ci to przyznać – genialnie mącisz czytelnikowi w głowie i powoli rozwiązujesz supełki zawiązane na fabule. Dawno czegoś tak dopracowanego pod względem logiki i bohaterów wokół, a przede wszystkich wątków, nie czytałam. Wielkie brawa, naprawdę. 
Dobra, zajmę się nieco konkretami. W tym rozdziale zawiodłam się tym, że Viator miał o czymś poważnie porozmawiać z Beatrice. I, przepraszam, w którym momencie zrealizował swój plan? Jedynie dziewczyna próbowała dowiedzieć się, kto jest jej ojcem. Myślę, że mężczyzna nie potraktował jej poważnie i mało prawdopodobne, aby ten poszedł do Nereusa, i zapytał, czy miał romans z kobietą człowiekiem i Beatrice jest jego córką. 

„Nie mógł teraz zostawić Beatrice samej, nawet jeśli bardzo tego pragnął. Musiał jej wcześniej wyjaśnić parę spraw.” 

Cały czas zastawiam się, o jakie parę spraw chodziło. W rezultacie nic jej nie wyjaśnił, a przecież specjalnie został, bo na czymś mu zależało, żeby jej przekazać. Pewnie nie przyczepiłabym się do tej sytuacji, gdybyś napisała (przecież celowo spojrzałam, że ten rozdział jest z perspektywy Viatora!) coś w typu, że postanowił jej wyjaśnić innym razem, bo się rozmyślił na przykład. 
Co do Afrodyty… Ma zauważalny charakter dziecka. Taka naiwna lekkoduch. Napisałaś o niej zaledwie parę zdań, a już zdobyła moje serce. Zresztą, polibiłam wielu z Twoich bohaterów. Dużo o nich nie pisząc, przedstawiasz ich w ten sposób, że każdy posiada indywidualne cechy i niepowielony charakter. 
Jeszcze to, co już pisałam w poprzednim rozdziale. Relacja Beatrice-Viator. Oboje hardzi i nieustępliwi. Dziewczyna w dodatku niezwykle odważna. Nie zna mężczyzny zbyt długo, a już mu pyskuje i dyskutuje bez większych oporów. 
Co do wojny… Już nie chodzi nawet o przewagę liczebną, tylko nie wyobrażam sobie, jak Twoi bohaterowie będą musieli stanąć naprzeciwko swoich dawnych przyjaciół z zamiarem poderżnięcia im gardła. Wydaje mi się, że Viator pomyślał o tym samym, ale nie powiedział tego na głos. Owszem, przewaga liczebna drużyny wroga stawia ich w kiepskim położeniu, jednak znając życie, już Ty coś wymyślisz, żeby śmierć ich nie zabrała, kiedy włożyłaś tam sporo pracy.

Rozdział VIII

Niby dłuższy od poprzednich, a przeczytałam go na jednym wdechu. Zadziwiające! Dobra, czas wrócić do treści…
Zauważyłam, że jak wdrążyłaś się w akcję i narrację, to uciekło Ci sporo świata przedstawionego. Tego bardzo nie lubię. Ten rozdział składał się praktycznie z samych dialogów. Zjawisko wysoce niepokojące. 
Beatrice wzbudziła zainteresowanie nowych znajomych i zaskakuje mnie swoją porywczością. Nie ma co, charakterek to ona ma. Powoli przekonuję się do Algidy – taka zwyczajna, szara dziewczyna z problemami. Być może nie jest jakaś wyrazista czy coś w tym stylu, ale dobrze – przecież nie wszyscy muszą skakać sobie do gardeł, prawda? Trey zachowuje się jak skończony idiota. No dobra, nie do końca. Może zrozumiał, że wiedza na temat modnych ciuszków nie ocali mu życia, jednak faktycznie, mógłby mieć na tyle honoru, żeby wstawić się za Algidę. Kurczę, dlaczego zawsze to te piękne blondynki sprawiają najwięcej kłopotu? A podobno jednak większość facetów woli brunetki z ciemnymi oczami. Jeśli chodzi o psikusa z wodą – całkiem niezłe, ale bardziej efektowny byłby jakiś słodki, a tym samym klejący, sok. Do czego to doszło, podsuwam pomysły bohaterom Twojego opowiadania. No nieźle… I jeszcze imię Geneviefie… Jak na mój gust nie brzmi zbyt dostojnie jak na różową Barbie. Cóż, każdy może mieć inną opinię na ten temat. 
I teraz coś, czym mnie całkiem zaskoczyłaś… Jednak zmieniam stanowisko – Viator nie jest ojcem Beatrice. Nie, to niemożliwe. Przecież oni zostaną kochankami, prawda? Jak w tej przepowiedni. Z nienawiści do miłości, jakież to piękne! No tak, ale pozostaje z pytaniem, kto jest ojcem dziewczyny. Skomplikowane to wszystko. Zwłaszcza teraz, kiedy moja cała koncepcja runęła jak domek z kart. I jeszcze Afrodyta… Ciekawa jestem, czy posiada ona jakieś moce, że potrafi nakłonić czyjejś serce, aby uczucia w nim rozkwitały. Czy to zasiane ziarnko wewnątrz Beatrice dzięki jej energii wykiełkuje i przerodzi się w miłość?

Rozdział IX

Post niezbyt długi, ale dający dużo do myślenia, wiesz? Ponownie nieco zgłupiałam, bo już nie wiem, o kogo ubiega się Selene. Na początku opowiadania to Maia opiekowała się swoim przyjacielem w szpitalu i panna S. sama zaoferowała się, żeby jej pomóc. Zdziwiło mnie to, że chłopak jest dla niej tak ważny, iż teraz w ten sposób zaczęła przejmować się jego losem. A przepraszam, gdzie była na początku? Poszła spać, prawda? Dlatego zdenerwowała mnie ta nieścisłość. Skoro Maia opiekowała się nim odkąd trafił do szpitala, gdzie była teraz? Zabrakło mi wzmianki o tym, że gdzieś wyszła czy tam coś. 
Pomysł z łóżkiem wodnym był strzałem w dziesiątkę! Jak na takiego ekscentryka przystało, musiałaś wymyślić coś oryginalnego – udało Ci się! Byłam totalnie zaskoczona. Jednak cała ta rozmowa nie wskazywała na to, że to Nereus jest ojcem Beatrice. I dobrze, nie zgadzałoby się to w ogóle z jej charakterem. Z innej strony szkoda, że taki mężczyzna nie ma kogoś bliskiego, kto mógłby się nim zaopiekować. Jednak… Wygląda na to, że jest szczęśliwy we własnym świecie ze swoimi aspiracjami. Hm, po tej rozmowie z Viatorem jestem już niemal pewna, że ojcem Beatrice jest nie kto inny jak Okeanos. Wybacz, ale moim zdaniem podałaś zbyt wiele szczegółów na ten temat w tym rozdziale i mogę się założyć, że wiele osób – w tym ja oczywiście – rozszyfrowało nurtującą wszystkich zagadkę, prawda? Ale… Co jak co, dowiedziała się o tym dopiero w dziewiątym rozdziale, wcześniej nieźle chachmęciłaś, prawda? Trzeba Ci to przyznać – potrafisz zaskakiwać i tworzyć ciekawą fabułę umiejętnie wplątując w nią nowe wydarzenia. Wszystko ze sobą współgra. A, i jeszcze! W końcu wyjaśniło się to, co nie pasowało mi z „zaginaniem czasoprzestrzeni”. W tym sensie, że Hermes mógł faktycznie być tyle czasu na Ziemi i ten czas w Siedzibie Herosów oraz na reszcie planety upływał podobnie. Zagadka wyjaśniona, no nareszcie!

Rozdział X

Rozpłynęłam się w tym rozdziale. Bal! Cóż za piękna uroczystość. Miałaś dobry pomysł! Co prawda spodziewałam się masek, romantycznego tańca Beatrice z Viatorem, kiedy chociaż mężczyzna nie wiedziałby, z kim tańczy, jednak… Byłoby to wtedy dość przewidywalne, prawda? A w ten sposób, w jaki Ty wszystko przedstawiłaś, pachniało świeżością i nieprzesadzoną oryginalnością. 
Nadal jestem pod wrażeniem, z jaką swobodą łączysz poszczególne elementy opowiadania. Na przykład zdolności Algidy, coś bardzo pożytecznego! Kurczę, sama chciałabym, aby ktoś mi uszył ciuszek na miarę. Jednak najbardziej cieszy mnie charakter i zachowanie Beatrice. Jej luzackie podejście, cięte riposty i „walenie” prosto z mostu. Kiedy coś jest nie tak, od razu tupie nogą i stawia na swoim. 
Na początku nieco się zdziwiłam, że z dziewiątego rozdziału przeszłaś od razu do parę dni później, kiedy najczęściej poprzedni był kontynuacją następnego. Odniosłam wrażenie, że szukałaś jakiegoś dobrego pomysłu, gdyż nic wcześniej o tej imprezie nie wspominałaś. 
Hm, nieco zabrakło mi również tych zalotów Isaaca, samo wspomnienie o tym nie nasyciło mnie jako czytelniczki. A znając temperament Beatrice, mogło być niezwykle ciekawie. Cóż, szkoda, że nie poświęciłaś rozdziału wstecz na takie „zagrywki” wspominając tym samym o zbliżającym się balu. To przejście w akcji byłoby nieco bardziej płynne. Nie powiem, że mi się nie podobało czy coś, po prostu… Nie do tego przyzwyczaiłaś swoich czytelników, prawda?
Wyobraziłam sobie ból Beatrice w związku z wysokimi butami. Co z tego, że są śliczne i noga w nich pięknie wygląda, ale kiedy ktoś nie jest do nich przyzwyczajony, przechodzi wtedy największe męczarnie. Powinna sobie wziąć jakieś płaskie buciki na zmianę. Chyba jednak przewidywała, że nie włączy się do tańca, hm? 
Trey i Algida… No dobra, podszedł do nich, ale dlaczego chociaż raz nie zerknął na tęższą dziewczynę? Zachował się co najmniej niegrzecznie rozmawiając tylko Beatrice traktując Allie jak powietrze… Owszem, dziewczyna była zbyt podekscytowana nim samym, żeby to zauważyć, ale na jej miejscu odmówiłabym tego tańca. Bo tak jakby z przymusu… Z innej strony napisałaś o tym, że patrzył na nią normalnie, nie było w jego oczach żadnego zobowiązania, mimo tego że Beatrice to zaproponowała. Wyczuwałam Twoją małą niekonsekwencję w słowach i gestach, które zastosowałaś, nieprawdaż?
Coraz bardziej przekonuje się do Seleny. A może bardziej do jej poczucia humoru. Chyba nie przepada za bardzo za Afrodytą, co? Ciekawie jest poczytać o postaciach z mitologii w innym świetle, doprawdy. Widać kobieta znalazła wspólny język z Beatrice, który nazywa się "moda". Dobre i to, zawsze to jakieś cieplejsze stosunki, co nie?
Cała ta Geneviefe zaczyna działaś mi na nerwy. Już samo jej imię doprowadza mnie do szału (co to się ze mną dzieje?!), a przyszło jej jeszcze topić się w rzece. Pięknie… Czytając tę scenę szczerze współczułam Beatrice. Taki piękny wieczór, suknia balowa, wysokie szpilki, a ona musiała ratować lalkę Barbie. Ciekawe, co ta tam robiła… Chciała się odświeżyć i wziąć szybką kąpiel? Lub też była już wstawiona po kilku mocniejszych… Ale nie, nie miałaby wtedy siły krzyczeć rozpaczliwie, żeby ktoś ją wyłowił. Właśnie, Beatrice mogła wziąć jaką wędkę i złowić ją na linkę. Dobra, żartuje. Szybciej byłoby, gdyby rozkazała wodzie podnieść zagubione dziewczę i niczym fontanna wyrzucić na brzeg. 
Zastanawiałam się później czy to Viator wyciągnął Beatrice z wody, czy o własnych siłach wypłynęła na brzeg, a ten ją tam znalazł. Wiem, napisałaś o tej drugiej wersji, jednak odniosłam wrażenie, że być może mogło jej się wydawać, iż tak było. Sama nie wiem. I coś, co mnie najbardziej zaintrygowało (a Ty na pewno miałaś w tym taki właśnie cel), że Viator zdenerwował się na tego tułacza. Skoro przybrał taką ksywę, to dlaczego się na nią wkurza? Chyba że ktoś go tak nazwał za karę i nienawidzi swojego obecnego imienia/przezwiska. Ciężko powiedzieć. 

Rozdział XI

W końcu rozdział, z którego niemal pod każdym względem mogę być zadowolona. Ale może zacznę od początku, bo całkowicie pogubię się w swoim słowotoku. 
Algida i Trey zachowali się jak prawdziwi przyjaciele. Posiedzieli z Beatrice zaraz po tym nieprzyjemnym zdarzeniu i wsparli ją psychicznie. Wiadomość od jej matki nieco mnie zaskoczyła. I dziwne wydało mi się to, że odezwała się dopiero teraz, a jeszcze ciekawsze – przedostała się tu, do Siedziby. Jak na zwykłą śmiertelniczkę to nie lada wyczyn, prawda? Już sobie wyobraziłam, że knuje tu ktoś jakiś podstęp, żeby zwabić Beatrice i tym samym zrobić jej krzywdę. Wiem, zapewne teraz uśmiechasz się do ekranu monitora czytając o moich podejrzeniach, kiedy po raz kolejny wymyślam akcję kryminalną. Ale mogłoby tak być, no sama przyznaj. A! I jeszcze ten tekst Viatora. Wiedział już, że uda się do Zeusa i o wszystkim doniesie. Myślał może, że nowa heroska zwinie manatki i pojedzie do domu, a tu psikus… 
Pojawił się nowy bohater, który był tylko urozmaiceniem, ale i tak dał mi do namysłu. Owszem, przeczytałam kiedyś parę opowiadań z mitologii, ale nie przypominam sobie żadnego klucznika u bram Olimpu. Dobra, zapewne wyjdę teraz na tą niedokształconą. Począwszy od tego momentu poczułam taką bajkową atmosferę, zanim jeszcze wprowadziłaś bohatera do miasta. A później… Niemal rozpłynęłam się w opisach! Dziewczyno, skoro lubisz je pisać, dlaczego tego nie robisz? Wyszły Ci całkiem nieźle. Nie za długie, lekkie w odbiorze, przyjemne. Czułam się tak, jakbym wybrała się na spacer z bohaterem u boku.  Ciekawie oddałaś klimat Olimpu. 
Co do samego spotkania ojca z synem – tekst o matce chłopaka, która poszła na casting, był bezbłędny. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Można i tak, prawda? Być może Hera nie chce dopuszczać do siebie myśli o zbliżającej się wojnie i ucieka do innych zajęć. No proszę, to jednak Hermes podejrzewał, kogo córką może być Beatrice. Z jednej strony przyszedł na skargę, z drugiej… Jakby chciał ją chronić, bo nie wyjawił swoich spostrzeżeń. Czyżby miał wątpliwości? Dlaczego się wahał? To w zasadzie… po co poszedł do Zeusa? Czyżby wycofał się w ostatniej chwili? Mnóstwo niewiadomych.
A! I spodziewałam się jeszcze dokończenia akcji z Beatrice z początku rozdziału. Ty to lubisz trzymać swoich czytelników w niepewności, bez wątpienia!

Rozdział XII

Upoiłam się długim postem. Choć Ci powiem, że nie całkiem został przez Ciebie dopracowany. Ale może starym, dobrym zwyczajem, zacznę od początku.
Myliłam się jednak i ominęły Twoje opowiadanie wielkie teorie spiskowe. Beatrice faktycznie miała spotkać się z matką. Szkoda mi nieco Isaaca, bo dziewczyna ciągle odpiera jego naloty, choć z drugiej strony jest nieco… tępy(?), iż nie zauważył, że ta nie jest zainteresowana. Lub przeciwnie, zdaje sobie z tego sprawę, ale się nie poddaje. Bo w końcu miłość musi rozkwitnąć, prawda? Nie chodzi mu tylko o chwilowe zauroczenie. O ile wie, co znaczy jedno czy drugie.  
Samo spotkanie z matką, wybacz, ale nie spodobało mi się. Wymiana zdań może nie była zła, tylko z tym potworem wszystko pokićkałaś. Chodzi o mało dramatyczne myśli Beatrice. Kurczę, jak to beznadziejnie brzmi! Dziewczyna widzi, że za chwilę może stracić swoją jedyną rodzinę, a dopóki targuje się z Dudusiem, nie wydaje się być zbyt przerażona. Nie ma czegoś takiego, że zaczyna się trząść, serce chce wyskoczyć z piersi, pocą się jej ręce lub chociażby przelatują przez głowę wspólne wspomnienia z matką związane z najszczęśliwszymi chwilami dzieciństwa. Dopiero, kiedy ma ją sobie wsadzić do gardła, zaczyna się panika. Rozumiesz, o co mi chodzi? Czytałam ten fragment z przerażeniem, ale nie wywołanym Twoimi słowami, a ich brakiem. Podobnie po tym, jak matkę Beatrice uratował Viator. Zamiast podbiec do ogrodzenia, wystawić ręce, złapać ją, wyrazić szczęście, że żyje, co zrobiła dziewczyna? Zmarszczyła brwi. Po prostu szczęka mi opadła. Rozumiem, mogła przeżywać jakiś wewnętrzny szok, paraliż, więc nie ruszyłaby się z miejsca, stałaby jak słup soli. A co ona zrobiła? Potrafiła tylko – jak już wspomniałam wcześniej – zmarszczyć brwi, a następnie zmrużyć oczy. Czy tak traktuje się osobę, którą kocha się najbardziej na świecie? Mam nadzieję, że zdołałam Ci wytłumaczyć, dlaczego to zachowanie Twojej postaci w tym momencie było niemal absurdalne i nie do pomyślenia. Cóż, może mnie nieco poniosło…
Później się poprawiłaś. Wzruszająca była chwila, kiedy Beatrice żegnała się z matką przez bramę Siedziby. Samo zachowanie Viatora pozostawia wiele do myślenia. Z jednej strony tak, z drugiej na wspak. Tylko on jeden (oraz Ty) wie, o co mu chodzi. Jednak sam pomysł z potworem totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Tak samo jak wybuchu złości Hermesa przy drzewie na Beatrice. Chociaż inaczej na to patrząc, nie chciał robić scen przy jej mamie. I nie ma co się dziwić. 
Dobrze, że nie zapomniałaś o swoim ulubieńcu, Isaacu, nam sam koniec!

Rozdział XIII
  
Został opublikowany, kiedy ocena była już napisana. Nie biorę go pod uwagę.

1) Fabuła/Wątki (10/10pkt.)

Głównym wątkiem w Twoim opowiadaniu jest "Beatrice i jej dzieje". Poświęcasz sporo uwagi wątkom pobocznym, ale jeszcze do tych głównych zaliczyłabym przyszłą walkę z Okeanosem oraz historię Hermesa. Ciekawie zapowiada się romans Trey'a i Algidy. Myślę, że mogłabyś nieco wyciągnąć z życia Seleny. Wiesz, coś w typie,  że miała ciekawą przeszłość. Jest taką postacią, która aż się prosi o więcej uwagi. Ciężko mi napisać coś więcej w tym punkcie, bo mam wrażenie, że powtarzam się z relacji powyżej. Dlatego zamiast lać wodę, przejdę dalej. 

2)   Rozwinięcie akcji (6/6pkt.)

Na początku zastanawiałam się, czy nie napisać Ci, iż akcja rozwija się zbyt szybko. Z innej strony – główna bohaterka dowiaduje się o tym, kto jest jej ojcem, w trzynastym rozdziale. Więc nie jest to przesadnie prędko (jak mi się wcześniej zdawało), a w między czasie rozbudowałaś fabułę wątkami pobocznymi. I choć postępowały one bardziej dynamicznie, nie mogę powiedzieć, że wszystko musi się ciągnąć jak flaki z olejem…
Stąd moja maksymalna punktacja. Za Twoje wyważone proporcje. 

3)   Świat przedstawiony (5/10pkt.)

Ależ będę upierdliwa w tym punkcie! A wszystko przez to, kiedy napisałaś, że uwielbiasz opisy. No dobra, tylko w Twoim opowiadaniu wygląda to tak, że albo jest ich całe mnóstwo przez pół postu (lub przynajmniej parę pierwszych akapitów), albo nie ma ich w ogóle. Dlatego pogubiłam się, jak Cię ocenić.
Owszem, momentami może wydawać się, że opowiadanie goni jak dzika postać z kreskówki, jednakże kiedy już coś opisujesz, nie sposób się nie zachwycić. Dlatego punktacja może wydawać się z jednej strony krzywdząca, a z drugiej na wyrost. Chyba mój największy dylemat w tej ocenie.  

4)   Bohaterowie (10/10pkt.)

W tym miejscu jestem pod ogromnym wrażeniem! Stworzyłaś całą gamę bohaterów, tak różnych od siebie, że aż miło poczytać. (No dobra, najbardziej spodobała mi się fabuła, ale czym ona by była, gdyby nie temperament Beatrice i charakter Viatora?)

Beatrice Mead – moja kobieca ulubienica! Faktem jest, że najpierw spodobała mi się Selene, ale w rezultacie nie zamieniłabym młodej heroski na żadną inną! Pyskata, zgryźliwa, urocza oraz odważna – właśnie te słowa najtrafniej oddają jej cechy charakteru. Jak na razie jest ok., tylko proszę… nie zrób z niej superbohaterki lub ratownika wopr’u, dobrze? Pamiętaj, że też jest tylko człowiekiem (z genami nadprzyrodzonymi, tak, pamiętam), więc niech popełni parę małych błędów, a co!

Hermes (Viator) – na początku opowiadania zdziwiłam się, że z osoby o niezwykle lekkim usposobieniu, stał się takim poważnym snobem. Bo przecież w Prologu przedstawiłaś go niemal największym żartownisiem, a teraz? Jakby nie ta sama postać… I znowu, być może (Ach, polubisz te słowa, zwłaszcza wypowiadane przeze mnie!) całe to ziemskie życie odbiło się na jego psychice i przeżywa jakieś wewnętrzne załamanie, że musi przebywać w miejscu, którego nienawidzi. Kto go tam wie… Bo momentami wydaje się być zabawny i bezczelny jednocześnie, prawda? Ciężko w tych paru słowach oddać jego charakter. Wytrwalcom, którzy doszli już do tego miejsca w długim monologu, polecam po prostu przeczytać opowiadanie. Ależ to wszystko skomplikowane, co nie? Niektórzy z Was spodziewali się pewnie jakiś fajerwerk. Dobra, znów mnie ponosi, Stefanie. 

Algida – sympatyczna i nieśmiała dziewczyna. Pomocna, zaradna, dobra przyjaciółka Beatrice. Zastanawiałam się później, czy zanim ta druga przybyła do Siedziby, miała ona jakiś przyjaciół. Tak, wiem, jedynie grupkę chłopaków, ale serio, żadnej dziewczyny?

Selene – druga ulubienica. Zdobyła moje serce swoją twardą postawą. Lubię czytać o ostrych, zimnych i stanowczych kobietach. Mają w sobie coś, co nawet ciężko mi zidentyfikować. Wyróżniają się z tłumu, są niezależne i nie dają sobie w kaszę dmuchać, jak to się mówi. I wiesz, nadal zastanawiam się, kim ona jest dla Hermesa. Czy aby na pewno tylko współlokatorką? Albo coś mi umknęło…?

Trey – drugi przyjaciel Beatrice. W zasadzie poza tym, że prawdopodobnie zacznie spotykać się z Algidą i jest bardzo zabawnym człowiekiem, to nic o nim nie wiem.

Isaac – jakiś natręt od Algidy, który próbuje umówić się z Beatrice. Czy muszę o nim wspominać?

Nereus – przesympatyczny bóg wody/mórz. Roztargniony, zdystansowany, lekkoduch, myśliciel. Jego pomysły są wprost rozbrajające. Mój drugi ulubiony bohater, zaraz za Hermesem. 

Geneviefe – musiałam o niej wspomnieć! Typowa lalka Barbie w kolorze blond. No wiecie, Roszpunka i magiczny pegaz, taka różowa, w mini. Dobra, dobra. Dziewczyna przekonana o swojej wyższości oraz niebywałej urodzie. Próżna, pusta oraz głupia, tyle.

Afrodyta – siostra Hermesa. Miłość jest dla niej jak narkotyk i to najlepsze zioło, które dostaje od dilera. Poza tym żyje we własnym świecie, troszczy się o innych i wydaje się być bardzo kochaną osobą.

5)   Dialogi/Narracja (8/10pkt.)

Zastanawiałam się, co powinnam napisać… Do Twoich postaci nie mam większych zastrzeżeń, no może prócz Mai, która wydała mi się nijaka już od samego początku. Nie wykazywała żadnych szczególnych cech osobowości. I dobrze, że pominęłaś ją później w opowiadaniu, nie wniosłaby nic ciekawego. Okej, zapomniałam jeszcze o alter ego (które być może posiada), ale już chyba dość moich chorych domysłów i wyobrażeń, co? Napisałam Ci w treści powyżej, w których miejscach powinnaś bardziej zwrócić uwagę na to, co czują Twoi bohaterowie. Miało to miejsce między innymi w rozdziale dwunastym, kiedy to Beatrice (niemal spokojnie) patrzyła się, jak potwór trzyma jej matkę w swoich szponach bez cienia strachu, że przecież może jakimś niechcącym ruchem oderwać jej głowę, zanim ta skończy się z nim targować. Poza tym… W niektórych miejscach odniosłam wrażenie, że ucięłaś nieco rozmowę, wypowiedź. A tak, nie mam zastrzeżeń. Szczególnie dlatego, że używasz wiele różnorodnych określeń dotyczących zachowań bohaterów. Wykorzystujesz do tego mimikę twarzy, a nie tylko uśmiech swojej postaci. Oby tak dalej!

6)   Styl (2/4pkt.)

Kurczę, no! Masz takie zmienne nastroje w pisaniu, że co ja mam napisać w tym punkcie? Czytając Twoje opowiadanie doszukałam się trzech faz, które przechodzisz. Jak to brzmi… Aż mi nie przystoi nazywać tego w ten sposób. Dobra, zaczęłam to skończę. Pierwsza faza (moja ulubiona!), ma miejsce wtedy, kiedy wiesz, co chcesz napisać, dłużej się nad tym zastanowisz, wplatasz opisy, dialogi, robisz to w sposób wyważony. Tak, to najbardziej lubię. Taki spokój, a jednocześnie zdystansowanie. Druga faza, to u Ciebie wiem o czym pisze, ale goni mnie wilk z lasu i muszę szybko skończyć. Wtedy nie ma mowy o opisach, ale o szybkiej, pełnej dynamizmu akcji. I ostatnia, to trzeci typ, jaki u Ciebie zauważyłam. Opisy mieszane z dialogami, nieco lanie wody i brak zainteresowania (z Twojej strony oraz czytelników). Posty pisane z argumentem „bo wypada”, mało klejące się do siebie, takie nijakie. Choć nie powiem, miewają momenty przebłysku, kiedy zasiadałaś z widoczną weną, która ulatywała jak powietrze z balonika dla dzieci. Cóż, nie mogłam się nudzić, nie? Zaserwowałaś mi spore urozmaicenie.  

7)   Oryginalność (10/10pkt.)

W tym punkcie podsumuję to, co pisałam w treści. Bo już więcej nie mam nic do dodania. Przede wszystkim – Twój blog był pierwszym, na którym spotkałam się z mitologią. I ten jeden fakt powinien argumentować tą całą oryginalność. Wchodząc bardziej w szczegóły – niebanalne przedstawienie postaci. Z wyważonym humorem, od strony ludzkiej (człowieczeństwa, czy jakżeby to nazwać inaczej). Na przykład kiedy spodziewałam się typowego balu maskowego, zaskoczyłaś mnie zupełnie innym obrotem sprawy. No dobra, poddaje się. Czegokolwiek bym teraz nie napisała, będzie tylko powieleniem tego, o czym marudziłam powyżej.

Poprawność (13/20pkt.)

No dobra, czas na polowanie! Jak każdy dobrze wie, ten punkt oceny jest moją największą piętą Achillesową. Jednakże postaram się pomóc. 

Rozdział III 

„- Ja, oczywiście - odparł mężczyzna z dumą, po czym, jakby nagle sobie o czymś przypomniał, wymierzył we mnie palec wskazujący i zrobił podejrzliwą minę- Hej, ty jesteś nowa, prawda? Czy widziałaś może Waj-Faja?” – po pierwsze, brak mi fachowego zapisu dialogu, czyli miedzy innymi półpauz. (Taki znaczek przed moim poprzednim „zdaniem”.) I tutaj też zabrakło mi spacji po słowie „minę”. Patrząc na Twoje inne wypowiedzi, brakuje Ci nieco uporządkowanej wiedzy na temat zapisu dialogów. Radzę poczytać o tym w Internecie, istnieje w sieci dość dużo rzeczowych stron, które w przejrzysty sposób rozwieją Twoje wątpliwości.  
„  Spojrzałam na psy - dalej stały w tym samym miejscu i patrzyły się na mnie - ten większy wyglądał bardzo przyjaźnie, to do tego małego miałam zastrzeżenia.” – Zrezygnowałabym z tej konstrukcji zdania. Od słów „ten większy(…)” rozpoczęłabym nowe zdanie i końcówkę zapisała inaczej, a mianowicie: „Spojrzałam na psy – dalej stały w tym samym miejscu i patrzyły się na mnie. Ten większy wyglądał bardzo przyjaźnie, jednakże to do tego małego miałam zastrzeżenia.”
„Spojrzałam na nie niepewnie, ale, choć mniejszy dalej nie wyglądał najprzyjemniej, nic nie wskazywało na to, by miały się na mnie rzucić.” – tutaj również zmieniłabym zapis, nieco za dużo przecinków się narobiło: „Spojrzałam na nie niepewnie, jednak (choć mniejszy dalej nie wyglądał najprzyjemniej) nic nie wskazywało na to, by miały się na mnie rzucić.”
„Na beżowych ścianach wisiały obrazy i zdjęcia przedstawiające ludzi - a raczej herosów” – zrezygnowałabym z myślnika i wstawiła przecinek
„- NIE!- odparło kilka poirytowanych głosów naraz. Następnie zaległa cisza.” – „zaległa”? Może lepiej „nastała”?
 „Jej cera była bardzo blada, jednak to tylko dodawało jej urody.” – hm, nieco dziwna konstrukcja zdania. Wiem, co miałaś na myśli, ale… Może inaczej: „Miała bardzo bladą cerę, która tylko podkreślała delikatną urodę (kobiety).”
„Na tym bladym tle jej duże, granatowe oczy wyglądały niczym księżyce w pełni.” – drobny szczegół, jednak przed wyrazem „księżyce” dopisałabym „dwa”

Rozdział VI

„Pod ścianami stały przyrządy do ćwiczeń, a na jednej ze ścian wisiał arsenał mieczy. Nie licząc mieczy, wszystko było tu dziwnie nowoczesne, biorąc pod uwagę, że był to obóz herosów.” – powtórzenie „mieczy” oraz „ściany”. Proponuję „Pod ścianami stały przyrządy do ćwiczeń, a na jednej z nich wisiał okazały arsenał mieczy. Nie licząc tych ostatnich, wszystko było tu dziwnie nowoczesne, biorąc pod uwagę fakt, że był to obóz herosów.”
„- Tym bardziej, myślę, że coś tak łatwego jak poruszenie wodą w butelce nie sprawi ci kłopotu- obstawiał przy swoim, a irytujący uśmiech dalej tańczył na jego ustach.” – wyrzuciłabym przecinek przed „myślę”

Rozdział X

„Algida, która jako córka Hefajstosa umiała doskonale szyć, wspaniale się spisała.” – przecinek po „Hefajstosa”
„ Tematem przewodnim balu, na który się dzisiaj wybieraliśmy byli (a któżby inny?) bogowie.” – przecinek po „wybieraliśmy”
„Jako że od małego uwielbiałam Księżyc, przebrałam się za Selene, jego boginię.” – zamiast „jego” powinno być raczej „jako”
„Srebrna suknia leżała idealnie, spełniając się zarówno w funkcji szykownej, jak i seksownej.” – nie powiedziałabym, że można „spełniać się w funkcji”. Mogła wyglądać szykownie jak i seksownie.
„Choć teraz wyglądały wspaniale, nie będą już tak wspaniałe, gdy przez nie wyłożę się jak długa, co prawdopodobnie nastąpi bardzo szybko.” – kompletny brak sensu
„Musiałam jednak przyznać, że strój był bardzo ładny i od pierwszego rzutu okiem można się było zorientować, kim była.” – na pierwszy rzut oka!
„- Jestem pewna, że wszyscy na to wpadną- pokiwałam poważnie głową, na co Algidawybuchnęła śmiechem.” – brak spacji przy Algida oraz wybuchnęła
„No jasne, jak tylko się pojawia chłopak to już się zapomina o przyjaciółce!” – przecinek przed „to”
„Dwie heroski obok mnie, jedna przebrana za Artemidę, druga za Atenę rozmawiały ze sobą cicho, ale wystarczająco głośno, bym była w stanie je usłyszeć.” – przecinek po „Atenie”
„Gdyby Hermes naprawdę tak wyglądał to byłby najgorętszym bogiem.” – przecinek przed „to”
„- Moja przyjaciółka, Algida ją uszyła- wyjaśniłam, ciesząc się, że mogę zrobić Allie reklamę.” – przecinek po „Algida”
„. To nie moja sprawa, z kim się zadaje Viator.” – przestawiłabym miejscami wyrazy „się” oraz „zadaje”
„Mike, gdy to usłyszał był zachwycony, ale jego przyjaciele już mniej.” – przecinek po „usłyszał”
„Nigdy nie przypuszczałam, że umrę w takie sposób.” – „taki sposób”
„Swoją drogą to by była wielka ironia, gdyby córka boga władającego wodą, utonęła.” – przecinek przed „to”

Rozdział XIII

„Przyłożyłam głowę do poduszki i zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam długą, szeroką plażę.” – przecinek po „otworzyłam”
„Jednak zachowywał się inaczej, niż Viator, którego znałam.” – powtórzenie z poprzednim zdaniem, „(…)niż ten, którego znałam.”
„Jego uśmiech, który był ciepły i obejmował również oczy był tak różny od tego złośliwego uśmiechu, do którego przywykłam, że moja prawdziwa ja zachłysnęła się powietrzem.” – przecinek po „oczy” oraz wywaliłabym „uśmiechu”
„Jednak Beatrice we śnie, nie zwracając uwagi na moją reakcję, odwzajemniła tylko jego uśmiech i wspięła się na palce, by pocałować go w policzek. On przejechał palcami drugiej ręki po jej ramieniu, powodując przyjemną gęsią skórkę.” – powtórzone paluszki
 „I choć odczuwałam to wszystko doskonale, to Beatrice we śnie pociągała za sznurki.” – wyrzuciłabym pierwsze „to”
„Pogoda była przepiękna, a ulice były czyste, bez żadnego, nawet najmniejszego śmiecia.” – przecinek po „najmniejszego”
„Wyglądał jednak o kilka lat starzej niż Trey, którego znałam.” – powtórzenie z poprzednim zdaniem, „Trey” zamień na „chłopak”
„Za tarasem znajdowała się mała chatka, która, jak podpowiedziała mi senna Beatrice, była pracownią Algidy.” – powtórzenie „tarasu z poprzednim zdaniem, zamień to słowo na „nim”
„Udoskonalała tam również motor, który niedawno sprawił sobie Trey.” – powtórzenie „tam”, wyrzuć to słowo ze zdania
„Na powiekach miał niebieski brokat, który lekko się iskrzył.” – zastanawiam się, czy brokat może się „iskrzyć”, może bezpieczniej wymienić na „mienił”?
„I chciałam do tego dojść sama, bez pomocy nikogo.” – „(…)bez niczyjej pomocy.”
„Dopiero gdy piasek wdarł się do moich sandałów, zorientowałam się, że jesteśmy na plaży.” – przecinek przed „gdy”

Podsumowując, jestem zdziwiona Twoją wybitną zdolnością do popełniania błędów. Zdarza się, że niektóre rozdziały niemal ich nie posiadają, a inne… Cóż, obfitują w nie jak las po deszczu w grzyby. Myślę, że jest to kwestia tego, czy sprawdzisz pięć razy tekst przed publikacją. Bo, bądź co bądź, zdarzają Ci się najczęściej powtórzenia. Nie popełniasz błędów ortograficznych, za to powinnaś popracować nad zapisem dialogów. Wspomniałam już o tym zapewne nie raz, ale w ramach jasności i dla przypomnienia, mówię znowu. Hm, co więcej…? Na pewno nie udało mi się wychwycić wszystkich błędów z tych rozdziałów, które wzięła sobie pod lupę, ale nie bij! Staram się pomóc. O! Jeszcze często napotykałam zdania wybrakowane pod względem przecinków – o tym również mogłabyś poczytać, w sensie o interpunkcji. Poza tym pojedyncze błędy językowe, które możesz wychwycić podczas czytania tekstu przed publikacją. 
Tak na marginesie, zwróć szczególną uwagę w piątym rozdziale na dwa pierwsze akapity. Roi się w nich od powtórzeń w tych opisach. A! I proszę, wyjustuj tekst, będzie wyglądał dużo schludniej oraz porób wcięcia w tekście (akapity).
To w zasadzie tyle ode mnie w tym punkcie.

Punkty dodatkowe (3/5pkt.)

Trzy słowa – oryginalność (oraz) niebanalna fabuła. Czy potrzeba czegoś więcej?

Podsumowanie

Nie ma chyba rzeczy, o której nie wspomniałabym powyżej, prawda? A już na pewno mówiłam o niektórych kwestiach parę razy, często się powtarzając. Zdecydowanie nie żałuję czasu spędzonego nad oceną, gdyż bawiłam się jak w wesołym miasteczku. Choć czas mnie ogromnie ograniczał i w niektórych momentach nie rozwinęłam wszystkich myśli, to mam nadzieję, że swoim ględzeniem Cię nie zanudziłam i wyniosłaś stąd jakieś rady na przyszłość. 
I cóż, zyskałaś we mnie nową czytelniczkę. 
Pozostaje mi życzyć Ci ogromnych pokładów weny i wytrwałości. Tworzysz świetną historię, której nie trzeba za dużo dopracowywać, a tylko pogłówkować nad poprawnością.
Tyle ode mnie.  

Otrzymałaś 79 punktów na 100 możliwych i otrzymujesz tym samym ocenę Dobrą, czyli Średniaczka. Gratuluję!

Leaeno, przeczytałam Twoją ocenę i skomentuję ją jeszcze w tym tygodniu. Przepraszam, mam dużo na głowie.

Poza tym miałam w planach dopracowanie tego tekstu powyżej. Niestety, wypadł mi wyjazd, nie miałam dostępu do pliku i w końcu... Pozostawiłam tak jak widać. Ponownie wyjeżdżam i wracam pod koniec miesiąca. Wybaczcie.

Buziaki!

3 komentarze:

  1. Widzę, że brakło mi dwóch punktów do oceny bardzo dobrej - z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej troszkę mi żal. Żal, że zabrakło tylko dwóch punkcików, ale skoro tak zadecydowałaś, myślę, że opowiadanie pewnie nie zasługuje na ocenę bardzo dobrą (:
    Bardzo Ci dziękuję za ocenę i wskazanie błędów. Cóż mogę powiedzieć - zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Mam rozdziały, z których jestem strasznie dumna (jak chociażby rozdział 10 [Hermes na Olimpie"]) i rozdziały, które żałuję, że udostępniłam (na przykład pierwsze 2). Do tych pierwszych zasiadałam z weną i pisanie nie sprawiało mi najmniejszego kłopotu, przychodziło lekko, naturalnie. Do pisania tych drugich poganiali mnie najczęściej czytelnicy, dopytując się, kiedy następny rozdział. A ja, nie chcąc ich zawieść, pisałam, byleby tylko dotrzymać terminu.
    Hermes i Beatrice to moje wisienki na torcie, uwielbiam te postaci. Co do Twojego opisu Hermesa - rzeczywiście jest, jak mówisz. Po przybyciu na Ziemię bóg stał się poważniejszy i bardziej smutny - jednak Beatrice powoli budzi w nim buntowniczą naturę.
    Zakładkę bohaterów na moim blogu powinnam dawno usunąć, ale nie mam do tego serca. Jest strasznie niedopracowana, a niektóre obrazki rzeczywiście nie pasują - Algida nie tylko powinna być grubsza, ale i powinna mieć bliznę na policzku.
    Rozpisałaś się z tą opinią, wiesz? Aż mi głupio, że tyle się napisałaś przez mój blog :P Pozostaje powiedzieć jedno - dziękuję!
    Błędy robię często i zdaję sobie z tego sprawę, ale mam nadzieję, że są to malutkie błędy. Trudno ich uniknąć, gdy nie ma się bety.
    Ta recenzja jest tak długa, że po prostu nie mam czasu, by odnieść się do wszystkich Twoich uwag - przeczytałam je jednak bardzo dokładnie i na przyszłość postaram się nie popełniać już takich błędów. Jeszcze raz dziękuję i jestem pod niesamowitym wrażeniem, że chciało Ci się tak rozpisywać (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama gubię się w swoim opowiadaniu! Poprawka - jestem bardzo zadowolona z rozdziału 11, podobnie jak Ty, jak widzę. Rozdział 10 to był bal, który również bardzo lubię, choć myślę, że mogłam go troszkę bardziej dopracować :( No cóż, było, minęło. Teraz tylko mogę mieć nadzieję, że następne rozdziały będę pisała z dużą dawką weny i będą tak dobre, jak mój ukochany rozdział 11. Mam je już bowiem wszystkie zaplanowane - wiem, co się będzie działo w każdym, aż do epilogu (:
      Bardzo spodobała mi się również Twoja ocena Nereusa - nie ukrywam, że kocham tworzyć tę postać i bardzo miło, gdy ktoś docenia moje wysiłki (: Gdy mi się jeszcze coś przypomni to napiszę, a tymczasem idę się uczyć... mitu. Mam jutro na polskim opowiadać o wybranym micie - zgadnij, jaki wybrałam (:
      ...
      ...
      ...
      Czas minął! :P Pewnie pomyślałaś o jakimś związanym z Hermesem? Nie, wybrałam Selene i Endymiona, o których już niedługo napiszę więcej w moim opowiadaniu, tak jak radziłaś. Choć wiem o tym micie wszystko, jestem pewna, że znowu się zatnę na środku klasy i nie będę sobie mogła przypomnieć, co miałam powiedzieć... Nienawidzę wystąpień publicznych :P I w sumie nie wiem, dlaczego o tym tu piszę. Chyba tylko po to, by Ci pomóc zasnąć (:
      Dobra, idę, już nie nudzę.
      Jeszcze raz dzięki za opinię!

      Usuń
  2. A u mnie na wierszem pisanym filmowo - muzycznym blogu, wątek właśnie o "Zaplątanych" już od wczoraj :) Wprawdzie w kontekście bajecznym, ale jednak...
    Zapraszam, versemovie

    OdpowiedzUsuń