Adres bloga:
alex-i-lu.blogspot.com
Oceniająca:
Dalia
Autorki:
Tristezza i Alex
Ocena:
standardowa
Nie mam sił do tych akapitów, później postaram się je naprawić. Tymczasem miłego czytania życzę.
Okładka
3/5 pkt.
Nie sądzę, by dobrym rozwiązaniem było
stworzenie adresu bloga z imion głównych bohaterek. Dlaczego? Po pierwsze, link
powinien przyciągać nas, czyli potencjalnych czytelników, do odwiedzenia
Waszego bloga i wgłębienie się w treść. Tutaj natomiast nie wiem, czego
powinnam się spodziewać. Nie każdy lubi
niespodzianki, ja na przykład lubię wiedzieć, na jakiego rodzaju bloga wchodzę.
Miałyście tu naprawdę duże pole do popisu, mogłyście wykorzystać swoją
wyobraźnię i stworzyć coś niepowtarzalnego i oryginalnego, jednak Wy
zadowoliłyście się tylko i wyłączenie imionami. Może tak być, ale myślę, że dzięki innemu rozwiązaniu wyglądałoby to korzystniej. Po
drugie, jeżeli już koniecznie musiałyście stworzyć taki, a nie inny adres, to
chociaż przydałoby się napisać pełne imię postaci, a nie pseudonim. Tytuł bloga
kojarzy mi się z czymś oficjalnym, dlatego zastosowałabym właśnie to wyjście. Być
może się czepiam, ale według mnie lepiej brzmiałoby – alex-i-lucy.blogspot.com,
dodatkowo zwracając uwagę na fakt, że taka alternatywa jest wolna. Zrobicie jak
chcecie, to tylko mała propozycja. Cóż, zajmijmy się belką. Nie jest to żaden
cytat ani złota myśl, czyli nic, co by zmuszało do głębszych przemyśleń. Mimo
wszystko proste zdanie ‘’Harry Potter i jak to było naprawdę’’ wzmaga moje
zaciekawienie i zaczynam się interesować tym, jak to właśnie, Waszym zdaniem,
było naprawdę. Naprowadza mnie ono na to, że będą najpewniej spore różnice niż
w oryginalne, jednak zajmiemy się tym później. Szata graficzna wywiera bardzo
pozytywne wrażenie, dlatego w tej kwestii nie mam się do czego przyczepić.
Grafika i dodatki 10/10 pkt.
Muszę przyznać, że szablon jest
przepiękny. Dwie odmienności, dwa różne domy połączone razem wyglądają
intrygująco. Czerwień i zieleń dobrze ze sobą współgrają. Na nagłówku brakuje
mi jedynie przecinka przed ‘’że’’ w cytacie – ‘’Przysięgam uroczyście, że knuję
coś niedobrego’’. Oprócz tego nie ma tutaj żadnych zgrzytów. Zjeżdżam niżej i
widzę sporo widgetów. Panuje w nich doskonały porządek. W nawigacji zaś też jest
wszystko w porządku. Kawał dobrej roboty!
Treść 36/60 pkt.
Postanowiłam, że nie będę komentować każdego rozdziału osobno, dlatego
że jest ich czternaście i zajęłoby mi to kilka stron więcej niż powinno, więc
będę je od pewnego momentu łączyć. Mam nadzieję, że nie weźmiecie mi tego za
złe.
Prolog
Na moje oko prolog w Waszej historii nie
powinien zwać się prologiem, tylko swojego rodzaju wprowadzeniem, zapoznaniem z
opowiadaniem i bohaterami lub rozdziałem pierwszym. Ale na pewno nie prologiem.
Dobrze więc, zacznijmy od początku. Tak, jak mogłam przetrwać przez
początkową treść prologu, tak nie mogłam zdzierżyć następnej połowy rozdziału. Początek
był całkiem dobry, dowiedziałam się co nieco o głównych postaciach, niewiele
jednak, ale mam nadzieję bardziej zapoznać się z nimi później. Aha, zanim
przejdę dalej, chcę tylko powiedzieć, że liczby w opowiadaniach piszemy
słownie, nie liczbowo, dlatego ‘’17 lat’’ razi w oczy i powinno zostać
zmienione. A co nie podobało mi się w tej dalszej części rozdziału, od momentu
wejścia do tego sklepu? Dla mnie nie do pomyślenia jest, aby sam Albus
Dumbledore, zdobywca orderu Merlina, pofatygował się, by przynieść zagubione
listy, dziwnym trafem zresztą, dziewczętom. Naprawdę? Już bardziej
spodziewałabym się Minerwy, bo w końcu to one wysyła te sowy. Ale nadal to jest
nie do wyobrażenia. Przecież gdy Harry Potter, który nie dostał swojego listu z
wiadomych nam przyczyn, otrzymał ich ogrom, cały dom był nimi zasypany, a w tym
wypadku grono pedagogiczne tak po prostu odpuściło i wzięło to za odmowę? Nie
chcę mi się w to wierzyć.
Druga
sprawa, dyrektor Hogwartu nie miał się gdzie pojawić, tylko zjawił się w
sklepie, dodatkowo w przymierzalni, mający swój gabinet w wnęce, gdzie powinno
znajdować się lustro? Mimo wszystko wydaję mi się, że to jest, jakby to
powiedzieć, zbyt duże uniżenie dla tak ważnej postaci. W normalnej sytuacji,
jeżeli już koniecznie musiałby, to zjawiłby się po prostu w ich domu. Albo
zrobiłaby to Minerwa. Dodatkowo, że już pewne sprawy z rodzicami dziewczyn
ustalił. Dlaczego nie mogłoby być tak? Czasem proste rozwiązania są dużo lepsze
od tych skomplikowanych, bo po takim zabiegu treść zaczyna tracić swój sens i
robi się nie wiadomo co, tak jak to było w tym przypadku. Odnieśmy się teraz do
samej rozmowy. Ich reakcja była okropnie sucha. Co Ty byś zrobiła, gdybyś spotkała
osobę, która zarządza szkołą, do której marzyłaś, aby się dostać? Też byś tak
zareagowała? Wątpię. Oczekiwałam jakichś emocji, wszystkiego, co wyraziłoby ich
zdumienie, otępienie, a zaraz potem wielką radość i ciągłe niedowierzanie. Nie
doczekałam się, niestety. Dalej, maszyna, która sprawi, że dziewczęta znów
staną się jedenastolatkami? Jako tako przyjęłabym to, gdyby to był jakiś czar,
no nie wiem, ale maszyna? Osoba magiczna używająca jakiegoś urządzenia? Myślę,
że czarodziej tak wybitny znałby zaklęcie, które faktycznie cofnęłoby je o
kilka lat w tył. Natychmiastowa zgoda była też denerwująca. Bez zastanowienia
są w stanie poświęcić kilka lat nauki, kontaktów z przyjaciółmi, znajomych,
zdobytej wiedzy, przeżytych chwil, wspomnień, dosłownie wszystkiego, co
zdarzyło się przez ten okres czasu? Mało to realistyczne.
‘’Na przystanku w końcu doszłam do siebie, a
chwilę później zauważyłam, że z Lu też było już wszystko w porządku.’’ Cóż,
szybko im się to udało. Mnie natomiast, gdyby ktoś powiedział to, co im, nie
otrząsnęłabym się najprawdopodobniej przez kilka dni, jeżeli nie kilkanaście.
Cóż, nie każdy ma szansę uczęszczania do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie, a także niecodziennym jest dowiedzenie się, że jest się czarownicą.
Prolog mnie nie powalił ani nie przemówił, ale zabieram się do czytania
następnych rozdziałów.
Rozdział I
Rozdział pierwszy o wiele lepiej wypadł w kwestii opisów miejsc. Szczególnie
spodobał mi się opis Pokątnej. Przedstawiłaś ją bardzo dobrze, że gdybym nie
czytała książki, potrafiłabym sobie ją bez problemu wyobrazić. Szkoda, że nie
dowiedziałam się zbyt wiele o nowym wyglądzie Alex i Lucy, ponieważ poświęciłaś
na niego tylko kilka zdań. Na pewno zmieniły się sporo w okresie tych sześciu
lat i miło by było, gdybym wiedziała, jak dokładnie wyglądają bohaterki
czytanego przeze mnie opowiadania. Oprócz tego powinno być więcej opisów uczuć.
Jak czuły się w określonych momentach, myślę, że dość ważnych w ich życiu. Bo
na pewno coś czuły, a właśnie Twoim zadaniem jest, by nam to przedstawić.
O, jeszcze jedna taka sytuacja. Ten pomysł wydał mi się po prostu
bez sensu, jeśli chodzi o to wyczarowanie napisu z anime. To było zupełnie
niepotrzebne. Szczerze wątpię, że jedenastolatka zdolna by była, podczas gdy
nigdy nie miała różdżki w dłoni ani styczności ze światem magicznym, użyć
jakiegokolwiek zaklęcia. Z wężem podobnie. Serpensortia
to zaklęcie czarnomagiczne i jestem pewna, że bez żadnego przygotowania Alex
nie potrafiłaby go poprawnie rzucić. Domyślam się, że tym właśnie urokiem
chciałaś pokazać już nam w pierwszym rozdziale, że trafi ona do Domu Węża,
jednak odrobinę nieudolnie. Dobrze by było, gdybyś już zaczęła uwidoczniać
cechy ślizgońskie raz po raz, bo w końcu z jakiegoś powodu tam trafi, prawda?
Nie przeczę, że Ślizgonki nie mogą być miłe, ale to ewenement.
Cieszę się, że wpadłyście na pomysł, aby dziewczyny pozapominały
niektórych rzeczy z książki, co myślę, że jest dobrym zabiegiem, bo opowiadanie
nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby wiedziały, co się będzie działo z
horkruksami i z innymi sprawami. Oby Alex się nie wygadała, że Syriusz Black
jest ojcem chrzestnym Harry’ego. Wtedy byłby klops.
Brakuje mi też jako takich przemyśleń Alex, może bardziej wyczerpującego
przedstawienia postaci, bo wiem o niej tyle, co nic. Zważając na to, że piszesz
w narracji pierwszoosobowej, mogłabyś pokazać nam, jak dziewczyna w danej
chwili się czuje, co sobie myśli o sytuacji, w której się znajduje. Ja na
przykład chciałabym o tym poczytać, nie wiem jak inni. Jak na razie skupiasz
się tylko i wyłącznie na akcji, przez co tracisz możliwość na urozmaicenie
opowiadania. A przecież tyle można by z tego wyciągnąć. W tym rozdziale
przeważają dialogi, czego nie uważam za dobre rozwiązanie, bo po większości
opisów, które są ważne, ani widu, ani słychu. Zobaczymy, jak będzie dalej.
Rozdziały
II – VII
Muszę przyznać, że pozytywnie zaskoczyłyście mnie tymi rozdziałami. Pierwszą
notkę czytałam z lekkim znudzeniem, właściwie nie było nic nowego, no może
oprócz postaci, o których w dalszym ciągu niewiele wiem. Fragmenty urwane z
książki, kilka chwil pozmienianych i wlepione do nich nowe postaci. Przetrwałam
przez to, wiem, że początki zawsze są nieco męczące z racji tego, że niedużo
się dzieje, wprowadzenie do akcji i tak dalej. Później było o wiele lepiej i
przeczytałam te sześć postów z przyjemnością, a także niekiedy z irytacją, o
czym niżej.
Pojawiło
się więcej opisów, które były barwne i plastyczne, co bardzo mnie ucieszyło. Mogłam
znaleźć też przemyślenia bohaterek, o które tak mocno się czepiałam wcześniej.
Akcja coraz bardziej się rozwija, wprowadzacie nowe, interesujące wątki, dzięki
którym opowiadanie staje się bardziej wciągające. Ale po kolei.
To podrzucenie i adoptowanie dziewcząt wydały
mi się całkiem przyzwoitymi pomysłami, gdyby nie to, że jakoś specjalnie się
tym nie przejęły. Tak, macie rację, napisałyście o oburzeniu, o tym, jak Lucy
swoimi pytaniami poddenerwowała profesora Dumbledore'a (co zresztą wydaje mi się
dziwne, jak na takiego człowieka o stalowych nerwach, gdzie wielokrotnie mogliśmy
zaobserwować, że faktycznie tak jest), a także o wielkim zdziwieniu i
niepewności wymalowanej na twarzy, jednak, hm, nie uważacie, że to trochę za
mało? Przydałaby się jakaś wspólnie spędzona, opisana chwila, choć
krótkie, acz wystarczające przedstawienie rodziców, coś w ten deseń, bo ja w
dalszym ciągu nic nie wiem o ich korzeniach ani przeszłości. Rozdział siódmy
już za nami, a tu kompletna pustka, tak, jakby one się urodziły na początek
Waszego opowiadania, a przed tym nie było nic. A przecież tak nie jest. Powinnyście
postawić się na miejscu bohaterów i spróbować sobie wyobrazić, co Wy
czułybyście w takim momencie. Powtarzam się, ale jest to dość istotne. I na
pewno bardzo przydatne.
Co
raz bardziej lubię Lucy, Alex troszkę mniej, być może dlatego, że pierwsza jest
takim dobrym duszkiem, wszędzie jej pełno i nie można w jej towarzystwie być
markotnym. Zaintrygowała mnie tajemnica z rokiem, zastanawiam się, co
też się tam kryje i jakie będzie tego rozwiązanie. Rozdział piąty czytałam z
ciągłym uśmiechem na ustach. Najbardziej rozbawiła mnie scena, gdy pojawił się
koń, uwaga, uwaga, fanfary i werble - z
różowymi kaloszami na kończynach. Zastanawiam się, po co bliźniakom był potrzebny
rumak odziany w buty, jednak znając ich i zwariowane pomysły kłębiące się w
rudych czuprynach… Szkoda, że tego nie wyjaśniłaś, bo sama chętnie poznałabym
powód tego całego przedsięwzięcia.
Spodobali mi się nauczyciele i ich
świetnie odtworzone charaktery. Szczególnie profesor Snape, który zresztą chyba
nigdy się nie zmieni i mam nadzieję, że to się nie stanie. Jego zimna postawa,
gromiący wzrok, który mógłby zabić i z chęcią by to zrobił, patrząc na sytuację
w lochach, z której miałam niezły ubaw. Skrycie chciałam już na początku, przed
czytaniem opowiadania, żeby on się pojawił i to z znakomicie oddanym
charakterem i to dostałam, ku mojej niepohamowanej radości.
Sowa – dzięki swojemu instynktowi
została udomowiona jako doręczyciel poczty. No tak, żadnej wzmianki w tej
krótkiej definicji o umiejętności czyszczenia słupków bramkowych. Dziwne,
prawda? Żeby aż tak wykorzystać biedną sówkę, zmuszając ją do odrabiania
szlabanów, kiedy Lucy się leni i dopiero później wspaniałomyślnie pomaga? Nieładne
zachowanie, panno Happymeal, nieładne. Jak? Jak sowa może wypolerować słupek?
Ten fragment jest po prostu idiotyczny, widzę, że chciała wprawić w otępienie
bliźniaków, ale żeby aż tak?
Dalej. Podoba mi się wstawienie wspomnień w rozdziale
szóstym. Wreszcie mamy coś z przeszłości, niedalekiej co prawda, bo z wtorku
(tak notabene, to nadal nie wiem, w jakim czasie rozgrywa się akcja, jedyne
tyle, że krótko po rozpoczęciu roku szkolnego, jakaś wskazówka?), ale jednak
zawsze coś. Umiejętnie je wprowadziłaś, przez co tekst zachował swą spójność.
To jest duży plus, bo nie zawsze tak się uda, co Tobie bez problemu wyszło.
Intryguje mnie ta dziewczyna, Isabell.
Jak Boga kocham, na początku byłam wręcz przekonana, że jest to nasza Luna,
Luna Pomyluna, jednak nie! I jakie było moje zdziwienie, gdy okazała się
bohaterem całkiem niekanonicznym! Choć w sumie później pomyślałam, że książkowa
panna Lovegood była o rok młodsza od naszej Trójcy Świętej, dlatego nie mogłaby
się tam znaleźć. Hm. Dobrze, że dodajecie swoje postaci, a nie tylko
zapożyczone od pani Rowling. Zawsze to jakaś odmiana.
Rozdziały VIII-XIV
Muszę powiedzieć, że gorzej i wolniej
czytało mi się te rozdziały. Nastawiłam się, że choć poznamy zalążek jednej z
tajemnic, by się zorientować, o co w ogóle chodzi, a nic takiego nie nastąpiło.
Stoimy w miejscu. Zgodzę się, było kilka wątków, które mnie zaciekawiły, acz
dla fabuły specjalnego znaczenia nie miały. Weźmy na przykład pod lupę
‘’zerwanie’’ przyjaźni między dziewczynami. Po kiego w ogóle było to robione,
skoro za dwa, góra trzy rozdziały znów się godziły i znów stały się
nierozłączne? I tak nie było żadnego skutku (może oprócz tego, że zaczęły się
częściej spotykać, hm). Jakoś niespecjalnie to odczułam, zupełnie tak, jakby
nigdy to nie nastąpiło. Prześwietlmy jeszcze moment przed kłótnią. Nie mogłam
uwierzyć w tak nagłą, drastyczną zmianę Alex. Po prostu nie mogłam. Rankiem
uśmiecha się do wszystkich, jest szczęśliwa, a zaledwie kilka godzin później już jest
wredna i opryskliwa. Tak, chciałam, by jakaś zmiana w jej zachowaniu nastąpiła,
ale nie tak gwałtownie. Poza tym, naprawdę tak szybko są w stanie przekreślić
wieloletnią przyjaźń? Przez jedną, głupią kłótnię nie chcą się już ze sobą
trzymać, będąc wcześniej niemal siostrami? Racja, kilka rzeczy je różniło, typu
inny przydział domów, ale jeszcze więcej łączyło. Jeżeli męczyła ich ta
sytuacja, bo nie spotykały się, to mogły porozmawiać. Dziećmi przecież nie są.
Kontynuując, niepotrzebny był ten skok w czasie, cały miesiąc do przodu.
Brakowało mi jakiegoś przemyślenia dzień po tym zdarzeniu, ukazać ich stany
emocjonalne, a tu taki przeskok, że w ogóle w tę sytuację nie mogłam się wczuć.
To dość ważne zdarzenie, w końcu coś, co
nigdy nie miało się zachwiać, zrobiło to. Także czułam niedosyt pod tym
względem.
Tutaj to ja się chyba będę czepiać do
końca oceny, no bo po prostu nie mogę. Tak bardzo brakuje mi tych opisów,
opisów akcji, uczuć, emocji. Jeżeli już są, to są dobre, naprawdę dobre, ale
przez większość czasu ich nie ma. W czasie rozgrywki Quidditcha mogłyście się
znaczniej wysilić, by coś naskrobać z jakimś poruszeniem, w końcu taki mecz to
nie byle jakie wydarzenie; mimo że główne postaci w nim nie uczestniczyły. Właśnie
takie fragmenty nadają opowiadaniu smaku, człowiek jest bardziej zainteresowany
i zostaje podsycona jego ciekawość, a także chęć czytania dalej. W takim razie,
po co go w ogóle wklepałyście? Skoro to nie o nich mowa? Równie dobrze
większość uczniów z tej szkoły może zniknąć, bo przecież nie są związani z
bohaterkami. Niech zniknie wszystko, a zostawcie tylko je. Wątki poboczne są
więc potrzebne. W książkach, które czytam, nie chciałabym znaleźć tylko i
wyłącznie o postaciach, które są głównym bohaterami. Nie wiem, jak Wy, drogie
dziewczyny.
Kolejna rzecz. Chodzi mi o sytuację na
boisku w rozdziale dziesiątym. Odbity tłuczek leci z ogromną prędkością, a
dodatkowo uderzył Lucy w głowę, więc wątpię, że była przytomna, by ‘’machać
bezradnie rękami’’. To raz. Po dwa, spadła na domiar złego z dużej wysokości i
mogła nawet zginąć, dlatego też nie mogę pojąć reakcji Alex. Tak po prostu było
jej żal Lucy? Tylko? Co z tego, że jest Ślizgonką i że się pokłóciły. Gdybym ja
była na jej miejscu, umierałabym ze strachu i od razu pobiegła za moją
najlepszą przyjaciółką. No ale to ja.
1) Fabuła/Wątki 6/10pkt.
Ogólnie rzecz biorąc, opowiadanie podobało mi
się. Było to coś innego, coś, czego wcześniej nie miałam okazji przeczytać. Z
drugiej strony pełno było w nim absurdów, chwilami nic się ze sobą nie
sklejało. Pierwsze rozdziały wiały nudą, jednak rozumiem to – początki są
najtrudniejsze. Jednak późniejsze posty – owszem, działo się w nich sporo, w
jednych mniej, w drugich więcej, jednak nie miały te sytuacje zbytniego
pokrycia w przyszłości, bo przecież coś jest za sprawą czegoś, prawda?
Zapowiadacie o czymś, bohaterki planują, a później słuch o tych planach
zaginął, no może za kilka rozdziałów jest to przypomniane. Jeżeli w ogóle jest.
Powinnyście sobie wszystkie wydarzenia porządnie zaplanować, a także szukać
jakichś łatwiejszych, znacznie prawdopodobniejszych rozwiązań wątków, bo to u
Was kuleje, drogie Autorki.
Tak
wiem, na początku oceny czepiałam się, że mało przemyśleń bohaterek, teraz za
to mam ich zdecydowany przesyt, za to jest niewiele opisów uczuć, również
innych, o czym wspominałam wyżej. Jakieś emocje też przydałby się, jakieś
dreszcze, wiecie, o co mi chodzi? Chciałabym wczuć się w czytane opowiadanie,
tak, jakbym to ja w tych wydarzeniach uczestniczyła lub widziała je z
perspektywy trzeciej osoby. Ciekawym zwrotem akcji także bym nie pogardziła.
Mimo wszystko, z pewnością przeczytam nowe rozdziały, choćby dla przekonania
się, jak to wszystko się rozwinęło i z jakim skutkiem.
2) Rozwinięcie akcji 3/6pkt.
Jak wspominałam, pierwsze
rozdziały nudnawe, później dopiero zaczyna się coś dziać, tu data, tam
tajemnica z rodziną, to tu, to tam. Myślę, że w pewnym momencie powinnyście
ustąpić też miejsca sytuacjom, które nie są związane bezpośrednio z akcją, bo z
tego co widzę, to tylko rzecz, która dzieje się w teraźniejszości i tylko w
niej. Uważam, że mogłybyście poświęcić czasu też innym wątkom, a nie tylko tym,
które bezpośrednio dotyczą dziewcząt. Przydałoby skupić się też na innych
sprawach, doskonalić świat, postaci pierwszoplanowe, drugoplanowe też, bo
prawdę powiedziawszy słabo je widać. Bardzo też nie podobał mi się, o czym
wspominałam, ten przeskok, gdy pokłóciły się, o cały miesiąc. Przecież przez
ten czas mogło się coś jeszcze wydarzyć.
3) Świat przedstawiony 4/10pkt.
Tutaj
co prawda dużego pola do popisu nie miałyście, bo całe opowiadanie opiera się
na tworze p. Rowling, mimo to w aspekcie opisów miejsc nie próżnowałyście –
było ich sporo i były naprawdę ładne i wyczerpujące; dzięki nim mogłam sobie
wszystko dokładnie wyobrazić, bez pomocy zdjęć lub filmów. Natomiast jeśli
chodzi o opisy stanów emocjonalnych, uczuć, a nawet wyglądu bohaterów jest
znacznie gorzej. Ba, praktycznie w ogóle ich nie ma. No przecież na pewno coś
bohaterki czuły, no nie? Nie mogły przejść przez całą swą historię z kamienną
maską, tak? No właśnie, a więc właśnie to powinnyście pokazać. Sam komunikat,
typu: jest smutna; jest szczęśliwa; jest zła, nie wystarczy. Tu trzeba czegoś
więcej, a sądząc po opisach, które się już pojawiły, potrafiłybyście to zrobić,
obie.
Mogłybyście też od czasu do czasu zaznaczać czas, kiedy dzieje się
opowiadanie, bo można się pogubić, doprawdy.
Przydałby
się też jakiś głębszy opis postaci, bo prawie nic o ich wyglądzie nie wiem – no
tyle, ile zostało napisane w zakładce ‘’Bohaterowie’’, ale równie dobrze mogłam
jej nie przeczytać – wtedy byłby kompletny, szary beton, że tak powiem. To z
tekstu muszę się dowiedzieć, jak wyglądają postaci, którymi oczyma widzę
historię, nie z zakładki, której nie mamy obowiązku przeczytać. Jeśli chodzi o
mnie, to nie przepadam właśnie za takim rozwiązaniem, by przedstawić właśnie
bohaterów w podstronie, bo to z opowiadania mam się dowiedzieć o nich i sama
wyciągnąć wnioski – takie podanie na tacy nie jest dobre.
4) Bohaterowie 5/10pkt.
Lucy Happymeal
Muszę przyznać, że polubiłam Alex. Jest
takim radosnym chochlikiem, którego wszędzie pełno, i to dosłownie. Dzięki niej
miałam wielokrotnie uśmiech na twarzy. Podobało mi się to, że zaprzyjaźniła się
z bliźniakami, bo razem wprowadzają do opowiadania dużo radości i śmiechu oraz
klimatu. Zawsze lubiłam takie pozytywne postaci. Cieszę się, że nie jest ona
bohaterką idealną niczym Mary Sue. Dobrze, że pokazałaś jej wady, których
trochę jest, ale te najbardziej rzucające się, wręcz groteskowe omówię w
następnym akapicie.
Ja dużo rzeczy rozumiem, naprawdę, ale
ta chorobliwa i obsesyjna miłość do jedzenia jest po prostu komiczna. Nie, nie
jest śmieszna, jest po prostu głupia.
Jasne, niech sobie lubi to jedzenie, ale w chwilach naprawdę dużego
niebezpieczeństwa myśleć tylko o nim, i tylko wyłącznie o nim? To jakiś absurd.
I sama już nie wiem, czy wdrażając to uwielbienie uważałaś to za wadę, czy może
za zaletę, czy jako znak rozpoznawalny. Ale ja bym to zmieniła, albo choć
ograniczyła. Ja wiem, że to miało być śmieszne, ale minęło się z celem.
Zdecydowanie.
Przydałoby się także uwidocznić wyglądu
Lu, bo tak jak wspominałam wcześniej, nic prawie o nim nie wiem. Jakieś znaki
szczególne? Typu krzywe zęby, nos usłany piegami? Szczegóły są ważne, jakby nie
patrzeć. Powinnaś dawać co jakiś czas jakąś wzmiankę o jej wyglądzie, choć w
sumie nie odnosi się to tylko do panny Happymeal, a także do wszystkich
bohaterów w Waszym opowiadaniu. Gdzieś w połowie opowiadania zupełnie
zapomniałam o elementach jej wyglądu zewnętrznego, dlatego powinnyście
odświeżać co jakiś czas pamięć nam, czytelnikom.
Alex Midnight
Sama nie wiem, co mam sądzić o tej
postaci. Po pierwsze, zdecydowanie różni się od Lucy i to jest plus, bo
niepotrzebne są nam dwie bohaterki o tych samych charakterach, więc przybijam
piątkę za dobre ukazanie różnic. Po drugie, jest dziewczyną bardziej rozważną
spokojną, acz z domieszką dziwnej skłonności do zmian nastroju, niczym kobieta
w ciąży. Skąd takie wnioski? Zmiana jej zachowania, i to dość drastyczna, w
ogóle do mnie nie przemówiła. Zgadza się, domagałam się jakiejś uwidoczniającej
się cechy Ślizgonów, bo w końcu z jakiegoś powodu tam trafiła, ale nie takiej i
nie bez żadnego poprzedzenia. Jest milutka, aż tu nagle staje się okropna dla
swojej najlepszej przyjaciółki z dnia na dzień. Słyszałam o powiedzeniu, że kto
z kim przystaje takim się staje, jednak nie spodziewałam się takiego szybkiego
obrotu spraw. I to w stosunku do Happymeal. Z początku chciałam pochwalić ją za
to, bo mimo że należą do rywalizujących
ze sobą domów, potrafiła bronić Lucy i stała za nią murem, jednak teraz tego
nie zrobię, wyjaśniłam u góry dlaczego. Oprócz tego mam wrażenie, że tak
naprawdę wiemy o niej tyle co nic. No bo co wiemy? Nie znamy jej przeszłości,
jej dom, w którym dorastała przez całe życie jest opisany tak małostkowo lub
jeżeli w ogóle jest, przybrani rodzicie, nie znamy nawet ich imion, nie
pamiętam w tej chwili, żadnych zainteresowań, pasji, nawyków, nic. Stworzyłaś
ją zbyt ‘’po łebkach’’, abym naprawdę mogła ją poznać i polubić. Jest, bo musi.
I tyle.
Bliźniacy
Weasley i Isabell Collins
Są jednymi z moich ulubionych postaci w
Waszym tworze. Oddałyście ich charaktery z książki dokładnie, a dialogi po
prostu są świetne. Uwielbiam to, gdy tak ładnie i zgranie się wypowiadają –
czyli tak, jak w oryginalne. Ich ‘’akcje’’ dosłownie powalają i w sumie nie mam
nic tu do zarzucenia. Są dobrzy tacy, jacy są i proszę, nie zmieniajcie ich.
Isabell za to jest odpowiednikiem Luny
Lovegood z powieści. Rozumiem, że potrzebowałyście na raz, dwa kogoś takiego
jak ona, tak? Z pewnością odegra jakąś ważną rolę. Ją także polubiłam, tak jak
lubię Lunę.
Pozostałym bohaterom nie poświęcę
własnego akapitu, ponieważ wiem o nich niedużo lub powiedziałam to, co miałam i
nie mam więcej nic do dodania. Wspomnę tylko, że podoba mi się odtworzenie
charakterów nauczycieli Hogwartu. Są tacy, jacy powinni być. Czekam też na
rozwinięcie postaci Krisa – osoby niewątpliwie tajemniczej.
5) Dialogi/Narracja 7/10pkt.
Jedziemy
dalej, mamy dialogi. Tutaj jak najbardziej wszystko jest w porządku, jeśli
chodzi o naturalność i poprawność ich zapisywania. Style mowy bohaterów się
różnią, co jest dobre i nie są wymuszone. Niekiedy doprowadzają też do śmiechu,
a kwestie wypowiadane przez bliźniaków po prostu wielbię. Spodobał mi się także
sposób wymowy u Dracona – tak, jak na arystokratę przystało i tutaj wszystko
pozostało tak, jak powinno zostać. Ale jest też druga część medalu, a
mianowicie to, że dialogi przeważają w opowiadaniu. Zauważyłam taką tendencje u
Tristezzy, u Alex nieco mniej, ale i tak dość często się pojawiają, kosztem
opisów właśnie. Gdzieś przeczytałam, ze je uwielbiacie, jednak jakaś równowaga
powinna być, czyż nie?
Mamy następny
punkt. Ten już wypada nieco gorzej na tle dialogów – narracja pierwszoosobowa
jest niewątpliwie trudniejsza od trzecio, bo w końcu narrator należy do świata
przedstawionego, ale tu też sobie dość dobrze poradziłyście. Jedyne, co
powinnyście zlikwidować lub choć ograniczyć jest to, aby starać się unikać
kolokwializmów i innych wyrazów typu ‘’nom’’, szczególnie u Tristezzy. Jest ich
więcej, to tylko taki przykład. Jasne, w końcu można powiedzieć, że siedzicie w
głowach Waszych bohaterek i w ogóle, jednak i tak przydałoby się to zmniejszyć
lub całkiem usunąć. Chciałybyście czytać
taką książkę, w której roi się od takich
sformułowań? W dialogach jak najbardziej, nadają wyjątkowego stylu dla wypowiedzi
bohatera, ale narracja to coś bardziej oficjalnego, przynajmniej moim zdaniem.
Wspomnę tylko, pókim nie zapomniała – zgodnie
z pytaniem, czy to, że piszecie w dwóch narracjach nie przeszkadza w czytaniu,
mówię – nie, nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – jest naprawdę miła odmiana i
dobrze, że nie omawiacie jednej sytuacji właśnie z dwóch narracji. To duży
plus. Dość chaotycznie, ale wcześniej zupełnie o tym zapomniałam, mam nadzieję,
że mi wybaczycie.
6) Styl 3/4pkt.
Styl macie naprawdę dobry i przyjemny, obie. Jedyne, do czego mogę się
przyczepić to nagminne używanie wielokropków przez Tristezzę w swoich
rozdziałach. Powtarzają się one prawie co kilka zdań.
Tworzycie dobrej długości
zdania, nie za krótkie i nie za długie, czyli takie, jakie powinny być. Dobrze
czytało mi się Wasze opowiadanie, ze stylów nie kipią różne, niezrozumiałe
metafory, używacie epitetów, porównań rzadziej, ale się zdarzają, więc tu jest
w porządku. Chciałam odjąć punkt za te właśnie kolokwializmy, o których pisałam
wyżej, lecz zrobiłam to w tamtym podpunkcie, dlatego macie trzy punkty za styl.
7) Oryginalność 8/10pkt.
Wiecie dobrze, że maksymalnej noty Wam wystawić nie mogę – zważając na
fakt, że opieracie się na cudzym pomyśle. Jednak ratunkiem jest to, że
tworzycie całkiem nowe, niekanoniczne postacie, do tego odmienne wątki i ich
rozwiązania.
Poprawność
15/20pkt.
Prolog
W
momencie(przecinek)kiedy to powiedziała,
prawie padłam ze śmiechu.
Rozdział pierwszy
Również
brakowało wszystkich zdjęć i kartek, poprzylepianych do mebli. – bez
przecinka.
O
teraz, zaczyna się ciekawie. – usuńcie przecinek po ‘’teraz’’, a wstawcie go po
‘’O’’.
Mnie
tam aż tak bardzo nie zależało, miałam trochę inne plany, związane z lataniem.
– ostatni przecinek jest niepotrzebny.
Ach,
te moje umiejętności. – nie ‘’ah’’, tylko ‘’ach’’.
Ech,
nic z tego nie rozumiałam. - to samo co
wyżej.
To
nie miało żadnego większego sensu(przecinek)moim
zdaniem, jednak wolałam się nie kłócić.
Rozdział drugi
Nie
zauważywszy żadnych strat, włożyłam, opierającego się kota do klatki. – bez ostatniego
przecinka.
Wtedy
wzrok matki bliźniaków natrafił na nas i uśmiechnęła się przyjaźnie, pokazując(przecinek)abyśmy podeszły.
Alex(przecinek) to Ron i Harry.
Niestety(przecinek)ta rozmowa nie miała się skończyć tak
szybko, ponieważ Ron zaczął kasłać, próbując zamaskować śmiech.
Rozdział trzeci
W
szmaragdowozielonej szacie prezentowała się dostojnie, a jej przeszywający
wzrok, upewnił mnie, że nie będzie zbyt zadowolona z moich przyszłych
ewentualnych wybryków. – po ‘’wzrok’’ nie powinno być przecinka.
Rozmawiały
ze sobą bez najmniejszego skrępowania, czemu większość przyszłych uczniów
przypatrywała się z zainteresowaniem, pomieszanym ze strachem. – bez ostatniego
przecinka.
Chłopiec
założyć tiarę. – założył.
Uwielbiałam
go, jego głowa mogła się odchylić tak, że wyglądała(przecinek)jakby była na zawiasach.
Hermiona
zaś jak zawsze rozprawiała o nauce, Harry wyglądał(przecinek)jakby zaraz miał zasnąć, a bliźniacy
planowali już, jakie numery wytną w pierwszym dniu szkoły.
Nieraz
schodziły na kwestię pochodzenia, lecz ja nie miałam, co się nawet wypowiadać.
– bez ostatniego przecinka.
Rozdział czwarty
Obróciłam
się w stronę Lu, żeby zobaczyć jej reakcję i(przecinek) tak jak myślałam, ujrzałam ją,
zajadającą się kisielem bez opamiętania.
Rozdział piąty
Jednak(przecinek)kiedy zobaczyłam na stole również(bez
przecinka)pyszniące się wrednie naleśniki z syropem klonowym, nie mogłam nie
sięgnąć po nie. – zmieniłam odrobinę konstrukcję członu zdania po ostatnim przecinku tak, by
pozbyć się tego powtórzenia – ‘’nie nie’’.
W
ten sposób raz natknęłam się na bliźniaków Weasley, którzy z wielkimi
uśmiechami na ustach wychodzili z sali, w której odbywały się zajęcia z
profesorem Flitwickiem, uczących nas zaklęć. – uczącym.
Ale
najwyraźniej znaleźli kreatywny sposób(bez przecinka)na
ciche stąpanie zwierzęcia po posadzce(bez przecinka)tak(przecinek) by nie było
słychać tętentu kopyt.
-
George(przecinek) słyszałeś to? My niby
jesteśmy mendami... i do tego małymi?!
-
Coś ty(przecinek)Fred. Musiało ci się przesłyszeć, w końcu kto by takie głupoty
opowiadał.
Rozdział szósty
Dziwnym
trafem Lu, dzięki swoim umiejętnościom, była chyba(bez przecinka)najlepiej wyglądającą osobą w promieniu
dziesięciu metrów.
Rozdział siódmy
Zaraz
przed moim odejściem, zarekwiruję je. – bez przecinka.
To
była moja brązowo-biała włochatka, która wyglądała(przecinek)jakby się śmiała bądź kpiła. – przed
’’jakby’’ stawiamy przecinek.
Rozdział ósmy
Jednak
dodatkowo(przecinek)kiedy wychodziliśmy z
Wielkiej Sali, Draco skierował się w stronę stołu Gryfonów, a ja udałam się za
nim.
Wyglądał(przecinek)jakby
miał zaraz zemdleć.
-
Zamknij się(przecinek)Malfoy - warknęła Parvati Patil.
-
Malfoy(przecinek)jesteś głuchy czy po prostu głupi?
Z
tej wysokości, nie słyszałam już głosów uczniów, ale mogłam się domyślać, że
Harry nie będzie długo czekał. - bez pierwszego
przecinka.
Spojrzałam
tam i zobaczyłam, lądującego Pottera. – bez przecinka.
Rozdział dziewiąty
Aż
mnie korciło(przecinek)żeby dokładniej obadać
mapę, niemniej jednak nie miałam na to czasu.
Seamus
jak zawsze coś sknocił i spowodował eksplozję(bez przecinka)zamiast sprawić, by
pióro wzniosło się w powietrze.
Usłyszałam
jeszcze jak Dumbledore uspokaja wszystkich, prosi(przecinek)by udać się za
prefektami i ogólnie próbuje opanować te zamieszanie. – co? to
zamieszanie.
Rozdział dziesiąty
Przegraliśmy
z tymi sierotami, gdybym ja tam był, nigdy bym do tego nie dopuścił -
usłyszałam obok siebie głos Malfoy’a. – bez apostrofu.
Rozdział jedenasty
Niestety(przecinek)miejsce
obok mnie było już zupełnie puste.
Myślałam,
że dowiem się chociaż jak ich rozróżnić, ale wyglądało na to, że na razie
musiałam się obyć bez tej(przecinek)
jakże przydatnej(przecinek)umiejętności.
„Trzeba
wielu lat(przecinek)by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila(przecinek)by go
stracić.”. – powstawiajcie przecinki przed ‘’by’’ i usuńcie kropkę w cudzysłowie.
-
Masz rację(przecinek)George.
Po
jedzeniu(bez przecinka)wyszłam z innymi na
zewnątrz i popołudnie spędziłam na bitwie na śnieżki.
Rozdział dwunasty
-
Chcesz(przecinek)żebym dostała zawału?
Rozdział trzynasty
Niekiedy
przechadzała się(przecinek)by karcić uczniów, że coś robili źle, niemniej kiedy
weszłam, nie rzuciła mi nawet wrogiego spojrzenia.
Mimo
to moje poświęcenie nie poszło na marne, ponieważ dzięki temu wiedziałam, że
nadal jest ciepła, co znaczyło, że jeszcze niedawno ktoś ją tu upuścił.
– ominęłyście ogonek od ‘’ą’’.
Na
wypadek(przecinek)gdyby ktoś tam był,
schowałyśmy się w rogu pokoju, w miejscu(przecinek)gdzie znajdowało się kilka stołów i krzeseł.
Co
ciekawe(przecinek)reszta pomieszczenia
była pusta, jedynie centralne miejsce zajmowało wielkie lustro ze złota ramą.
Był
to jedynie szept(przecinek)a
zaraz potem drzwi szybko otworzyły się i zamknęły.
Nie
poruszał się, a ja zastanawiałam się(przecinek)kim
może być i co to wszystko znaczy.
Musisz
trzymać się chłopaka, nie możesz dopuścić do tego(przecinek)by przegrał, jednocześnie nie możesz
pozostać wykryta.
Rozdział czternasty
Ferie
Świąteczne dobiegły końca już kilka tygodni temu i wszyscy uczniowie
wrócili do szkoły. – świąteczne, jak i ferie piszemy małą literą, jednak
w tym wypadku ferie są rozpoczęciem zdania – dlatego wielką.
Na
przykład czym było to czterogłowe stworzenie i kim są moi rodzice? – trzygłowe
stworzenie. Puszek miał trzy głowy.
Miałam
już nacisnąć klamkę, gdy usłyszałam głosy(bez przecinka)należące do moich współlokatorek.
Rozejrzałam
się i zauważyłam, że na boisku Gryfoni dostawali nieźle w kość, gdyż Snape(bez
przecinka)co chwilę przyznawał Puchonom rzuty karne.
Możliwe,
że chciał go przypilnować, wiedząc(przecinek)jakąś niechęcią pała do
jednej z drużyn. – jaką.
Czternastka, ponieważ błędy, które robicie są, można
powiedzieć, niegroźne, natomiast i tak przydałaby się beta, więc dobrze, że jej
poszukujecie. Do tego polecam tę stronę – może znajdziecie kogoś odpowiedniego.
Powtórzenie zasad interpunkcyjnych też by nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie.
Punkty
dodatkowe 1/5pkt.
1.
Nie mogłam się powstrzymać, dlatego punkt za piękną
grafikę i estetykę.
Podsumowanie
Cóż, myślę, że wszystko, co miało zostać napisane,
zostało napisane powyżej. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i proszę – starajcie
się unikać tych śmiesznych inaczej sytuacji – to naprawdę odbiera uroku
opowiadaniu, które niewątpliwie go posiada.
Ilość zdobytych
punktów:
65 punktów, zatem jesteście Żuczkami
( Dostateczny – 3)
Witaj, Dalio. Gratuluję debiutu na OO. Pozwolę sobie skomentować kilka rzeczy:
OdpowiedzUsuńNie neguję tego, nic z tych rzeczy, jednak myślę, że dzięki innemu rozwiązaniu wyglądałoby to korzystniej. - nie bardzo rozumiem tutaj Twojego zastosowania słowa "neguję".
Jeśli dobrze pamiętam, to w Kamieniu Filozoficznym, przy kupnie różdżki, Harry też miał mierzony obwód głowy, nie? Zakładam więc, że autorki opowiadania właśnie stąd wzięły ten pomysł
Tak, macie rację, napisałyście o oburzeniu, o tym, jak Lucy swoimi pytaniami poddenerwowała profesora Dumbledora (...) - Dumbledore'a.
Tak, napisałyście o tym i ja to przeczytałam, ale tego po prostu nie widziałam. - truizm. Próbuj nie pisać o rzeczach oczywistych, albo o takich, które nic do oceny nie wnoszą.
Zaintrygowała mnie ta tajemnica z tym rokiem, zastanawiam się, co też tam się kryje i jakie będzie tego rozwiązanie. - chyba widać z czym jest problem.
Rankiem uśmiecha się do wszystkich, jest szczęśliwa, a zaledwie kilka później już jest wredna i opryskliwa. - godzin później?
Z początku chciałam pochwalić ją za to, bo mimo że należą do rywalizujących ze sobą domów, potrafiła bronić Lucy i stała za nią w murem (...) - bez 'w'.
Nie bardzo też rozumiem Twojej sugestii, by zastępować wielokropki myślnikami. To przecież dwa zupełnie różne znaki.
- Dziewczęta. - usłyszałam nad sobą ten sam grobowy głos i aż się wzdrygnęłam. – bez kropki po ‘’Dziewczęta’’. - a nieprawda. Kropka ma być, za to "usłyszałam" powinno być napisane wielką literą.
Nie jestem też pewna wszystkich Twoich wytknięć interpunkcyjnych, noale... Może ktoś inny wypowie się na ten temat ^^
A tak ogólnie mówiąc, to trochę chaotycznie wyszła Ci ta ocena. Podejrzewam, że powodem tego jest Twój styl pisania, który wygląda jak nieprzerywany tok myśli. Zaczynasz akapit pisząc o jednej rzeczy, a w trakcie wspominasz jeszcze trzy inne. Sama treść nie jest zła, po prostu myślę, że gdybyś tekst nieco uporządkowała, czytałoby się go o niebo lepiej.
Poza tym wydaje mi się, że udzieliłaś autorkom kilku cennych wskazówek, z których na pewno skorzystają.
Ocena wyszła Ci naprawdę nieźle więc podejrzewam, że kolejne będą jeszcze lepsze ;)
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuje za ocenę oceny(?)
UsuńTe błędy, które zrobiłam, są tak banalne, że aż się sama sobie dziwię.
Jeśli chodzi o chaotyczność, tu zgodzę się. Miałam milion myśli na sekundę, co i o czym mam napisać, że sama się gubiłam (lub zapominałam) i wyszła właśnie taka kupa nieprzemyślanych pomysłów. Na drugi raz postaram się wszystko uporządkować i mam nadzieję, że faktycznie będzie się lepiej czytało moją ocenę.
A ten obwód głowy - cóż, kompletnie zapomniałam o tym, że było coś takiego w książce, ale (mój błąd) opierałam się na filmie, a tam tego nie było, a przecież wiadomo, że książka różni się od ekranizacji. No chyba że jednak i w filmie było, więc to znak, że koniecznie muszę sobie odświeżyć pamięć i najlepiej obejrzeć filmy. No nic, następnym razem będę bardziej uważać na takie szczegóły, by niesłusznie nie ocenić autorów opowiadania.
Obiecuję wykorzystać wskazówki w następnej ocenie i mam nadzieję, że będzie lepsza niż ta.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i również pozdrawiam. :)
Jeszcze jedno, odnośnie wielokropków - na tym się opierałam.
Usuńhttp://so.pwn.pl/zasady.php?id=629815
Już bardziej spodziewałabym się Minerwy, bo w końcu to one wysyła te sowy. – Ona?
OdpowiedzUsuńDruga sprawa, dyrektor Hogwartu nie miał się gdzie pojawić, tylko zjawił się w sklepie, dodatkowo w przymierzalni, mający swój gabinet w wnęce, gdzie powinno znajdować się lustro? – Do „przymierzalni” jest dobrze, potem przestałam rozumieć, co chciałaś przekazać.
Oczekiwałam jakichś emocji, wszystkiego, co wyraziłoby ich zdumienie, otępienie, a zaraz potem wielką radość i ciągłe niedowierzanie. – Nie czytałam tekstu, by jakoś merytorycznej to skomentować, ale mam wrażenie, że aż tak emocjonalna reakcja na osobę, która zarządza wymarzoną szkołą jest, hm... dziwna? To, jakie ma podejście człowiek, zależy głównie od charakteru tudzież temperamentu. Nie zapoznałam się jednak z rozdziałem, więc potraktuj to jako luźną sugestię.
Osoba magiczna używająca jakiegoś urządzenia? Myślę, że czarodziej tak wybitny znałby zaklęcie, które faktycznie cofnęłoby je o kilka lat w tył. – A zmieniacz czasu Hermiony? Czyż nie był urządzeniem?
Bez zastanowienia są w stanie poświęcić kilka lat nauki, kontaktów z przyjaciółmi, znajomych, zdobytej wiedzy, przeżytych chwil, wspomnień, dosłownie wszystkiego, co zdarzyło się przez ten okres czasu? – http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=443
Mnie natomiast, gdyby ktoś powiedział to, co im, nie otrząsnęłabym się najprawdopodobniej przez kilka dni, jeżeli nie kilkanaście. – Wyrzuć wtrącenie „gdyby ktoś powiedział to, co im”. Zobaczysz wtedy, że zdanie nie ma sensu.
Przedstawiłaś ją bardzo dobrze, że gdybym nie czytała książki, potrafiłabym sobie ją bez problemu wyobrazić. – „Przedstawiłaś ją tak dobrze/na tyle dobrze […] wyobrazić.” Zwracaj uwagę na składnię.
Nie przeczę, że Ślizgonki nie mogą być miłe, ale to ewenement. – Mnie Ślizgoni się nie tyle kojarzą z nieuprzejmością, co z umiejętnością cwaniakowania, ambicją, dumą i wysokim mniemaniem o sobie. To, że bycie nieuprzejmym wobec osób teoretycznie gorszych jest cechą często pokrewną to już inna sprawa, nie mieszałabym tego z cechami „czystymi” właściwymi dla poszczególnych domów.
Cieszę się, że wpadłyście na pomysł, aby dziewczyny pozapominały niektórych rzeczy z książki, co myślę, że jest dobrym zabiegiem, bo opowiadanie nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby wiedziały, co się będzie działo z horkruksami i z innymi sprawami. – Jakie? Niektóre rzeczy [z książki].
Ja na przykład chciałabym o tym poczytać, nie wiem jak inni. – Niepotrzebny zapychacz. Narracja pierwszoosobowa jest nierozerwalnie związana z bohaterem. Jeśli ktoś pisze w pierwszej osobie i robi to sucho, popełnia błąd. Podkreślam, nie mówię tu o przypadkach, gdy główny bohater jest suchy, lecz o samej idei pisania z perspektywy bohatera, by go lepiej poznać. Autorka popełniła błąd. Nie bój się tego wykazać, stosując jakieś dziwne „ochronki” („a może nie mam racji, więc napiszę, że to tylko moje gusta, przynajmniej nikt się nie przyczepi” – takie jest w tym momencie Twoje myślenie).
Rozdział siódmy już za nami, a tu kompletna pustka, tak, jakby one się urodziły na początek Waszego opowiadania, a przed tym nie było nic. – Bez przecinka w wyrażeniu „tak jakby” (w tym kontekście).
Zastanawiam się, po co bliźniakom był potrzebny rumak odziany w buty, jednak znając ich i zwariowane pomysły kłębiące się w rudych czuprynach… – Pomysły raczej nie kłębią się w czuprynach, prędzej pod czuprynami, czyli w głowie.
Skrycie chciałam już na początku, przed czytaniem opowiadania, żeby on się pojawił i to z znakomicie oddanym charakterem i to dostałam, ku mojej niepohamowanej radości. – „Ze znakomicie”.
Choć w sumie później pomyślałam, że książkowa panna Lovegood była o rok młodsza od naszej Trójcy Świętej, dlatego nie mogłaby się tam znaleźć. – Na Harry'ego, Rona i Hermionę raczej mówi się „złota trójca”. „Trójca Święta” odnosi się do katolickiej wiary w Boga, Syna Bożego i Ducha Świętego w jednej Osobie. :-)
UsuńWeźmy na przykład pod lupę ‘’zerwanie’’ przyjaźni między dziewczynami. – Co to-to jest: to mające naśladować pierwszą część cudzysłowu? ;-)
W czasie rozgrywki Quidditcha mogłyście się znaczniej wysilić, by coś naskrobać z jakimś poruszeniem, w końcu taki mecz to nie byle jakie wydarzenie; mimo że główne postaci w nim nie uczestniczyły. – Quidditch jest jak rugby albo siatkówka. Nie zasłużył sobie na wielką literę.
Odbity tłuczek leci z ogromną prędkością, a dodatkowo uderzył Lucy w głowę, więc wątpię, że była przytomna, by ‘’machać bezradnie rękami’’ – To-to jak wyżej (dziwna pierwsza część cudzysłowu).
Jak wspominałam, pierwsze rozdziały nudnawe, później dopiero zaczyna się coś dziać, tu data, tam tajemnica z rodziną, to tu, to tam. – Jak dla mnie wymienianie co się zaczęło dziać powinno zostać jakoś wyraźniej oddzielone, na przykład myślnikiem. Teraz jest mało czytelne i podwaja wrażenie strumienia świadomości.
No przecież na pewno coś bohaterki czuły, no nie? – O jedno „no” za dużo.
Sam komunikat, typu: jest smutna; jest szczęśliwa; jest zła, nie wystarczy. – Bez pierwszego przecinka.
Po drugie, jest dziewczyną bardziej rozważną spokojną, acz z domieszką dziwnej skłonności do zmian nastroju, niczym kobieta w ciąży. – Między „rozważną” a „spokojną” przecinek. Po drugie, jakoś nie czuję Twojej charakterystyki: pewnie chodziło Ci o to, że w jej charakterze są sprzeczności.
Wspomnę tylko, pókim nie zapomniała – „Póki nie zapomniałam”.
Dość chaotycznie, ale wcześniej zupełnie o tym zapomniałam, mam nadzieję, że mi wybaczycie. – Wybacz, ale nie za bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Przecież tekst w Wordzie można w każdej chwili zedytować, więc jak czegoś zapomniałaś, możesz dopisać w odpowiednim miejscu, a nie nawracać do kwestii, które już omówiłaś, później. Powstaje chaos.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić to nagminne używanie wielokropków przez Tristezzę w swoich rozdziałach. – Po „przyczepić” przecinek.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wspomniany także przez Jaelithe niekontrolowany strumień świadomości. Przeskakujesz z kwiatka na kwiatek, motasz się w zeznaniach (czasami dało się wyczuć tę niepewność bijącą z Twoich wypowiedzi, zupełnie jakbyś bała się powiedzieć „jestem na nie”), czynisz sporo dygresji (do opowiadania, ale nadal są to dygresje, które, jeśli zostałyby przeniesione w odpowiednie miejsce, mogłyby okazać się o wiele bardziej zrozumiałe – fabularne do fabuły/wątków, narracyjne do dialogi/narracja itp.). Masz prosty w odbiorze styl, nie popełniasz wielu błędów językowych/interpunkcyjnych/składniowych, potrafisz wyciągać logiczne wnioski, bazując na tekście. Jak na pierwszy raz, poszło Ci naprawdę dobrze.
Witam.
OdpowiedzUsuńChciałam zapytać redaktorki czy nie byłybyście zainteresowane współpracą z nową ocenialnią, szukającą klientów i pracowników? Byłabym bardzo wdzięczna za dodanie linka na bloga http://krytyka-na-zlecenie.blogspot.co.uk/
Z góry wielkie dzięki i pozdrawiam ;)